Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

Siempre Génesis

No haber engendrado
                                también es dar.
Nadie pasa sin haber legado, nadie
            carece       de sonido.
No hay yermo estéril si alguien lo mira.
Si se oye cantar al mirlo cuando el alba
es porque un primer mirlo cantó,
                                 y fue recordado.
Si el castaño está entre nosotros
es porque hubo un primer polen,
                                 y fue recordado.
Si el tejado existe como conciencia
es porque un día hubo desnudez,
                                 y fue recordado.
Si el bajar del río es su enseñanza
es porque alguien aprendió del cauce,
                                 y fue recordado.
Las cosas significan por su memoria,
y lo que unos llaman brisa y otros alma,
otros aliento, arima, —atman, psyché,
es el soplo, el aire que empuja al mirlo
a posarse en una teja y a escuchar
como si tú llevaras la canción que le falta.

de Poesía reunida y aforismos

Fotograma de Madame Bovary de Claude Chabrol

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zawsze Genesis

Nie spłodzić nic
                                też znaczy dawać.
Nikt nie przemija nie pozostawiwszy po sobie dziedzictwa, nikt
           nie                       jest pozbawiony                      głosu.
Nie istnieje jałowa ziemia, jeśli przyciąga czyjś wzrok.
Jeśli o świcie słychać śpiew kosa
to dlatego, że pierwszy kos zaśpiewał
                                i został zapamiętany.
Jeśli kasztan rośnie obok nas
to dlatego, że pojawił się pierwszy pyłek
                                i został zapamiętany.
Jeśli mamy świadomość dachu
to dlatego, że kiedyś była nagość
                                i został zapamiętany.
Jeśli bieg rzeki jest jej lekcją
to dlatego, że ktoś nauczył się z jej koryta
                                 i został zapamiętany.
Rzeczy znaczą tyle, co pamięć o nich,
i to co jedni nazywają bryzą, drudzy duszą,
a inni oddechem, arimą*, -atman**, psyché,
to tchnienie, powietrze, które popycha kosa
by przysiąść na dachu i słuchać
jak gdybyś to ty niósł pieśń, której mu brakuje.

*dusza w języku baskijskim

**w hinduizmie określenie duszy rozumianej jako indywidualna jaźń, obecnej w każdej żywej istocie. 

Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

LA CRÍTICA DE LA RAZÓN PURA
ABIERTA EN LA PÁGINA 46

Si decimos que el pájaro resume
las ramas al volar en su sonido,
si decimos
                que alguien junta el tiempo
para aprender que es vano conjugarlo,
es porque el pájaro no sabe
que el cielo es suyo y suyo es lo abierto;
podría sentir que sin aire
batiría más libre la distancia.
Y así pensamos lo anterior,
el recordarlo invierte la raíz
y hace que el fruto sea
                         nostalgia del adentro,
pues al nacer los árboles
                                       mueren
en la lluvia interior de su corteza,
lo mismo que las casas son declive
en la niebla que suman estos valles.
 
Podemos encontrarnos
en medio de algún nombre,
                                  decir qué pueblos
caben bajo las nubes de este frente
que entra por Legate,
qué parte es del quitar,
                             y cuál del ofrecer.
Esto lleva a hablar y a existir
lo menos en los días,
a mostrar que somos vacío,
                           como es vacío el cauce,
y no por ello dejan de crecer las cosechas,
como el viento es también vacío
          y no por ello olvida
despertar y esparcirnos por el mundo.

de Poesía reunida y aforismos

Tłum. Ada Trzeciakowska

KRYTYKA CZYSTEGO ROZUMU
OTWARTA NA STRONIE 46

Jeśli mówimy, że ptak zawiera w sobie
gałęzie, gdy wznosi się w ich szumie,
jeśli mówimy
                   że ktoś gromadzi czas
by nauczyć się, że próżno go wiązać,
to dlatego, że ptak nie wie
że niebo jest jego i jego jest to, co otwarte;
mógłby poczuć, że bez powietrza
swobodniej pokonałby odległość.
I w ten sposób myślimy o tym co powyżej,
Rozpamiętywanie odwraca korzeń
i sprawia, że owoc staje się
                nostalgią od wewnątrz,
bo rodząc się drzewa
                                   umierają
w wewnętrznym deszczu kory,
tak jak domy są zboczem
we mgle, którą dodają te doliny.

