No corriendo levemente como en un sueño sino abriéndose paso entre una niebla densa con la bola de oscuridad a sus pies por los peñascos por los matorrales solo cuelgan harapos luminosos de las ramas suplicantes con la fuerza de la debilidad ¿y si no llega? rastreará reptará se arrastrará y con los labios agrietados sin plegarias sin palabras encontrará el corazón del mundo
Cuando nos encuentre como en el campo de batalla medio abrazados sollozaremos dolorosamente de felicidad
Collages propios con fotografías de Sandra Bartocha y fotogramas de La notte de Michelangelo Antonioni (1961)
że jesteś
Nie biegnąc lekko jak we śnie ale brnąc w ciężkiej mgle z kulą ciemności u nóg przez głazy przez chaszcze tylko świecące łachmany wiszą na błagalnych gałęziach z mocą słabości co jeśli nie doleci to dopełznie doczołga się dociśnie i wargami popękanymi bez modłów bez słów odszuka serce świata
Odnalezieni jak na pobojowisku wpół objęci zapłaczemy boleśnie ze szczęścia
La experiencia de la belleza arde dentro de sí misma y nada resulta de ella. Es un valor que es suficiente en sí mismo. Lo único que importa es que esté ahí. No se puede absorber a la belleza, consumirla para más tarde. La belleza que es imposible de poseer nos enseña sobre nuestro propio ser, sobre la propia existencia. p.164
Mi Cantar de los Cantares. En un sueño mi amor me lleva por los pasillos de la noche. En profunda oscuridad se cruzan los trenes, trenes ciegos y amordazados. Llevan gritos y terror. p.185
La poesía expresa el dolor de la vida, sea cual sea la concepción que tengamos de ella, sea cual sea la función variable que le atribuyamos en un momento dado. O, en otras palabras, es un esfuerzo por superar el dolor. p.187
Musil (sobre Rilke) «Ser incluido a través de las cosas más diminutas en las cosas más grandes». p.189
Siempre percibo algo sospechoso en el concepto de la belleza, tal vez porque temo que la «belleza» sublime deje atrás la realidad en la que todo está entremezclado, donde no existen ni la belleza ni la bondad puras. El concepto de la belleza niega así la verdad de un mundo complejo e intrincado, niega la verdad misma.
8 de agosto ¡¿No hay otra forma de librarse del dolor que un dolor nuevo y fresco que alcanza el mismo cielo?
«La noche de los sentidos» de San Juan de la Cruz. Ahí ya no hay poesía, porque la poesía necesita cosas, esa escalera de las cosas por la que suben y bajan los ángeles de la poesía.
(…) El tercer ojo. El ojo que ve la verdad entre dos polos opuestos. p.206
Autor desconocido
Notatnik 1973-1979
Doznanie piękna spala się w sobie i nic z niego nie wynika. Jest to wartość, która wystarcza sama sobie. Ważne jest tylko to, że jest. Nie można piękna skonsumować najeść się go na zapas. Piękno, którego nie można mieć uczy nas samego bycia, samego istnienia. p.164
Moja Pieśń nad Pieśniami. We śnie mój miły prowadzi mnie korytarzami nocy. Mijają się tam pociągi w głębokiej ciemności, ślepe, zakneblowane pociągi. Wiozą krzyk i przerażenie. p.185
Poezja wyraża ból życia, jakkolwiek byśmy ją pojmowali, jaką przypisywalibyśmy jej aktualnie zmienną funkcję. Lub inaczej – jest wysiłkiem przezwyciężania bólu. p.187
Musil (o Rilkem) „Być włączonym sprawami najdrobniejszymi w rzeczy największe”. p.189
Wyczuwam zawsze coś podejrzanego w pojęciu piękna. Może wynika to z obawy, że wysublimowane „piękno» pozostawia poza sobą realną rzeczywistość, w której wszystko jest zmieszane, gdzie nie ma czystego piękna ani czystego dobra. Pojęcie piękna zaprzecza w ten sposób prawdzie o złożonym, skomplikowanym świecie, zaprzecza prawdzie.
8 sierpnia Czy nie ma innego sposobu pozbycia się bólu jak nowy, świeży ból do samego nieba?!
Noc zmysłów» św. Jana od Krzyża. Tam nie ma już poezji, bo poezja potrzebuje rzeczy, tej drabiny rzeczy, po której wstępują i zstępują aniołowie poezji.
(…) Trzecie oko. Oko widzące prawdę pomiędzy dwoma biegunami przeciwieństw. p206
En el gran silencio de mi mes favorito Octubre (el rojo de los arces, el marrón de los robles, en los abedules Por aquí y por allá una hoja amarilleaba) Celebré la detención del tiempo.
El vasto país de los muertos comenzaba por doquier: Tras el recodo de la avenida, tras el césped de los parques, Pero no tenía que entrar allí, no me llamaba.
Las lanchas retiradas en la orilla, los caminos en la pinocha, El río fluía en la oscuridad, no había luces en la otra orilla.
Me dirigía al baile de fantasmas y hechiceros Donde se presentaba una delegación con máscaras y pelucas Y bailaba no reconocida en el cortejo de los vivos.
Fotogramas de El sanatorio de la clepsidra de Wojciech Jerzy Has
Sezon
W wielkiej ciszy mojego ulubionego miesiąca Października (czerwień klonów, brąz dębów, na brzozach Jeszcze tu i tam jasnożółty liść) Celebrowałem zatrzymanie czasu.
Rozległe państwo umarłych zaczynało się wszędzie: Za zakrętem alei, za trawnikami parków, Ale nie musiałem tam wchodzić, nie wzywało mnie.
Motorówki wyciągnięte na brzeg, ścieżki w igliwiu, Rzeka płynęła w ciemności, żadnych świateł po drugiej [stronie.
Wybierałem się na bal duchów i czarowników Na którym zjawia się delegacja w maskach i perukach I tańczy nie rozpoznana w korowodzie żywych.
Nos mostró el camino que llevaba hacia abajo. No nos perderemos, dijo, porque está iluminado. A través de huertos desiertos, viñedos y umbrales cubiertos de moras, fuimos a campo traviesa, y las luces, como prefieras, eran farolas de luciérnagas enormes o de planetas diminutos que descendían con un vuelo incierto. Pero cuando girar quisimos hacia arriba todo se apagó. Y en medio de la noche absoluta comprendí que sería bajar al fondo del precipicio porque sólo así el fuego fatuo nos guiará de nuevo. La tomé de la mano, nos unían recuerdos carnales y cómplices de expediciones amorosas es decir, hace tiempo, en el trigal o bosque espeso. El arroyo retumbó abajo, y chilló el pedregal espantoso con su color del azufre lunar.
23 de noviembre
Un largo tren se detiene en la estación y el andén está vacío. Invierno, noche, el cielo se tiñe glacialmente de rojo. Y solo se oye el llanto de una mujer. Suplica por algo en vano, a un oficial con abrigo de piedra.
1 de diciembre
Las naves de la estación infernal, con corrientes de aire y frío. Un golpe a la puerta, la puerta se abre y mi padre muerto aparece en ella pero joven, hermoso, bienamado. Me tiende la mano. Huyo de él, corro por las escaleras sinuosas, hacia el infinito.
de El álbum de los sueños
Imágenes propias (fotogramas coloreados por mí de “L’Atalante” de Jean Vigo
18 listopada
Pokazał nam drogę która wiodła w dół. Nie zgubimy się, mówił, bo dużo jest świateł. Przez opuszczone sady, winnice i progi zarośnięte jeżyną poszliśmy na przełaj, a światła, co kto woli, były latarniami olbrzymich świętojańskich robaczków czy planet małych i zniżających się niepewnym lotem. Kiedy raz jednak skręcić chcieliśmy do góry ´ wszystko pogasło. I w zupełnej nocy zrozumiałem, że iść nam aż na dno przepaści bo tylko wtedy znowu prowadzą nas ognie. Trzymałem ją za rękę, pamięć nas łączyła cielesna, zgodnych wypraw na łożu kochanków to znaczy kiedyś w zbożu albo w gęstym lesie. Nisko zahuczał potok, stały usypiska przeraźliwe, koloru księżycowej siarki.
23 listopada
Długi pociąg stoi na stacji i peron jest pusty. Zima, noc, niebo mroźnie podpływa czerwienią. I słychać tylko płacz kobiety. O coś błaga daremnie, oficera w kamiennym płaszczu.
1 grudnia
Hale infernalnego dworca, z przeciągiem i chłodem. Stuk stuk do drzwi, drzwi się otwierają i ukazuje się w nich mój umarły ojciec ale młody, piękny, ukochany. Podał mi rękę. Uciekam od niego, zbiegam po schodach krętych, w nieskończoność.
Nos dijeron que recogiéramos nuestras cosas porque la casa la iban a quemar. Llegué a escribir una carta, pero la tenía conmigo. Hicimos nuestros hatillos y nos sentamos junto a la pared. Nos miraron cuando pusimos el chelo* encima de los hatillos. Mis hijos no lloraron. Seriedad y curiosidad. Uno de los soldados llevaba un bidón de gasolina. Otros arrancaban las cortinas.
*chelo polaco, basetla, de cuatro cuerdas.
de El álbum de los sueños
Fotograma de El regreso de Andrey Zvyagintsev y Suite de Antoni Tàpies
14 sierpnia
Kazali nam zapakować rzeczy, bo dom będzie spalony. Zdążyłem napisać list, ale ten list był ze mną. Złożyliśmy węzełki, siedliśmy pod ścianą. Patrzyli kiedy na węzełki kładliśmy basetlę. Moi synkowie nie płakali. Powaga i ciekawość. Jeden z żołnierzy niósł bańkę benzyny. Inni zdzierali firanki.
Quien busca signos siempre los encuentra, aunque en lugares más extraños. Por ejemplo una esquela de un amigo de Łódź un mes después de su muerte, en lo alto de las montañas, en los periódicos de Cracovia guardados para hacer lumbre. A veces me parece que no hay signo que yo no pueda reescribir con más claridad, Quisiera tanto que todos fueran felices o, al menos, que sobrevivieran. No todos sobrevivirán, lo que quiere decir que nadie lo hará, y las luces continuarán encendidas hasta que se apaguen. Lo único que puede intentar un reescribidor de signos, es sentarse en la oscuridad y explicar a la gente, a los animales y a los pájaros, a las lombrices y a las piedras: el haberse apagado no significa que nunca hayan brillado. Siempre que a él mismo no le dé miedo la oscuridad.
Libros artísticos de Zbigniew Makowski (1930-2019)
Wszystko dla
Ktoś, kto szuka znaków, zawsze je znajduje, choć w takich dziwnych miejscach. Na przykład nekrolog znajomego z Łodzi miesiąc po jego śmierci, wysoko w górach, w przeznaczonych na podpałkę krakowskich gazetach. Czasem wydaje mi się, że nie ma znaku, którego nie mogłabym przepisać wyraźniej, tak bardzo bym chciała, żeby wszyscy byli szczęśliwi albo przynajmniej przeżyli. Nie wszyscy przeżyją, czyli nikt nie przeżyje, a światła będą świecić, dopóki nie zgasną. Jedyne, czego może spróbować przepisywacz znaków, to siąść w ciemnościach i tłumaczyć ludziom, zwierzętom, ptakom, glizdom i kamieniom: to, że zgasły, nie znaczy, że nigdy nie świeciły. Pod warunkiem, że sam się nie boi ciemności.
Minado está el túnel de Gotardo. Donde duerme la lana y la respiración de los niños mueve las mariposas de papel, donde caballos mojados al borde de una fuente saltan en el aire de mayo pasa un alambre subterráneo.
Minada está la tierra natal, diminuta, dulce para vosotros, europea. El olivo madura en ella y el centeno, el viento corre por el campo de lino y se calma entre el follaje negro bajo lámparas calientes de las naranjas.
Minado está el mar azul En la hora en que la barca sale de pesca de un pueblo, donde los gatos duermen entre las redes.
Minado está el corazón del hombre. El tiempo que le fue dado para vivir y el otro tiempo son en su conciencia como dos líneas en vez de ser uno en armonía.
*Sanary-sur-Mer, pueblo en Provenza donde encontraron refugio artistas y escritores alemanes que huían del régimen nazi. Entre ellos Bertolt Brecht, Thomas Mann, Ludwig Marcuse y también el inglés, Aldous Huxley.
Fotogramas de Mediterráneo de Jean-Daniel Pollet
Notatnik: Sanary
Podminowany jest tunel Gotarda. Gdzie wełna śpi i oddech dzieci porusza papierowe motyle, gdzie mokre konie na brzegu fontanny skaczą w powietrzu maja przebiega drut podziemny.
Podminowana jest rodzinna ziemia, nieduża, słodka dla was, europejska. Oliwka na niej dojrzewa i żyto, wiatr biegnie polem lnu i cichnie w czarnych liściach pod gorącymi lampami pomarańcz.
Podminowane jest niebieskie morze w godzinie, kiedy kuter wyjeżdża na połów z miasteczka, w którym koty śpią między sieciami.
Podminowane jest serce człowieka. Czas dany mu do życia i czas inny są w jego świadomości jak dwie linie zamiast być jednym w harmonii.
Observaba su cara con estupefacción. Las luces de la estación del metro pasaban volando, no las divisaba. ¿Qué se puede hacer, si la vista no tiene esa fuerza absoluta con la que absorber los objetos -embriagada con la velocidad-, dejando atrás únicamente el vacío de la forma ideal, un signo, como un jeroglífico, dibujo simplificado de un animal o de un pájaro? La nariz levemente respingona, la frente alta con el pelo liso, la línea de la barbilla -pero ¿por qué la vista no tiene fuerza absoluta? – y en la blancura rosácea recortados unos agujeros en los que hay una oscura y brillante lava. Absorber esa cara y, a la vez, tenerla sobre el fondo de todas las ramas de primavera, muros, olas, en el llanto, en la risa, hacerla retroceder quince años, adelantarla treinta años. Tener. Ni siquiera es el deseo. Es como una mariposa, un pez, el tallo de una planta, tan solo que aún más misterioso. Al fin, después de tantísimos esfuerzos por nombrar el mundo, sé únicamente ir repitiendo la suprema confesión, la única confesión fuera de la cual no llega ninguna fuerza: yo soy –ella es-. Gritad, tocad las trompetas, formad las marchas multitudinarias, saltad, desgarraos la ropa repitiendo una cosa: ¡es! ¿Y para qué se han escrito páginas, toneladas, catedrales de páginas, si balbuceo, como si fuera el primero que surgió del légamo en la orilla del océano? ¿De qué sirvieron las civilizaciones del Sol, el polvo rojo de las ciudades arruinadas, las corazas y motores en el polvo de los desiertos, si no han aportado nada a este sonido -es-? Ella bajó en Raspail. Me quedé solo con la inmensidad de cosas existentes. Esponja que sufre porque no puede absorber el agua, el río que sufre porque reflejos de nubes y árboles no son nubes ni árboles.
Esse
Przyglądałem się tej twarzy w osłupieniu. Przebiegały światła stacji metra, nie zauważałem ich. Co można zrobić, jeżeli wzrok nie ma siły absolutnej, tak, żeby wciągał przedmioty z zachłyśnięciem się szybkości, zostawiając za sobą już tylko pustkę formy idealnej, znak, niby hieroglif, który uproszczono z rysunku zwierzęcia czy ptaka? Lekko zadarty nos, wysokie czoło z gładko zaczesanymi włosami, linia podbródka – ale dlaczego wzrok nie ma siły absolutnej? – i w różowawej bieli wycięte otwory, w których ciemna błyszcząca lawa. Wchłonąć tę twarz, ale równocześnie mieć ją na tle wszystkich gałęzi wiosennych, murów, fal, w płaczu, w śmiechu, w cofnięciu jej o piętnaście lat, w posunięciu naprzód o trzydzieści lat. Mieć. To nawet nie pożądanie. Jak motyl, ryba, łodyga rośliny, tylko rzecz bardziej tajemnicza. Na to mi przyszło, że po tylu próbach nazwania świata umiem już tylko powtarzać w kółko najwyższe, jedyne wyznanie, poza które żadna moc nie może sięgnąć: ja jestem – ona jest. Krzyczcie, dmijcie w trąby, utwórzcie tysiączne pochody, skaczcie, rozdzierajcie sobie ubrania, powtarzając to jedno: jest! I po co zapisano stronice, tony, katedry stronic, jeżeli bełkocę, jakbym był pierwszym, który wyłonił się z iłu na brzegach oceanu? Na co zdały się cywilizacje Słońca, czerwony pył rozpadających się miast, zbroje i motory w pyle pustyń, jeżeli nie dodały nic do tego dźwięku: jest? Wysiadła na Raspail. Zostałem z ogromem rzeczy istniejących. Gąbka, która cierpi, bo nie może napełnić się wodą, rzeka, która cierpi, bo odbicia obłoków i drzew nie są obłokami i drzewami.
Transl. Czeslaw Milosz and Robert Pinsky
Esse
I looked at that face, dumbfounded. The lights of métro stations flew by; I didn’t notice them. What can be done, if our sight lacks absolute power to devour objects ecstatically, in an instant, leaving nothing more than the void of an ideal form, a sign like a hieroglyph simplified from the drawing of an animal or bird? A slightly snub nose, a high brow with sleekly brushed-back hair, the line of the chin – but why isn’t the power of sight absolute? – and in a whiteness tinged with pink two sculpted holes, containing a dark, lustrous lava. To absorb that face but to have it simultaneously against the background of all spring boughs, walls, waves, in its weeping, its laughter, moving it back fifteen years, or ahead thirty. To have. It is not even a desire. Like a butterfly, a fish, the stem of a plant, only more mysterious. And so it befell me that after so many attempts at naming the world, I am able only to repeat, harping on one string, the highest, the unique avowal beyond which no power can attain: I am, she is. Shout, blow the trumpets, make thousands-strong marches, leap, rend your clothing, repeating only: is!
She got out at Raspail. I was left behind with the immensity of existing things. A sponge, suffering because it cannot saturate itself; a river, suffering because reflections of clouds and trees are not clouds and trees.
Un firmamento tan frío como la piedra donde sus alas aguzan ángeles altivos y muy sobrenaturales marchando por travesados de resplandor y peñas de sombra se van abismando despacio en un cielo imaginario pero momentos después salen todavía más pálidos por la otra parte del cielo por la otra parte de los ojos No digas que no es cierto que no hay ángeles hundida en la charca de tu cuerpo indolente tú que todo lo ves según el color de tus ojos y te alzas saciada del mundo – en la frontera de tus pestañas
Fotografías de Duane Michels (1932 – , EE.UU.)
Zobacz
Błękit zimny jak kamień o który ostrzą skrzydła aniołowie wyniośli i bardzo nieziemscy idąc po szczeblach blasku i po głazach cienia zapadają się z wolna w urojone niebo lecz po chwili wychodzą jeszcze bardziej bladzi po tamtej stronie nieba po tamtej stronie oczu Nie mów że to nieprawda że nie ma aniołów pogrążona w sadzawce leniwego ciała ty która widzisz wszystko w kolorze swych oczu i stajesz syta świata – na granicy rzęs
Transl. Alissa Valles
Look
The blue winter sky like a stone on which angels sublime and quite unearthly sharpen their wings moving on rungs of radiance on crags of shadow they gradually sink into the imaginary heavens but in another moment they emerge even paler on the other side of the sky the eye’s other side Don’t say that it’s not true there aren’t any angels you immersed in the pool of your indolent body you who see everything through your eye’s color and stand sated with world – at your lashes’ edge
1 Si es verdad que la imagen precede al pensamiento cabe pensar que las ideas de Heym surgieron mientras patinaba sobre el hielo
-facilidad para deslizarse sobre una superficie helada
>estaba aquí y estaba allí giraba en torno a un centro móvil sin ser un planeta ni una campana ni un agricultor apegado a su arado
-relatividad del movimiento especular penetración de sistemas
la orilla izquierda más cercana (los rojos tejados de Gatow) huía hacia atrás como un mantel del que se tira con violencia la derecha en cambio permaneció (aparentemente) en su lugar
-derrumbe del determinismo maravilloso coexistir de posibilidades
-mi grandeza – decíase Heym a sí mismo (ahora patinaba hacia atrás con su pierna izquierda levantada) se basa en haber descubierto que en el mundo contemporáneo no existe el resultado la tiranía de las consecuencias la dictadura de las relaciones causales
sino que todos los pensamientos acciones objetos fenómenos se presentan uno al lado del otro como las huellas de patines sobre una blanca superficie
una afirmación onerosa para la física teórica una afirmación inquietante para la teoría poética
2
los que estaban en la orilla derecha no se dieron cuenta de la desaparición de Heym
el alumno de bachillerato que lo estaba adelantando lo vio todo en el orden inverso:
el blanco jersey el pantalón abrochado bajo la rodilla con dos botones de hueso las medias anaranjadas en sus pantorrillas y los patines causantes de la desgracia
dos policías apartaron el tropel de mirones parados junto al agujero en el hielo
(parecía más bien la entrada a un sótano o la fría boca de una máscara)
humedecieron la punta de sus lápices antes de intentar hacer el informe del incidente de reintroducir el orden conforme a la anticuada lógica aristotélica con esa obtusa indiferencia tan propia de la autoridad hacia nuestro descubridor y su pensamiento que ya entonces erraban perplejos bajo el hielo
Georg Heym – przygoda prawie metafizyczna
1 Jeśli jest prawdą że obraz wyprzedza myśl można mniemać że idee Heyma powstały w czasie ślizgawki
-łatwość poruszania się po lodowej powierzchni
był tu i tam krążył wokół ruchomego centrum nie był planetą ani dzwonem ani rolnikiem przywiązanym do pługa
-względność ruchu lustrzane przenikanie układów
lewy bliżej brzeg (czerwone dachy Gatow) uciekał do tyłu jak gwałtownie szarpany obrus prawy natomiast stał (pozornie) w miejscu
-obalenie determinizmu cudowna koegzystencja możliwości
-moja wielkość- mówił do siebie Heym (sunął teraz do tylu z uniesioną lewą nogą) polega na odkryciu że w świecie współczesnym nie ma wynikania tyrani następstw dyktatury związków przyczynowych
wszystkie myśli działania przedmioty zjawiska leżą obok siebie jak ślady łyżew na białej powierzchni
stwierdzenie ważkie dla fizyki teoretycznej stwierdzenie groźne dla teorii poezji
2
ci którzy stali na prawym brzegu nie zauważyli zniknięcia Heyma
gimnazjalista który go mijał widział wszystko w odwróconym porządku:
biały sweter spodnie zapięte pod kolanem na dwa kościane guziki łydki w pomarańczowych pończochach łyżwy przyczynę nieszczęścia
dwaj policjanci rozgarnęli tłum gapiów stojących nad otworem w lodzie
(wyglądał jak wejście do lochu jak zimne usta maski)
śliniąc ołówki próbowali zanotować zdarzenie wprowadzić porządek zgodnie z przestarzałą logiką Arystotelesa z właściwą władzy tępą obojętnością dla odkrywcy i jego myśli które teraz błąkały się bezradnie pod lodem
la bala que disparé durante la gran guerra dio la vuelta al globo terráqueo e hizo blanco en mi espalda
en el momento menos oportuno cuando estaba ya seguro de haberlo olvidado todo las culpas de él y las mías
ciertamente como los demás deseaba borrar de mi memoria los rostros del odio
la historia constituía un consuelo mi lucha había sido contra la violencia y el Libro afirmaba que él era Caín
tantos años con paciencia tantos años en vano estuve lavando con el agua de la compasión hollín sangre y ofensas para que la belleza noble la hermosura de la existencia y puede que incluso la bondad encontraran un hogar en mí y en verdad como los demás anhelaba regresar a la bahía de la infancia al país de la inocencia
la bala que disparé con un arma de pequeño calibre contra toda ley gravitatoria dio la vuelta al globo terráqueo e hizo blanco en mi espalda como si quisiera decirme -nada a nadie le será perdonado
así que ahora estoy sentado solo sobre el tronco de un árbol cortado justo en el centro mismo de la batalla olvidada
y cual araña gris voy urdiendo amargas meditaciones
sobre una memoria demasiado grande sobre un demasiado pequeño corazón
Małe serce
pocisk który wystrzeliłem w czasie wielkiej wojny obiegł kule ziemską i trafił mnie w plecy
w momencie najmniej stosownym gdy byłem już pewny że zapomniałem wszystko jego – moje winy
przecież tak jak inni chciałem wymazać twarze nienawiści
historia pocieszała że walczyłem z przemocą a Księga mówiła -to on był Kainem
tyle lat cierpliwie tyle lat daremnie zmywałem wodą litości sadzę krew obrazy żeby szlachetne piękno uroda istnienia a może nawet dobro miały we mnie dom przecież tak jak wszyscy pragnąłem powrócić do zatoki dzieciństwa do kraju niewinności
pocisk który wystrzeliłem z broni małokalibrowej wbrew prawom grawitacji obiegł kulę ziemską i trafił mnie w plecy jakby chciał powiedzieć – że nic nikomu nie będzie darowane.
więc siedzę teraz samotny na pniu ściętego drzewa dokładnie w samym środku zapomnianej bitwy
i snuję siwy pająk gorzkie rozważania
o zbyt wielkiej pamięci o zbyt małym sercu.
Transl. Czeslaw Milosz and Peter Dale Scott
A small heart
the bullet I fired during the great war went around the globe and hit me in the back
at the least suitable moment when I was already sure I had forgotten it all —- his transgressions and mine
after all I like anyone else wanted to erase the memory of countenances of hatred
history consoled me — I was battling violence but the Book told me — I was battling Cain
so many patient years so many years in vain I washed soot blood hurt in mercy’s stream so that noble beauty the glory of existence perhaps even the good might have have a home in me
after all I like anyone else had a longing to return to the bay of childhood the country of innocence
the bullet I fired from a low-caliber gun despite laws of gravity went around the globe and hit me in the back as if it wished to tell me — nobody gets anything for free
so now I sit in solitude on a sawed-off tree trunk in the exact center point of the forgotten battle grey spider I spin bitter meditations
dótame de talento para componer frases largas, cuya línea sea la línea de una respiración, extendida como los puentes, como el arco iris, como el alfa y omega del océano
Señor, obséquiame con la fuerza y maña de quienes construyen frases largas que se despliegan como un roble, espaciosas como un valle grande para que quepan en ellas mundos, esqueletos de mundos, mundos de ensueño
y también para que las oraciones principales predominen seguras sobre las subordinadas, para que controlen su curso complejo pero expresivo como un basso continuo, para que permanezcan inconmovibles por encima del movimiento de los elementos, para que los atraigan como atrae los elementos la fuerza de las invisibles leyes de la gravitación
por frases largas rezo pues, por frases que modele el esfuerzo, tan extensas que en cada una de ellas pueda encontrarse el reflejo especular de una catedral, de un gran oratorio, de un tríptico
y también por animales poderosos y pequeños, estaciones de trenes, un corazón henchido de dolor, pétreos precipicios y el surco del destino en la palma de la mano
Fotos propias.
Brewiarz II
Panie,
obdarz mnie zdolnością układania zdań długich, których linia jak zwykle od oddechu do oddechu wydaje się linią rozpiętą jak wiszące mosty, jak tęcza, alfa i omega oceanu
Panie, obdarz mnie siłą i zręcznością tych, którzy budują zdania długie, rozłożyste jak dąb, pojemne jak wielka dolina, aby mieściły się w nich światy, cienie światów, światy z marzenia
a także aby zdanie główne panowało pewnie nad podrzędnymi, kontrolowało ich bieg zawiły, ale wyrazisty, jak basso continuo trwało niewzruszenie nad ruchem elementów, aby przyciągało je, jak jądro przyciąga elektrony siłą niewidoczny praw grawitacji
o zdanie długie tedy modlę się, zdanie lepione w mozole, rozległe tak, by w każdym z nich znalazło się lustrzane odbicie katedry, wielkie oratorium, tryptyk
a także zwierzęta potężne i małe, dworce kolejowe, serce przepełnione żalem, przepaście skalne i bruzdę losów w dłoni
Transl. Alissa Valles
Breviary II
Lord,
grant me the ability to compose a long sentence, whose line, customarily from breath to breath, is a line spanned like a suspension bridge like a rainbow the alpha and omega of the ocean
Lord, grant me the strength and agility of those who build sentences long and expansive as a spreading oak tree, like a great valley; may they contain worlds, shadows of worlds, and worlds of dreams
may the main clause rule confidently over dependent clauses, control their course, a circuitous but expressive basso continuo, endure unmoved above the elements in motion, draw them to itself like nucleus draws electrons by unseen laws of gravitation
I pray then for a long sentence, sculptured by the sweat of my brow, extending so far that in each there might be reflected the mirror image of a cathedral, a great oratorio, a triptych,
and also animals mighty and minuscule, train stations, the heart brimming with sorrow, rocky cliffs, and the furrow of the fate in the hand
El Universo es un instrumento repleto de hojas marchitas del geranio. El sonido puro es un sujeto lírico. Margarita es una monja muerta. Resplandece la cuerda de luz del laúd en la sala de música.
Y es ella, que no existe, la que rasguea esa cuerda, que no existe, del laúd, que tampoco existe. Escucho, pero tampoco yo existo. La irrefutable prueba de nuestra existencia cae en un vacío ideal…
Si pudiera ser música sería esta melodía, Folias de España… Escena de Todas las mañanas del mundo. Guión de Pascal Quignard, obras de Marin Marais tocadas por Jordi Savall.
Struna światła
Wszechświat jest instrumentem całym w zwiędłych liściach Geranium. Czysty dźwięk jest podmiotem lirycznym Małgorzata jest zmarłą zakonnicą. Błyska Struna światła u lutni w pokoju muzycznym
Tak więc ta, której nie ma, potrąca tę strunę Której nie ma, u lutni, której nie ma również. Słucham, lecz i mnie nie ma. Niezbity argument Naszego bytu wpada w idealną próżnię…
Sin embargo, sin embargo, sin embargo… No me fío de mí. Nada es permanente. Menos lo es la palabra. Esto tampoco, esto tampoco, esto tampoco. No me fío, no te fíes de quien dice, de quien habla, de lo que se dice, de lo que dices, de lo que digo, no me fíes, no te fío. La lucidez es una chispa, un estado de conciencia en las multiplicadas estancias de la conciencia o que hacen conciencia, las estancias que se alargan, se prolongan, se continúan, y así se le llama conciencia a aquella continuidad. No me fío, no te fíes de las estancias, se estrechan, se acortan, se invaden, desaparecen, la lucidez es un instante entre estancias, ventanas en la mónada que si permanece bajo la luz del foco se hace estancia, también ella, y sufre las mismas convulsiones. Sin embargo, sin embargo, sin embargo… lo que intuyo ahora se borrará mañana, luego, ahora, apenas se haga pensamiento, conciencia: estancia. Atrapamos la sensación que invade las entrañas, muy abajo, muy adentro, muy homogénea, la atrapamos y la hacemos eso: «sensación», la nombramos, la describimos… la perdemos. Ya no es ella, ya no es eso, ya no es. Aún está allí pero no es lo que digo, lo es apenas, no es lo que oís, no es eso, no os fiéis, no me fíes, no te fío.
De nuevo cae la tarde, mengua la luz. Los colores del otoño vienen del oeste, decía aquel poeta chino. El mundo está en mí. No me apartaré. Acojo todos los colores, el estío dentro de mi otoño, porque sé que no hay fin, que no habrá término. Todo comienza y termina en mí. Yo soy el infinito proyecto de mí misma por encima de mí me sobrevuelo.
Jednak…
Jednak… Jednak, jednak, jednak… Nie ufam sobie. Nic nie jest niezmienne. A najmniej słowo. To też nie, to też nie, to też nie. Nie ufam, nie ufaj temu kto mówi, temu co rozmawia, temu co się mówi, temu co mówisz, temu co mówię, nie ufaj mi, nie ufam tobie. Jasność umysłu jest iskrą, stanem świadomości w pomnożonych bytnościach świadomości lub stających się świadomością, bytności się wydłużają, przeciągają, trwają, i tak oto nazywamy świadomością ową ciągłość. Nie ufam, nie ufaj bytnościom, zwężają się, skracają się, nachodzą na siebie, znikają, jasność umysłu jest momentem pomiędzy bytnościami, oknami w monadzie, która pozostając w świetle reflektorów staje się bytnością, ona również i wstrząsają nią te same konwulsje. Jednak, jednak, jednak…. to co przeczuwam teraz jutro się zatrze, później, teraz, ledwo stanie się myślą, świadomością: bytność. Chwytamy wrażenie, które zalewa wnętrzności, na samym dole, w samym środku, tak jednorodne, chwytamy je i czynimy je tym: “wrażeniem”, nazywamy je, opisujemy je… tracimy je. To już nie ono, to już nie to, już nie. Nadal w niebezpieczeństwie, lecz to nie jest tym co mówię, ledwo jest tym, to nie to co słyszycie, to nie to, nie ufajcie, nie dajcie mi ufać, nie ufam ci.
Znów zapada wieczór światło się obkurcza. Kolory jesieni nadchodzą z zachodu, mawiał tamten chiński poeta. Świat jest we mnie. Nie odsunę się. Przyjmuję wszystkie kolory, lato wewnątrz mojej jesieni, bo wiem, że nie ma kresu, nie będzie końca. Wszystko zaczyna i kończy się we mnie. Jestem bezkresnym projektem siebie samej ponad sobą unoszę się.