Roman Honet

1974 -, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

CLASES DE ALQUIMIA NOCTURNA

he fundido el negro de cada ornamento
eso es posible, la humedad que forma bultos autótrofos
en los vestíbulos de los baños, lavazas en las que devino
el tiempo de los males irrecuperables o de las vacaciones. aún
estás ahí, entre las zarzas junto al río
aún brilla tu equipaje,
una sombra —estatua portátil de la sangre—. pienso:
verano que mueve los relojes en los trigales,
bosque subtropical, nunca
jamás te encontraré. oh chispa. oh ironía.
d/retenida en mí para siempre,
cada noche muerta de una forma distinta

RODZAJE NOCNEJ ALCHEMII

z każdej ozdoby wytopiłem czerń,
to jest możliwe, wilgoć tworząca samożywne bryły
w przedsionkach łaźni, pomyje, w które zmienił się
czas bezpowrotnych chorób czy wakacji. jeszcze
tam stoisz, w krzewach ostrężyn przy rzece
błyszczy się jeszcze twój bagaż,
cień — przenośny posąg krwi. myślę:
lato przesuwające zegary w zbożu,
subtropikalny las, nigdy cię
nie spotkam. iskro. ironio.
zatrzymana we mnie na zawsze,
każdej nocy martwa inaczej

Łukasz Jarosz

1978 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

ROTONDA (Rondó)

Agua humeante de la piscina, un ojo de vidrio -la puerta-.
Detrás el cruce y el acero. De este lugar
todavía puedo sacar algo, de esta mirada,
de los árboles que encalvecen: tiraba el balón a los chavales,
columpiaba a los niños risueños, me adhería al viento.
Me propuse no jurar nunca hacer promesas
Como voy a morir, no debo amar.
Como amo, no debo morir.
Ahora observo cómo el tiempo se ablanda, la pantalla sobre el agua
marca cada vez menos grados en el exterior.
En un momento volveremos, nos rodeará el duro aire.
Subiremos al coche mi hija y yo, ella cansada
de tanto empujar el agua pesada, clorada
se quedará dormida a medio camino.

Collage propio

Rondo

Parująca woda basenu, przeszklone oko – drzwi.
Za nimi skrzyżowanie i stal. Z tego miejsca
mogę jeszcze coś wyciągnąć, z tego spojrzenia,
łysiejących drzew: rzucałem piłkę chłopakom,
huśtałem śmiejące się dzieci, przylegałem do wiatru.
Wpajałem sobie, by nigdy się nie zarzekać, nie przysięgać.
Skoro umrę, nie powinienem kochać.
Skoro kocham, nie powinienem umierać.
Teraz patrzę, jak mięknie czas, wyświetlacz nad taflą
wskazuje coraz niższą temperaturę na zewnątrz.
Za chwilę powrócimy, otoczy nas twarde powietrze.
Wejdziemy z córką do auta, która zmęczona
odpychaniem ciężkiej, chlorowanej wody
zaśnie w połowie drogi

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

1962 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Contrabandista

escribo poemas cada vez más oscuros cuando es
de día y me pongo delante de la hoja de papel rechazando
palabras huecas la inspiración la inspiración no existe damas
y caballeros el papel es el residuo de la noche

el papel es el residuo de muchas muchísimas noches
cuando los ausentes escriben poemas cada vez más oscuros
cállate tú mismo eres un payaso que se
afana rechazando la inspiración obsesiones preceptos:

«recuerda honrar a tus muertos tanto
a los de ayer como a los de hoy renunciando a las palabras huecas».
las palabras huecas no existen, damas y caballeros, en el choque
con el lugar vacante de quien se supone que falta

en el sueño y a quien aún no le han crecido las esperadas uñas
y por tus uñas reconocerás cuánto te mereces a ti mismo
y a los demás y en qué grado esta mugre bajo las uñas bajo la lengua
es tuya ya que quieres pasarla de contrabando al campo de

la poesía

Foto propia

Szmugler

piszę coraz ciemniejsze wiersze gdy jest
dzień i zasiadam do papieru odrzucając
pustosłowie natchnienie natchnienia nie ma panie
i panowie papier to jest pozostałość z nocy

papier to jest pozostałość z wielu wielu nocy
gdy nieobecni piszą coraz ciemniejsze wiersze
zamilcz sam jesteś błazen który się
sili odrzucając natchnienie obsesje nakazy:

„pamiętaj abyś czcił swoich zmarłych zarówno
wczorajszych jak i dzisiejszych rezygnując z pustosłowia”
pustosłowia nie ma panie i panowie w zderzeniu
z nieobsadzonym miejscem po kimś kogo ponoć zabrakło

we śnie i komu dotąd nie wyrosły spodziewane paznokcie
po paznokciach zaś poznasz ile jesteś wart siebie
i innych i na ile ten brud pod paznokciami pod językiem
jest twój że go chcesz przeszmuglować w dziedzinie

poezji

Marzanna Bogumiła Kielar

1963- , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

***

Fragua un hueco para anidar
en el nudo de la noche
-la memoria de alas oscuras­­­­-

de Lobos (2023)