Możemy spotkać się
w połowie imienia,
                         powiedzieć, które wioski
zmieszczą się pod chmurami tego frontu
nadchodzącego od strony Legate,
jaką część trzeba ująć,
                          jaką oddać.
Co prowadzi do tego, że przemawia i istnieje
to czego w dniach ubywa,
pokazując, że jesteśmy pustką,
                               jak puste jest koryto rzeki,
a jednak zbiory nie przestają rosnąć,
tak jak i wiatr jest pustką
                 a jednak nie zapomina
budzić i rozpraszać nas po świecie.

Franco Battiato

1945 – 18 de mayo de 2021 , Italia

Adiós, maestro…

Trad. Franco Battiato letras en español

La cura/El cuidado

Te protegeré de los miedos de la hipocondría,
de las turbaciones que desde hoy encontrarás por tu vía.
De las injusticias y de los engaños de tu tiempo,
de los fracasos que por tu naturaleza normalmente atraerás.  

Te aliviaré de los dolores y de tus cambios de humor,
de las obsesiones, de tus manías.  

Superaré las corrientes gravitacionales,
el espacio y la luz para no hacerte envejecer.  

Y curarás de todas las enfermedades,
porque eres un ser especial,
y yo, cuidaré de ti.  

Vagaba por los campos de Tennessee,
(cómo había llegado, quien sabe).
No hay flores blancas para mí?
Más veloces que águilas, mis sueños
atraviesan el mar.  

Te traeré sobre todo el silencio y la paciencia.
Recorreremos juntos las vías que llevan a la esencia.
Y perfumes de amor embriagarán nuestros cuerpos,
la bonanza de agosto no calmará nuestros sentidos.  

Tejeré tus cabellos como trenzas de un canto.
Conozco las leyes del mundo, y te las regalaré.  

Superaré las corrientes gravitacionales,
el espacio y la luz para no hacerte envejecer. 

Te salvaré de cada melancolía,
porque eres un ser especial y yo cuidaré de ti…
Yo sí, que cuidaré de ti.  

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pod moją opieką

Uchronię cię od lęków hipochondrii,                
od kłopotami, na które natkniesz się na drodze.   
Od niesprawiedliwości i obłudy naszych czasów  
i od niepowodzeń, które naturalnie przyciągniesz.

Uwolnię Cię od bólu i od wahań nastroju,
od twoich urojeń i od obsesji.    

Przezwyciężę siły grawitacji,               
pokonam przestrzeń i światło,
dla ciebie, abyś zachowała młodość.

I zostaniesz uleczona z wszelkich chorób,
ponieważ jesteś istotą wyjątkową,  
a ja zaopiekuję się tobą.     

Zbłądziłem aż na pola Tennessee
(jak się tam dostałem, nie wiem).        
Nie ma dla mnie białych kwiatów?         
Szybciej niż orły sny moje
dotarły za morze.          

Przyniosę ci także ciszę i cierpliwość.          
Pójdziemy razem ścieżkami, wprost do istoty rzeczy.
A woń miłości odurzy nasze ciała,           
sierpniowa bryza nie ukoi zmysłów.   

Włosy twoje splotę jak wątek piosenki.
Znam zasady świata i podaruję je tobie.

Przezwyciężę siły grawitacji,               
pokonam przestrzeń i światło,
dla ciebie, abyś zachowała młodość.

I wyleczę ci każdej melancholii,
ponieważ jesteś istotą wyjątkową, a ja zaopiekuję się tobą,  
właśnie tak, zaopiekuję się tobą.    

La Cura

Ti proteggerò dalle paure delle ipocondrie,                    
dai turbamenti che da oggi incontrerai per la tua via.     
Dalle ingiustizie e dagli inganni del tuo tempo,              
dai fallimenti che per tua natura normalmente attirerai.   

Ti solleverò dai dolori e dai tuoi sbalzi d’umore,
dalle ossessioni delle tue manie.      

Supererò le correnti gravitazionali,               
lo spazio e la luce per non farti invecchiare.    

