Abraham Gragera

1973 – , España

A LA ALTURA, A MEDIDA

En museos, en libros de arte, trato de adivinar siempre en qué cuadros les gustaría vivir a las personas que admiro, los seres que amo, aquellos que recuerdo por soñar

todavía. A veces los descubro entre la multitud, en ceremonias campesinas, y a veces los convierto en ciudadanos de una ciudad ideal, la pincelada viva de una naturaleza

muerta, o unas simples figuras en un paisaje simple, cuyo único deseo es quedarse un poco más ahí, de pie, frente a los campos vacíos, como si el hombre fuese

sólo la forma humana del tiempo, y no la forma temporal del hombre el tiempo que los ha soñado así, a la altura de la siembra, a medida de la siega.

Cuadros de Ann Magill y Jules Breton

Tłum. Ada Trzeciakowska

NA WYSOKOŚĆ, NA MIARĘ

W muzeach, malarskich albumach, zawsze próbuję zgadnąć, które obrazy wybraliby do życia ludzie, których podziwiam, osoby, które kocham, ci, którzy, jak pamiętam, nadal mają

marzenia. Czasem odkrywam ich wśród tłumu, w wiejskich sceneriach, czasem zmieniam ich w mieszkańców idealnego miasta, żywe pociągnięcie pędzla martwej

natury, lub proste postacie na tle skromnego pejzażu, których jedynym pragnieniem jest pozostać tam na dłużej, stojąc na wprost opustoszałych pól, tak jakby człowiek był tylko

ludzkim uosobieniem czasu, a nie czas przemijającą wcieleniem człowieka, który ich wyśnił ich tej samej wysokości co plony, gotowych do żęcia.

Cuadros de Johanna Harmon, Gustave Courbet, Jules Breton.

Transl. Judith Nantell

THIS SIZE, THIS HEIGHT

In museums, in art books, I always try to guess which paintings the people I look up to, or those ones whom I love or the ones I realize having not yet dreamt of, would choose to live in.

Sometimes I find them amongst the crowd in a pastoral scene, other times I turn them into the dwellers of an ideal city, into the moving brushstrokes of a still life,

or into simple figures in a simple landscape whose sole ambition is to stay there for a little longer, standing before the empty fields, as if man were simply

the human embodiment of time instead of time being the transient form of man that it dreamt of this way, just the same size as the crop, the perfect height for harvest.

Ángel M. Alcalá

1981- , España (Albacete)

***

Vieja, bella, triste Europa
aquejada de melancolía crónica
y lagunas de amnesia
a veces recuerdas haber sido resplandeciente
pero te sabes apenas cielo gris y viento frío
y tratas de suicidarte una vez más
y otra
y otra más
sin conseguirlo nunca
y arrastrando nuevas secuelas
tras cada intento.

Pobre, rota, triste Europa
que abandonaste a tus hijos en la calle
sin volver siquiera la mirada
de madrugada
y ahora
no haces más que ir llorando por las esquinas
bajo la lluvia
entre relentes de niebla helada
con el pelo revuelto y el rímel corrido
preguntando a los transeúntes si alguna vez los vieron
pero a quién podría amamantar tu cuerpo seco
qué ibas a darles
te jugaste hasta el último níquel
entre cucarachas
en cuartuchos en la parte de atrás de un cabaret berlinés
tuviste que arrancar las puertas de tus palacios polacos
para calentarte
en el invierno congelado que no se acababa
que no se acaba
nunca
pero aún sales a pasearte como si fueras un cisne
recorres tus viejas ciudades
y la gente se aparta a tu paso
crees que abren paso a tu elegancia
pero ellos ven un cuervo cubierto de hollín
que les dispara dardos envenenados
con la mirada.
Te rehúyen, asqueados.

A quién darás cobijo en tu regazo,
mi querida,
vieja, bella, triste Europa,
si ya
no tienes alma que te anime.

Fotogramas de Páginas susurrantes (Páginas ocultas) (1994) de Aleksandr Sokúrov

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Stara, piękna, smutna Europo
cierpiąca na chroniczną melancholię
i luki zapomnienia
choć nieraz przypominasz sobie dawny blask
wiesz, żeś tylko szarym niebem i zimnym wiatrem
i oto znów próbujesz się zabić
i raz jeszcze
i kolejny
bez powodzenia
męczysz się z nowymi bliznami
po każdej samobójczej próbie.

Biedna, rozdarta, smutna Europo,
porzuciłaś dzieci swe na ulicy
nie oglądając się za siebie
o świcie
i teraz
nic nie robisz, tylko wypłakujesz oczy na rogatkach
w deszczu
wśród rosy lodowatej mgły
z rozczochranymi włosami i rozmazanym tuszem do rzęs
pytasz przechodniów, czy kiedykolwiek je widzieli.
ale kogo mógłby wykarmić twoje wysuszone ciało
co chciałaś im dać
przegrałaś każdy grosz
wśród karaluchów
w barakach na tyłach berlińskiego kabaretu
musiałaś wyrwać drzwi ze swoich polskich pałaców,
aby się ogrzać
w mroźną zimę, która nie chciała się skończyć,
która nigdy się nie kończy
nigdy
ale i tak wychodzisz na spacer jak łabędź
płyniesz spacerowym krokiem po swoich starych miastach
a ludzie rozstępują się przed Tobą
myślisz, że to z podziwu dla twej elegancji,
a oni widzą kruka pokrytego sadzą
strzelającego do nich zatrutymi strzałami
spojrzeń.
Stronią od ciebie z obrzydzeniem.

