Félix Francisco Casanova

1956-1976, España (Santa Cruz de Tenerife)

Los viejos bosques

Oye, cuántos mares ahondé en su reflujo vesperal,
cuántas colinas bajo el azul, con mis
podencos mágicos, al chascar la yerba que me tuvo
con mi reina marina.
Devoré la ciudad de niños
meditabundos, los jardines con cuernos negros,
aún me veo en los espejos
sombra desdibujándose, los abanicos de
abuelitas enfermas, drogadas por
el vicio de la soledad.

Qué tristes todos los árboles que suben al monte
deshojados y con caras de viejos. El invierno
cubre el bosque con sus alas, las ratas amarillas
mueren con los pájaros en las cumbres.
Dónde están las piceas que trepé,
los bancos carcomidos por arañas, las alondras
roídas por los hilos del aire.

Qué pena cada plaza de la muerte,
las iglesias y el rifador,
las espumajosas calaveras.

Oye, qué vestuario usan las hojas del otoño y
qué viento las marea.
Indemnes las sangres que jóvenes intercambian y
graciosas sus palabras de pasión.
Paz. Al fondo, la noche de madera,
ya prisión húmeda. Los duendes
en las luces de cristal y el
verde susurrador. Es tiempo
para recordar qué hermoso fue
todo.

Felix Francisco Casanova. Collage propio.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Dawne lasy

Ej, ileż to mórz zgłębiłem w ich wieczornym odpływie,
ileż wzgórz pod błękitem, z mymi
magicznymi ogarami, gryząc trawę, która miała mnie
z moją królową mórz.
Pożarłem miasto medytujących
dzieci, ogrody o czarnych rogach,
wciąż widzę się w lustrach
zacierający się cień, wachlarze
schorowanych babć, odurzonych
nałogiem samotności.

Jakże smutne są wszystkie te drzewa co wspinają się na wzgórze,
opadły z nich liście i mają twarzach starców. Zima
przykrywa las swoimi skrzydłami, żółte szczury
umierają wraz z ptakami na szczytach.
Gdzież są te świerki, na które się wspinałem,
ławki pożarte przez pająki, skowronki
przeżarte przez nitki powietrza.

Jakże mi żal każdego placu umierania,
kościoły i siejący zamęt,
toczące pianę czaszki.

Ej, jakież to szaty wdziały jesienne liście i
cóż to za wiatr nimi buja.
Nieskalana jest krew, którą wymieniają się młodzi i
śmieszne są ich słowa namiętności.
Spokój. W głębi, drewniana noc,
już wilgotne więzienie. Duszki
w kryształowych światłach i
szepcząca zieleń. Nadszedł czas
wspomnień, jakże piękne było
wszystko.

Jerzy Plutowicz

1947 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

imagen del mundo

Te despierta el batir de las alas, o tal vez el batir de una venda
al viento. El tiempo es una gota de mercurio. Esta mujer

recoge del suelo un trozo de espejo roto, o tal vez un trozo
de hielo del barreño que de noche colocaste bajo

el techo con goteras. Recoge una aguja plateada, un negro
hilo que enrolla en su dedo -hilo para coser la herida-. Si

susurraras una pregunta para no producir eco, para no apagar
la antorcha que proyecta dos sombras. Esta mujer contestará

con la danza sobre el fondo de la imagen del mundo. Para
     consolidar tu sueño.

Fotogramas y collages de El espejo de Andréi Tarkovsky y La cueva de los sueños olvidados Werner Herzog

Bezsenność

Budzi cię łopot skrzydeł, a może łopot bandaża
na wietrze. Czas jest kroplą rtęci. Ta kobieta

podnosi z podłogi odłamek lustra, a może odłamek
lodu z miednicy, którą podstawiłeś nocą pod

przeciekający strop. Podnosi srebrną igłę, czarną
nić nawija na palec – nić do zszywania rany. Gdybyś

zapytał szeptem, by nie wywołać echa, nie zdmuchnąć
pochodni, która rzuca dwa cienie. Ta kobieta odpowie

tańcem – na tle obrazu świata. Żeby utrwalić twój sen.

Jerzy Plutowicz

1947 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

insomio

Un sueño con la muerte del mundo, en una casa hecha
de sombra, hecha de idea pura, adonde lleva una senda,
la empinada senda del pasado. Hecha bajo el cielo,
barbecho y desierto del cielo. Piedra, o quizá cristal,
que alguien, sin rostro, sin nombre, tiró a la ventana,
la ventana nocturna. ¿Qué hace la lámpara? Ilumina
la isla de las tinieblas, ilumina las alas de la sombra
que sobrevuela la casa en medio de la noche. El sabor
nocturno del agua del grifo. Algo como el mercurio
de un termómetro roto, la descomposición, el óxido.

Fotogramas de Stalker de Tarkovsky y Short fairy tale y Largo viaje hacia la noche de Bi Gan

Bezsenność

Sen o śmierci świata, w domu, który zbudowano
z cienia, zbudowano z czystej idei, do którego
prowadzi ścieżka, stroma ścieżka czasu przeszłego.
Zbudowano pod niebem, ugorem, pustynią nieba.
Kamień, a może kryształ, który ktoś, bez twarzy,
bez imienia, rzucił w okno, nocne okno. Co czyni
lampa? Ona oświetla wyspę mroku, oświetla
skrzydła cienia, który krąży nad domem pośród
nocy. Nocny smak wody z kranu. Coś jak rtęć
z pękniętego termometru, rozpad, rdza.

Jerzy Plutowicz

1947 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Regresa

Rodará una moneda, falsa, con dos águilas*. Se atascará en una grieta en el suelo, justo al lado de la estufa. Abrirás el libro del Apocalipsis, marcarás un párrafo con la uña. Todavía en tu mano se posa una secular mariposa, anterior a la catástrofe. Todavía cruje el eje de la tierra. Todavía en la palangana, olvidada sobre el tronco para trocear la carne, se sumerge el cielo. Regresa aquí, habita entre los tuyos. Regresa, sacúdete de la chaqueta el polvo de estrellas, responde a la pregunta planteada en un sueño. Regresa, esta ilusión viva es apenas una aproximación, apenas un columpio que se mece sobre el abismo. Apenas un balón para jugar al quemado que cae por las escaleras de buhardilla. Cuando la casa está tan desierta como un depósito de papeles viejos. Libro y música. Libro y arco iris sobre el huerto -son la señal-.

*el águila se encuentra en el anverso de la moneda polaca, esloty.

Fotogramas de Eleni (2004), I parte de la inacabada trilogía de Theo Angelopoulos (1935-2012)

Wróć

Potoczy się moneta, fałszywa, o dwóch orłach. Ugrzęźnie
w szczelinie podłogi, tuż obok pieca. Otworzysz księgę
z opisem Apokalipsy, zaznaczysz paznokciem akapit. Jeszcze
na dłoń siada motyl, wiekowy, sprzed katastrofy. Jeszcze
skrzypi ziemska oś. Jeszcze w miednicy, co na pniaku do
rąbania mięsa, zanurza się niebo. Wróć tu, zamieszkaj wśród
samych swoich. Wróć, otrzep marynarkę z gwiezdnego pyłu,
odpowiedz na pytanie zadane we śnie. Wróć, ta jawa jest
ledwie przybliżeniem, ledwie huśtawką, która kołysze się
nad otchłanią. Ledwie piłeczką do gry w zabijanego, która
spada ze schodów, co prowadzą na piętro. Gdy dom jest
bezludny jak skład makulatury. Księga i muzyka. Księga
i tęcza nad sadem – na znak.

Robert Desnos

1900-1945, Francia

Trad. Claire Deloupy

Infinitivo

Morir ahí hermosa pavesa morir ahí
ver las nubes fundirse como la nieve y el eco
orígenes del sol y del blanco pobres como Job
no morir aún y ver durar la sombra
nacer con el fuego y no morir
abrazar y besar amor fugaz el cielo sin brillo
ganar las alturas abandonar la orilla
y quién sabe descubrir lo que amo
omitir  transmitir mi nombre a los años
reír en las horas tormentosas dormir al pie de un pino
gracias a las estrellas semejantes a un número
y morir lo que amo a orillas de las llamas.

Fotografía de Robert Doisneau

Tłum. Adam Ważyk

BEZOKOLICZNIK

Umrzeć tu piękny płomyku tu umrzeć
widzieć obłoki tające jak śnieg i jak echo
początki słońca i bieli ubogie jak Hiob
jeszcze nie umrzeć i widzieć trwanie ciemności
rodzić się z ogniem i jeszcze nie umrzeć
uściskać miłość spłoszoną objąć matowe niebo
wznieść się wysoko odpłynąć od brzegu
kto wie czy nie odkryć co kocham
zapomnieć przekazać swoje imię przyszłości
śmiać się do burzy usypiać pod sosną
w łasce u gwiazd ułożonych w cyfrę
i umrzeć co kocham na brzegu płomieni

Infinitif

Y mourir ô belle flammèche y mourir
voir les nuages fondre comme la neige et l’écho
origines du soleil et du blanc pauvres comme Job
ne pas mourir encore et voir durer l’ombre
naître avec le feu et ne pas mourir
étreindre et embrasser amour fugace le ciel mat
gagner les hauteurs abandonner le bord
et qui sait découvrir ce que j’aime
omettre de transmettre mon nom aux années
rire aux heures orageuses dormir au pied d’un pin
grâce aux étoiles semblables à un numéro
et mourir ce que j’aime au bord des flammes.

Kazimierz Ratoń

1942-1982, Polonia

Jardines

Si en algún lugar hay jardines que no se pudran
Si en algún lugar hay esos jardines

Si en algún lugar hay pastos del alba inapagable
Si en algún lugar hay tales pastos

Si en algún lugar hay flores que no escondan la muerte
Si hay en algún lugar hay tales flores

Entonces llevadme a ellos
Llevadme a los lugares que ardan.

Collage propio

Ogrody

Jeśli gdzieś są ogrody które nie gniją
Jeśli gdzieś są takie ogrody

Jeśli gdzieś są trawy zorzy niegasnącej
Jeśli gdzieś są takie trawy

Jeśli gdzieś są kwiaty w których nie ma śmierci
Jeśli gdzieś są takie kwiaty

To zaprowadźcie mnie do nich
Zaprowadźcie do miejsc płonących.

Félix Francisco Casanova

1956-1976, España (Santa Cruz de Tenerife)

A veces cuando la noche me aprisiona

A veces cuando la noche
me aprisiona
suelo sentarme frente a una cabina
telefónica
y contemplo las bocas que hablan
para lejanos oídos.
Y cuando el hielo de la soledad
me ha desvenado, los barrenderos moros
canturrean tristemente
y las estrellas ocupan su lugar,
yo acaricio el teléfono
y le susurro sin usar monedas.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Czasami, gdy noc mnie osacza

Czasami, gdy noc
mnie osacza
siaduję naprzeciw budki
telefonicznej
i spoglądam na mówiące
do dalekich uszu usta.
Gdy żyły zetnie mi już
samotności mróz, a Arabowie zamiatający ulice
podśpiewują smutno
na ich miejscu pojawiają gwiazdy,
a ja pieszczotliwie dotykam słuchawki
i szepczę do niej nie wrzucając monet.