E guarirai da tutte le malattie,
perché sei un essere speciale,  
ed io, avrò cura di te.     

Vagavo per i campi del Tennessee
(come vi ero arrivato, chissà).        
Non hai fiori bianchi per me?         
Più veloci di aquile i miei sogni     
attraversano il mare.      

Ti porterò soprattutto il silenzio e la pazienza.          
Percorreremo assieme le vie che portano all’essenza.
I profumi d’amore inebrieranno i nostri corpi,           
la bonaccia d’agosto non calmerà i nostri sensi.   

Tesserò i tuoi capelli come trame di un canto.
Conosco le leggi del mondo, e te ne farò dono.  

Supererò le correnti gravitazionali,               
lo spazio e la luce per non farti invecchiare.   

Ti salverò da ogni malinconia,                                  
perché sei un essere speciale ed io avrò cura di te …
Io sì, che avrò cura di te.     

Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

los libros

Son perros, nos siguen, levantan la pieza,
la cobran. Lo abatido, nosotros.
Si te echan de casa, te los llevas;
toda la jauría. Si alguien te admite en otra,
no entras sin ellos. Están, escarban
es lo que guardas de instinto. Nombres cortos,
rápidos, secos para que te entiendan:
el perro-libro Chéjov, el perro Ibsen,
Nietzsche, Arendt, Blake, Poe, llámalos,
se te revuelvan en la tierra humedecida
como si supieran que todo está en ella,
huelen a cuero usado, a cuerda mojada.
Raza o mezcla, dos precios. Dos clases.
Hozan. Está el que jamás se aleja
y el que va sin detenerse monte arriba,
el que responde al ladrido y el que duerme.
Perro Milosz, perro Bishop, Rilke,
no son falderos, vigilan, rastrean
tu pasado, los años hechos ya despojos,
carroña —diría Baudelaire—,
no dejan ni un mes ni un día de desperdicios,
lo devoran todo. Poca correa, poco collar,
perro Bachmann, perro Stevens, Heaney,
muerden, muerden el palo que les lanzas,
y lo roen y roen porque es tu vida.

Una escena bellísima de Solo los amantes sobreviven de Jim Jarmusch. Más sobre los libros que lee Eve

Tłum. Ada Trzeciakowska

książki

To psy, biegną za nami, podnoszą zwierzynę,
zbierają ją. To nas upolowały.
Jeśli wyrzucą cię z domu, weźmiesz je ze sobą;
całą sforę. Gdy przyjmą cię w innym,
bez nich nie wejdziesz. Są, kopią i ryją
w tym, co zostało z instynktu. Imiona krótkie,
spieszne, suche, by cię zrozumiano:
pies-książka Czechow, pies Ibsen,
Nietzsche, Arendt, Blake, Poe, zawołaj je,
niech grzebią w twojej wilgotnej ziemi,
jakby wiedziały, że wszystko się w niej zawiera,
pachną wytartą skórą, mokrą liną.
Rasowy lub mieszany, dwie ceny. Dwa typy.
Drążą. Jest ten, który nigdy się nie oddala
i ten, co bez wytchnienia wspina się na górę,
ten, co odpowie na ujadanie i ten, co woli drzemać.
Pies Miłosz, pies Bishop, Rilke,
nie są salonowymi pieskami, czuwają, węszą
twoją przeszłość, lata już roztrwonione,
padlinę – rzekłby Baudelaire -,
nie zostawiają nawet jednego dnia na zmarnowanie,
pożerają wszystko. Niepotrzebna smycz ani obroża,
pies Bachmann, pies Stevens, pies Heaney,
gryzą i obgryzają, obgryzają i gryzą
kij im rzucony: twoje życie.

Fotogramas de Solo los amantes sobreviven (2013)

Franco Battiato

1945 – , Italia

Trad. Franco Battiato letras en español

La cura/El cuidado

Te protegeré de los miedos de la hipocondría,
de las turbaciones que desde hoy encontrarás por tu vía.
De las injusticias y de los engaños de tu tiempo,
de los fracasos que por tu naturaleza normalmente atraerás.  

Te aliviaré de los dolores y de tus cambios de humor,
de las obsesiones, de tus manías.  

Superaré las corrientes gravitacionales,
el espacio y la luz para no hacerte envejecer.  

Y curarás de todas las enfermedades,
porque eres un ser especial,
y yo, cuidaré de ti.  

Vagaba por los campos de Tennessee,
(cómo había llegado, quien sabe).
No hay flores blancas para mí?
Más veloces que águilas, mis sueños
atraviesan el mar.  

Te traeré sobre todo el silencio y la paciencia.
Recorreremos juntos las vías que llevan a la esencia.
Y perfumes de amor embriagarán nuestros cuerpos,
la bonanza de agosto no calmará nuestros sentidos.  

Tejeré tus cabellos como trenzas de un canto.
Conozco las leyes del mundo, y te las regalaré.  

Superaré las corrientes gravitacionales,
el espacio y la luz para no hacerte envejecer. 

Te salvaré de cada melancolía,
porque eres un ser especial y yo cuidaré de ti…
Yo sí, que cuidaré de ti.  

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pod moją opieką

Uchronię cię od lęków hipochondrii,                
od kłopotami, na które natkniesz się na drodze.   
Od niesprawiedliwości i obłudy naszych czasów  
i od niepowodzeń, które naturalnie przyciągniesz.

Uwolnię Cię od bólu i od wahań nastroju,
od twoich urojeń i od obsesji.    

Przezwyciężę siły grawitacji,               
pokonam przestrzeń i światło,
dla ciebie, abyś zachowała młodość.

I zostaniesz uleczona z wszelkich chorób,
ponieważ jesteś istotą wyjątkową,  
a ja zaopiekuję się tobą.     

Zbłądziłem aż na pola Tennessee
(jak się tam dostałem, nie wiem).        
Nie ma dla mnie białych kwiatów?         
Szybciej niż orły sny moje
dotarły za morze.          

Przyniosę ci także ciszę i cierpliwość.          
Pójdziemy razem ścieżkami, wprost do istoty rzeczy.
A woń miłości odurzy nasze ciała,           
sierpniowa bryza nie ukoi zmysłów.   

Włosy twoje splotę jak wątek piosenki.
Znam zasady świata i podaruję je tobie.

Przezwyciężę siły grawitacji,               
pokonam przestrzeń i światło,
dla ciebie, abyś zachowała młodość.

I wyleczę ci każdej melancholii,
ponieważ jesteś istotą wyjątkową, a ja zaopiekuję się tobą,  
właśnie tak, zaopiekuję się tobą.    

La Cura

Ti proteggerò dalle paure delle ipocondrie,                    
dai turbamenti che da oggi incontrerai per la tua via.     
Dalle ingiustizie e dagli inganni del tuo tempo,              
dai fallimenti che per tua natura normalmente attirerai.   

Ti solleverò dai dolori e dai tuoi sbalzi d’umore,
dalle ossessioni delle tue manie.      

Supererò le correnti gravitazionali,               
lo spazio e la luce per non farti invecchiare.    

E guarirai da tutte le malattie,
perché sei un essere speciale,  
ed io, avrò cura di te.     

Vagavo per i campi del Tennessee
(come vi ero arrivato, chissà).        
Non hai fiori bianchi per me?         
Più veloci di aquile i miei sogni     
attraversano il mare.      

Ti porterò soprattutto il silenzio e la pazienza.          
Percorreremo assieme le vie che portano all’essenza.
I profumi d’amore inebrieranno i nostri corpi,           
la bonaccia d’agosto non calmerà i nostri sensi.   

Tesserò i tuoi capelli come trame di un canto.
Conosco le leggi del mondo, e te ne farò dono.  

Supererò le correnti gravitazionali,               
lo spazio e la luce per non farti invecchiare.   

Ti salverò da ogni malinconia,                                  
perché sei un essere speciale ed io avrò cura di te …
Io sì, che avrò cura di te.     

Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

A mi queridísimo padre que se me ha ido hace 11 años ya. Quiero creer que un día será un bello manzano, generoso y protector.

