Leopoldo María Panero

1948-2014, España


La canción del indio Crow

Qué larga es la ribera de la noche,
qué larga es.
No hay animales ya ni estrellas
y el matorral de los recuerdos
     la vida es una línea recta,
          qué larga es la ribera de la noche
          qué larga es.
El mar, al lado, tan oscuro
ya ni la luna quiere verme
y allá en el pozo sepultada
la miel aquella de esos labios
     que de algo como amor me hablaron,
     luego en silencio se quedaron:
          qué larga es la ribera de la noche,
          qué larga es.
Flotan cabellos en el agua
de una mujer que no existió
     y en la cabeza hay unas letras
          la A, la V más dos Os:
     qué larga es la ribera de la noche
          qué larga es.
                  Tal vez sea un oso lo que anda
      con una pierna y luego otra,
las huellas son como de oso,
no de yo.
          Qué larga es la ribera de la noche,
           qué larga es.
     No se terminará nunca la playa
con esa sombra que recorre
ese desierto tal un péndulo:
     qué larga es la ribera de la noche,
           qué larga es.
Cómo saber si ya estoy muerto
     o si aún vivo como dicen
si allá en la playa sólo hay playa
     atrás, delante sólo hay playa
cómo saber si yo soy indio
     si yo soy Crow o yo soy Cuervo,
     si ni la Luna quiere verme
y Padre Sol nunca aparece:
qué larga es la ribera de la noche,
     qué larga es.
No es que esté solo, es que no existo
es que no hay nadie en esta playa
y ya ni yo aun me acompaño
     son estos ojos cual dos cuevas
y en mi cabeza sopla el viento:
será la muerte como un vino?
          habrá mujeres en la tumba?
     Qué larga es la ribera de la noche,
      qué larga es.

de Erección del labio sobre la página (2004)

Fotogramas de Dead man de Jim Jarmusch

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pieśń Indianina Crow

Jak długi jest brzeg nocy,
jak długi jest.
Nie ma zwierząt już ani gwiazd
a gąszcz to wspomnienia
     Życie to linia prosta,
          jak długi jest brzeg nocy,
          jak długi jest.
Morze, obok, takie ciemne
nawet księżyc nie chce mnie znać
a tam w studni pochowany
miód z tamtych ust
     które jakby o miłości mówiły,
     a potem w ciszy glos straciły:
          jak długi jest brzeg nocy,
          jak długi jest.
Włosy nieistniejącej kobiety
unoszą się na wodzie
     a na jej głowie litery
          A, V plus dwa O:
     jak długi jest brzeg nocy
          jak długi jest.
                  Może to niedźwiedź, stawia
      jedną łapę, a potem drugą,
ślady stóp jakby niedźwiedzia,
to nie mogę być ja.
          Jak długi jest brzeg nocy,
          jak długi jest.
     Plaża nigdy się nie skończy
To przez ten cień, co jak wahadło
sunie po pustyni:
     jak długi jest brzeg nocy,
           jak długi jest.
Jak rozpoznać czy mnie już nie ma
     czym nadal żywy jest
gdy tam na plaży tylko plaża
     z tyłu, z przodu tylko plaża jest
Jak rozpoznać czy jestem Indianinem
     czy jestem Crow, czy Kruk,
     skoro nawet księżyc nie chce mnie znać
a Ojciec Słońce nigdy nie pojawia się:
jak długi jest brzeg nocy,
     jak długi jest.
Nie żebym był samotny, tyle, że nie istnieję
tyle, że na tej plaży nikogo nie ma
a nawet ja nie widzę się
     te oczy są jak dwie jaskinie
a w mej głowie wieje wiatr:
Czy śmierć smakuje jak wino?
          a w grobie kobiet w bród?
     Jak długi jest brzeg nocy,
     jak długi jest?

Zbigniew Herbert

1924-1998, Polonia

Trad. Xaverio Ballester

POR QUÉ CLÁSICOS

Para A. H.


1

en el libro cuarto de La guerra del Peloponeso
cuenta Tucídides la historia de su fallida expedición

entre largos discursos de caudillos
batallas asedio peste
tupida red de intrigas
ajetreos diplomáticos
aquel episodio es como un alfiler
en un bosque

la colonia ateniense de Anfípolis
cayó en manos de Brásidas
al retrasarse Tucídides con los refuerzos

por ello tuvo que pagar a su ciudad natal
con un destierro de por vida

exiliados de todos los tiempos
saben cuál es el precio

2

los generales de las últimas guerras
de producirse un escándalo similar
gimotean de rodillas ante la posteridad
se glorian de su heroísmo
e inocencia

inculpan a sus subordinados
a los colegas envidiosos
y los vientos hostiles
Tucídides se limita a decir
que disponía de siete naves
era invierno y navegó con rapidez

3

siempre que el objeto del arte
sea un jarrón hecho pedazos
una pequeña alma en pedazos
con gran conmiseración de sí misma

lo que tras nosotros quedará
será como el llanto de amantes
en algún hotelucho sucio
cuando el empapelado albea

Estatua en mármol del filósofo e historiador ateniense Tucídides, tallada en el siglo XIX por Theophilus Hansen (1813-1891) en Viena; fotograma de A little chaos de Alan Rickman, fotografía de Josef Sudek

Dlaczego klasycy

1

w księdze czwartej Wojny peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy

pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie

kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą

zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem

egzulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena

2

generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność

oskarżają podwładnych
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry

Tukidydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko

3

jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą

to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety

Transl. Czesław Miłosz and Peter Dale Scott

Why the Classics

1

in the fourth book of the Peloponnesian War
Thucydides tells among other things
the story of his unsuccessful expedition

among long speeches of chiefs
battles sieges plague
dense net of intrigues of diplomatic endeavours
the episode is like a pin
in a forest

the Greek colony Amphipolis
fell into the hands of Brasidos
because Thucydides was late with relief

for this he paid his native city
with lifelong exile

exiles of all times
know what price this is

2

generals of the most recent wars
if a similar affair happens to them
whine on their knees before posterity
praise their heroism and innocence

they accuse their subordinates
envious colleagues
unfavourable winds

Thucydides says only
that he had seven ships
it was winter
and he sailed quickly

3

if art for its subject
will have a broken jar
a small broken soul
with a great self-pity

what will remain after us
will be like lovers’ weeping
in a small dirty hotel
when wall-paper dawns

Leopoldo María Panero

1948-2014, España

DIÓGENES

Ah ira de la luz, calor del excremento
que se asoma pálido a la página
en do brillan las heces, y en ellas
se disuelve el mundo
oh tú hombre que no existe
tengo hambre
de hombre, no de hombre inmundo
sino de hombre

*

«Qué inmortal mano o qué ojo
pudo crear tu aterradora simetría
»
Himno al diablo de William Blake

Cuán perfecta es la silueta del desastre
mano del diablo y de la ruina
que en el hombre escupe, y en su sombra
que puede más que el viento, y que la espuma
cruel sobre la página
de la saliva.

*

Oh hipócrita lector, qué hay en mí que en ti
no haya, cuál de los dos es más canalla
qué oscuro perfil en el marfil se cincela
para acabar de una vez con el hombre:
después de muerto Dios, muerto está el hombre.

*

Oh marfil de la crueldad
perfecta crueldad de la sombra
en que desaparece el hombre
y la nada sobre la nada se construye
en un palacio en donde no está el hombre.


*

«La luz que nunca sufre»
PEDRO SALINAS

Capturar al hombre
en la red del espejo
donde la nada reina
sobre el crepúsculo del viento.

*

Te esperaré hasta el amanecer
y lloraré cuando vengas
de haber llorado
de haber rezado al silencio
por haber llorado
por despedazarme otra vez
oh violeta pálida del silencio
oh colorido azul de la nada
único asesino, único resplandor
victoria pálida del silencio pálido
(Carnero lo dijo
                  en un mundo sin nada).

*

Ah, sol de la ceniza
de la ceniza al viento enredada
oh sombrero para el viento
para aullar en la manada.

*

El poema es sólo un fonema
a cuyos dientes la sombra de Cravan
enferma
en el aliento de otros ojos.

*

Y el poema
es sólo espuma contra el viento
espuma en la boca, últimos sonidos
antes que por la boca
se vaya el alma.

de Erección del labio sobre la página (2004)

Cuadro de Zdzisław Beksiński

Tłum. Ada Trzeciakowska

DIOGENES

Ach gniewie światła, cieple ekskrementów
które blade pojawiają się na stronie
gdzie błyszczą odchody, a w nich
rozpuszcza się świat
oh człowieku ty, który nie istniejesz
czuję głód
człowieka, nie człeka plugawego
lecz człowieka

*

«Jaka nieśmiertelna ręka lub oko
mogła stworzyć twą przerażającą symetrię
«.
Hymn do diabła autorstwa Williama Blake’a

Jakże doskonała jest sylwetka nieszczęścia
ręka diabła i zniszczenia
który w człowieka pluje, a w jego cieniu
mogącym więcej niż wiatr, więcej niż piana
okrutna na stronie
śliny.

*

O obłudny czytelniku, co jest we mnie, czego w tobie
nie ma, który z nas jest bardziej niegodziwy
jaki ciemny profil w kości słoniowej jest ryty
aby rozprawić się z człowiekiem raz na zawsze:
po tym jak umarł Bóg, martwy jest człowiek.

*

O kości słoniowa okrutności
doskonałej okrutności cienia
w którym człowiek znika
i nicość na nicości się wznosi
w pałacu, w którym nie mieszka człowiek.

*

Światło, które nigdy nie cierpi
PEDRO SALINAS

Schwytać człowieka
w sieci lustra
gdzie króluje nicość
nad zmierzchem wiatru.

*

Będę cię czekał aż po świt
i zapłaczę, gdy nadejdziesz
za sprawą przelanych łez
za sprawą modlitw do ciszy
za przelane łzy
za rozdarcie mnie znów na strzępy
o blady fiołku ciszy
oh barwny błękicie nicości
jedyny zabójco, jedyny blasku
blada wiktorio bladej ciszy
(Carnero powiedział to
                      w świecie bez nicości).

*

Ach, słońce z popiołów
z popiołów w wiatr zaplątanych
oh kapeluszu dla wiatru
by zawyć stadnie.

*

Wiersz jest tylko fonemem
w którego zębach cień Cravana
choruje
w oddechu innych oczu.

*

A wiersz
to tylko piana na wietrze
piana w ustach, ostatnie dźwięki
nim ustami
ucieknie dusza.

*

Y el poema
es sólo espuma contra el viento
espuma en la boca, últimos sonidos
antes que por la boca
se vaya el alma.

Charles Simic

1938 – 2023 , Serbia/ EE. UU

Trad. Martín López-Vega

Picnic nocturno

El cielo, vasto y estrellado,
hogar de cada uno de nuestros oscuros pensamientos,
abría su puerta a una oscuridad aún mayor.
Tú, como un vendedor que llega con retraso
y sólo le queda su propio corazón palpitante
en la extendida palma de la mano.

Todo está imbuido de Dios
(dijo ella susurrando
como si su fantasma pudiera oírnos):
los umbrosos bosques que nos rodean,
nuestros propios rostros, que no podemos ver,
incluso el pan que comemos.

Divagabas sobre las particularidades
de tu insignificancia cósmica
sin dejar de dar pequeños tragos de vino tinto.
En el silencio posterior podían oírse
sus pequeños dientes afilados masticar la corteza.
Luego, para acabar, se humedecía los labios.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nocny piknik

Niebo, ogromne i bez gwiazd –
dom wszystkich naszych ciemnych myśli –
otwierało drzwi na jeszcze większą ciemność.
A tobie, jak spóźnionemu domokrążcy,
zostało tylko własne serce bijące
na wyciągniętej dłoni.

Wszystko jest przesiąknięte boską istotą –
powiedziała stłumionym głosem
jakby jego duch mógł nas podsłuchać-
ciemny las wokół nas,
nasze twarze, których nie widzimy,
nawet chleb, który właśnie jemy.

Rozmyślałeś nad specyfiką
swej kosmicznej znikomości
sącząc łyk po łyku czerwone wino.
Gdy nastała chwila ciszy, usłyszałeś
jej małe, ostre ząbki przeżuwają skórkę –
a na koniec zwilżyła językiem usta.

Night Picnic

There was the sky, starless and vast—
Home of every one of our dark thoughts—
Its door open to more darkness.
And you, like a late door-to-door salesman,
With only your own beating heart
In the palm of your outstretched hand.

All things are imbued with God’s being
She said in hushed tones
As if his ghost might overhear us
The dark woods around us,
Our faces which we cannot see,
Even this bread we are eating.

You were mulling over the particulars 
Of your cosmic insignificance
Between slow sips of red wine.
In the ensuing quiet, you could hear
Her small, sharp teeth chewing the crust—
And then finally, she moistened her lips.

Charles Simic

1938 – 2023 , Serbia/ EE. UU

Trad. Martín López-Vega

VIA DEL TRITONE

Caminaba a solas bajo el sol
soportando el calor del mediodía romano
por la via del Tritone cuando vi una casa
con las contraventanas cerradas cuya visión
me apeno profundamente. Yo podría
haber nacido allí y allí mismo haberme quedado, sin consuelo.

Los muros ocres, la vieja puerta destrozada
que estuve tentado de abrir y no lo hice,
sabedor a priori de la frescura de su portal,
del jardín con una palmera al fondo,
de las escaleras en la penumbra según entras, a la izquierda.

Contraventanas cerradas a frescas habitaciones en penumbra
con techos imposiblemente altos,
aquí y allá un espejo desvaído
y mi rostro pálido y contraído que me saluda
y me asusta una y otra vez.

“Has encontrado lo que estabas buscando”,
esperaba que alguien me hubiese susurrado.
Pero no había nadie ni nada allí
ni en la calle, que estaba desierta
por culpa de ese monstruoso calor que da vida
a recuerdos falsos y tritones.

Fotogramas de La gran belleza de Paolo Sorrentino y El vientre del arquitecto de Peter Greenaway

Tłum. Ada Trzeciakowska

VIA DEL TRITONE

W Rzymie, na ulicy o tej nazwie.
szedłem samotnie w słońcu,
w skarze południa, gdy zobaczyłem dom
z zamkniętymi okiennicami, którego widok
sprawił mi dotkliwy ból, jak gdybym
urodził się tam i pozostał niepocieszony.

Ochrowe ściany, poobijane stare drzwi.
Kusiło mnie, by je otworzyć, lecz cofnąłem się,
znając już przyjemny chłód korytarza,
ogród z palmą na tyłach.
I ciemne schody po lewej stronie.

Zamknięte okiennice chłodnych, zacienionych pokoi
z niemożliwie wysokimi sufitami.
I tu i tam lustro przeżarte przez wilgoć
i moja blada i zniekształcona twarz
witająca mnie i strasząca raz za razem.

«Znalazłeś to, czego szukasz»,
liczyłem, że ktoś szepnie.
Lecz nie było nikogo, ani żywej duszy
w domu ani na opustoszałej ulicy
w tym potwornym upale, który ożywia
tylko fałszywe wspomnienia i rodzi trytony.

VIA DEL TRITONE

In Rome, on the street of that name.
I was walking alone in the sun
In the noonday heat, when I saw a house
With shutters closed, the sight of which
Pained me so much, I could have
Been born there and left inconsolably.

The ochre walls, the battered old door
I was tempted to push open and didn’t,
Knowing already the coolness of the entrance,
The garden with a palm tree beyond.
And the dark stairs on the left.

Shutters closed to cool shadowy rooms
With impossibly high ceilings.
And here and there a watery mirror
And my pale and contorted face
To greet me and startle me again and again.

„You found what you were looking for,“
I expected someone to whisper
But there was no one, neither there
Nor in the street, which was deserted
In that monstrous heat that gives birth
To false memories and tritons.

María Ángeles Pérez López

Enhorabuena a María Ángeles Pérez López quien acaba de ganar el Premio Nacional de la Crítica Literaria en poesía castellana por el poemario Incendio mineral.

1967 – , España (Valladolid)

***

 ¿Y si eres nadie?
 Miras dentro de ti y solo hay un inmenso páramo en el que nada se oye. Ni siquiera la respiración agitada en el incendio de aquello que fuiste. ¿Adónde irás cargando tu vacío?
 Nada pesa lo que no tienes, pero no hay ligereza posible para ti porque el vacío te arrastra hacia sus pies. Ha arrasado con toda la flora, los días sin viento, las reservas de agua y de pardales. Quedan muchos más pájaros atrapados contra las vallas: vencejos, cormoranes, petirrojos. Un viejísimo albatros sacude su cabeza como si se hubiera atragantado con un mal verso. Entre ellos se disputan las raspas del sol y todos los poemas sobre ruiseñores o palomas que han sido capaces de digerir. Disputan también con quienes han quedado crucificados contra esas vallas, atrapados en la larga migración del hambre, de la guerra.
  Y mientras, tú sobre tu páramo vacío.
Te asomas con miedo al brocal de la boca y solo se ve un espejo negro que parece saludarte desde el fondo. También alguna mano de gente difusa tras tantas pantallas entreabiertas. Nada se oye sino la frugalidad de la desgana.
 A lo lejos, tal vez el agua pida que abras la puerta de tu cuerpo. ¿O vas a conformarte con ser páramo? ¿Eriazo que no habilitan las hormigas? ¿Pedregal que golpea con su sed?
 ¿Y si nadie somos todos? Pájaro perro, pájaro persona, población y polluelo enardecido. ¿Qué harás en el tránsito de las taxonomías?
 En ti están los cien mil caracteres hereditarios que te atan dulcemente a los demás, los tres mil millones de letras del genoma humano que has aprendido sin esfuerzo y silbas con felicidad al levantarte, veinticuatro de los noventa elementos químicos, todas las maletas que quedan extraviadas frente a las aduanas y las noches de Ítaca y Caronte.
 En ti, partículas lejanísimas de estrellas y otros parientes, piedras, peces, patronímicos, banderas deslucidas y otros trapos del dolor. Incluso meteoros en el festejo de la luz.
 Todos ellos te bendicen y completan.
 Bendicen cada una de las capas freáticas que alimentas con tu desesperación y tu amor radical a esta extrañeza que llamaron vivir, estar viviendo.
 Porque tú no eres suficiente para ti.
 Desconoces quién eres y no importa.
 De pronto apremian la vida y los tendones. De pronto estallan granos rojísimos de luz sobre la superficie torpe de tu lengua. Algunos estorninos los disputan y te besan con su canción de alambre.
 ¿Cómo dejar entonces que el día colisione? ¿Que haya personas aparcadas como muebles mientras viajan las mesas en primera?
 Alguna vez recibiste en herencia un baúl y una silla de esparto pero hoy todo ha sido arrasado por el fuego, hasta el flequillo que desordenó los días y la expiación y nota a lápiz del convenio laboral, mientras hay personas aparcadas como muebles y están dentro de ti, son tu apellido. Con el agua que mana de sus letras humedeces tu frente y te levantas.

                         con Fernando Pessoa
                          y Antonio Machado

                   (De Incendio mineral)

1.2.Fotos propias 3. Laura Makabresku

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

 A co, jeśli jesteś nikim?
Spoglądasz w głąb siebie samego, a tam rozciąga się tylko niezmierzone pustkowie, gdzie nie posłyszysz nic, nawet wzburzonego oddechu w ogniu tego, czym byłeś.  Dokąd się udasz obciążony pustką?
Nie waży nic, to czego nie masz, ale lekkość nie jest ci dana, pustka ciągnie cię i wlecze ku sobie. Wyniszczyła całą florę, skończyła z bezwietrznymi dniami, zasobami wody i wróbli. W ogrodzeniach ugrzęzło wiele ptaków: jerzyków, kormoranów, rudzików. Stary albatros potrząsa głową, jakby zadławił się złym wierszem. Sprzeczają się między sobą o słoneczne łuski i wszystkie wiersze o słowikach czy gołębiach, które zdołały przetrawić. Prowadzą też dysputy z tymi, którzy zostali ukrzyżowani na tych palisadach, uwięzieni w długiej wędrówce głodu i wojny.
 A ty tymczasem tkwisz na swym pustkowiu.
Zaglądasz z obawą w czeluść ust i dostrzegasz jedynie czarne lustro, które zdaje się witać Cię od dołu. Także czyjaś ręka niewyraźna za tyloma przymkniętymi ekranami. Nie dobiega nic poza umiarkowanym zniechęceniem.
W oddali, być może woda prosi cię, byś otworzył drzwi do swego ciała. A może zadowolisz się tym pustkowiem? Byciem nieużytkiem, którego nie przystosują mrówki? Kamienistą ziemią, która uderza swoim pragnieniem?
 A co, jeśli każdy z nas jest nikim? Pies-ptak, osoba-ptak, społeczeństwo i pobudzone pisklę – Co zrobisz w czasie przepływu taksonomii?
Kryje się tobie sto tysięcy znaków dziedzicznych słodko wiążących cię z innymi, trzy miliardy liter ludzkiego genomu, których nauczyłeś się bez wysiłku i wygwizdujesz z rozkoszą, gdy wstajesz, dwadzieścia cztery z dziewięćdziesięciu pierwiastków chemicznych, wszystkie walizki, które przepadły przed odprawą celną, noce Itaki i Charona.
W tobie – najodleglejsze drobiny gwiazd i innych krewnych, kamienie, ryby, odojcowskie imiona, wypłowiałe chorągwie i inne łachmany bólu. Nawet meteory wielbiące światło.
 Wszystkie one błogosławią cię i dopełniają.
 Błogosławią każdą strefę freatyczną wykarmioną twoją rozpaczą i radykalną miłością do tej dziwności, którą nazwali życiem, byciem żywym.
 Bo sam sobie nie wystarczasz.
 Nie wiesz, kim jesteś i nie ma to znaczenia.
 Nagle życie i ścięgna napierają. Nagle krwistoczerwone ziarenka światła wybuchają na zdrętwiałej powierzchni języka. Kilka szpaków toczy o nie spory i całuje cię swą drucianą piosenką.
Jak zatem można pozwolić, by dzień stał w sprzeczności? By ludzie byli upychani jak meble, podczas gdy stoły podróżują pierwszą klasą?
Dawno temu dostałeś w spadku kufer i krzesło z esparto, lecz dziś wszystko strawił ogień, nawet grzywkę, która splątała dni, i pokutę, i zapisaną ołówkiem stronę umowy o pracę, podczas gdy ludzie upchnięci jak meble istnieją, a ty nosisz ich w sobie, są twoim nazwiskiem. Wodą, która tryska z ich liter, zwilżasz sobie czoło i wstajesz.

z Fernando Pessoa
                          i Antonio Machado

                   (Z Incendio mineral)

María Ángeles Pérez López

Enhorabuena a María Ángeles Pérez López quien acaba de ganar el Premio Nacional de la Crítica Literaria en poesía castellana por el poemario Incendio mineral.

1967 – , España (Valladolid)

***(Por las mañanas marcho a cazar el bisonte)

Por las mañanas marcho a cazar el bisonte,
me cubro con la piel primera de mi mundo,
las flechas son del hombre que acompaña
su sueño y lo acompasa con el mío,
él marcha por su lado y su vereda
para escribir su parte de la historia.
En la mía estoy sola como siempre,
oliendo el miedo atroz y ese reguero
de huellas que conducen al combate.
Esas otras mujeres no cazaban
-las que miran desde antes y sonríen-,
alentaban el fuego y su videncia
ocultas en la sombra de su vientre,
maternas y cubiertas de maíz.
Pero ahora los tiempos son distintos,
la tribu no conoce la memoria,
he aprendido las marcas del venablo
y entonces hago mío el sufrimiento
de atrapar, de arrojar al animal
hasta su muerte escrita desde siempre
y llevarlo arrastrando, desollada,
también yo desteñida de su sangre.
Cuando vuelvo a la tarde me siento a llorar
porque advertí que el miedo es infinito,
y traigo roturadas sobre el rostro
las mías, las heridas de la lucha.
Soy responsable entonces de un pedazo
inmenso del dolor de la contienda,
de que cumplan su plazo algunas leyes
como la universal ferocidad,
de un trozo de la carne y de la lágrima
con que el bisonte sirve mi sustento.

Fotograma de Langosta de Yorgos Lanthimos

Tłum. Ada Trzeciakowska

***(Nad ranem wyruszam upolować bizona)

Nad ranem wyruszam upolować bizona,
okrywam się pradawną skórą mego świata,
strzały są mężczyzny, który podziela
jego sen synchronizując go z moim,
on idzie swoją ścieżką, w swoja stronę
by zapisać swoją kartę w historii.
W mojej jestem bowiem jak zawsze sama,
wietrząc dziki fetor lęku i smugę
śladów prowadzących na pole walki.
Nie, tamte kobiety nie polowały
– patrzą z tamtych czasów uśmiechając się-,
dbały o ogień i o dar widzenia,
zawsze skryte w cieniu swojego brzucha,
troskliwe i pokryte kukurydzą.
Teraz jednak nadeszły inne czasy,
plemię straciło wspomnienia i pamięć,
przyszło mi nauczyć się blizn po włóczni
i uczynić moimi ból i trudy
pochwycenia, wrzucenia zwierzęcia w śmierć,
która była mu pisana od zawsze
i wlokę je za sobą, obdarta
ze wstydu, cała zbroczona jego krwią.
Kiedy wracam wieczorem zasiadam do płaczu
zrozumiawszy, że trwoga nie ma końca,
i, że mam już wyorane na twarzy
moje i tylko moje bitewne rany.
I ja też jestem odpowiedzialna za
ogrom cierpienia wpisanego w walkę,
za dopełnienie się pewnych prawideł
jak ogólne okrucieństwo i dzikość,
za kęs tego oto mięsa i za łzę
dopóki bizon służy mi za strawę.

Zbigniew Herbert

1924-1998, Polonia

Trad. Xaverio Ballester

Los Cinco

1
Se los llevan de buena mañana
al patio de piedra
y los colocan contra la pared

cinco hombres
dos muy jóvenes
los demás en plena madurez

nada más
se puede decir de ellos

2
cuando el pelotón levanta
el arma y apunta
todo de repente aparece
bajo la deslumbrante luz
de la evidencia

la tapia amarilla
el frío azul del cielo
una negra alambrada sobre la tapia
haciendo de horizonte

este es el momento
para la rebeldía de los cinco sentidos
que de buen grado huirían
como las ratas del barco que naufraga

antes de que la bala alcance su objetivo
el ojo percibirá el vuelo del proyectil que se acerca
el oído registrará un susurro de acero
las narices se llenarán de un humo acre
un pétalo de sangre rozará el paladar
y el tacto se contraerá y relajará

ahora yacen ya sobre tierra
cubiertos por una sombra hasta sus ojos
el pelotón se aleja
sus botones correas
y cascos de acero
están más vivos
que los yacentes al pie del muro

3
no me he enterado hoy de esto
lo sabía no precisamente desde ayer
entonces por qué estuve escribiendo
fútiles poemas sobre flores

de qué hablaban los cinco
la noche antes de su ejecución

de sueños proféticos
de una aventurilla en un burdel
de recambios de coche
de una travesía en barco
de que cuando le salieron las picas
no debía haber abierto
de que el vodka es mejor
el vino da dolor de cabeza
de chicas
de frutas
de la vida

así pues podemos
usar en poesía nombres de pastores griegos
podemos dejarnos tentar por perpetuar el color del cielo matinal

escribir sobre el amor
y también
una vez más
con seriedad de mortales
ofrecer al mundo traicionado
una rosa

Foto propia

Pięciu

1
Wyprowadzają ich rano
na kamienne podwórze
i ustawiają pod ścianę
pięciu mężczyzn 
dwu bardzo młodych
pozostali w sile wieku

nic więcej
nie da się o nich powiedzieć

2
kiedy pluton podnosi
broń do oka
wszystko nagle staje
w jaskrawym świetle
oczywistości

żółty mur
zimny błękit
czarny drut na murze
zamiast horyzontu

jest to moment
buntu pięciu zmysłów
które rade by uciec
jak szczury z tonącego okrętu

zanim kula dojdzie do miejsca przeznaczenia
oko zauważy nadlatujący pocisk
słuch utrwali stalowy szelest
nozdrza napełnią się ostrym dymem
muśnie podniebienie płatek krwi
a dotyk skurczy się i rozluźni

teraz już leżą na ziemi
cieniem nakryci po oczy

pluton odchodzi
ich guziki rzemienie
i stalowe hełmy
Są bardziej żywe
od tych leżących pod murem

3
nie dowiedziałem się dzisiaj
wiem o tym nie od wczoraj
więc dlaczego pisałem
nieważne wiersze o kwiatach
o czym mówiło pięciu
w nocy przed egzekucją

o snach proroczych
o przygodzie w burdelu
o częściach samochodu
o morskiej podroży
o tym że jak miał piki
nie trzeba było zaczynać
o tym że wódka najlepsza
po winie boli głowa
o dziewczynach
owocach
o życiu

a zatem można
używać poezji imion greckich pasterzy
można kusić się o utrwalenie barwy porannego nieba
pisać o miłości
a także
jeszcze raz
ze śmiertelną powaga
ofiarować zdradzonemu światu
różę

Transl. Czesław Miłosz and Peter Dale Scott

Five men

1
They take them out in the morning
to the stone courtyard
and put them against the wall

five men
two of them very young
the others middle-aged

nothing more
can be said about them

2
when the platoon
level their guns
everything suddenly appears
in the garish light
of obviousness

the yellow wall
the cold blue
the black wire on the wall
instead of a horizon

that is the moment
when the five senses rebel
they would gladly escape
like rats from a sinking ship

before the bullet reaches its destination
the eye will perceive the flight of the projectile
the ear record a steely rustle
the nostrils will be filled with biting smoke
a petal of blood will brush the palate
the touch will shrink and then slacken

now they lie on the ground
covered up to their eyes with shadow
the platoon walks away
their buttons straps
and steel helmets
are more alive
than those lying beside the wall

3
I did not learn this today
I knew it before yesterday
so why have I been writing
unimportant poems on flowers
what did the five talk of
the night before the execution

of prophetic dreams
of an escapade in a brothel
of automobile parts
of a sea voyage
of how when he had spades
he ought not to have opened
of how vodka is best
after wine you get a headache
of girls
of fruit
of life

thus one can use in poetry
names of Greek shepherds
one can attempt to catch the color of morning sky

write of love
and also
once again
in dead earnest
offer to the betrayed world
a rose

Leopoldo María Panero

1948-2014, España

LA CUÁDRUPLE FORMA DE LA NADA

Yo he sabido ver el misterio del verso
que es el misterio de lo que a sí mismo nombra
el anzuelo hecho de la nada
prometido al pez del tiempo
cuya boca sin dientes muestra el origen del poema
en la nada que flota antes de la palabra
y que es distinta a la nada que el poema canta
y también a esa nada en que expira el poema:
tres son pues las formas de la nada
parecidas a cerdos bailando en torno del poema
junto a la casa que el viento ha derrumbado
y ay del que dijo una es la nada
frente a la casa que el viento ha derrumbado:
porque los lobos persiguen el amanecer de las formas
ese amanecer que recuerda a la nada;
triple es la nada y triple es el poema
imaginación escrita y lectura
y páginas que caen alabando a la nada
la nada que no es vacío sino amplitud de palabras
peces shakespearianos que boquean en la playa
esperando allí entre las ruinas del mundo
al señor con yelmo y con espada
al señor sin fruto de la nada.
Testigo es su cadáver aquí donde boquea el poema
de que nada se ha escrito ni se escribió nunca
y ésta es la cuádruple forma de la nada.

Collage propio a partir de un cuadro de Teresa Ramón

Tłum. Ada Trzeciakowska

POCZWÓRNA POSTAĆ NICOŚCI

Tak oto postrzegam tajemnicę wiersza
będącego tajemnicą tego, co samo się określa
haczykiem z nicości
obiecanym rybie czasu,
której bezzębna gęba ukazuje początki wiersza
w nicości unoszącej się przed słowem
i odmiennej od nicości sławionej przez wiersz
a także od tej nicości, w której wiersz dogorywa:
trzy zatem są postaci nicości
podobne wieprzom tańczącym wokół wiersza
tuż obok domu powalonego przez wiatr
i biada temu, kto powiedział, że nicość jest jedna
przed domem powalonym przez wiatr:
bo wilki idą w ślad za świtem form
świtem przypominającym nicość;
potrójna jest nicość i potrójny jest wiersz
zapisana wyobraźnia i lektura
i strony, które opadają opiewając nicość,
nicość nie będącą pustką, lecz amplitudą słów
Szekspirowskie ryby konające na plaży
oczekujące tam wśród zgliszczy świata
na pana z hełmem i mieczem
władcę nicości bez owocu.
Świadkiem jego ciało tu, gdzie kona,
że nic nigdy nie zostało napisane
i taka właśnie jest poczwórna postać nicości.

Zbigniew Herbert

1924-1998, Polonia

¡Felices fiestas, paz e ilusión

(por muy modesta que sea)!

Trad. Ada Trzeciakowska

JARDÍN DE INVIERNO

Como hojas se caían los párpados se corroían tiernas miradas
bajo la tierra temblaban las gargantas sofocadas de las aguas
al final calló la voz del ave la última hendidura entre la piedra
y entre las plantas más diminutas la inquietud murió como un lagarto

verticales líneas de árboles en báscula del horizonte
un rayo oblicuo cayó sobre la tierra que se quedó inmóvil
La ventana ya está cerrada Se detuvo el jardín de invierno
Los ojos están húmedos y una nube junto a los labios

– quién fue el pastor que rescató los árboles Quién tocó
para reconciliarlo todo mano rama y cielo
su forminge real como brazos de la muerta
lleva el boreal Orfeo

pataleo de angelicales pies sobre la cabeza
como escamas de alas cae la nieve
la calma es una línea perfecta que
iguala la tierra con la constelación de Libra

para huerto blanco brotes de miradas – que no vuelva a herirnos jamás el amor
para hados crueles un puñado de pelos – que en el aire purísimo se consuman

Fotos propias. Vaciamadrid.

¡wesołych Świąt, pełnych spokoju i nadziei

(choćby najskromniejszej)!

zimowy ogród

Jak liście opadały powieki kruszyła się czułość spojrzeń
drżały pod ziemią jeszcze zduszone gardła źródeł
na koniec zamilkł głos ptaka ostatnia szczelina w kamieniu
i wśród najniższych roślin niepokój zmarł jak jaszczurka
 
pionowe linie drzew na horyzontów wadze
ukośny promień padł na zatrzymaną ziemię
Okno zamknięte jest Stanął zimowy ogród
Oczy wilgotne są i mały przy ustach obłok
 
– jaki to pasterz wyprowadził drzewa Kto grał
tak aby wszystko pogodzić rękę gałąź i niebo
formirtgę pewną jak ramiona zmarłej
północny niesie Orfeusz
 
tupot anielskich ponad głową stóp
jak łuska skrzydeł leci śnieg
cisza jest linią doskonałą która
porówna ziemię z gwiazdozbiorem Waga
 
zimowym sadom pąki spojrzeń – niech miłość nas już nie kaleczy
okrutnym losom włosów garść – niech spala się w powietrzu czystym 

Transl. Alissa Valles

Winter Garden

Eyelids fell like leaves the tenderness of glances crumbled
the stifled throats of springs still trembled under the earth
finally the bird’s voice fell silent the last crevice in a rock
and down amid the lowest plants unrest froze like a lizard

plumb lines of trees on the horizon’s scales
a slanting ray fell on an earth come to a halt
The window is shut The winter garden froze
Eyes are teary little clouds form at the mouth

—what shepherd led the trees off Who played
to reconcile everything hand branch and skies
a phorminx sure as a dead woman’s shoulders
carried by a northern Orpheus

a patter of angelic feet over our heads
snow falls like wings shedding scales
quietness is a perfect line which brings
earth level with the constellation Libra

buds of glances for winter orchards—may love not wound us
a clutch of hair for cruel destiny—may it burn in the pure air

Charles Simic

1938 – 2023 , Serbia/ EE. UU

Trad. Martin López-Vega

HACIENDO EL CUERVO

¿Estás autorizado a hablar
en nombre de los árboles desnudos?
¿Eres capaz de explicar
lo que pretende el viento
con la camisa y el camisón
abandonados en la lavandería?
¿Qué sabes tú de las nubes negras?
¿Y de los estanques repletos de hojas muertas?
¿De coches antiguos oxidándose en la entrada?
¿Quién te ha dado permiso
para mirar la lata de cerveza en la cuneta?
¿Y la cruz blanca junto a la carretera?
¿El columpio en el jardín de las viudas?
Pregúntate a ti mismo si las palabras bastan
o si sería mejor agitar tus alas
de árbol en árbol
y seguir haciendo el cuervo.

Fotografías de Laura Makabresku

Tłum. Magda Heydel

Ciągnąć dalej jak wrona

Kto cię upoważnił do wypowiadania się
W imieniu tych bezlistnych drzew?
Czy umiesz wyjaśnić,
Co wiatr zamierza zrobić
Z męską koszulą i damskim szlafroczkiem
Zostawionymi na sznurku?
Co wiesz na temat czarnych chmur?
Stawów zasypanych opadłymi liśćmi?
Starych aut rdzewiejących na podjeździe?
Kto wydał zgodę, żebyś się przyglądał
Puszcze po piwie wrzuconej do rowu?
Białemu krzyżowi na poboczu?
Huśtawce na podwórzu u wdowy?
Spytaj sam siebie, czy słowa wystarczą,
Czy może lepiej by ci było
Machać skrzydłami z drzewa na drzewo
I ciągnąć dalej jak wrona.

Carrying On Like a Crow

Are you authorised to speak
For these trees without leaves?
Are you able to explain
What the wind intends to do
With a man’s shirt and a woman’s nightgown
Left on the laundry line?
What do you know about dark clouds?
Ponds full of fallen leaves?
Old model cars rusting in a driveway?
Who gave you permission
To look at the beer can in a ditch?
The white cross by the side of the road?
The swing set in the widow’s yard?
Ask yourself, if words are enough,
Or if you’d be better off
Flapping your wings from tree to tree
And carrying on like a crow?

María Ángeles Pérez López

¡Felicidades a María Ángeles en el día de su cumpleaños!

1967 – , España (Valladolid)

***

El bisturí inocula su dolor.
En el corte limpísimo florece
el polen que envenenan las avispas,
su aguijón turbulento y ofensivo.
La mesa del quirófano está lejos
de la luz y la tierra del jardín,
su amor desesperado por la vida
y el material mohoso del origen,
lejos de la pasión de los hierbajos
y la piedra porosa en la que sangra
la desgastada edad de las vocales
que escribieron verdad y compañía.

En la asepsia que exige el hospital,
el bisturí recorta el corazón
de la página blanca del poema,
la sábana que tapa el cuerpo enfermo.
No queda ni memoria ni alarido,
tan solo un hueco rojo en el lenguaje.
En la mano que empuña la salud
hay sin embargo un corte diminuto,
una línea de sangre y su alfabeto.

Fotografías de Laura Makabresku

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Skalpel zaraża swoim bólem.
W dziewiczym nacięciu rozkwita
pyłek zatruwany przez osy,
ich gniewne i zaczepne żądło.
stół operacyjny daleko
od światła i ziemi ogrodu,
jego kurczowej żądzy życia
i pleśni materii początku,
daleko od uporu chwastów
i porów kamienia, gdzie krwawi
wyniszczony czas samogłosek,
zapisawszy prawdę i więzi.

Pośród szpitalnej aseptyki,
ostrze skalpela wycina kształt
serca na białej strony wiersza,
prześcieradle na chorym ciele.
Nie została pamięć ani krzyk,
tylko krwawa dziura w języku.
Na dłoni, która włada zdrowiem
jest jednak niewielkie nacięcie,
nikła strużka krwi, jej alfabet.

Iván Trejo

1978- 2021 (covid-19), México

En colaboración con La Reversible

EN TUS OJOS…

En tus ojos hay un jardín de alegría animal
que azuza la anoche para que se abra como orquídea
o como cálido roce/ pues nada crece ni amaina
fuera de la caricia/ ni de la mano
que horada los espasmos.

Gustav Klimt (1862-1918, Austria)

Tłum. Ada Trzeciakowska

W twoich oczach…

W twoich oczach jest ogród zwierzęcej radości
co podżega noc, by otwarła się jak orchidea
jak gorący dotyk/nic bowiem nie rośnie i nie słabnie
tam, gdzie pieszczoty niedostatek/ i dłoni,
która drąży spazmy.

Vicente Huidobro

1893-1943, Chile

El espejo de agua

Mi espejo, corriente por las noches,
Se hace arroyo y se aleja de mi cuarto.

Mi espejo, más profundo que el orbe
Donde todos los cisnes se ahogaron.

Es un estanque verde en la muralla
Y en medio duerme tu desnudez anclada.

Sobre sus olas, bajo cielos sonámbulos,
Mis ensueños se alejan como barcos.

De pie en la popa siempre me veréis cantando.
Una rosa secreta se hincha en mi pecho
Y un ruiseñor ebrio aletea en mi dedo.

Collage propio

Tłum. Marta Jordan

Lustro wody

Moje lustro każdej nocy się przemienia
w wartki strumień i z sypialni mej odpływa.

Moje lustro, stokroć głębsze niźli Ziemia,
co łabędzi ród wchłonęło, zatopiło.

W lustrze-stawie ma zieloną barwę woda
i twa nagość drzemie w nim zakotwiczona,

a po falach, pod bezsennym skłonem nieba,
niczym statki przepływają me marzenia.

Jam tam, na rufie – posłuchajcie śpiewu.
Róża tajemna w piersi mi rozkwita,
z palców pijany słowik się wyrywa.

Robert Hass

1941 – , Estados Unidos

Trad. Andrés Catalán

Miseria y esplendor

Convocados conscientemente por el recuerdo, ella
estará sonriendo, los dos estarán en la cocina hablando,
antes o después de la cena. Pero están en esta otra habitación,
la ventana está hecha de vidrios diminutos, y están en un sofá
abrazándose. Él la sujeta tan fuerte
como puede, ella se entierra en su cuerpo.
Es por la mañana o quizá por la tarde, la luz
fluye a través de la habitación. Fuera,
al día lo sucede lentamente la noche,
y después el día. El proceso se tambalea
y se acelera: semanas, meses, años. La luz en la habitación
permanece inalterable, así que es obvio lo que está sucediendo.
Intentan convertirse en una sola criatura,
pero algo no consiente. Son tiernos
el uno con el otro, temerosos
de que sus breves, agudos gritos les lleven a aceptar el momento
en que volverán a separarse. Así que se restriegan contra el otro,
secas sus bocas, después húmedas, después secas.
Se sienten en el centro de una poderosa
y desconcertada voluntad. Sienten
que son un único animal casi completo,
arrojado por las olas a la orilla de un mundo—
o acurrucado contra la puerta de un jardín—
del que no pueden admitir que jamás lograrán ser admitidos.

Fotograma de Vientos de agosto de Gabriel Mascaro, fotografías de Max Dupain y Duane Michaels

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nędza i chwała

Przywołana świadomym wspomnieniem, ona
uśmiechałaby się, mogliby rozmawiać w kuchni,
przed lub po obiedzie. Ale są w tym drugim pokoju,
z oknem z mnóstwa małych szybek, siedzą na kanapie
i obejmują się. On ściska ją najmocniej
jak może, a ona zapada się w jego ciało.
Poranne, może wieczorne, światło
płynie przez pokój. Na zewnątrz,
dzień powoli przechodzi w noc,
a potem w dzień. Proces wibrując szalenie
przyspiesza: mijają tygodnie, miesiące, lata. Światło w pokoju
nie uległo zmianie, więc jasne jest, co się dzieje.
Próbują stać się jednym stworzeniem,
ale coś im na to nie pozwala. Są dla siebie czuli, wystraszeni,
że ich urywane, przenikliwe krzyki przygotują ich na chwilę
gdy znów od siebie odpadną. Więc ocierają się o siebie,
usta są suche, potem mokre, a potem suche.
Czują się jak w oku jakiejś potężnej
i zbitej z tropu woli. Czują
się zwierzęciem prawie kompletnym,
wyrzuconym przez fale na brzeg świata –
lub skulonym pod bramą do ogrodu –
do którego, czego nie potrafią przyjąć,
nie zostaną nigdy przyjęci.

Misery and Splendor

Summoned by conscious recollection, she
would be smiling, they might be in a kitchen talking,
before or after dinner. But they are in this other room,
the window has many small panes, and they are on a couch
embracing. He holds her as tightly   
as he can, she buries herself in his body.
Morning, maybe it is evening, light
is flowing through the room. Outside,
the day is slowly succeeded by night,
succeeded by day. The process wobbles wildly
and accelerates: weeks, months, years. The light in the room
does not change, so it is plain what is happening.
They are trying to become one creature,
and something will not have it. They are tender
with each other, afraid
their brief, sharp cries will reconcile them to the moment
when they fall away again. So they rub against each other,
their mouths dry, then wet, then dry.
They feel themselves at the center of a powerful
and baffled will. They feel
they are an almost animal,
washed up on the shore of a world—
or huddled against the gate of a garden—
to which they can’t admit they can never be admitted.

Robert Hass

1941 – , Estados Unidos

Trad. Ada Trzeciakowska

Boceto primaveral 2

Un hombre dice: lilas frente a las casas blancas, dos gorriones, uno rayado, en un abedul mermante, y no encuentra manera de expresarlo.

Para ser anhelada, dijo Thorstein Veblen* -desesperado en Palo Alto- una cosa debe ser inservible, es decir, surgir de «una adaptación selectiva de formas a propósito de un desperdicio ostensible «.

Así que intentamos no tirar nada, como Keith, quien preparándonos la cena, tal como lo hacía su abuela en Jamaica -sin dejar nada; la cocina estaba tan limpia al final como cuando empezaba- aprovechó hasta los caparazones de gambas y las hojas de zanahoria,

y cuando tratamos de expresar nuestra admiración dijo: «Escuchad, debería enviaros al corral a por un clavo oxidado para enriquecer la sopa en hierro».

La primera tentación de Sakyamuni** fue el deseo, pero se dio cuenta de que conducía a la realización y luego, otra vez al deseo, así que la superó fácilmente.

Por haberla podado mal en años sucesivos, la rosa trepadora ha echado, entre los grandes capullos rosa pálido, unas blancas rosas silvestres.

Supongamos que, antes de decir plateado, luz de luna o hierba mojada, cada poeta tuvo que aceptar la responsabilidad por la inocencia de todo el sufrimiento en la tierra,

porque aprendió en aritmética, durante las largas jornadas escolares, que si quedaba algo,

tenías que llevarlo. La rosa silvestre parece ingrávida, mientras a los capullos grandes les pesan la riqueza y la tristeza de Europa

porque imitan la agonía, pétalo a pétalo, de las personas que los cultivaron.

Puedes oír cómo canta el dolor en los nervios de las cosas -no es un cántico-.

La cabeza de la gacela se tornó -tres chacales están devorando sus entrañas y ella está mirando-.

*Sociólogo y economista estadounidense. En «Teoría de la clase ociosa» explica que el producto no necesita tener un valor por sí mismo. Le basta con un valor atribuido por su novedad, escasez, rareza o cualquier otra circunstancia. De esta forma cumple la premisa de que cuanto más elevado es su precio, más demandado es.

** Uno de los nombres del Buda

Tłum. Mieczysław Godyń

Szkic wiosenny 2

Mężczyzna mówi: krzewy bzu na tle białych domów, dwa wróble, jeden prążkowany, na rzednącej brzozie – i nie potrafi ująć tego w zdanie.

Aby zaskarbiać sobie szacunek – głosił w Palo Alto zrozpaczony Thornstein Veblen – rzecz musi być bezużyteczna, stanowić owoc „selektywnej adaptacji form w celu ostentacyjnego marnotrawstwa”.

Staramy się więc niczego nie wyrzucać, wzorem Keitha, który przyrządzając dla nas obiad tak, jak to robiła na Jamajce jego babcia, niczego nie marnował; pod koniec gotowania kuchnia była równie czysta, jak na początku; wykorzystał nawet pancerzyki krewetek i nać marchwi,

a kiedy próbowaliśmy okazać mu swój podziw, odparł: „Słuchajcie, powinienem was wysłać na podwórko po jakiś zardzewiały gwóźdź do zupy, żeby miała więcej żelaza”.

Pierwszą pokusą Sakjamuniego była żądza, zobaczył jednak, że prowadzi ona do zaspokojenia, a później znów do pożądania, łatwo się więc z nią uporał.

Ponieważ w ciągu kilku kolejnych lat źle ją przycinałem, pnąca róża wypuściła między wielkimi bladoróżowymi pąkami kilka dzikich białych kwiatków.

Być może każdy z poetów, zanim wypowiadał słowa w rodzaju srebrny albo księżyc czy mokra trawa, musiał się zgodzić na przyjęcie odpowiedzialności za wszelkie niewinne cierpienie na ziemi,

bo w ciągu długich szkolnych dni wszystkich ich uczono na lekcjach arytmetyki, że jeśli coś zostaje, powinno być

przeniesione. Dzika róża wygląda jakby nic nie ważyła, ale kwiaty floribundy są ciężkie bogactwem i smutkiem Europy,

gdyż naśladują umieranie – płatek po płatku – ludzi, którzy je wyhodowali.

Słychać, jak w nerwach rzeczy zawodzi cierpienie; to nie jest pieśń.

Gazela odwróciła głowę; trzy szakale wyżerają jej wnętrzności, a ona na to patrzy.

Spring Drawing 2

A man says lilacs against white houses, two sparrows, one streaked, in a thinning birch, and can’t find his way to a sentence.

In order to be respectable, Thorstein Veblen said, desperate in Palo Alto, a thing must be wasteful, i.e., «a selective adaptation of forms to the end of conspicuous waste.»

So we try to throw nothing away, as Keith, making dinner for us as his grandmother had done in Jamaica, left nothing; the kitchen was as clean at the end as when he started; even the shrimp shells and carrot fronds were part of the process,

and he said, when we tried to admire him, «Listen, I should send you into the chickenyard to look for a rusty nail to add to the soup for iron.»

The first temptation of Sakyamuni was desire, but he saw that it led to fulfillment and then to desire, so that one was easy.

Because I have pruned it badly in successive years, the climbing rose has sent out, among the pale pink floribunda, a few wild white roses from the rootstalk.

Suppose, before they said silver or moonlight or wet grass, each poet had to agree to be responsible for the innocence of all the suffering on earth,

because they learned in arithmetic, during the long school days, that if there was anything left over,

you had to carry it. The wild rose looks weightless, the floribunda are heavy with the richness and sadness of Europe

as they imitate the dying, petal by petal, of the people who bred them.

You hear pain singing in the nerves of things; it is not a song.

The gazelle’s head turned; three jackals are eating his entrails and he is watching.

Robert Hass

1941 – , Estados Unidos

Trad. Silvina López Medin

Tiempo y materiales

Gerhard Richter: Abstrakte Bilder

1.
Formar capas,
como si fuesen la constante de los días:

nevó; hice recados en un escritorio;
una ráfaga blanca volviéndose espesa en la ventana; mi lengua
sabía al pegamento de los sobres.

En este día la luz del sol sobre el ladrillo rojo, árboles desnudos,
nada se agita en el aire helado.

En este día un color borroso en el ajetreo del gimnasio
ahí donde el calor de los cuerpos
se une a la acuosa superficie fría del vidrio.

Hice el amor, preparé curry, hablé por teléfono
con amigos, el que perdió a su hermano
por momentos lloraba y por momentos cavilaba,
como alguien cayéndose y levantándose
y corriendo y cayendo y levantándose.

2.
El objeto de este poema no es aniquil

no es aniq

el objeto de este poema es denunciar un robo,
en curso, de todo
lo que no sea estas palabras
y su disposición en la página.

El objeto d e este poema es denunciar un robo,
   en curs o de todo lo que existe
que no sea e stas palabras
   y su d isposición en la página.

El objeto de ste poe es denunc un robo
    en urs e to o que existe
qu no sea e tas p labras
    y su disp sic ón en e la pág

3.
Marcar, cicatrizar, untar, vetear
correr, borronear, arrancar, raspar.

Es decir, “Pintura de acción”
el pintor llega a comportarse como el tiempo.

4.
La errata hería “pinchura”.

(Desgastar.)

5.
O representar el tiempo y pararse fuera
de su urgencia horizontal, por un instante
tener la sensación de estar parado fuera
de esa urgencia verdosa.

6.
Algún gesto vertical entonces, el modo en que la furia
o el deseo pueden hacer pedazos una vida,

alguna herida del color.

Gerhard Richter

Tłum. Mieczysław Godyń

Czas i materiały

Gerhard Richter: Abstrakte Bilder

1.
Nakładać warstwy,
jakby były ciągłością dni.

Padał śnieg; załatwiałem sprawy przy biurku;
Gęstniał biały tuman za oknem; na języku
czułem smak kleju z kopert.

Tego dnia słońce na czerwonych cegłach, nagie drzewa,
nic nie mąci lodowatego powietrza.

Tego dnia ruchoma plama koloru na siłowni
gdzie bijące z ciał ciepło
spotyka się z wodnistą, zimną powierzchnią szkła.

Zrobiłem curry, zrobiłem dobrze ukochanej, rozmawiałem
przez telefon z przyjaciółmi; ten, któremu
umarł brat, płakał i myślał na przemian,
jak ktoś, kto upada i się podnosi,
biegnie, upada i wstaje.

2.
Celem tego wiersza nie jest destruk

nie jest des

Celem tego wiersza jest doniesienie
o kradzieży, właśnie się dokonującej, wszystkiego,
co nie jest tymi słowami
i ich rozmieszczeniem na stronie.

Cele m t ego wiersza jest doniesienie
o kradzieży, właś nie si dok on ącej, wszystkiego,
co istnieje i nie jest ty mi słowami
i ich r ozmie szczeniem nas tronie.

Celem tego wie jest d sienie o krad
właśn do on cej kiego c istnie
i nie je tym s o wam
i ich roz nie m na t stro

3.
Naciąć, skaleczyć, rozmazać, musnąć,
zaplamić, rozmyć, wyżłobić, zdrapać.

„Malarstwo gestu”, malarstwo akcji
 – artysta może się zachowywać jak czas.

4.
Z błędem drukarskim
byłoby „artys może za wy ć
jak
(zetrzeć)

5
Albo tłumaczyć czas i stać poza
jego poziomym biegiem, przez moment
mieć uczucie wyjścia poza jego
zielonkawy nurt.

6.
I wtedy jakiś pionowy gest,
zbliżony do gniewu

czy pożądania, które mogą
rozedrzeć życie.

Jakaś rana koloru.

Time and materials

Gerhard Richter: Abstrakte Bilder

1
To make layers,
As if they were a steadiness of days:

It snowed; I did errands at a desk;
A white flurry out the window thickening; my tongue
Tasted of the glue on envelopes.

On this day sunlight on red brick, bare trees,
Nothing stirring in the icy air.

On this day a blur of color moving at the gym
Where the heat from bodies
Meets the watery, cold surface of the glass.

Made love, made curry, talked on the phone
To friends, the one whose brother died
Was crying and thinking alternately,
Like someone falling down and getting up
And running and falling and getting up.

2
The object of this poem is not to annihila

To not annih

The object of this poem is to report a theft,
In progress, of everything
That is not these words
And their disposition on the page.

The object o   f this poem is to report a theft,
            In progre   ss of everything that exists
That is not th   ese words
            And their d   isposition on the page.

The object     of his poe is t     repor a theft
           In rogres f ever hing at xists
Th is no ese w rds
           And their disp sit on o the pag

3
To score, to scar, to smear, to streak,
To smudge, to blur, to gouge, to scrape.

“Action painting,” i.e.,
The painter gets to behave like time.

4
The typo would be “paining.”

(To abrade.)

5
Or to render time and stand outside
The horizontal rush of it, for a moment
To have the sensation of standing outside
The greenish rush of it.

6
Some vertical gesture then, the way that anger
Or desire can rip a life apart,

Some wound of color.



Zbigniew Herbert

1924-1998, Polonia

Trad. Xaverio Ballester

Georg Heym: una aventura casi metafísica

1
Si es verdad
que la imagen precede al pensamiento
cabe pensar
que las ideas de Heym
surgieron mientras patinaba sobre el hielo

-facilidad para deslizarse
sobre una superficie helada

>estaba aquí y estaba allí
giraba en torno a un centro móvil
sin ser un planeta
ni una campana
ni un agricultor apegado a su arado

-relatividad del movimiento
especular penetración de sistemas

la orilla izquierda más cercana
(los rojos tejados de Gatow)
huía hacia atrás
como un mantel del que se tira con violencia
la derecha en cambio
permaneció (aparentemente) en su lugar

-derrumbe del determinismo
maravilloso coexistir de posibilidades

-mi grandeza –
decíase Heym a sí mismo
(ahora patinaba hacia atrás
con su pierna izquierda levantada)
se basa en haber descubierto
que en el mundo contemporáneo
no existe el resultado
la tiranía de las consecuencias
la dictadura de las relaciones causales

sino que todos los pensamientos
acciones
objetos
fenómenos
se presentan uno al lado del otro
como las huellas de patines
sobre una blanca superficie

una afirmación onerosa
para la física teórica
una afirmación inquietante
para la teoría poética

2

los que estaban en la orilla derecha
no se dieron cuenta de la desaparición de Heym

el alumno de bachillerato que lo estaba adelantando
lo vio todo en el orden inverso:

el blanco jersey
el pantalón abrochado bajo la rodilla
con dos botones de hueso
las medias anaranjadas en sus pantorrillas
y los patines causantes de la desgracia

dos policías
apartaron el tropel de mirones
parados junto al agujero en el hielo

(parecía más bien la entrada a un sótano
o la fría boca de una máscara)

humedecieron la punta de sus lápices
antes de intentar hacer el informe del incidente
de reintroducir el orden
conforme a la anticuada
lógica aristotélica
con esa obtusa indiferencia
tan propia de la autoridad
hacia nuestro descubridor
y su pensamiento
que ya entonces
erraban perplejos
bajo el hielo

Georg Heym – przygoda prawie metafizyczna

1
Jeśli jest prawdą
że obraz wyprzedza myśl
można mniemać
że idee Heyma
powstały w czasie ślizgawki

-łatwość poruszania się
po lodowej powierzchni

był tu i tam
krążył wokół ruchomego centrum
nie był planetą
ani dzwonem
ani rolnikiem przywiązanym do pługa

-względność ruchu
lustrzane przenikanie układów

lewy bliżej brzeg
(czerwone dachy Gatow)
uciekał do tyłu
jak gwałtownie szarpany obrus
prawy natomiast
stał (pozornie) w miejscu

-obalenie determinizmu
cudowna koegzystencja możliwości

-moja wielkość-
mówił do siebie Heym
(sunął teraz do tylu
z uniesioną lewą nogą)
polega na odkryciu
że w świecie współczesnym
nie ma wynikania
tyrani następstw
dyktatury związków przyczynowych

wszystkie myśli
działania
przedmioty
zjawiska
leżą obok siebie
jak ślady łyżew
na białej powierzchni

stwierdzenie ważkie
dla fizyki teoretycznej
stwierdzenie groźne
dla teorii poezji

2

ci którzy stali na prawym brzegu
nie zauważyli zniknięcia Heyma

gimnazjalista który go mijał
widział wszystko w odwróconym porządku:

biały sweter
spodnie zapięte pod kolanem
na dwa kościane guziki
łydki w pomarańczowych pończochach
łyżwy przyczynę nieszczęścia

dwaj policjanci
rozgarnęli tłum gapiów
stojących nad otworem w lodzie

(wyglądał jak wejście do lochu
jak zimne usta maski)

śliniąc ołówki
próbowali zanotować zdarzenie
wprowadzić porządek
zgodnie z przestarzałą
logiką Arystotelesa
z właściwą władzy
tępą obojętnością
dla odkrywcy
i jego myśli
które teraz
błąkały się bezradnie
pod lodem

Cuadro de Leonora Carrington animado.

Transl. Alissa Valles

Georg Heym-an almost metaphysical adventure

1
If it is true
that image precedes thought
one might imagine
that Heym’s ideas
arose while he was skating

—the ease of moving
across an icy surface

he went here and there
circling a mobile center
he wasn’t a planet
or a bell
or a farmer bound to a plow

—the relativity of motion
mirrored systems merging

the nearer left bank
(the red roofs of Gatow)
lurched backward
like a yanked tablecloth
the right bank however
(apparently) stood still

—the toppling of determinism
a wondrous coexistence of possibilities

—my greatness—
Heym said to himself
(pushing out with
his raised left leg)
lies in the discovery

that the modern world
knows no direct results
no tyranny of consequences
no dictatorship of causation

all thoughts
actions
objects
phenomena
lie beside each other
like a skater’s tracks
on a white surface

an important claim
for theoretical physics
an ominous claim
for a theory of poetry

2
(…)
licking their pencils
they tried to record the event
to introduce order
according to the obsolete
logic of Aristotle (…)

Zbigniew Herbert

1924-1998, Polonia

Trad. Xaverio Ballester

Corazón chiquito

la bala que disparé
durante la gran guerra
dio la vuelta al globo terráqueo
e hizo blanco en mi espalda

en el momento menos oportuno
cuando estaba ya seguro
de haberlo olvidado todo
las culpas de él y las mías

ciertamente como los demás
deseaba borrar de mi memoria
los rostros del odio

la historia constituía un consuelo
mi lucha había sido contra la violencia
y el Libro afirmaba
que él era Caín

tantos años con paciencia
tantos años en vano
estuve lavando con el agua de la compasión
hollín sangre y ofensas
para que la belleza noble
la hermosura de la existencia
y puede que incluso la bondad
encontraran un hogar en mí
y en verdad como los demás
anhelaba regresar
a la bahía de la infancia
al país de la inocencia

la bala que disparé
con un arma de pequeño calibre
contra toda ley gravitatoria
dio la vuelta al globo terráqueo
e hizo blanco en mi espalda
como si quisiera decirme
-nada a nadie
le será perdonado

así que ahora estoy sentado solo
sobre el tronco de un árbol cortado
justo en el centro mismo
de la batalla olvidada

y cual araña gris voy urdiendo
amargas meditaciones

sobre una memoria demasiado grande
sobre un demasiado pequeño corazón

Małe serce

pocisk który wystrzeliłem
w czasie wielkiej wojny
obiegł kule ziemską
i trafił mnie w plecy

w momencie najmniej stosownym
gdy byłem już pewny
że zapomniałem wszystko
jego – moje winy

przecież tak jak inni
chciałem wymazać
twarze nienawiści

historia pocieszała
że walczyłem z przemocą
a Księga mówiła
-to on był Kainem

tyle lat cierpliwie
tyle lat daremnie
zmywałem wodą litości
sadzę krew obrazy
żeby szlachetne piękno
uroda istnienia
a może nawet dobro
miały we mnie dom
przecież tak jak wszyscy
pragnąłem powrócić
do zatoki dzieciństwa
do kraju niewinności

pocisk który wystrzeliłem
z broni małokalibrowej
wbrew prawom grawitacji
obiegł kulę ziemską
i trafił mnie w plecy
jakby chciał powiedzieć –
że nic nikomu
nie będzie darowane.

więc siedzę teraz samotny
na pniu ściętego drzewa
dokładnie w samym środku
zapomnianej bitwy

i snuję siwy pająk
gorzkie rozważania

o zbyt wielkiej pamięci
o zbyt małym sercu.

Transl. Czeslaw Milosz and Peter Dale Scott

A small heart

the bullet I fired
during the great war
went around the globe
and hit me in the back

at the least suitable moment
when I was already sure
I had forgotten it all —-
his transgressions and mine

after all I like anyone else
wanted to erase the memory
of countenances of hatred

history consoled me
— I was battling violence
but the Book told me
— I was battling Cain

so many patient years
so many years in vain
I washed soot blood
hurt in mercy’s stream
so that noble beauty
the glory of existence
perhaps even the good
might have have a home in me

after all I like anyone else
had a longing to return
to the bay of childhood
the country of innocence

the bullet I fired
from a low-caliber gun
despite laws of gravity
went around the globe
and hit me in the back
as if it wished to tell me
— nobody gets anything
for free

so now I sit in solitude
on a sawed-off tree trunk
in the exact center point
of the forgotten battle
grey spider I spin
bitter meditations

on memory too large
and a heart too small

Zbigniew Herbert

1924-1998, Polonia

Trad. Xaverio Ballester

Breviario II

Señor,


dótame de talento para componer frases largas, cuya línea sea la línea de una respiración, extendida como los puentes, como el arco iris, como el alfa y omega del océano

Señor, obséquiame con la fuerza y maña de quienes construyen frases largas que se despliegan como un roble, espaciosas como un valle grande para que quepan en ellas mundos, esqueletos de mundos, mundos de ensueño

y también para que las oraciones principales predominen seguras sobre las subordinadas, para que controlen su curso complejo pero expresivo como un basso continuo, para que permanezcan inconmovibles por encima del movimiento de los elementos, para que los atraigan como atrae los elementos la fuerza de las invisibles leyes de la gravitación

por frases largas rezo pues, por frases que modele el esfuerzo, tan extensas que en cada una de ellas pueda encontrarse el reflejo especular de una catedral, de un gran oratorio, de un tríptico

y también por animales poderosos y pequeños, estaciones de trenes, un corazón henchido de dolor, pétreos precipicios y el surco del destino en la palma de la mano

Fotos propias.

Brewiarz II

Panie,


obdarz mnie zdolnością układania zdań długich, których linia jak zwykle od oddechu do oddechu wydaje się linią rozpiętą jak wiszące mosty, jak tęcza, alfa i omega oceanu

Panie, obdarz mnie siłą i zręcznością tych, którzy budują zdania długie, rozłożyste jak dąb, pojemne jak wielka dolina, aby mieściły się w nich światy, cienie światów, światy z marzenia

a także aby zdanie główne panowało pewnie nad podrzędnymi, kontrolowało ich bieg zawiły, ale wyrazisty, jak basso continuo trwało niewzruszenie nad ruchem elementów, aby przyciągało je, jak jądro przyciąga elektrony siłą niewidoczny praw grawitacji

o zdanie długie tedy modlę się, zdanie lepione w mozole, rozległe tak, by w każdym z nich znalazło się lustrzane odbicie katedry, wielkie oratorium, tryptyk

a także zwierzęta potężne i małe, dworce kolejowe, serce przepełnione żalem, przepaście skalne i bruzdę losów w dłoni

Transl. Alissa Valles

Breviary II

Lord,


grant me the ability to compose a long sentence, whose line, customarily from breath to breath, is a line spanned like a suspension bridge like a rainbow the alpha and omega of the ocean

Lord, grant me the strength and agility of those who build sentences long and expansive as a spreading oak tree, like a great valley; may they contain worlds, shadows of worlds, and worlds of dreams

may the main clause rule confidently over dependent clauses, control their course, a circuitous but expressive basso continuo, endure unmoved above the elements in motion, draw them to itself like nucleus draws electrons by unseen laws of gravitation

I pray then for a long sentence, sculptured by the sweat of my brow, extending so far that in each there might be reflected the mirror image of a cathedral, a great oratorio, a triptych,

and also animals mighty and minuscule, train stations, the heart brimming with sorrow, rocky cliffs, and the furrow of the fate in the hand

Anne Sexton

1928-1974, EE. UU.

El pez que andaba

Trad. Ada Trzeciakowska

Trad. Ben Clark

De entre las ostras
y las algas confusas,
de las lágrimas de Dios,
las lacerantes mareas,
vino.

Se hizo un buscador de raíces
y respiró como un hombre.
Peinó las hierbas
y se hizo conocido en el cielo.
Yo estaba a su lado y lo miraba todo.
Perdón, dijo,
vosotros tenéis buzos,
tenéis anzuelos y redes,
¿así que por qué no voy a entrar
por un momento en vuestro elemento?
Aunque es curioso, andar
aquí resulta muy torpe.
No tiene gracia.
No hay ritmo
en este país de tierra.

Y yo le dije:
De un país
que ya he extraviado
puedo evocar algunas cosas
Pero la luz de la cocina
me estorba.
Incluso había un baile allí
cuando yo amasaba el pan,
había una canción que mi madre
solía cantar…
Y la sal del vientre de Dios
donde yo flotaba en una copa de oscuridad.
Extraño tu país, pez.

El pez respondió:
Seguro que eres poeta,
una dama de mala suerte
deseando ser lo que no eres,
añorando quedarte
donde sólo puedes estar de visita.

De las ostras
y los confusos hierbajos,
de las lágrimas de Dios,
las destructoras mareas,
vino.

Se hizo un buscador de raíces
y respiró como un hombre.
Despeinó las hierbas
y se hizo conocido en el cielo.
Yo estaba a su lado y lo miraba todo.
Perdón, dijo,
vosotros tenéis buzos,
tenéis anzuelos y redes,
¿así que por qué no voy a entrar
por un momento en vuestro elemento?
Aunque resulta curioso que aquí
es extrañamente fatigoso moverse.
No tiene gracia.
No hay ritmo
en este país de mierda.

Y yo le dije:
De un país
que ya no encuentro
me acuerdo de algunas cosas
Pero la luz de la cocina
se me atraviesa.
Allí había baile
cuando yo amasaba el pan,
había una canción que mi madre
cantaba siempre…
Y la sal en la barriga de Dios
donde yo flotaba en una copa de oscuridad.
Siento nostalgia de tu país, pez.

El pez respondió:
Seguro que eres poeta,
una dama de mala suerte
deseando ser lo que no eres,
sintiendo nostalgia de estar
donde sólo llegaste de visita.

Cuadro de Pepe Enguídanos

The fish that walked

Up from oysters
and the confused weeds,
out of the tears of God,
the wounding tides,
he came.

He became a hunter of roots
and breathed like a man.
He ruffled through the grasses
and became known to the sky.
I stood close and watched it all.
Beg pardon, he said
but you have skin divers,
you have hooks and nets,
so why shouldn’t I
enter your element for a moment?
Though it is curious here,
usually awkward to walk.
It is without grace.
There is no rhythm
in this country of dirt.

And I said to him:
From some country
that I have misplaced
I can recall a few things…
but the light of the kitchen
gets in the way.
Yet there was a dance
when I kneaded the bread
there was a song my mother
used to sing…
And the salt of God’s belly
where I floated in a cup of darkness.
I long for your country, fish.

The fish replied:
You must be a poet,
a lady of evil luck
desiring to be what you are not,
longing to be
what you can only visit.

Tłum. Maria Korusiewicz

Ryba która chodziła

Spośród ostryg
i splątanych alg,
z płaczu Boga,
bolesnych przypływów –
przyszedł.

Został łowcą korzeni
i oddychał jak człowiek.
Szeleścił po trawach
i poznało go niebo.
Przyglądałam się temu, stojąc obok.
Przepraszam, powiedział,
ale wy macie swoich nurków,
swoje sieci i wędki,
więc czemu ja nie miałbym
wejść na chwilę w wasz żywioł?
Chociaż tu jest dziwacznie.
Szczególnie nienaturalny jest chód.
Zupełnie bez wdzięku.
Nie ma rytmu
w tej krainie prochu.

A ja odrzekłam:
Z pewnego kraju,
który zagubiłam,
pamiętam parę spraw…
ale przeszkadza mi
światło z kuchni.
Był tam jakiś bal,
kiedy ja miesiłam ciasto na chleb,
była piosenka, którą śpiewała zawsze
moja matka…
I sól Boskiego brzucha,
gdzie płynęłam w filiżance mroku.
Tęsknię za twoim krajem, rybo.

Odpowiedział:
Pewnie jestes poetką,
pechowa damo,
co pragniesz być tym, czym jesteś,
zostać tam,
gdzie możesz tylko bywać.

María Ángeles Pérez López

1967 – , España

***

Febrero ha empezado del modo más cruel.
De las praderas frías de Polonia
bajan juntos los lobos y la angustia
para morder los sueños de los hombres.
El color que le falta a la mañana
late en el corazón del azor negro,
y las urracas temen por su vida
como lo harán las corzas, las mujeres,
las pequeñas calandrias de Mongolia.
También se esconde el miedo y solo queda
una extensa pradera torturada
que laminó la escarcha y su cuchillo
En ella sobrevuela la ventisca
su hermosura que todo lo devora
y florecen amargas las palabras
que el viento no ha podido devastar
(hambre, beso, ferocidad, indígnitas). 
Sobre el suelo aterido, una poeta
sonríe y se acurruca, se adormila
en la paciencia del reloj de sol.
Ella entiende lo que el amor no entiende 
y su peso es ligero y convencido.
Abraza contra sí todos sus días
y sus objetos llegan a llamarla,
pero ya no hacen falta ni las llaves 
ni el peine ni el abrigo que enfermó
mordido por los lobos de la noche.
Nada le falta al día empobrecido.
Solo una mujer sabia y vieja y libre
que duerme junto al viento y lo estremece.

(a Charo Ruano, por Wisława)

* Wisława Szymborska falleció el día 1 de febrero de 2012

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Luty rozpoczął się okrutnie.
Z zimnych nizin w Polsce
nadciągają naraz wilki i trwoga
by pogryźć ludziom sny.
Kolor uszedłszy z brzasku
bije w sercu czarnego jastrzębia,
a sroki drżą o swoje życie
jak zadrżą sarny, kobiety,
małe skowronki z Mongolii.
Strach też skrył się i pozostała tylko
rozległa udręczona nizina 
ścięta szronem i jego nożem
Nad nią przesypuje się śnieżyca
piękno jej wszystko pochłania
i kwitną gorzkie słowa,
których wiatr nie mógł ukruszyć
(głód, pocałunek, dzikość, nikczemność).
Na skostniałej ziemi, poetka
uśmiecha się i kuli, zasypia
w cierpliwości słonecznego zegara.
Rozumie to czego miłość nie rozumie
a jej waga jest lekka i doniosła.
Przytula do siebie wszystkie swoje dni
a jej rzeczom udaje się ją przywołać,
lecz nie potrzeba już kluczy
ani grzebienia, ani płaszcza, który rozchorował się
pogryziony przez wilki nocy.
Niczego już nie brak zubożałemu dniowi
Tylko tej mądrej kobiety, starej i wolnej
co śpi na wietrze i przejmuje go dreszczem. 

(dla Charo Ruano, przez Wisławę)

Wisława Szymborska zmarła 1 luego 2012 roku.