Es una mísera pista de patinaje de suburbio, regada con cucharones de Nochebuena y helada el día de Reyes… En su rincón un viejecito hace sonar el gramófono. Como tiene un solo disco, lo repite una y otra vez. Con gran ternura, soplando, le quita la nieve de encima y, cuidadosamente, pone en marcha la música, que tiembla como una yegua al ser montada o como láminas de oro de la infinita falsedad que hubiera hecho oír sucesivamente algo oxidado hacía tiempo…
Toda la apariencia del viejo es asotanada, pero a la vez protuberante, como si tuviera el traje en la buhardilla, sin cesar hace dar vueltas al mismo disco, pero años ha dejó de cambiar la aguja poniendo cara casi de conspirador, ya que captó con nitidez que también la vida lo repinchaba siempre con aquella misma y única púa desde que, antaño, había decidido ahorrar en ella y no quemarse por algo que ya no daba de sí…
Fotografías de André Kertész, fotograma del Pianista de R. Polański
Tłum. Ada Trzeciakowska
Szedłem koło
To nędzne, podmiejskie lodowisko, polewane wigilijną łyżką które mróz ściął w dniu Trzech Króli… W kącie siedzi staruszek z gramofonem. Ma tylko jedną płytę, obraca ją stale czule zdmuchując z niej śnieg i ostrożnie puszcza muzykę, która trzęsie się jak klacz nim pozwoli się dosiąść lub złote płatki niezliczonych fałszów, które byłyby przesłuchiwane jeden po drugim przez coś, co dawno już zardzewiało.
Wszystko na staruszku jest jakby zapadnięte, ale jednocześnie sterczące, jakby jego ubrania leżały na strychu, ciągle puszcza tę samą płytę, choć już dawno przestał zmieniać igłę, z miną nieco spiskową, bo czuje wyraźnie, że nawet życie kłuje go ciągle tym samym kolcem, choć już dawno postanowił na nim zaoszczędzić i nie kłopotać się tym, z czego już nic nie będzie.
ŠEL JSI KOLEM
Je to bědné , předměstské kluziště , polévané štědrovečerní lžicí a zmrzlé na Tři krále … V jeho koutku vyhrává stařík na gramofon . Že má jen jednu desku , obrací ji stále , přeněžně sfoukává s jejího povrchu sníh a opatrně spouští její hudbu , která se třese jako kobyla před připouštěním nebo jako lístkové zlato nesčíslné falše , která by byla vyslýchána každá zvlášť něčím už dávno zrezivělým .
Celý zjev staříka je podsklepní , ale současně vystouplý , jako by měl šaty na půdě , stále obrací touž desku , ale už dávno přestal vyměňovat jehlu , tváře se při tom trochu spiklenecky , neboť on dobře cítí , že i život ho zprobodává stále týmž a jedním ostnem , když se už dávno rozhod na něm šetřit a nepeklit se s něčím , co už nevykřeje .
Degas modelaba incluso el polvo en el cuerpo de las bailarinas, pero ¡cuántos libros llenos de polvo! ¡Menos mal que alguien llora aquí y allá, menos mal que aquí y allá llueve agua ahogada sobre los ríos y sobre los lagos! Sí, pero al fondo, donde no llegarás, se puede oír al siluro acabando de devorar los restos de Ofelia…
Fotografías de Beatriz Glez Sa Ofelia insurgente; fragmento de Ofelia de John Everett Millais; Bailarina verde de Edgar Degas.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Františkowi Tichému
PROCH
Degas modelował nawet pył na ciałach tancerek, ileż tych książek pokrytych kurzem! Dobrze, że gdzieniegdzie ktoś płacze dobrze, że gdzieniegdzie pada utopiona woda na rzeki i na jeziora! Owaszem, ale z dna, którego nie dosięgniesz, słychać potem, jak sumy dojadają resztki Ofelii.
Prach
Františku Tichému
Degas modeloval i prach na těle tanečnic , ale těch knih zapadlých prachem ! Ještě že tu a tam někdo pláče , ještě že tu a tam prší utopená voda po řekách a po jezerech ! Ano , ale ze dna , jehož nedostihneš , je potom slyšet , jak sumec dojídá zbytky Ofélie .