Komu udzielisz schronienia na swoich kolanach,
moja ukochana,
stara, piękna, smutna Europo,
gdy już
nie masz duszy zdolnej cię pokrzepić

Ángel M. Alcalá

1981- , España (Albacete)

***

Hazme piel y conviérteme en refugio
en nido, calor en medio de la nada
en savia, vaho de sangre que late
y germina en zarza resplandeciente
Hazme tierra y manto
déjame al compás del sol
que me reparta el viento del oeste
por los rincones y grietas más intrincados
ocultos
que haya sobre el planeta
Que sea roca
lava
ceniza.

Foto propia (collage). Alcoy

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Uczyń mnie skórą i zmień mnie w schronienie
w gniazdo, ciepło pośród nicości
w żywotne soki, wyziewy krwi, która pulsuje
i kiełkuje w połyskującym krzaku jeżyn
Uczyń mnie glebą, ściółką
porzuć mnie w takt słońca
niech rozproszy mnie zachodni wiatr
po najzawilszych zakątkach i najskrytszych
szczelinach
ziemi
Będę skałą
lawą
prochem.

León Felipe

1884-1968, España

Comunión

En alguna parte se ha dicho:
Dios se come a los hombres
y los hombres un día se comerán a Dios.
Y también está escrito:
no es más que un pez el hombre
en su mar de tinieblas y de llanto.
Y en alguna otra parte se pregunta:
¿Para qué está allá arriba sentado
en el alto cantil de las nubes heladas
ese Gran Pescador?
¿Para qué está allá arriba
con su cebo,
su anzuelo
y su larga caña de pescar
ese Gran Pescador?
¿No es más que un pez el hombre,
un pez para las brasas del infierno
y para que después, «puro y dorado»,
se lo coma allá arriba
ese Gran Pescador?
Y ahora… aquí… el pez… el hombre es el que arguye:
un día me tragaré el mar…
todo el agua del mar…
todas las tinieblas del mar como una perla negra…
un día me tragaré el mar,
toda el agua del mar,
toda la amargura del mar como un sola lágrima…
y dejaré al descubierto
el cebo el anzuelo
y la larga caña de pescar
de ese Gran Pescador,
¡toda su mentira y su verdad!
Luego me sentaré a llorar sobre la última roca seca del mundo,
a llorar, a llorar otra vez
hasta llenar de nuevo la tierra
con otro mar inmenso,
mucho más negro
y mucho más amargo que el de ahora…
con otro mar que llegue hasta los cielos,
anegue las estrellas
y ahogue a es Gran Pescador
con su cebo
su anzuelo
y su larga caña de pescar.
Entonces
yo seré el pescador
y Dios.
Seré el pescador
y Dios, el Gran Pez, sorprendido y pescado.
Aquel día el Hombre… todos los hombres se comerán a Dios.
Será el día… el Gran Día de la verdadera,
de la gloriosa
y de la sagrada comunión.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Komunia

Gdzieś zostało powiedziane:
Bóg zjada ludzi
a ludzie pewnego dnia zjedzą Boga.
I jest też napisane:
człowiek nie jest niczym więcej niż rybą
w jego morzu mroku i łez.
A gdzie indziej pyta się:
Po co on tam siedzi na górze
na stromych urwiskach lodowych chmur
ten Wielki Rybak?
Po co jest tam, na górze?
ze swoją przynętą,
hakiem
i długą wędką
ten Wielki Rybak?
Czyż nie jest niczym więcej niż rybą człowiek,
rybą dla piekielnego żaru
by potem, «nieskalany i złoty»,
zjadł go tam na górze
ten Wielki Rybak?
A teraz… tutaj… ta ryba… człowiek jest tym, kto argumentuje tak:
pewnego dnia połknę morze…
wszystką morską wodę…
wszystkie morza mroki jak czarną perłę…
pewnego dnia połknę morze,
wszystkie morza wody,
wszystką morza gorycz jak jedną łzę…
i obnażę
przynętę haczyk
i długą wędkę
Wielkiego Rybaka,
wszystkie jego kłamstwa i prawdy!
Potem usiądę i zapłaczę na ostatniej suchej skale świata,
będę płakać i płakać
aż znów napełnię ziemię
innym morzem, ogromnym
i dużo czarniejszym
i o wiele bardziej gorzkim niż to teraz…
innym morzem, które sięgnie nieba,
porwie gwiazdy
i zatopi Wielkiego Rybaka
z jego przynętą
hakiem
i długą wędką.
Wówczas
ja będę rybakiem
i Bogiem.
Ja będę rybakiem
a Bóg, Wielką Rybą, zdziwioną i wyłowioną.
W owym dniu Człowiek… wszyscy ludzie zjedzą Boga.
To będzie dzień… Wielki Dzień prawdziwej
i błogosławionej
świętej komunii.

Luis Rosales

1910-1992, España

UNA HUELLA DE VIOLETA EN LA NIEVE

Me contaba su sueño hasta agotarse
y sus palabras eran
como el paso del tren cuando te encuentras junto a la vía,
y sientes su atracción en todo el cuerpo al mismo tiempo,
y vibras empujado por el vacío
que tiene un fundamento de dulzura y terror.
Mientras me hablaba
ella vivía desde este fundamento
en donde el miedo de vivir se nos acerca tanto
que la carne se agrieta para arder,
que la carne se agrieta
como la llama tiene un vacío, en su centro, de sombra natural;
y ella se iba llenando de ese hueco,
de ese espejo de nieve simultánea
mientras seguía contándome su sueño como si no pudiera despertar,
como si hablara sola,
sintiéndose empujada únicamente
por ese miedo transitivo que aún empapaba sus palabras.
Y sin embargo algo ha nacido de esa conversación extenuante,
algo que siento ahora,
que seguiré sintiendo siempre
como escucho a esta niña de tierra improvisándose
que reúne su temblor para decirme
que no sabe vivir,
que no puede vivir
porque la carne se le queda cada día más pequeña;
tan pequeña que ha llegado a sentirse impedida,
y ya no podrá nunca llegar hasta su casa,
y ya sólo recuerda que vivía en un colegio,
y ya sólo recuerda que vivía dentro del dormitorio de un colegio,
donde todas las noches despertaba
viendo pasar un tren por el pasillo atónito,
viendo pasar todas las noches el mismo tren
por el mismo pasillo titilante de camas sucesivas,
de camas con guirnaldas de muchachas que duermen
sin salir del espejo,
sin ver pasar el tren
que a ella, todas las noches, va despertándola un poco más,
a fuerza de seguirlo,
a fuerza de seguirlo cuando pasa y se pierde en la sombra,
y la desclava de su cuerpo igual que se desclava con la humedad un cuadro en la pared,
y la deja tronchada en las vías
sobre las cuales pasa el tren donde ella misma va sonriendo en todas las ventanas.

Fotografías de René Groebli (1927-, Suiza)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Ślad fiołka na śniegu

Opowiadała mi swój sen, aż do wyczerpania
a słowa jej były
jak przejeżdżający pociąg, gdy stoisz przy torach,
i czujesz w każdym kawałku ciała przyciąganie,
wibrując popychany przez pustkę
u źródeł której kryje się słodycz i groza.
Mówiąc do mnie  
czerpała z tego źródła
gdzie strach przed życiem podchodzi do nas tak blisko,
że ciało pęka i płonie,
że ciało pęka
jak płomień, pustka w jego sercu jest z naturalnego cienia;
i ona właśnie wypełniała się tą nicością,
tym równoczesnym lustrem śniegu
podczas gdy opowiadała mi swój sen, jakby nie mogła się obudzić,
jakby mówiła sama do siebie,
czując się popychana tylko
tym przejściowym strachem, którym wciąż nasiąkają jej słowa.
A jednak coś z tej męczącej rozmowy zrodziło się,
coś co czuję teraz,  
co będę czuł zawsze
gdy słucham tej dziewczyny z ziemi improwizującej się  
zespalającej swoje drganie by powiedzieć mi,
że nie potrafi żyć,
że nie może żyć
bo ciało jej z dnia na dzień staje się coraz mniejsze;
tak małe, że czuje się już niezdolna,
i nigdy już nie będzie w stanie dotrzeć do domu,
i pamięta już tylko, że kiedyś mieszkała w szkole,  
i pamięta już tylko, że mieszkała w szkolnej sypialni,
w której każdej nocy budziła się
osłupiała patrząc na przejeżdżający korytarzem pociąg,
patrząc każdej nocy na ten sam pociąg, przejeżdżający   
tym samym rozmigotanym korytarzem kolejnych łóżek,
łóżek z girlandami uśpionych dziewcząt,
nie wychodzących z lustra,
nie widzących przejeżdżającego pociągu
który, każdej nocy, wybudza ją trochę bardziej,
bo idzie za nim,
bo idzie za nim, gdy przejeżdża i znika w cieniu,
i odrywa ją od jej ciała, jak obraz na ścianie odrywa się z powodu wilgoci,
i zostawia ją odłamaną na torach
po których przejeżdża pociąg, w którym ona sama uśmiecha się ze wszystkich okien.  

Ángel M. Alcalá

1981- , España (Albacete)

Sé que seremos inmortales

Sé que seremos inmortales
que nuestra historia sobrevivirá
              a las hojas de papel de un libro
nuestra memoria viajará por el espacio
sin detenerse nunca
eternamente a
velocidad constante
para enseñar a razas que no podemos ni imaginar
             que pudimos ser felices
que teníamos el mundo a nuestros pies
y aprovechamos para pisotearlo.

Mi videopoema, adaptación del texto del poeta manchego, Ángel M. Alcalá. En las imágenes retomo la reflexión del escritor que gira alrededor de la condición humana y la dualidad inscrita en ella. Nociones antitéticas, sin embargo, inseparables del bien y del mal, de la belleza y la fealdad, felicidad y desgracia, guerra y paz, memoria y olvido, vida y muerte forman vértebras visuales que sostienen la reflexión del poeta.

Música del oratorio de Richard Einhorn compuesta en 1995 como banda sonora para La pasión de Juana de Arco de C.T. Dreyer (1928).

Imágenes grabadas entre España y Polonia (Cracovia, Auschwitz, La Mancha)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Wiem, że będziemy nieśmiertelni

Wiem, że będziemy nieśmiertelni
że nasza historia przetrwa
dłużej niż papierowe stronice książek
                  nasza pamięć będzie przemierzać przestrzeń
nie zatrzymując się nigdy
wiecznie
z tą samą prędkością
                 aby pokazać innym rasom trudnym do wyobrażenia
że mogliśmy być szczęśliwi
jednak mając świat u stóp
skorzystaliśmy by go zdeptać.

Fotogramas del videopoema

Andrés Trapiello

1953 – , España (León)

… avara somnolencia,
de vacíos laureles y jardines,
agrias tardes eternas
que tienen del olvido
la misteriosa rueca!

AT

La carta

He encontrado la casa
donde te llevaré a vivir. Es grande,
como las casas viejas. Tiene altos
los techos y en el suelo,
de tarima de enebro, duerme siempre
un rumor de hojas secas
que los pasos avivan. A los ocres
de las paredes nada ya parece
retenerles aquí. Igual que frágiles
pétalos, largo tiempo olvidados
en un libro, amarillean todos.
Entre rejas, trenzado,
un rosal sin podar.
En el jardín pequeño, una fuente
y un fauno. Y me dicen
que también unos mirlos.
Cuando en los meses fríos de otoño,
al escuchar sus silbos
cobren vida tus ojos, en el verde
del agua miraré contigo
cómo mueren los días.
Cómo se vuelve polvo en los muebles
oscuros tu silencio
que azotará la lluvia
allí donde te encuentres.

Tłum. Ada Trzeciakowska

… zachłanna ospalość,
pustych wawrzynów i ogrodów,
cierpkie wieczne popołudnia,
które posiadły zapomnienia
sekretną kądziel!

AT

List

Znalazłem dom
gdzie zamieszkamy. Jest duży,
jak to stare domy. Ma wysoki
strop a na podłodze,
na ławie z jałowca, śpi zawsze
pomruk suchych liści,
podsycane przez kroki. Ochry
ścian chyba już nic
tu nie trzyma. Tak jak i delikatnych
płatków, dawno temu zapomnianych
w książce, pożółkły wszystkie.
Wpleciony między kraty,
Nieprzycięty krzak róży.
W małym ogrodzie, fontanna
I faun. Mówią,
że są też kosy.
Kiedy w chłodzie jesiennych miesięcy,
Słysząc ich pogwizdywania,
nabiorą życia twoje oczy, w zieleni
wody będę patrzył z tobą
jak umierają dni.
Jak pokrywa kurzem ciemne
meble twoje milczenie,
smagane deszczem
gdziekolwiek jesteś.

Fotos propias

Dieu sait quoi es una obra maestra de la etapa madura del director francés Jean- Daniel Pollet. Es una meditación poética sobre el trabajo de Francis Ponge, un escritor que siempre ha sido inseparable de la fascinación por el «mundo silencioso» que recorre las películas de Pollet. «Es un cine sin escenarios como una mesa que se ha limpiado. Es un cine donde las piedras, el agua, el fuego y las cosas vuelven a una nueva vida y viven una existencia que aún no se ha visto ni escuchado …» (Pascal Bonitzer, 1996).

Ana Martínez Castillo

1978 – , España (Albacete)

Yo era la niña que gritaba

Yo era la niña que gritaba.
Le gritaba al aire y a los perros.
Le gritaba a la vida y a las moscas.
Era yo mil veces mil. Mil locas en mil balcones. Mil locas sin dientes para morder, con ganas de aire y agua, con tanta sed. Labios y lenguas y voces al viento mil veces mil, esa era yo.
La niña sedienta de viento.

Del poemario Bajo la sombra del árbol en llamas (2016)

Chanson d’Armor Jean Epstein (1934)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Byłam dziewczynką, który krzyczała.

Byłam dziewczynką, który krzyczała.
Krzyczała na powietrze i na psy.
Krzyczała na życie i na muchy.
To byłam ja tysiąc razy tysiąc. Tysiąc wariatek na tysiącach balkonów. Tysiąc bezzebnych wariatek, złakniona powietrza i wody, tak ogromnie spragniona. Usta i języki i głosy na wiatr tysiąc razy tysiąc, taka byłam ja.
Dziewczynka spragniona wiatru.

Francisco Marcos-Marín

1946 – , España (Madrid)

Espacio ausente

Sobre el mantel la leve gota oscura
Es sólo el eco breve de la copa,
Como el hueco vacío de la almohada
Es un espacio ahora sin imágenes.
Las manos ya no sienten otras manos
Ni los cuerpos se buscan como entonces.
Aunque estamos aquí: seguimos vivos
En los mismos lugares que dejamos.

¿Es quizás la ilusión la que nos hace
Imaginar las cosas que ocurrieron?
Ocurrieron así, nadie lo dude:
En el mismo lugar, sombras distintas.

Carraspea el reloj, dando a las horas
La voz a la que están acostumbradas.
Nada nuevo hay en él, sólo parece
Que intenta recordar otras edades,
Sin lamentar el paso de los días.
¿Son las luces más tenues o no prende
Dentro del corazón el fuego el aire?
Vaga por ese hueco el mismo cuerpo,
El mismo espacio con distinta ausencia.

Agostino Arrivabene

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nieobecna przestrzeń

Na obrusie ciemna i skromna kropla
To tylko krótkie echo kielicha,
Jak puste wgłębienie na poduszce
Jest przestrzenią bez obrazów.
Dłonie nie czują już innych dłoni
Ani ciała nie szukają się jak dawniej.
Choć jesteśmy tutaj: nadal żywi
W tych samych miejscach porzuconych.

Czy to złudzenie sprawia, że
Wymyślamy rzeczy, które się stały?
Stały się, niepodważalnie:
W tym samym miejscu, inne cienie.

Zegar zachrypł wybijając godziny
Głos który je do siebie przyzwyczaił.
Nie brzmi inaczej, wydaje się tylko,
Że chce przypomnieć inne czasy,
Bez żalu za utraconymi dniami.
Czy to światła tak zbladły czy ognia
Nie wznieca już w sercu powietrze?
Krąży po tym wgłębieniu to samo ciało,
Ta sama przestrzeń innym brakiem opisana.

Francisco Marcos-Marín

1946 – , España (Madrid)

***

Eran, fotografía, caminantes,
Miraban diferentes,
Ella con su pañuelo de colores
Y su ilusión de esposa,
Una estación sin trenes
Con columnas partidas a su espalda.
Buscaba él en el suelo lo que sólo
En su sonrisa se explicaba a medias,
Más llena de preguntas que de aciertos.
Y ningún tren y nada
En la caja vacía de las fotos
Con las caras de nombres que se pierden,
Donde todas las épocas se encuentran
Como si en un vestuario de teatro
Cupieran las memorias de la vida.

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Byli: fotografia, przechodnie,
Spoglądali w różne strony,
Ona w kolorowej chusteczce
Pełna złudzeń żona,
Dworzec kolejowy
I rozpołowiona kolumna za plecami.
Szukała na ziemi tego, co
uśmiech insynuował zaledwie,
raczej pełen pytań niż odpowiedzi.
I żaden pociąg i nic więcej
w pustym pudełku na zdjęcia:
na twarze imion, co się gubią,
a wszystkie czasy spotykają.
Jakby teatralna garderoba
mogła pomieścić wspomnienia.

Fotogramas de La mujer del lago (1966) de Yoshishige Yoshida

Luis Rosales

1910-1992, España

Autobiografía

Como el náufrago metódico que contase las olas
que faltan para morir,
y las contase, y las volviese a contar, para evitar
errores, hasta la última,
hasta aquella que tiene la estatura de un niño
y le besa y le cubre la frente,
así he vivido yo con una vaga prudencia de
caballo de cartón en el baño,
sabiendo que jamás me he equivocado en nada,
sino en las cosas que yo más quería.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Niczym metodyczny rozbitek, który liczyłby fale
których brakuje mu do śmierci,
i liczyłby raz za razem, żeby nie popełnić
błędu, co do ostatniej,
tej, która osiąga wysokość dziecka,
całuje je i zakrywa mu czoło,
właśnie tak żyłem z wątpliwą rozwagą
kartonowego konika w łazience,
wiedząc, że nie pomyliem się w niczym,
oprócz co do tego co były mi najdroższe.

Museo del niño en Albacete

Ana Martínez Castillo

1978 – , España (Albacete)

Moriré y nadie lo sabrá nunca.

Moriré y nadie lo sabrá nunca.
Moriré en secreto, a la sombra del incendio, con las pupilas llenas de barro, acurrucada en un sueño que se sueña muy despacio.

Del poemario Bajo la sombra del árbol en llamas (2016)

Nova Ofelia. Epi Neuraska y JJ Doc  (l’Espai d’Art Contemporani de Castelló)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Umrę i nikt się nigdy nie dowie.

Umrę i nikt się nigdy nie dowie.
Umrę w sekrecie, w cieniu płomieni, ze źrenicami pełnymi błota, zwinięta we śnie, który się śni zbyt wolno.

Ángel M. Alcalá

1981- , España (Albacete)

La Tierra prometida

Cómo sería si alcanzásemos
              la Tierra Prometida
si nos respetan las tormentas de asteroides
si nos ignoran las estrellas que agonizan
si al final llegamos
y conseguimos levantar un campamento
tomar fuerzas
              producir oxígeno
creer de veras que podemos hacer todo
y volver a componer las sinfonías
las pirámides de Egipto
o el amor libre y puro de los hippies

cómo se hace
cómo programar un vídeo antiguo
              sin el manual de instrucciones
australopitecus
intentando manejar un smartphone

volver a empezar
de nuevo
haber de reconquistar nuestras propias almas
arrancarlas
de las garras de nuestros apegos
olvidar las fotos de los padres el día de su boda
las tardes que pasábamos con ella junto al río
los besos secuestrados en la madrugada
tener que redibujar todos los mapas que miden el tiempo
deber
querer
desear tener una soga y la gravedad de algún planeta
la tentación constante de salir afuera desnudos
dejarse amar por el vacío

si alguien nos dijera cómo regresar a casa
meter la marcha atrás
dar media vuelta
nosotros
nunca soñamos haber sido
una constelación de estrellas
no queríamos ser dioses
tan sólo anhelábamos dormir de nuevo
              en nuestra cama.

Fotogramas de High Life (2018) de Claire Denise

Tłum. Ada Trzeciakowska

Ziemia Obiecana

Jak byłby gdybyśmy dotarli do
          Ziemi Obiecanej
jeśli oszczędzą nas burze asteroidów
jeśli ominą nas agonizujące gwiazdy
jeśli ostatecznie dotrzemy tam
i uda się nam wznieść stację
zebrać siły
                  wytworzyć tlen
naprawdę uwierzyć, że możemy uczynić wszystko
i znów tworzyć symfonie
piramidy egipskie
wolną i czystą miłość hipisów

jak to się robi
jak zaprogramować stare wideo
                  bez instrukcji
australopitecus
próbujący użyć smartfona

zacząć
od nowa
musieć podbić nasze własne dusze
wyrwać je
ze szponów naszego przywiązania
wymazać z pamięci zdjęcia ślubne rodziców
popołudnia spędzone z nią nad rzeką
pocałunki skradzione o świcie
musieć nakreślić na nowo mapy
odmierzające czas
musieć
chcieć
pragnąć sznura i siły ciążenia jakieś planety
nieustanna pokusa by wybiec na zewnątrz nadzy
dać się kochać pustce

gdyby ktoś powiedział nam jak wrócić do domu
wrzucić wsteczny bieg
zawrócić
myśmy
nigdy nie śnili by być
konstelacją gwiazd
myślmy nie chcieli być bogami
jedyne czego pragnęliśmy to znów zasypiać
                  w naszych łóżkach.

Celia Corral Cañas

1987 – , España

*** en La voz del animal bajo tu piel

La noche empezó entre los labios,
la luna se escondió bajo la piel,
el bosque despertaba en los cartílagos,
los párpados crecieron al sentir
la espalda de un gusano que crujía.
Tu historia era el misterio de los árboles;
el fondo de tu voz, un mar nocturno.

Videopoema -mi adaptación del texto de Celia-.

Tłum. Ada Trzeciakowska

*** w Głos zwierzęcia pod twoją skórą

Noc rozpoczęła się między wargami,
księżyc schował się pod skórę,
las obudził się w chrząstkach,
powieki rosły czując
chrobot grzbietu gąsienicy.
Twoja historia była sekretem drzew;
głębia twojego głosu, nocnym morzem.

Vicente Cervera Salinas

1961 – , España

El alma oblicua

Si me concedes el beneficio de la duda,
hallarás tesoros refulgentes
cuya luz dimana ese pasado que,
buscando en mí, descubres, pues te
ofrezco. Mas también podrás
embriagarte con vetustas casas de
dos pisos, cámaras de sueños tendidos
al verano, bargueños disfrazados
de escritorios o terrazas donde
clivias y geranios velan la almohadilla
rota de un remoto y gato gris.
Piénsalo bien. Allí, el más
diáfano de los colores halla su sombra
desprendida. En sus brillos puedes
ofuscarte y aun caer. No es traidor,
tal vez, quien hoy te avisa.
Y no es que quiera transmitirte
una oscura noticia que peligro
llamas y amenaza. Sólo quiero
desbrozar futuras selvas con presentes
comuniones. En mí abocan
hondonadas. Precipicios aparecen en el
llano. Soy la ruta esquiva y sinuosa
en el plano inmaculado, la sesgada
dirección de toda línea. Alma
oblicua que ama, al fin, la rectitud.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Ukośna dusza

Jeśli przyznasz mi zwątpienia przywilej 
odnajdziesz opalizujące skarby
z których światła emanuje przeszłość owa, którą,
szukając we mnie, odkrywasz, bowiem ci ją
ofiaruję. Będziesz mógł także
upajać się widokiem omszałych domów
o dwóch piętrach, izb, gdzie rozwieszono sny
na nitkach lata, sekretarzyków udających
biurka lub tarasów, na których
kliwie i geranium strzegą podartej
poduszki odległego i szarego kota.
Rozważ to. Tam, najkrystaliczniejszy
z kolorów odnajduje swój zagubiony
cień. Lśnienie jego może oślepić
cię i narazić na upadek. Nie jest zdrajcą,
chyba, ten kto dziś cię ostrzega.
I nie staram się wcale przekazać ci
wieści ponurej, którą zwiesz
trwogą czy groźbą. Chcę tylko
wypielić przyszłe lasy teraźniejszymi
komuniami. We mnie zbiegają się
wąwozy. Przepaście rodzą się na
równinie. Jestem dziką i krętą ścieżką
na nieskalanej płaszczyźnie, skośnym
kierunkiem każdej linii. Ukośną
duszą, która kocha, ostatecznie, prostotę.

Ángel M. Alcalá

1981- , España

Sábado tarde

Llegará el día
              no lo dudes
regresaremos a casa
y correremos
hasta los viejos soportales de la iglesia del pueblo
a refugiarnos y ver
al mundo derrumbarse aplastado
              bajo su propio peso
y reiremos
              no lo dudes
nos parecerá estar viendo
alguna de esas películas
apocalípticas
de sábado por la tarde
comeremos patatas fritas
tomaremos cocaloca
cuando salgamos a jugar
tendremos que hacerlo
              entre ruinas
a jugar
como los sábados de nuestra infancia
sólo disfrutar jugando
ignorar todo lo otro
tal vez nos olvidemos por un rato
de que la locura
se ha vuelto nuestro último vecino.

Videopoema con texto de Ángel

Tłum. Ada Trzeciakowska

Sobotnie popołudnie

Nadejdzie taki dzień
                 bez wątpienia
wrócimy do domu
i pobiegniemy
do starego portyku wiejskiego kościoła
by schronić się i patrzeć
jak świat runął przygnieciony
                swoim własnym ciężarem
i zaśmiejemy
                bez wątpienia
jakbyśmy oglądali
któryś z tych filmów
o czasie Apokalipsy
sobotnim popołudniem
Zjemy frytki
i weźmiemy cocaloca
A kiedy pójdziemy się bawić
będziemy biegać
             pośród ruin
grajmy
jak w soboty w dzieciństwie
cieszmy się zabawą
ignorując całą resztę
być może zapomnimy choć na chwilę
że szaleństwo
stało się naszym ostatnim sąsiadem.

Wideopoezja. Wiersz Angela.

Vicente Cervera Salinas

1961 – , España

Violeta

Te imaginé violeta y dulce
para que lo fueras.
Para que llegaras a serlo
en ti pensé sin amargura ni rencor,
sin maldición ni sombras,
lejos del árbol turbio
y del agua abyecta.
Entronicé un reino de concordia
y dijiste adiós a la estación traidora,
donde alisan las horas su corteza
y refrescan los días su meridiano atroz.
Bosquejé contornos helados
para avivar la calidez lozana y fresca
donde crecen las entrañas del perdón.
Te imaginé sonriendo, para que sonrieras.
Te descubrí una noche sin aurora
para que arrostraras las mañanas venideras
con hábito gozoso y sereno.
Así te concibió mi pensamiento.
Violeta y libre.
Para que lo seas.

Mi videopoema, adaptación de «Violeta» de Vicente Cervera Salinas

Tłum. Ada Trzeciakowska

Fiołek

Wymyśliłem sobie Ciebie fiołkową i słodką
abyś taką była.
Abyś taką się stała
myślałem o tobie bez goryczy i żalu.
bez klątw i cieni,
daleko od wzburzonego drzewa
i nieczystej wody.
Sławiłem królestwo harmonii
i pożegnałaś zdradziecki czas,
kiedy godziny wygładzają korę
a dni chłodzą swój straszliwy południk.
Nakreśliłem mroźne zarysy
aby podsycić pełną życia i rześką ciepłotę
tam gdzie rosną trzewia wybaczenia.
Wymyśliłem Cię z uśmiechem, abyś się uśmiechała.
Odkryłem przed tobą noc bez jutrzenki
abyś mierzyła się z nadchodzącymi porankami
z radosną i pogodną lekkością.
Tak cię pojęła myśl moja.
Fiołkową i wolną.
Abyś taką była.

Ángel M. Alcalá

1981 – , España

RAÍCES

Mis raíces
me cuentan sus penas
tan tristes tan lastimosas
tan patéticas
tan de pueblo
tan conmovedoras
que me provocan el llanto

a mi casa no se le ocurre
ninguna otra cosa
que no sea decirme
llora
mis cimientos pasados
sugieren
significan una vida
– más cuatro…
            más ocho…
                          más quince…
tal vez más-

qué tiempo queda
para que la condena se termine
prescriba
sea olvidada
              el reo
los hijos y sus padres,
              los primos y los tíos
                          los nietos y los abuelos
qué sabe nadie del pasado o del futuro
el futuro me llama a gritos
la historia escrita me retiene
y parezco ser el único capaz de ver
los fantasmas que deambulan por mi casa

Tłum. Ada Trzeciakowska

Korzenie

Moje korzenie
żalą mi się
tak smutne tak żałosne
tak patetyczne
tak plebejskie
tak przejmujące
aż ciekną mi łzy

mój dom
wciąż uparcie
powtarza
płacz
moje fundamenty z przeszłości
przypominają
świadczą o czyimś istnieniu
– plus cztery…
              plus osiem…
                             plus piętnaście…
być może więcej

ile czasu musi minąć
by kara dobiegła końca
uległa przedawnieniu
by została zapomniana
                     winowajca
dzieci i ich ojcowie,
             kuzyni i wujowie
                           wnuki i dziadkowie
co człowiek wie o przeszłości lub przyszłości
przyszłość mnie wzywa
a zapisane karty historii powstrzymują
i wydaje się, że tylko ja
jestem w stanie dostrzec
duchy krążące po moim domu

Mi adaptación del poema de Angel

Antonio Gamoneda

1931 – , España

Amor

Mi manera de amarte es sencilla:
te aprieto a mí
como si hubiera un poco de justicia en mi corazón
y yo te la pudiese dar con el cuerpo.

Cuando revuelvo tus cabellos
algo hermoso se forma entre mis manos.

Y casi no sé más. Yo sólo aspiro
a estar contigo en paz y a estar en paz
con un deber desconocido
que a veces pesa también en mi corazón.

Mi montaje I love you in your tragic beauty (Rossellini, Kiarostami, Suwa)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Miłość

Sposób w jaki cię kocham jest prosty:
przyciskam cię do mnie
jakby była odrobina sprawiedliwości w moim sercu
a ja mógłbym ofiarować ci ją ciałem.

Kiedy zmierzwiam ci włosy
coś zachwycającego wyłania się spod dłoni.

I prawie nie wiem nic więcej. Aspiruję tylko
do życia z tobą zgodzie i życia w zgodzie
z nierozpoznanym obowiązkiem
który czasem ciąży mi w sercu.

Abraham Gragera

1973 – , España

***

Nos hacemos mayores,
llegamos tarde a encuentros
fortuitos, reconocemos íntimos temores
en la cadencia de cualquier refrán.

El temor a vivir más que tú,
mientras huelo tu ropa,
y la doblo y la dejo
sobre la cama.

El temor a vivir menos que tú,
quedarme solo, en la mitad
no humana del amor, como tu ropa
esta mañana.

Trabajo de Denise Grünstein 

Tłum. Ada Trzeciakowska

Starzejemy się,
spóźniamy się na przypadkowe
spotkania, wychwytujemy intymne lęki
w kadencji jakiegokolwiek przysłowia.

Lęk, że będę żył dłużej niż ty,
podczas gdy wącham twoje ubrania,
składam je i kładę
na łóżku.

Lęk, że będę żył krócej niż ty
że zostanę sam, w nieludzkiej
połowie miłości, jak twoje ubrania
dzisiejszym rankiem.

Abraham Gragera

1973 – , España

Correspondencia de mirada: József Attila

***

No sé quién soy, qué tengo
para darte,
pero si vienes a vivir conmigo
pondré mi mesa junto a la ventana
para verte llegar
cada tarde

porque me gusta verte
doblar la esquina,
cruzar la plaza,
de lejos, en silencio y preguntarme
cómo estuve contigo tanta muerte,
cómo pude volver y recordarte.

Fotografías de Saul Leiter

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Nie wiem kim jestem, co mogę
ci dać,
lecz jeśli zamieszkasz ze mną
postawię przy oknie stół
by patrzeć jak wracasz
co dzień

bo lubię patrzeć
jak zakręcasz,
przechodzisz przez plac,
z daleka, w ciszy i pytać się
jak przeżyłem z tobą tyle śmierci,
jak mogłem wrócić i pamiętać cię.

Raúl Vacas Polo

1971 – , España

Aquí les dejo una señal. Habrá un pequeño despertar
en cada cosa, replegado en el frío azucarado
de la noche, cuando lleguen los pájaros.

Todos serán, un día, aquel perfil
que dibujó el espejo del pasillo.

Esta será la victoria.
El triunfo de la idea,
el estallido final de los átomos
que se entrelazan absurdos y se chocan
como la gente en las plazas.

Luego los hombres abonarán las páginas
y la memoria. Entenderán
que no hay respuestas para todo.

Que todo tiende a ene cada noche.

Que las mentiras se anexionan como rémoras
a la epidermis de las cosas
y que al final de todo está la tierra o el agua tibia
o el plancton de unos ojos de mujer.

Aquí les dejo una señal que ya no es mía.

Acérquenla despacio a una bombilla de limón
y cuando miren al trasluz,
descubrirán otra distinta.

Cierren luego los ojos

En Uno solo. Cuaderno de apuntes en «Lágrimas» (2014)


EL HOMBRE INSCRITO EN EL LABERINTO @ aquilino gonzález

Tłum. Ada Trzeciakowska

Proszę oto znak. Każda rzecz dozna niewielkiego
przebudzenia, poskładanego w ocukrzonym zimnie
nocy, kiedy przylecą ptaki.

Wszyscy będą, pewnego dnia, tamtym profilem
zarysowanym przez lustro w korytarzu.

To właśnie będzie zwycięstwo.
Tryumf idei,
ostateczny wybuch atomów,
które splatają się absurdalne i zderzają się
jak ludzie na placach.

Potem ludzie użyźnią strony
i pamięć. Zrozumieją
że nie ma odpowiedzi na wszystko.

Że nocą wszystko dąży do n.

Że kłamstwa przywierają jak trudności
do naskórka rzeczy
i że na końcu wszystkiego jest ziemia lub ciepła woda
lub plankton o oczach kobiety.

Proszę oto znak, który dłużej nie jest mój.

Przybliżcie go powoli do żarówki z cytryny
i kiedy popatrzycie pod światło,
odkryjecie kolejny, zupełnie różny.

Zamknijcie później oczy.