deja que se haga trizas el cielo entre tú y yo, que se haga trizas la bandera blanca con que nos envolvimos en el sueño suavemente injertados uno al otro echando hojas futuras.
pero el lunes llegó.
quiero que llegue un viento a borrar la verde memoria de las coronas y que llegue una nieve y que se pierda el humo encima de la casa y que el cielo vomite frías cenizas pacientes y haga girar en torno a tu cabeza y envuelva lentamente a la mía esta nieve hecha trizas.
Fotograma de Fresas salvajes de Ingmar Bergman
Tłum. Grzegorz Prokop
Rozstanie
Niebo jest chyba rozcięte pomiędzy tobą a mną, i rozcięta biała flaga, w którąśmy się otulali we śnie, wsparci o siebie jak drzewa i obsypani liśćmi przyszłości.
Nastał już poniedziałek.
Chyba nadejdzie wiatr i powyrywa z koron ich pamięć zieloną, chyba nadejdzie śnieg i nie będzie dymu nad domem, i będzie rozcięty czas, niebo, które wyrzucą zimny cierpliwy popiół, a na głowie twojej osiada i osiada na mojej głowie: rozcięty śnieg.
Brota sangre del pan compartido y una estrella deslumbra como un rayo Cree lo que digo de noche no escuches lo que diga de día A través de estas negras hojas te veo tan vagamente sol de mis días extintos Háblame, háblame, háblame
Collage propio (con fotograma de Azul de Krzysztof Kieślowski)
Mijanie się
Tryska krew z łamanego chleba i gwiazda razi jak błyskawica Wierz temu co mówię nocą nie słuchaj co mówię za dnia Poprzez te liście czarne widzę cię tak niewyraźnie słońce dni wygaszonych Mów do mnie mów do mnie mów do mnie
Si estuvieras un día fuera de ti solamente sabrías lo intensa que es la muerte. Si estuviera sin ti la muerte solamente una noche no se despertaría el oso blanco de la aurora. Poco sabes de ella pues se esconde en tu risa justo cuando se apaga. Si en ese mismo instante mirases como miran las garzas verías cómo de mi pecho se cuelga cada tarde para mamar un resto de amapola. Luego se duerme en mi vientre y espera tu abrazo y mi delirio. La beso entonces con ternura. Es tan blanca que apenas puedo saber cuándo se ausenta.
La muerte de la que hablo es mi muerte. Ella no existe en nada de lo que veo: el rocío alimenta los cuerpos que se pudren y nacen en la aurora otros, iguales o distintos. Sólo aquello que tiene nombre muere. Mi nombre es la máscara que llevaré por ti en la danza. Cuando al fin me la arranquen estaré tan desnuda que ni siquiera tú podrás nombrarme. Existiré entonces en todo lo que veo, naceré del rocío, ciega, igual y distinta en cada aurora.
Digo «el tiempo transcurre» porque recuerdo la flor amarilla en el tallo desnudo que el viento balancea. La sombra de un ciruelo cubre ahora su sombra y yo me invento el tiempo para poder dormir y no arder en tus labios. Cuando dance, Señor, seré contigo la flor, la savia y la semilla, todos los nacimientos y todas las imágenes y todo lo que ahora distingo por su sombra, y en aquel gesto que presiento largo como nueve crepúsculos, será contigo este presente eterno en el que nada puede ser nombrado. Será mi danza, Señor, el reflejo de la luna apresada en los guijarros del bosque.
Gdybyś przez jeden dzień pozostał poza sobą, dowiedziałbyś się jak intensywna jest śmierć. A gdyby śmierć została bez ciebie tylko jedną noc nie przebudziłby się biały niedźwiedź świtu. Niewiele o niej wiesz, kryje się w twoim śmiechu, wtedy, gdy gaśnie. Gdybyś w tej samej chwili spojrzał tak, jak patrzą czaple zobaczyłbyś, jak u mej piersi co wieczór wisi by ssać ostatnią stróżkę polnych maków. Potem zasypia na moim łonie i czeka na twój uścisk i moje majaczenie. Całuję ją wtedy czule. Jest tak biała, że z trudem mogę rozpoznać, kiedy jej nie ma.
Śmierć, o której mówię, jest moją śmiercią. Ona nie istnieje w niczym z tego, co widzę: rosa odżywia ciała, które rozkładają się i rodzą o brzasku inne, takie same lub różne. Tylko to, co ma imię, umiera. Moje imię to maska, którą założę dla ciebie w tańcu. Gdy w końcu mi ją zerwą będę tak naga że nawet ty nie będziesz umiał mnie nazwać. Wówczas będę istniała we wszystkim, co widzę, narodzę się z rosy, ślepa, taka sama i różna w każdym brzasku.
Mówię «czas płynie». bo pamiętam żółty kwiat na nagiej łodyżce kołysanej przez wiatr. Cień śliwy kryje teraz jej cień i wymyślam czas, żeby zasnąć i nie spłonąć na twoich wargach. Kiedy zatańczę, Panie, będę z Tobą kwiatem, sokiem i nasieniem, wszelkimi narodzinami i obrazami i wszystkim, co teraz rozróżniam po jego cieniu, i w tym geście, który przeczuwam, że będzie długi jak dziewięć zmierzchów, będzie z tobą ta wieczna teraźniejszość w której nic nie może być nazwane. To będzie mój taniec, Panie, odbicie księżyca uwięzionego w okrągłych kamykach lasu.
Stąpałam po grzbiecie twojej dłoni, ufna, jak ten, co idzie wzgórzami pewny, że wiatr istnieje, że ziemia jest niewzruszona, a rzeczy wiecznie się powtarzają. Lecz nagle wszechświat zadrżał: wyciągnąłeś palce i ziewnięciem otworzyłeś noc jak ciepłą grotę. Budziłeś się od dziesięciu tysięcy wieków a ogień płonął niecierpliwy w twoich ustach.
(…) ¿Cómo causa inquietud la poesía? ¿Cuál es la tarea de la poesía? No me refiero con esto al trabajo que encierra la escritura de un poema, sino a la labor realizada por el propio poema escrito. Todos los poemas auténticos contribuyen al trabajo de la poesía. Y el objetivo de este trabajo incesante es unir lo que la vida ha separado, o lo que la violencia ha desgarrado. Generalmente, el dolor físico se puede aliviar o detener mediante la acción. Todos los demás dolores humanos, sin embargo, se deben a una forma u otra de separación. Y aquí el alivio es menos directo. La poesía no puede reparar ninguna pérdida, pero desafía al espacio que separa. Y lo hace con su trabajo continuo de reunir todo lo que ha quedado desperdigado.
Mi bien amada qué dulce es bajar a bañarse en el estanque ante tus ojos y dejarte ver cómo mi túnica de lino empapada y la belleza de mi cuerpo se casan. Ven, mírame.
Poema inscrito en una estatua egipcia del 1500 a. C. La poesía se inclina a usar la metáfora, a descubrir parecidos, pero no con el fin de establecer comparaciones (todas las comparaciones, como tales, son jerárquicas) o de quitar singularidad a los hechos; lo que quiere con ello cubrir aquellas correspondencias cuya suma total sea una prueba de la indivisible totalidad de la existencia. La poesía llama a esta totalidad, y su llamamiento no es precisamente sentimental; el sentimentalismo implora siempre una excepción, algo que sea divisible. Además de reunir por la metáfora, la poesía acerca mediante su alcance, su extensión. Equipara el alcance de un sentimiento con la extensión del universo; pasado un punto, pierde toda importancia el tipo de extremo implicado; lo único que importa es su grado. Sólo por su grado se unen los extremos.
Como tú sufro la negra separación permanente. ¿Por qué lloras? Mejor dame la mano y prométeme volver en un sueño. Tú y yo somos un monte de dolor. En esta tierra tú y yo jamás nos encontraremos. Si pudieras tan sólo enviarme a medianoche por medio de las estrellas tu recuerdo.
Anna Ajmátova
Sostener aquí que los límites de lo subjetivo y lo objetivo se confunden sería volver a una visión empírica de la que el sufrimiento presente sólo puede dudar; por extraño que parezca, supone reivindicar un privilegio injustificado. La poesía inquieta al lenguaje porque todo lo hace íntimo. Esta intimidad es el resultado de la labor realizada por el poema, el resultado de haber reunido en la intimidad todos los actos y nombres y hechos y perspectivas a los que hace referencia. Con frecuencia, frente a la crueldad y la indiferencia del mundo, no hay nada más real que esta inquietud.
¿De dónde nos viene el dolor? ¿De dónde viene? Es el hermano de nuestras visiones denle tiempo inmemorial. Y el guía de nuestras rimas.
escribe el poeta iraquí Nazik al Mal’-ika. Romper el silencio de los hechos, hablar de la experiencia, por amarga o dolorosa que sea, poner en forma de palabras es descubrir la esperanza de que esas palabras quizá sean oídas y luego, una vez oídas, juzgados los hechos. Esta misma esperanza se encuentra en el origen de la oración, y la oración, como el trabajo, ya se hallaba en el origen del habla. De todos los usos del lenguaje, es la poesía la que conserva más puro recuerdo de este origen.
Fotograma de Elena de Petra Costa (2012)
Tłum. Ada Trzeciakowska
Zmysł wzroku/ Biały ptak
(…) W jaki sposób poezja wywołuje niepokój? Jakie jest zadanie poezji? Nie chodzi mi o pracę włożoną w napisanie wiersza, ale o pracę wykonaną przez sam powstały wiersz. Wszystkie prawdziwe wiersze wnoszą wkład w wysiłki poezji. A celem tej nieustannej pracy jest zjednoczenie tego, co życie rozdzieliło lub co przemoc rozdarła. Ból fizyczny można zazwyczaj złagodzić lub zahamować poprzez działanie. Jednak wszystkie inne ludzkie cierpienia wynikają z takiej czy innej formy rozłąki. I w tym przypadku poczucie ukojenia jest mniej bezpośrednie. Poezja nie może zrekompensować żadnej straty, ale rzuca wyzwanie przestrzeni, która rozdziela. Czyni to nieustannie dążąc do skupienia wszystkiego, co zostało rozproszone.
Moja najdroższa jak słodko jest schodzić w dół by wykąpać się w stawie tuż przed twoimi oczami tak byś mogła ujrzeć moja przemoczona lniana szata i piękno mojego ciała łączą się w świętym związku. Chodź, patrz na mnie.
(Wiersz wyryty na egipskim posągu z 1500 r. p.n.e.)
Poezja skłania się ku posługiwaniu się metaforą, odkrywaniu podobieństw, ale nie po to, by dokonywać porównań (wszystkie porównania, jako takie, są hierarchiczne) czy umniejszać wyjątkowość wydarzeń; pragnie w ten sposób ująć te powiązania, których suma jest dowodem niepodzielnej całości bytu. Poezja odwołuje się do tej całości, a jej apel nie jest bynajmniej natury sentymentalnej; sentymentalność zawsze domaga się wyjątku, czegoś podzielnego. Oprócz łączenia poprzez metaforę, poezja łączy poprzez swoją rozpiętość, rozciągłość. Utożsamia rozpiętość uczucia z rozległością wszechświata; po przekroczeniu pewnego progu traci na znaczeniu charakter danego ekstremum, liczy się tylko jego stopień. Tylko w jego stopniu skrajności się łączą.
Tak jak ty cierpię w wiecznej czerni rozłąki. Dlaczego płaczesz? Lepiej podaj mi rękę i obiecaj mi, że powrócisz we śnie. Ty i ja jesteśmy górą bólu. Na tej ziemi ty i ja nigdy się już nie spotkamy. Gdybyś tylko mógł o północy przesłać mi poprzez gwiazdy twoje wspomnienie.
Anna Achmatowa
Utrzymywanie, że granice tego, co subiektywne i tego, co obiektywne, są pomieszane, byłoby powrotem do empirycznej wizji, w którą to dzisiejsze cierpienie może jedynie wątpić; choć może się to wydawać dziwne, byłoby to domaganiem się nieuzasadnionego przywileju. Poezja niepokoi język, ponieważ dzięki niej wszystko staje się intymne. Ta intymność jest rezultatem pracy wykonanej przez wiersz, rezultatem zebrania w intymności wszystkich czynów, nazw, okoliczności i perspektyw, do których się odnosi. Często, w obliczu okrucieństwa i obojętności świata, nie ma nic bardziej realnego niż ten niepokój.