Por aquel entonces no conocía mi destino Y no sé qué habría hecho si no fuera por ese jardín Y si hubiese perdido el don de soñar
Este jardín se ahoga en la niebla entre la bruma me abro paso entre los arbustos que se mojan con la lluvia y a los que aparto para ver el amanecer
No hay nadie a mi lado nadie me acompaña Pero pronto irrumpirán huéspedes inoportunos llegarán con un sequito de tímidas bailarinas que les cortarán el camino
El día ya conoce su castigo Se sabe que lo ejecutará el más noble El sol en su capucha negra se acerca lentamente
Fotogramas deJane Eyre de Cary Joji Fukunaga (2011)
Trad. Stéphan Cuzenic (Hortus Venéris)
S’enfuir
Pourtant à cette époque, je ne connaissais pas mon destin Mais je ne sais pas ce que j’aurais fait sans ce jardin Et si je n’aurais pas perdu le don de rêver.
Le jardin est noyé de brouillard, Dans la brume je me fraie un chemin, A travers Les buissons ruisselants, Que j’écarte pour voir l’aube.
Il n’y a personne à mes cotés, personne qui m’accompagne, Mais bientôt des intrus entreront par effraction, Ils se battront contre les petites danseuses qui leur barrent la route.
Le jour prépare son châtiment : Chacun sait que les plus nobles vaincront. Le soleil, sous une capuche noire, approche lentement.
Uciekam uciekam
Nie znałam wówczas swego przeznaczenia I nie wiem co bym poczęła gdyby nie ten ogród I gdybym utraciła dar śnienia
Ten ogród we mgle tonie przez tę mgłę się przedzieram przez mokre od deszczu krzewy które rozgarniam by zobaczyć świt
Nikogo przy mnie nie ma nikt nie idzie ze mną Lecz zaraz tutaj wtargną nieproszeni goście zjawią się w asyście płochych baletnic co im zabiegają drogę
Dzień zna już wymiar kary Wiadomo że wykona ją najszlachetniejszy Słońce w czarnym kapturze zbliża się powoli
Brota sangre del pan compartido y una estrella deslumbra como un rayo Cree lo que digo de noche no escuches lo que diga de día A través de estas negras hojas te veo tan vagamente sol de mis días extintos Háblame, háblame, háblame
Collage propio (con fotograma de Azul de Krzysztof Kieślowski)
Mijanie się
Tryska krew z łamanego chleba i gwiazda razi jak błyskawica Wierz temu co mówię nocą nie słuchaj co mówię za dnia Poprzez te liście czarne widzę cię tak niewyraźnie słońce dni wygaszonych Mów do mnie mów do mnie mów do mnie
lentamente aparecen los escombros del otoño entre humo y niebla cuál infinito espacio se abre del asombro ante el mundo al denso temor a la noche
Esta franja dorada de Venecia el cielo nublado y el coral rosa del Palazzo Ducale Es un día hermoso y solitario
Creo que me han obsequiado como es debido otras veces que me han dado más de lo que merezco de ahí el orgullo y la angustia cuánto has perdido y qué has descuidado No abandonar nunca el abismo y mantener el diálogo con las fuerzas oscuras
1. Foto propia 2. Fotogramas de La Juventud de Paolo Sorrentino (1932) 3. Fotografías de Marta Bevacqua
LATO ZAPŁONĘŁO I zgasło
powoli się odsłania pogorzelisko jesieni w dymie i mgle jaka to przestrzeń bez końca od zachwytu światem do gęstej grozy nocy
Ten złoty pas Wenecji niebo pochmurne i różowy koral Palazzo Ducale Dzień piękny i samotny
Wierzę że obdarowano mnie jak trzeba kiedy indziej że dano mi więcej niż zasłużyłam stąd duma i niepokój ile straciłeś i co zaniedbałeś Nigdy nie opuszczać głębi i trwać w dialogu z mrocznymi siłami
En el bosque, donde es pecado hablar, pasearse, no poseer raíz, no tener ramas, ¿qué puede hacer un hombre?
La soledad no basta para engañar al viento, de ningún brazo se construye una puerta, la piel, las uñas nunca sirven para un nido de pájaros.
Y el viento lo sabe.
En el bosque, quien no ha logrado ser un árbol, solo puede llegar de parte del otoño a pedir unas hojas, mejor si lleva harapos de mendigo, algún morral raído, un palo, un perro y ninguna esperanza. Verá como lo trata el viento, cómo su ofrenda le llenará las manos.
Fotos propias. Aranjuez.
Tłum. Ada Trzeciakowska
w lesie
W lesie, gdzie grzechem jest rozmawiać, przechadzać się, nie posiadać korzeni, nie mieć gałęzi, co może robić człowiek?
Samotność nie wystarczy, by zwieść wiatr, z ramion nie da się wystrugać drzwi, paznokcie ani skóra nie nadają się na ptasie gniazdo.
I wiatr to wie.
W lesie, ten, komu nie udało się być drzewem, może przychodzić tylko z jesienią by prosić o liście, najlepiej w żebraczych łachmanach, z postrzępioną sakwą, psem, kijem i pozbawiony nadziei. Zobaczy, jak potraktuje go wiatr, jak jego dar napełni mu ręce.
Dicen que si se les fuese dada la posibilidad de experimentarlo todo por segunda vez no cambiarían nada a pesar de que no se consideran felices se han reconciliado con la vida y han logrado amarse a sí mismos
o se han percatado cerca del final que no es mejor una vida sin aflicciones y penas Y aunque nos atraen la levedad y la despreocupación algo debe pesar en la balanza en la que pondrán nuestra existencia
1. Mary Wigman en el Lago Maggiore (1913) 2. Fotogramas de El oro de los mares de Jean Epstein (1932) 3. Corazón fiel de Jean Epstein (1923)
albo
Mówią że gdyby im było dane przeżyć to wszystko po raz drugi nie zmieniliby niczego a przecież nie mają się za szczęśliwych pogodzili się więc z życiem i zdążyli pokochać siebie
albo też pojęli pod koniec że nie jest lepsze życie które nie zna trosk I choć pociąga nas lekkość i niefrasobliwość coś musi ważyć na wadze na której położą nasze istnienie
Las cartas comunican lo frío y negro. Me doy cuenta: sólo sirvo de intermediario. Se quejan a Dios. Permanezco inmóvil contra un viento intenso, el viento sopla a través de mí. La culpa es mía.
Fotogramas de Las Armonías Werckmeister y La condena de Béla Tarr
***
W listach zimno i czarno. Uświadamiam sobie: jedynie pośredniczę. Żalą się do Boga. Stoję na wielkim wietrze, wiatr przewiewa przeze mnie. Moja wina.
El tiempo presente y el tiempo pasado Acaso estén presentes en el tiempo futuro Y tal vez al futuro lo contenga el pasado. Si todo tiempo es un presente eterno Todo tiempo es irredimible. Lo que pudo haber sido es una abstracción Que sigue siendo perpetua posibilidad Sólo en un mundo de especulaciones. Lo que pudo haber sido y lo que ha sido Tienden a un solo fin, presente siempre. Eco de pisadas en la memoria, Van por el corredor que no seguimos Hacia la puerta que no llegamos nunca a abrir Y da al jardín de rosas. Así en tu mente Resuenan mis palabras. Pero no sé Con cuál objeto perturbamos el polvo Que vela el cuenco en donde están los pétalos De rosa. Y otros ecos Habitan el jardín. ¿Vamos tras ellos? De prisa, dijo el pájaro: encuéntralos, encuéntralos, Al dar vuelta a la esquina, tras la primera puerta, En nuestro primer mundo. ¿Vamos en pos Del engaño del tordo? En nuestro primer mundo. Allí estaban, solemnes, invisibles; Se movían sin premura sobre las hojas muertas, Bajo el calor de otoño, en el aire vibrante. Y el pájaro silbó en contestación A la inaudible música oculta entre las plantas Y el destello de una mirada no vista cruzó el espacio. Porque las rosas tenían aspecto de flores contempladas. Eran como nuestros huéspedes, aceptados y aceptantes. Así pues, avanzamos, y ellos, en procesión formal, Caminaron también por el desierto sendero Hasta llegar a la rotonda con el seto de arbustos. Y miraron entonces el estanque drenado. Seco el estanque, seco el concreto, pardos los bordes. Y se llenó el estanque de agua solar, En silencio, en silencio se alzaron lotos, La superficie brilló desde el corazón de la luz Y ellos quedaron tras nosotros reflejándose en el estanque. Luego pasó una nube y se vació el estanque. Váyanse, dijo el pájaro, porque las frondas estaban llenas de niños Que alegremente se ocultaban y contenían la risa. Váyanse, váyanse, dijo el pájaro: el género humano No puede soportar tanta realidad. El tiempo pasado y el tiempo futuro, Lo que pudo haber sido y lo que ha sido Tienden a un solo fin, presente siempre.
