Diane Seuss

1956 , Estados Unidos

Diane Seuss, la última ganadora del Premio Pulitzer Poesía por Frank: Sonetos, dice en la entrevista:

[…] Y tal vez haya una frialdad en hacer poesía, una especie de frialdad salvadora para algunos de nosotros. Elegimos la dicción, la sintaxis, la imagen y la forma, situándonos a una tambaleante distancia de la escena del crimen. Y de alguna manera esas elecciones nos revelan -a algunos de nosotros- de una forma muy particular, que parece humana. Dios, sueno como un robot, ¡pero soy todo menos un robot!(…). Tal vez me puedas sentir a través de la página, como puedes sentir a Keats en su último poema, «Fragmento tardío», implorándote que le des tu savia: «Para que en mis venas roja vida otra vez corriera, /Y así calmar tu conciencia». Me encanta que a través de los siglos podamos recibir esa demanda keatsiana. La demanda de un vampiro poeta. Aquí estoy. No toda la narración sobre mí, sino la esencia. La mano. El beso.

Trad. Ada Trzeciakowska

Conocí a un hombre moribundo

Conocía a un hombre, un hombre moribundo y dije yo también.
Conocí a un hombre muerto y dije yo también. Debo estar
muerta porque los vivos no pueden conocer a los muertos y él
dijo yo también. Sabías que los muertos pueden caer
enamorados, dijo. Cierto. Sabías que los muertos
se enamoran mejor que los vivos porque no tienen
nada que perder. El origen del todo padecer. Escéptica aún
seguí adelante con mis botas de siete leguas como en
el cuento de hadas «Pulgarcito” de un libro
de fábulas alemanes que me regalaron cuando tuve
varicela. Estaba rascándome sangrienta, cuando el ogro
fue embestido por las fieras. Siete leguas por
zancada hacia un banjista muerto de mal
humor. Enchanteur. O zauberhaft en alemán.

Francesca Woodman, Swan Song serie (1978)


Diane Seuss, najnowsza laureatka Nagrody Pulitzera w dziedzinie poezji za książkę Frank: Sonety, mówi w wywiadzie:

I może w tworzeniu poezji jest chłód – dla niektórych z nas rodzaj ocalającego chłodu. Dokonujemy wyborów w zakresie dykcji, składni, obrazu i formy, sytuując się w chwiejnej odległości od miejsca zbrodni. I w jakiś sposób te wybory ujawniają nas – niektórych z nas – w bardzo szczególny, zdawałoby się ludzki sposób. Boże, brzmię jak robot, ale jestem wszystkim, tylko nie robotem! We Frank: Sonety wszystko to składa się, mam nadzieję, na Diane-Di. N jakiś pozór Di. Może odczuwasz mnie poprzez stronę, tak jak odczuwasz Keatsa w jego ostatnim wierszu, «Ta żywa ręka», błagającego cię o oddanie mu życiowych soków: «A ty, by zgłuszyć wyrzuty sumienia,/ Serce byś własnej pozbawiła krwi,/ Byle w mych żyłach znów mogła popłynąć/ Czerwoną strugą…». Uwielbiam to, że na przestrzeni wieków możemy odbierać to Keatsowskie żądanie. Żądanie wampira-poety. Oto jestem. Nie cała narracja o mnie, lecz esencja. Dłoń. Pocałunek.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Spotkałam konającego mężczyznę

Spotkałam mężczyznę, konającego mężczyznę i powiedziałam ja też.
Spotkałam martwego mężczyznę i powiedziałam ja też. Muszę być
martwa, bo żywi nie mogą spotykać umarłych a on
powiedział ja też. Czy wiedziałaś, że umarli mogą się
zakochać powiedział. To fakt. Czy wiedziałaś, że umarli
zakochują się lepiej niż ci jeszcze żyjący, bo nie mają nic
do stracenia. Źródło wszelkiego zniechęcenia. Sceptyczna wciąż
szłam przed siebie w siedmiomilowych butach jak w
.,Przygodach Paluszka» z księgi niemieckich baśni
które dostałam podczas wietrznej ospy. Drapałam się do krwi,
gdy olbrzyma ubijały dzikie bestie. W jednym kroku
siedem mil ku martwemu grajkowi banjo w kiepskim
nastroju. Enchanteur. Lub zauberhaft po niemiecku.


Diane Seuss, the last Pulitzer Prize winner in Poetry (2022), said in the interview:

And maybe there is a coldness in making poetry—a kind of rescuing coldness for some of us. We make choices in diction, syntax, image, and form, situating ourselves at a wobbly distance from the scene of the crime. And somehow those choices reveal us—some of us—in a very particular, human-seeming way. God, I sound like a robot, but I’m everything but a robot! In frank: sonnets it all adds up, I hope, to Diane—Di. Some semblance of Di. Maybe you feel me through the page, as you feel Keats in his last poem, “Late Fragment,” imploring you to give him your lifeblood: “So in my veins red life might stream again, / And thou be conscience-calm’d.” I love that through the centuries we can receive that Keatsian demand. The demand of a vampire-poet. Here I am. Not the whole narrative of me but the essence. The hand. The kiss.

I met a man a dying man

I met a man a dying man and I said me too.
Met a dead man and I said me too. Must be
dead cuz the living can’t meet the dead and he
said me too. Did you know the dead can fall
in love he said. Fact. Did you know the dead
fall in love better than the living cuz nothing
left to lose. The root of all blues. Skeptical still
I strode onward in my seven-league boots as in
the fairy tale “Hop-o’-My-Thumb” from a book
of German fairy tales given to me when I had
chicken pox. Scratching myself bloody, the ogre
gored to death by wild beasts. Seven leagues per
stride toward a dead banjo player in a bad
mood. Enchanteur. Or zauberhaft in German.





Julia Hartwig

1921-2017, Polonia/ EE.UU.

Trad. Ada Trzeciakowska

a la fuga Fuga

Por aquel entonces no conocía mi destino
Y no sé qué habría hecho si no fuera por ese jardín
Y si hubiese perdido el don de soñar

Este jardín se ahoga en la niebla
entre la bruma me abro paso
entre
los arbustos que se mojan con la lluvia
y a los que aparto para ver el amanecer

No hay nadie a mi lado nadie me acompaña
Pero pronto irrumpirán huéspedes inoportunos
llegarán con un sequito
de tímidas bailarinas que les cortarán el camino

El día ya conoce su castigo
Se sabe que lo ejecutará el más noble
El sol en su capucha negra se acerca lentamente

Fotogramas de Jane Eyre de Cary Joji Fukunaga (2011)

Trad. Stéphan Cuzenic (Hortus Venéris)

S’enfuir

Pourtant à cette époque, je ne connaissais pas mon destin
Mais je ne sais pas ce que j’aurais fait sans ce jardin
Et si je n’aurais pas perdu le don de rêver.

Le jardin est noyé de brouillard,
Dans la brume je me fraie un chemin,
A travers
Les buissons ruisselants,
Que j’écarte pour voir l’aube.

Il n’y a personne à mes cotés, personne qui m’accompagne,
Mais bientôt des intrus entreront par effraction,
Ils se battront contre les petites danseuses qui leur barrent la route.

Le jour prépare son châtiment :
Chacun sait que les plus nobles vaincront.
Le soleil, sous une capuche noire, approche lentement.

Uciekam uciekam

Nie znałam wówczas swego przeznaczenia
I nie wiem co bym poczęła gdyby nie ten ogród
I gdybym utraciła dar śnienia

Ten ogród we mgle tonie
przez tę mgłę się przedzieram
przez
mokre od deszczu
krzewy które rozgarniam by zobaczyć świt

Nikogo przy mnie nie ma nikt nie idzie ze mną
Lecz zaraz tutaj wtargną nieproszeni goście
zjawią się w asyście
płochych baletnic co im zabiegają drogę

Dzień zna już wymiar kary
Wiadomo że wykona ją najszlachetniejszy
Słońce w czarnym kapturze zbliża się powoli

Pascal Quignard

1948 – , Francia

Trad. Silvio Mattoni

Retórica especulativa

Lo imaginario no hace más que herir el tiempo, mientras que el sueño lo ignora. Para que haya un mundo imaginario (mundo-que-no-existe), es preciso en verdad que el país desterrado desgarre el tiempo sin ofrecerle un flanco a la incredulidad.

Stendhal consideraba que al escribir se dedicaba a reparar desgarramientos imposibles en el tiempo y en el espacio. Sus libros están repletos de los destellos maravillosos debidos a esos cortocircuitos. Al mismo tiempo que se aboca a volver incicatrizable la llaga, e inconsolable la sexuación, cura y consuela entre los muertos.

Fotogramas de The Fall de Tarsem Singh

Tłum. Ada Trzeciakowska

Retoryka spekulatywna

To, co wyobrażone może jedynie ranić czas, podczas gdy sen go ignoruje. Aby świat wyobrażony (świat-który-nie-istnieje) mógł istnieć, ten opuszczony kraj musi rozerwać czas na strzępy, nie wystawiając przy tym żadnej flanki na niedowierzanie.
Stendhal uważał, że pisząc zajmuje się naprawianiem niemożliwych do załatania rozdarć i wyrw w czasie i przestrzeni. Jego książki pełne są cudownych przebłysków tych spięć. W tym samym czasie, gdy czyni ranę niezagajalną a a upłciowienie nieznośnym, uzdrawia i niesie pociechę wśród zmarłych.

Anne Sexton

1928-1974, EE. UU.

Trad. José Luis Reina Palazón

El cuarto de mi vida

Aquí,
en la habitación de mi vida
los objetos cambian sin cesar.
Ceniceros para llorar,
el hermano de pena de las paredes de madera,
las cuarenta y ocho teclas de la máquina de escribir,
cada una un ojo que nunca se cierra,
los libros cada uno un concursante de un concurso de belleza,
la silla negra, un ataúd de perros de Naugahyde,
los enchufes en la pared,
esperando como una colmena,
la alfombra dorada
una conversación de talones y dedos del pie,
la chimenea
un cuchillo esperando a uno para clavarse,
el sofá, exhausto por el trabajo de una ramera,
el teléfono
dos flores echando raíces en su entrepierna,
las puertas
que se cierran y abren como almejas del mar,
las lámparas
que me señalan,
iluminando el suelo y la risa.
Las ventanas,
las ventanas hambrientas
que hincan los árboles como uñas en mi corazón.
Cada día doy de comer al mundo exterior,
a pesar de que los pájaros explosionan
a derecha e izquierda.
También doy de comer al mundo de aquí dentro,
ofreciendo al escritorio galletas de perro.
A pesar de todo, nada es como parece.
Mis objetos sueñan y llevan trajes nuevos,
impulsados, como parece, por todas las palabras en mi mano
y por el mar que rompe en mi garganta.

El fabuloso destino de Amélie Poulain (2001) de Jean-Pierre Jeunet

Tłum. Ada Trzeciakowska

pokój mojego życia

Tutaj,
w pokoju mojego życia
przedmioty wciąż się przeobrażają.
Popielniczki, w które można się wypłakać,
boazeria ścian jak siostra łącząca się w bólu,
czterdzieści osiem klawiszy maszyny do pisania
a każdy jak oko, które nigdy się nie zamyka,
książki, wszystkie jakby brały udział w konkursie piękności,
czarne krzesło, trumna dla psa ze skaju od Naugahyde,  
gniazdka w ścianie
wyczekujące niczym ul,
złoty dywan
dyskusja palców i obcasów,
kominek
nóż, czekający, aż ktoś go chwyci,
kanapa, wykończona wyczerpaniem dziwki,  
telefon
dwa kwiaty zakorzeniające się w jej kroczu,
drzwi
otwierające się i zamykające jak morskie małże,
światła
łypiące na mnie,
oświetlające podłogę i zarazem śmiech.
Okna,
głodujące okna
wbijające drzewa jak gwoździe prosto w serce.  
Każdego dnia karmię świat tam na zewnątrz
choć ptaki wybuchają
na prawo i lewo.
Karmię świat także tutaj,
częstując biurko ciasteczkami dla szczeniąt.
Jednak nic nie jest takie, jakie się wydaje.  
Przedmioty śnią i wkładają nowe szaty,
popychane, jak sądzę, przez słowa w moich rękach  
i morze, huczące mi w gardle.

The room of my life

Here,
in the room of my life
the objects keep changing.
Ashtrays to cry into,
the suffering brother of the wood walls,
the forty-eight keys of the typewriter
each an eyeball that is never shut,
the books, each a contestant in a beauty contest,   
the black chair, a dog coffin made of Naugahyde,   
the sockets on the wall
waiting like a cave of bees,
the gold rug
a conversation of heels and toes,
the fireplace
a knife waiting for someone to pick it up,
the sofa, exhausted with the exertion of a whore,   
the phone
two flowers taking root in its crotch,
the doors
opening and closing like sea clams,
the lights
poking at me,
lighting up both the soil and the laugh.
The windows,
the starving windows
that drive the trees like nails into my heart.   
Each day I feed the world out there
although birds explode
right and left.
I feed the world in here too,
offering the desk puppy biscuits.
However, nothing is just what it seems to be.   
My objects dream and wear new costumes,
compelled to, it seems, by all the words in my hands   
and the sea that bangs in my throat.

Antonio Martínez Sarrión 

1939 – 2021, España (Albacete-Madrid)

En colaboración con LaReversible

EL CINE DE LOS SÁBADOS

maravillas del cine galerías
de luz parpadeante entre silbidos
niños con su mamá que iban abajo
entre panteras un indio se esfuerza
por alcanzar los frutos más dorados
ivonne de carlo baila en scherezade
no sé si danza musulmana o tango
amor de mis quince años marilyn
ríos de la memoria tan amargos
luego la cena desabrida y fría
y los ojos ardiendo como faros

Fotogramas de Cinema Paradiso de Giuseppe Tornatore

Tłum. Ada Trzeciakowska

SOBOTNIE KINO

dziwa i cuda kinowe galerie
migoczące światłem wśród gwizdów
dzieciarnia i mamy schodzące w dół
w towarzystwie panter Hindus pręży się
by dosięgnąć do złocistych owoców
ivonne de carlo tańczy w scherezadzie
nie wiem czy orientalny taniec czy tango
miłość moich nastoletnich lat marilyn
rzeki pamięci grząskie i gorzkie
potem późna kolacja zimna i mdła
i oczy płonące niczym reflektory


Zbigniew Herbert

1924-1998, Polonia

Trad. Xaverio Ballester

DON COGITO Y LA IMAGINACIÓN

1

Don Cogito nunca acabó de fiarse 
de los artificios de la imaginación

el piano en la cumbre de los Alpes 
tocaba para él falsos conciertos

no apreciaba los laberintos 
la esfinge le inspiraba aversión

vivía en una casa sin sótano 
espejos ni dialéctica

las junglas de imágenes embarulladas 
no constituían su patria

si alguna vez se elevaba 
en las alas de la metáfora 
era para después caer como Ícaro 
en los brazos de la Gran Madre

adoraba las tautologías 
la explicación
ídem per idem

que el pájaro es pájaro 
la esclavitud esclavitud 
el cuchillo es cuchillo 
la muerte muerte

amaba
los horizontes planos 
la línea recta 
la atracción terrestre

2

Don Cogito quedará encuadrado 
en la categoría  minores

con indiferencia recibirá el veredicto 
de los venideros estudiosos de la letra

de la imaginación se servía 
para fines totalmente distintos

quería hacer de ella 
un instrumento para la compasión

anhelaba comprender a fondo

–  la noche de Pascal
–  la naturaleza del diamante
–  la melancolía de los profetas
–  la cólera de Aquiles
–  la demencia de los genocidas
–  los sueños de María Estuardo
–  el pavor de los neandertales
–  la desesperación de los últimos aztecas
–  la larga agonía de Nietzsche
–  la alegría del pintor de Lascaux
–  el auge y decadencia del roble
–  el auge y decadencia de Roma

revivir por tanto a los muertos 
preservar la alianza

la imaginación de Don Cogito 
sigue un movimiento pendular

con precisión hace el recorrido 
desde el sufrimiento hasta el sufrimiento

no hay en ella lugar
para los fuegos artificiales de la poesía

él querría permanecer fiel 
a su incierta claridad

Pan Cogito i wyobraźnia

1

Pan Cogito nigdy nie ufał
sztuczkom wyobraźni

fortepian na szczycie Alp
grał mu fałszywe koncerty

nie cenił labiryntów
sfinks napawał go odrazą

mieszkał w domu bez piwnic
luster i dialektyki

dżungle skłębionych obrazów
nie były jego ojczyzną

unosił się rzadko
na skrzydłach metafory
potem spadał jak Ikar
w objęcia Wielkiej Matki

uwielbiał tautologie
tłumaczenie
idem per idem

że ptak jest ptakiem
niewola niewolą
nóż jest nożem
śmierć śmiercią

kochał
płaski horyzont
linię prostą
przyciąganie ziemi

2

Pan Cogito będzie zaliczony
do gatunku minores

obojętnie przyjmie wyrok
przyszłych badaczy litery

używał wyobraźni
do całkiem innych celów

chciał z niej uczynić
narzędzie współczucia

pragnął pojąć do końca

– noc Pascala
– naturę diamentu
– melancholię proroków
– gniew Achillesa
– szaleństwa ludobójców
– sny Marii Stuart
– strach neandertalski
– rozpacz ostatnich Azteków
– długie konanie Nietzschego
– radość malarza z Lascaux
– wzrost i upadek dębu
– wzrost i upadek Rzymu

zatem ożywiać zmarłych
dochować przymierza

wyobraźnia Pana Cogito
ma ruch wahadłowy

przebiega precyzyjnie
od cierpienia do cierpienia

nie ma w niej miejsca
na sztuczne ognie poezji

chciałby pozostać wierny
niepewnej jasności

Fotogramas de Umberto D (1952) de Vittorio De Sica, cúspide del neorrealismo

Transl.  Alissa Valles

Mr Cogito And The Imagination

1

Mr Cogito has never trusted
the tricks of the imagination

the piano at the top of the Alps
played concerts false to his ear

he had no regard for labyrinths
the Sphinx filled him with disgust

he lived in a cellarless house
without mirrors or dialectics

jungles of tangled images
were never his homeland

he rarely got carried away
on the wings of a metaphor
he then plunged like Icarus
into the arms of the Great Mother

he adored tautologies
explanations
idem per idem

a bird is a bird
slavery slavery
a knife a knife
death is death

he loved
a flat horizon
a straight line
earth’s gravity

2

Mr Cogito
will be counted
among the species minores

he will receive indifferently
the verdict of men of letters

he employed the imagination
for wholly different purposes

he wanted to make of it
an instrument of compassion

he longed to understand fully

—Pascal’s night
—the nature of a diamond
—the prophets’ melancholy
—the wrath of Achilles
—the fury of mass murderers
—the dreams of Mary Stuart
—the fear of Neanderthals
—the last Aztecs’ despair
—Nietzsche’s long dying
—the Lascaux painter’s joy
—the rise and fall of an oak
—the rise and fall of Rome

in order to revive the dead
and maintain the covenant

Mr Cogito’s imagination
moves like a pendulum

it runs with great precision
from suffering to suffering

there is no place in it
for poetry’s artifical fires

he wants to be true
to uncertain clarity

Stephen Spender

1909-1995, Reino Unido

Trad. Alejandro Bajarlia

Lo que yo esperaba…

Lo que yo esperaba era
el trueno, la pelea,
largas batallas con hombres
y el ascenso.
Tras el continuo esfuerzo
debía volverme fuerte;
luego las rocas temblarían
y yo descansaría un largo tiempo.

Lo que no había previsto
era el paulatino día
debilitando la voluntad,
destilando el brillo,
la falta de bondad para tocar,
la dilución del cuerpo y el alma
—el humo frente al viento,
corrupto, insustancial.

El desgaste del Tiempo
y ver pasar a lisiados
con raras torceduras en sus piernas
en forma de preguntas,
la aflicción que pulveriza
derritiendo los huesos con piedad,
los enfermos cayendo de la tierra:
todo esto, no lo pude prever.

Siempre a la espera de
cierto resplandor en que confiar,
de cierta inocencia final
exenta de polvo,
que, colgando con solidez,
oscilaría a través de todo,
como el poema creado
o el cristal poliédrico.

Fotografías de Katia Chausheva

Tłum. Ada Trzeciakowska

To, czego się spodziewałem…

To czego się spodziewałem to
grzmoty, walka,
długie zmagania z ludźmi
i wspinaczka.
Po ciągłym wysiłku
powinienem urosnąć w siłę;
skały wtedy zatrzęsłyby się,
a ja odpoczywałbym długo.

To czego nie przewidziałem to
przewlekły dzień
osłabiający wolę
wysączający jasność,
brak namacalnego dobra,
gaśnięcie ciała i duszy.
-dym wobec wiatru-
zepsuty, nieistotny.

Zużycie czasu,
i oglądanie przemarszu kalek
z kończynami wygiętymi w pytania
w dziwacznym skrzywieniu,
miażdżący smutek
z litością roztapiający kości,
chorzy wypadający z ziemi…
tego przewidzieć nie mogłem.

Zawsze w oczekiwaniu na
jakiś blask godzien zaufania,
jakąś ostateczną niewinność
wolną od kurzu i pyłu,
która, zawieszona solidnie,
będzie prześwitywać przez wszystko,
jak napisany wiersz,
albo szlifowany kryształ.

What I expected…

What I expected was
Thunder, fighting,
Long struggles with men
And climbing.
After continual straining
I should grow strong;
Then the rocks would shake,
And I rest long.

What I had not foreseen
Was the gradual day
Weakening the will
Leaking the brightness away,
The lack of good to touch,
The fading of body and soul
—Smoke before wind,
Corrupt, unsubstantial.

The wearing of Time,
And watching of cripples pass
With limbs shaped like questions
In their odd twist,
The pulverous grief
Melting the bones with pity,
The sick falling from earth—
These, I could not foresee.

Expecting always
Some brightness to hold in trust,
Some final innocence
Exempt from dust,
That, hanging solid,
Would dangle through all,
Like the created poem,
Or faceted crystal.

Juan Gelman

1930-2014, Argentina

LECTURAS

La niña lee
el alfabeto de los árboles
y se vuelve ave clara. Cuánta
paciencia ha de tener en aulas
donde le enseñan a no ser.
El temblor atascado
en su garganta es mudo.
También es mundo que
acosan los que saben. Así aprende
a montar monstruos de ojos pérfidos
y cuando vuelve a la que fue
ve el tiempo lastimado.

Tłum. Ada Trzeciakowska

lektury

Dziewczynka czyta
alfabet drzew
i staje się świetlistym ptakiem. Jakże
cierpliwa musi być w klasach
uczona jak nie być.
Drganie ugrzęzłe
w jej gardle jest nieme.
Jest też światem dręczonym
przez tych co wiedzą. Tak uczy się
dosiadać bestii o perfidnych oczach
a gdy na powrót staje się sobą
widzi czas pokryty ranami.

Fotogramas de El laberinto del fauno de Guillermo del Toro (2006)

Stephen Spender

1909-1995, Reino Unido

Trad. Alejandro Bajarlia

Cuando me siento a mirar…

Cuando me siento a mirar por la ventana,
perdiendo el tiempo que el tráfico no pierde,
ni ninguno de los peatones que en la calle
ganan tiempo al tiempo mientras avanzan,
midiendo los segundos con sus pies,
cabalgando en sus mentes la crestada multitud
sobre caballos blancos de días que pasan,
entonces pienso en ti, James, frente a otra ventana,
con tus gruesas manos relajadas y tu mirada azul
invadida por una sensación de vacío,
sorprendido como si una ráfaga de aire
hubiera soplado entre las hendiduras
de tu mente y tu cabello,
dejando en tu ceño fruncido una confusa desesperanza.

Pero últimamente he aprendido que los espacios
y la soledad intemporal
de lugares estériles y desperdiciados,
el desierto, la habitación desordenada y la hora
entre la vigilia y el sueño,
son ventanas abiertas a la energía
donde más nos convertimos en lo que somos,
cuando la mirada y el oído conscientes
se separan de lo que ven y escuchan,
y en lo profundo de la negrura vacía y silenciosa
florecen melodías e imágenes con vida.

1 El pintor Nicola Samori; 2 Foto propia

Tłum. Ada Trzeciakowska

Kiedy siedzę i wyglądam przez okno…

Kiedy siedzę i wyglądam przez okno
tracąc czas, którego uliczny zgiełk nie traci,
ani żaden z przechodniów, którzy
zyskują czas w czasie, gdy prą do przodu
odmierzając krokami sekundy,
w wyobraźni jadąc na szczycie fali
na białych koniach kolejnych dni,
myślę o tobie, James, w innym oknie
twoje szerokie dłonie wiszą a błękitne oczy
przepełnia poczucie pustki,
jesteś zaskoczony, tak jakby podmuch wiatru
wdarł się poprzez szczeliny
twojego umysłu i włosów,
i zmarszczył ci czoło niewyraźną rozpaczą.

Lecz dowiedziałem się ostatnio, że przestrzenie
i ponadczasowa samotność
sterylnych, opustoszałych miejsc,
pustynia, nieuporządkowany pokój i czas
na pograniczu snu i jawy,
są oknami otwartymi na siłę,
to tam stajemy się bardziej sobą,
kiedy świadome ucho i oko
pozostają odcięte od tego, co widzą i słyszą
a w najczarniejszej, pustej, cichej głębi
odżywają melodie i kwitną obrazy.

As I sit staring out

As I sit staring out of my window
Wasting time which the traffic does not waste,
Nor any of the passers by in the street
Who keep time with time as they go
Measuring the seconds with their feet,
In their minds riding the crested tide
On white horses of pursuant days,
I think of you, James, at another window
With your stubby hands relaxed and your blue gaze
Invaded by a sense of emptiness,
Startled as if a gust of wind
Had blown through the interstices
Of your mind and hair,
Ruffling your forehead with a puzzled despair.

But I have learned lately that the spaces
And the timeless loneliness
Of the unfruitful waste places,
The desert, the untidy room, and the hour
Between waking and sleep,
Are windows opened onto power
Where we become most what we are,
When the conscious eye and ear
Are severed from what they see and hear
And in the hollow silent blackness deep
Living tunes and pictures flower.

Anna Świrszczyńska

1909-1984, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Soledad

Soledad,
amplia perla de la soledad,
en ella me he resguardado.

Espacio que
se espacia
en él me amplío.
Silencio, origen de las voces.
Inmovilidad, madre del movimiento.

Estoy sola.
Estoy sola, por tanto, soy nada.
Qué suerte.
Soy nada, por tanto, puedo serlo todo.
Existencia sin esencia,
esencia sin existencia, libertad.

Soy pura como lo que no está,
segura como la idea platónica,
rica en posibilidades.
Riéndome tiendo los brazos
hacia miles de mis maravillosos futuros.
Puedo convertirme en la espuma en el mar
y alcanzar su felicidad breve.
O medusa y tener en propiedad
toda la belleza de medusa.
O pájaro con su felicidad del vuelo,
o piedra con su felicidad eterna,
o vía láctea.

Estoy sola, soy fuerte.
La soledad me protege.
Estoy sola, por tanto, no estoy,
no estoy, por tanto, existo
perfectamente como la perfección,
diversa como la diversidad.

Después llegará gente. Me consignarán
la piel, el color de los ojos, el sexo y el apellido.
Me consignarán el pasado y el futuro
de la especie de homo sapiens.

Samotność

Sa­mot­ność,
ogrom­na per­ła sa­mot­no­ści, 
w niej się ukry­łam.

Prze­strzeń,
któ­ra się roz­prze­strze­nia, 
w niej ogrom­nie­ję.
Ci­sza, źró­dło gło­sów. 
Nie­ru­cho­mość, mat­ka ru­chu.

Je­stem sama.
Je­stem sama, a więc je­stem ni­czym. 
Co za szczę­ście.
Je­stem ni­czym, a więc mogę być wszyst­kim. 
Eg­zy­sten­cja bez esen­cji,
esen­cja bez eg­zy­sten­cji, wol­ność.

Je­stem czy­sta jak to, cze­go nie ma, 
bez­piecz­na jak pla­toń­ska idea, 
bo­ga­ta jak moż­li­wość.
Śmie­jąc się wy­cią­gam ręce
do ty­sią­ca mo­ich wspa­nia­łych przy­szło­ści.
Mogę stać się pia­ną na mo­rzu
i osią­gnąć jej szczę­ście krót­ko­trwa­nia.
Albo me­du­zą i mieć na wła­sność 
całą ślicz­ność me­du­zy.
Albo pta­kiem z jego szczę­ściem lotu,
albo ka­mie­niem z jego szczę­ściem wiecz­no­ści, 
albo dro­gą mlecz­ną.

Je­stem sama, je­stem sil­na. 
Sa­mot­ność chro­ni mnie.
Je­stem sama, a więc mnie nie ma,
nie ma mnie, a więc ist­nie­ję
do­sko­na­le jak do­sko­na­łość, 
roz­ma­icie jak roz­ma­itość.

Po­tem przyj­dą lu­dzie. 
Da­dzą mi skó­rę, ko­lor oczu, płeć i na­zwi­sko. 
Da­dzą prze­szłość i przy­szłość
ga­tun­ku homo sa­piens.