Árboles finales

Los árboles que nos quedan son aquéllos,
los todavía no alcanzados. En sus claros se decide
qué sombra infundir en cada uno de nosotros.
Tienen, a su modo, una voz de llamada hacia arriba,
como el que arquea las manos en torno a la boca
para ser oído en lo más alto y pedir que alguien
se haga cargo de los que estamos aquí. Ultimados.
Todo árbol cobija a un muerto y lo mantiene
en la savia, lo hace suyo y lo ampara, le da un suelo
de corteza y de hojas caídas para él.
Los bosques pueden salvarse en los que han sido,
quiero decir, en el recuerdo que guardamos de ellos.
Tendrá un hogar en el color del haya quien los defienda.
Hay árboles que parecen anteriores a la tierra, los robles
y los tejos, por ejemplo, arraigados en una mano perdida
y mortal que quiso hacer el mundo y no pudo.
Escuchadlos en sus ramas; nos avisan, aconsejan.
Son las obras completas del reposo.

de Los árboles que no quedan (2020)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Drzewa ostateczne

Drzewa, które nam pozostały to te jeszcze
niedopełnione. W światłach ich koron rozstrzyga się
jaki cień rzucić na każdego z nas.
W pewnym sensie mają nawet głos by wołać w górę,
jak ten, kto splata dłonie wokół ust,
by usłyszano i wysłuchano go na wysokościach
i wzięto pod opiekę nas, będących tu. Dobiegających końca.
Każde drzewo przyjmuje zmarłego, zachowuje go
w swoich sokach, czyni go swoim, osłania go i służy mu
ściółką z kory i opadłych dla niego liści.
Lasy mogą ocaleć w tych, którzy już przeminęli,
we wspomnieniu raczej o nich zachowanym.
Temu kto ich obroni, kolor buków stanie się domem.
Są drzewa, które wydają się starsze od ziemi, dęby
i cisy wśród nich, zakorzenione w czyjeś dłoni -zagubionej
i śmiertelnej- która chciała kiedyś czynić świat. Nie mogła.
Przysłuchajcie się gałęziom; ostrzegają nas, nie żałują rad.
Oto dzieła kompletne spoczynku.

Ilustración de Anxo Pastor

Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

Sin donación

Un poema sencillo,
como el corazón de un perro,
no me será dado.                       Nada es fácil,
no lo es acercarte a un árbol viejo,
          entre la densa bruma,
ver que es el padre que ya no te recuerda.
Se ha ido igual que las ondas apaciguadas
tras el salto de la trucha.
Rezas, no rezas. No crees, no rezas. Rezar
es no pedir, no pedir, no juntar las manos,
desmigajar el pan para su boca enferma.
Es silla, cordón mal atado, hueso de flauta,
rebaño polvoriento que baja hacia su mente.

En estos lugares se aprende lo extraño:
ves la sombra del águila en el río
y algo te dice que es la nave
de los muertos que va a su desembocadura.

Algo te dice que tú también estás ávido
de no pesar, ávido de no tener lengua,
y, en cambio, de pronto, la espina en el pie
te devuelve escindido a tu comienzo. El dolor.
                El camino siempre avisa,
                y no lo que se acerca por él.

Ilustración de Anxo Pastor

Tłum. Ada Trzeciakowska

Bez daru

Prosty wiersz,
jak serce psa,
nie jest mi dany.                   Nic nie jest łatwe,
niełatwo zbliżyć się do starego drzewa,
               w gęstej mgle,
przekonać się, że ojciec już cię nie pamięta.
Odszedł tak jak rozeszły się kręgi na wodzie
po skoku pstrąga.
Modlisz się, nie modlisz się. Nie wierzysz,
nie modlisz się. Modlitwa to nie proszenie,
nie proszenie o nic, to nie składanie rąk,
kruszenie chleba do jego chorych ust.
To krzesło, źle zawiązana sznurówka, flet z kości,
pokryte kurzem stado zstępujące ku jego myślom.

W takich miejscach uczysz się tego, co niezwykłe:
dostrzegasz cień orła na rzece
i coś mówi ci, że to barka
umarłych, która dąży do swojego ujścia.

Coś mówi ci, że ty też boleśnie pragniesz
pozbyć się ciężaru, pragniesz pozbyć się języka,
lecz zamiast tego, nagle, cierń w twojej stopie
przywraca cię, rozdartego, do punku wyjścia. Ból.
               To droga zawsze ostrzega,
                a nie to, co się nią zbliża.