Fotograma de Exile (2016) de Rithy Panh

***

Wykuwa dziuplę lęgową
w pniu nocy —
pamięć, ciemnoskrzydła

z tomiku Wilki (2023)

Łukasz Jarosz

1978 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Caso (Casualidad)

Ya hace demasiado frío para leer. Cierro los ojos
frente este lugar, un mundo gobernado por
gente fea y desconocida, me acerco al radiocasete
y bajo la música. No puedo sentirme feliz
porque no puedo estar en otro lugar que no sea éste.
Que estoy enfermo, me di cuenta cuando
me desperté junto a la ventanilla del autobús en que
recorría por las noches de punta a punta esta ciudad
que respira silenciosamente, oscura como el hígado.

Przypadek

Jest już za zimno, żeby czytać. Zamykam oczy
nad tym miejscem, światem, którym rządzą
brzydcy, obcy mi ludzie, podchodzę do magnetofonu
i ściszam muzykę. Nie mogę czuć się szczęśliwy,
bo nie potrafię być w innym miejscu niż tu.
Że jestem chory, uświadomiłem sobie, gdy
przebudziłem się przy szybie autobusu, którym
wieczorami jeździłem z końca w koniec tego cicho
oddychającego, ciemnego jak wątroba miasta.

Pär Lagerkvist

1891-1974, Suecia

Trad. Axel von Greiff

UN DÍA SERÁS TÚ

Un día serás tú uno de aquellos que vivieron hace mucho tiempo.
La tierra te recordará como recuerda al prado y a los bosques,
a las hojas secas.
Como se recuerda el mantillo
y como la montaña recuerda el viento.
Tu paz será infinita como el mar.

Fotogramas de Sol Rojo de Lois Patiño

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pewnego dnia będziesz

Pewnego dnia będziesz jednym z tych, którzy żyli dawno temu.
Ziemia zapamięta cię tak, jak pamięta trawy i lasy,
rozkadające się liście.
Tak jak pamięta ściółkę
i jak góry pamiętają wiatr.
Twój spokój będzie nieskończony jak morze.

En gång skall du

En gång skall du vara en av dem som levat för längesen.
Jorden skall minnas Dig så som den minns gräset och skogarna,
det multnade lövet.
Så som myllan minns och så som bergen minns vindarna.
Din frid skall vara oändlig så som havet.

Roman Honet

1974 -, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

sobre lo que hemos perdido

y después por la noche recordé,
cómo nos iban las cosas, cuando gritabas en sueños: cairo, cairo,
pero yo no te oía en absoluto,

y nuestras manos a través del temblor de la hierba
no se abrieron paso jamás. Y estaba dios,
noté su presencia en el lago,
sentado bajo la superficie

jugaba con las algas,
pero yo no veía nada, sin cesar: cairo, cairo,
y entonces salió del agua,
para que creyéramos que se había burlado de la muerte,

pero no de la carne ni de la sangre, si es que vivió una vez.

Fotogramas de Tarde para morir joven de Dominga Sotomayor; El verano de los peces voladores de Marcela Said; fotografía de Juan Millas.

o tym, co utraciliśmy

a później w nocy przypomniałem sobie,
jak kiedyś było z nami, kiedy wołałaś przez sen – kair, kair,
ale ja ciebie nie słyszałem wcale,

a nasze ręce poprzez drżenie trawy
nie przedarły się nigdy. i był bóg,
czułem jego obecność w jeziorze,
siedział pod powierzchnią

i bawił się wodorostami,
ale nic nie widziałem, ciągle – kair, kair,
i wtedy wyszedł z wody,
abyśmy uwierzyli, że zakpił ze śmierci,

ale nie z krwi i ciała, jeżeli sam żył

z tomiku Żal, może on (2022)

Basilio Sánchez

1958 – , España

Poema que sirve de título del último libro de Basilio Sánchez

***

EL BAILE DE LOS PÁJAROS

En mi parte más sola crece un árbol
y yo escucho sus hojas.

Como ellas,
con un temblor idéntico,
respiran las palabras, y es su aliento
el que vuelve de pronto incandescente
lo que ya se ha extinguido.

El poema es el baile de los pájaros frente a la comitiva de la boda.

La poesía,
ese espacio mayor que el universo
del que hablaba John Berger,
esa suma infinita
de presencias y ausencias que habitamos,
con los ojos cerrados, los vivos y los muertos.

Me dedico a lo poco,
me digo cada día, pero a veces,
cuando los otros duermen,
cuando el silencio cobra su sentido en el centro de las cosas,
me descubro caminando en la noche
pensativo y magnífico como un pastor de Rilke.

Hoy he escrito una línea con la mano de Dios.

De todo lo posible,
el poeta ha elegido multiplicar los panes y los peces.

Fotogramas de La juventud, Fue la mano de Dios de Paolo Sorrentino y El poder del perro de Jane Campion

Tłum. Ada Trzeciakowska

Taniec ptaków

W najsamotniejszej części mnie rośnie drzewo
a ja słucham jego liści.

Jak one,
z identycznym drżeniem,
oddychają słowa, i to ich oddech
nagle rozżarza to, co już
co już wygasło.

Wiersz jest tańcem ptaków przed orszakiem weselnym.

Poezja,
ta przestrzeń większa niż wszechświat,
o której mówił John Berger,
ta nieskończona suma
obecności i nieobecności, którą zamieszkujemy,
z zamkniętymi oczami, zarówno żywi, jak i umarli.

Poświęcam się małym rzeczom,
Mówię sobie to codziennie, ale czasem
gdy inni śpią,
gdy cisza nabiera znaczenia w sercu rzeczy,
odkrywam siebie idącego przez noc
zamyślonego i wspaniałego jak pasterz Rilkego.

Dziś napisałem linijkę ręką Boga.

Spośród wszystkiego, co możliwe,
poeta postanowił rozmnażać chleby i ryby.



Krzysztof Karasek

1937 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Callando

El que habla
es el que calla.
O:
«Pero sobre lo más importante,
prefiero callar». (Rilke)

Estaba recostado contra el reposabrazos del sillón
cuando el rayo de una estrella lejana
perforó su pupila.

Fue en otro país, en otro sueño.
Un pañuelo de seda
que envolvía su cuello
se deslizó hasta las rodillas de ella.

Como la vía láctea. Las sombras
se alargaban, caía la tarde,
el sol estaba sangrando,
mientras ellos permanecían en el abrazo de la bahía
como en un frasco de miel.

Dos mares
derramados en torno a sus caras, península de pasión,
óvalos de ternura. Todo
se iba convirtiendo en la trama de una canción inaudible
reflejada en la luz de las montañas.

Ya que debemos hablar de lo más importante,
debemos callar, dijo.
El que calla
es el que habla.

Imagen de Qistina Khalida

MILCZENIE


Kto mówi
ten milczy.
Albo:
„A o tym, co najważniejsze,
zmilczę”. (Rilke)

Siedział oparty o poręcz fotela
kiedy promień dalekiej gwiazdy
przewiercił mu źrenicę.

To było w innym kraju, w innym śnie.
Jedwabny szalik
owinięty wokół szyi
zsunął się do jej kolan.

Jak mleczna droga. Cienie
wydłużały się, zapadał wieczór,
krwawiło słońce,
a oni trwali w uścisku zatoki
jak w słoju miodu.

Dwa morza
rozlane wokół twarzy, półwysep namiętności,
owale czułości. Wszystko
stawało się wątkiem niesłyszalnej pieśni
odbitej w świetle gór.

Skoro musimy mówić o tym, co najważniejsze,
musimy milczeć, powiedział.
Kto milczy
ten mówi.



Jane Hirshfield

1953 , Estados Unidos

Trad. Ada Trzeciakowska

Tres zorros en la linde del campo al anochecer

Uno corría
con la nariz junto al suelo,
una sombra oxidada
ni cazando ni jugando.

Uno se paró, se sentó, se tumbó y volvió a pararse.

Uno no se movió nada,
Solamente ladeó un poco la cabeza cuando caminamos.

Finalmente nos acercamos demasiado
y desaparecieron.
El bosque los acogió como si nunca hubieran existido.

Ojalá se me hubiera ocurrido apoyar la cara en la hierba.

Pero seguimos caminando,
hablando como extraños cuando se hacen amigos.

Hay cada vez más cosas que no cuento a nadie,
ni a extraños ni a amores.
Es algo que se desliza en el corazón
sin prisa, como si nunca hubiera existido.

Y sin embargo, algo ha cambiado entre los árboles,

Algo me mira de entre las ramas
y me conoce por quien soy.

Fotografía de Konsta Punkka

Tłum. Magda Heydel

Trzy lisy na skraju pola o zmierzchu

Jeden biegł
 z nosem przy ziemi,
 rdzawy cień,
 który nie poluje ani się nie bawi.

 Jeden stanął; usiadł; położył się; znowu stanął.

 Jeden się nie poruszył,
 tylko nieco odwrócił głowę, gdyśmy przechodzili.

 W końcu podeszliśmy zbyt blisko
 i znikły.
 Las przyjął je tak, jakby ich nigdy nie było.

 Gdybym wtedy pomyślała, by przyłożyć twarz do trawy.

 Ale szliśmy dalej,
rozmawiając jak to obcy, kiedy się zaprzyjaźniają.

 Coraz więcej jest rzeczy, których nie mówię nikomu,
 ani obcym, ani kochankom.
 To wkrada się w serce
 bez pośpiechu, jakby tego nigdy nie było.

 A jednak, coś zmieniło się między drzewami.

 Coś spogląda ku mnie spośród drzew
 i wie, kim naprawdę jestem.


