Blanca Varela

1926-2009, Perú

supuestos

el deseo es un lugar que se abandona
la verdad desaparece con la luz
corre-ve-y-dile

es tan aguda la voz del deseo
que es imposible oírla
es tan callada la voz de la verdad
que es imposible oírla

calor de fuego ido
seno de estuco
vientre de piedra
ojos de agua estancada
eso eres

me arrodillo y en tu nombre
cuento los dedos de mi mano derecha
que te escribe
 
me aferro a ti
me desgarra tu garfio carnicero
de arriba abajo me abre como a una res
y estos dedos recién contados
te atraviesan en el aire y te tocan

y suenas suenas suenas
gran badajo
en el sagrado vacío de mi cráneo

Fotografía de Laura Makabresku

Tłum. Ada Trzeciakowska

Domysły

pragnienie jest miejscem, które się opuszcza
prawda znika wraz ze światłem
idź-biegiem-powiedz mu

głos pragnienia jest tak wysoki.
że nie sposób go usłyszeć
głos prawdy jest tak cichy
nie sposób go usłyszeć

żarem wygasłego ognia
piersią ze stiuku
brzuchem z kamienia
oczyma ze stojącej wody
tym jesteś

przyklękam i w twoim imieniu
liczę palce u mej prawej ręki
tej która do ciebie pisze
 
przywieram do ciebie
rozcina mnie twój rzeźnicki hak
od góry do dołu rozdziera mnie jak tuszę
a te świeżo policzone palce
przeszywają cię w powietrzu i dotykają cię

a ty dźwięczysz dźwięczysz dźwięczysz
wielkie serce dzwonu
w świętej pustce mojej czaszki

Roberto Juarroz

1925-1995, Argentina

Quinta Poesía vertical

(en recuerdo de Alejandra Pizarnik)

54

La avalancha de los muertos,
la avalancha de los que se suicidan
por su mano o por otra,
porque vivir es un suicidio,
la avalancha de las sombras
que en vano amontonamos
en los rincones de la tierra,
la avalancha de lo que no sabemos ni pensar,
hace que cada tanto extendamos un brazo
y hagamos una señal en el vacío.

Y aunque el brazo no resiste
y se desmorona como los gestos de los tímidos,
la señal queda rodando por el aire
como un golpe de viento,
como la hilacha de un fúnebre planeta
que gira hacia algo menos que el olvido.

Sólo un desequilibrio de las cosas,
un fugaz desnivel inexplicable
permite todavía
este naufragio sin barco, sin mar y sin playa,
sin espectador, sin fondo y sin náufrago,
esta historia que nadie cuente y nadie escucha,
esta falla sin importancia del abismo.
Sólo queda la señal como un detalle.

Fotografías de Francesca Woodman

Tłum. Ada Trzeciakowska

Piąte Poezje pionowe

(pamięci Alejandry Pizarnik)

54

Lawina umarłych,
lawina tych, którzy się zabijają sami
własną lub cudzą ręką,
bo życie to samobójstwo,
lawina cieni
które na próżno składamy
w szczelinach ziemi,
lawina tego, o czym nawet myśleć nie umiemy,
sprawia, że co chwilę wyciągamy rękę
i w próżnię wysłyłamy znaki.

I chociaż ramię nie daje rady
i rozpada się jak gesty ludzi nieśmiałych,
znak krąży w powietrzu dalej
jak podmuch wiatru,
jak strzęp żałobnej planety
wirując ku czemuś mniej niż zapomnieniu.

Tylko brak równowagi wśród rzeczy,
ulotna, niewytłumaczalna nierówność
nadal zezwala na
tę morską katastrofę bez statku, bez morza i bez plaży,
bez widza, bez dna i bez rozbitka,
tę historię, której nikt nie opowiada i nikt nie słucha,
tę zapadlinę bez grozy otchłani.
Zostaje tylko znak jak drobna pamiątka.

César Vallejo

1892-1938, Perú

Trilce. Lxxv

Estáis muertos.

Qué extraña manera de estarse muertos. Quienquiera diría no lo estáis. Pero, en verdad, estáis muertos.

Flotáis nadamente detrás de aquesa membrana que, péndula del zenit al nadir, viene y va de crepúsculo a crepúsculo, vibrando ante la sonora caja de una herida que a vosotros no os duele. Os digo, pues, que la vida está en el espejo, y que vosotros sois el original, la muerte.

Mientras la onda va, mientras la onda viene, cuán impunemente se está uno muerto. Sólo cuando las aguas se quebrantan en los bordes enfrentados y se doblan y doblan, entonces os transfiguráis y creyendo morir, percibís la sexta cuerda que ya no es vuestra.

Estáis muertos, no habiendo antes vivido jamás. Quienquiera diría que, no siendo ahora, en otro tiempo fuisteis. Pero, en verdad, vosotros sois los cadáveres de una vida que nunca fue. Triste destino. El no haber sido sino muertos siempre. El ser hoja seca sin haber sido verde jamás. Orfandad de orfandades.

Y sin embargo, los muertos no son, no pueden ser cadáveres de una vida que todavía no han vivido. Ellos murieron siempre de vida.

Estáis muertos.

Fotografías de Tamara Dean

Tłum. Ada Trzeciakowska

Trilce. LXXV

Jesteście martwi.

Cóż za osobliwy sposób bycia martwymi. Ktoś mógłby powiedzieć, że wcale nimi nie jesteście. Lecz tak naprawdę jesteście martwi.

Unosicie się w niebycie za tąż membraną, co, wahadłem wachluje od zenitu do nadiru, przybywa i ubywa od zmierzchu do zmierzchu, drgając przed dźwięcznym pudłem rany, która wcale was nie boli. Powiadam wam przeto, że życie toczy się w zwierciadle, a wy jesteście oryginałem, jeno śmiercią.

Podczas gdy fala odpływa, podczas gdy fala się zbliża, jakże bezkarnie można sobie być martwym. Dopiero gdy wody przełamują się na przeciwległych brzegach i biją się i biją, dopiero wtedy przeobrażacie się i uwierzywszy w rychłą śmierć, dostrzegacie szóstą strunę, która już nie należy do was.

Jesteście martwi, nigdy wcześniej nie żyjąc. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie będąc teraz, niegdyś byliście. Lecz tak naprawdę jesteście zwłokami życia, którego nigdy nie było. Smutny to los. Zaznać tylko martwości. Suchości liścia, który nie przeszedł przez zieleni stadium. Osierocenie nad osieroceniami.

A przecież, zmarli nie są, nie mogą być zwłokami życia, którego jeszcze nie przeżyli. Zawsze umierali z powodu życia*.

Jesteście martwi.

*lub: za życia

José Lezama Lima

1910-1976, Cuba

Analecta del reloj

X y XX

(…) Claro está que la discontinuidad tiene la misma raíz que la esencia perfectible, es solo el arco tenso. Es imposible representarse la corriente del devenir que choca con la discontinuidad. La poiesis es la forma o máscara de esa discontinuidad, es la única forma de provocar la visibilidad de lo creativo. (…) Me parece feliz la frase de Valéry, aristocracia discontinua, hablando de Mallarmé. Así como Platón no pudo llegar en el Parménides a una definición de la unidad, podemos seguir pensando en la continuidad misteriosa, casi diríamos anteriormente resuelta de la poesía. Discontinuidad aparente; enlace difícil de las imágenes. Continuidad de esencias; prolongación del discurso y solución incomprensible de los enlaces, que nos hacen pensar en que el papel en que se apoyan desaparecería, seguiría trazando los signos en el aire, que de ese modo afirmaría su necesidad, su presencia incontrovertible, ¿es entonces el papel una red?; pero añadamos ¿el pensamiento pescado tiene que ser un pez muerto?
¿La poesía tiene que ser discontinuidad o un ente? ¿Es lo más valioso de ella el momento en que se verifica su ruptura? ¿Es posible una adaptación al no ser y después constituirse en ente? Si acaso existiera una proliferación incesante de lo discontinuo, no sabemos si tendríamos la suficiente fuerza óptica y si ello pudiera nacer con una imantación coincidente. O tal vez pudiéramos integrar un cuerpo de semejanzas cuando uno de sus extremos se humedece en las desemejanzas más laboriosas. Por eso creemos que algún día tendrá una justificación óntica el tamaño de un poema. Es decir, el tiempo que resiste en palabras la fluencia de la poesía, puede convertirse en una sustancia establecida entre dos desemejanzas, entre dos paréntesis que comprenden a un ser sustantivo, que hace visible en estática momentánea una terrible fluencia, limitada entre el eco que se precisa y una coincidencia en el no ser, con los enemigos de nuestro cuerpo y de nuestra conciencia, que están prestos a destruirse en un ruido arenoso, pero que es la única nube que puede trasladar la piedra del río al espejo asustado de nuestra conciencia, despertada en el amanecer de lo desconocido incorporado como soplo.

Fotograma de Stromboli de Roberto Rossellini

Tłum. Rajmund Kalicki

Wazy orfickie

X i XX

(…) Oczywiście, że brak continuum, nieciągłość, ma to samo źródło, co każda istota niedoskonała; jest tylko napiętym łukiem. Nie sposób ukazać ciągłego strumienia przemijania zderzającego się z nieciągłością. Poiesis jest formą lub maską owej nieciągłości, jest jedyną formą unaocznienia tego, co twórcze. (…) Nieciągła arystokracja, określenie Paula Valéry’ego w odniesieniu do Mallarmégo wydaje mi się nadzwyczaj trafne. Tak jak Platon nie był w stanie ogarnąć w Parmenidesie pojęcia jedni, tak i my możemy tylko rozmyślać o tajemniczej, można by rzec ustalonej uprzednio, ciągłości poezji. Pozorna nieciągłość; znojne połączenia obrazów. Ciągłość prawd istotnych; trwałość myśli i niepojęte rozwiązanie owych łączeń, które każą nam myśleć, że wspierający je papier znika, że kreślą dziwne figury w powietrzu, aby w ten sposób dać świadectwo swej niezbędności, dowód swego nieodwracalnego istnienia. Czyżby papier był zatem siecią? I dodajmy: czy złowiona myśl musi być śniętą rybą?
Czy poezja powinna być nieciągłością, czy też bytem? Czy najcenniejsza jest w niej owa chwila, kiedy słowa się urywają? Czy można przystosować się do niebytu, a potem stać się bytem? Gdyby przypadkiem owa nieciągłość nieustannie się rozszerzała, nie wiemy nawet, czy starczyłoby nam sil, żeby to dostrzec, i czy owo rozszerzanie się nie przerodziłoby się we wzajemne przyciąganie. A może potrafilibyśmy utworzyć z podobieństw ciało, którego jeden kraniec nurzałby się jeszcze w mozolnych niepodobieństwach. Dlatego wierzymy, że pewnego dnia rozmiar wiersza znajdzie swe ontyczne usprawiedliwienie. Znaczy to, że czas, jaki poezja więzi w słowach, może przekształcić się w materię wtłoczoną między dwa niepodobieństwa, dwie otchłanie zawierające jakiś byt, który przez swój chwilowy bezruch unaocznia cały ów okrutny strumień przemijania między echem i niebytem, wrogami naszego ciała i naszej świadomości, łatwo zniszczalnymi w piaszczystym poszumie – strumień, który jest zarazem jedyną siłą zdolną przynieść rzeczny kamień przed wylęknione zwierciadło naszej świadomości, przebudzonej pod tchnieniem nieznanego.

César Vallejo

1892-1938, Perú

ROSA BLANCA

Me siento bien. Ahora
brilla un estoico hielo
en mí.
Me da risa esta soga
rubí
que rechina en mi cuerpo.
Soga sin fin,
como una
voluta
descendente
de mal…
soga sanguínea y zurda
formada de
mil dagas en puntal.
Que vaya así, trenzando
sus rollos de crespón;
y que ate el gato trémulo
del Miedo al nido helado,
al último fogón.
Yo ahora estoy sereno,
con luz.
Y maya* en mi Pacífico
un náufrago ataúd.

*Aunque el contexto favorece el análisis de maya como la forma matagráfica de malla (< mallar), varias voces podrían estar actuando in absentia, como enmallar(se) (supuesta aféresis), majar («machacar» / fig. «importunar o molestar»), o maullar (que admite la forma mayar). Sin embargo, no tiene, al parecer, cabida la voz plurisignificativa maya («tribu india…», «juego infantil…», «planta herbácea…», «máscara…»; comp. en este sentido: «y que ate el gato trémulo»: ) .

Metagrafos en César Vallejo Mario García-Page

Masao Yamamoto

Tłum. Ada Trzeciakowska

Biała Róża

Czuję się dobrze. Stoicki
lód lśni teraz
we mnie.
Śmieszy mnie ten sznur
rubinowy
skrzypiący w moim ciele.
Sznur bez końca
jak
opadająca
woluta
ze
zła…
krwisty i lewoskrętny sznur
utworzony z
tysiąca sztyletów w podporze.
Niech zatem opada, wyplatając
swe zwoje z krepiny;
i niech przymocuje dygocącego kocura
Strachu do skutego lodem gniazda,
do ostatniego paleniska.
Teraz jestem spokojny,
jest ze mną światło.
I miauczy* w mym Pacyfiku
trumna rozbitka.

*Gra znaczeń biorąca się za zapisu zagodnego z fonetyką. Czasownik mayar: mallar -wpadać w sieć, maullar- miauczeć, majar- uwierać

Blanca Varela

1926-2009, Perú

MÁSCARA DE ALGÚN DIOS

Frente a mí ese rostro lunar.
Nariz de plata, pájaros en la frente.
 
¿Pájaros en la frente?
 
Y luego hay rojo
y todo lo que la tierra olvida.
Humedad con poderes de fuego
floreciendo tras las negras pestañas.
Un rostro en la pared.
Detrás del muro, más allá de toda voluntad,
más lejos todavía que mirar y callar:
¿qué?
 
¿Siempre hay algo que romper, abolir o temer?
¿Y al otro lado? ¿Al revés?
 
Vuela la mano, nace la línea,
vibrante destino, negro destino.
Por un instante la melodía es clara,
parece eterna la tarde,
purísima la sombra del cielo.
 
Vuelvo otra vez. Pregunto.
Tal vez ese silencio dice algo,
es una inmensa letra que nos nombra y contiene
en su aire profundo.
Tal vez la muerte detrás de esa sonrisa
sea amor, un gigantesco amor
en cuyo centro ardemos.
 
Tal vez el otro lado existe
y es también la mirada
y todo esto es lo otro
y aquello esto
y somos una forma que cambia con la luz
hasta ser sólo luz, sólo sombra.

Máscara del dios Inti

Tłum. Ada Trzeciakowska

MASKA JAKIEGOŚ BOGA

Na wprost mnie lunarna twarz.
Srebrzysty nos, na czole ptaki.
 
Na czole ptaki?
 
A potem czerwień
i wszystko, o czym zapomina ziemia.
Wilgoć z potęgą ognia
kwitnąca za czarnymi rzęsami.
Twarz na ścianie.
Za murem, poza wszelką wolą,
dalej jeszcze niż spojrzenie i milczenie:
co?
 
Zawsze jest coś, co trzeba przełamać, obalić, czego się lękać?
A po drugiej stronie? Na odwrót?

Ręka leci, rodzi się linia,
wibrujący los, czarny los.
Przez chwilę melodia jest wyraźna,
wieczór wydaje się wieczny,
cień nieba najczystszy.
 
Wracam raz jeszcze. Pytam.
Może ta cisza mówi coś,
jest ogromną literą, która określa nas i zawiera
w głębi swego powietrza.
Może śmierć, skryta za tym uśmiechem
to miłość, gigantyczna miłość
w sercu której płoniemy.
 
Może druga strona istnieje
i istnieje też spojrzenie
i to wszystko jest tym drugim
a tamto tym
a my jesteśmy formą zmieniająca się ze światłem
aż staniemy się światłem ledwie, ledwie cieniem.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

es fría la luz

es fría la luz de la memoria
lo apenas entrevisto brilla con insistencia
gira buscando el casco de botella
o el charco de lluvia

tras cualquier puerta que se abre
está la luna
tan grande y plana
tan fuera de lugar
como si de un cuadro se tratara
óleo sobre el papel
endurecido por el tiempo

así cayeron en la mente
formas y colores
casualidades
azar que anuda sombras
vuelcos en la negra marmita
donde a borbotones
se cuecen gozo y espanto

crece el yeso de un cielo
mil veces lastimado
mil veces blanqueado
se borra el mundo y se vuelve a escribir
hasta el último aliento

sólo esto
eternidad aparente
mísera astilla de luz en la entraña
del animal
que apenas estuvo



Fotos propias

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zimne jest światło

zimne jest światło pamięci
to, co ledwo dostrzegalne, lśni z uporem 
kręci się w poszukiwaniu szkła butelki
albo kałuży deszczu

za każdymi otwierającymi się drzwiami
jest księżyc
taki duży i płaski
tak nie na miejscu
jakby był olejnym
obrazem na papierze
utwardzonym przez czas

tak powpadały do umysłu
formy i kolory
przypadki
ślepy traf, który wiąże cienie
fikołek w czarnym kotle
gdzie bulgocząc
wrą błogość i groza

rośnie tynk nieba
tysiąc razy uszkodzonego
tysiąc razy pobielonego
świat wymazuje się i pisze na nowo
aż do ostatniego tchnienia

tylko to
pozorna wieczność
żałosna drzazga światła w brzuchu
zwierzęcia
które ledwie było

Jaime Sabines

1926-1999, México

Mi montaje para el poema «Los amorosos» de Jaime Sabines, con imágenes de la última película dirigida por Jean Vigo «L’Atalante» (1934) y música de The Legendary Pink Dots «The Lovers part 2». Para aportar color he usado varias capas superpuestas formadas por fotografías propias y obras de Gerhard Richter.

Los amorosos

Los amorosos callan. 
El amor es el silencio más fino, 
el más tembloroso, el más insoportable. 
Los amorosos buscan, 
los amorosos son los que abandonan, 
son los que cambian, los que olvidan. 

Su corazón les dice que nunca han de encontrar, 
no encuentran, buscan. 
Los amorosos andan como locos 
porque están solos, solos, solos, 
entregándose, dándose a cada rato, 
llorando porque no salvan al amor. 

Les preocupa el amor. Los amorosos 
viven al día, no pueden hacer más, no saben. 
Siempre se están yendo, 
siempre, hacia alguna parte. 
Esperan, 
no esperan nada, pero esperan. 

Saben que nunca han de encontrar. 
El amor es la prórroga perpetua, 
siempre el paso siguiente, el otro, el otro. 
Los amorosos son los insaciables, 
los que siempre -¡que bueno!- han de estar solos. 
Los amorosos son la hidra del cuento. 

Tienen serpientes en lugar de brazos. 
Las venas del cuello se les hinchan 
también como serpientes para asfixiarlos. 
Los amorosos no pueden dormir 
porque si se duermen se los comen los gusanos. 
En la oscuridad abren los ojos 
y les cae en ellos el espanto. 
Encuentran alacranes bajo la sábana 
y su cama flota como sobre un lago. 

Los amorosos son locos, sólo locos, 
sin Dios y sin diablo. 
Los amorosos salen de sus cuevas 
temblorosos, hambrientos, 
a cazar fantasmas. 
Se ríen de las gentes que lo saben todo, 
de las que aman a perpetuidad, verídicamente, 
de las que creen en el amor 
como una lámpara de inagotable aceite. 

Los amorosos juegan a coger el agua, 
a tatuar el humo, a no irse. 
Juegan el largo, el triste juego del amor. 
Nadie ha de resignarse. 
Dicen que nadie ha de resignarse. 
Los amorosos se avergüenzan de toda conformación. 
Vacíos, pero vacíos de una a otra costilla, 
la muerte les fermenta detrás de los ojos, 
y ellos caminan, lloran hasta la madrugada 
en que trenes y gallos se despiden dolorosamente. 

Les llega a veces un olor a tierra recién nacida, 
a mujeres que duermen con la mano en el sexo, 
complacidas, 
a arroyos de agua tierna y a cocinas. 
Los amorosos se ponen a cantar entre labios 
una canción no aprendida, 
y se van llorando, llorando, 
la hermosa vida.


Las palabras del Kusturica sobre el filme del joven Jean Vigo (quien fallecía de tuberculosos apenas un mes después del estreno de la película): «Creo que esta película de Jean Vigo cambió mis ilusiones sobre el carácter revolucionario del cine. Es la poesía la que hace al cine. Si quieres perdurar tienes que ser un poeta; si no eres un poeta las películas que hagas serán sólo reflejos. Hace 15 años todo me parecía mucho más sencillo. Hoy las cosas se han vuelto ásperas. Es mucho más difícil sobrevivir como poeta en la jungla del cine moderno. Ya nadie sabe lo que significa. Sigo convencido de que en L’Atalante encuentras el balance perfecto entre el diálogo y la acción. (…) La novia sumergida en el agua (en la película Underground) es en cierta forma un homenaje a L’Atalante de Jean Vigo. Pero entonces se convierte en algo mucho más significativo, todo el mundo muere y deriva bajo el agua».

Tłum. Ada Trzeciakowska

Rozkochani w miłości (kochający)

Kochający milczą.
Miłość jest najdelikatniejszą ciszą,
najbardziej rozedrganą, najnieznośniejszą.
Kochający poszukują,
kochający – to oni porzucają,
zmieniają się, zapominają.

Serce im mówi, że nie powinni znaleźć,
nie znajdują, poszukują.
Kochający snują się zatem niczym szaleńcy,
bo są sami, sami, sami,
poświęcając się, oddając się każdej chwili,
zapłakani, bo nie mogą uratować miłości.

Przejmują się miłością. Kochający
żyją z dnia na dzień, nie mogą zrobić nic więcej, nie potrafią.
Zawsze odchodzą,
zawsze, gdzieś.
Czekają,
nie spodziewają się, ale mają nadzieję.

Wiedzą, że nie powinni znaleźć.
Miłość jest wiecznym odroczeniem,
zawsze następny krok, następny i następny.
Kochający ci nienasyceni,
to ci,-o ironio- co muszą być sami.
Kochający są jak Hydra z bajki.

Mają węże zamiast ramion.
Żyły na szyi puchną im
jak żmijom, by się podusili.
Kochający nie mogą zasnąć,
bo gdy zasypiają jedzą ich robaki.
Otwierają oczy w ciemności
i dopada ich przerażenie.
Znajdują skorpiony pod kołdrą
a łóżko unosi się jak na tafli wody.

Kochający są szaleni, tylko szaleni,
w sercu ich nie ma ani Boga ani demona.
Kochający wychodzą ze swoich jam
drżący, wygłodniali,
by polować na duchy.
Śmieją się z ludzi, którzy wiedzą wszystko,
z tych co to kochają na wieczność, prawdziwie,
z tych co to wierzą w miłość
jak w lampkę o niewyczerpalnej oliwie.

Kochający bawią się w czerpanie wody,
tatuowanie dymu, w nieodchodzenie.
Grają w długa, smutną grę miłości.
Nikt nie powinien się poddawać.
Mówią, że nikt nie powinien się poddawać.
Kochający wstydzą się wszelkiej rezygnacji.
W nich samych, pustych, ale pustych od żebra do żebra,
fermentuje śmierć,
a oni chodzą, łkają, aż do świtu
gdy pociągi i koguty żegnają się boleśnie.

Czasem dociera do nich zapach świeżo narodzonej ziemi ,
kobiet, które śpią z ręką ułożoną intymym geście,
zadowolone,
strumieni ciepłej wody i kuchni.
Kochający zaczynają podśpiewywać
niewyuczoną piosenką,
i odchodzą płacząc, płacząc
nad przepięknym życiem.

Fotogramas del videopoema

César Vallejo

1892-1938, Perú

NO VIVE YA NADIE…

—No vive ya nadie en la casa —me dices—; todos se han ido. La sala, el dormitorio, el patio, yacen despoblados. Nadie ya queda, pues que todos han partido.

Y yo te digo: Cuando alguien se va, alguien queda. El punto por donde pasó un hombre, ya no está solo. Unicamente está solo, de soledad humana, el lugar por donde ningún hombre ha pasado. Las casas nuevas están más muertas que las viejas, porque sus muros son de piedra o de acero, pero no de hombres. Una casa viene al mundo, no cuando la acaban de edificar, sino cuando empiezan a habitarla. Una casa vive únicamente de hombres, como una tumba. De aquí esa irresistible semejanza que hay entre una casa y una tumba. Sólo que la casa se nutre de la vida del hombre, mientras que la tumba se nutre de la muerte del hombre. Por eso la primera está de pie, mientras que la segunda está tendida.

Todos han partido de la casa, en realidad, pero todos se han quedado en verdad. Y no es el recuerdo de ellos lo que queda, sino ellos mismos. Y no es tampoco que ellos queden en la casa, sino que continúan por la casa. Las funciones y los actos se van de la casa en tren o en avión o a caballo, a pie o arrastrándose. Lo que continúa en la casa es el órgano, el agente en gerundio y en círculo. Los pasos se han ido, los besos, los perdones, los crímenes. Lo que continúa en la casa es el pie, los labios, los ojos, el corazón. Las negaciones y las afirmaciones, el bien y el mal, se han dispersado. Lo que continúa en la casa, es el sujeto del acto.

Fotos propias

Tłum. Ada Trzeciakowska

NIKT JUŻ Tutaj NIE MIESZKA…

-Nikt już w tym domu nie mieszka -mówisz-; wszyscy sobie poszli. Salon, sypialnia, podwórko, świecą pustkami. Nikt nie został, bo wszyscy odeszli.

A ja powiem ci: Kiedy ktoś odchodzi, ktoś inny pozostaje. Miejsce, przez które przewinął się człowiek, nie jest już samotne. Samotne jest jedynie, i to ludzką samotnością, miejsce, przez które on się nie przewinął. Nowe domy są bardziej martwe niż stare, bo ich ściany są z kamienia lub ze stali, ale nie z ludzi. Dom przychodzi na świat, nie wtedy, kiedy zostaje zbudowany, ale gdy zaczyna być zamieszkiwany. Dom żyje ludźmi, jak grobowiec. Stąd nieodparte podobieństwo między domem a grobowcem. Tyle, że dom żywi się życiem człowieka, a grób jego śmiercią. Dlatego ten pierwszy stoi, a ten drugi leży.

Wszyscy odeszli z domu, rzeczywiście, ale wszyscy tak naprawdę pozostali. I to nie wspomnienie o nich pozostaje, ale oni sami. Co nie oznacza, że pozostają w domu, lecz, że nadal w nim trwają. Przedstawienia i działania opuszczają dom pociągiem, samolotem, konno, pieszo lub czołgając się. To, co trwa w domu to łącznik, czynnik sprawczy w imiesłowie czynnym i zapętlony. Odeszły kroki, pocałunki, przeprosiny i zbrodnie. To, co trwa w domu, to stopy, usta, oczy, serce. Negacje i afirmacje, dobro i zło, rozproszyły się. To, co nadal trwa w domu jest podmiotem działania.

Roberto Juarroz

1925-1995, Argentina

Poesía vertical I-51

Algún día encontraré una palabra
que penetre en tu vientre y lo fecunde,
que se pare en tu seno
como una mano abierta y cerrada al mismo tiempo.

Hallaré una palabra
que detenga tu cuerpo y lo dé vuelta,
que contenga tu cuerpo
y abra tus ojos como un dios sin nubes
y te use tu saliva
y te doble las piernas.

Tú tal vez no la escuches
o tal vez no la comprendas.
No será necesario.
Irá por tu interior como una rueda
recorriéndote al fin de punta a punta,
mujer mía y no mía
y no se detendrá ni cuando mueras.

Mi videopoema, In a manner of speaking

Tłum. Krystyna Rodowska

Poezje pionowe I-51

Kiedyś znajdę nareszcie takie słowo
co przeniknie twe łono i je zapłodni,
spocznie na twojej piersi
niczym dłoń równocześnie otwarta i zaciśnięta.

Znajdę takie słowo,
które wstrzyma twe ciało i wprawi je w obrót,
które zawrze w sobie twe ciało
rozszerzy twe oczy jak bezchmurny bóg!
Wypije twą ślinę
rozchyli twe nogi.

Może nic nie usłyszysz ani nie zrozumiesz.
To nie będzie potrzebne.
Ono będzie się toczyć w tobie niczym koło
przemierzając cię od krańca do krańca,
kobieto moja i nie moja,
i nie powstrzyma go nawet twoja śmierć.

Fotografía de Francesca Woodman

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Dama de blanco

el poema es mi cuerpo
esto la poesía
la carne fatigada
el sueño el sol
atravesando desiertos
los extremos del alma se tocan
y te recuerdo Dickinson
precioso suave fantasma
errando tiempo y distancia
en la boca del otro habitas
caes al aire eres el aire
que golpea con invisible sal
mi frente
los extremos del alma se tocan
se cierran se oye girar la tierra
ese ruido sin luz
arena ciega golpeándonos
así será ojos que fueron boca
que decía manos que se abren
y se cierran vacías
distante en tu ventana
ves al viento pasar
te ves pasar el rostro en llamas
póstuma estrella de verano
y caes hecha pájaro
hecha nieve en la fuente
en la tierra en el olvido
y vuelves con falso nombre de mujer
con tu ropa de invierno
con tu blanca ropa de
invierno
enlutado

Fotos de Laura Makabresku

Maravilloso biopic de Terence Davis.