Fotogramas de Solaris de Andréi Tarkovsky

Ryōkan Taigu

1758-1831, Japón

Trad. Ada Trzeciakowska

***

Aunque mis andanzas
me llevan a dormir
en otro albergue cada noche
sueño siempre con lo mismo: la casa.

Fotos propias. Povedilla (CLM)

Tłum. Piotr Madej

***

Chociaż moje wędrówki
Prowadzą mnie do
Innego noclegu każdej nocy
To sen który mam
Jest zawsze taki sam – o domu

Cyprian Kamil Norwid

1821-1883, Polonia/ Francia

Trad. Fernando Presa González

A la muerte de la poesía

¡Ella murió! ¿Hay defunción más triste?
¿Cómo enterrar a tan bella persona?
Murió de una grave enfermedad
Que se llama dinero y correcciones.
¿Te acuerdas de aquel día
en que estuve junto a su cama pensativo,
y tenía una gran lágrima en el ojo, porque quería saber
si lo que se apaga es el espíritu o el cuerpo?

Ella, en cambio, -me refiero a la Poesía- levantó
Su brazo pálido hacia la ventana, me hizo una señal
Para que bajara la luz, porque hace mentir a las sonrisas,
Como si la primavera se burlara delante de sus ojos.
No sé si percibí una herida o un lunar
Bajo la sombra del pecho izquierdo, cuando se estremeció…
¡Oh, estuve triste como nunca lo había estado
Cuando estoy en un cementerio y arranco una flor!

Ella murió (la Poesía), la grande,
La mediadora de las dos esferas irreconciliables,
Océano de lujuria y gotita de escarcha,
Esa emperatriz, esa obrera
Única y común a la vez,
Relámpago y paloma…
Ya vienen a enterrarte, como a una artesana,
A cubrirte de arena.

Desde entonces, en la amplia iglesia del silencio,
Cuando paso por la arena del empedrado,
Yo no piso su tumba, sino la obra de aquéllos
Que allanaron el cementerio con tierra.
Hasta que los destructores del pensamiento se pongan a pensar
clamaré para que caiga un trueno que golpee con su descarga,
viendo que el fuego es para los sin-fuego,
Aunque duerman sobre silicatos y se despierten en el cielo.

Edward Okuń Las cuatro cuerdas del violín (1914)

Na zgon poezji

Ona umarła!… są-ż smutniejsze zgony?
I jak pogrzebać tę śliczną osobę?
Umarła ona na ciężką chorobę,
Która się zowie: pieniądz i bruliony.
Pamiętasz dobrze oną straszną dobę,
Gdy przed jej łożem stałem zamyślony,
Łzę mając wielką w oku, co szukało,
Czy to, co gaśnie, jest duch albo ciało?

Ona zaś (mówię: Poezja), swe ramię
Blade ku oknu niosąc, znak mi dała,
Bym światło przyćmił, bo uśmiechy kłamie,
Jakby jej w oczy wiosna urągała.
Nie wiem, czy ranę dostrzegłem, czy znamię,
Pod lewej piersi cieniem, gdy zadrżała?…
O, byłem smętny, jak odtąd nie bywam,
Gdy mam już cmentarz i na nim kwiat zrywam.

Umarła ona (Poezja), ta wielka
Niepojednanych dwóch sfer pośrednica,
Ocean chuci i rosy kropelka,
Ta monarchini i ta wyrobnica –
Zarazem wielce wyłączna i wszelka,
Ta błyskawica i ta gołębica…
Gdy ci, co grzebać mają za rzemiosło,
Idą już piaskiem zasypywać wzniosłą!

Odtąd w przestronnym milczenia kościele,
Po brukowaniu się przechodząc płaskiem,
Nie jej ja depcę grób… lecz po tych dziele
Stąpam, co cmentarz wyrównali piaskiem.
Aż się zamyślą myśli niszczyciele,
I grom zawołam, by uderzał z trzaskiem,
Wiedząc, iż ogień dla bez ognia ludzi,
Choćby w krzemieniach spał, w niebie się zbudzi

A %d blogueros les gusta esto: