el deseo es un lugar que se abandona la verdad desaparece con la luz corre-ve-y-dile
es tan aguda la voz del deseo que es imposible oírla es tan callada la voz de la verdad que es imposible oírla
calor de fuego ido seno de estuco vientre de piedra ojos de agua estancada eso eres
me arrodillo y en tu nombre cuento los dedos de mi mano derecha que te escribe
me aferro a ti me desgarra tu garfio carnicero de arriba abajo me abre como a una res y estos dedos recién contados te atraviesan en el aire y te tocan
y suenas suenas suenas gran badajo en el sagrado vacío de mi cráneo
pragnienie jest miejscem, które się opuszcza prawda znika wraz ze światłem idź-biegiem-powiedz mu
głos pragnienia jest tak wysoki. że nie sposób go usłyszeć głos prawdy jest tak cichy nie sposób go usłyszeć
żarem wygasłego ognia piersią ze stiuku brzuchem z kamienia oczyma ze stojącej wody tym jesteś
przyklękam i w twoim imieniu liczę palce u mej prawej ręki tej która do ciebie pisze
przywieram do ciebie rozcina mnie twój rzeźnicki hak od góry do dołu rozdziera mnie jak tuszę a te świeżo policzone palce przeszywają cię w powietrzu i dotykają cię
a ty dźwięczysz dźwięczysz dźwięczysz wielkie serce dzwonu w świętej pustce mojej czaszki
La avalancha de los muertos, la avalancha de los que se suicidan por su mano o por otra, porque vivir es un suicidio, la avalancha de las sombras que en vano amontonamos en los rincones de la tierra, la avalancha de lo que no sabemos ni pensar, hace que cada tanto extendamos un brazo y hagamos una señal en el vacío.
Y aunque el brazo no resiste y se desmorona como los gestos de los tímidos, la señal queda rodando por el aire como un golpe de viento, como la hilacha de un fúnebre planeta que gira hacia algo menos que el olvido.
Sólo un desequilibrio de las cosas, un fugaz desnivel inexplicable permite todavía este naufragio sin barco, sin mar y sin playa, sin espectador, sin fondo y sin náufrago, esta historia que nadie cuente y nadie escucha, esta falla sin importancia del abismo. Sólo queda la señal como un detalle.
Fotografías de Francesca Woodman
Tłum. Ada Trzeciakowska
Piąte Poezje pionowe
(pamięci Alejandry Pizarnik)
54
Lawina umarłych, lawina tych, którzy się zabijają sami własną lub cudzą ręką, bo życie to samobójstwo, lawina cieni które na próżno składamy w szczelinach ziemi, lawina tego, o czym nawet myśleć nie umiemy, sprawia, że co chwilę wyciągamy rękę i w próżnię wysłyłamy znaki.
I chociaż ramię nie daje rady i rozpada się jak gesty ludzi nieśmiałych, znak krąży w powietrzu dalej jak podmuch wiatru, jak strzęp żałobnej planety wirując ku czemuś mniej niż zapomnieniu.
Tylko brak równowagi wśród rzeczy, ulotna, niewytłumaczalna nierówność nadal zezwala na tę morską katastrofę bez statku, bez morza i bez plaży, bez widza, bez dna i bez rozbitka, tę historię, której nikt nie opowiada i nikt nie słucha, tę zapadlinę bez grozy otchłani. Zostaje tylko znak jak drobna pamiątka.
Qué extraña manera de estarse muertos. Quienquiera diría no lo estáis. Pero, en verdad, estáis muertos.
Flotáis nadamente detrás de aquesa membrana que, péndula del zenit al nadir, viene y va de crepúsculo a crepúsculo, vibrando ante la sonora caja de una herida que a vosotros no os duele. Os digo, pues, que la vida está en el espejo, y que vosotros sois el original, la muerte.
Mientras la onda va, mientras la onda viene, cuán impunemente se está uno muerto. Sólo cuando las aguas se quebrantan en los bordes enfrentados y se doblan y doblan, entonces os transfiguráis y creyendo morir, percibís la sexta cuerda que ya no es vuestra.
Estáis muertos, no habiendo antes vivido jamás. Quienquiera diría que, no siendo ahora, en otro tiempo fuisteis. Pero, en verdad, vosotros sois los cadáveres de una vida que nunca fue. Triste destino. El no haber sido sino muertos siempre. El ser hoja seca sin haber sido verde jamás. Orfandad de orfandades.
Y sin embargo, los muertos no son, no pueden ser cadáveres de una vida que todavía no han vivido. Ellos murieron siempre de vida.
Estáis muertos.
Fotografías de Tamara Dean
Tłum. Ada Trzeciakowska
Trilce. LXXV
Jesteście martwi.
Cóż za osobliwy sposób bycia martwymi. Ktoś mógłby powiedzieć, że wcale nimi nie jesteście. Lecz tak naprawdę jesteście martwi.
Unosicie się w niebycie za tąż membraną, co, wahadłem wachluje od zenitu do nadiru, przybywa i ubywa od zmierzchu do zmierzchu, drgając przed dźwięcznym pudłem rany, która wcale was nie boli. Powiadam wam przeto, że życie toczy się w zwierciadle, a wy jesteście oryginałem, jeno śmiercią.
Podczas gdy fala odpływa, podczas gdy fala się zbliża, jakże bezkarnie można sobie być martwym. Dopiero gdy wody przełamują się na przeciwległych brzegach i biją się i biją, dopiero wtedy przeobrażacie się i uwierzywszy w rychłą śmierć, dostrzegacie szóstą strunę, która już nie należy do was.
Jesteście martwi, nigdy wcześniej nie żyjąc. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie będąc teraz, niegdyś byliście. Lecz tak naprawdę jesteście zwłokami życia, którego nigdy nie było. Smutny to los. Zaznać tylko martwości. Suchości liścia, który nie przeszedł przez zieleni stadium. Osierocenie nad osieroceniami.
A przecież, zmarli nie są, nie mogą być zwłokami życia, którego jeszcze nie przeżyli. Zawsze umierali z powodu życia*.
(…) Claro está que la discontinuidad tiene la misma raíz que la esencia perfectible, es solo el arco tenso. Es imposible representarse la corriente del devenir que choca con la discontinuidad. La poiesis es la forma o máscara de esa discontinuidad, es la única forma de provocar la visibilidad de lo creativo. (…) Me parece feliz la frase de Valéry, aristocracia discontinua, hablando de Mallarmé. Así como Platón no pudo llegar en el Parménides a una definición de la unidad, podemos seguir pensando en la continuidad misteriosa, casi diríamos anteriormente resuelta de la poesía. Discontinuidad aparente; enlace difícil de las imágenes. Continuidad de esencias; prolongación del discurso y solución incomprensible de los enlaces, que nos hacen pensar en que el papel en que se apoyan desaparecería, seguiría trazando los signos en el aire, que de ese modo afirmaría su necesidad, su presencia incontrovertible, ¿es entonces el papel una red?; pero añadamos ¿el pensamiento pescado tiene que ser un pez muerto? ¿La poesía tiene que ser discontinuidad o un ente? ¿Es lo más valioso de ella el momento en que se verifica su ruptura? ¿Es posible una adaptación al no ser y después constituirse en ente? Si acaso existiera una proliferación incesante de lo discontinuo, no sabemos si tendríamos la suficiente fuerza óptica y si ello pudiera nacer con una imantación coincidente. O tal vez pudiéramos integrar un cuerpo de semejanzas cuando uno de sus extremos se humedece en las desemejanzas más laboriosas. Por eso creemos que algún día tendrá una justificación óntica el tamaño de un poema. Es decir, el tiempo que resiste en palabras la fluencia de la poesía, puede convertirse en una sustancia establecida entre dos desemejanzas, entre dos paréntesis que comprenden a un ser sustantivo, que hace visible en estática momentánea una terrible fluencia, limitada entre el eco que se precisa y una coincidencia en el no ser, con los enemigos de nuestro cuerpo y de nuestra conciencia, que están prestos a destruirse en un ruido arenoso, pero que es la única nube que puede trasladar la piedra del río al espejo asustado de nuestra conciencia, despertada en el amanecer de lo desconocido incorporado como soplo.
Fotograma de Stromboli de Roberto Rossellini
Tłum. Rajmund Kalicki
Wazy orfickie
X i XX
(…) Oczywiście, że brak continuum, nieciągłość, ma to samo źródło, co każda istota niedoskonała; jest tylko napiętym łukiem. Nie sposób ukazać ciągłego strumienia przemijania zderzającego się z nieciągłością. Poiesis jest formą lub maską owej nieciągłości, jest jedyną formą unaocznienia tego, co twórcze. (…) Nieciągła arystokracja, określenie Paula Valéry’ego w odniesieniu do Mallarmégo wydaje mi się nadzwyczaj trafne. Tak jak Platon nie był w stanie ogarnąć w Parmenidesie pojęcia jedni, tak i my możemy tylko rozmyślać o tajemniczej, można by rzec ustalonej uprzednio, ciągłości poezji. Pozorna nieciągłość; znojne połączenia obrazów. Ciągłość prawd istotnych; trwałość myśli i niepojęte rozwiązanie owych łączeń, które każą nam myśleć, że wspierający je papier znika, że kreślą dziwne figury w powietrzu, aby w ten sposób dać świadectwo swej niezbędności, dowód swego nieodwracalnego istnienia. Czyżby papier był zatem siecią? I dodajmy: czy złowiona myśl musi być śniętą rybą? Czy poezja powinna być nieciągłością, czy też bytem? Czy najcenniejsza jest w niej owa chwila, kiedy słowa się urywają? Czy można przystosować się do niebytu, a potem stać się bytem? Gdyby przypadkiem owa nieciągłość nieustannie się rozszerzała, nie wiemy nawet, czy starczyłoby nam sil, żeby to dostrzec, i czy owo rozszerzanie się nie przerodziłoby się we wzajemne przyciąganie. A może potrafilibyśmy utworzyć z podobieństw ciało, którego jeden kraniec nurzałby się jeszcze w mozolnych niepodobieństwach. Dlatego wierzymy, że pewnego dnia rozmiar wiersza znajdzie swe ontyczne usprawiedliwienie. Znaczy to, że czas, jaki poezja więzi w słowach, może przekształcić się w materię wtłoczoną między dwa niepodobieństwa, dwie otchłanie zawierające jakiś byt, który przez swój chwilowy bezruch unaocznia cały ów okrutny strumień przemijania między echem i niebytem, wrogami naszego ciała i naszej świadomości, łatwo zniszczalnymi w piaszczystym poszumie – strumień, który jest zarazem jedyną siłą zdolną przynieść rzeczny kamień przed wylęknione zwierciadło naszej świadomości, przebudzonej pod tchnieniem nieznanego.
Me siento bien. Ahora brilla un estoico hielo en mí. Me da risa esta soga rubí que rechina en mi cuerpo. Soga sin fin, como una voluta descendente de mal… soga sanguínea y zurda formada de mil dagas en puntal. Que vaya así, trenzando sus rollos de crespón; y que ate el gato trémulo del Miedo al nido helado, al último fogón. Yo ahora estoy sereno, con luz. Y maya* en mi Pacífico un náufrago ataúd.
*Aunque el contexto favorece el análisis de maya como la forma matagráfica de malla (< mallar), varias voces podrían estar actuando in absentia, como enmallar(se) (supuesta aféresis), majar («machacar» / fig. «importunar o molestar»), o maullar (que admite la forma mayar). Sin embargo, no tiene, al parecer, cabida la voz plurisignificativa maya («tribu india…», «juego infantil…», «planta herbácea…», «máscara…»; comp. en este sentido: «y que ate el gato trémulo»: ) .
Czuję się dobrze. Stoicki lód lśni teraz we mnie. Śmieszy mnie ten sznur rubinowy skrzypiący w moim ciele. Sznur bez końca jak opadająca woluta ze zła… krwisty i lewoskrętny sznur utworzony z tysiąca sztyletów w podporze. Niech zatem opada, wyplatając swe zwoje z krepiny; i niech przymocuje dygocącego kocura Strachu do skutego lodem gniazda, do ostatniego paleniska. Teraz jestem spokojny, jest ze mną światło. I miauczy* w mym Pacyfiku trumna rozbitka.
*Gra znaczeń biorąca się za zapisu zagodnego z fonetyką. Czasownik mayar: mallar -wpadać w sieć, maullar- miauczeć, majar- uwierać
Frente a mí ese rostro lunar. Nariz de plata, pájaros en la frente.
¿Pájaros en la frente?
Y luego hay rojo y todo lo que la tierra olvida. Humedad con poderes de fuego floreciendo tras las negras pestañas. Un rostro en la pared. Detrás del muro, más allá de toda voluntad, más lejos todavía que mirar y callar: ¿qué?
¿Siempre hay algo que romper, abolir o temer? ¿Y al otro lado? ¿Al revés?
Vuela la mano, nace la línea, vibrante destino, negro destino. Por un instante la melodía es clara, parece eterna la tarde, purísima la sombra del cielo.
Vuelvo otra vez. Pregunto. Tal vez ese silencio dice algo, es una inmensa letra que nos nombra y contiene en su aire profundo. Tal vez la muerte detrás de esa sonrisa sea amor, un gigantesco amor en cuyo centro ardemos.
Tal vez el otro lado existe y es también la mirada y todo esto es lo otro y aquello esto y somos una forma que cambia con la luz hasta ser sólo luz, sólo sombra.
Máscara del dios Inti
Tłum. Ada Trzeciakowska
MASKA JAKIEGOŚ BOGA
Na wprost mnie lunarna twarz. Srebrzysty nos, na czole ptaki.
Na czole ptaki?
A potem czerwień i wszystko, o czym zapomina ziemia. Wilgoć z potęgą ognia kwitnąca za czarnymi rzęsami. Twarz na ścianie. Za murem, poza wszelką wolą, dalej jeszcze niż spojrzenie i milczenie: co?
Zawsze jest coś, co trzeba przełamać, obalić, czego się lękać? A po drugiej stronie? Na odwrót?
Ręka leci, rodzi się linia, wibrujący los, czarny los. Przez chwilę melodia jest wyraźna, wieczór wydaje się wieczny, cień nieba najczystszy.
Wracam raz jeszcze. Pytam. Może ta cisza mówi coś, jest ogromną literą, która określa nas i zawiera w głębi swego powietrza. Może śmierć, skryta za tym uśmiechem to miłość, gigantyczna miłość w sercu której płoniemy.
Może druga strona istnieje i istnieje też spojrzenie i to wszystko jest tym drugim a tamto tym a my jesteśmy formą zmieniająca się ze światłem aż staniemy się światłem ledwie, ledwie cieniem.
es fría la luz de la memoria lo apenas entrevisto brilla con insistencia gira buscando el casco de botella o el charco de lluvia
tras cualquier puerta que se abre está la luna tan grande y plana tan fuera de lugar como si de un cuadro se tratara óleo sobre el papel endurecido por el tiempo
así cayeron en la mente formas y colores casualidades azar que anuda sombras vuelcos en la negra marmita donde a borbotones se cuecen gozo y espanto
crece el yeso de un cielo mil veces lastimado mil veces blanqueado se borra el mundo y se vuelve a escribir hasta el último aliento
sólo esto eternidad aparente mísera astilla de luz en la entraña del animal que apenas estuvo
Fotos propias
Tłum. Ada Trzeciakowska
Zimne jest światło
zimne jest światło pamięci to, co ledwo dostrzegalne, lśni z uporem kręci się w poszukiwaniu szkła butelki albo kałuży deszczu
za każdymi otwierającymi się drzwiami jest księżyc taki duży i płaski tak nie na miejscu jakby był olejnym obrazem na papierze utwardzonym przez czas
tak powpadały do umysłu formy i kolory przypadki ślepy traf, który wiąże cienie fikołek w czarnym kotle gdzie bulgocząc wrą błogość i groza
rośnie tynk nieba tysiąc razy uszkodzonego tysiąc razy pobielonego świat wymazuje się i pisze na nowo aż do ostatniego tchnienia
tylko to pozorna wieczność żałosna drzazga światła w brzuchu zwierzęcia które ledwie było
Mi montaje para el poema «Los amorosos» de Jaime Sabines, con imágenes de la última película dirigida por Jean Vigo «L’Atalante» (1934) y música de The Legendary Pink Dots «The Lovers part 2». Para aportar color he usado varias capas superpuestas formadas por fotografías propias y obras de Gerhard Richter.
Los amorosos
Los amorosos callan. El amor es el silencio más fino, el más tembloroso, el más insoportable. Los amorosos buscan, los amorosos son los que abandonan, son los que cambian, los que olvidan.
Su corazón les dice que nunca han de encontrar, no encuentran, buscan. Los amorosos andan como locos porque están solos, solos, solos, entregándose, dándose a cada rato, llorando porque no salvan al amor.
Les preocupa el amor. Los amorosos viven al día, no pueden hacer más, no saben. Siempre se están yendo, siempre, hacia alguna parte. Esperan, no esperan nada, pero esperan.
Saben que nunca han de encontrar. El amor es la prórroga perpetua, siempre el paso siguiente, el otro, el otro. Los amorosos son los insaciables, los que siempre -¡que bueno!- han de estar solos. Los amorosos son la hidra del cuento.
Tienen serpientes en lugar de brazos. Las venas del cuello se les hinchan también como serpientes para asfixiarlos. Los amorosos no pueden dormir porque si se duermen se los comen los gusanos. En la oscuridad abren los ojos y les cae en ellos el espanto. Encuentran alacranes bajo la sábana y su cama flota como sobre un lago.
Los amorosos son locos, sólo locos, sin Dios y sin diablo. Los amorosos salen de sus cuevas temblorosos, hambrientos, a cazar fantasmas. Se ríen de las gentes que lo saben todo, de las que aman a perpetuidad, verídicamente, de las que creen en el amor como una lámpara de inagotable aceite.
Los amorosos juegan a coger el agua, a tatuar el humo, a no irse. Juegan el largo, el triste juego del amor. Nadie ha de resignarse. Dicen que nadie ha de resignarse. Los amorosos se avergüenzan de toda conformación. Vacíos, pero vacíos de una a otra costilla, la muerte les fermenta detrás de los ojos, y ellos caminan, lloran hasta la madrugada en que trenes y gallos se despiden dolorosamente.
Les llega a veces un olor a tierra recién nacida, a mujeres que duermen con la mano en el sexo, complacidas, a arroyos de agua tierna y a cocinas. Los amorosos se ponen a cantar entre labios una canción no aprendida, y se van llorando, llorando, la hermosa vida.
Las palabras del Kusturica sobre el filme del joven Jean Vigo (quien fallecía de tuberculosos apenas un mes después del estreno de la película): «Creo que esta película de Jean Vigo cambió mis ilusiones sobre el carácter revolucionario del cine. Es la poesía la que hace al cine. Si quieres perdurar tienes que ser un poeta; si no eres un poeta las películas que hagas serán sólo reflejos. Hace 15 años todo me parecía mucho más sencillo. Hoy las cosas se han vuelto ásperas. Es mucho más difícil sobrevivir como poeta en la jungla del cine moderno. Ya nadie sabe lo que significa. Sigo convencido de que en L’Atalante encuentras el balance perfecto entre el diálogo y la acción. (…) La novia sumergida en el agua (en la película Underground) es en cierta forma un homenaje a L’Atalante de Jean Vigo. Pero entonces se convierte en algo mucho más significativo, todo el mundo muere y deriva bajo el agua».
Tłum. Ada Trzeciakowska
Rozkochani w miłości (kochający)
Kochający milczą. Miłość jest najdelikatniejszą ciszą, najbardziej rozedrganą, najnieznośniejszą. Kochający poszukują, kochający – to oni porzucają, zmieniają się, zapominają.
Serce im mówi, że nie powinni znaleźć, nie znajdują, poszukują. Kochający snują się zatem niczym szaleńcy, bo są sami, sami, sami, poświęcając się, oddając się każdej chwili, zapłakani, bo nie mogą uratować miłości.
Przejmują się miłością. Kochający żyją z dnia na dzień, nie mogą zrobić nic więcej, nie potrafią. Zawsze odchodzą, zawsze, gdzieś. Czekają, nie spodziewają się, ale mają nadzieję.
Wiedzą, że nie powinni znaleźć. Miłość jest wiecznym odroczeniem, zawsze następny krok, następny i następny. Kochający ci nienasyceni, to ci,-o ironio- co muszą być sami. Kochający są jak Hydra z bajki.
Mają węże zamiast ramion. Żyły na szyi puchną im jak żmijom, by się podusili. Kochający nie mogą zasnąć, bo gdy zasypiają jedzą ich robaki. Otwierają oczy w ciemności i dopada ich przerażenie. Znajdują skorpiony pod kołdrą a łóżko unosi się jak na tafli wody.
Kochający są szaleni, tylko szaleni, w sercu ich nie ma ani Boga ani demona. Kochający wychodzą ze swoich jam drżący, wygłodniali, by polować na duchy. Śmieją się z ludzi, którzy wiedzą wszystko, z tych co to kochają na wieczność, prawdziwie, z tych co to wierzą w miłość jak w lampkę o niewyczerpalnej oliwie.
Kochający bawią się w czerpanie wody, tatuowanie dymu, w nieodchodzenie. Grają w długa, smutną grę miłości. Nikt nie powinien się poddawać. Mówią, że nikt nie powinien się poddawać. Kochający wstydzą się wszelkiej rezygnacji. W nich samych, pustych, ale pustych od żebra do żebra, fermentuje śmierć, a oni chodzą, łkają, aż do świtu gdy pociągi i koguty żegnają się boleśnie.
Czasem dociera do nich zapach świeżo narodzonej ziemi , kobiet, które śpią z ręką ułożoną intymym geście, zadowolone, strumieni ciepłej wody i kuchni. Kochający zaczynają podśpiewywać niewyuczoną piosenką, i odchodzą płacząc, płacząc nad przepięknym życiem.
—No vive ya nadie en la casa —me dices—; todos se han ido. La sala, el dormitorio, el patio, yacen despoblados. Nadie ya queda, pues que todos han partido.
Y yo te digo: Cuando alguien se va, alguien queda. El punto por donde pasó un hombre, ya no está solo. Unicamente está solo, de soledad humana, el lugar por donde ningún hombre ha pasado. Las casas nuevas están más muertas que las viejas, porque sus muros son de piedra o de acero, pero no de hombres. Una casa viene al mundo, no cuando la acaban de edificar, sino cuando empiezan a habitarla. Una casa vive únicamente de hombres, como una tumba. De aquí esa irresistible semejanza que hay entre una casa y una tumba. Sólo que la casa se nutre de la vida del hombre, mientras que la tumba se nutre de la muerte del hombre. Por eso la primera está de pie, mientras que la segunda está tendida.
Todos han partido de la casa, en realidad, pero todos se han quedado en verdad. Y no es el recuerdo de ellos lo que queda, sino ellos mismos. Y no es tampoco que ellos queden en la casa, sino que continúan por la casa. Las funciones y los actos se van de la casa en tren o en avión o a caballo, a pie o arrastrándose. Lo que continúa en la casa es el órgano, el agente en gerundio y en círculo. Los pasos se han ido, los besos, los perdones, los crímenes. Lo que continúa en la casa es el pie, los labios, los ojos, el corazón. Las negaciones y las afirmaciones, el bien y el mal, se han dispersado. Lo que continúa en la casa, es el sujeto del acto.
Fotos propias
Tłum. Ada Trzeciakowska
NIKT JUŻ Tutaj NIE MIESZKA…
-Nikt już w tym domu nie mieszka -mówisz-; wszyscy sobie poszli. Salon, sypialnia, podwórko, świecą pustkami. Nikt nie został, bo wszyscy odeszli.
A ja powiem ci: Kiedy ktoś odchodzi, ktoś inny pozostaje. Miejsce, przez które przewinął się człowiek, nie jest już samotne. Samotne jest jedynie, i to ludzką samotnością, miejsce, przez które on się nie przewinął. Nowe domy są bardziej martwe niż stare, bo ich ściany są z kamienia lub ze stali, ale nie z ludzi. Dom przychodzi na świat, nie wtedy, kiedy zostaje zbudowany, ale gdy zaczyna być zamieszkiwany. Dom żyje ludźmi, jak grobowiec. Stąd nieodparte podobieństwo między domem a grobowcem. Tyle, że dom żywi się życiem człowieka, a grób jego śmiercią. Dlatego ten pierwszy stoi, a ten drugi leży.
Wszyscy odeszli z domu, rzeczywiście, ale wszyscy tak naprawdę pozostali. I to nie wspomnienie o nich pozostaje, ale oni sami. Co nie oznacza, że pozostają w domu, lecz, że nadal w nim trwają. Przedstawienia i działania opuszczają dom pociągiem, samolotem, konno, pieszo lub czołgając się. To, co trwa w domu to łącznik, czynnik sprawczy w imiesłowie czynnym i zapętlony. Odeszły kroki, pocałunki, przeprosiny i zbrodnie. To, co trwa w domu, to stopy, usta, oczy, serce. Negacje i afirmacje, dobro i zło, rozproszyły się. To, co nadal trwa w domu jest podmiotem działania.
Algún día encontraré una palabra que penetre en tu vientre y lo fecunde, que se pare en tu seno como una mano abierta y cerrada al mismo tiempo.
Hallaré una palabra que detenga tu cuerpo y lo dé vuelta, que contenga tu cuerpo y abra tus ojos como un dios sin nubes y te use tu saliva y te doble las piernas.
Tú tal vez no la escuches o tal vez no la comprendas. No será necesario. Irá por tu interior como una rueda recorriéndote al fin de punta a punta, mujer mía y no mía y no se detendrá ni cuando mueras.
Mi videopoema, In a manner of speaking
Tłum. Krystyna Rodowska
Poezje pionowe I-51
Kiedyś znajdę nareszcie takie słowo co przeniknie twe łono i je zapłodni, spocznie na twojej piersi niczym dłoń równocześnie otwarta i zaciśnięta.
Znajdę takie słowo, które wstrzyma twe ciało i wprawi je w obrót, które zawrze w sobie twe ciało rozszerzy twe oczy jak bezchmurny bóg! Wypije twą ślinę rozchyli twe nogi.
Może nic nie usłyszysz ani nie zrozumiesz. To nie będzie potrzebne. Ono będzie się toczyć w tobie niczym koło przemierzając cię od krańca do krańca, kobieto moja i nie moja, i nie powstrzyma go nawet twoja śmierć.
el poema es mi cuerpo esto la poesía la carne fatigada el sueño el sol atravesando desiertos los extremos del alma se tocan y te recuerdo Dickinson precioso suave fantasma errando tiempo y distancia en la boca del otro habitas caes al aire eres el aire que golpea con invisible sal mi frente los extremos del alma se tocan se cierran se oye girar la tierra ese ruido sin luz arena ciega golpeándonos así será ojos que fueron boca que decía manos que se abren y se cierran vacías distante en tu ventana ves al viento pasar te ves pasar el rostro en llamas póstuma estrella de verano y caes hecha pájaro hecha nieve en la fuente en la tierra en el olvido y vuelves con falso nombre de mujer con tu ropa de invierno con tu blanca ropa de invierno enlutado
Fotos de Laura Makabresku
Maravilloso biopic de Terence Davis.
Trad. Ada Trzeciakowska
Dama w bieli
wiersz jest moim ciałem a poezja to zmęczone ciało sen słońce przemierzające pustynie końce duszy stykają się i pamiętam ciebie Dickinson śliczny delikatny błędny duchu czas i przestrzeń zamieszkujesz na ustach innych opadasz z powietrzem jesteś wiatrem co smaga niewidzialną solą czoło moje końce duszy stykają się zwierają się słychać obroty ziemi ten łoskot bez światła ślepy piach chłoszczący nas tak stanie się oczami, które były ustami mówiącymi dłonie, które otwierają się i zamykają puste daleka w twoim oknie widzisz jak przetaczają się wichry widzisz siebie niknącą twarz pośród płomieni pośmiertna letnia gwiazdo i opadasz jako ptak jako śnieg na źródło na ziemię w zapomnieniu by powrócić pod przybranym kobiecym imieniem w zimowym stroju w twoich białych sukniach na zimę w żałobie
Dulce hogar sin estilo, fabricado de un solo golpe y de una sola pieza de cera tornasol. Y en el hogar ella daña y arregla; a veces dice: “El hospicio es bonito; aquí no más” Y otras veces se pone a llorar.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Babel
Nie ma jak w domu, nijakim, wyprodukowanym za jednym zamachem i z jednego kawałka połyskującego wosku. A w domu ona męczy i naprawia; czasem mówi: „Przytułek jest śliczny; jakoś to będzie” Innym razem wybucha płaczem.
Babel :Cultura Infantil, diciembre de 1917. El motivo es uno de sus más auténticos y profundos. Quizás se trata de la primera aparición de aquella simbólica figura femenina, de aquella femineidad “hogareña” que se encarna en Rita de “Idilio muerto” (de 1918) y que se convertirá luego en un motivo-guía en Trilce: esta figura solícita, pero cándida e inexperta, que, entre movimientos de ilusión y desaliento, trata de ordenar y transformar en hogar la babélica pieza de la soledad vallejiana, es un preanuncio de la más madura y experta “lavandera” que sabe “azular y planchar todos los caos”. La forma, simple y desnuda en su delicada emoción, no acusa ya ninguna influencia. El poema, a diferencia de los otros publicados en el mismo período, pasó a Los Heraldos sin ninguna modificación, signo evidente de que este tierno cuadrito intimista, otra pequeña “canción de hogar”, satisfacía plenamente la exigencia de autonomía artística del poeta. (Roberto Paoli “En los orígenes de Trilce: Vallejo entre modernismo y vanguardia” en Poner de pie al 1. Folletos en torno a Vallejo)
Sweet tasteless home, constructed at a single blow and from a single piece of iridescent wax. And in the home she torments and tidies; sometimes she says: “The poorhouse is pretty; it’s right here!” And other times she breaks into tears.
Melancolía, saca tu dulce pico ya; no cebes tus ayunos en mis trigos de luz. Melancolía, basta! Cuál beben tus puñales la sangre que extrajera mi sanguijuela azul!
No acabes el maná de mujer que ha bajado; yo quiero que de él nazca mañana alguna cruz, mañana que no tenga yo a quién volver los ojos, cuando abra su gran O de burla el ataúd.
Mi corazón es tiesto regado de amargura; hay otros viejos pájaros que pastan dentro de él… Melancolía, deja de secarme la vida, y desnuda tu labio de mujer…!
Tłum. Ada Trzeciakowska
Struś
Melancholio, wyjmij już swój słodki dziób; nie czyń zadość postom w moich łanach światła. Melancholio, basta! Jakże piją krew twoje sztylety, jakby ssała moja błękitna pijawka!
Nie tamuj ożywczych soków schodzącej kobiety, chcę by z nich narodził się jutro jakiś krzyż, jutro, gdy nie będę miał na kogo spojrzeć, kiedy trumna otworzy swoje pełne drwiny O.
Moje serce to skorupa podlana goryczą; są tam inne stare ptaki pasące się wewnątrz… Melancholio, nie wysysaj ze mnie życia, i odsłoń swoje kobiece usta…!
1.Buster Keaton 2 y 3. Luis Buñuel, fotograma de El perro andaluz y La edad de oro.
Ayer estuve observando a los animales y me puse a pensar en ti. Las hembras son más tersas, más suaves y más dañinas. Antes de entregarse maltratan al macho, o huyen, se defienden. ¿Por qué? Te he visto a ti también, como las palomas, enardeciéndote cuando yo estoy tranquilo. ¿Es que tu sangre y la mía se encienden a diferentes horas? Ahora que estás dormida debías responderme. Tu respiración es tranquila y tienes el rostro desatado y los labios abiertos. Podrías decirlo todo sin aflicción, sin risas. ¿Es que somos distintos? ¿No te hicieron, pues, de mi costado, no me dueles? Cuando estoy en ti, cuando me hago pequeño y me abrazas y me envuelves y te cierras como la flor con el insecto, sé algo, sabemos algo. La hembra es siempre más grande, de algún modo. Nosotros nos salvamos de la muerte. ¿Por qué? Todas las noches nos salvamos. Quedamos juntos, en nuestros brazos, y yo empiezo a crecer como el día. Algo he de andar buscando en ti, algo mío que tú eres y que no has de darme nunca. ¿Por qué nos separaron? Me haces falta para andar, para ver, como un tercer ojo, como otro pie que sólo yo sé que tuve.
Fotografías de Max Dupain (1911-1992, Australia)
Tłum. Ada Trzeciakowska
Adam i Ewa
IV
Wczoraj obserwowałem zwierzęta i pomyślałem o tobie. Samice są gładsze, miększe i niebezpieczniejsze. Każdy akt oddania się poprzedzają dręczeniem samca, ucieczką lub obroną. Dlaczego? Przecież i ciebie również widziałem, gdy, niczym gołębie, rozpalasz się wtedy kiedy ja jestem spokojny. Czyżby twoja i moja krew płonęły o innych godzinach? Teraz, gdy śpisz, powinnaś mi odpowiedzieć. Oddychasz spokojnie, masz odprężoną twarz i rozchylone usta. Mogłabyś wszystko powiedzieć bez żadnej udręki, bez śmiechu. Czyżbyśmy byli tak różni? Czy to nie z mojego żebra powstałaś, czyż nie bolisz mnie? Kiedy jestem w tobie, kiedy kurczę się a ty obejmujesz mnie i otaczasz sobą i zamykasz się jak kwiat nad owadem, wiem coś, wiemy coś. Samica zawsze jest potężniejsza, w pewien sposób. My ocalamy się od śmierci. Dlaczego? Każdej nocy ocalamy się. Zostajemy razem, w swoich ramionach, a ja zaczynam rosnąć niczym dzień. Czegoś zapewne muszę w tobie szukać, czegoś mojego czym jesteś ty i czego nigdy nie powinnaś mi dać. Dlaczego nas rozdzielono? Jesteś mi potrzebna bym mógł chodzić, widzieć, niczym trzecie oko, niczym stopa, o istnieniu której wiem tylko ja.
Playa nocturna donde el sol llega caminando sobre sus manos, fresco, cabalgando como el viejo caballo de la plaza todo de madera y rojo, como un campanario sobre el mar y sus estatuas, claros apóstoles con la boca abierta y el paladar negro de tanto hablar con Dios y de beberlo en la mañana a verdes tragos, sorprendiéndolo entre las gaviotas, porque él es el pingüino macho de ojos salados o la vieja tortuga cuyo amor ilumina el bosque.
Y llega el sol y el dolor en la playa es una mujer con barbas, el esfuerzo pasado, y no este piano en la arena ni Mozart desnudo como una niña arrebatada y libre jugando al escondite con su sombra y con la sombra de todos y con la muerte que se deshace en sonrisas en este falso jardín, en el único día, el inesperado, el que cae como una manzana sobre la cabeza.
¡Voilà! Soy dulce, dice, pero mañana romperemos el espejo, robaremos al ladrón, educaremos al demonio, y el tiempo vuela, y Mozart vuela y no vuelve sino a oscuras espectral y terrible en asambleas de hombres tristes.
Escuchemos al caballo, matemos al apóstol, y amémonos sólo así, con la boca abierta y tan jóvenes, estudiando al pingüino, muy lejos del tormento y del cielo colosal e inflexible.
Fotograma de Vientos de agosto de Gabriel Mascaro
Trad. Ada Trzeciakowska
Divertimento
Nocna plaża dokąd słońca dociera spacerując na rękach, rześkie, podrygując jak stary koń z placyku cały z drewna i czerwony, jak dzwonnica nad morzem i jej posągi, świetliści apostołowie o otwartych ustach y czarnych podniebieniach od długich rozmów z Bogiem i od spijania go o poranku zielonymi łykami, zaskoczywszy go wśród mew, bo jest on pingwinem rodzaju męskiego o słonych oczach lub starym żółwiem, którego miłość rozświetla las.
I dociera słońce i ból na plaży jest kobietą z brodą, minionym wysiłkiem, a nie tym pianinem na piasku ani nagim Mozartem jak dziewczynka rozgrzana i wolna bawiąca się w chowanego ze swoim cieniem i z cieniem wszystkich i ze śmiercią która rozdaje uśmiechy w tym sztucznym ogrodzie, tego jedynego dnia, niespodziewanego, który spada na głowę jak jabłko.
Voilà! Jestem słodka, mówi, ale jutro potłuczemy lustra, okradniemy złodzieja, wychowamy demona, a czas frunie, i Mozart frunie i wraca dopiero po zmroku podobny do widma i straszny na zgromadzeniach ludzi smutnych.
Posłuchajmy konia, zabijmy apostoła, i miłujmy się tak, z otwartymi ustami i tacy młodzi, ucząc się pingwina, daleko od burzy i przepastnego i nieugiętego nieba.
Ah, que tú escapes en el instante en el que ya habías alcanzado tu definición mejor. Ah, mi amiga, que tú no querías creer las preguntas de esa estrella recién cortada, que va mojando sus puntas en otra estrella enemiga. Ah, si pudiera ser cierto que a la hora del baño, cuando en una misma agua discursiva se bañan el inmóvil paisaje y los animales más finos: antílopes, serpientes de pasos breves, de pasos evaporados, parecen entre sueños, sin ansias levantar los más extensos cabellos y el agua más recordada. Ah, mi amiga, si en el puro mármol de los adioses hubieras dejado la estatua que nos podía acompañar, pues el viento, el viento gracioso, se extiende como un gato para dejarse definir.
Henri Rousseau
Tłum. Ada Trzeciakowska
Ach, że wymykasz się
Ach, że wymykasz się właśnie w tej chwili w której osiągnęłaś swoją najlepszą definicję. Ach, przyjaciółko, która wierzyć nie chciałaś w pytania tej świeżo ściętej gwiazdy, co macza swe ramiona w innej wrogiej gwieździe. Ach, gdyby mogło być prawdą, że w godzinie kąpieli, kiedy w tej samej dyskursywnej wodzie nurzają się nieruchomy pejzaż i najsubtelniejsze zwierzęta: antylopy, żmije o krótkich krokach, o krokach ulotnionych, zdają się we snach, bez strachu podrywać najrozleglejsze czupryny i najpamiętliwsze wody mącić. Ach, przyjaciółko, gdybyś w czystym marmurze pożegnań zostawiła posąg, co towarzyszyć nam mógłby, to wiatr, wdzięczny wiatr, rozciągnąłby się jak kot pozwalając się zdefiniować.
*Creo que el poema Testamento de Eva Lipska podría servir de contrapunto o arrojar una nueva luz sobre esta breve oración lezamiana.
Oración de «Diarios»
Suéltame, porque creo en tu aliento. Ciégame, porque oigo tu no. Suéltame entre muchos pasos y ciempiés. Ciégame debajo del árbol de conocimiento. Suéltame que me reduzco y grito. Ciégame, que me abarco y comprendo.
Foto propia
Tłum. Ada Trzeciakowska
Modlitwa z «Dzienników»
Puść mnie, albowiem wierzę w twój oddech. Oślep mnie, bowiem słyszę twoje nie. Wypuść mnie pośród kroków i stonóg. Oślep mnie pod drzewem poznania. Puść mnie, bo kurczę się i krzyczę. Oślep mnie, bo obejmuję się i rozumiem.
* Este doloroso poema lo leí en el entierro de mi padre. Hoy se cumplen diez años…A mi padre:
Masa
Al fin de la batalla, y muerto el combatiente, vino hacia él un hombre y le dijo: «¡No mueras, te amo tánto!» Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.
Se le acercaron dos y repitiéronle: «¡No nos dejes! ¡Valor! ¡Vuelve a la vida!» Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.
Acudieron a él veinte, cien, mil, quinientos mil, clamando «¡Tánto amor, y no poder nada contra la muerte!» Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.
Le rodearon millones de individuos, con un ruego común: «¡Quédate hermano!» Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.
Entonces todos los hombres de la tierra le rodearon; les vio el cadáver triste, emocionado; incorporóse lentamente, abrazó al primer hombre; echóse a andar…
Una escena repleta de significado de la película Cenizas y diamantes en la que los protagonistas encienden las copas de vodka a modo de velas para recordar a sus amigos combatientes fallecidos durante el Levantamiento de Varsovia en el 1944. Director Andrzej Wajda.
*Wiersz ten, tak przepełniony bólem i niemocą, dokładnie 10 lat temu przeczytałam na pogrzebie taty… Dla taty:
Tłum. Ada Trzeciakowska
Masa
Skończona bitwa i martwy bojownik, Podszedł do niego człowiek i powiedział: «Nie umieraj, tak bardzo cię kocham!» Ale ciało, aj, dalej umierało.
Podeszło doń dwoje następnych powtarzając mu: «Nie zostawiaj nas! Odwagi! Wróć do życia!» Ale ciało, aj, dalej umierało. Zbliżyło się doń dwudziestu, tysiąc, pięćset tysięcy Wołając: «Tyle miłości i taka niemoc wobec śmierci!» Ale ciało, aj, dalej umierało.
Otoczyły je miliony osób, złączonych wspólnym błaganiem: «Zostań, bracie!» Ale ciało, aj dalej umierało.
Wtedy wszyscy ludzie na ziemi Otoczyli je. Zobaczyło ich ciało smutne i poruszone. I powoli zebrało się w sobie. I objęło pierwszego człowieka i zaczęło stawiać kroki…
Inscripción que lee Krysia en las ruinas de iglesia pertenece al poema de Cyprian Kamil Norwid:
Al arder no sabes si serás libre, si sólo quedarán cenizas y confusión. O se hallará en las profundidades un diamante que brille entre la ceniza
Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny (…) Czy popiół tylko zostanie i zamęt Co idzie w przepaść z burzą. Czy zostanie Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament
la lentitud es belleza copio estas líneas ajenas respiro acepto la luz bajo el aire ralo de noviembre bajo la hierba sin color bajo el cielo cascado y gris acepto el duelo y la fiesta
no he llegado no llegaré jamás en el centro de todo está el poema intacto sol ineludible noche
sin volver la cabeza merodeo su luz su sombra animal de palabras husmeo su esplendor su huella sus restos todo para decir que alguna vez estuve atenta desarmada sola casi en la muerte casi en el fuego
Fotos propias
Trad. Ada Trzeciakowska
Półgłosem
Powolność jest pięknem przepisuję cudze wersy oddycham przyjmuję światło pod tym rzadkim listopadowym powietrzem pod trawą bez koloru pod rozbitym i szarym niebem przyjmuję żałobę i święto
Nie dotarłam nigdy nie dotrę w centrum wszystkiego jest wiersz nieskazitelne słońce nieunikniona noc
nie obracając głowy zagarniam jego światło jego cień zwierzę ze słów węszę jego splendor jego ślad jego resztki wszystko po to by powiedzieć że kiedyś byłam czujna bezbronna sama prawie we śmierci prawie w ogniu
digamos que ganaste la carrera y que el premio era otra carrera que no bebiste el vino de la victoria sino tu propia sal que jamás escuchaste vítores sino ladridos de perros y que tu sombra tu propia sombra fue tu única y desleal competidora.
Obra de Jan Saudek (1935 -, Chequia)
Trad. Ada Trzeciakowska
Curriculum vitae
Powiedzmy, że wygrałaś wyścig, że nagrodą był kolejny wyścig, że nie wina zwycięstwa lecz własną sól piłeś że wiwatów też nie usłyszałeś jedynie ujadanie psów a twój cień twój własny cień był ci jedynym i nielojalnym rywalem.