Trad. Ada Trzeciakowska

Dama w bieli

wiersz jest moim ciałem
a poezja to
zmęczone ciało
sen słońce
przemierzające pustynie
końce duszy stykają się
i pamiętam ciebie Dickinson
śliczny delikatny błędny
duchu czas i przestrzeń
zamieszkujesz na ustach innych
opadasz z powietrzem jesteś wiatrem
co smaga niewidzialną solą
czoło moje
końce duszy stykają się
zwierają się słychać obroty ziemi
ten łoskot bez światła
ślepy piach chłoszczący nas
tak stanie się oczami, które były ustami
mówiącymi dłonie, które otwierają się
i zamykają puste
daleka w twoim oknie
widzisz jak przetaczają się wichry
widzisz siebie niknącą twarz pośród płomieni
pośmiertna letnia gwiazdo
i opadasz jako ptak
jako śnieg na źródło
na ziemię w zapomnieniu
by powrócić pod przybranym kobiecym imieniem
w zimowym stroju
w twoich białych sukniach
na zimę
w żałobie

César Vallejo

1892-1938, Perú

Babel

Dulce hogar sin estilo, fabricado
de un solo golpe y de una sola pieza
de cera tornasol. Y en el hogar
ella daña y arregla; a veces dice:
“El hospicio es bonito; aquí no más”
Y otras veces se pone a llorar.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Babel

Nie ma jak w domu, nijakim, wyprodukowanym
za jednym zamachem i z jednego kawałka
połyskującego wosku. A w domu
ona męczy i naprawia; czasem mówi:
„Przytułek jest śliczny; jakoś to będzie”
Innym razem wybucha płaczem.

Babel :Cultura Infantil, diciembre de 1917. El motivo es uno de sus más auténticos y profundos. Quizás se trata de la primera aparición de aquella simbólica figura femenina, de aquella femineidad “hogareña” que se encarna en Rita de “Idilio muerto” (de 1918) y que se convertirá luego en un motivo-guía en Trilce: esta figura solícita, pero cándida e inexperta, que, entre movimientos de ilusión y desaliento, trata de ordenar y transformar en hogar la babélica pieza de la soledad vallejiana, es un preanuncio de la más madura y experta “lavandera” que sabe “azular y planchar todos los caos”. La forma, simple y desnuda en su delicada emoción, no acusa ya ninguna influencia. El poema, a diferencia de los otros publicados en el mismo período, pasó a Los Heraldos sin ninguna modificación, signo evidente de que este tierno cuadrito intimista, otra pequeña “canción de hogar”, satisfacía plenamente la exigencia de autonomía artística del poeta. (Roberto Paoli “En los orígenes de Trilce: Vallejo entre modernismo y vanguardia” en Poner de pie al 1. Folletos en torno a Vallejo)

Fotografías de Michael Wolf (1954-2019)

Transl. Margaret Sayers Peden 

Babel

Sweet tasteless home, constructed
at a single blow and from a single piece
of iridescent wax. And in the home
she torments and tidies; sometimes she says:
“The poorhouse is pretty; it’s right here!”
And other times she breaks into tears.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Strip tease

quítate el sombrero
 si lo tienes
quítate el pelo
que te abandona
quítate la piel
las tripas los ojos
 y ponte un alma
si la encuentras

Fotos de René Groebli (1927 – , Suiza)

Trad. Ada Trzeciakowska

Strip tease

zdejmij kapelusz
jeśli go masz
ściągnij włosy,
które cię opuszczają
zdejmij skórę
trzewia oczy
i załóż duszę
jeśli ją znajdziesz

César Vallejo

1892-1938, Perú

Avestruz

Melancolía, saca tu dulce pico ya;
no cebes tus ayunos en mis trigos de luz.
Melancolía, basta! Cuál beben tus puñales
la sangre que extrajera mi sanguijuela azul!

No acabes el maná de mujer que ha bajado;
yo quiero que de él nazca mañana alguna cruz,
mañana que no tenga yo a quién volver los ojos,
cuando abra su gran O de burla el ataúd.

Mi corazón es tiesto regado de amargura;
hay otros viejos pájaros que pastan dentro de él…
Melancolía, deja de secarme la vida,
y desnuda tu labio de mujer…!

Tłum. Ada Trzeciakowska

Struś

Melancholio, wyjmij już swój słodki dziób;
nie czyń zadość postom w moich łanach światła.
Melancholio, basta! Jakże piją krew twoje sztylety,
jakby ssała moja błękitna pijawka!

Nie tamuj ożywczych soków schodzącej kobiety,
chcę by z nich narodził się jutro jakiś krzyż,
jutro, gdy nie będę miał na kogo spojrzeć,
kiedy trumna otworzy swoje pełne drwiny O.

Moje serce to skorupa podlana goryczą;
są tam inne stare ptaki pasące się wewnątrz…
Melancholio, nie wysysaj ze mnie życia,
i odsłoń swoje kobiece usta…!

1.Buster Keaton 2 y 3. Luis Buñuel, fotograma de El perro andaluz y La edad de oro.

Jaime Sabines

1926-1999, México

Adán y Eva

IV

Ayer estuve observando a los animales y me puse a pensar en ti. Las hembras son más tersas, más suaves y más dañinas. Antes de entregarse maltratan al macho, o huyen, se defienden. ¿Por qué? Te he visto a ti también, como las palomas, enardeciéndote cuando yo estoy tranquilo. ¿Es que tu sangre y la mía se encienden a diferentes horas?
Ahora que estás dormida debías responderme. Tu respiración es tranquila y tienes el rostro desatado y los labios abiertos. Podrías decirlo todo sin aflicción, sin risas.
¿Es que somos distintos? ¿No te hicieron, pues, de mi costado, no me dueles?
Cuando estoy en ti, cuando me hago pequeño y me abrazas y me envuelves y te cierras como la flor con el insecto, sé algo, sabemos algo. La hembra es siempre más grande, de algún modo.
Nosotros nos salvamos de la muerte. ¿Por qué? Todas las noches nos salvamos. Quedamos juntos, en nuestros brazos, y yo empiezo a crecer como el día.
Algo he de andar buscando en ti, algo mío que tú eres y que no has de darme nunca.
¿Por qué nos separaron? Me haces falta para andar, para ver, como un tercer ojo, como otro pie que sólo yo sé que tuve.

Fotografías de Max Dupain (1911-1992, Australia)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Adam i Ewa

IV

Wczoraj obserwowałem zwierzęta i pomyślałem o tobie. Samice są gładsze, miększe i niebezpieczniejsze. Każdy akt oddania się poprzedzają dręczeniem samca, ucieczką lub obroną. Dlaczego? Przecież i ciebie również widziałem, gdy, niczym gołębie, rozpalasz się wtedy kiedy ja jestem spokojny. Czyżby twoja i moja krew płonęły o innych godzinach?
Teraz, gdy śpisz, powinnaś mi odpowiedzieć. Oddychasz spokojnie, masz odprężoną twarz i rozchylone usta. Mogłabyś wszystko powiedzieć bez żadnej udręki, bez śmiechu.
Czyżbyśmy byli tak różni? Czy to nie z mojego żebra powstałaś, czyż nie bolisz mnie?
Kiedy jestem w tobie, kiedy kurczę się a ty obejmujesz mnie i otaczasz sobą i zamykasz się jak kwiat nad owadem, wiem coś, wiemy coś. Samica zawsze jest potężniejsza, w pewien sposób.
My ocalamy się od śmierci. Dlaczego? Każdej nocy ocalamy się. Zostajemy razem, w swoich ramionach, a ja zaczynam rosnąć niczym dzień.
Czegoś zapewne muszę w tobie szukać, czegoś mojego czym jesteś ty i czego nigdy nie powinnaś mi dać.
Dlaczego nas rozdzielono? Jesteś mi potrzebna bym mógł chodzić, widzieć, niczym trzecie oko, niczym stopa, o istnieniu której wiem tylko ja.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Divertimento

Playa nocturna
donde el sol llega caminando sobre sus manos,
fresco, cabalgando como el viejo caballo de la plaza
todo de madera y rojo,
como un campanario sobre el mar y sus estatuas,
claros apóstoles con la boca abierta
y el paladar negro de tanto hablar con Dios
y de beberlo en la mañana
a verdes tragos,
sorprendiéndolo entre las gaviotas,
porque él es el pingüino macho de ojos salados
o la vieja tortuga
cuyo amor ilumina el bosque.

Y llega el sol
y el dolor en la playa es una mujer con barbas,
el esfuerzo pasado,
y no este piano en la arena
ni Mozart desnudo
como una niña arrebatada y libre
jugando al escondite con su sombra
y con la sombra de todos
y con la muerte
que se deshace en sonrisas en este falso jardín,
en el único día,
el inesperado,
el que cae como una manzana sobre la cabeza.

¡Voilà! Soy dulce, dice,
pero mañana romperemos el espejo,
robaremos al ladrón,
educaremos al demonio,
y el tiempo vuela,
y Mozart vuela
y no vuelve sino a oscuras
espectral y terrible
en asambleas de hombres tristes.

Escuchemos al caballo,
matemos al apóstol,
y amémonos sólo así,
con la boca abierta y tan jóvenes,
estudiando al pingüino,
muy lejos del tormento
y del cielo colosal e inflexible.

Fotograma de Vientos de agosto de Gabriel Mascaro

Trad. Ada Trzeciakowska

Divertimento

Nocna plaża
dokąd słońca dociera spacerując na rękach,
rześkie, podrygując jak stary koń z placyku
cały z drewna i czerwony,
jak dzwonnica nad morzem i jej posągi,
świetliści apostołowie o otwartych ustach
y czarnych podniebieniach od długich rozmów z Bogiem
i od spijania go o poranku
zielonymi łykami,
zaskoczywszy go wśród mew,
bo jest on pingwinem rodzaju męskiego o słonych oczach
lub starym żółwiem,
którego miłość rozświetla las.

I dociera słońce
i ból na plaży jest kobietą z brodą,
minionym wysiłkiem,
a nie tym pianinem na piasku
ani nagim Mozartem
jak dziewczynka rozgrzana i wolna
bawiąca się w chowanego ze swoim cieniem
i z cieniem wszystkich
i ze śmiercią
która rozdaje uśmiechy w tym sztucznym ogrodzie,
tego jedynego dnia,
niespodziewanego,
który spada na głowę jak jabłko.

Voilà! Jestem słodka, mówi,
ale jutro potłuczemy lustra,
okradniemy złodzieja,
wychowamy demona,
a czas frunie,
i Mozart frunie
i wraca dopiero po zmroku
podobny do widma i straszny
na zgromadzeniach ludzi smutnych.

Posłuchajmy konia,
zabijmy apostoła,
i miłujmy się tak,
z otwartymi ustami i tacy młodzi,
ucząc się pingwina,
daleko od burzy
i przepastnego i nieugiętego nieba.

José Lezama Lima

1910-1976, Cuba

Ah, que tú escapes

Ah, que tú escapes en el instante
en el que ya habías alcanzado tu definición mejor.
Ah, mi amiga, que tú no querías creer
las preguntas de esa estrella recién cortada,
que va mojando sus puntas en otra estrella enemiga.
Ah, si pudiera ser cierto que a la hora del baño,
cuando en una misma agua discursiva
se bañan el inmóvil paisaje y los animales más finos:
antílopes, serpientes de pasos breves, de pasos evaporados,
parecen entre sueños, sin ansias levantar
los más extensos cabellos y el agua más recordada.
Ah, mi amiga, si en el puro mármol de los adioses
hubieras dejado la estatua que nos podía acompañar,
pues el viento, el viento gracioso,
se extiende como un gato para dejarse definir.

Henri Rousseau

Tłum. Ada Trzeciakowska

Ach, że wymykasz się

Ach, że wymykasz się właśnie w tej chwili
w której osiągnęłaś swoją najlepszą definicję.
Ach, przyjaciółko, która wierzyć nie chciałaś
w pytania tej świeżo ściętej gwiazdy,
co macza swe ramiona w innej wrogiej gwieździe.
Ach, gdyby mogło być prawdą, że w godzinie kąpieli,
kiedy w tej samej dyskursywnej wodzie
nurzają się nieruchomy pejzaż i najsubtelniejsze zwierzęta:
antylopy, żmije o krótkich krokach, o krokach ulotnionych,
zdają się we snach, bez strachu podrywać
najrozleglejsze czupryny i najpamiętliwsze wody mącić.
Ach, przyjaciółko, gdybyś w czystym marmurze pożegnań
zostawiła posąg, co towarzyszyć nam mógłby,
to wiatr, wdzięczny wiatr,
rozciągnąłby się jak kot pozwalając się zdefiniować.

José Lezama Lima

1910-1976, Cuba

*Creo que el poema Testamento de Eva Lipska podría servir de contrapunto o arrojar una nueva luz sobre esta breve oración lezamiana.

Oración de «Diarios»

Suéltame, porque creo en tu aliento. Ciégame, porque oigo tu no. Suéltame entre muchos pasos y ciempiés. Ciégame debajo del árbol de conocimiento. Suéltame que me reduzco y grito. Ciégame, que me abarco y comprendo.

Foto propia

Tłum. Ada Trzeciakowska

Modlitwa z «Dzienników»

Puść mnie, albowiem wierzę w twój oddech. Oślep mnie, bowiem słyszę twoje nie. Wypuść mnie pośród kroków i stonóg. Oślep mnie pod drzewem poznania. Puść mnie, bo kurczę się i krzyczę. Oślep mnie, bo obejmuję się i rozumiem.

César Vallejo

1892-1938, Perú

* Este doloroso poema lo leí en el entierro de mi padre. Hoy se cumplen diez años… A mi padre:

Masa

Al fin de la batalla,
y muerto el combatiente, vino hacia él un hombre
y le dijo: «¡No mueras, te amo tánto!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Se le acercaron dos y repitiéronle:
«¡No nos dejes! ¡Valor! ¡Vuelve a la vida!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Acudieron a él veinte, cien, mil, quinientos mil,
clamando «¡Tánto amor, y no poder nada contra la muerte!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Le rodearon millones de individuos,
con un ruego común: «¡Quédate hermano!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Entonces todos los hombres de la tierra
le rodearon; les vio el cadáver triste, emocionado;
incorporóse lentamente,
abrazó al primer hombre; echóse a andar…

Una escena repleta de significado de la película Cenizas y diamantes en la que los protagonistas encienden las copas de vodka a modo de velas para recordar a sus amigos combatientes fallecidos durante el Levantamiento de Varsovia en el 1944. Director Andrzej Wajda.

*Wiersz ten, tak przepełniony bólem i niemocą, dokładnie 10 lat temu przeczytałam na pogrzebie taty… Dla taty:

Tłum. Ada Trzeciakowska

Masa

Skończona bitwa i martwy bojownik,
Podszedł do niego człowiek i powiedział:
«Nie umieraj, tak bardzo cię kocham!»
Ale ciało, aj, dalej umierało.

Podeszło doń dwoje następnych powtarzając mu:
«Nie zostawiaj nas! Odwagi! Wróć do życia!»
Ale ciało, aj, dalej umierało.
Zbliżyło się doń dwudziestu, tysiąc, pięćset tysięcy
Wołając:
«Tyle miłości i taka niemoc wobec śmierci!»
Ale ciało, aj, dalej umierało.

Otoczyły je miliony osób, złączonych wspólnym błaganiem:
«Zostań, bracie!»
Ale ciało, aj dalej umierało.

Wtedy wszyscy ludzie na ziemi
Otoczyli je. Zobaczyło ich ciało smutne i poruszone.
I powoli zebrało się w sobie.
I objęło pierwszego człowieka i zaczęło stawiać kroki…

Inscripción que lee Krysia en las ruinas de iglesia pertenece al poema de Cyprian Kamil Norwid:

Al arder no sabes si serás libre,
si sólo quedarán cenizas y confusión.
O se hallará en las profundidades
un diamante que brille entre la ceniza

Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny (…)
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą.
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Media voz

la lentitud es belleza
copio estas líneas ajenas
respiro
             acepto la luz
bajo el aire ralo de noviembre
bajo la hierba sin color
bajo el cielo cascado y gris
             acepto el duelo
y la fiesta

no he llegado
no llegaré jamás
en el centro de todo está el poema
intacto sol
ineludible noche

sin volver la cabeza
merodeo su luz
             su sombra
animal de palabras
husmeo su esplendor
su huella
        sus restos
todo para decir
que alguna vez estuve
atenta desarmada
                                       sola
casi en la muerte
casi en el fuego

Fotos propias

Trad. Ada Trzeciakowska

Półgłosem

Powolność jest pięknem
przepisuję cudze wersy
oddycham
             przyjmuję światło
pod tym rzadkim listopadowym powietrzem
pod trawą bez koloru
pod rozbitym i szarym niebem
             przyjmuję żałobę
i święto

Nie dotarłam
nigdy nie dotrę
w centrum wszystkiego jest wiersz
nieskazitelne słońce
nieunikniona noc

nie obracając głowy
zagarniam jego światło
             jego cień
zwierzę ze słów
węszę jego splendor
jego ślad
             jego resztki
wszystko po to by powiedzieć
że kiedyś byłam
czujna bezbronna
                                        sama
prawie we śmierci
prawie w ogniu

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Curriculum vitae

digamos que ganaste la carrera
y que el premio
era otra carrera
que no bebiste el vino de la victoria
sino tu propia sal
que jamás escuchaste vítores
sino ladridos de perros
y que tu sombra
tu propia sombra
fue tu única
y desleal competidora.

Obra de Jan Saudek (1935 -, Chequia)

Trad. Ada Trzeciakowska

Curriculum vitae

Powiedzmy, że wygrałaś wyścig,
że nagrodą
był kolejny wyścig,
że nie wina zwycięstwa
lecz własną sól piłeś
że wiwatów też nie usłyszałeś
jedynie ujadanie psów
a twój cień
twój własny cień
był ci jedynym
i nielojalnym rywalem.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Alba

Al despertar
me sorprendió la imagen que perdí ayer.
El mismo árbol en la mañana
y en la acequia
el pájaro que bebe
todo el oro del día.

Estamos vivos,
quién lo duda,
el laurel, el ave, el agua
y yo,
que miro y tengo sed.

Fotogramas de Primavera, verano, otoño, invierno… y otra vez primavera de Kim Ki-duk

Trad. Ada Trzeciakowska

Świt

Tuż po przebudzeniu
zaskoczył mnie obraz, który przeoczyłam wczoraj.
To samo drzewo o poranku
a przy strumieniu
ptak spijający
całe złoto dnia.

Jesteśmy żywi,
któżby wątpił,
drzewo laurowe, ptak, woda
i ja,
która patrzę i odczuwam pragnienie.

A %d blogueros les gusta esto: