Delmore Schwartz

1913-1966, EE.UU.

Trad. Ada Trzeciakowska

Un perro llamado Ego

Un perro llamado Ego, los copos de nieve como besos
Revoloteaban, corrían, venían conmigo en diciembre,
Olfateando el aire frío, cambiando, y deteniéndose,
Allí donde caminaba hacia las siete,
Olisqueando algunos asuntos abiertos y ocultos,
Giraban, descendiendo, y se paraba, atento
Buscando reposo, el extraño, desconocido,
Conmigo, a mi lado, me besó, tocó mi herida,
Mi rostro sencillo, obsesionado y el placer, unidos.

‘Ni libre, ni suelto, carga con lo que llevas dentro,’
Así habló Ego con su voz agrietada y áspera,
Mientras los copos me besaban y saciaban los minutos,
Cayendo de algún lugar medio creíble e ignoto,
«No serás libre, ni jamás estarás solo».
Así habló Ego, ‘Esta tierra es mía,
El hueso de la dinastía: no serás libre,
Ve, corre, escoge más, no estarás solo jamás’.

«Ven, ven, ven», cantaron los copos de nieve,
Evadiendo al perro que ladraba por su nimiedad,
«¡Ven!» cantaban los copos de nieve, «¡Ven aquí! ¡Y aquí!
Qué pronto en la acera, se derritieron, y se extinguieron,
¡Uno me besó, dos me besaron! ¡Cuántos murieron!
Mientras Ego les ladraba, se tragaba su caricia,
Corría por acá. ¡Y por allá! Mientras caían al suelo,
Se lo llevaban más y más lejos,
Mientras la noche se arremolinaba en la nieve,
Me dejó en medio de la nada, lejos de mi hogar.
Me dejó en medio de la nada, lejos de mi hogar.

Collage propio

Tłum. Jarosław Marek Rymkiewicz

Pies zwany Ego

Pies zwany Ego, płatki śniegu niby pocałunki
Trzepotały, spadając, szedł ze mną przez grudzień,
Węszył w powietrzu chłodnym, przystawał i ruszał
Tam, gdzie kroczyłem o siódmej wieczorem,
Ukryte albo jawne kwestie obwąchiwał,
Wirowały, zstępując, stał cicho, warując,
Szukały odpoczynku, on obcy, nieznany,
Ze mną, tuż przy mnie, dotykał mych ran,
Moja twarz, obsesyjna, i radość, związane.

«Ni wolności, ni swobód, dźwigaj swe ciężary»,
Tak mówił Ego, a głos miał ochrypły,
Gdy pocałunki śniegu, czyniąc zadość chwilom,
Spadały z miejsc nieznanych, na wpół wiarygodnych;
«Nie będziesz wolny, nie będziesz samotny»,
Tak mówił Ego, «Moim jest królestwo,
Dynastii kość: ty nie będziesz wolny,
Idź, wybieraj, uciekaj, nie będziesz samotny.»

«Chodź, chodź, chodź», śpiewały płatki uchodzące
Psu, który szczekał na płatków znikomość,
«Chodź», śpiewały płatki, «Chodź tutaj! i tu!»
Jak szybko, na chodniku, topniejąc, mijały,
Ten ucałował mnie! I tamten! Tak wiele zginęło!
A Ego szczekał na nie i połykał, lekkie;
Biegnij tędy! I tędy! Spadały na ziemię,
Wiodąc go dalej, daleko, ode mnie,
A kiedy noc zapadła pomiędzy zaspami,
Nie miałem gdzie się schronić, daleko od domu,
Nie miałem gdzie się schronić, daleko od domu.

Fotograma de Hand Held Day dirigido por Gary Beydler

A dog named Ego

A dog named Ego, the snowflakes as kisses
Fluttered, ran, came with me in December,
Snuffing the chill air, changing, and halting,
There where I walked toward seven o’clock,
Sniffed at some interests hidden and open,
Whirled, descending, and stood still, attentive
Seeking their peace, the stranger, unknown,
With me, near me, kissed me, touched my wound,
My simple face, obsessed and pleasure bound.

‘Not free, no liberty, rock that you carry,’
So spoke Ego in his cracked and harsh voice,
While snowflakes kissed me and satisfied minutes,
Falling from some place half believed and unknown,
‘You will not be free, nor ever alone,’
So spoke Ego, ‘Mine is the kingdom,
Dynasty’s bone: you will not be free,
Go, choose, run, you will not be alone.’

‘Come, come, come,’ sang the whirling snowflakes,
Evading the dog who barked at their smallness,
‘Come!’ sang the snowflakes, ‘Come here! and here!’
How soon at the sidewalk, melted, and done,
One kissed me, two kissed me! So many died!
While Ego barked at them, swallowed their touch,
Ran this way! And that way! While they slipped to the ground,
Leading him further and farther away,
While night collapsed amid the falling,
And left me no recourse, far from my home,
And left me no recourse, far from my home.

Paul Celan/ H-G. Gadamer 

1920-1970, Rumanía/Alemania; 1900 – 2002, Alemania

para Adam Górski con gratitud

Trad. Adan Kovacsics / José Luis Reina Palazón

Cristal de aliento

1

PUEDES tranquilamente
agasajarme con nieve:
las veces que atravesé el verano
hombro con hombro con la morera blanca,
gritó su última
hoja.

1

PUEDES confiadamente
agasajarme con nieve:
siempre que hombro con hombro
anduve con el moral a través del verano
gritó su más joven
hoja.

Trad. Adan Kovacsics

¿Quién soy yo y quién eres tú?*

En consecuencia, volvemos a preguntar: ¿qué significa nieve en este caso? ¿Hay aquí una referencia a la experiencia de la poesía? ¿Será quizá incluso la propia palabra del poema que se afirma aquí en tanto que otorga, mediante su discreción, una quietud invernal, ofrecida como dádiva? ¿O se refiere a todos nosotros y es entonces ese mutismo que se produce tras demasiadas palabras, que todos conocemos y que a todos puede parecernos un verdadero alivio? No podemos contestar a la pregunta. La distinción entre yo y tú, entre el yo del poeta y todos nosotros, a quienes llega su poema, no se consigue. El poema dice tanto al poeta como a todos nosotros que la quietud es bienvenida. Es el mismo silencio que se oye en el cambio de aliento, en ese suavísimo reinicio en el momento de tomar aliento. Pues esto es sobre todo el “cambio de aliento”: la experiencia sensible del instante silencioso e inmóvil que transcurre entre la aspiración y la espiración. No quiero negar que Celan no sólo relaciona este momento en que cambia la respiración, el instante en que el aliento se invierte, con una autocontención inmóvil, sino que hace sonar también el matiz de la leve esperanza ligada a toda transformación. En El meridiano dice, por ejemplo: “La poesía: puede significar un cambio de aliento.” Sin embargo, difícilmente podemos atenuar por eso el significado del aliento “suave”, dominante en todo este ciclo. El presente poema es un verdadero proemio que, como en una composición musical, marca con la primera nota el tono del conjunto. En efecto, los poemas de esta serie son suaves y casi imperceptibles como el cambio de aliento. Dan testimonio de una última angustia vital y al mismo tiempo representan también una y otra vez su solución o mejor dicho: no su solución, sino su elevación a una forma sólida en el lenguaje. Se los oye como se oye la profunda quietud invernal que todo lo envuelve. Algo suavísimo cristaliza, algo pequeñísimo, ligerísimo y al mismo tiempo absolutamente preciso: la palabra verdadera.

*Comentario a Cristal de aliento de Paul Celan de Hans-Georg Gadamer

Fotografías de Wiktor Wołkow de Podlaquia

Tłum. Ryszard Mierzejewski

Kryształ oddechu

1

MOŻESZ mnie bez obaw
ugościć śniegiem:
ilekroć ramię w ramię
z drzewem morwy szedłem przez lato,
krzyczał jego najmłodszy
liść. 

Tłum. Małgorzata Łukasiewicz

Kim jestem ja i kim jesteś Ty?*

Spytajmy więc ponownie, co oznacza tu „śnieg”. Czy to aluzja do doświadczenia twórczości poetyckiej? Czy słowo samego wiersza, wypowiedź, która swą dyskrecją stwarza zimową ciszę, ofiarowywaną jak dar? Czy też odnosi się do nas wszystkich i wówczas jest umilknięciem po zbyt wielu słowach, takim umilknięciem, które wszyscy znamy i które może się wy dawać prawdziwymi dobrodziejstwem. Niepodobna na to pytanie odpowiedzieć. Nie udaje się tu przeprowadzić rozróżnienia między ja i Ty, między Ja poety i nami wszystkimi, do których wiersz dociera. Poecie, tak jak nam wszystkim, wiersz mówi. ze cisza jestczymś upragnionym. To ta sama cisza, którą słychać w chwili zaczerpnięcia tchu, kiedy tchnienie zaledwie w nas wzbiera Tym bowiem przede wszystkim jest Atemwende — zmysłowym doświadczeniem bezgłośnej, znieruchomiałej chwili między wdechem a wydechem. Otóż bezsprzecznie Celan ten moment przełamywania się oddechu, chwilę, gdy oddech nawraca, nie tylko łączy z nieruchomym trwaniem w sobie, ale pozwala, by zabrzmiała w niej cicha nadzieja związana z każdym zwrotem. Wszak w Południku Celan mówi: „Poezja: to może oznaczać zwrot w oddychaniu”. Ale wzgląd na to nie powinien osłaniać dominującego w całym cyklu znaczenia „lekkiego’ oddechu”. Ten wiersz jest prawdziwym prooemium, które niby w kompozycji muzycznej pierwszym tonem nadaje tonację całości. Wiersze z tego cyklu istotnie są tak lekkie i niemal niepostrzegalne jak zwrot w oddychaniu. Dają świadectwo skrajnej trwogi życia i zarazem wciąż na nowo ją rozpraszają — albo raczej me rozpraszają, lecz nadają jej trwały kształt językowy. Słyszy się je tak jak słychać otulającą wszystko głęboka ciszę zimowa To. co najcichsze, obraca się w kryształ to. co najmniejsze, najlżejsze i zarazem najbardziej precyzyjne: prawdziwe słowo.

* Z Czy poeci umilkną? Hansa-Georga Gadamera

Atemwende

1

DU DARFST mich getrost
mit Schnee bewirten:
sooft ich Schulter an Schulter
mit dem Maulbeerbaum schritt durch den Sommer,
schrie sein jüngstes
Blatt.

Robert Walser

1987-1956, Suiza

Más poemas en La nube habitada

Trad. Carlos Ortega

Serenidad

Desde que decidí
abandonarme al tiempo, siento en mí
un cálido sosiego.

Desde que decidí
burlarme de las horas y los días,
terminaron mis quejas.

Me he quitado la carga
de las culpas que tanto daño me hacen
con una frase clara:
quiera extinguirse o no,
el tiempo es el tiempo,
siempre encuentra a un valiente como yo
en el sitio de siempre.

Fotogramas y fotos del rodaje de El regreso de Andrey Zvyagintsev

Tłum. Ada Trzeciakowska

spokój

Odkąd zdałem się na czas
czuję, że rośnie we mnie,
ciepły, cudowny spokój.

Odkąd wyśmiewam otwarcie
dni i godziny
ustały moje żale.

I uwolniłem się od ciężaru
win, które przysporzyły mi bólu,
wypowiadając te słowa:
Czas to czas, choćby dobiegł końca,
zawsze znajdzie tak kogoś odważnego jak ja
w tym samym miejscu co zawsze.

Gelassenheit

Seit ich mich der Zeit ergeben,
fühl’ ich etwas in mir leben,
warme, wundervolle Ruh’.

Seit ich scherze unumwunden
mit den Tagen, mit den Stunden,
schließen meine Klagen zu.

Und ich bin der Bürd’ entladen,
meiner Schulden, die mir schaden,
durch ein unverblümtes Wort:
Zeit ist Zeit, sie mag entschlafen,
immer findet sie als braven
Menschen mich am alten Ort.

Robert Walser

1987-1956, Suiza

Más poemas en La nube habitada

Trad. Carlos Ortega

ved

¿Me veis yendo por los prados
de niebla ajados y yertos?
Siento nostalgia de casa,
adonde nunca he llegado,
y no tengo la esperanza
de alcanzarla alguna vez.
Hacia esa intocada casa
llevo la nostalgia siempre
viva, no como este prado
yerto y marchito de niebla.
¿Me veis yendo con mi miedo?

Fotograma de El caballo de Turin de Béla Tarr; Nostalghia de Andréi Tarkovsky; grabado de Karl Walser

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zobaczcie

Czy widzicie jak błąkam się po łąkach,
martwych i skostniałych od mgły?
Noszę w sobie tęsknotę za domem,
za domem, do którego nigdy nie dotarłem,
i nie mam nadziei że kiedykolwiek
uda mi się go dosięgnąć.
Do takiego domu, jeszcze nigdy nie tkniętego,
noszę w sobie tęsknotę, co nigdy nie
umiera, tak jak umiera ta łąka,
skostniała i martwa od mgły.
Czy widzicie, jak z lękiem po niej błądzę?

Transl. Daniele Pantano

See you

You do see me crossing the meadow
stiff and dead from the mist?
I long for that home,
that home I’ve never had,
and without any hope
that I’ll ever be able to reach it.
For such a home, never touched,
I carry that longing that will
never die, like that meadow dies
stiff and dead from the mist.
You do see me crossing it, full of dread?

SEHT IHR

Seht ihr mich über Wiesen ziehn,
die steif und tot vom Nebel sind?
Ich habe Sehnsucht nach dem Heim,
dem Heim, noch nie von mir erreicht,
und auch von einer Hoffnung nicht
berührt, daß ich es jemals kann.
Nach solchem Heim, noch nie berührt,
trag’ ich die Sehnsucht, nimmermehr
stirbt sie, wie jene Wiese stirbt,
die steif und tot vom Nebel ist.
Seht ihr mich angstvoll drüber ziehn?

Robert Walser

1987-1956, Suiza

Más poemas en La nube habitada

Trad. Carlos Ortega

CRUDO INVIERNO

En la ventana se hunden esas flores
delicadas, inmensamente tiernas;
la luna amarillenta como una enorme lágrima
cuelga desde el jardín de espesa bruma.

Un jardín es el mundo, en el que ahora
todo placer ha muerto,
y cielo y voz se pudren. Son las flores
su sentido pasmado en la ventana.

Por los blancos tejados,
por los campos que siempre están tan blancos,
la luna va llorando, por las estancias donde
los hombres o son locos o son sabios.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Głęboka ZIMA

W okienne szyby wtopione są
te tkliwe, nieskończenie delikatne
kwiaty, jak wielka łza
zwisa z zamglonego ogrodu żółty księżyc.

Jest to ogród, świat, w którym
wszelka żądza już obumarła,
a głos i niebo zgniły.
Szklane kwiaty to zmrożone zmysły i sens.

Nad morzem białych dachów
nad polami, które tak samo białe są,
płacze księżyc, nawet w mroku pokojów
gdzie ludzie szaleńcami lub mędrcami są.

Tiefer Winter

In die Fensterscheiben sind jene
unendlich zärtlichen, zarten
Blumen gegraben, als große Träne
hängt der gelbe Mond aus dem Nebelgarten.

Das ist ein Garten, die Welt, worin
jetzt alle Wollust gestorben
und Laut und Himmel verdorben.
Die Fensterblumen sind der erstarrte Sinn.

Auf die vielen weißen Dächer
auf die Felder, die ebenso weiß sind,
weint der Mond, auch in Gemächer,
wo Menschen toll oder weis’ sind

Bronisław Maj

1953 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Canción sobre un copo de nieve

Si tuya es esa señal y compasión
-La nieve pura -en vano es:
Cada copo parece un ángel enviado
A la muerte y al envilecimiento

Mira, como espejo absorbe al vuelo la imagen de la tierra;
Antes de tocarla -deja de ser una estrella-
En mi frente calla como unos labios
Diminutos que besan el hierro encendido

Piosenka o płatku śniegu

Lecz jeśli to Twój znak i zmiłowanie
Ten czysty śnieg – daremne jest:
Każdy płatek jak anioł zesłany
Na upodlenie i śmierć

Patrz, w locie obraz ziemi chłonie jak lustro;
Nim opadnie – już nie jest gwiazdą
Na moim czole cichnie jak usta
Maleńkie – całujące rozpalone żelazo

Ana Blandiana

1942 – , Rumanía

Trad. Viorica Patea y Natalia Carbajosa

Elegía matinal

Al principio prometí callarme, luego, por la mañana,
Os he visto aparecer con la ceniza en las puertas
Sembrando, como se siembra el trigo, la ceniza.
Y no aguante más y grité: ¿Qué hacéis? ¿Qué hacéis?
Para vosotros he nevado toda la noche sobre la ciudad,
Para vosotros he blanqueado toda la noche: ¡ah,
Si entendierais lo difícil que es nevar!
Anoche en cuanto os quedasteis dormidos salí afuera.
Allí hacía oscuro y frío. Yo debía
Volar hasta el punto único en el que
El vacío hace girar a su alrededor los soles y los apaga
Y tenía que hacer refulgir un momento más aquel ángulo
Para volver nevando entre vosotros.
Cada copo lo he pensado, pesado, probado,
Modelado, bruñido con la mirada,
Y ahora me caigo de sueño y cansancio, tengo fiebre.
Observo cómo sembráis el polvo del fuego muerto
Sobre mi blanca obra y sonriendo os confieso:
Vendrán nevadas mucho más copiosas después de mí
Y todo lo blanco del mundo nevará sobre vosotros,
Intentad entender su ley desde ahora,
Vendrán gigantescas nevadas blancas después de nosotros,
Y no vais a tener suficiente ceniza,
Y desde pequeños los niños aprenderán a hacer que nieve,
Y lo blanco cubrirá vuestro débil rechazo
Y la Tierra entrará en la rotación de las estrellas
Como un astro de nieve ardiendo.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Poranna elegia

Na początku przyrzekłem milczeć, potem, z rana,
Zobaczyłam, jak pojawiacie się z popiołem w drzwiach
Siejąc, jak sieje się pszenicę, popiół.
I nie wytrzymawszy dłużej krzyknąłem: Co robicie? Co robicie?
Dla was padałem przez całą noc nad miastem,
Dla was wybieliłem całą noc: ach!
Gdybyście tylko rozumieli jak trudno jest śnieżyć!
Minionej nocy, kiedy zasnęliście wyszedłem na zewnątrz.
Było ciemno i zimno. Powinienem
dolecieć aż do wyjątkowego punktu, w którym
Pustka rozpędziwszy wokół siebie słońca, gasi je
I miałem rozświetlać jeszcze przez chwilę tamten kąt
Żeby powrócić sypiąc śniegiem pośród was.
Każdy płatek był przemyślany, zważony, sprawdzony,
Uformowany, wypolerowany spojrzeniem,
A teraz padam ze zmęczenia i snu, mam gorączkę.
Patrzę, jak zasialiście pył martwego ognia
Na moim białym dziele i uśmiechając się wyznaję:
Nadejdą po mnie śnieżyce o wiele bardziej potężne-
I cała biel tego świata będzie się sypać na was,
Od tej pory spróbujcie zrozumieć to prawo,
Nadejdą olbrzymie białe śnieżyce po nas,
I nie wystarczy wam popiołów,
I od maleńkości dzieci nauczą się sprawić by sypał śnieg,
I biel pokryje waszą wątłą odmowę
I ziemia wpadnie w ruch obrotowy gwiazd
Jak płonąca śniegiem gwiazda.

Fotografías de Masao Yamamoto; erupción del volcán Taal en Filipinas.

Transl. Constantin Roman

Morning Elegy

At the beginning I promised to say nothing,
But later, in the morning
I saw you coming past the gates with bags of ashes
Scattering them as if one was sowing wheat.
As I could no longer contain myself, I shouted: What are you doing? What are you doing?
It is for you that I had snowed all over town, the whole night,
It is for you that I had blanched everything, the whole night, O if
You only could understand how difficult it is to snow!
Last night, you were hardly asleep, as I flew into space
It was dark and cold out there. I had to
Fly all the way to that single point where
The vacuum makes the suns spin and it snuffles them out,
And as I was still throbbing for a while in this corner
So that I could return and snow over you
The smallest snowflake I had to watch, weigh, approve,
Mature, make it glisten by looking at it,
And now I am feeling sleepy and exhausted and am feverish.
As I am watching you spreading the dust of that extinguished fire
Over my immaculately white work, I am smiling telling you:
Much higher snowdrifts will come after me
And they will cover you with all the white in the world.
Do try to understand, from the very beginning, this law,
Gigantic snowdrifts will come after us
And you will run out of ashes.
And even the smallest babies will learn how to snow
And the white will cover your poor attempts of denying it.
And planet Earth will enter the whirl of planets
Like a star glistening with snow.

Elegie de dimineaţa

La început făgăduisem să tac, dar apoi, dimineaţa,
V-am văzut apărând cu cenuşa în porţi,
Semănând cum se seamănă grâul, cenuşa,
Şi n-am mai putut , şi-am strigat: Ce faceţi? Ce faceţi ?
Pentru voi am nins toată noaptea deasupra oraşului,
Pentru voi am albit toată noaptea: o, dacă
Aţi pricepe ce greu e să ningi!
Aseară de cum v-aţi culcat am ieşit în văzduh.
Era întuneric acolo şi frig. Trebuia
Să zbor până-n punctul unic în care
Vidul roteşte în jurul lui sorii şi-i stinge
Şi eu trebuia să mai pâlpâi o clipă în unghiul acela
Ca să mă-ntorc ningând printre voi.
Orice fulg l-am gândit, cântărit, încercat,
Modelat, lustruit cu privirea,
Şi acum cad de somn şi de oboseală am febră .
Vă privesc semănând praful focului mort
Peste alba mea operă şi zâmbind vă destăinui —
Or să vină ninsori mult mai mari după mine
Şi tot albul din lume va ninge pe voi ,
Încercaţi să pricepeţi legea lui de pe-acuma ,
Or să vină uriaşe ninsori după noi,
Şi nu veţi avea destulă cenuşă ,
Şi copiii de mici învăţa-vor să ningă ,
Şi-o să -acopere albul slaba voastră tăgadă ,
Şi intra-va pământul în rotirea de stele
Ca un astru arzând de zăpadă.