Eva Gerlach

1948, Países Bajos

Trad. Adam Gai

Así*

Un perro de ojos de hierro metió mi mano
en su boca. Yo no quería que esto
sucediera, pero temí rompérmela
si yo ofreciera resistencia. Perro, escucha,
dije, déjame ir y te daré
todo lo que desees. Pero él, justamente,
quería que me quedara y usara mi otra mano para
acariciarlo. Así. Durante días y noches busqué
sus ojos para encontrar al más fuerte de nosotros dos.

*traducción a partir de la versión inglesa

Francesca Parita

Tłum. Ada Trzeciakowska

O tak

Pies o żelaznych oczach pyskiem
chwycił mnie za rękę. Nie chciałam tego,
ale bałam się, że mnie rozszarpie,
jeśli będę stawiać opór. Słuchaj
psie, powiedziałam, puść mnie, a dam ci to,
czego pragniesz. Ale on chciał tylko
żebym się nie odsuwała i pieściła go
drugą ręką. O tak. Dniem i nocą
widziałam w jego oczach, które z nas wygląda na silniejsze. 

Zo

Een hond met ijzeren ogen had mijn hand
in zijn mond genomen. Ik wilde
niet dat dit gebeurde maar was bang
te scheuren als ik mij verzette. Luister
hond, zei ik, laat me los en ik geef je
wat je verlangt. Maar wat hij wilde was alleen
dat ik niet verder ging en met mijn andere hand
hem streelde. Zo. Dagen en nachten in
zijn ogen zag wie van ons sterker scheen.

Transl. John Irons

So

A dog with iron eyes had clamped my hand
in his mouth. I did not want this
to happen but feared I would tear
if I offered resistance. Dog, listen
I said, let me go and I’ll give you
whatever you want. But he just
wanted me to stay put, use my spare hand to
stroke him. So. For days and nights I searched
his eyes to find the stronger of us two.

Ada Salas

1965 – , España (Cáceres)

***

¿Para quien edifiqué torres?
Fernando de Rojas

A veces el error contra natura
la perla equivocada azul del sufrimiento
-cómo
decirle al corazón
ama lo que
te ama-. En la orilla
se pudren
las quillas de los barcos
-y digo
para quién
edificamos torres
-. Como lo que
rebosa
y que mancha el mantel
y sigue y continúa y hace un charco
como todo lo que es pensamiento
-y solo
pensamiento-
el amor como un lujo el amor se derrocha se da
a comer al olvido. Así como si no
supieras lo que es hambre
-así
como si no
muy terco y desde siempre-.
Bajo la superficie una fuerza que no puedes parar no se puede
parar
             -Ah,
lo que arrastra.

de Descendimiento (2018)

Fotogramas de La mujer del lago de Yoshishige Yoshida (1966)

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Dla kogo wzniosłem wieże?*
Fernando de Rojas

Czasami błąd wbrew naturze
błędna niebieska perła cierpienia
-jak
powiedzieć sercu
kochaj to, co
ciebie kocha. Na brzegu
butwieją
stępki łodzi
-i mówię
dla kogo
wznieśliśmy wieże
. Jak to co
przelewa się
i plami obrus
i płynie dalej i dalej i robi kałużę
jak wszystko, co jest myślą
-i tylko
myślą -.
miłość jak zbytek miłość się marnuje oddaje się
na pożarcie zapomnieniu. Tak jakbyś nie
wiedział co to głód
-taki
jakże by nie
uporczywy i odwieczny.
Pod powierzchnią siła, której nie możesz powstrzymać nie można
jej powstrzymać
             -Ah,
co porywa.

