Roberto Juarroz

1925-1995, Argentina

Quinta Poesía vertical

(en recuerdo de Alejandra Pizarnik)

54

La avalancha de los muertos,
la avalancha de los que se suicidan
por su mano o por otra,
porque vivir es un suicidio,
la avalancha de las sombras
que en vano amontonamos
en los rincones de la tierra,
la avalancha de lo que no sabemos ni pensar,
hace que cada tanto extendamos un brazo
y hagamos una señal en el vacío.

Y aunque el brazo no resiste
y se desmorona como los gestos de los tímidos,
la señal queda rodando por el aire
como un golpe de viento,
como la hilacha de un fúnebre planeta
que gira hacia algo menos que el olvido.

Sólo un desequilibrio de las cosas,
un fugaz desnivel inexplicable
permite todavía
este naufragio sin barco, sin mar y sin playa,
sin espectador, sin fondo y sin náufrago,
esta historia que nadie cuente y nadie escucha,
esta falla sin importancia del abismo.
Sólo queda la señal como un detalle.

Fotografías de Francesca Woodman

Tłum. Ada Trzeciakowska

Piąte Poezje pionowe

(pamięci Alejandry Pizarnik)

54

Lawina umarłych,
lawina tych, którzy się zabijają sami
własną lub cudzą ręką,
bo życie to samobójstwo,
lawina cieni
które na próżno składamy
w szczelinach ziemi,
lawina tego, o czym nawet myśleć nie umiemy,
sprawia, że co chwilę wyciągamy rękę
i w próżnię wysłyłamy znaki.

I chociaż ramię nie daje rady
i rozpada się jak gesty ludzi nieśmiałych,
znak krąży w powietrzu dalej
jak podmuch wiatru,
jak strzęp żałobnej planety
wirując ku czemuś mniej niż zapomnieniu.

Tylko brak równowagi wśród rzeczy,
ulotna, niewytłumaczalna nierówność
nadal zezwala na
tę morską katastrofę bez statku, bez morza i bez plaży,
bez widza, bez dna i bez rozbitka,
tę historię, której nikt nie opowiada i nikt nie słucha,
tę zapadlinę bez grozy otchłani.
Zostaje tylko znak jak drobna pamiątka.

Eugenio Montejo

1938-2008, Venezuela

En el bosque

En el bosque, donde es pecado hablar, pasearse,
no poseer raíz, no tener ramas,
¿qué puede hacer un hombre?

La soledad no basta para engañar al viento,
de ningún brazo se construye una puerta,
la piel, las uñas nunca sirven
para un nido de pájaros.

Y el viento lo sabe.

En el bosque, quien no ha logrado ser un árbol,
solo puede llegar de parte del otoño
a pedir unas hojas,
mejor si lleva harapos de mendigo,
algún morral raído, un palo, un perro
y ninguna esperanza.
Verá como lo trata el viento,
cómo su ofrenda le llenará las manos.

Fotos propias. Aranjuez.

Tłum. Ada Trzeciakowska

w lesie

W lesie, gdzie grzechem jest rozmawiać, przechadzać się,
nie posiadać korzeni, nie mieć gałęzi,
co może robić człowiek?

Samotność nie wystarczy, by zwieść wiatr,
z ramion nie da się wystrugać drzwi,
paznokcie ani skóra nie nadają się
na ptasie gniazdo.

I wiatr to wie.

W lesie, ten, komu nie udało się być drzewem,
może przychodzić tylko z jesienią
by prosić o liście,
najlepiej w żebraczych łachmanach,
z postrzępioną sakwą, psem, kijem
i pozbawiony nadziei.
Zobaczy, jak potraktuje go wiatr,
jak jego dar napełni mu ręce.

César Vallejo

1892-1938, Perú

Trilce. Lxxv

Estáis muertos.

Qué extraña manera de estarse muertos. Quienquiera diría no lo estáis. Pero, en verdad, estáis muertos.

Flotáis nadamente detrás de aquesa membrana que, péndula del zenit al nadir, viene y va de crepúsculo a crepúsculo, vibrando ante la sonora caja de una herida que a vosotros no os duele. Os digo, pues, que la vida está en el espejo, y que vosotros sois el original, la muerte.

Mientras la onda va, mientras la onda viene, cuán impunemente se está uno muerto. Sólo cuando las aguas se quebrantan en los bordes enfrentados y se doblan y doblan, entonces os transfiguráis y creyendo morir, percibís la sexta cuerda que ya no es vuestra.

Estáis muertos, no habiendo antes vivido jamás. Quienquiera diría que, no siendo ahora, en otro tiempo fuisteis. Pero, en verdad, vosotros sois los cadáveres de una vida que nunca fue. Triste destino. El no haber sido sino muertos siempre. El ser hoja seca sin haber sido verde jamás. Orfandad de orfandades.

Y sin embargo, los muertos no son, no pueden ser cadáveres de una vida que todavía no han vivido. Ellos murieron siempre de vida.

Estáis muertos.

Fotografías de Tamara Dean

Tłum. Ada Trzeciakowska

Trilce. LXXV

Jesteście martwi.

Cóż za osobliwy sposób bycia martwymi. Ktoś mógłby powiedzieć, że wcale nimi nie jesteście. Lecz tak naprawdę jesteście martwi.

Unosicie się w niebycie za tąż membraną, co, wahadłem wachluje od zenitu do nadiru, przybywa i ubywa od zmierzchu do zmierzchu, drgając przed dźwięcznym pudłem rany, która wcale was nie boli. Powiadam wam przeto, że życie toczy się w zwierciadle, a wy jesteście oryginałem, jeno śmiercią.

Podczas gdy fala odpływa, podczas gdy fala się zbliża, jakże bezkarnie można sobie być martwym. Dopiero gdy wody przełamują się na przeciwległych brzegach i biją się i biją, dopiero wtedy przeobrażacie się i uwierzywszy w rychłą śmierć, dostrzegacie szóstą strunę, która już nie należy do was.

Jesteście martwi, nigdy wcześniej nie żyjąc. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie będąc teraz, niegdyś byliście. Lecz tak naprawdę jesteście zwłokami życia, którego nigdy nie było. Smutny to los. Zaznać tylko martwości. Suchości liścia, który nie przeszedł przez zieleni stadium. Osierocenie nad osieroceniami.

A przecież, zmarli nie są, nie mogą być zwłokami życia, którego jeszcze nie przeżyli. Zawsze umierali z powodu życia*.

Jesteście martwi.

*lub: za życia

José Lezama Lima

1910-1976, Cuba

Analecta del reloj

X y XX

(…) Claro está que la discontinuidad tiene la misma raíz que la esencia perfectible, es solo el arco tenso. Es imposible representarse la corriente del devenir que choca con la discontinuidad. La poiesis es la forma o máscara de esa discontinuidad, es la única forma de provocar la visibilidad de lo creativo. (…) Me parece feliz la frase de Valéry, aristocracia discontinua, hablando de Mallarmé. Así como Platón no pudo llegar en el Parménides a una definición de la unidad, podemos seguir pensando en la continuidad misteriosa, casi diríamos anteriormente resuelta de la poesía. Discontinuidad aparente; enlace difícil de las imágenes. Continuidad de esencias; prolongación del discurso y solución incomprensible de los enlaces, que nos hacen pensar en que el papel en que se apoyan desaparecería, seguiría trazando los signos en el aire, que de ese modo afirmaría su necesidad, su presencia incontrovertible, ¿es entonces el papel una red?; pero añadamos ¿el pensamiento pescado tiene que ser un pez muerto?
¿La poesía tiene que ser discontinuidad o un ente? ¿Es lo más valioso de ella el momento en que se verifica su ruptura? ¿Es posible una adaptación al no ser y después constituirse en ente? Si acaso existiera una proliferación incesante de lo discontinuo, no sabemos si tendríamos la suficiente fuerza óptica y si ello pudiera nacer con una imantación coincidente. O tal vez pudiéramos integrar un cuerpo de semejanzas cuando uno de sus extremos se humedece en las desemejanzas más laboriosas. Por eso creemos que algún día tendrá una justificación óntica el tamaño de un poema. Es decir, el tiempo que resiste en palabras la fluencia de la poesía, puede convertirse en una sustancia establecida entre dos desemejanzas, entre dos paréntesis que comprenden a un ser sustantivo, que hace visible en estática momentánea una terrible fluencia, limitada entre el eco que se precisa y una coincidencia en el no ser, con los enemigos de nuestro cuerpo y de nuestra conciencia, que están prestos a destruirse en un ruido arenoso, pero que es la única nube que puede trasladar la piedra del río al espejo asustado de nuestra conciencia, despertada en el amanecer de lo desconocido incorporado como soplo.

Fotograma de Stromboli de Roberto Rossellini

Tłum. Rajmund Kalicki

Wazy orfickie

X i XX

(…) Oczywiście, że brak continuum, nieciągłość, ma to samo źródło, co każda istota niedoskonała; jest tylko napiętym łukiem. Nie sposób ukazać ciągłego strumienia przemijania zderzającego się z nieciągłością. Poiesis jest formą lub maską owej nieciągłości, jest jedyną formą unaocznienia tego, co twórcze. (…) Nieciągła arystokracja, określenie Paula Valéry’ego w odniesieniu do Mallarmégo wydaje mi się nadzwyczaj trafne. Tak jak Platon nie był w stanie ogarnąć w Parmenidesie pojęcia jedni, tak i my możemy tylko rozmyślać o tajemniczej, można by rzec ustalonej uprzednio, ciągłości poezji. Pozorna nieciągłość; znojne połączenia obrazów. Ciągłość prawd istotnych; trwałość myśli i niepojęte rozwiązanie owych łączeń, które każą nam myśleć, że wspierający je papier znika, że kreślą dziwne figury w powietrzu, aby w ten sposób dać świadectwo swej niezbędności, dowód swego nieodwracalnego istnienia. Czyżby papier był zatem siecią? I dodajmy: czy złowiona myśl musi być śniętą rybą?
Czy poezja powinna być nieciągłością, czy też bytem? Czy najcenniejsza jest w niej owa chwila, kiedy słowa się urywają? Czy można przystosować się do niebytu, a potem stać się bytem? Gdyby przypadkiem owa nieciągłość nieustannie się rozszerzała, nie wiemy nawet, czy starczyłoby nam sil, żeby to dostrzec, i czy owo rozszerzanie się nie przerodziłoby się we wzajemne przyciąganie. A może potrafilibyśmy utworzyć z podobieństw ciało, którego jeden kraniec nurzałby się jeszcze w mozolnych niepodobieństwach. Dlatego wierzymy, że pewnego dnia rozmiar wiersza znajdzie swe ontyczne usprawiedliwienie. Znaczy to, że czas, jaki poezja więzi w słowach, może przekształcić się w materię wtłoczoną między dwa niepodobieństwa, dwie otchłanie zawierające jakiś byt, który przez swój chwilowy bezruch unaocznia cały ów okrutny strumień przemijania między echem i niebytem, wrogami naszego ciała i naszej świadomości, łatwo zniszczalnymi w piaszczystym poszumie – strumień, który jest zarazem jedyną siłą zdolną przynieść rzeczny kamień przed wylęknione zwierciadło naszej świadomości, przebudzonej pod tchnieniem nieznanego.

César Vallejo

1892-1938, Perú

ROSA BLANCA

Me siento bien. Ahora
brilla un estoico hielo
en mí.
Me da risa esta soga
rubí
que rechina en mi cuerpo.
Soga sin fin,
como una
voluta
descendente
de mal…
soga sanguínea y zurda
formada de
mil dagas en puntal.
Que vaya así, trenzando
sus rollos de crespón;
y que ate el gato trémulo
del Miedo al nido helado,
al último fogón.
Yo ahora estoy sereno,
con luz.
Y maya* en mi Pacífico
un náufrago ataúd.

*Aunque el contexto favorece el análisis de maya como la forma matagráfica de malla (< mallar), varias voces podrían estar actuando in absentia, como enmallar(se) (supuesta aféresis), majar («machacar» / fig. «importunar o molestar»), o maullar (que admite la forma mayar). Sin embargo, no tiene, al parecer, cabida la voz plurisignificativa maya («tribu india…», «juego infantil…», «planta herbácea…», «máscara…»; comp. en este sentido: «y que ate el gato trémulo»: ) .

Metagrafos en César Vallejo Mario García-Page

Masao Yamamoto

Tłum. Ada Trzeciakowska

Biała Róża

Czuję się dobrze. Stoicki
lód lśni teraz
we mnie.
Śmieszy mnie ten sznur
rubinowy
skrzypiący w moim ciele.
Sznur bez końca
jak
opadająca
woluta
ze
zła…
krwisty i lewoskrętny sznur
utworzony z
tysiąca sztyletów w podporze.
Niech zatem opada, wyplatając
swe zwoje z krepiny;
i niech przymocuje dygocącego kocura
Strachu do skutego lodem gniazda,
do ostatniego paleniska.
Teraz jestem spokojny,
jest ze mną światło.
I miauczy* w mym Pacyfiku
trumna rozbitka.

*Gra znaczeń biorąca się za zapisu zagodnego z fonetyką. Czasownik mayar: mallar -wpadać w sieć, maullar- miauczeć, majar- uwierać

Eugenio Montejo

1938-2008, Venezuela

lo nuestro

Mira setiembre: nada se ha perdido
con fiarnos de las hojas.
La juventud vino y se fue, los árboles no se movieron.
El hermano al morir te quemó en llanto
pero el sol continúa.
La casa fue derrumbada, no su recuerdo.
Mira setiembre con su pala al hombro
cómo arrastra hojas secas.

La vida vale más que la vida, sólo eso cuenta.
Nadie nos preguntó para nacer,
¿qué sabían nuestros padres?¿los suyos que supieron?
Ningún dolor les ahorró sombra y sin embargo
se mezclaron al tiempo terrestre.
Los árboles saben menos que nosotros
y aún no se vuelven.
La tierra va más sola ahora sin dioses
pero nunca blasfema.
Mira setiembre cómo te abre el bosque
y sobrepasa tu deseo.
Abre tus manos, llénalas con estas lentas hojas,
no dejes que una sola se te pierda.

Fotos propias. Aranjuez.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Wrzesień

Spójrz na wrzesień: nic nie stracono
zaufawszy liściom.
Młodość nastała i odeszła, a drzewa nie drgnęły.
Umierając brat oparzył cię płaczem
ale słońce nadal świeci.
Dom zburzono, ale nie pamięć o nim.
Spójrz na wrzesień jak z szuflą na ramieniu.
powłóczy suchymi liśćmi.

Życie jest warte więcej niż życie, tylko to jest ważne.
Nikt nas nie pytał o narodziny.
cóż wiedzieli nasi rodzice? ich rodzice? co wiedzieli?
Żaden ból nie oszczędził im cienia, a jednak
zmieszały się z ziemskim czasem.
Drzewa wiedzą mniej niż my
lecz jeszcze nie wracają.
Ziemia kroczy coraz bardziej samotna bez bogów
lecz nigdy nie złorzeczy.
Spójrz na wrzesień, jak otwiera las przed tobą
i wyprzedza twoje życzenie.
Otwórz ramiona, wypełnij je tymi powolnymi liśćmi,
nie dopuść, by choć jeden się utracił.

Eugenio Montejo

1938-2008, Venezuela

lo nuestro

Tuyo es el tiempo cuando tu cuerpo pasa
   con el temblor del mundo,
   el tiempo, no tu cuerpo.
Tu cuerpo estaba aquí, tendido al sol, soñando,
   se despertó contigo una mañana
   cuando quiso la tierra.

Tuyo es el tacto de las manos, no las manos;
la luz llenándote los ojos, no los ojos;
acaso un árbol, un pájaro que mires,
   lo demás es ajeno.
Cuanto la tierra presta aquí se queda,
   es de la tierra.

Sólo trajimos el tiempo de estar vivos
entre el relámpago y el viento;
el tiempo en que tu cuerpo gira con el mundo,
el hoy, el grito delante del milagro;
la llama que arde con la vela, no la vela,
la nada de donde todo se suspende,
   —eso es lo nuestro.

lo mío

Tłum. Ada Trzeciakowska

TO, CO NASZE

To czas, kiedy twoje ciało przemija
   przy drżeniu świata,
   czas, nie ciało.
Twoje ciało było tutaj, leżało na słońcu, śniło,
   obudziło się z tobą kiedyś rano
   gdy ziemia go zapragnęła.

Twój jest dotyk rąk, lecz nie ręce;
światło wypełniające twoje oczy, lecz nie oczy;
może drzewo, ptak, na które patrzysz,
   wszystko inne jest obce.
To, co ziemia użycza tutaj, tutaj zostanie,
   do ziemi należy.

Wnieśliśmy tylko czas, w którym żyjemy
pośród błyskawic na wietrze;
czas, w którym twoje ciało obraca się wraz ze światem,
dzień dzisiejszy, płacz wobec cudu;
płomień, który płonie wraz ze świecą, lecz nie świecę,
nicość, w której wszystko jest zawieszone,  
   – oto, co nasze.

Eugenio Montejo

1938-2008, Venezuela

LA CAsa

En la mujer, en lo profundo de su cuerpo
   se construye la casa,
   entre murmullos y silencios.
Hay que acarrear sombras de piedras,
   leves andamios.
   imitar a las aves.

Especialmente cuando duerme
   y en el sueño sonríe
   —nivelar hacia el fondo,
    no despertarla;
seguir el declive de sus formas,
los movimientos de sus manos.

Sobre las dunas que cubren su sueño
    en convulso paisaje,
    hay que elevar altas paredes,
fundar contra la lluvia, contra el viento,
    años y años.

Un ademán a veces fija un muro,
de algún susurro nace una ventana,
desmontamos errantes a la puerta
    y atamos el caballo.

Al fondo de su cuerpo la casa nos espera
y la mesa servida con las palabras limpias
para vivir, tal vez para morir,
   ya no sabemos,
porque al entrar nunca se sale.

Escena de El espejo de Andréi Tarkovsky

Tłum. Ada Trzeciakowska

Dom

W kobiecie, w głębi jej ciała
   buduje się dom
   wśród szmerów i ciszy.
Trzeba przytaszczyć cienie kamieni,
    lekkie rusztowania.
    naśladować ptaki.

Zwłaszcza, gdy śpi
    i we śnie się uśmiecha
    -wyrównać do głębi,
    nie zbudzić jej;
śledzić pochyłość jej kształtów,
ruchy jej rąk.

Na wydmach pokrywających jej sen
    w konwulsyjnym krajobrazie,
    trzeba wznieść wysokie ściany,
wesprzeć by chroniły przed deszczem, przed wiatrem,
    przez lata.

Jeden gest czasem jest spoiną dla muru,
z jakiegoś szeptu rodzi się okno,
zsiadamy z siodeł zbłąkani przy drzwiach,
  wiążemy konia.

W głębi jej ciała czeka na nas dom
a na stole podano czyste słowa
do życia, a może do śmierci,
   już nie wiemy,
bo gdy wejdziemy, nie chcemy go opuszczać.

César Vallejo

1892-1938, Perú

NO VIVE YA NADIE…

—No vive ya nadie en la casa —me dices—; todos se han ido. La sala, el dormitorio, el patio, yacen despoblados. Nadie ya queda, pues que todos han partido.

Y yo te digo: Cuando alguien se va, alguien queda. El punto por donde pasó un hombre, ya no está solo. Unicamente está solo, de soledad humana, el lugar por donde ningún hombre ha pasado. Las casas nuevas están más muertas que las viejas, porque sus muros son de piedra o de acero, pero no de hombres. Una casa viene al mundo, no cuando la acaban de edificar, sino cuando empiezan a habitarla. Una casa vive únicamente de hombres, como una tumba. De aquí esa irresistible semejanza que hay entre una casa y una tumba. Sólo que la casa se nutre de la vida del hombre, mientras que la tumba se nutre de la muerte del hombre. Por eso la primera está de pie, mientras que la segunda está tendida.

Todos han partido de la casa, en realidad, pero todos se han quedado en verdad. Y no es el recuerdo de ellos lo que queda, sino ellos mismos. Y no es tampoco que ellos queden en la casa, sino que continúan por la casa. Las funciones y los actos se van de la casa en tren o en avión o a caballo, a pie o arrastrándose. Lo que continúa en la casa es el órgano, el agente en gerundio y en círculo. Los pasos se han ido, los besos, los perdones, los crímenes. Lo que continúa en la casa es el pie, los labios, los ojos, el corazón. Las negaciones y las afirmaciones, el bien y el mal, se han dispersado. Lo que continúa en la casa, es el sujeto del acto.

Fotos propias

Tłum. Ada Trzeciakowska

NIKT JUŻ Tutaj NIE MIESZKA…

-Nikt już w tym domu nie mieszka -mówisz-; wszyscy sobie poszli. Salon, sypialnia, podwórko, świecą pustkami. Nikt nie został, bo wszyscy odeszli.

A ja powiem ci: Kiedy ktoś odchodzi, ktoś inny pozostaje. Miejsce, przez które przewinął się człowiek, nie jest już samotne. Samotne jest jedynie, i to ludzką samotnością, miejsce, przez które on się nie przewinął. Nowe domy są bardziej martwe niż stare, bo ich ściany są z kamienia lub ze stali, ale nie z ludzi. Dom przychodzi na świat, nie wtedy, kiedy zostaje zbudowany, ale gdy zaczyna być zamieszkiwany. Dom żyje ludźmi, jak grobowiec. Stąd nieodparte podobieństwo między domem a grobowcem. Tyle, że dom żywi się życiem człowieka, a grób jego śmiercią. Dlatego ten pierwszy stoi, a ten drugi leży.

Wszyscy odeszli z domu, rzeczywiście, ale wszyscy tak naprawdę pozostali. I to nie wspomnienie o nich pozostaje, ale oni sami. Co nie oznacza, że pozostają w domu, lecz, że nadal w nim trwają. Przedstawienia i działania opuszczają dom pociągiem, samolotem, konno, pieszo lub czołgając się. To, co trwa w domu to łącznik, czynnik sprawczy w imiesłowie czynnym i zapętlony. Odeszły kroki, pocałunki, przeprosiny i zbrodnie. To, co trwa w domu, to stopy, usta, oczy, serce. Negacje i afirmacje, dobro i zło, rozproszyły się. To, co nadal trwa w domu jest podmiotem działania.

Roberto Juarroz

1925-1995, Argentina

Poesía vertical I-51

Algún día encontraré una palabra
que penetre en tu vientre y lo fecunde,
que se pare en tu seno
como una mano abierta y cerrada al mismo tiempo.

Hallaré una palabra
que detenga tu cuerpo y lo dé vuelta,
que contenga tu cuerpo
y abra tus ojos como un dios sin nubes
y te use tu saliva
y te doble las piernas.

Tú tal vez no la escuches
o tal vez no la comprendas.
No será necesario.
Irá por tu interior como una rueda
recorriéndote al fin de punta a punta,
mujer mía y no mía
y no se detendrá ni cuando mueras.

Mi videopoema, In a manner of speaking

Tłum. Krystyna Rodowska

Poezje pionowe I-51

Kiedyś znajdę nareszcie takie słowo
co przeniknie twe łono i je zapłodni,
spocznie na twojej piersi
niczym dłoń równocześnie otwarta i zaciśnięta.

Znajdę takie słowo,
które wstrzyma twe ciało i wprawi je w obrót,
które zawrze w sobie twe ciało
rozszerzy twe oczy jak bezchmurny bóg!
Wypije twą ślinę
rozchyli twe nogi.

Może nic nie usłyszysz ani nie zrozumiesz.
To nie będzie potrzebne.
Ono będzie się toczyć w tobie niczym koło
przemierzając cię od krańca do krańca,
kobieto moja i nie moja,
i nie powstrzyma go nawet twoja śmierć.

Fotografía de Francesca Woodman

César Vallejo

1892-1938, Perú

Babel

Dulce hogar sin estilo, fabricado
de un solo golpe y de una sola pieza
de cera tornasol. Y en el hogar
ella daña y arregla; a veces dice:
“El hospicio es bonito; aquí no más”
Y otras veces se pone a llorar.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Babel

Nie ma jak w domu, nijakim, wyprodukowanym
za jednym zamachem i z jednego kawałka
połyskującego wosku. A w domu
ona męczy i naprawia; czasem mówi:
„Przytułek jest śliczny; jakoś to będzie”
Innym razem wybucha płaczem.

Babel :Cultura Infantil, diciembre de 1917. El motivo es uno de sus más auténticos y profundos. Quizás se trata de la primera aparición de aquella simbólica figura femenina, de aquella femineidad “hogareña” que se encarna en Rita de “Idilio muerto” (de 1918) y que se convertirá luego en un motivo-guía en Trilce: esta figura solícita, pero cándida e inexperta, que, entre movimientos de ilusión y desaliento, trata de ordenar y transformar en hogar la babélica pieza de la soledad vallejiana, es un preanuncio de la más madura y experta “lavandera” que sabe “azular y planchar todos los caos”. La forma, simple y desnuda en su delicada emoción, no acusa ya ninguna influencia. El poema, a diferencia de los otros publicados en el mismo período, pasó a Los Heraldos sin ninguna modificación, signo evidente de que este tierno cuadrito intimista, otra pequeña “canción de hogar”, satisfacía plenamente la exigencia de autonomía artística del poeta. (Roberto Paoli “En los orígenes de Trilce: Vallejo entre modernismo y vanguardia” en Poner de pie al 1. Folletos en torno a Vallejo)

Fotografías de Michael Wolf (1954-2019)

Transl. Margaret Sayers Peden 

Babel

Sweet tasteless home, constructed
at a single blow and from a single piece
of iridescent wax. And in the home
she torments and tidies; sometimes she says:
“The poorhouse is pretty; it’s right here!”
And other times she breaks into tears.

César Vallejo

1892-1938, Perú

Avestruz

Melancolía, saca tu dulce pico ya;
no cebes tus ayunos en mis trigos de luz.
Melancolía, basta! Cuál beben tus puñales
la sangre que extrajera mi sanguijuela azul!

No acabes el maná de mujer que ha bajado;
yo quiero que de él nazca mañana alguna cruz,
mañana que no tenga yo a quién volver los ojos,
cuando abra su gran O de burla el ataúd.

Mi corazón es tiesto regado de amargura;
hay otros viejos pájaros que pastan dentro de él…
Melancolía, deja de secarme la vida,
y desnuda tu labio de mujer…!

Tłum. Ada Trzeciakowska

Struś

Melancholio, wyjmij już swój słodki dziób;
nie czyń zadość postom w moich łanach światła.
Melancholio, basta! Jakże piją krew twoje sztylety,
jakby ssała moja błękitna pijawka!

Nie tamuj ożywczych soków schodzącej kobiety,
chcę by z nich narodził się jutro jakiś krzyż,
jutro, gdy nie będę miał na kogo spojrzeć,
kiedy trumna otworzy swoje pełne drwiny O.

Moje serce to skorupa podlana goryczą;
są tam inne stare ptaki pasące się wewnątrz…
Melancholio, nie wysysaj ze mnie życia,
i odsłoń swoje kobiece usta…!

1.Buster Keaton 2 y 3. Luis Buñuel, fotograma de El perro andaluz y La edad de oro.

Mario Benedetti

1920-2009, Uruguay

Fantasmas

Aunque parezca extraño
a los fantasmas
nos hace mal
la noche

nos desalienta
nos encoge
nos cuelga una etiqueta
nos quita los prodigios
nos consume hasta el borde
nos moja
en el rocío
nos caza en un bostezo

nos hace mal
la noche
a los fantasmas

confundimos el sur
con el oeste
el este con el norte
la muerte con la vida
y hasta nos vienen ganas
de conseguir un cuerpo
o preferiblemente
dos

realmente hay que ser fuertes
para vencer las dulces tentaciones

hasta que estalla y viene
el alba en nuestro auxilio
y nos vamos
en pos del sol nos vamos
transparentes
sin ansias
transidamente a salvo

Tłum. Mar Pillado/Ada Trzeciakowska

Widma

Choć zabrzmi to dziwnie
nam, widmom
nie służy noc
wcale

zniechęca nas
onieśmiela
przyczepia etykietkę
pozbawia cudów
zżera nas do cna
nurza nas
w rosie
zdobywa jednym ziewnięciem

nie służy nam
widmom
noc

mylimy południe
z zachodem
a wschód z północą
życie ze śmiercią
i nachodzi nas nawet ochota
aby zdobyć ciało
a najchętniej
dwa

naprawdę trzeba być silnym
aby nie ulec tym słodkim pokusom

aż wybucha i przybywa
nam z pomocą świt
i odchodzimy
w ślad za słońcem odchodzimy
przezroczyści
bez pragnień
przygnębiająco ocaleni

Foto: cortesía de Ángel Aguado quien en estas palabras recuerda el encuentro con el poeta:
La entrevista con Mario Benedetti fue en la primavera de 1990, en un restaurante en Madrid, no recuerdo cual. Como periodista gráfico asistí a una comida que organizaba la editorial Alfaguara para presentar un libro de Benedetti. Y pude compartir mesa y charlar con él, que por entonces ya tenía 70 años. Me pareció un hombre amable, paciente, con buen sentido del humor y templado por las dificultades de la vida, que fue para él muy dura. También era periodista, por lo que nos encontrábamos entre compañeros de profesión y pudimos hablar sin imposturas, de tú a tú.

José Lezama Lima

1910-1976, Cuba

Ah, que tú escapes

Ah, que tú escapes en el instante
en el que ya habías alcanzado tu definición mejor.
Ah, mi amiga, que tú no querías creer
las preguntas de esa estrella recién cortada,
que va mojando sus puntas en otra estrella enemiga.
Ah, si pudiera ser cierto que a la hora del baño,
cuando en una misma agua discursiva
se bañan el inmóvil paisaje y los animales más finos:
antílopes, serpientes de pasos breves, de pasos evaporados,
parecen entre sueños, sin ansias levantar
los más extensos cabellos y el agua más recordada.
Ah, mi amiga, si en el puro mármol de los adioses
hubieras dejado la estatua que nos podía acompañar,
pues el viento, el viento gracioso,
se extiende como un gato para dejarse definir.

Henri Rousseau

Tłum. Ada Trzeciakowska

Ach, że wymykasz się

Ach, że wymykasz się właśnie w tej chwili
w której osiągnęłaś swoją najlepszą definicję.
Ach, przyjaciółko, która wierzyć nie chciałaś
w pytania tej świeżo ściętej gwiazdy,
co macza swe ramiona w innej wrogiej gwieździe.
Ach, gdyby mogło być prawdą, że w godzinie kąpieli,
kiedy w tej samej dyskursywnej wodzie
nurzają się nieruchomy pejzaż i najsubtelniejsze zwierzęta:
antylopy, żmije o krótkich krokach, o krokach ulotnionych,
zdają się we snach, bez strachu podrywać
najrozleglejsze czupryny i najpamiętliwsze wody mącić.
Ach, przyjaciółko, gdybyś w czystym marmurze pożegnań
zostawiła posąg, co towarzyszyć nam mógłby,
to wiatr, wdzięczny wiatr,
rozciągnąłby się jak kot pozwalając się zdefiniować.

José Lezama Lima

1910-1976, Cuba

*Creo que el poema Testamento de Eva Lipska podría servir de contrapunto o arrojar una nueva luz sobre esta breve oración lezamiana.

Oración de «Diarios»

Suéltame, porque creo en tu aliento. Ciégame, porque oigo tu no. Suéltame entre muchos pasos y ciempiés. Ciégame debajo del árbol de conocimiento. Suéltame que me reduzco y grito. Ciégame, que me abarco y comprendo.

Foto propia

Tłum. Ada Trzeciakowska

Modlitwa z «Dzienników»

Puść mnie, albowiem wierzę w twój oddech. Oślep mnie, bowiem słyszę twoje nie. Wypuść mnie pośród kroków i stonóg. Oślep mnie pod drzewem poznania. Puść mnie, bo kurczę się i krzyczę. Oślep mnie, bo obejmuję się i rozumiem.

César Vallejo

1892-1938, Perú

* Este doloroso poema lo leí en el entierro de mi padre. Hoy se cumplen diez años… A mi padre:

Masa

Al fin de la batalla,
y muerto el combatiente, vino hacia él un hombre
y le dijo: «¡No mueras, te amo tánto!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Se le acercaron dos y repitiéronle:
«¡No nos dejes! ¡Valor! ¡Vuelve a la vida!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Acudieron a él veinte, cien, mil, quinientos mil,
clamando «¡Tánto amor, y no poder nada contra la muerte!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Le rodearon millones de individuos,
con un ruego común: «¡Quédate hermano!»
Pero el cadáver ¡ay! siguió muriendo.

Entonces todos los hombres de la tierra
le rodearon; les vio el cadáver triste, emocionado;
incorporóse lentamente,
abrazó al primer hombre; echóse a andar…

Una escena repleta de significado de la película Cenizas y diamantes en la que los protagonistas encienden las copas de vodka a modo de velas para recordar a sus amigos combatientes fallecidos durante el Levantamiento de Varsovia en el 1944. Director Andrzej Wajda.

*Wiersz ten, tak przepełniony bólem i niemocą, dokładnie 10 lat temu przeczytałam na pogrzebie taty… Dla taty:

Tłum. Ada Trzeciakowska

Masa

Skończona bitwa i martwy bojownik,
Podszedł do niego człowiek i powiedział:
«Nie umieraj, tak bardzo cię kocham!»
Ale ciało, aj, dalej umierało.

Podeszło doń dwoje następnych powtarzając mu:
«Nie zostawiaj nas! Odwagi! Wróć do życia!»
Ale ciało, aj, dalej umierało.
Zbliżyło się doń dwudziestu, tysiąc, pięćset tysięcy
Wołając:
«Tyle miłości i taka niemoc wobec śmierci!»
Ale ciało, aj, dalej umierało.

Otoczyły je miliony osób, złączonych wspólnym błaganiem:
«Zostań, bracie!»
Ale ciało, aj dalej umierało.

Wtedy wszyscy ludzie na ziemi
Otoczyli je. Zobaczyło ich ciało smutne i poruszone.
I powoli zebrało się w sobie.
I objęło pierwszego człowieka i zaczęło stawiać kroki…

Inscripción que lee Krysia en las ruinas de iglesia pertenece al poema de Cyprian Kamil Norwid:

Al arder no sabes si serás libre,
si sólo quedarán cenizas y confusión.
O se hallará en las profundidades
un diamante que brille entre la ceniza

Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny (…)
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą.
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament

David Meza

1990 – , México

Verónica (o el ADN del espíritu)

La teoría de los juegos antiguos

“Luego los adultos, entendieron que había poemas que se abrían entre las rosas, pero como no podían distinguirlas, empezaron a cortar todas las flores de los patios. Lejos de sus casas de tortura, que para ellos eran las universidades, unos poetas que tenían por tinta al mar, y por hoja al cielo, decidieron escribir nuevas flores, nuevas aves, nuevos cosmos, nuevas vidas. Y cantaron, y cantaron, pero los adultos no toleraban las nuevas especies. Y Luzán le dijo a Góngora que sus poemas eran como cajas de cartón iluminadas por un niño, que parecían la gran cosa, pero que en realidad estaban vacías. Así que Góngora viajó al 2011, dentro de su maravillosa caja vacía, donde era más querido. Pero luego se regresó porque acá también había adultos”.

Fragmento del Capítulo 4 de El sueño de Visnu

Fotogramas de la La teta asustada de Claudia Llosa

Tłum. Ada Trzeciakowska

Weronika (DNA ducha)

Teoria dawnych gier

Później dorośli zrozumieli, że istnieją wiersze, które otwierały się jak róże, ale ponieważ nie mogli ich rozróżniać, zaczęli ścinać kwiaty na patio. Z dala od domów tortur, którymi były dla nich uniwersytety, poeci, mając za atrament morze, a za kartkę papieru niebo, zdecydowali napisać nowe kwiaty, nowe ptaki, nowy kosmos, nowe życia. I śpiewali, śpiewali, lecz dorośli nie tolerowali nowych gatunków. I Luzan powiedział do Gongory, że jego wiersze były jak kartonowe pudełka rozświetlone przez dziecko, że wyglądały na coś wielkiego, choć w rzeczywistości były puste. W ten sposób Gongora przemieścił się do 2011, w swoim cudownym pustym pudełku, gdzie był o wiele bardziej kochany. Jednak później wrócił, bo tam też pełno było dorosłych.

Fragment Rozdziału 4 ze Snu Wisznu

César Vallejo

1892-1938, Perú

Y si después de tantas palabras

Y si después de tántas palabras,
no sobrevive la palabra!
¡Si después de las alas de los pájaros,
no sobrevive el pájaro parado!
¡Más valdría, en verdad,
que se lo coman todo y acabemos!

¡Haber nacido para vivir de nuestra muerte!
¡Levantarse del cielo hacia la tierra
por sus propios desastres
y espiar el momento de apagar con su sombra su tiniebla!

¡Más valdría, francamente,
que se lo coman todo y qué más da…!

¡Y si después de tanta historia, sucumbimos,
no ya de eternidad,
sino de esas cosas sencillas, como estar
en la casa o ponerse a cavilar!
¡Y si luego encontramos,
de buenas a primeras, que vivimos,
a juzgar por la altura de los astros,
por el peine y las manchas del pañuelo!
¡Más valdría, en verdad,
que se lo coman todo, desde luego!

Se dirá que tenemos
en uno de los ojos mucha pena
y también en el otro, mucha pena
y en los dos, cuando miran, mucha pena…
Entonces… ¡Claro!… Entonces… ¡ni palabra!

Una interpretación enriquecedora de este poema por Carlos Javier Morales

Cuadros de Felix Nussbaum, pintor judeo-alemán asesinado en Auschwitz en 1944

Tłum. Krystyna Rodowska

A jeżeli po tylu słowach

A jeżeli po tylu słowach
nie przeżyje ani jedno słowo!
Jeśli po tylu ptasich skrzydłach
nie zostanie przy życiu ani jeden ptak!
To już lepiej, naprawdę,
niech to wszystko diabli wezmą i kwita!

Urodzić się po to, by żyć swoją śmiercią!
Urwać się z nieba na ziemię
przez nieszczęścia, które sami sobie ściągamy na głowę
i czyhać na chwilę, gdy własnym cieniem zgasimy ciemności!
Szczerze mówiąc, nie ma co, niech to wszystko
diabli wezmą i kwita!

A jeśli, po tylu przejściach ulegniemy,
nie tyle pod ciężarem wieczności,
co rzeczy najzwyczajniejszych, ot choćby
łamania sobie w domu nad czymś głowy!
Po czym dokonamy odkrycia,
ni z tego ni z owego, że żyjemy
– zważywszy, jak wysoko nad nami są gwiazdy –
dla grzebienia we włosach i plam na chusteczce!
Szkoda gadać, niech to wszystko
diabli wezmą i kwita!

Można rzec, że jedno nasze oko
patrzy bardzo smutno
i że drugie także patrzy bardzo smutno,
że w spojrzeniu obojga oczu
jest samo cierpienie!
A więc… Jasne!… A więc… Szkoda gadać!

Alejandra Pizarnik

1936-1972, Argentina

La única herida

¿Qué bestia caída de pasmo
se arrastra por mi sangre
y quiere salvarse?

He aquí lo difícil:
caminar por las calles
y señalar el cielo o la tierra.

Fotografía de Deborah Sheedy «Series IV»

Tłum. Ada Trzeciakowska

Jedyna rana

Co za bestia skręcona spazem
pełza w mojej krwi
i pragnie ocalenia?

w tym cała trudność:
chodzić ulicami
i wskazywać niebo lub ziemię.

Alejandra Pizarnik

Alejandra Pizarnik

1936-1972, Argentina

Madrugada

Desnudo soñado una noche solar.
He yacido días animales.
El viento y la lluvia me borraron
como a un fuego, como a un poema
escrito en un muro.

Fotografía de Michael Kenna

Tłum. Ada Trzeciakowska

Świt

Nagi przyśniony słoneczną nocą.
Leżałem przez zwierzęce dni.
Wiatr i deszcz zatarły mnie
jak ogień, jak wiersz
zapisany na murze.

Roberto Juarroz

1925-1995, Argentina

Poesía vertical V-21

La muerte es otro hilo de la trama.
Hay momentos en que podría penetrar en nosotros
con la misma naturalidad que el hilo de la vida
o el hilo del amor.

El tejido se completaría entonces casi tiernamente,
casi como si nosotros mismos lo tejiéramos.

Hay momentos para morir.
Hay momentos
en los que el hilo de la muerte
no deshace el tejido.

Fotograma Yo soy el amor de Luca Guadagnino (2009)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Poezje pionowe V-21

Śmierć jest kolejnym pasmem wątku
Są chwile w których mogłaby nas przeniknąć
z tą samą naturalnością jak pasmo życia
czy nić miłości.

Tkanka dopełniłaby się wtedy łagodnie,
prawie tak jakbyśmy ją utkali sami.

Są chwile na umieranie.
Są chwile,
w których pasmo śmierci
nie narusza tkanki.

Fotograma Yo soy el amor de Luca Guadagnino (2009)

David Meza

1990 – , México

Leonel (o en la orilla del sueño)

A mi generación

Bajo el horizonte un muchacho con lágrimas en los ojos dice que el tiempo no existe. El tiempo toma su sombrero y se va como un ave entre las ramas de la medianoche. La cuerda se ha detenido, y el agua del lavabo ha hecho de la casa un litoral donde los tiburones entran y salen de los cuadros en busca de más estrellas, un litoral donde las ballenas saltan y se revuelven entre las constelaciones, donde el cadáver de los cetáceos se transforma en polvo cósmico y arena; un litoral donde los delfines convirtieron la literatura en arrecifes y corales. Alguien ha dejado de dar cuerda a nuestra casa y las escamas del reptil se incrustan en un sueño. Todo quedó revuelto. El siglo XVI tomó la forma de un barco negro encallado en la arena. Un muchacho salió del barco y dijo “Algunos hombres nacen más pájaro que hombre” y se fue volando. Entonces, pude escuchar una voz. Era como un evangelio de tierra entre las manos de otro. Un otro que llevaba su corazón extendido como la piel de un tambor y que sabía mi nombre. Pienso que ese otro bien pudiera ser el mago. El siglo XVII siguió flotando como los planetas en el cielo. Una vez bajó a mi casa de cuerda y me dijo: “Si de alguna forma pudieses mezclar los sueños con la tinta de los calendarios, o decirle que le amas a una muchacha mientras un cometa le atraviesa el pecho; si de alguna forma pudieses revolver la música con las piedras y el agua con el pensamiento, si pudieses volverte noche, o volverte día para llenar el vacío de la muerte con las piedrillas del amor; entonces, quizá, tendrías lo necesario para empezar un poema”, y se fue.

Fragmento del Capítulo 3 de El sueño de Visnu

Mi videopoema, adaptación del texto de David Meza

Tłum. Ada Trzeciakowska

Leonel (czyli na brzegu snu)

Do mojego pokolenia

Pod nieboskłonem chłopiec ze łzami w oczach mówi, że czas nie istnieje. Czas zabiera swój kapelusz i znika jak ptak wśród gałęzi nocy. Struna zatrzymała się, a woda w umywalce zmieniła dom w wybrzeże, gdzie rekiny wskakują i wyskakują z obrazów w poszukiwaniu innych gwiazd, wybrzeże, gdzie wieloryby skaczą i obracają się wśród gwiezdnych konstelacji, gdzie ciało morświnów staje się kosmicznym pyłem i paskiem, wybrzeże, gdzie delfiny zmieniły literaturę w rafy koralowe i koralowce. Ktoś przestał nakręcać nasz dom i gadzie łuski wbijają się w sen. Wszystko się zagmatwało. XVI wiek przybrał formę czarnegco statku, który osiadł na piachu. Chłopiec opuścił łódź i powiedział „Niektórzy ludzie rodzą się bardziej ptakami niż ludźmi” i odleciał. Mogłem wtedy usłyszeć jego głos. Był jak ewangelia z ziemi w rękach kogoś innego. Kogoś kogo serce zostało naciągnięte jak skóra na bębenku i kto znał moje imię. Myślę, że ten ktoś inny mógł być czarodziejem. XVII wiek unosił się nadal jak planety na niebie. Pewnego razu zdjął mój dom z sznurka i powiedział: „Gdybyś w jakiś sposób mógł zmieszać sny z atramentem kalendarzy lub powiedzieć dziewczynie, że ją kochasz, podczas gdy kometa przeszywa jej pierś; gdybyś w jakiś sposób mógł poruszyć muzykę kamieniami i wodę za pomocą myśli, gdybyś mógł stać się nocą, lub zostać dniem by wypełnić pustkę śmierci kamyczkami miłości; wtedy, być może, miałbyś wszystko co potrzebne do napisania wiersza», i odszedł.

Fragment Rozdziału 3 ze Snu Wisznu

Collage de Robin Isely

A %d blogueros les gusta esto: