La pátina del hierro el amarillo adobe el óxido adoquín Un eco un chillido un pájaro elevando los incendiados muros que el fuego amó Gravitaciones torceduras En el margen turbio de las cosas brilla el silencio La paila bajo la teja que da al patio de mosaicos rojos Entro y salgo y la puerta es tu pecho entro y salgo y tus labios me besan me besa tu inclemencia me atraviesa tu aliento Verde sed a la orilla del río suntuosidad de hojas flotantes de viñas y de higueras cuyos frutos devoran los pájaros Las perlas o la sangre manteles de alabastro las copas esparcidas el hierro donde clavaste el corazón Todo flota y el espacio deja de serlo La muerte y lo que llama de la muerte Entro y salgo en el instante en que el vino se vierte sobre la mesa y de la lluvia vuelven tus pies a mi pecho y mi lengua en tus dedos Porque la noche fue contada entre los días y vino entre los meses y prendió su grano de luz Cuando este templo asciende en este espacio en esta mesa
Patyna żelaza żółta glina rdzawy bruk Echo, krzyk, ptak unoszący nadpalone mury który ukochał ogień Grawitacje skręty Na mętnym marginesie rzeczy lśni cisza Misa pod glinianym daszkiem wychodzącym na dziedziniec z czerwonej mozaiki Wchodzę i wychodzę a drzwi to twoja klatka piersiowa Wchodzę i wychodzę a twoje usta całują mnie całuje mnie twoja nieugiętość twój oddech mnie przeszywa Zielone pragnienie na brzegu rzeki przepych unoszących się liści winorośli i drzew figowych których owoce pożerają ptaki Perły lub krew alabastrowe obrusy rozrzucone kielichy żelazo, w które wbiłeś serce Wszystko się unosi a przestrzeń przestaje być sobą Śmierć i to, co od śmierci przyzywa Wchodzę i wychodzę w chwili, gdy wino wylewa się na stół i z deszczu powracają twoje stopy do mojej piersi a mój język w twoich palcach Ponieważ noc była opowiadana w ciągu dnia i nadszedł przeciągu miesięcy i zapalił swoją bryłkę światła Gdy ta świątynia wznosi się w tej przestrzeni przy tym stole
Mi montaje para el poema «Los amorosos» de Jaime Sabines, con imágenes de la última película dirigida por Jean Vigo «L’Atalante» (1934) y música de The Legendary Pink Dots «The Lovers part 2». Para aportar color he usado varias capas superpuestas formadas por fotografías propias y obras de Gerhard Richter.
Los amorosos
Los amorosos callan. El amor es el silencio más fino, el más tembloroso, el más insoportable. Los amorosos buscan, los amorosos son los que abandonan, son los que cambian, los que olvidan.
Su corazón les dice que nunca han de encontrar, no encuentran, buscan. Los amorosos andan como locos porque están solos, solos, solos, entregándose, dándose a cada rato, llorando porque no salvan al amor.
Les preocupa el amor. Los amorosos viven al día, no pueden hacer más, no saben. Siempre se están yendo, siempre, hacia alguna parte. Esperan, no esperan nada, pero esperan.
Saben que nunca han de encontrar. El amor es la prórroga perpetua, siempre el paso siguiente, el otro, el otro. Los amorosos son los insaciables, los que siempre -¡que bueno!- han de estar solos. Los amorosos son la hidra del cuento.
Tienen serpientes en lugar de brazos. Las venas del cuello se les hinchan también como serpientes para asfixiarlos. Los amorosos no pueden dormir porque si se duermen se los comen los gusanos. En la oscuridad abren los ojos y les cae en ellos el espanto. Encuentran alacranes bajo la sábana y su cama flota como sobre un lago.
Los amorosos son locos, sólo locos, sin Dios y sin diablo. Los amorosos salen de sus cuevas temblorosos, hambrientos, a cazar fantasmas. Se ríen de las gentes que lo saben todo, de las que aman a perpetuidad, verídicamente, de las que creen en el amor como una lámpara de inagotable aceite.
Los amorosos juegan a coger el agua, a tatuar el humo, a no irse. Juegan el largo, el triste juego del amor. Nadie ha de resignarse. Dicen que nadie ha de resignarse. Los amorosos se avergüenzan de toda conformación. Vacíos, pero vacíos de una a otra costilla, la muerte les fermenta detrás de los ojos, y ellos caminan, lloran hasta la madrugada en que trenes y gallos se despiden dolorosamente.
Les llega a veces un olor a tierra recién nacida, a mujeres que duermen con la mano en el sexo, complacidas, a arroyos de agua tierna y a cocinas. Los amorosos se ponen a cantar entre labios una canción no aprendida, y se van llorando, llorando, la hermosa vida.
Las palabras del Kusturica sobre el filme del joven Jean Vigo (quien fallecía de tuberculosos apenas un mes después del estreno de la película): «Creo que esta película de Jean Vigo cambió mis ilusiones sobre el carácter revolucionario del cine. Es la poesía la que hace al cine. Si quieres perdurar tienes que ser un poeta; si no eres un poeta las películas que hagas serán sólo reflejos. Hace 15 años todo me parecía mucho más sencillo. Hoy las cosas se han vuelto ásperas. Es mucho más difícil sobrevivir como poeta en la jungla del cine moderno. Ya nadie sabe lo que significa. Sigo convencido de que en L’Atalante encuentras el balance perfecto entre el diálogo y la acción. (…) La novia sumergida en el agua (en la película Underground) es en cierta forma un homenaje a L’Atalante de Jean Vigo. Pero entonces se convierte en algo mucho más significativo, todo el mundo muere y deriva bajo el agua».
Tłum. Ada Trzeciakowska
Rozkochani w miłości (kochający)
Kochający milczą. Miłość jest najdelikatniejszą ciszą, najbardziej rozedrganą, najnieznośniejszą. Kochający poszukują, kochający – to oni porzucają, zmieniają się, zapominają.
Serce im mówi, że nie powinni znaleźć, nie znajdują, poszukują. Kochający snują się zatem niczym szaleńcy, bo są sami, sami, sami, poświęcając się, oddając się każdej chwili, zapłakani, bo nie mogą uratować miłości.
Przejmują się miłością. Kochający żyją z dnia na dzień, nie mogą zrobić nic więcej, nie potrafią. Zawsze odchodzą, zawsze, gdzieś. Czekają, nie spodziewają się, ale mają nadzieję.
Wiedzą, że nie powinni znaleźć. Miłość jest wiecznym odroczeniem, zawsze następny krok, następny i następny. Kochający ci nienasyceni, to ci,-o ironio- co muszą być sami. Kochający są jak Hydra z bajki.
Mają węże zamiast ramion. Żyły na szyi puchną im jak żmijom, by się podusili. Kochający nie mogą zasnąć, bo gdy zasypiają jedzą ich robaki. Otwierają oczy w ciemności i dopada ich przerażenie. Znajdują skorpiony pod kołdrą a łóżko unosi się jak na tafli wody.
Kochający są szaleni, tylko szaleni, w sercu ich nie ma ani Boga ani demona. Kochający wychodzą ze swoich jam drżący, wygłodniali, by polować na duchy. Śmieją się z ludzi, którzy wiedzą wszystko, z tych co to kochają na wieczność, prawdziwie, z tych co to wierzą w miłość jak w lampkę o niewyczerpalnej oliwie.
Kochający bawią się w czerpanie wody, tatuowanie dymu, w nieodchodzenie. Grają w długa, smutną grę miłości. Nikt nie powinien się poddawać. Mówią, że nikt nie powinien się poddawać. Kochający wstydzą się wszelkiej rezygnacji. W nich samych, pustych, ale pustych od żebra do żebra, fermentuje śmierć, a oni chodzą, łkają, aż do świtu gdy pociągi i koguty żegnają się boleśnie.
Czasem dociera do nich zapach świeżo narodzonej ziemi , kobiet, które śpią z ręką ułożoną intymym geście, zadowolone, strumieni ciepłej wody i kuchni. Kochający zaczynają podśpiewywać niewyuczoną piosenką, i odchodzą płacząc, płacząc nad przepięknym życiem.
En tus ojos hay un jardín de alegría animal que azuza la anoche para que se abra como orquídea o como cálido roce/ pues nada crece ni amaina fuera de la caricia/ ni de la mano que horada los espasmos.
Gustav Klimt (1862-1918, Austria)
Tłum. Ada Trzeciakowska
W twoich oczach…
W twoich oczach jest ogród zwierzęcej radości co podżega noc, by otwarła się jak orchidea jak gorący dotyk/nic bowiem nie rośnie i nie słabnie tam, gdzie pieszczoty niedostatek/ i dłoni, która drąży spazmy.
Ayer estuve observando a los animales y me puse a pensar en ti. Las hembras son más tersas, más suaves y más dañinas. Antes de entregarse maltratan al macho, o huyen, se defienden. ¿Por qué? Te he visto a ti también, como las palomas, enardeciéndote cuando yo estoy tranquilo. ¿Es que tu sangre y la mía se encienden a diferentes horas? Ahora que estás dormida debías responderme. Tu respiración es tranquila y tienes el rostro desatado y los labios abiertos. Podrías decirlo todo sin aflicción, sin risas. ¿Es que somos distintos? ¿No te hicieron, pues, de mi costado, no me dueles? Cuando estoy en ti, cuando me hago pequeño y me abrazas y me envuelves y te cierras como la flor con el insecto, sé algo, sabemos algo. La hembra es siempre más grande, de algún modo. Nosotros nos salvamos de la muerte. ¿Por qué? Todas las noches nos salvamos. Quedamos juntos, en nuestros brazos, y yo empiezo a crecer como el día. Algo he de andar buscando en ti, algo mío que tú eres y que no has de darme nunca. ¿Por qué nos separaron? Me haces falta para andar, para ver, como un tercer ojo, como otro pie que sólo yo sé que tuve.
Fotografías de Max Dupain (1911-1992, Australia)
Tłum. Ada Trzeciakowska
Adam i Ewa
IV
Wczoraj obserwowałem zwierzęta i pomyślałem o tobie. Samice są gładsze, miększe i niebezpieczniejsze. Każdy akt oddania się poprzedzają dręczeniem samca, ucieczką lub obroną. Dlaczego? Przecież i ciebie również widziałem, gdy, niczym gołębie, rozpalasz się wtedy kiedy ja jestem spokojny. Czyżby twoja i moja krew płonęły o innych godzinach? Teraz, gdy śpisz, powinnaś mi odpowiedzieć. Oddychasz spokojnie, masz odprężoną twarz i rozchylone usta. Mogłabyś wszystko powiedzieć bez żadnej udręki, bez śmiechu. Czyżbyśmy byli tak różni? Czy to nie z mojego żebra powstałaś, czyż nie bolisz mnie? Kiedy jestem w tobie, kiedy kurczę się a ty obejmujesz mnie i otaczasz sobą i zamykasz się jak kwiat nad owadem, wiem coś, wiemy coś. Samica zawsze jest potężniejsza, w pewien sposób. My ocalamy się od śmierci. Dlaczego? Każdej nocy ocalamy się. Zostajemy razem, w swoich ramionach, a ja zaczynam rosnąć niczym dzień. Czegoś zapewne muszę w tobie szukać, czegoś mojego czym jesteś ty i czego nigdy nie powinnaś mi dać. Dlaczego nas rozdzielono? Jesteś mi potrzebna bym mógł chodzić, widzieć, niczym trzecie oko, niczym stopa, o istnieniu której wiem tylko ja.
“Luego los adultos, entendieron que había poemas que se abrían entre las rosas, pero como no podían distinguirlas, empezaron a cortar todas las flores de los patios. Lejos de sus casas de tortura, que para ellos eran las universidades, unos poetas que tenían por tinta al mar, y por hoja al cielo, decidieron escribir nuevas flores, nuevas aves, nuevos cosmos, nuevas vidas. Y cantaron, y cantaron, pero los adultos no toleraban las nuevas especies. Y Luzán le dijo a Góngora que sus poemas eran como cajas de cartón iluminadas por un niño, que parecían la gran cosa, pero que en realidad estaban vacías. Así que Góngora viajó al 2011, dentro de su maravillosa caja vacía, donde era más querido. Pero luego se regresó porque acá también había adultos”.
Fragmento del Capítulo 4 de El sueño de Visnu
Fotogramas de la La teta asustada de Claudia Llosa
Tłum. Ada Trzeciakowska
Weronika (DNA ducha)
Teoria dawnych gier
Później dorośli zrozumieli, że istnieją wiersze, które otwierały się jak róże, ale ponieważ nie mogli ich rozróżniać, zaczęli ścinać kwiaty na patio. Z dala od domów tortur, którymi były dla nich uniwersytety, poeci, mając za atrament morze, a za kartkę papieru niebo, zdecydowali napisać nowe kwiaty, nowe ptaki, nowy kosmos, nowe życia. I śpiewali, śpiewali, lecz dorośli nie tolerowali nowych gatunków. I Luzan powiedział do Gongory, że jego wiersze były jak kartonowe pudełka rozświetlone przez dziecko, że wyglądały na coś wielkiego, choć w rzeczywistości były puste. W ten sposób Gongora przemieścił się do 2011, w swoim cudownym pustym pudełku, gdzie był o wiele bardziej kochany. Jednak później wrócił, bo tam też pełno było dorosłych.
Dentro rompe la creciente y salgo de las sombras que se alojaron en mí Mi animal huye por la montaña Hacia allá salgo todos los días empapada de oscuridad y de regreso ya que la luz declina la nube divide y parte en dos al sol Dos soles bañan lo perdido Allá quedaron mis pies buscándolo mis ojos mi perdido animal Pero nada serás sin estos versos convertidos en pájaros en círculos en pasos que mis años alargan
Acuarelas de Fernando Zóbel (1924 – 1984)
Tłum. Ada Trzeciakowska
*** Wewnątrz wzbiera
Wewnątrz wzbiera przypływ i wydostaję się spośród cieni które schroniły się we mne Moje zwierzę ucieka górami W tamtą stronę udaję się każdego dnia przesiąknięta ciemnością a w drodze powrotnej ponieważ światła ubywa chmura dzielni i przedziela słońce na pół Dwa słońca obmywają to co utracone Tam pozostały stopy me poszukując go moje oczy moje utracone zwierzę Lecz niczym będziesz bez tych wersów zmienionych w ptaki w kręgi w kroki które moje lata wydłużają
Detrás de la cortina hay un mundo de calma, detrás del verde espeso el remanso, la profunda quietud. Es un reino intocado, su silencio. Desde el espectro líquido de otro mundo, desde otra realidad de sonidos dispersos; desde otro tiempo enmarañable, me llaman.
Trad. Ada Trzeciakowska
Za zasłoną
Za zasłoną jest świat cichości, za gęstą zielenią ukojenie, głęboki spokój. To niewzruszone królestwo, jego cisza. Z płynnego spektrum z innego świata, z innej rzeczywistości o rozproszonych dźwiękach; z innego splątanego czasu, wzywają mnie.
Pintura sobe fotografía del alemán Gerhard Richter (1932- )
Encendido en los boscajes del tiempo, el amor es su entornada sustancia. Abre con hociquillo de marmota, senderos y senderos inextricables. Es el camino de vuelta de los muertos, el lugar luminoso en donde suelen resplandecer. Como zafiros bajo la arena hacen su playa, hacen sus olas íntimas, su floración de pedernal, blanca y hundiéndose y volcando su espuma. Así nos dicen al oído: del viento, de la calma del agua, y del sol que toca, con dedos ígneos y delicados la frescura vital. Así nos dicen con su candor de caracolas; así van devanándonos con su luz, que es piedra, y que es principio con el agua, y es mar de hondos follajes inexpugnables, a los que sólo así, de noche, nos es dado ver y encender
Trad. Ada Trzeciakowska
Miłość jest jego na wpółotwartą substancją
Płonąca w zagajnikach czasu, miłość
jest jego na wpółotwartą substancją. Otwiera
pyszczkiem świstaka,
splątane ścieżki
i szlaki. Jest drogą
powrotną
zmarłych, świetlistym miejscem, gdzie
lśnią. Jak szafiry pod piaskiem
tworzą swą plażę, tworzą intymne fale, rozkwitanie
krzemienne, białe i tonąc
i wyrzucając pianę. Tak właśnie szepczą nam do ucha: o wietrze,
o spokoju wody, i o słońcu,
które dotyka,
ognistymi i delikatnymi palcami
świeżości życia. Tak właśnie z wdziękiem muszli
szepczą; tak mówią otulając nas
swym światłem będącym kamieniem,
i początkiem wraz z wodą, i będącym morzem
głębokiego i niedostępnego
listowia, do nas którym tylko tak właśnie, nocą,
jest dane widzieć
i płonąć.
Una caída lenta. Un hondo, denso caer sin asideros, sin refugio, sin voz. Un indeciso estar cayendo en lo oscuro. Como una gota, como un gotear incesante en el perfil de la noche. Llueve la noche y entra por los huecos, las zanjas. Hunde en su oquedad la tristeza y la infinitud. Una bóveda inmensa y negra, unas estrellas; su apaciguada luz.
Trad. Ada Trzeciakowska
Nieustanne skraplanie w konturach nocy
Powolne spadanie. Głębokie, gęste spadanie bez punktu zaczepienia, bez schronienia, bez głosu. Niezdecydowane opadanie w mrok. Jak kropla, jak nieustanne skraplanie w konturach nocy. Kapie noc i sączy się szczelinami, szparami. Topi w swej niecce smutek i nieskończoność. Ogromne i czarne sklepienie, gwiazdy; stłumione ich światło.
Bajo el horizonte un muchacho con lágrimas en los ojos dice que el tiempo no existe. El tiempo toma su sombrero y se va como un ave entre las ramas de la medianoche. La cuerda se ha detenido, y el agua del lavabo ha hecho de la casa un litoral donde los tiburones entran y salen de los cuadros en busca de más estrellas, un litoral donde las ballenas saltan y se revuelven entre las constelaciones, donde el cadáver de los cetáceos se transforma en polvo cósmico y arena; un litoral donde los delfines convirtieron la literatura en arrecifes y corales. Alguien ha dejado de dar cuerda a nuestra casa y las escamas del reptil se incrustan en un sueño. Todo quedó revuelto. El siglo XVI tomó la forma de un barco negro encallado en la arena. Un muchacho salió del barco y dijo “Algunos hombres nacen más pájaro que hombre” y se fue volando. Entonces, pude escuchar una voz. Era como un evangelio de tierra entre las manos de otro. Un otro que llevaba su corazón extendido como la piel de un tambor y que sabía mi nombre. Pienso que ese otro bien pudiera ser el mago. El siglo XVII siguió flotando como los planetas en el cielo. Una vez bajó a mi casa de cuerda y me dijo: “Si de alguna forma pudieses mezclar los sueños con la tinta de los calendarios, o decirle que le amas a una muchacha mientras un cometa le atraviesa el pecho; si de alguna forma pudieses revolver la música con las piedras y el agua con el pensamiento, si pudieses volverte noche, o volverte día para llenar el vacío de la muerte con las piedrillas del amor; entonces, quizá, tendrías lo necesario para empezar un poema”, y se fue.
Fragmento del Capítulo 3 de El sueño de Visnu
Mi videopoema, adaptación del texto de David Meza
Tłum. Ada Trzeciakowska
Leonel (czyli na brzegu snu)
Do mojego pokolenia
Pod nieboskłonem chłopiec ze łzami w oczach mówi, że czas nie istnieje. Czas zabiera swój kapelusz i znika jak ptak wśród gałęzi nocy. Struna zatrzymała się, a woda w umywalce zmieniła dom w wybrzeże, gdzie rekiny wskakują i wyskakują z obrazów w poszukiwaniu innych gwiazd, wybrzeże, gdzie wieloryby skaczą i obracają się wśród gwiezdnych konstelacji, gdzie ciało morświnów staje się kosmicznym pyłem i paskiem, wybrzeże, gdzie delfiny zmieniły literaturę w rafy koralowe i koralowce. Ktoś przestał nakręcać nasz dom i gadzie łuski wbijają się w sen. Wszystko się zagmatwało. XVI wiek przybrał formę czarnegco statku, który osiadł na piachu. Chłopiec opuścił łódź i powiedział „Niektórzy ludzie rodzą się bardziej ptakami niż ludźmi” i odleciał. Mogłem wtedy usłyszeć jego głos. Był jak ewangelia z ziemi w rękach kogoś innego. Kogoś kogo serce zostało naciągnięte jak skóra na bębenku i kto znał moje imię. Myślę, że ten ktoś inny mógł być czarodziejem. XVII wiek unosił się nadal jak planety na niebie. Pewnego razu zdjął mój dom z sznurka i powiedział: „Gdybyś w jakiś sposób mógł zmieszać sny z atramentem kalendarzy lub powiedzieć dziewczynie, że ją kochasz, podczas gdy kometa przeszywa jej pierś; gdybyś w jakiś sposób mógł poruszyć muzykę kamieniami i wodę za pomocą myśli, gdybyś mógł stać się nocą, lub zostać dniem by wypełnić pustkę śmierci kamyczkami miłości; wtedy, być może, miałbyś wszystko co potrzebne do napisania wiersza», i odszedł.
Y al fondo la eternidad en el centro del parque cuando los insectos y los árboles despiertan desde su luz y ya el viento en el sueño no aúlla Muchacho reverdecido por el agua estás aquí dentro de mí y dentro de mis días acaricio tu rastro
Pastoral de Leonora Carrington (1950)
Tłum. Ada Trzeciakowska
***I w głębi wieczność
A w głębi wieczność w środku parku kiedy owady i drzewa budzą się z jej światła i już wiatr we śnie nie zawodzi Pozieleniały od wody chłopcze jesteś tu we mnie i z głębi mych dni pieszczę twój ślad
Te besaré largamente mis animales sueltos en el interior de tus sentidos amándote en tus entrañas como esquirlas de luz Te besaré atravesaré tu cielo me internaré en tus ramas circularé en tus líquidos surgiré de la yema de la corteza de tu tronco me alimentaré de tu jardín Tu voz en las colinas y los campos inmensos como tú los pensaste tus animales sueltos en el interior de mis sentidos amándome en mis entrañas como certeza como fruto como señal de territorio Tu voz en las colinas y los campos inmensos bajo este cielo púrpura esta delicia o cauce a mitad de la lluvia a mitad del océano porque tu árbol enraíza en medio de mi vientre y esta tierra te vive en el principio y el fin
El árbol corazón de Garth Knight
Tłum. Ada Trzeciakowska
Pocałuję Cię nieśpiesznie
Pocałuję Cię nieśpiesznie me zwierzęta w głębi twoich zmysłów uwolnione kochające Cię w trzewiach twych jak odłamki światła Pocałuję Cię przeszyję twe niebo zaszyję się w twe gałęzie będę krążyć w twych sokach wyłonię się z pąku na korze twego pnia będę się karmić twoim ogrodem Twój głos wśród wzgórz i pól bezkresnych takich jakimi sobie je wymyśliłeś twe zwierzęta w głębi mych zmysłów uwolnione kochające mnie w trzewiach mych jak pewność jak owoc jak oznakowane terytorium Twój głos wśród wzgórz i pól bezkresnych Pod tym niebem purpurowym Ta rozkosz czy koryto wezbrane od deszczu od oceanu bo twe drzewo wypuszcza korzenie w mym łonie i ta ziemia tobą żyje na początku i na końcu
cómo toma enero el jardín cruza el aire (y se lleva prendida a su retina tu imagen y vuela tan aprisa se aleja tantos años tantas leguas que llega hasta un país un invierno equivocados:
en su bosque nevado entre azules del frío y del silencio el lobo se detiene y escucha
mezclado a las mareas subterráneas urdidoras de primavera el remoto latido de tu sangre en este cuarto)
te asomas entonces al jardín (te inclinas sobre la distancia recién abierta entre tú y tú y tienes miedo de conocer el país de no estar juntos) Un infinito instante te espero (Cambia el pájaro de espacio Pierde el lobo el rastro levísimo de tus pies en la nieve) Te vuelves
hacia mí y entras en mis ojos con el jardín y enero y un mirlo que atraviesa el cielo blanco
Tłum. Ada Trzeciakowska
Brak ciągłości
kiedy patrzysz przez okno jak styczeń zajmuje ogród
przecina powietrze (i zabiera przywarty do siatkówki twój obraz y ulatuje tak prędko oddala się o tyle lat tyle mil że dociera do krain i zimy niewłaściwych:
w jego zaśnieżonym lesie wśród błękitu zimna i ciszy wilk zatrzymuje się i nadsłuchuje
zmieszanego z podziemnymi przypływami -prządkami wiosny- odległego bicia serca w twojej krwi w tym pokoju)
Wychylasz się do ogrodu (nachylasz się nad świeżo otwartym dystansem między tobą i tobą i boisz się poznać krainę, w której nie jesteśmy razem) Nieskończoną chwilę czekam na Ciebie (Przemieszcza się ptak Gubi wilk ulotny ślad twoich stóp na śniegu) Obracasz się
do mnie i wchodzisz moimi oczyma wraz z ogrodem i styczniem i kosem który przecina białe niebo
Escribí tu nombre y el mundo se detuvo. Escribí mundo y ensucié la hoja de nostalgia. En algún momento la vida es un pájaro de nieve. Escribí mundo y ensucié la mesa de nostalgia. En algún momento la vida es un pajarito que entra al cuarto y te mancha los muebles de arcoíris. Soñé con un río lleno de perlas. En algún momento la vida es nieve. Escribí flores sobre tu pecho. Soñé con un río lleno de lunas. Escribí flores sobre tu pecho y las flores dejaron caer sus efes a mi boca. En algún momento la vida significa hacer de tus muros aire y dejar tu casa regada en el asfalto como un charco de colores. Soñé un río lleno de mundos. Escribí en tu cuerpo con trocitos de almendra y nube. Escribí en tu cuerpo un poema de nieve, luego lo regué con perlas y esquirlas de oro. Escribí soñando en las lunas de madera sobre tu pecho. En algún momento recordé tu boca mordiéndome el alma, bajo las no blancas sábanas de la noche. Soñé que el río caía sobre las calles como una lluvia de perlas y canicas. Soñé con una estatua pintada de arcoíris. Soñé con un arcoíris mojándote los muslos y soñé tus muslos amarrados a mi cuerpo. Escribí tu cuerpo. Escribí tu aire. Escribí tu sangre y tu sangre me volvió un campo de uvas el vientre. En algún momento la vida tomó la forma de tus ojos y yo dije que un hombre no poetiza al mundo, sino que desmundiza al poema que es el mundo. Soñé tu voz. Soñé tus ojos. Soñé mi campo de uvas cubierto de nieve, porque en algún momento escribí tu voz, tus ojos, la nieve y el mundo se detuvo.
Fragmento del Capítulo 1 de El sueño de Visnu
Mi videopoema, adaptación del texto de David Meza
Tłum. Ada Trzeciakowska
Rebeka (na ustach symetrii)
Fridzie
Napisałem twoje imię i świat się zatrzymał. Napisałem świat i zabrudziłem kartkę nostalgią. W którejś chwili życie jest śnieżnym ptakiem. Napisałem świat i zaplamiłem kartkę nostalgią. W którejś chwili życie jest ptaszkiem, który wlatuje do pokoju i zaplamia tęczą meble. Śniłem o rzece pełnej pereł. W którejś chwili życie jest śniegiem. Napisałem kwiaty na twojej piersi. Śniłem o rzece pełnej księżyców. Napisałem kwiaty na twojej piersi i kwiaty zrzuciły swoje ka do moich ust. W którejś chwili życie oznacza wysadzić mury w powietrze i pozostawić dom podlany asfaltem jak w kolorowej kałuży. Śniłem o rzece pełnej światów. Pisałem na twoim ciele kawałkami migdałów i chmurą. Napisałam na twoim ciele śnieżny wiersz, potem podlałem go perłami i odłamkami złota. Pisałem na twojej piersi śniąc o drewnianych księżycach. W którejś chwili przypominałem sobie twoje usta gryzące moją duszę, pod niebiałym prześcieradłem nocy. Śniłem, że rzeka spadała na ulice jak deszcz pereł i szklanych kulek. Śniłem o posągu pomalowanym tęczą. Śniłem o tęczy moczącej twoje uda i śniłem o udach zakotwiczonych na moim ciele. Napisałem twoje ciało. Napisałem twoje powietrze. Napisałem twoją krew i twoja krew przemieniła mój brzuch w winne sady. W którejś chwili życie przybrało kształt twoich oczu a ja powiedziałem, że człowiek nie poetyzuje świata, tylko rozświatowuje wiersz, który jest światem. Wyśniłem twój głos. Wyśniłem twoje oczy. Wyśniłem winne pola pokryte śniegiem, bo w którejś chwili zapisałem twój głos, twoje oczy, śnieg a świat się zatrzymał.
Tengo una perra que se llama Ganja. Con ella Galopo en los montes de la luna. Sé que la poesía es un juego. Ella y mi perra tienen el hocico manchado de polvo. Cuando las personas mueren, de su cuerpo putrefacto y pintado de verde, surge un pajarito con las patas negras y el cuerpo blanco. Su nombre es Tiempo. Está hecho sueño y arcilla. Es hermoso. Algunos lo llaman incendiando los puntos en las hojas. Otros lo hacen golpeando su guitarra con las piedras de un río. Yo lo llamo gritando mi nombre a la mitad de la calle, mientras sostengo un puñado de agujas en la mano derecha. Mi nombre es Luis. Tengo 13 años. Vivo en una vieja libreta de la secundaria. Colecciono arañas, mosquitos, dioses, mariposas, insectos y una que otra palabra esdrújula. Mi familia quedó atrapada en un libro de botánica durante la guerra de los Ángeles. Por las tardes hablo con Whitman o juego a las canicas con Buda. Por las noches giro el reloj hacia el otro lado hasta que doy origen al uni-verso.
Fragmento del Capítulo 2 de El sueño de Visnu
Mi videopoema adaptación del texto de David Meza. Vídeo grabado con alumnos de IES Aguas Nuevas, Albacete, con ligeras modificaciones del texto.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Luis (lub początkowa osobliwość)
na sposób poetycki
Mam psa, który wabi się Ganja. Wraz z nim przemierzam góry księżycowe. Wiem, że poezja to gra. Ona i mój pies mają pyszczek poplamiony pyłem. Kiedy umierają ludzie, z ich zepsutego i zabarwionego na zielono ciała, ulatuje ptaszek o czarnych łapkach i białym ciele. Nazywa się Czas. Jest ulepiony ze snu i gliny. Jest piękny. Niektórzy wzywają go podpalając kropki na stronach. Inni uderzając gitarę rzecznymi kamieniami. Ja przywołuję go wykrzykując moje imię na środku ulicy, podczas gdy w prawej dłoni trzymam garść igieł. Mam na imię Luis. Mam 13 lat. Mieszkam w starym zeszycie z liceum. Zbieram pająki, bogów, motyle, insekty i kilka słów akcentowanych na trzej sylabie od końca. Moja rodzina utkwiła w podręczniku do botaniki w czasie Wojny Aniołów. Wieczorami rozmawiam z Withmanem lub grywam w kule z Buddą. Nocam przesuwam wskazówki zegara do tyłu aż dochodzę do początku Uni-versum.