Skąd się bierze ból? Skąd się bierze? Jest bratem naszych wizji. Dajcie mu czas nieskończony. A poprowadzi nasze rymy.
pisze iracki poeta Nazik al Mal’-ika. Przerwanie milczenia otaczającego wydarzenia, mówienie o doświadczeniu, choćby najbardziej gorzkim i bolesnym, ubieranie go w słowa, to odkrywanie nadziei, że słowa te być może zostaną usłyszane, a następnie, po ich usłyszeniu, wydarzenia zostaną osądzone. Ta sama nadzieja leży u źródeł modlitwy, a modlitwa, podobnie jak praca, była już u źródeł mowy. Ze wszystkich zastosowań języka, to właśnie poezja zachowuje najczystszą pamięć o tym pochodzeniu.
The White Bird (US title The Sense of Sight)
(…) How does poetry incite this caring? What is the labour of poetry? By this I do not mean the work involved in writing a poem, but the work of the written poem itself. Every authentic poem contributes to the labour of poetry. And the task of this unceasing labour is to bring together what life has separated or violence has torn apart. Physical pain can usually be lessened or stopped by action. All other human pain, however, is caused by one form or another of separation. And here the act of assuagement is less direct. Poetry can repair no loss, but it defies the space which separates. And it does this by its continual labour of reassembling what has been scattered.
O my beloved how sweet it is to go down and bathe in the pool before your eyes letting you see how my drenched linen dress marries the beauty of my body. Come, look at me
Poem inscribed on an Egyptian statue, 1500 BC
Poetry’s impulse to use metaphor, to discover resemblance, is not for the sake of making comparisons (all comparisons as such are hierarchical), nor is it to diminish the particularity of any event; it is to discover those correspondences of which the sum total would be proof of the indivisible totality of existence. To this totality poetry appeals, and its appeal is the opposite of a sentimental one; sentimentality always pleads for an exemption, for something which is divisible. Apart from reassembling by metaphor, poetry reunites by its reach. It equates the reach of a feeling with the reach of the universe; after a certain point the type of extremity involved becomes unimportant and all that matters is its degree; by their degree alone extremities are joined.
I bear equally with you the black permanent separation. Why are you crying? Rather give me your hand, promise to come again in a dream. You and I are a mountain of grief. You and I will never meet on this earth. If only you could send me at midnight a greeting through the stars
Anna Akhmatova
To argue here that the subjective and objective are confused is to return to an empirical view which the extent of present suffering challenges; strangely enough it is to claim an unjustified privilege. Poetry makes language care because it renders everything intimate. This intimacy is the result of the poem’s labour, the result of the bringing-together-into-intimacy of every act and noun and event and perspective to which the poem refers. There is often nothing more substantial to place against the cruelty and indifference of the world than this caring.
From where does Pain come to us? From where does he come? He has been the brother of our visions from time immemorial And the guide of our rhymes
writes the Iraqi poet Nazik al-Mil’-ika. To break the silence of events, to speak of experience however bitter or lacerating, to put into words, is to discover the hope that these words may be heard, and that when heard, the events will be judged. This hope is, of course, at the origin of prayer, and prayer — as well as labour — was probably at the origin of speech itself. Of all uses of language, it is poetry that preserves most purely the memory of this origin.
Entre una imagen tuya y otra imagen de ti el mundo queda detenido. En suspenso. Y mi vida es ese pájaro pegado al cable de alta tensión, después de la descarga.
de Hainuwele y otros poemas
Tłum. Ada Trzeciakowska
Intermedium
Między jednym wyobrażeniem ciebie a kolejnym twoim obrazem świat staje w miejscu. W zawieszeniu. A moje życie to ten ptak jest przyklejony do linii wysokiego napięcia, tuż po wyładowaniu.
z tomiku Hainuwele i inne wiersze
Collage de Paul Cupido y fotograma de El sueño de invierno de Nuri Bilge Ceylan
Todo lo que era en realidad ese instante -permaneció en él-. No existe en ningún otro ahora: esa noche y el camino a la estación, nubes de cornejas sobre el parque, el apretón de manos y ese tren que se estaba poniendo en marcha entonces. Poco, muy poquito. Suficiente, para -muchos años después- en un cuarto vacío y frío taparse la boca con un puño mordido. Y no gritar: por un tiempo prolongado, como un entendido. Describir: la noche, la carretera, las nubes de cornejas y el tren, todo que hubo. Lo demás no existe. Es únicamente la memoria. Sólo mi memoria, yo, lo indescriptible.
Fotografía de Henri Cartier-Bresson
***
Wszystko, czym była naprawdę ta chwila — pozostało w niej. Nie istnieje w żadnym innym teraz: tamten wieczór i droga na stację, chmury wron nad parkiem, uścisk rąk i tamten tylko wtedy ruszający pociąg. Mało, bardzo mało. Starczy, by wiele lat później w zimnym pustym pokoju zatykać sobie usta pogryzioną pięścią. — Nie krzyczeć: długo, ze znawstwem. Opisać: wieczór, drogę, chmury wron i pociąg, wszystko, co było. Reszta nie istnieje. To tylko pamięć. Tylko moja pamięć, ja, nie do opisania.
Querido: Porque ni lo pensé, hoy, el día anterior –el año pasado también fue así–, llegó tu postal, en vuelo directo a mi corazón, sí, es así, te quiero, en aquel entonces jamás lo dije. He vuelto a sentir la amapola, profunda, muy profundamente, tu magia ha sido tan maravillosa, jamás podré olvidarlo. A veces lo único que quisiera es irme y llegar a París, sentir que tocas mis manos, que me tocas entera con flores, y después otra vez no saber de dónde vienes y adónde vas. Para mí eres de la India, o de un país aun más lejano, oscuro, marrón; para mí eres desierto y mar y todo lo que es misterio. Sigo sin saber nada de ti y por eso muchas veces tengo miedo por ti, no puedo imaginarme que tú debas hacer lo que los otros hacemos aquí, yo debería tener un castillo para nosotros y traerte conmigo, para que puedas ser allí mi señor encantado, tendremos muchas alfombras allí y música, e inventaremos el amor. He estado pensando mucho. “Corona” es tu poema más bello, es la anticipación perfecta de un instante donde todo se vuelve mármol y es para siempre. Pero para mí aquí no será “tiempo”. Tengo hambre de algo que no me darán, todo es chato y flojo, está cansado y gastado antes del uso. Para mediados de agosto quiero estar en París, un par de días solamente. No me preguntes por qué, para qué, pero quiero que estés para mí, una noche o dos, tres… Llévame al Sena, vamos a mirar y mirar bien adentro hasta que nos hayamos vuelto pececitos y nos reconozcamos. Ingeborg
9 Paul Celan a Ingeborg Bachmann,
31, Rue des Ecoles París, 20 de agosto de 1949
Mi querida Ingeborg: Así que vienes recién dentro de dos meses… ¿por qué? No lo dices, tampoco dices por cuánto tiempo, no dices si recibirás la beca. Mientras tanto, propones, podemos “intercambiar cartas”. ¿Sabes, Ingeborg, por qué te escribí tan poco durante este último año? No sólo porque París me empujó a un silencio terrible del que no podía salir, sino también porque no sabía qué piensas sobre aquellas pocas semanas en Viena. ¿Qué podía inferir de tus primeras líneas, Ingeborg, garrapateadas al vuelo? Tal vez me equivoco, tal vez lo que sucede es que nos esquivamos justo allí donde tanto quisiéramos encontrarnos, tal vez la culpa sea de los dos. Sólo que a veces me digo que mi silencio tal vez es más entendible que el tuyo, porque la oscuridad que me lo impone es más vieja. Las grandes decisiones uno siempre tiene que tomarlas solo, lo sabes. Cuando llegó aquella carta en la que me preguntabas si debías elegir París o Estados Unidos, me hubiera gustado decirte lo mucho que me alegraría que vinieras. ¿Puedes entender, Ingeborg, por qué no lo hice? Me dije que si realmente te importara algo (es decir, más que algo) vivir en la ciudad en la que también vivo yo, no me hubieras pedido consejo, al contrario. Ha pasado un largo año, un año en el que seguramente te ha ocurrido más de una cosa. Pero no me dices cuán lejos han quedado nuestros propios mayo y junio detrás de este año… ¿Cuán lejos o cuán cerca estás, Ingeborg? Dímelo, para que yo sepa si cierras los ojos si ahora te beso. Paul
de Tiempo del corazón. Correspondencia. Ingeborg Bachmann Paul Celan. (FCE, 2012)
Fotograma de Los soñados (docuficción) recreación de la correspondencia entre Ingeborg y Paul Celan, película de Ruth Beckermann (2016)
Tłum. Małgorzata Łukasiewicz
7 Ingeborg Bachmann do Paula Celana,
Wiedeń, 24 czerwca 1949
Miły Mój, nawet o tym nie myślałam i dlatego dziś, w przeddzień – w zeszłym roku było przecież tak samo – przyfrunęła Twoja kartka i trafiła mnie w samo serce, tak właśnie jest, kocham Cię, nigdy tego wtedy nie powiedziałam. Znowu czułam mak, głęboko, bardzo głęboko, Twoje czary tak cudownie działały, nie potrafię tego nigdy zapomnieć. Czasem chciałabym po prostu ruszyć w drogę i dotrzeć do Paryża, poczuć, jak dotykasz moich rąk, jak całej mnie dotykasz kwiatami, i znów nie wiedzieć, skąd przychodzisz i dokąd idziesz. Dla mnie jesteś z Indii albo z jakiegoś jeszcze dalszego, mrocznego, brunatnego kraju, dla mnie jesteś pustynią i morzem, i wszystkim, co jest tajemnicą. Wciąż jeszcze nic o Tobie nie wiem i dlatego często boję się o siebie, nie umiem sobie wyobrazić, że miałbyś robić coś, co my, inni, tu robimy, powinnam mieć dla nas zamek i sprowadzić Cię do siebie, żebyś był w tym zamku moim zaczarowanym władcą, będziemy tam mieć mnóstwo dywanów i muzykę, i odkryjemy miłość. Często się zastanawiałam, Corona to Twój najpiękniejszy wiersz, najdoskonalsze przeczucie chwili, kiedy wszystko staje się marmurem i jest na zawsze. Ale dla mnie tu nie nastał „czas”. Łaknę czegoś, czego nie dostanę, wszystko jest płaskie i mdłe, martwe i zużyte, nim jeszcze zostało użyte. W połowie sierpnia będę w Paryżu, tylko na parę dni. Nie pytaj mnie dlaczego, po co, ale bądź dla mnie, przez jeden wieczór, albo dwa, trzy.. Zaprowadź mnie nad Sekwanę, będziemy się wpatrywać w wodę, tak długo, aż staniemy się małymi rybkami i znowu się rozpoznamy. Ingeborg
9 Paul Celan do Ingeborg Bachrnann
31, Rue des Ecoles Paryż, 20 sierpnia 1949
Droga moja Ingeborg, przyjedziesz więc dopiero za dwa miesiące – dlaczego? Nie mówisz, nie mówisz też, na jak długo, nie mówisz, czy dostałaś stypendium. Tymczasem możemy przecież, jak proponujesz, „wymieniać listy” Czy Ty wiesz, dlaczego przez ten ostatni rok tak rzadko pisałem? Nie tylko dlatego, że Paryż wtrącił mnie w straszliwe milczenie, z którego nie mogę się wydobyć, ale także dlatego, że nie wiedziałem, co myślisz o tych krótkich tygodniach w Wiedniu. Co mogłem wywnioskować z Twoich pierwszych, pobieżnie skreślonych linijek, Ingeborg? Może się łudzę, może jest tak, że rozmijamy się akurat wtedy, kiedy tak bardzo chcielibyśmy się spotkać, może wina leży po obu stronach. Tylko czasem powiadam sobie, że moje milczenie jest może bardziej zrozumiale niż Twoje, bo mrok, który mi je narzuca, jest starszy. Wiesz: wielkie decyzje trzeba zawsze podejmować samemu. Gdy przyszedł tamten list, w którym pytałaś, czy masz wybrać Paryż, czy Stany Zjednoczone, miałem chęć Ci powiedzieć, jak bardzo bym się cieszył, gdybyś przyjechała. Czy potrafisz zrozumieć, Ingeborg, dlaczego tego nie zrobiłem? Powiedziałem sobie, że gdyby naprawdę zależało Ci trochę (to jest więcej niż trochę) na tym, żeby mieszkać w mieście, w którym i ja mieszkam, nie pytałabyś mnie o radę, przeciwnie. Minął długi rok, rok, w którym z pewnością niejedno Ci się zdarzyło. Ale nie mówisz mi, jak daleko w tyle za tym rokiem leży nasz własny maj i czerwiec. Jak daleko i jak blisko jesteś, Ingeborg? Powiedz mi, żebym wiedział, czy zamykasz oczy, kiedy Cię teraz całuję. Paul
Z Czas serca. Ingeborg Bachmann, Paul Celan. Listy (A5, 2010)
De repente, a último momento antes de que me llevara al aeropuerto, se levantó, tropezando con la mesa, y dio un paso hacia mí, y como un personaje de una de las primeras películas de ciencia ficción se inclinó hacia adelante y hacia abajo, y desplegó un brazo, golpeándome el pecho, y trató de abrazarme de alguna forma, yo me levanté y nos tropezamos, y después nos quedamos parados, alrededor de nuestro núcleo, su áspero llanto de temor, en el centro, en el final, de nuestra vida. Rápidamente, después, lo peor había pasado, pude consolarlo, sosteniendo su corazón en su sitio, desde atrás, y acariciándolo por delante, su propia vida continuaba, y lo que lo había unido, alrededor del corazón – unido a él conmigo- ahora descansaba en nosotros, a nuestro alrededor, agua de mar, óxido, luz, fragmentos, los pequeños espirales eternos de eros aplanados a la fuerza.
Fotogramas de Lo que queda del día de James Ivory, adaptación de la novela homónima de Kazuo Ishiguro
Tłum. Ada Trzeciakowska
Ostatnia godzina
Nagle, na godzinę przed wyjazdem na lotnisko, wstał i wpadając na stół, zrobił krok w moją stronę, jak postać z wczesnego filmu science fiction, pochylił się do przodu i w dół, wyciągnąwszy ramię uderzył mnie w pierś, i próbując objąć mnie jakoś, ja wstałam i potknęliśmy się, a potem staliśmy, wokół naszego jądra, jego chrapliwy szloch grozy, w centrum, na końcu, naszego życia. Szybko, wtedy najgorsze było już za nami, mogłam go pocieszyć, przytrzymując jego serce na miejscu, od tyłu i głaszcząc je od przodu, jego własne życie trwało nadal i to, co wiązało go, jego serce – a wiązało go ze mną – kryje się teraz wewnątrz i wokół nas, morska woda, rdza, światło, odłamki, małe wieczne kędziory erosa rozprostowane na siłę.
The last hour
Suddenly, the last hour before he took me to the airport, he stood up, bumping the table, and took a step toward me, and like a figure in an early science fiction movie he leaned forward and down, and opened an arm, knocking my breast, and he tried to take some hold of me, I stood and we stumbled, and then we stood, around our core, his hoarse cry of awe, at the centre, at the end of, of our life. Quickly, then, the worst was over, I could comfort him, holding his heart in place from the back and smoothing it from the front, his own life continuing, and what had bound him, around his heart – and bound him to me – now lying on and around us, sea-water, rust, light, shards, the little eternal curls of eros beaten out straight.
Juntos buscamos oro en el lecho del arroyo. Me dijiste que en invierno no hay truenos, que los baobabs almacenan agua en el tronco yo dije que veo una hondura alicatada en los sentimientos, de un azul muy intenso. Dijiste que el calor hace crecer el maíz y yo dije que dedicaría el resto de la vida a observar cómo crecían las cosas y porque estaba contenta dijiste que el ahogo me abultaba en los ojos hasta hacerse un adusto pinar. Cuenta los días de mi ausencia, replicaste. Traté de deshacer el tiempo mientras la luz caía sesgada sobre el hielo. Estos días has estado diciendo que tú y yo somos imperfectos que haremos lo que sea para seguir viviendo y eso me anima, cariño, eso me anima.
Obra de Gerhard Richter y Katia Chausheva
Tłum. Ada Trzeciakowska
Blizna
Razem szukaliśmy złota w korycie strumienia. Powiedziałeś, że zimą grzmotów nie ma, że baobaby wewnątrz pnia gromadzą wodę ja powiedziałam, że widzę głębiny wyłożone uczuciami, w odcieniu głębokiego błękitu. Powiedziałeś, że ciepło sprawia, że kukurydza rośnie a ja powiedziałam, że poświęciłabym resztę życia na obserwowanie jak rosną rzeczy a ponieważ byłam zadowolona powiedziałeś, że udręka rozrasta się mi w oczach stając się rozżarzonym sosnowym lasem. Licz dni mojej nieobecności, odpowiedziałeś. Próbowałam anulować czas podczas gdy światło padało skośnie na lód. W te dni mówiłeś, że ty i ja jesteśmy niedoskonali, że zrobimy co w naszej mocy by żyć dalej i to dodaje mi sił, kochanie, dodaje mi sił.
Convocados conscientemente por el recuerdo, ella estará sonriendo, los dos estarán en la cocina hablando, antes o después de la cena. Pero están en esta otra habitación, la ventana está hecha de vidrios diminutos, y están en un sofá abrazándose. Él la sujeta tan fuerte como puede, ella se entierra en su cuerpo. Es por la mañana o quizá por la tarde, la luz fluye a través de la habitación. Fuera, al día lo sucede lentamente la noche, y después el día. El proceso se tambalea y se acelera: semanas, meses, años. La luz en la habitación permanece inalterable, así que es obvio lo que está sucediendo. Intentan convertirse en una sola criatura, pero algo no consiente. Son tiernos el uno con el otro, temerosos de que sus breves, agudos gritos les lleven a aceptar el momento en que volverán a separarse. Así que se restriegan contra el otro, secas sus bocas, después húmedas, después secas. Se sienten en el centro de una poderosa y desconcertada voluntad. Sienten que son un único animal casi completo, arrojado por las olas a la orilla de un mundo— o acurrucado contra la puerta de un jardín— del que no pueden admitir que jamás lograrán ser admitidos.
Fotograma de Vientos de agosto de Gabriel Mascaro, fotografías de Max Dupain y Duane Michaels
Tłum. Ada Trzeciakowska
Nędza i chwała
Przywołana świadomym wspomnieniem, ona uśmiechałaby się, mogliby rozmawiać w kuchni, przed lub po obiedzie. Ale są w tym drugim pokoju, z oknem z mnóstwa małych szybek, siedzą na kanapie i obejmują się. On ściska ją najmocniej jak może, a ona zapada się w jego ciało. Poranne, może wieczorne, światło płynie przez pokój. Na zewnątrz, dzień powoli przechodzi w noc, a potem w dzień. Proces wibrując szalenie przyspiesza: mijają tygodnie, miesiące, lata. Światło w pokoju nie uległo zmianie, więc jasne jest, co się dzieje. Próbują stać się jednym stworzeniem, ale coś im na to nie pozwala. Są dla siebie czuli, wystraszeni, że ich urywane, przenikliwe krzyki przygotują ich na chwilę gdy znów od siebie odpadną. Więc ocierają się o siebie, usta są suche, potem mokre, a potem suche. Czują się jak w oku jakiejś potężnej i zbitej z tropu woli. Czują się zwierzęciem prawie kompletnym, wyrzuconym przez fale na brzeg świata – lub skulonym pod bramą do ogrodu – do którego, czego nie potrafią przyjąć, nie zostaną nigdy przyjęci.
Misery and Splendor
Summoned by conscious recollection, she would be smiling, they might be in a kitchen talking, before or after dinner. But they are in this other room, the window has many small panes, and they are on a couch embracing. He holds her as tightly as he can, she buries herself in his body. Morning, maybe it is evening, light is flowing through the room. Outside, the day is slowly succeeded by night, succeeded by day. The process wobbles wildly and accelerates: weeks, months, years. The light in the room does not change, so it is plain what is happening. They are trying to become one creature, and something will not have it. They are tender with each other, afraid their brief, sharp cries will reconcile them to the moment when they fall away again. So they rub against each other, their mouths dry, then wet, then dry. They feel themselves at the center of a powerful and baffled will. They feel they are an almost animal, washed up on the shore of a world— or huddled against the gate of a garden— to which they can’t admit they can never be admitted.
Traes destellos de lluvia en los cabellos Brillantes que te cubren la frente; Tienes húmedos los ojos, los labios mojados Y gélidas y rígidas las mejillas del Frío. ¿Por qué has estado ausente tanto tiempo? ¿Por qué no has venido a mí hasta las Tantas de la noche, tras caminar durante horas Contra viento y lluvia? Quítate el vestido y las medias, siéntate en este sillón profundo Junto al fuego. Te voy a calentar los Pies en mis manos. Te voy a calentar senos y Muslos a besos. Ojalá pudiese encender Un fuego en tu interior que nunca se extinguiese. Ojalá pudiera estar seguro de que llevas Bien dentro un imán que siempre te traerá a casa.
Tłum. Teresa Truszkowska
Uciekinierka
Krople deszczu lśnią na błyszczących Włosach nad twoim czołem; Twoje włosy są wilgotne a usta Mokre i chłodne, policzek zziębnięty. Dlaczego przebywałaś tak długo Poza domem, dlaczego przyszłaś Do mnie późno w noc Po dalekiej wędrówce na wietrze i deszczu? Zdejm suknię i pończochy. Siądź w fotelu przed ogniem. Ogrzeję twoje stopy swymi dłońmi. Ogrzeję twe piersi i uda pocałunkami. Chciałbym wzniecić w tobie Ogień, co nigdy nie zagaśnie. Chciałbym mieć pewność, iż głęboko ukryty Jest w tobie magnes, co cię przyciąga do domu
Fotografía de Laura Makabresku
Runaway
There are sparkles of rain on the bright Hair over your forehead; Your eyes are wet and your lips Wet and cold, your cheek rigid with cold. Why have you stayed Away so long, why have you only Come to me late at night After walking for hours in wind and rain? Take off your dress and stockings; Sit in the deep chair before the fire. I will warm your feet in my hands; I will warm your breasts and thighs with kisses. I wish I could build a fire In you that would never go out. I wish I could be sure that deep in you Was a magnet to draw you always home.
Me desperté dos veces esta noche, y caminé lentamente hacia la ventana, los faroles en la ventana, el retazo de la frase dicha en el sueño, reduciéndose a la nada, semejante a los puntos suspensivos que no me calman.
Soñé contigo, estabas embarazada, y después de haber vivido tantos años separados, sentía culpa, y mi mano tocando tu vientre con alegría, pero en realidad, me encontraba buscando los pantalones y el interruptor.
Dirigiéndome hacia la ventana, sabía que te dejaba sola, allá, en la oscuridad, en el sueño, donde me esperabas paciente, y me culpabas, cuando volvía, por la interrupción
premeditada. Pues en la oscuridad —se prolonga lo que se desprendió del día. Allá, estamos casados, comprometidos, somos esos monstruos de doble espalda, y niños para justificar nuestra desnudez.
En una noche futura, de nuevo llegarás cansada, flaca, y yo veré al hijo o la hija, todavía sin nombre —y entonces no me arrojaré sobre el interruptor y ya
no extenderé la mano, no puedo dejarlas en el reino de las sombras y en silencio ante la barrera de los días que desembocan en la dependencia de la realidad, con mi inaccesibilidad a ella.
Tłum. Zbigniew Dmitroca
Miłość
Dwa razy się zbudziłem w środku nocy i wlokłem się do okna, i lampiony, i fragment wiersza, ze snu wyłowiony, jak wielokropek, donikąd wiodący, nie przynosiły ulgi upragnionej.
Śniło mi się, że oto jesteś w ciąży, i wtem, żyjąc od lat z tobą w rozłące, odczułem winę swą, i ręce, drżące, z radością po omacku brzuch objąwszy, z nawyku złapały spodnie, a końce
palców kontakt. I wlokąc się pod okno, wiedziałem – zostawiłem cię samotną, tam, gdzie wyczekiwałaś, w mroku, we śnie, cierpliwa, za perfidię wielokrotną rozstań nie winiąc mnie, kiedy niewcześnie
znowu wracałem. Właśnie tam, w ciemności, trwa, co urwało się przy świetle w świecie. Myśmy małżeństwem tam, wzorem wierności, my dziwolągi dwuplece, a dzieci są tylko wytłumaczeniem nagości.
Nadejdzie kiedyś taka noc, godzina, że znów się zjawisz wychudła i biedna, i córkę wówczas zobaczę lub syna, bez imion jeszcze wciąż – tym razem jednak w stronę kontaktu nie sięgnę, powstrzymam
dłoń i w bok nie wyciągnę, nie mam prawa zostawić was w owym królestwie cieni, milczących, przed białych dni przepierzeniem, stających się zawisłymi od jawy, z moim na niej niedostępnym istnieniem.
Fotogramas de El espejo de Andréi Tarkovsky
Love
Twice I awoke this night, and went to the window. The streetlamps were a fragment of a sentence spoken in sleep, leading to nothing, like omission points, affording me no comfort and no cheer.
I dreamt of you, with child, and now, having lived so many years apart from you, experienced my guilt, and my hands, joyfully stroking your belly, found they were fumbling at my trousers
and the light-switch. Shuffling to the window, I realized I had left you there alone, in the dark, in the dream, where patiently you waited and did not blame me, when I returned, for the unnatural
interruption. For in the dark that which in the light has broken off, lasts; there we are married, wedded, we play the two-backed beast; and children justify our nakedness.
On some future night you will again come to me, tired, thin now, and I shall see a son or daughter, as yet unnamed — this time I’ll not hurry to the light-switch, nor
will I remove my hand; because I’ve not the right to leave you in that realm of silent shadows, before the fence of days, falling into dependence from a reality containing me — unattainable.
Любовь
Любовь Я дважды пробуждался этой ночью и брел к окну, и фонари в окне, обрывок фразы, сказанной во сне, сводя на нет, подобно многоточью не приносили утешенья мне.
Ты снилась мне беременной, и вот, проживши столько лет с тобой в разлуке, я чувствовал вину свою, и руки, ощупывая с радостью живот, на практике нашаривали брюки
и выключатель. И бредя к окну, я знал, что оставлял тебя одну там, в темноте, во сне, где терпеливо ждала ты, и не ставила в вину, когда я возвращался, перерыва
умышленного. Ибо в темноте — там длится то, что сорвалось при свете. Мы там женаты, венчаны, мы те двуспинные чудовища, и дети лишь оправданье нашей наготе.
В какую-нибудь будущую ночь ты вновь придешь усталая, худая, и я увижу сына или дочь, еще никак не названных, – тогда я не дернусь к выключателю и прочь
руки не протяну уже, не вправе оставить вас в том царствии теней, безмолвных, перед изгородью дней, впадающих в зависимость от яви, с моей недосягаемостью в ней.
¿Recuerdas la playa revestida de cristales amargos sobre los que no podíamos caminar descalzos? ¿El modo en que mirabas el mar y decías que me escuchabas? ¿Recuerdas las gaviotas histéricas girando en el tañido de campanas de iglesias invisibles y los peces como santos patrones, el modo en que corriendo, te alejabas hacia el mar y me gritabas que te hacía falta distancia para contemplarme? La nieve se apagaba enredada entre las aves en el mar; con una desesperanza casi alegre yo miraba tus huellas en el mar y el mar se cerraba como un párpado sobre el ojo, dentro del cual yo esperaba.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Pamiętasz plażę
Pamiętasz plażę pokrytą gorzkimi kryształkami, po których nie mogliśmy spacerować boso? Sposób w jaki patrzyłeś na morze i mówiłeś, że mnie słuchasz? Pamiętasz mewy histeryczki krążące w uderzeniach dzwonów niewidzialnych kościołów i ryby jak święci patroni, sposób w jaki biegnąc, oddalałeś się ku morzu i krzyczałeś, że potrzebujesz dystansu żeby na mnie patrzeć? Śnieg topił się wplątany w ptaki w morzu; z desperacją prawie radosną patrzyłam na twoje ślady na morzu a morze zamykało się jak powieka na oku, wewnątrz którego czekałam ja.
Îţi aduci aminte plaja Acoperită cu cioburi amare Pe care Nu puteam merge desculţi? Felul în care Te uitai la mare Şi spuneai că m-asculţi? Îţi aminteşti Pescăruşii isterici Rotindu-se-n dangătul Clopotelor unor nevăzute biserici Cu hramuri de peşti, Felul în care Te îndepărtai alergând https://Versuri.ro/w/mf17 Înspre mare Şi-mi strigai că ai nevoie De depărtare Ca să mă priveşti? Ninsoarea Se stingea Amestecată cu păsări În apă, Cu o aproape bucuroasă disperare Priveam Urmele tălpilor tale pe mare Şi marea Se-nchidea ca o pleoapă Peste ochiul în care-aşteptam.
Nunca he llegado a entender en qué mundo vivo. Cabalgaba sobre un caballo tan joven y feliz como yo y al galope sentía su corazón batir contra mis piernas Y el mío, latiendo incansable en el galope, todo lo atravesaba, sin que yo advirtiera que mi montura descansaba sobre el esqueleto de un caballo haciéndose pedazos en segundos mientras yo seguía cabalgando; sobre un joven caballo de aire en un siglo que ya no era el mío.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Młody koń
Nie udało mi się zrozumieć na jakim świecie żyję. Mknęłam na koniu tak młodym i szczęśliwym jak ja a w galopie czułam jak jego serce uderza o moje uda A moje, bijąc niestrudzenie w galopie, przeszywało wszystko, tak, że nawet nie spostrzegłam, że siodło spoczywa na szkielecie konia rozpadającym się na strzępy w kilka chwil podczas gdy ja dalej mknęłam; na młodym powietrznym koniu w wieku, który dłużej nie był mój.
Fotogramas de Elisa y Marcela de Isabel Coixet
Un cal tânăr
N-am reuşit niciodată să ştiu pe ce lume sunt. Încălecam un cal tânar şi fericit ca şi mine Şi în galop îi simţeam între pulpe Inima zvâcnind Şi inima mea zvâcnea în galop neobosită, Fără să observe că între timp Şeaua mea se sprijinea Doar pe scheletul unui cal Care în viteză se dezmembra risipindu-se Şi eu continuam să călăresc Un cal tânar de aer Într-un secol care nu mai era al meu.
El instante en el que se encienden a la vez todas las farolas de la ciudad. El instante cuando dices aquel inconcebible ´no´ y de repente no sé qué hacer a continuación: ¿morir? ¿salir? ¿no reaccionar? El instante al sol cuando te observo desde la ventana del autobús, tu cara es distinta a la que tienes cuando sabes que te miro -ahora no me ves, miras la nada, el cristal brillante detrás del que se supone que estoy yo-. No más yo, no conmigo, no de esta forma, no aquí. Puede pasar de todo, porque aquí pasa de todo. Todo lo determinan tres posturas básicas: hombre sobre mujer, mujer sobre hombre o la de ahora -mujer y hombre separados por la luz.
Fotogramas de My Blueberry Nights (2007) de Wong Kar-Wai
Czarny Poniedziałek
Moment, kiedy się zapalają jednocześnie wszystkie lampy uliczne w mieście. Moment, kiedy mówisz to niepojęte «nie» i nagle nie wiem co z tym robić dalej: umrzeć? wyjechać? nie zareagować? Moment w słońcu, kiedy cię obserwuję z okna autobusu, masz inną twarz niż w chwilach, kiedy wiesz, że patrzę -a teraz mnie nie widzisz, patrzysz w nic, w błyszczącą szybę, za którą niby jestem. Już nie ja, nie ze mną, nie ten sposób, nie tutaj. Może zdarzyć się wszystko, bo wszystko się wydarza. Wszystko określają trzy podstawowe pozycje: mężczyzna na kobiecie, kobieta na mężczyźnie albo to, co teraz -kobieta i mężczyzna przedzieleni światłem.
cómo toma enero el jardín cruza el aire (y se lleva prendida a su retina tu imagen y vuela tan aprisa se aleja tantos años tantas leguas que llega hasta un país un invierno equivocados:
en su bosque nevado entre azules del frío y del silencio el lobo se detiene y escucha
mezclado a las mareas subterráneas urdidoras de primavera el remoto latido de tu sangre en este cuarto)
te asomas entonces al jardín (te inclinas sobre la distancia recién abierta entre tú y tú y tienes miedo de conocer el país de no estar juntos) Un infinito instante te espero (Cambia el pájaro de espacio Pierde el lobo el rastro levísimo de tus pies en la nieve) Te vuelves
hacia mí y entras en mis ojos con el jardín y enero y un mirlo que atraviesa el cielo blanco
Tłum. Ada Trzeciakowska
Brak ciągłości
kiedy patrzysz przez okno jak styczeń zajmuje ogród
przecina powietrze (i zabiera przywarty do siatkówki twój obraz y ulatuje tak prędko oddala się o tyle lat tyle mil że dociera do krain i zimy niewłaściwych:
w jego zaśnieżonym lesie wśród błękitu zimna i ciszy wilk zatrzymuje się i nadsłuchuje
zmieszanego z podziemnymi przypływami -prządkami wiosny- odległego bicia serca w twojej krwi w tym pokoju)
Wychylasz się do ogrodu (nachylasz się nad świeżo otwartym dystansem między tobą i tobą i boisz się poznać krainę, w której nie jesteśmy razem) Nieskończoną chwilę czekam na Ciebie (Przemieszcza się ptak Gubi wilk ulotny ślad twoich stóp na śniegu) Obracasz się
do mnie i wchodzisz moimi oczyma wraz z ogrodem i styczniem i kosem który przecina białe niebo
… y no esconderte bajo los párpados cuando apartas la vista de mí
Antes, sin embargo, de que cierres la puerta detrás de ti peine lanza hacia atrás por lo menos un peine que crezca entre nosotros un bosque lanza por lo menos una cinta lánzala hacia atrás que brote un río entre nosotros
prorroga la deuda de la alienación desiste de la lanza de la puerta
Colinas de Alcaraz. Foto propia.
***
…i nie ukryć mi się pod powiekami gdy odwracasz ode mnie spojrzenie
zanim jednak zamkniesz za sobą drzwi grzebień rzuć przynajmniej grzebień za siebie niech się stanie między nami las rzuć przynajmniej wstążkę rzuć za siebie niechaj wzejdzie rzeka między nami
Cuando un hombre entra en una mujer, como el oleaje que muerde la orilla, una y otra vez, y la mujer abre la boca de placer y sus dientes brillan como el alfabeto, Logos aparece ordeñando una estrella, y el hombre dentro de la mujer hace un nudo, para que nunca más estén separados y la mujer sube a una flor y traga su tallo y Logos aparece y desata los ríos.
Este hombre, esta mujer con su doble hambre, han procurado penetrar la cortina de Dios, lo cual brevemente han logrado aunque Dios en su perversidad deshace el nudo.
When man enters woman
When man enters woman, like the surf biting the shore, again and again, and the woman opens her mouth in pleasure and her teeth gleam like the alphabet, Logos appears milking a star, and the man inside of woman ties a knot so that they will never again be separate and the woman climbs into a flower and swallows its stem and Logos appears and unleashed their rivers.
This man, this woman with their double hunger, have tried to reach through the curtain of God and briefly they have, though God in His perversity unties the knot.
Tłum. Monika J. Sujczyńska
Kiedy mężczyzna wchodzi w kobietę
Kiedy mężczyzna wchodzi w kobietę jak fala która wgryza się w brzeg raz za razem i kobieta otwiera usta w rozkoszy, a zęby jej lśnią jak alfabet, zjawia się Logos dojący gwiazdę, i mężczyzna wewnątrz kobiety zawiązuje węzeł, by nic ich nigdy nie rozdzieliło, a kobieta wdrapuje się do środka kwiatu i połyka łodygę, i zjawia się Logos i puszcza z uwięzi ich rzeki.
Ten mężczyzna, ta kobieta, zgłodniali w dwójnasób, usiłowali przedrzeć się przez zasłonę Boga i na chwilę zdołali, a jednak Bóg z właściwą sobie perfidią rozwiązuje węzeł.