de Cuatro cuartetos
Fotogramas de las adaptaciones de The Secret Garden
Tłum. Czesław Miłosz
Burnt Norton
I Czas teraźniejszy i czas, który minął, Razem obecne są chyba w przyszłości, A przyszłość jest zawarta w czasie, który minął. Jeżeli wszelki czas jest teraźniejszy wiecznie, Niczym okupić nie daje się czas. Co mogło było być, jest abstrakcją I ciągle trwa jako możliwość Jedynie w świecie spekulacji. Co mogło było być i to, co było, Jeden ma kres, teraźniejszy wiecznie. Echo stąpania dudni nam w pamięci Przejściem, w któreśmy sami nie wchodzili nigdy, Ku drzwiom zamkniętym, których nie otwieraliśmy nigdy, Do różanego ogrodu. Tak echem w pamięci Są wam i moje słowa. A na co i po co Z misy płatków różanych otrząsamy pył, Tego już nie wiem. Inne także echa Mieszkają w ogrodzie. Czy mamy tam iść? Śpiesz, mówił ptak, znajdź ich, znajdź ich, Oni tuż, tuż. Więc przez pierwszą bramę W pierwszy nasz świat, czy mamy tam iść Za oszukaństwem drozda? W nasz najpierwszy świat. Tam byli oni, dostojni, niewidzialni, Sunąc bez dźwięku po warstwach suchych liści W jesiennym upale, i powietrze drgało, I wołał ptak do wtóru niesłyszalnej Muzyce ukrytej w zaroślach ogrodu, I niewidziany promień oczu minął nas, bo róże Miały wygląd kwiatów, na które ktoś patrzy. Stały tam niby goście uprzejmie przyjęci. Szliśmy i goście z nami, rząd za rzędem, Pustą aleją, pod szpaler bukszpanu, Żeby zaglądnąć w sadzawkę bez wody. Sucha sadzawka, suchy beton, rdza na skraju, Woda ją napełniła słonecznego światła I łagodnie, łagodnie wstawał lotos, I powierzchnia mieniła się tym sercem światła, Ich twarze tuż za nami, w sadzawce odbite. A wtedy przeszedł obłok i sadzawka pusta. Idź, mówił ptak, bo dzieci w listowiu Skryły się, szepcząc, powstrzymując śmiech. Idź, idź, idź, mówił ptak: ludzki gatunek Znieść nie umie niczego, co zbyt rzeczywiste. Co mogło było być i to, co było, Jeden ma kres, teraźniejszy wiecznie.
z Cztery kwartety
BURNT NORTON
Time present and time past Are both perhaps present in time future, And time future contained in time past. If all time is eternally present All time is unredeemable. What might have been is an abstraction Remaining a perpetual possibility Only in a world of speculation. What might have been and what has been Point to one end, which is always present. Footfalls echo in the memory Down the passage which we did not take Towards the door we never opened Into the rose-garden. My words echo Thus, in your mind. But to what purpose Disturbing the dust on a bowl of rose-leaves I do not know. Other echoes Inhabit the garden. Shall we follow? Quick, said the bird, find them, find them, Round the corner. Through the first gate, Into our first world, shall we follow The deception of the thrush? Into our first world. There they were, dignified, invisible, Moving without pressure, over the dead leaves, In the autumn heat, through the vibrant air, And the bird called, in response to The unheard music hidden in the shrubbery, And the unseen eyebeam crossed, for the roses Had the look of flowers that are looked at. There they were as our guests, accepted and accepting. So we moved, and they, in a formal pattern, Along the empty alley, into the box circle, To look down into the drained pool. Dry the pool, dry concrete, brown edged, And the pool was filled with water out of sunlight, And the lotos rose, quietly, quietly, The surface glittered out of heart of light, And they were behind us, reflected in the pool. Then a cloud passed, and the pool was empty. Go, said the bird, for the leaves were full of children, Hidden excitedly, containing laughter. Go, go, go, said the bird: human kind Cannot bear very much reality. Time past and time future What might have been and what has been Point to one end, which is always present.
Pasó el tiempo cuando la edad avanzada era una época de respeto y gloria hoy es sólo una justificación estás al borde de la noche en un vacío inesperado soñaste que no había nada olvidaste las formas y los colores tenías que erguirte en aquel vacío deshabitado en un lugar sin lugar en el tiempo sin tiempo ¿estás de acuerdo?
Foto propia
***
Minęło kiedy późny wiek był wiekiem szacunku i chwały dzisiaj jest tylko usprawiedliwieniem jesteś na skrawku nocy w nieoczekiwanej pustce wyśniło ci się że nic nie było zapomniałeś kształtów i barw trzeba było stanąć w tej niezamieszkałej pustce w miejscu bez miejsca w czasie bez czasu czy godzisz się na to
Mira setiembre: nada se ha perdido con fiarnos de las hojas. La juventud vino y se fue, los árboles no se movieron. El hermano al morir te quemó en llanto pero el sol continúa. La casa fue derrumbada, no su recuerdo. Mira setiembre con su pala al hombro cómo arrastra hojas secas.
La vida vale más que la vida, sólo eso cuenta. Nadie nos preguntó para nacer, ¿qué sabían nuestros padres?¿los suyos que supieron? Ningún dolor les ahorró sombra y sin embargo se mezclaron al tiempo terrestre. Los árboles saben menos que nosotros y aún no se vuelven. La tierra va más sola ahora sin dioses pero nunca blasfema. Mira setiembre cómo te abre el bosque y sobrepasa tu deseo. Abre tus manos, llénalas con estas lentas hojas, no dejes que una sola se te pierda.
Fotos propias. Aranjuez.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Wrzesień
Spójrz na wrzesień: nic nie stracono zaufawszy liściom. Młodość nastała i odeszła, a drzewa nie drgnęły. Umierając brat oparzył cię płaczem ale słońce nadal świeci. Dom zburzono, ale nie pamięć o nim. Spójrz na wrzesień jak z szuflą na ramieniu. powłóczy suchymi liśćmi.
Życie jest warte więcej niż życie, tylko to jest ważne. Nikt nas nie pytał o narodziny. cóż wiedzieli nasi rodzice? ich rodzice? co wiedzieli? Żaden ból nie oszczędził im cienia, a jednak zmieszały się z ziemskim czasem. Drzewa wiedzą mniej niż my lecz jeszcze nie wracają. Ziemia kroczy coraz bardziej samotna bez bogów lecz nigdy nie złorzeczy. Spójrz na wrzesień, jak otwiera las przed tobą i wyprzedza twoje życzenie. Otwórz ramiona, wypełnij je tymi powolnymi liśćmi, nie dopuść, by choć jeden się utracił.
De niño, Theodore, pasaste largas horas sentado a orillas del turbio Spoon, la mirada fija en la madriguera del cangrejo, esperando que asomara y se arrastrara fuera, primero sus antenas ondulantes como paja de heno, luego su cuerpo color de jabón adornado con ojos de azabache. Te preguntabas hipnotizado qué sabía, qué deseaba, por qué vivía. Más tarde volviste la mirada hacia los hombres y las mujeres ocultos en las madrigueras de las grandes ciudades, para ver cómo vivían, para qué, por qué seguían arrastrándose tan afanosos por el arenoso camino donde escasea el agua, en el declive del verano.
*Theodore Roethke. El poema publicado en Antología de Spoon River (1915), conjunto de 250 epitafios en forma del monólogo dramático, que ubica en un cementerio imaginario de un pueblo de su Illinois natal, escritos en verso libre y donde traza con lenguaje sencillo una radiografía de la América profunda, atacando sobre todo su aldeanismo, su estrechez de miras y su puritana hipocresía moral; también hay espacio en esos epitafios para los dramas íntimos y el fracaso del sueño americano, en medio de un pesimismo desolador; algunos de los personajes son reales, conocidos en su infancia, otros no; los monólogos se aluden a veces entre ellos, descubriendo otras historias enterradas; el libro empezó a componerse en 1913 (Wikipedia).
Fotografías de Nadav Kander (1961, Israel)
Tłum. Ada Trzeciakowska
POETA THEODORE*
Jako chłopiec, Teodorze, przesiadywałeś godzinami. na brzegu mętnej rzeki Spoon. Utkwiwszy wzrok w otwór jamki zamieszkałej przez raka, czekając, aż pojawi się, pchając się do przodu, najpierw falujące antenki, jak słomki siana, a potem korpus, kolorowy jak kamień mydlany, zdobiony oczkami z czarnego bursztynu. A ty w zachwycie zastanawiałeś się Co on wie, czego pragnie i dlaczego w ogóle żyje. Lecz później twój wzrok przesunął na mężczyzn i kobiety skrywających się w norach wielkich miast, czekałeś, aż ich dusze wychylą się na zewnątrz, byś mógł zobaczyć jak żyją i po co, i dlaczego tak pracowicie czołgają się wzdłuż piaszczystej drogi, gdzie brakuje wody gdy lato dobiega końca.
*Theodore Roethke. Wiersz pochodzi z Antologii Epitafia ze Spoon River (2000), zbioru 250 epitafiów będącego sprzeciwem wobec hipokryzji i wąskim horyzontom w małym miasteczku na amerykańskiej prowincji. Fikcyjnej miejscowości dał nazwę od rzeki Spoon w miasteczku jego młodości, Lewistown w Illinois.
THEODORE THE POET
As a boy, Theodore, you sat for long hours On the shore of the turbid Spoon With deep-set eye staring at the door of the crawfish’s burrow, Waiting for him to appear, pushing ahead, First his waving antennæ, like straws of hay, And soon his body, colored like soap-stone, Gemmed with eyes of jet. And you wondered in a trance of thought What he knew, what he desired, and why he lived at all. But later your vision watched for men and women Hiding in burrows of fate amid great cities, Looking for the souls of them to come out, So that you could see How they lived, and for what, And why they kept crawling so busily Along the sandy way where water fails As the summer wanes.
Ya ha habido semejante examen de historia cuando todos los alumnos fallaron a la vez. Y ha quedado de ellos un solemne cementerio.
No hay certeza de que fuera un examen. No hay certeza de que todos fracasaran. Sí, hay certeza de que quedó de ellos un solemne cementerio.
Ya ha habido semejante amor. Pero no hay certeza de que fuera el nuestro. Ya ha habido semejantes personas. Pero no hay certeza de que hayamos sido nosotros. Ya ha habido semejantes pteranodones voladores. Pero no hay certeza de que haya sido en nuestra época. Ya ha habido semejante lenguaje. Pero no hay certeza de que lo hayamos hablado. Ya ha habido semejante silencio. Pero no hay certeza de que haya sido entre nosotros. Ya se ha producido el fin del mundo. Pero no hay certeza de que haya sido de nuestro mundo.
Y quedó de él un solemne cementerio. Sí, hay una certeza de que ha quedado un solemne cementerio.
Poema de Ewa Lipska musicalizado por Marek Grechuta
Pewność
Był już taki egzamin z historii kiedy naraz wszyscy uczniowie oblali. I został po nich uroczysty cmentarz.
Nie ma pewności że to był egzamin. Nie ma pewności że wszyscy oblali. Jest pewność że został po nich uroczysty cmentarz.
Była już taka miłość. Ale nie ma pewności że to była nasza. Byli już tacy ludzie. Ale nie ma pewności że to byliśmy my. Były już takie latające pteranodony. Ale nie ma pewności że to za naszych czasów. Był już taki język. Ale nie ma pewności że nim mówiliśmy. Było już takie milczenie. Ale nie ma pewności że to pomiędzy nami. Był już koniec świata. Ale nie ma pewności że to naszego świata.
I został po nim uroczysty cmentarz. Jest pewność że został po nim uroczysty cmentarz.
Edward Hopper y la Casa junto a la vía del tren (1925)
Desde afuera, en punto del mediodía, esa casa extraña y desgarbada tiene la expresión de alguien que está siendo observado, de alguien que contiene la respiración bajo el agua, en silencio, expectante;
esa casa tiene vergüenza de sí misma; vergüenza de su fantástica buhardilla en el techo y de su porche pseudo-gótico, vergüenza de sus hombros y de sus manos grandes y torpes.
Pero el hombre detrás del caballete es implacable. Es tan brutal como la luz del sol y cree que la casa le ha hecho algo terrible a la gente que alguna vez vivió allí
porque ahora está desesperadamente vacía, debió haberle hecho algo al cielo porque el cielo, también, está totalmente desolado y desprovisto de significado. No hay
árboles ni arbustos por ningún lado: la casa debió haber hecho algo contra la tierra. La única presencia es un par de vías que se prolonga en la distancia. Ningún tren pasa.
Ahora el extraño regresa todos los días a ese lugar hasta que la casa comienza a sospechar que el hombre, también, está desolado, desolado e incluso avergonzado. Pronto la casa empieza
a mirar con franqueza al hombre. Y de algún modo el lienzo blanco y vacío adopta poco a poco la expresión de alguien que está enervado, de alguien que contiene la respiración bajo el agua.
Y luego, un día el hombre simplemente desaparece. Es la sombra de una última tarde que se mueve a través de las vías, abriéndose paso entre la penumbra de los vastos campos.
Ese hombre pintará otras mansiones abandonadas, difusas ventanas de cafeterías y letreros mal grabados de escaparates a las orillas de pequeñas ciudades. Y siempre tendrán la misma expresión,
la mirada completamente desnuda de alguien que está siendo observado, de un estadunidense desgarbado. Alguien que está a punto de ser abandonado una vez más, y ya no puede soportarlo.
Cuadros de Edward Hopper
Tłum. Ada Trzeciakowska
Ponad połowa drogi
Tutaj, dokładnie w środku dnia, ten dziwny, niewydarzony dom ma minę kogoś na kogo się gapią, kogoś wstrzymującego oddech pod wodą, wyczekującego w ciszy;
Dom ten wstydzi się siebie, wstydzi się swojego fantastycznego mansardowego dachu i pseudogotyckiego ganku, wstydzi się swoich ramion i dużych, niezręcznych rąk.
Lecz człowiek za sztalugą jest nieugięty. Brutalny jak światło słoneczne uważa, że dom musiał zrobić coś strasznego ludziom, którzy go kiedyś zamieszkiwali,
ponieważ jest tak rozpaczliwie pusty, musiał też zrobić coś z niebem. bo niebo też jest całkowicie puste i pozbawione znaczenia. Nigdzie ma
drzew ani krzewów: dom musiał zatem zrobić też coś ziemi. Obecna jest jedynie para torów rozciągających się w oddali. Pociągów brak.
Teraz nieznajomy wraca tu codziennie, aż dom zaczyna podejrzewać, że mężczyzna też został opuszczony, opuszczony a wręcz zawstydzony. Wkrótce dom zaczyna
otwarcie wpatrywać się w człowieka. I jakimś sposobem puste, białe płótno powoli nabiera wyrazu kogoś wytrąconego z równowagi, kogoś wstrzymującego oddech pod wodą.
Aż pewnego dnia mężczyzna po prostu znika. Jest ostatnim popołudniowym cieniem podążającym torami, przecinającym ciemniejące rozległe pola.
Człowiek ten namaluje inne porzucone posiadłości, wyblakłe okna kawiarni i kiepsko wykonane sklepowe szyldy na obrzeżach małych miast. Zawsze będą miały ten sam wyraz,
całkowicie nagi wygląd kogoś, na kogo się gapią, kogoś amerykańskiego i niewydarzonego. Kogoś, kto ma zostać porzucony i nie może już tego dłużej znieść.
More Than HaEdward Hopper and the House by the Railroad (1925)
Out here in the exact middle of the day, This strange, gawky house has the expression Of someone being stared at, someone holding His breath underwater, hushed and expectant;
This house is ashamed of itself, ashamed Of its fantastic mansard rooftop And its pseudo-Gothic porch, ashamed of its shoulders and large, awkward hands.
But the man behind the easel is relentless. He is as brutal as sunlight, and believes The house must have done something horrible To the people who once lived here
Because now it is so desperately empty, It must have done something to the sky Because the sky, too, is utterly vacant And devoid of meaning. There are no
Trees or shrubs anywhere–the house Must have done something against the earth. All that is present is a single pair of tracks Straightening into the distance. No trains pass.
Now the stranger returns to this place daily Until the house begins to suspect That the man, too, is desolate, desolate And even ashamed. Soon the house starts
To stare frankly at the man. And somehow The empty white canvas slowly takes on The expression of someone who is unnerved, Someone holding his breath underwater.
And then one day the man simply disappears. He is a last afternoon shadow moving Across the tracks, making its way Through the vast, darkening fields.
This man will paint other abandoned mansions, And faded cafeteria windows, and poorly lettered Storefronts on the edges of small towns. Always they will have this same expression,
The utterly naked look of someone Being stared at, someone American and gawky. Someone who is about to be left alone Again, and can no longer stand it.
Deja que mi sombra se desvanezca en la tuya. Déjame perderme a mí mismo bajo esos grandes árboles. Aquellos que pierden su propia corona al caer la noche, se entregan al cielo y a la noche.
Fotografías de Nicolas Dhervillers
Tłum. Ewa Niewiarowska
***
Pozwól, aby mój cień zniknął w twoim. Pozwól mi stracić samego siebie pod tymi dużymi drzewami.
Ci, którzy sami tracą swą koronę o zmroku, oddają się niebu i nocy.
***
Låt min skugga försvinna i din. Låt mig förlora mig själv under de stora träden.
De som själva förlorar sin krona i skymningen, överlämnar sig åt himmelen och natten.
Hazme piel y conviérteme en refugio en nido, calor en medio de la nada en savia, vaho de sangre que late y germina en zarza resplandeciente Hazme tierra y manto déjame al compás del sol que me reparta el viento del oeste por los rincones y grietas más intrincados ocultos que haya sobre el planeta Que sea roca lava ceniza.
Foto propia (collage). Alcoy
Tłum. Ada Trzeciakowska
***
Uczyń mnie skórą i zmień mnie w schronienie w gniazdo, ciepło pośród nicości w żywotne soki, wyziewy krwi, która pulsuje i kiełkuje w połyskującym krzaku jeżyn Uczyń mnie glebą, ściółką porzuć mnie w takt słońca niech rozproszy mnie zachodni wiatr po najzawilszych zakątkach i najskrytszych szczelinach ziemi Będę skałą lawą prochem.
Si el hombre no se siente perdido, está perdido para todo lo que acontece a los demás y lo que a él le acontecerá. Y perdido así escribe una carta y el sobre, lo sella y subraya: ¡Abrir después de mi muerte!
Pero estar perdido y resistir y tener la luna en el libro y la noche tan sólo en el leer, no saber dónde ni cómo, no estar solo pero estar perdido, es como si el propio dolor con alguno ajeno engendraran un tercer corazón.
Jeśli człowiek nie czuje się zgubiony, jest stracony dla wszystkiego, co dzieje się w innych i co stanie się w nim samym. I zgubiony, pisze list i kopertę, zakleja i podkreśla: Otworzyć po mojej śmierci!
Bo zgubionym być i wytrwać i księżyc mieć już w książce, ale noc tylko w czytaniu, nie znać ani końca, ani skraju siebie, nie być samotnym, lecz zgubionym być, to tak jakby własny i cudzy ból zrodziły trzecie serce…
Transl. Josef Tomáš
Poesy
If man does not feel lost, lost is he to everything that is happening in the others and is going to happen in him. And lost to all that, he writes a letter and an envelope, and he seals and underscores Do not open until my death!
However, to be lost and to endure, and to have the moon already in his book but the night only in his reading, to know neither the end nor the edge of himself, not to be alone but to be lost, that’s as if one’s own and some strange pain had borne a third heart …
Poezie
Necítí-li se člověk ztracen, ztracen je všemu, co se děje ve druhých a co se stane v něm. A ztracen tomu, píše list a obálku a pečetí a podtrhává: Otevřít až po mé smrti!
Však ztracen být a vydržet a lůnu mít už v knize, ale noc teprve ve čtení, nevědět konce ani kraje sebe, ne býti sám, však ztracen být, toť jako kdyby vlastní a nějaká cizí bolest zrodily třetí srdce…
1. Me gustaría ser otro, no sé quién. Alguien extraño, parado, de espaldas a mí, con la frente alzada hacia la casa de las estrellas en llamas. Nunca encontraré sus ojos, nunca veré su cara.
Me gustaría ser otro, extraño, no ser yo.
2. Como las nubes como una mariposa, como la luz que respira en el espejo-
Accidental, pasajero, presente solo un instante.
Señor sobre todos los cielos, todos los mundos, todos los hados, ¿qué querías decir a través de mí?
Foto propia
Tłum. Piotr Sommer
1. Chciałbym być kimś innym, ale nie wiem kim. Ktoś obcy stoi odwrócony tyłem do mnie, z czołem naprzeciw płonącego domu gwiazd. Nie spotkam nigdy jego oczu, nigdy nie zobaczę jego rysów.
Chciałbym być kimś innym, obcym, nie mną.
2. Jak chmury, jak motyl, jak światło oddychające na lustrze —
Przypadkowym, przejściowym, obecnym przez ułamek chwili.
Panie nad wszystkimi niebami, wszystkimi światami, wszystkimi losami, co chciałeś powiedzieć przeze mnie?
Donde cae una estrella a la que mira la amante, le empiezan a salir los dientes a la tierra…
Donde cae una estrella a la que mira el amante, la tierra ya madura devora a través de la tumba…
Y, sin embargo, el susto de ambos se esfuerza por una vida nueva, aunque aquí todo es solamente un momento, ya que incluso los ángeles son avaros: meten el dedo en el paraíso y sólo nos lo dejan lamer…
Gdzie spadnie gwiazda, na którą patrzy kochanka, tam już się ziemi wyrzynają ząbki…
Gdzie spadnie gwiazda, na którą patrzy kochanek, tam dojrzała już ziemia pożera mogiłą…
A przecież przestrach ich obojga przełamuje się w nowe życie, choćby i wszystko tutaj było tylko chwilą, albowiem nawet aniołowie są skąpi: wetkną palec do raju i dają go nam oblizać…