Three Foxes by the Edge of the Field at Twilight

One ran,
her nose to the ground,
a rusty shadow
neither hunting nor playing.

One stood; sat; lay down; stood again.

One never moved,
except to turn her head a little as we walked.

Finally we drew too close,
and they vanished.
The woods took them back as if they had never been.

I wish I had thought to put my face to the grass.

But we kept walking,
speaking as strangers do when becoming friends.

There is more and more I tell no one,
strangers nor loves.
This slips into the heart
without hurry, as if it had never been.

And yet, among the trees, something has changed.

Something looks back from the trees,
and knows me for who I am.





Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

Siempre Génesis

No haber engendrado
                                también es dar.
Nadie pasa sin haber legado, nadie
            carece       de sonido.
No hay yermo estéril si alguien lo mira.
Si se oye cantar al mirlo cuando el alba
es porque un primer mirlo cantó,
                                 y fue recordado.
Si el castaño está entre nosotros
es porque hubo un primer polen,
                                 y fue recordado.
Si el tejado existe como conciencia
es porque un día hubo desnudez,
                                 y fue recordado.
Si el bajar del río es su enseñanza
es porque alguien aprendió del cauce,
                                 y fue recordado.
Las cosas significan por su memoria,
y lo que unos llaman brisa y otros alma,
otros aliento, arima, —atman, psyché,
es el soplo, el aire que empuja al mirlo
a posarse en una teja y a escuchar
como si tú llevaras la canción que le falta.

de Poesía reunida y aforismos

Fotograma de Madame Bovary de Claude Chabrol

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zawsze Genesis

Nie spłodzić nic
                                też znaczy dawać.
Nikt nie przemija nie pozostawiwszy po sobie dziedzictwa, nikt
           nie                       jest pozbawiony                      głosu.
Nie istnieje jałowa ziemia, jeśli przyciąga czyjś wzrok.
Jeśli o świcie słychać śpiew kosa
to dlatego, że pierwszy kos zaśpiewał
                                i został zapamiętany.
Jeśli kasztan rośnie obok nas
to dlatego, że pojawił się pierwszy pyłek
                                i został zapamiętany.
Jeśli mamy świadomość dachu
to dlatego, że kiedyś była nagość
                                i został zapamiętany.
Jeśli bieg rzeki jest jej lekcją
to dlatego, że ktoś nauczył się z jej koryta
                                 i został zapamiętany.
Rzeczy znaczą tyle, co pamięć o nich,
i to co jedni nazywają bryzą, drudzy duszą,
a inni oddechem, arimą*, -atman**, psyché,
to tchnienie, powietrze, które popycha kosa
by przysiąść na dachu i słuchać
jak gdybyś to ty niósł pieśń, której mu brakuje.

*dusza w języku baskijskim

**w hinduizmie określenie duszy rozumianej jako indywidualna jaźń, obecnej w każdej żywej istocie. 

Roman Honet

1974 -, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

ABRÍ UN SUEÑO QUE NO ERA MÍO

Corrientes de polvo detrás de la ciudad. Polvo
y maizales, como si se hubiera estrellado aquí
una sonda espacial y de ella cayeran moradas
figuras, discos, sillones tirados en la hierba.
aquí entendí lo que quería decir la provincia,
este espasmo indiferente ante la inmensidad.
el viento: sombra de un hombre que se inclina 
solitario sobre una caja de ajedrez magnético.
se acabaron los días en que corríamos al cementerio,
para alimentar a las abejas (creíamos
que se nutrían con aplausos y canto – comida,
que los muertos no lograron llevarse), o tal vez no fue
así, eso es todo. tal vez inventé los nombres
y las fechas, abrí un sueño que no era mío.
en vano. tal vez las abejas son una especie de mal del aire,
y los muertos —niños que comen canto—

Fotogramas del maravilloso film-ensayo La metamorfosis de los pájaros de Catarina Vasconcelos

OTWORZYLEM SEN NIE MÓJ

strumienie pyłu za miasteczkiem. Pył
i pola kukurydziane, jakby rozbiła się tutaj
kosmiczna sonda i z niej wypadły fioletowe
figury, tarcze, fotele leżące w trawie.
tu zrozumiałem, co znaczy prowincja,
ten obojętny spazm wobec bezkresu.
wiatr — cień mężczyzny schylony samotnie
nad skrzynką magnetycznych szachów.
nie ma już dni, gdy biegaliśmy na cmentarz,
żeby karmić pszczoły (myśleliśmy,
że jedzą klaskanie i śpiew – pokarm,
którego zmarli nie zdążyli zabrać), a może to było
nie tak, to wszystko. może zmyśliłem imiona
i daty, otworzyłem sen nie mój.
na darmo. może pszczoły to rodzaj choroby powietrza,
umarli — dzieci, które jedzą śpiew

Abraham Gragera

1973 – , España

A LA ALTURA, A MEDIDA

En museos, en libros de arte, trato de adivinar siempre en qué cuadros les gustaría vivir a las personas que admiro, los seres que amo, aquellos que recuerdo por soñar

todavía. A veces los descubro entre la multitud, en ceremonias campesinas, y a veces los convierto en ciudadanos de una ciudad ideal, la pincelada viva de una naturaleza

muerta, o unas simples figuras en un paisaje simple, cuyo único deseo es quedarse un poco más ahí, de pie, frente a los campos vacíos, como si el hombre fuese

sólo la forma humana del tiempo, y no la forma temporal del hombre el tiempo que los ha soñado así, a la altura de la siembra, a medida de la siega.

Cuadros de Ann Magill y Jules Breton

Tłum. Ada Trzeciakowska

NA WYSOKOŚĆ, NA MIARĘ

W muzeach, malarskich albumach, zawsze próbuję zgadnąć, które obrazy wybraliby do życia ludzie, których podziwiam, osoby, które kocham, ci, którzy, jak pamiętam, nadal mają

marzenia. Czasem odkrywam ich wśród tłumu, w wiejskich sceneriach, czasem zmieniam ich w mieszkańców idealnego miasta, żywe pociągnięcie pędzla martwej

natury, lub proste postacie na tle skromnego pejzażu, których jedynym pragnieniem jest pozostać tam na dłużej, stojąc na wprost opustoszałych pól, tak jakby człowiek był tylko

ludzkim uosobieniem czasu, a nie czas przemijającą wcieleniem człowieka, który ich wyśnił ich tej samej wysokości co plony, gotowych do żęcia.

Cuadros de Johanna Harmon, Gustave Courbet, Jules Breton.

Transl. Judith Nantell

THIS SIZE, THIS HEIGHT

In museums, in art books, I always try to guess which paintings the people I look up to, or those ones whom I love or the ones I realize having not yet dreamt of, would choose to live in.

Sometimes I find them amongst the crowd in a pastoral scene, other times I turn them into the dwellers of an ideal city, into the moving brushstrokes of a still life,

or into simple figures in a simple landscape whose sole ambition is to stay there for a little longer, standing before the empty fields, as if man were simply

the human embodiment of time instead of time being the transient form of man that it dreamt of this way, just the same size as the crop, the perfect height for harvest.

Vladimír Holan

1905-1980, República Checa

Trad. Clara Janés

A Frantisek Tichy

polvo

Degas modelaba incluso el polvo en el cuerpo de las bailarinas,
pero ¡cuántos libros llenos de polvo!
¡Menos mal que alguien llora aquí y allá,
menos mal que aquí y allá llueve agua ahogada
sobre los ríos y sobre los lagos!
Sí, pero al fondo, donde no llegarás,
se puede oír al siluro acabando de devorar los restos de Ofelia…

Fotografías de Beatriz Glez Sa Ofelia insurgente; fragmento de Ofelia de John Everett Millais; Bailarina verde de Edgar Degas.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Františkowi Tichému

PROCH

Degas modelował nawet pył na ciałach tancerek,
ileż tych książek pokrytych kurzem!
Dobrze, że gdzieniegdzie ktoś płacze
dobrze, że gdzieniegdzie pada utopiona woda
na rzeki i na jeziora!
Owaszem, ale z dna, którego nie dosięgniesz,
słychać potem, jak sumy dojadają resztki Ofelii.

Prach 

Františku Tichému

Degas modeloval i prach na těle tanečnic ,
ale těch knih zapadlých prachem !
Ještě že tu a tam někdo pláče ,
ještě že tu a tam prší utopená voda
po řekách a po jezerech !
Ano , ale ze dna , jehož nedostihneš ,
je potom slyšet , jak sumec dojídá zbytky Ofélie .




Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

LA CRÍTICA DE LA RAZÓN PURA
ABIERTA EN LA PÁGINA 46

Si decimos que el pájaro resume
las ramas al volar en su sonido,
si decimos
                que alguien junta el tiempo
para aprender que es vano conjugarlo,
es porque el pájaro no sabe
que el cielo es suyo y suyo es lo abierto;
podría sentir que sin aire
batiría más libre la distancia.
Y así pensamos lo anterior,
el recordarlo invierte la raíz
y hace que el fruto sea
                         nostalgia del adentro,
pues al nacer los árboles
                                       mueren
en la lluvia interior de su corteza,
lo mismo que las casas son declive
en la niebla que suman estos valles.
 
Podemos encontrarnos
en medio de algún nombre,
                                  decir qué pueblos
caben bajo las nubes de este frente
que entra por Legate,
qué parte es del quitar,
                             y cuál del ofrecer.
Esto lleva a hablar y a existir
lo menos en los días,
a mostrar que somos vacío,
                           como es vacío el cauce,
y no por ello dejan de crecer las cosechas,
como el viento es también vacío
          y no por ello olvida
despertar y esparcirnos por el mundo.

de Poesía reunida y aforismos

Tłum. Ada Trzeciakowska

KRYTYKA CZYSTEGO ROZUMU
OTWARTA NA STRONIE 46

Jeśli mówimy, że ptak zawiera w sobie
gałęzie, gdy wznosi się w ich szumie,
jeśli mówimy
                   że ktoś gromadzi czas
by nauczyć się, że próżno go wiązać,
to dlatego, że ptak nie wie
że niebo jest jego i jego jest to, co otwarte;
mógłby poczuć, że bez powietrza
swobodniej pokonałby odległość.
I w ten sposób myślimy o tym co powyżej,
Rozpamiętywanie odwraca korzeń
i sprawia, że owoc staje się
                nostalgią od wewnątrz,
bo rodząc się drzewa
                                   umierają
w wewnętrznym deszczu kory,
tak jak domy są zboczem
we mgle, którą dodają te doliny.

Możemy spotkać się
w połowie imienia,
                         powiedzieć, które wioski
zmieszczą się pod chmurami tego frontu
nadchodzącego od strony Legate,
jaką część trzeba ująć,
                          jaką oddać.
Co prowadzi do tego, że przemawia i istnieje
to czego w dniach ubywa,
pokazując, że jesteśmy pustką,
                               jak puste jest koryto rzeki,
a jednak zbiory nie przestają rosnąć,
tak jak i wiatr jest pustką
                 a jednak nie zapomina
budzić i rozpraszać nas po świecie.

Fernando Pessoa

1888-1935, Portugal

Trad. Jerónimo Pizarro

Escritos sobre genio y locura

I. GENIO, LOCURA Y DEGENERACIÓN

En la fórmula del Concilio, los dioses dan, nosotros no conseguimos. El genio es la santidad. Ser lo que nacimos para ser, ésa es la verdad; tratar de alcanzar lo que no somos, sea lo que sea, ésa es la mentira. El hombre puede ser Dios, pero sólo si es enteramente lo que humanamente es. Shakespeare vale más que todos los santos.
Debes corresponder al mundo, de la forma como te es dado; ésa es la fórmula del Concilio, que es la del Olimpo. Y la fórmula de la Fraternidad se completa: sé lo que eres a solas contigo. No camines ni pertenezcas: ¡sé!
La imaginación más viva que la de los otros hombres, el razonamiento más sutil que el de los demás, la poesía más alta, la voluntad más fuerte…, todas estas cualidades representan el verdadero Logro. ¿Para qué buscar a los dioses si nosotros mismos no nos consumamos? ¿De qué le sirve a un hombre ganar el mundo -aunque sea el mundo de los abismos- si pierde su propia alma», es decir, el desarrollo de su propia personalidad humana?
El misticismo, la creencia en el más allá, todo esto debe ser solamente sentido, profundamente sentido, para que pueda ser utilizado artísticamente, de manera transitoria. Los mismos dioses nos ordenan que los repudiemos, porque nosotros no los somos. Y al rechazarlos, nos convertimos por completo en nosotros mismos, podemos ser iguales a los dioses, que sólo lo son porque cada uno de ellos es completamente él mismo.
La fórmula de la Fraternidad es ésta, cada hombre es sólo él mismo; cualquier camino que siga, tiene que buscarlo en sí mismo. No puede pertenecer a ninguna Orden, ni a los demás de ninguna manera. La fórmula de los r[osa] c[ruces] es la siguiente: libertad, igualdad, fraternidad. Pero no quiere decir lo que entienden los místicos o los no-místicos, que la recibieron sin entenderla. Libertad significa no subordinarse a nada, ni al propio ideal, ni a la propia personalidad, ni a la Ley de Thelema, que nos ofrece nuestra libertad como nuestra limitación. Igualdad quiere decir que, disponiendo cada uno de esa libertad, cada uno será igual a cualquier otro, siempre que cada uno sea lo que es. Fraternidad es lo siguiente: nadie, siendo lo que es, se pue de oponer a los demás, porque ser lo que es equivale a ser hermano de quien también es lo que es.
(…)
Vivir inofensivamente, ya que de forma útil no se puede vivir, salvo con la estrechez correspondiente a los estrechos de miras. El trabajador que simplemente trabaja vive de forma útil, pero vive estrechamente. La madre que educa y enseña a los hijos vive de forma útil, pero vive estrechamente. El derrochador que dispersa el dinero paterno vive de forma útil, ya que la utilidad se encuentra en los resultados sociales y no en los procesos individuales; pero también vive estrechamente. El escritor que escribe pequeños cuentos sin ideas, para divertir a los otros; el poeta que fabrica poemas sin nada más que forma, para adormecer a los otros; el simple dibujante que pinta; el mero compositor que hace música; todos ellos, en cierto sentido, viven de forma útil, pero estrechamente.
Siempre que el hombre superior quiera ser útil superiormente, corre el riesgo de ser peligroso. ¿Qué se entiende por ser útil con superioridad? Difundir ideas, educar almas, transformar mentalidades. Si intenta hacerlo, a veces lo consigue, otras no. Si no lo logra, no trabajó útilmente, ya que no conseguir nada es no hacer nada. Si lo hubiera logrado, ¿habría sido útil? Difundir ideas suele consistir en desorientar. Educar almas suele servir para desviarlas de su verdadero camino. Transformar mentalidades suele ayudar a quitarles la calma y la felicidad, ensanchándolas hacia la incertidumbre y el abismo. Así, en la medida en que el hombre superior quiere actuar superiormente, se arriesga a actuar sin ningún provecho. Sería interesante escribir un estudio, que tal vez sería un libro extenso, acerca de los maleficios del genio.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zapiski o geniuszu i szaleństwie

I. GENIUSZ, SZALEŃSTWO I DEGENERACJA

Zgodnie z formułą Soboru to bogowie obdarzają, a nie my zdobywamy. Geniusz to świętość. Być tym, kim się urodziliśmy, oto jest prawda; starać się osiągnąć to, czym nie jesteśmy, czymkolwiek by to było, oto kłamstwo. Człowiek może być Bogiem, ale tylko wtedy, gdy jest w pełni tym, czym jest na sposób ludzki. Szekspir jest wart więcej niż wszyscy święci.
Musicie odpowiadać światu, w taki sposób w jaki on dany ; taka jest formuła Soboru, która jest zarazem formułą Olimpu. I dopełnia się formuła Braterstwa: bądź tym, czym jesteś sam ze sobą. Nie wędruj i nie przynależ: bądź!
Wyobraźnia bujniejsza niż u innych ludzi, rozumowanie bardziej subtelne niż u innych, poezja bardziej wzniosła, wola silniejsza…, wszystkie te cechy reprezentują prawdziwe Osiągnięcie. Po co szukać bogów, jeśli sami się nie dopełniamy? Na cóż się zda człowiekowi zdobywanie świata – nawet świata otchłani – jeśli straci własną duszę», to znaczy nie pozwoli na rozkwit własnej ludzkiej osobowości?
Mistycyzm, wiara w życie pozagrobowe, muszą być tylko przeżywane, głęboko przeżywane, by móc je wykorzystać artystycznie, lecz w sposób tylko przejściowy. Sami bogowie nakazują nam byśmy się od nich odżegnali, bo nimi nie jesteśmy. Jedynie odrzucając ich, stajemy się całkowicie sobą, mogąc być im równi.  Bowiem bogowie są równi tylko dlatego, że każdy z nich jest całkowicie sobą.
Formuła Braterstwa brzmi tak: każdy człowiek jest tylko sobą; jakąkolwiek drogą podąża, musi jej szukać w sobie. Nie może należeć do żadnego Zakonu, ani przynależeć do innych ludzi w żaden sposób. Formuła Różokrzyżowców jest następująca: wolność, równość, braterstwo. Nie oznacza jednak tego, jak pojęli ją mistycy lub niemistycy, przyjąwszy ją bez zrozumienia. Wolność oznacza niepodporządkowanie się niczemu, ani własnemu ideałowi, ani własnej osobowości, ani Prawu Thelemy, które oferuje nam naszą wolność jako jedyne ograniczenie. Równość oznacza, że mając tę wolność, każdy będzie równy wszystkim innym, dopóki każdy będzie tym, czym jest. Braterstwo polega na tym, że nikt, będąc tym, czym jest, nie może sprzeciwiać się innym, ponieważ bycie tym, czym jest, jest równoznaczne z byciem bratem tego, który również jest tym, czym jest.
(…)
Żyć nieszkodliwie, bo nie da się żyć pożytecznie, chyba że z ciasnotą odpowiadającą wąskim i ubogim światopoglądom. Robotnik, który po prostu pracuje, żyje pożytecznie, ale żyje ubogo. Matka, która wychowuje i uczy swoje dzieci, żyje pożytecznie, ale żyje wąsko. Rozrzutny, który trwoni pieniądze rodziców, żyje pożytecznie, bo pożytek jest w skutkach społecznych, a nie w procesach indywidualnych; ale żyje też wąsko. Pisarz, który pisze krótkie opowiadania bez pomysłów, aby rozbawić innych; poeta, który produkuje wiersze nie posiadające niczego poza formą, aby uśpić innych; prosty rysownik, który maluje; zwykły kompozytor, który tworzy muzykę; wszyscy oni, w pewnym sensie, żyją pożytecznie, ale wąsko.
Zawsze, gdy człowiek obdarzony wyższą świadomością chce być ponadprzeciętnie użyteczny, naraża się na niebezpieczeństwo. Co to znaczy być ponadprzeciętnie użytecznym? Szerzenie idei, kształcenie dusz, transformowanie mentalności. Jeśli próbuje to osiągnąć, czasem mu się udaje, czasem nie. Jeśli mu się nie uda, to nie pracował pożytecznie, bo nic nie osiągnąć, oznacza nic nie zrobić. Gdyby mu się udało, czy byłby użyteczny? Krzewienie idei polega zwykle na wprowadzaniu w błąd. Edukowanie dusz często służy odciągnięciu ich od ich prawdziwej drogi. Przemiana mentalności z reguły przyczynia się do odebrania im spokoju i szczęścia, kierując je ku niepewności i otchłani. Tak więc, w miarę jak człowiek obdarzony wyższą świadomością chce działać na wyższym poziomie, naraża się na działanie bezskuteczne. Byłoby interesującym napisanie studium, może nawet grubej książki, na temat klątw ciążących nad geniuszem.

Ilona Witkowska

1987 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Ninfa de duelo (Nymphalis antiopa)

es una fábula sobre el secuestro de la realidad:
siempre queda una esquirla
y nosotros vamos descalzos

Fotogramas de La mujer del lago (1966) de  Yoshishige Yoshida

rusałka żałobnik

to jest fabuła o porwaniu rzeczywistości:
zawsze jeden odłamek zostaje
a my idziemy boso


Roman Honet

1974 -, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Susurro de un hombre solitario sobre las noches pasadas

si un hombre solitario susurra
sobre las noches pasadas -da igual si fue ayer-, o
-dios las inventará este año-, significa que
sus ojos no podrán sanar. no es que
sienta pena, las briznas de hierba entreabriéndose
como aletas nasales de los zorros de vidrio maleable
con una franja de sangre encima, por eso
fluyen tan silenciosas y tiemblan. el pasado
es el vodka o un hueso bajo el párpado,
reduciéndolo todo,
salvo a sí mismo. no es que
quiera buscar herramientas y nombres, lámparas de señales
junto a los aeropuertos -eso ha iniciado
y concluirá allí, en aquel pueblo
situado entre las colinas:
donde discurría la vida
y donde discurría la muerte -para este susurro
sobre las noches pasadas, aunque sólo para burlarse-
pudieron no haber coincidido.

Escultura de Christina Bothwell

szept samotnego o ubiegłych nocach

jeśli samotny o ubiegłych nocach
szepcze – to wczoraj, albo –
bóg je wymyśli dopiero w tym roku,
to jego oczu nie da się uleczyć. nie
żeby żal, trawy rozchylające się
jak nozdrza lisów z giętkiego szkła
z prążkiem krwi na wierzchu, dlatego
płyną tak cicho i drżą. przeszłość
to wódka lub kość pod powieką,
pomniejszająca wszystko,
oprócz siebie samej. nie
żeby szukać narzędzi i nazw, lamp naprowadzających
przy lotniskach – to rozpoczęło się
i skończy tam, w miasteczku
położonym wśród wzgórz:
gdzie biegło życie
i gdzie biegła śmierć – dla tego szeptu
o ubiegłych nocach, choćby dla żartu –
mogły się nie spotkać

Czesław Miłosz

1911-2004, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

dondequiera

Dondequiera que esté, en cualquier lugar
de la Tierra, oculto a la gente la convicción
de que no soy de aquí.
Como si fuera mandado a absorber el mayor número de
colores, sabores, sonidos, aromas, para experimentar
todo de lo que forma parte
el ser humano, para transformar mis vivencias 
en un registro mágico y llevarlo allí, al lugar
de donde he venido.

Foto propia. Desarraigo/Paseante

Gdziekolwiek

Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu
na ziemi, ukrywam przed ludźmi przekonanie,
że nie jestem stąd.
Jakbym był posłany, żeby wchłonąć jak najwięcej
barw, smaków, dźwięków, zapachów, doświadczyć
wszystkiego, co jest
udziałem człowieka, przemienić co doznane
w czarodziejski rejestr i zanieść tam, skąd
przyszedłem.

Łukasz Jarosz

1978 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

separación

Llevo aquí un rato tumbado sobre una esterilla
junto al agua del lago centelleando entre las ramas,
bajo un sol blanco y circular. 

(Quería respirar con cordura. Percibir los hilos
de luz con los que se mueve el mundo.
Creía que al amar me desplazaba,

y él cesaba para no delatarme. No obstante, veo
cuán falsas son mis manos y ojos, amo
con un amor que me empequeñece y humilla).

Hace fresco, me levanto del suelo
como si fuera mi cuerpo. El viento sopla fuerte
y el álamo verde de golpe se vuelve blanco.

Obra de Alexandra Levasseur

rozstanie

Jestem tutaj chwilę, leżę na karimacie
nad wodą jeziora mrugającą w gałęziach,
pod słońcem białym i obłym.

(Chciałem oddychać mądrze. Dostrzec żyłki
światła, za które pociągany jest świat.
Myślałem, że gdy kocham, przenoszę się,

a on ustaje, by mnie nie zdradzić. Widzę jednak,
jak mam nieprawdziwe ręce i oczy, kocham
miłością, która mnie pomniejsza i poniża).

Chłodno, wstaję z ziemi
jak ze swojego ciała. Zrywa się wiatr
i zielona topola staje się nagle biała.