*Cytat z Celestyny, piętnastowiecznego dramatu uznawanego za pierwszą powieść

Walter Benjamin

1892 – 1940, Alemania

Trad. Jesús Aguirre

Sombras breves

SILENCIANDO PLANES

Pocas maneras de superstición están tan extendidas como la que retiene a las gentes de hablar entre sí de sus proyectos e intenciones más importantes. No sólo penetra este comportamiento todas las capas de la sociedad, sino que todo tipo de motivaciones humanas, desde las más triviales hasta las más soterradas, parece que participa de él. Claro que lo más inmediato se nos antoja tan vulgar y tan razonable que no pocos pensarán que no hay razón alguna para hablar de superstición. Nada resulta más comprensible que un hombre, al que le ha fallado algo, procure guardar para sí su fracaso y, para asegurarse esa posibilidad, calle acerca de sus propósitos. Pero esto es más bien la capa superficial de las razones de su determinación, el barniz trivial que disfraza las más profundas. Por debajo de ella está la segunda en forma de un saber sordo acerca de cómo la descarga motriz, la sucedánea satisfacción motriz de hablar debilita la capacidad de acción. Sólo escasas veces se ha tomado tan en serio como merece ese carácter destructivo de la palabra que hasta la experiencia más simple conoce. Si pensamos en que casi todos los planes decisivos están vinculados a un nombre, que incluso están atados a él, veremos claramente qué caro sale el placer de pronunciarlo. No cabe duda de que a esta segunda capa le sigue una tercera. Es la idea de que sobre la ignorancia de los otros, sobre todo de los amigos, subimos como por los escalones de un alto horno. Y para que ésta no sea suficiente, hay todavía una última capa, la más amarga, en cuya profundidad penetra Leopardi con las siguientes palabras: «La confesión del propio sufrimiento no provoca compasión, sino complacencia, y no sólo en los enemigos, sino en todos los hombres que se enteran de ello, despierta alegría y ninguna pena. Porque es una confirmación de que quien sufre vale menos y uno mismo más». ¿Cuántos hombres estarían en situación de darse crédito a sí mismos si su razón les susurrase este atisbo de Leopardi? ¿Cuántos, asqueados por conocimiento tan amargo, no lo escupirían? Aparece entonces la superstición, una concentración farmacéutica de los ingredientes más amargos, que nadie podría probar por separado. En los usos populares y en los proverbios el hombre prefiere obedecer a lo oscuro, a lo enigmático, y menos en cambio dejarse predicar en el lenguaje de la sana razón toda la dureza y todo el dolor de la vida.  

EN QUÉ RECONOCE UNO SU FUERZA

En las propias derrotas. Cuando hemos fracasado por debilidades nuestras, nos despreciamos y nos avergonzamos de ellas. Pero cuando somos fuertes, despreciamos nuestras derrotas y tenemos vergüenza de nuestra mala suerte.. ¿Reconoceríamos nuestra fortaleza en la victoria y en la fortuna? ¿Quién no sabe que nada como precisamente ellas nos revelan nuestras debilidades más hondas? ¿Quién no ha sentido, como un delicioso estremecimiento de debilidad, rondar sobre sí, tras una victoria en el combate o en el amor, la siguiente pregunta: ¿soy yo?, ¿me ocurre esto a mí, el más débil de todos? Otra cosa son las series de derrotas en las que aprendemos las fintas para ponernos en pie y en las que, avergonzados, nos bañamos como en la sangre del dragón. Ya sea la fama, el alcohol, el dinero, el amor —allí donde uno se siente fuerte, no conoce ni honra, ni miedo a ponerse en ridículo, ni contención alguna. Ningún chalán se comportará tan impertinentemente ante uno de sus clientes como Casanova ante la Charpillon. Tales hombres viven en su fortaleza. Terrible y peculiar modo de vivir desde luego, pero ese es el precio de toda fuerza. Existencia en un tanque. Si vivimos dentro, nos hacemos estúpidos e inaccesibles, caemos en todas las fosas, tropezamos con todos los obstáculos, hozamos en la inmundicia, deshonramos la tierra. Pero sólo cuando estamos bien embadurnados, resultamos imbatibles.

en Discursos interrumpidos, I

Fotogramas de Winter sleep de Nuri Bilge Ceylan

Tłum. Mateusz Palka

Krótkie cienie

UKRYWANIE PLANÓW

Mało które przesądy są tak rozpowszechnione jak te, które powstrzymują ludzi przed rozmawianiem o swych ważnych planach i zamiarach. Zachowanie to jest widoczne nie tylko we wszystkich warstwach społecznych, również wszelkiego rodzaju ludzkie motywacje, od najbardziej powierzchownych do najskrytszych, wydają się być pod jego wpływem. Ze względu na fakt, że to, co jest nam najbliższe, wydaje się jednocześnie powszechne i trywialne, myśli się przeważnie, że nie ma żadnego powodu, by mówić o przesądach. Nie ulega wątpliwości, że człowiek, któremu coś się nie powiodło, będzie starał się zachować swoje niepowodzenia dla siebie i przemilczy swoje zamiary. Jest to jednak raczej pełna banałów wierzchnia warstwa jego motywacji, skrywająca głębszą. Pod nią znajduje się druga – z tajemną wiedzą, która w sposób motoryczny studzi zapał, znajdując zastępczą satysfakcję w mówieniu o czymś. Człowiek rzadko traktuje ten destrukcyjny charakter mowy, odsłaniający się w najprostszym doświadczeniu, na tyle poważnie, na ile ona na to zasługuje. Biorąc pod uwagę, że prawie wszystkie istotne plany łączą się z jakimś imieniem, a nawet ściśle są z nim związane, zdajemy sobie sprawę, jak kosztowne może być pragnienie jego przywoływania. Nie ulega jednak wątpliwości, że po tej warstwie motywacji następuje trzecia. Jest nią zasada, by po niewiedzy innych, zwłaszcza niewiedzy przyjaciół, wspinać się niczym po schodach do tronu. A gdyby tego nadal było mało, jest jeszcze ostatnia, najbardziej gorzka warstwa, w której głębiny zanurza się Leopardi, mówiąc, że wyznanie własnego cierpienia wywołuje nie współczucielecz przyjemność, i wzbudza radość, nie tylko u wrogów, ale również u wszystkich osób, które o tym wiedzę, potwierdza bowiem, że osoba nim dotknięta jest warta mniej – a my więcej. Kto będzie jednak w stanie uwierzyć samemu sobie, gdy Leopardi zaszepce mu podobne myśli do ucha? Kto, zdegustowany goryczą takiej wiedzy, nie zechce jej odrzucić? Tak brzmią aktualne przesądy, farmaceutyczne mieszaniny najbardziej gorzkich składników, których osobno nikt nie mógłby przełknąć. Człowiek o wiele bardziej woli przestrzegać posępnych tajemnic zawartych w ludowych zwyczajach i przysłowiach, niż w języku zdrowego ludzkiego rozsądku pozwalać sobie głosić całą szorstkość i cierpienie życia.

JAK ROZPOZNAĆ SWOJĄ SIŁĘ

Poprzez swoje porażki. Kiedy zawiedliśmy przez nasze słabości, gardzimy sobą i wstydzimy się siebie. Jednak gdy jesteśmy silni – gardzimy swoimi porażkami i wstydzimy się swego nieszczęścia. Czy rozpoznajemy nasze siły poprzez zwycięstwa i szczęście?! Któż bowiem może nie wiedzieć, że nic tak mocno nie ujawnia naszych najgłębszych słabości jak one same? Kto zaraz po zwycięstwie w bitwie albo w miłości nie czuł dreszczu rozkoszy z bezsilności, dziwiąc się: czy to się mnie przytrafiło? Mnie, najsłabszemu? Zupełnie inaczej jest w przypadku szeregu porażek, poprzez które uczymy się wszyscy sztuczek przetrwania i kąpania się we wstydzie niczym w krwi smoka. Czy będzie to sława, alkohol, pieniądze, miłość – w czym jest się silnym, w tym nie zna się honoru, obawy przed wstydem i nie ma wewnętrznego opanowania. Żaden Żyd targujący się ze swymi klientami nie może być bardziej natarczywy niż Casanova względem Charpillon. Tacy ludzie koczują w swej sile. Jest to wprawdzie szczególny i straszny sposób mieszkania, ale to cena każdej siły. Przypomina przebywanie w zbiorniku. Mieszkając w środku, jesteśmy głupi i niedostępni, wpadamy we wszystkie dziury, potykamy się o przeszkody, brudzimy i bezcześcimy ziemię. Ale tylko w tym, w czym jesteśmy tak zhańbieni, pozostajemy niepokonani.

w „Odra” 2017, nr 5

Transl. Rodney Livingstone

Short shadows

Keeping Mum about One’s Plans.

Few kinds of superstition are as widespread as the one that keeps people from talking to each other about their most important intentions and projects. Not only is this type of behavior seen in all classes of the population, but all manner of human motives, from the most humdrum to the most complex, seem to be affected by it. Indeed, what is closest to us seems so sensible and commonplace that many people will regard talk of superstition as pointless. Nothing, one might think, is more readily understandable than that a person should wish to keep his failures to himself, and should say nothing about his intentions so as to make sure of this. But that is really the upper layer of motivation, the surface varnish that conceals the deeper factors. Underneath is the second layer: the obscure knowledge that resolve weakens through the mere fact of physical release, the physical substitute satisfaction in talking about something. People have rarely taken the destructive character of speech-revealed to us in the simplest experiences-as seriously as it deserves. If you reflect how almost every important plan is linked to a name, indeed is inseparable from it, then you see how costly uttering that name can be. There can be no doubt, however, that this second layer is succeeded by a third one. This is the idea of using other people’s ignorance-above all, the ignorance of one’s friends-to achieve a superior position, like someone climbing the steps of a throne. And as if that weren’t enough, there is a final layer, the bitterest one, whose depths Leopardi plumbs when he says: «The admission of one’s own suffering produces not compassion but pleasure, and arouses not sadness but joy-not just in enemies but in everyone who learns of it, because it provides confirmation that the person affected is less valuable, and that we ourselves are more valuable. » But how many people could believe themselves if word of Leopardi’s aperçu ever reached them ? How many wouldn’t rather spit it out, repelled by the bitterness of such knowledge ? At this point, superstition makes its entrance-the pharmaceutical distillation of the bitterest ingredients whose taste no one would be able to endure in isolation. Man far prefers to obey the dark mysteries embodied in popular customs and proverbs, rather than allow anyone to preach to him of all the harshness and suffering of life, in the language of ordinary common sense.

How to Recognize Your Strengths

By your defeats. Where we failed through weakness, we despise and are ashamed of ourselves. Where we are strong, however, we despise our defeats; we put our misfortune to shame. Should we recognize our strengths through our victories and good fortune !? Who doesn’t know that nothing reveals our foibles as much as they? Who hasn’t once felt a kind of ecstatic shiver of weakness after a victory in a fight or in love, and wondered: Did I do that? Did victory fall to me, the weakest? It is otherwise with a series of defeats, in which we learn all the tricks of survival and bathe in shame as if it were dragon’s blood. Whether it be fame, alcohol, money, or love-wherever someone has his strong point, he knows nothing of honor; he has no fear of disgrace and no inner composure. No Jew haggling with a customer could be more insistent than Casanova with Madame Charpillon. Such people dwell in their strength. It is, of course, a special and monstrous kind of dwelling; that is the price of any strength. It is life inside a tank. If we live inside it, we are stupid and unapproachable, fall into all the ditches, stumble over all the obstacles, churn up a lot of dirt, and violate the earth. But only where we are so besmirched are we unconquerable.

in Selected Writings Volume 2, Part 1 1927-1930

María Ángeles Pérez López

Enhorabuena a María Ángeles Pérez López quien acaba de ganar el Premio Nacional de la Crítica Literaria en poesía castellana por el poemario Incendio mineral.

1967 – , España (Valladolid)

***(Por las mañanas marcho a cazar el bisonte)

Por las mañanas marcho a cazar el bisonte,
me cubro con la piel primera de mi mundo,
las flechas son del hombre que acompaña
su sueño y lo acompasa con el mío,
él marcha por su lado y su vereda
para escribir su parte de la historia.
En la mía estoy sola como siempre,
oliendo el miedo atroz y ese reguero
de huellas que conducen al combate.
Esas otras mujeres no cazaban
-las que miran desde antes y sonríen-,
alentaban el fuego y su videncia
ocultas en la sombra de su vientre,
maternas y cubiertas de maíz.
Pero ahora los tiempos son distintos,
la tribu no conoce la memoria,
he aprendido las marcas del venablo
y entonces hago mío el sufrimiento
de atrapar, de arrojar al animal
hasta su muerte escrita desde siempre
y llevarlo arrastrando, desollada,
también yo desteñida de su sangre.
Cuando vuelvo a la tarde me siento a llorar
porque advertí que el miedo es infinito,
y traigo roturadas sobre el rostro
las mías, las heridas de la lucha.
Soy responsable entonces de un pedazo
inmenso del dolor de la contienda,
de que cumplan su plazo algunas leyes
como la universal ferocidad,
de un trozo de la carne y de la lágrima
con que el bisonte sirve mi sustento.

Fotograma de Langosta de Yorgos Lanthimos

Tłum. Ada Trzeciakowska

***(Nad ranem wyruszam upolować bizona)

Nad ranem wyruszam upolować bizona,
okrywam się pradawną skórą mego świata,
strzały są mężczyzny, który podziela
jego sen synchronizując go z moim,
on idzie swoją ścieżką, w swoja stronę
by zapisać swoją kartę w historii.
W mojej jestem bowiem jak zawsze sama,
wietrząc dziki fetor lęku i smugę
śladów prowadzących na pole walki.
Nie, tamte kobiety nie polowały
– patrzą z tamtych czasów uśmiechając się-,
dbały o ogień i o dar widzenia,
zawsze skryte w cieniu swojego brzucha,
troskliwe i pokryte kukurydzą.
Teraz jednak nadeszły inne czasy,
plemię straciło wspomnienia i pamięć,
przyszło mi nauczyć się blizn po włóczni
i uczynić moimi ból i trudy
pochwycenia, wrzucenia zwierzęcia w śmierć,
która była mu pisana od zawsze
i wlokę je za sobą, obdarta
ze wstydu, cała zbroczona jego krwią.
Kiedy wracam wieczorem zasiadam do płaczu
zrozumiawszy, że trwoga nie ma końca,
i, że mam już wyorane na twarzy
moje i tylko moje bitewne rany.
I ja też jestem odpowiedzialna za
ogrom cierpienia wpisanego w walkę,
za dopełnienie się pewnych prawideł
jak ogólne okrucieństwo i dzikość,
za kęs tego oto mięsa i za łzę
dopóki bizon służy mi za strawę.

María Ángeles Pérez López

¡Felicidades a María Ángeles en el día de su cumpleaños!

1967 – , España (Valladolid)

***

El bisturí inocula su dolor.
En el corte limpísimo florece
el polen que envenenan las avispas,
su aguijón turbulento y ofensivo.
La mesa del quirófano está lejos
de la luz y la tierra del jardín,
su amor desesperado por la vida
y el material mohoso del origen,
lejos de la pasión de los hierbajos
y la piedra porosa en la que sangra
la desgastada edad de las vocales
que escribieron verdad y compañía.

En la asepsia que exige el hospital,
el bisturí recorta el corazón
de la página blanca del poema,
la sábana que tapa el cuerpo enfermo.
No queda ni memoria ni alarido,
tan solo un hueco rojo en el lenguaje.
En la mano que empuña la salud
hay sin embargo un corte diminuto,
una línea de sangre y su alfabeto.

Fotografías de Laura Makabresku

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Skalpel zaraża swoim bólem.
W dziewiczym nacięciu rozkwita
pyłek zatruwany przez osy,
ich gniewne i zaczepne żądło.
stół operacyjny daleko
od światła i ziemi ogrodu,
jego kurczowej żądzy życia
i pleśni materii początku,
daleko od uporu chwastów
i porów kamienia, gdzie krwawi
wyniszczony czas samogłosek,
zapisawszy prawdę i więzi.

Pośród szpitalnej aseptyki,
ostrze skalpela wycina kształt
serca na białej strony wiersza,
prześcieradle na chorym ciele.
Nie została pamięć ani krzyk,
tylko krwawa dziura w języku.
Na dłoni, która włada zdrowiem
jest jednak niewielkie nacięcie,
nikła strużka krwi, jej alfabet.

María Ángeles Pérez López

1967 – , España

***

Febrero ha empezado del modo más cruel.
De las praderas frías de Polonia
bajan juntos los lobos y la angustia
para morder los sueños de los hombres.
El color que le falta a la mañana
late en el corazón del azor negro,
y las urracas temen por su vida
como lo harán las corzas, las mujeres,
las pequeñas calandrias de Mongolia.
También se esconde el miedo y solo queda
una extensa pradera torturada
que laminó la escarcha y su cuchillo
En ella sobrevuela la ventisca
su hermosura que todo lo devora
y florecen amargas las palabras
que el viento no ha podido devastar
(hambre, beso, ferocidad, indígnitas). 
Sobre el suelo aterido, una poeta
sonríe y se acurruca, se adormila
en la paciencia del reloj de sol.
Ella entiende lo que el amor no entiende 
y su peso es ligero y convencido.
Abraza contra sí todos sus días
y sus objetos llegan a llamarla,
pero ya no hacen falta ni las llaves 
ni el peine ni el abrigo que enfermó
mordido por los lobos de la noche.
Nada le falta al día empobrecido.
Solo una mujer sabia y vieja y libre
que duerme junto al viento y lo estremece.

(a Charo Ruano, por Wisława)

* Wisława Szymborska falleció el día 1 de febrero de 2012

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Luty rozpoczął się okrutnie.
Z zimnych nizin w Polsce
nadciągają naraz wilki i trwoga
by pogryźć ludziom sny.
Kolor uszedłszy z brzasku
bije w sercu czarnego jastrzębia,
a sroki drżą o swoje życie
jak zadrżą sarny, kobiety,
małe skowronki z Mongolii.
Strach też skrył się i pozostała tylko
rozległa udręczona nizina 
ścięta szronem i jego nożem
Nad nią przesypuje się śnieżyca
piękno jej wszystko pochłania
i kwitną gorzkie słowa,
których wiatr nie mógł ukruszyć
(głód, pocałunek, dzikość, nikczemność).
Na skostniałej ziemi, poetka
uśmiecha się i kuli, zasypia
w cierpliwości słonecznego zegara.
Rozumie to czego miłość nie rozumie
a jej waga jest lekka i doniosła.
Przytula do siebie wszystkie swoje dni
a jej rzeczom udaje się ją przywołać,
lecz nie potrzeba już kluczy
ani grzebienia, ani płaszcza, który rozchorował się
pogryziony przez wilki nocy.
Niczego już nie brak zubożałemu dniowi
Tylko tej mądrej kobiety, starej i wolnej
co śpi na wietrze i przejmuje go dreszczem. 

(dla Charo Ruano, przez Wisławę)

Wisława Szymborska zmarła 1 luego 2012 roku.

A %d blogueros les gusta esto: