Salieron de los jardines, de los parques, de los floreros, de las florerías, vestidas de rocío, revolucionarias, para embargar la ciudad con sus perfumes, las nubes las miraron con envidia, no se atrevieron a bajar, a marchar con ellas, las libres por un día, reacias a los ojales, a los celofanes y al mármol de cementerio, bailando sus propios valses y protestando ante el balcón de Baudelaire; el pueblo abrió las ventanas, pálido y se acordó de lo que había olvidado, el efímero color sagrado de la vida.
Fotogramas de Flores (2017) de Jorge Jácome. En una situación de crisis natural, la totalidad de la población de las Azores es obligada a evacuar debido a una plaga incontrolada de hortensias, una flor común en estas islas. Dos jóvenes soldados, arrebatados por la belleza del paisaje, nos guían a través de las tristes historias de aquellos que se ven forzados a irse y el deseo inherente de resistir y quedarse a vivir en las islas. El paseo fílmico se convierte en una reflexión nostálgica y política sobre la pertenencia y la identidad territorial y los roles que asumimos en los lugares de los que venimos.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Dzień w którym kwiaty zdobyły miasto
Wyszły z ogrodów, z parków, z wazonów i kwiaciarni, ubrane w rosę, rewolucyjne, aby urzec miasto swoim zapachem, chmury zerkały na nie zazdrośnie, nie odważyły się zejść, sunąć z nimi, wolne przez jeden dzień, nieposłuszne butonierkom, celofanom i cmentarnym marmurom, tańcząc własne walce i protestując pod balkonem Baudelaire’a; ludność otworzyła okna, pobladła i przypomniała sobie to o czym zapominała, o ulotnym i tajemnym kolorze życia.
He soñado con un árbol. Mi asombro iba creciendo ¿dónde están los demás árboles? ¿Por qué el destino me ha abandonado en el desierto y me hace contemplar este solitario árbol? El sueño prometía tratar sobre el bosque. No ha cumplido tal promesa, pero no fue culpa del destino. Él hizo lo suyo. Me arrojó, soñando, en un lugar familiar. Allí donde siempre había un bosque. ¿Cómo pudo saber que ya no estaba allí? Bajo el último árbol se acurrucaban las sombras de animales asustados. Junto con ellos se agazapó mi alma. Clavados todos en el árbol como un anuncio de compra de ganado, esperábamos que el viento arrancase la hoja y liberase el árbol de los clavos. Y así fue. Las hojas de papel, las placas y los anuncios volaron con un crujido. Como si el árbol se estuviera purificando. Salían disparados clavos, ganchos y alfileres. Finalmente, el árbol podía ser él mismo. Y eso nos incluía a todos los que estábamos reunidos debajo y encima de él. Un sinfín de criaturas grandes y pequeñas respiraron con alivio junto con el árbol. Entonces empezó a llover. Podíamos sentir cómo nos iban creciendo las ramitas, cómo las hojas se esforzaban por volar. El viento esparcía las semillas y éstas caían al vacío con un alegre silbido. ¿Y qué? ¿Cómo sigue? – Pregunté como un niño arrancado del sueño. Nadie contestó. La persona que me solía contar estas historias murió hace tiempo. El árbol del patio también lo talaron. No tenía ningún motivo para mirar por la ventana.
Fotogramas de Erizo en la niebla de Yuriy Norshteyn (1975) Jeżyk we mgle (Jurij Norsztejn)
Sen
Śniło się drzewo. Rosło zdziwienie, gdzie są inne drzewa. Dlaczego los mnie porzucił na pustkowiu i każe patrzeć na to jedno drzewo? Sen miał być o lesie, takie były szumne zapowiedzi. Nic z tego nie wyszło, ale nie z winy losu. On zrobił swoje. Wrzucił mnie, śniącego, w znajome miejsce. Tam, gdzie zawsze był las. Skąd mógł wiedzieć, że tam go już nie ma. Pod ostatnim drzewem kuliły się cienie wystraszonych zwierząt. Razem z nimi kuliła się moja dusza. Przybici do drzewa jak ogłoszenie o skupie żywca. Czekaliśmy na wiatr, który zerwie kartkę i uwolni drzewo od gwoździ. I tak się stało. Kartki, tabliczki, ogłoszenia odlatywały z szelestem. Tak jakby drzewo oczyszczało się ze wszystkiego. Strzelały wypluwane gwoździe, haczyki i pinezki. Wreszcie drzewo mogło być sobą. I to dotyczyło nas wszystkich zgromadzonych pod nim i na nim. Mnóstwo dużych i małych stworzeń odetchnęło razem z drzewem. I wtedy zaczął padać deszcz. Czuliśmy, jak wyrastają nam gałązki, jak się prężą do lotu listki. Wiatr rozrzucał nasiona, a te padały w pustkę z radosnym sykiem. I co? Co dalej? – pytałem jak dziecko wyrwane ze snu. Ale nikt się nie odezwał. Osoba opowiadająca mi takie bajki dawno nie żyje. Drzewo na podwórku też ścięli. Nie miałem po co wyglądać przez okno.
Caminas por la ciudad como un rey No se ve mucho desde tu altura Y yo tengo para ti, mi lujoso señor, Yo y el mundo entero Tenemos para ti Unas noticias no tan agradables.
Tu mundo está empezando a arder Porque mi mundo hace tiempo que arde Esta vez no son los fuegos artificiales Tampoco las luces de Bengala
Ves ese cuchillo de cocina El cuchillo con el que cortas la carne Antes de ensartarla Tengo para ti unas noticias no tan agradables
Señor mío, tan satisfecho de sí mismo Yo soy este cuchillo
Tu mundo está empezando a arder Porque mi mundo hace tiempo que arde Esta vez no son los fuegos artificiales Tampoco las luces de Bengala
No lo conoces porque nunca has intentado conocer Tocar mi mundo
Tu casa tiene grandes ventanales de madera Pero estas ventanas están Todas cubiertas con rejas.
Te afeitas la cara con una cuchilla de afeitar Y aún oigo carcajadas de tus admiradores Antes de ponerte el traje y Antes de anudar la corbata Haces una jugada ideal del tenista Una jugada ideal con mano libre
Tengo para ti noticias no tan agradables Muy lujoso señor mío Yo soy esta hoja de afeitar
No son fake news Porque ya está probado Tu mundo está empezando a arder Igual porque mi mundo desde hace tiempo arde
Nie za miłe wiadomości
Idziesz przez miasto jak król Nie widać za wiele z twojej wysokości A ja mam dla Ciebie luksusowy panie Ja i cały świat Mamy dla ciebie Nie za miłe wiadomości.
Twój świat zaczyna płonąć Bo mój świat od dawna płonie Tym razem to nie fajerwerki To nie zimne ognie
Patrzysz na kuchenny nóż Nóż, którym kroisz mięso Zanim nadziejesz je na rożen Mam dla ciebie nie za miłe wiadomości
Zadowolony z siebie panie To ja jestem tym nożem
Twój świat zaczyna płonąć Bo mój świat od dawna płonie Tym razem to nie fajerwerki To nie zimne ognie
Nie znasz, bo nigdy nie próbowałeś poznać Dotknąć mego świata
Masz w domu duże drewniane okna ale te okna są całe w stalowych kratach.
golisz twarz maszynką na żyletki a ja ciągle słyszę rechot twoich wiernych wielbicieli Zanim włożysz garnitur i Zanim zawiążesz krawat Wykonasz idealny ruch jak tenista Idealny ruch swobodną ręką
Mam dla ciebie nie za miłe wiadomości Mój ty Luksusowy panie To ja jestem tą żyletką
To nie fake news Bo To już dowiedzione Twój świat zaczyna płonąć Tak jak mój świat od dawna płonie
Desprender con los diez dedos abiertos y ágiles, y levantar Una mancha, verde oscuro, de la que se usa para forrar los cestos fúnebres, Blanco y espeso como un felpudo pasado de moda, Las pequeñas espinas vueltas hacia la cara interna, mezcladas con raíces, Y bayas y hojas todavía adheridas a la parte superior; Esto era la recolección del musgo. Pero siempre algo huía de mí cuando cavaba y revolvía esas alfombras De verde, o me hundía hasta los codos en el fofo amarillento musgo de los pantanos; Y siempre después me sentía indigno, en el lento camino del retorno. Como si hubiera quebrantado el orden natural de las cosas en esa ciénaga; Alterado algún ritmo, antiguo y de vasta importancia, Desgarrando la carne del planeta vivo; Como si hubiese perpetrado, en contra del esquema total de la vida, un sacrilegio.
Tłum. Czesław Miłosz
Zbieranie mchu
Dziesięcioma palcami, rozczapierzonymi chwytliwie Zluzować i podnieść ciemnozieloną kępkę, taką jak te, Którymi wyścieła się koszyki kwiatów dla cmentarzy, Grubą i miękką jak staroświecka słomianka: Kruszące się puste patyczki pod spodem zmieszane z korzonkami, Na wierzchu jeszcze utknęły jagoda i liść borówki – Takie było zbieranie mchu. Ale zawsze coś ze mnie uszło, kiedy łamałem ten dywan Zieleni, albo chwytało za łokcie na gąbczastym, żółtawym mchu bagnisk, I później zawsze czułem się lichy, biegnąc drogą leśną z powrotem, Jakbym zakłócił stan rzeczy normalny dla tych mokradeł, Naruszając odwieczny rytm, tak bardzo ważny, Przez wyrywanie ciała żywej planety, Tak jakbym na całym porządku życia dopuścił się profanacji.
Moss-Gathering
To loosen with all ten fingers held wide and limber And lift up a patch, dark-green, the kind for lining cemetery baskets, Thick and cushiony, like an old-fashioned doormat, The crumbling small hollow sticks on the underside mixed with roots, And wintergreen berries and leaves still stuck to the top, — That was moss-gathering. But something always went out of me when I dug loose those carpets Of green, or plunged to my elbows in the spongy yellowish moss of the marshes: And afterwards I always felt mean, jogging back over the logging road, As if I had broken the natural order of things in that swampland; Disturbed some rhythm, old and of vast importance, By pulling off flesh from the living planet; As if I had committed, against the whole scheme of life, a desecration.
(…) El próximo 6 de agosto, como cada año, la población de Japón va a conmemorar el día en que «aquello» ocurrió. ¿Por qué no envía un mensaje a esta gente, que llegue a tiempo para la conmemoración? Si usted les dijera: «En ese momento yo no sabía lo que estaba haciendo, pero ahora lo sé y creo que nunca debe volver a ocurrir algo así y que no se debe permitir a ningún ser humano que ordene a otro ser humano hacer nada parecido.» Y si añadiera: «Vuestra lucha es mi lucha, vuestro “No más Hiroshimas” es mi “No más Hiroshimas”», o algo por el estilo, puede estar seguro que un mensaje así convertiría un día de lamentaciones en un día de alegría y que los supervivientes de Hiroshima lo recibirían como a un amigo, como a uno de ellos, pues en realidad lo es, Eatherly, usted también es víctima de Hiroshima.
Tłum. Janusz Solarz
Rozmowa w ciemności
Żyjemy w historii, mówi ktoś. Jak muchy na skórze Lewiatana, mówi ktoś inny.
Tak czy siak, mówi ktoś, strachy i straty.
A wśród strat, mówi ktoś inny, te wyjątkowe miejsca gdzie miały dotrzeć nasze drogi.
Nasze zgony, mówi ktoś. O to chodzi, mówi ktoś inny. Dopadnie nas teraz zbiorowa śmierć.
Zbiorowe groby, mówi ktoś, to nic nowego. Tak, mówi ktoś inny, ale tym razem nie będzie grobów, wszyscy zmarli spoczną tam gdzie padli.
Z wyjatkiem tych, mówi ktoś, którzy spalą się na popiół. I rozwieje ich ognisty wiatr, mówi ktoś inny.
Jak żyć w takim strachu? Mówi ktoś. Dzień po dniu, mówi ktoś inny.
Ciągle pragnę zobaczyć, mówi ktoś, dokąd wiedzie moja droga.
Pragnę żyć, mówi ktoś inny, ale gdzie mam się podziać jeśli zabraknie świata?
Talk in the Dark
We live in history, says one. We’re flies on the hide of Leviathan, says another.
Either way, says one, fears and losses.
And among losses, says another, the special places our own roads were to lead to.
Our deaths, says one. That’s right, says another. Now it’s to be a mass death.
Mass graves, says one, are nothing new. No, says another, but this time there’ll be no graves, all the dead will lie where they fall.
Except, says one, those that burn to ash. And are blown in the fiery wind, says another.
How can we live in this fear? Says one. From day to day, says another.
I still want to see, says one, where my own road’s going.
I want to live, says another, but where can I live if the world is gone?
Un bípedo, sin alas, con fusil, uno incapaz de volar, desde abajo dio en un pájaro que planeaba cadencioso en el firmamento. Resonó el disparo y un agujero en el azul abrió. Y cayó en picado el ave, piedra contra piedra arrojada. Se vació el cielo sin alas como mirada de asesino.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Dziura w niebie
Dwunożny, bez skrzydeł, ze strzelbą nie może tak po prostu latać ustrzelił z dołu ptaka płynnie szybującego po sklepieniu. Strzał rozległ się złowieszczo a w błękicie otworzyła się dziura. ptak spadł pionowo kamień na kamieniu spiętrzył się. A niebo bez skrzydeł stało się puste jak spojrzenie zabójcy.
Дупка в небето
Двуного без криле с пушка, което не може само да лети, уцели от ниското птица, зареяна плавно из висните. Отекна злокобно изстрелът и дупка проби в синевата. А птицата падна отвесно – камък към камъни запокитен. И небето опустя без криле като погледа на убиеца.
En la esfera de copas reina una agitación permanente
El árbol señalado para la tala con un marco blanco del exterminio aún respiraba ramas y ramitas se agarraban a las nubes que se alejaban flotando
Las hojas temblaban se marchitaban presentían la muerte
Los árboles no llevan una vida errante en busca de comida no pueden huir de la sierra ni del hacha
En la esfera de copas reina una agitación permanente
Talar un árbol es ejecutar sin protocolo una sierra mecánica resoplando con el serrín como un relámpago entra en la corteza la carne la médula
cayó el árbol alcanzado en el costado aplastando con su peso muerto las hierbas el césped los tallos esbeltos claros telarañas vibrantes
junto con el árbol ejecutaron su sombra transparente ambigua imagen seña que aparece a la luz de la luna del sol
Las raíces laboriosas no presentían aún la pérdida del tronco ni la copa
lentamente llega la aérea muerte del árbol a su reino subterráneo
las raíces de los árboles vecinos se tocan se relacionan se fusionan
los únicos seres vivientes y sintientes junto con los hombres y animales creados a la imagen y semejanza de los dioses Los árboles no pueden ponerse al amparo de nosotros
Los niños paridos sin dolor en las clínicas madurando en las discotecas desgarrados por la luz artificial y ruido con la mirada fijada en las pantallas no hablan con los árboles
Talados quemados yacen uno junto a otro envenenados muertos los árboles de la infancia verdean encima de nosotros en mayo arrojan las hojas sobre las tumbas en noviembre crecen dentro de nosotros hasta la muerte
drzewo naznaczone na ścięcie białym znakiem zagłady jeszcze oddychało konary i gałęzie wczepiały się w odpływające chmury
liście drżały więdły przeczuwały śmierć
Drzewa nie przenoszą się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu pokarmu nie mogą uciec przed piłą i toporem
w strefie koron panuje nieustanny niepokój
ścięcie drzewa to egzekucja pozbawione ceremoniału
mechaniczna piła
mechaniczna piła parskając trocinami błyskawicznie wchodzi w korę miąższ rdzeń
ugodzone w bok runęło drzewo gniotąc martwym ciężarem trawy zioła wiotkie jasne odziomki drżące pajęczyny
razem z drzewem stracono jego cień przezroczysty wieloznaczny obraz znak
pojawiający się w świetle słońca księżyca
Pracowite korzenie nie przeczuwały jeszcze utraty pnia i korony
powoli dociera nadziemna śmierć drzewa do podziemnej krainy korzenie sąsiednich drzew dotykają się wchodzą w związki ze sobą zrastają się
jedynie obok ludzi i zwierząt istoty żywe czujące stworzone na obraz i podobieństwo bogów Drzewa Nie mogą się ukryć przed nami
Dzieci rodzone bezboleśnie w klinikach dojrzewające w dyskotekach rozdzierane sztucznym światłem i dźwiękiem wpatrzone w ekran telewizora nie rozmawiają z drzewami
Ścięte spalone leżące pokotem zatrute martwe drzewa dzieciństwa zielenią się nad naszymi głowami w maju zrzucają liście na groby w listopadzie rosną w nas do śmierci
Lava al hombre de la tierra; quita la costra humana. Veinte pies más abajo hay tierra fría e íntima tan limpia.
Lava el hombre de la mujer: el sudor ajeno de su piel, las cenizas de su cabello. Ponla a secar al sol las marcas azules en su pecho se borrarán.
Mujer y mundo, aún no tan limpios como la gata que salta al alféizar con un pescado entre sus dientes; sus ojos fijos y curiosos reflejan la habitación mugrienta, ella comienza a lavar el agua del pescado.
Mycie
Tłum. Jerzy Jarniewicz
Zmyj człowieka z ziemi; zedrzyj Tę ludzką skorupę, Dwadzieścia stóp w głąb jest gęsta, zimna ziemia, Taka czysta.
Zmyj mężczyznę z kobiety: Obcy pot z jej skóry, popioły z jej włosów. Rozłóż ją w słońcu, by wyschła, A zanikną na piersiach jej sine znamiona.
Kobieta i świat nie są jeszcze Tak czyste jak kotka, Która skacze na parapet z rybą w zębach; W jej płaskich oczach odbija się ten nędzny pokój. Kotka zmywa wodę z ryby.
Fotografía de Arno Rafael Minkkinen (1949 – , Finlandia)
Wash
Wash man out of the earth; shear off The human shell. Twenty feet down there´s close cold earth So clean.
Wash the man out of the woman: The strange sweat from her skin, the ashes from her hair. Stretch her to dry in the sun The blue marks on her breast will fade.
Woman and world not yet Clean as the cat Leaping to the windowsill with a fish in her teeth; Her flat curious eyes reflect the squalid room, She begins to wash the water from the fish.
Un hombre sentado junto a la cama de una mujer a quien golpeó, cura sus heridas, suavemente palpa los moretones. La sangre forma un charco a su alrededor, se oscurece.
Atónito, se da cuenta que ha comenzado a quererla. Siente terror. ¿Por qué nunca había visto, antes, lo que era? ¿Y si deja de respirar?
Tierra, ¿será que no podemos amarte a menos que creamos que el fin se aproxima? ¿Que no creemos en tu vida a menos que pensemos que agonizas?
Tłum. Ada Trzeciakowska
Dręczyciele
Mężczyzna siedzi przy łóżku pobitej przez niego kobiety, opatruje jej rany, ostrożnie gładzi siniaki. Krew zbiera się wokół, ściemnia się.
Zdumiony zrozumiał, że zaczyna się o nią troszczyć. Jest przerażony. Dlaczego nigdy wcześniej nie spostrzegł czym była? A co, jeśli przestanie oddychać?
Ziemio, czy by móc Cię kochać musimy wierzyć w nadchodzący koniec? By uwierzyć w twoje życie musimy się przekonać, że umierasz?
El año sexto seguía Aniara adelante a velocidad invariable hacia la imagen de Lira. El astrónomo jefe pronunció ante los migrantes un discurso sobre la profundidad del espacio. Sostenía en la mano un hermoso cuenco de cristal: Empezamos ya a intuir que este espacio en el que bogamos es de clase diferente de la que pensábamos cuando en la Tierra revestíamos la palabra espacio con nuestra imaginación. Empezamos a intuir que esta deriva es más profunda de lo que nos parecía, que el conocimiento es una candidez ingenua y que, a partir de una medida equis de una visión, ha dado en creer que el Misterio tiene estructura. Ya empezamos a intuir que lo que llamamos espacio y cristalinidad en torno al casco de Aniara es espíritu, eterno espíritu inaprehensible; que nos hemos perdido en el mar del espíritu. Nuestra nave espacial Aniara avanza en algo que no posee cráneo, ni tampoco necesita masa cerebral. Avanza sin cesar por algo que es, pero que no tiene por qué seguir las vías del pensamiento: un espíritu que es más que el mundo racional. Así es: Dios, Muerte y Misterio a través, va la nave Aniara sin guía y sin destino. ¡Ay, quién pudiera regresar a la base, ahora que hemos descubierto qué es esta nave: una mera burbuja en el cristal del espíritu de Dios! Os contaré lo que me han dicho del cristal y entonces lo comprenderéis. En todo cristal que permanece intacto el tiempo suficiente se va moviendo la burbuja poco a poco, infinitamente lenta hacia otro punto del cuerpo cristalino; a los mil años la burbuja habrá hecho un viaje en ese cuerpo. Lo mismo sucede en un espacio infinito cuyos abismos, de años luz de profundidad, un arco trazan en torno a la burbuja navegante que es Aniara. Pues aunque la velocidad que alcanza es grande y mucho mayor que la de un planeta veloz, a la luz de las medidas espaciales, es su celeridad exactamente igual a la que sabemos que adquiere la burbuja en este cuenco de cristal.
*
Aterrado al comprenderlo huyo yerto de la sala de la mima a la luz roja del salón de baile; allí encuentro a Daisi. Mendigo la acogida de su abrazo salvador, suplico el acceso a su seno velludo donde la cruda certeza de la muerte no es. Ahí queda aún la vida en las salas de Mima, en el seno de Daisi viven los valles de Doris cuando el uno en el otro, sin frialdad ni amenaza, olvidamos los espacios que rodean Aniara.
Recomiendo leer esta reseña a modo de introducción a la película.
Aniara
13.
Tłum. Janusz B. Roszkowski
Szóstego roku mknęła Aniara z nie zmniejszoną szybkością ku gwiazdozbiorowi Liry. Główny astronom wygłosił dla emigrantów odczyt o głębi przestrzeni kosmicznej, unosząc w ręku piękna czarę ze szkła:
Zaczynamy powoli przeczuwać, że ta przestrzeń, w którą wnikamy, jest innego rodzaju niż to, co przez to pojęcie rozumieliśmy na Ziemi, oblekając je naszą fantazją. Zaczynamy przeczuwać, że nasze zagubienie jest jeszcze głębsze, niż mogliśmy sądzić, że wiedza jest świętą naiwnością, która z odmierzonej miary myślowej wizji wykoncypowała, że Zagadka ma strukturę. Już teraz przeczuwamy, że to, co zwiemy przestrzenią, ta idealnie krystaliczna próżnia wokół kadłuba Aniary, jest duchem, wiecznie niepojętym duchem, że zatraciliśmy się w morzu ducha.
Nasz statek kosmiczny Aniara mknie w coś, czego żadna puszka czaszkowa nie ma i czego żadna substancja mózgowa nie potrzebuje. Mknie w coś, co istnieje, lecz co nie musi wędrować drogą myśli: duch, będący czymś więcej niż światem myśli. Tak, poprzez Boga i Śmierć i Zagadkę mknie bez celu i śladu nasz kosmiczny statek. O, gdyby się dało powrócić do naszej bazy, teraz kiedy odkryliśmy, czym nasz statek kosmiczny jest: w szkle Bożego ducha małym pęcherzykiem gazu!
Opowiem, co słyszałem o szkle i wówczas zrozumiecie. W każdym szkle, które wystarczająco długo stoi w bezruchu, przemieszcza się stopniowo gazowy pęcherzyk nieskończenie powoli ku innemu punktowi w ciele szkła i po tysiącu lat podróż pęcherzyka dobiega kresu.
Tak samo dzieje się w nieskończonej przestrzeni, gdzie otchłań lat świetlnych wysklepia się wokół przemieszczającego się pęcherzyka Aniary. Albowiem mimo iż prędkość statku jest wielka – dużo większa od szybkości jakiejkolwiek planety – mierzona miarą trzeciego stopnia odpowiada dokładnie prędkości, z jaką przemieszcza się pęcherzyk w tej czarze ze szkła.
*
Przerażony tą jasnością uciekam zmarznięty od hallu Mimy do czerwonych świateł tanecznego salonu, gdzie znajduję Daisi. Żebrzę u jej zbawiennych objęć o spotkanie, błagam o wejście w owłosione łono, gdzie zimna jasność śmierci nie istnieje. Tam życie trwa w dolinach Mimy, doliny Doris żyją w łonie Daisi, kiedy wnikając w siebie ciepło i bezpiecznie zapominamy, że Aniara pędzi w czarną bezdeń.
Transl. S. Klass & L. Sjoberg
Aniara
13.
In the sixth year Aniara fared with undiminished speed toward Lyra’s stars. The chief astronomer gave the emigrants a lecture on the depth of outer space. In his hand he held a splendid bowl of glass:
We’re slowly coming to suspect that the space we’re traveling through is of a different kind from what we thought whenever the word “space” was decked out by our fantasies on Earth. We’re coming to suspect now that our drift is even deeper than we first believed, that knowledge is a blue naiveté which with the insight needful to the purpose assumed the mystery to have a structure. We now suspect that what we say is space and glassy-clear around Aniara’s hull is spirit, everlasting and impalpable, that we are lost in spiritual seas.
Our space-ship Aniara travels on in something that does not possess a brain-pan and does not even need the stuff of brains. She’s traveling on in something that exists but does not need to take the path of thought. Through God and Death and Mystery we race on space-ship Aniara without goal or trace. O would that we could turn back to our base now that we realize what our space-ship is: a little bubble in the glass of Godhead.
I shall relate what I have heard of glass and then you’ll understand. In any glass that stands untouched for a sufficient time, gradually a bubble in the glass will move infinitely slowly to a different point in the glazen form, and in a thousand years the bubble’s made a vovage in its glass.
Similarly, in a boundless space a gulf the depth of light-years throws its arch round bubble Aniara on her march. For though the rate she travels at is great and much more rapid than the swiftest planet, her speed as measured by the scale of space exactly corresponds to that we know the bubble makes inside this bowl of glass.
*
Chilled at such certitude, I take flight out of the mima-hall to the ruddy light filling the dance-hall and, finding Daisy there, I seek admission to her womb of hair, in her savior-arms I beg a tryst where death’s cold certitude does not exist. There’s where life remains in Mima’s room; the Doric valleys live in Daisy’s womb as in ourselves, no cold or threat to hound us, we lose track of the spaces that surround us.
Anunciación como mariposa azul de Fender sobre un lupino de Kincaid
Las mariposas azules de Fender podrían desaparecer pronto…el lupino de Kincaid, una especie amenazada de extinción, es la única planta que les sirve de refugio… — CNN
Pero si yo fuera esta cosa, mi mente mil veces más pequeña que mis alas,
si mi aleteo de azul fluorescente al fin cayera
por la suave garganta aguamarina de las flores,
si perdiera mi hambre por todo lo demás—
haría lo mismo que ella. Me ataría al tacto de la flor.
¿Y qué si los bordes lechosos de mis alas no aturdieran más al cielo? Si pudiera
cegarme ante este instante, ante la lenta trampa de su olor,
¿qué importaría si no fuese más que aleteo de página en un texto al que alguien llega
para examinarme en el color errado?
Fotos propias (Miranda do Douro)
Tłum. Ada Trzeciakowska
Zwiastowanie błękitnego
motyla Fender na łubinie Kincaida
Błękitne motyle Fendera wkrótce mogą wyginąć… …. Łubin Kincaida, jedyna roślina, która służy im za schronienie jest zagrożona wymarciem… -CNN
Ale gdybym była tym czymś, a mój rozum tysiąckrotnie mniejszy niż moje skrzydła,
gdyby mój fluorescencyjny błękitny trzepot osunął się ostatecznie
w gładką akwamarynę kwiatowych gardeł
gdyby przepadł mój głód wszystkiego innego-
zrobiłabym to samo co on. Przywiązałabym się do dotyku kwiatu.
A gdyby mleczne krawędzie moich skrzydeł więcej nie oszałamiały
nieba? Gdybym mogła oślepnąć na tę chwilę, na powolne
sidła jego zapachu, co by to zmieniło gdybym stała się
zaledwie trzepotem strony w tekście, który obraca ktoś
by badać mnie w nieodpowiednim kolorze
Annunciation as Fender’s Blue Butterfly with Kincaid’s Lupine
Fender’s blue butterflies may soon be extinct … … Kincaid’s lupine, a threatened plant species in the Pacific Northwest, is the only available host plant. … — CNN
But if I were this thing, my mind a thousand times smaller than my wings,
if my fluorescent blue flutter finally stumbled
into the soft aqua throats of the blossoms,
if I lost my hunger for anything else —
I’d do the same. I’d fasten myself to the touch of the flower.
So what if the milky rims of my wings no longer stupefied
the sky? If I could blind myself to this moment, to the slow
snare of its scent, what would it matter if I became
2º Carta. Correspondencia audiovisual con «El cine que llevamos dentro» (transcripción)
No! ¡Deja eso! ¡Te he dicho que no lo toques! Este no es un lugar para dar paseos de placer. La Zona quiere ser respetada. Si no, te castigará. Stalker Andriej Tarkovski
Queridos Carlos:
hace pocas semanas, casi sin pensarlo, le dije sí a Vicente para presentar con él la película Stalker en la Filmoteca de Murcia. Naturalmente volví a ver Stalker, de nuevo dejé que me penetraran sus nieblas, sepias, corrientes, su turbia belleza. Es eso, Carlos y Carlos. Aquel grito de dolor con el que arranca mi carta lo contiene todo. Y de alguna forma podría ser respuesta a la vuestra. El árbol de Sacrificio, la lluvia de Nostalghia (Tarkovski) llegan a ser todos los árboles y todas las lluvias del mundo, su esencia, más árbol y más lluvia de la lluvia cotidiana. Aislados, condensados, sublimados no tanto simbolizan como realmente son árbol y lluvia, cordón umbilical desplegado entre el cielo y la tierra, el espacio celeste y el terrestre, entre lo humano y lo eterno, lo limitado y lo infinito. Alexánder Dovzhenko, el gran paisajista cinematográfico soviético, creía que los postes eléctricos eran ‘’árboles editados”, árboles transformados por el hombre. Para él estos nuevos árboles no se diferenciaban demasiado de la tradición que otorgaba a tal presencia vertical el valor intermediador con una realidad trascendente: en ese caso, el anhelo de la utopía comunista. Sin embargo, qué brecha de nivel ontológico se abre entre la imagen de una arboleda y la de una carretera. Una fila de árboles parece guiarnos, sus susurrantes manos-copas señalan el camino hacia la serenidad, hacia esa felicidad amarga que trae recorrer aquel camino con los poros bien abiertos. Y, por otro lado, la carretera, el camino asfaltado, con los postes perplejos, rígidos, mudos que no señalan sino enseñan sus muñones y mediante kilómetros de cables fluye la angustia. El abrazo vegetal lo hemos sustituido por una herida, víctimas de nuestra propia violencia. Stalker Tarkovski, stalker Tolstói, stalker Sebastião Salgado lo comprenden. Tolstói al regresar a Iasnaia Poliana, la finca familiar en la que había pasado su infancia, se involucró en la definición y transformación del paisaje a través de masivas plantaciones de árboles. Salgado, después de haber inmortalizado en sus fotografías los infiernos, enfermo de tristeza se curó con el paisaje al hacer brotar árboles, manantiales y animales en el secarral en Minas Gerais, convirtiendo la finca que heredó de sus padres en su cielo en la tierra. De allí que el espacio que abre el árbol haya llegado a ser la Zona, un terreno ambivalente de confrontación y recogimiento que agita un profundo deseo de fusión o de disolución en ella. Ofrece consuelo y redención, alivia la culpa.
¿Qué tienes ahí? ¡Aquí no quiero pistolas! Te vas a matar, ¡y a nosotros también! ¿No recuerdas los tanques? Tírala, te lo suplico. ¿No lo comprendes? Si pasara algo, yo podría salvarte, pero no de esta manera… ¡Te lo suplico!
¿A quién vas a disparar?
Un abrazo, Carlos y Carlos
Proszę to zostawić! Nie wolno! Nie ruszać! Nie ruszać, powiedziałem! To nie miejsce na przechadzki. W Strefie trzeba z szacunkiem. Inaczej pokarze. Stalker Andriej Tarkovski
Drodzy Carlos i Carlos,
ledwie kilka tygodni temu, bez namysłu prawie, zgodziłam się na propozycję Vicenta odnośnie wspólnej prezentacji filmu Stalker A. Tarkowskiego w Filmotece w Murcji. Naturalnie wróciłam do Stalkera, raz jeszcze nasiąkłam jego mgłami, sepiami, strumieniami, tym mętnym pięknem. I myślę, że właśnie tu odnajdziemy klucz. W okrzyku bólu, który rozpoczął się list zawiera się wszystko. I zapewne stanowi odpowiedź na wasz ostatni list. Drzewo z Ofiarowania, deszcz z Nostalgii, stają się wszystkimi drzewami i wszystkimi deszczami świata, ich esencją, bardziej drzewem i bardziej deszczem niż codzienny deszcz. Wyizolowane, skondensowane, wysublimowane nie tyle symbolizują, ile naprawdę są drzewem i deszczem, pępowiną rozciągającą się między niebem i ziemią, przestrzenią niebieską i ziemską, między tym co ludzkie i wiecznością, tym co ograniczone i nieskończonością. Aleksander Dowżenko, wybitny kinowy pejzażysta radziecki, uważał, że słupy elektryczne są swego rodzaju „wyedytowanymi drzewami”, drzewami przeobrażonymi przez człowieka. Jego zdaniem te nowe drzewa nie odbiegały zbytnio od tradycji, która tejże pionowej obecności drzew przypisywała wymiar pośredniczący w kontakcie z rzeczywistością transcendentalną: w tym przypadku, dążeniu do komunistycznej utopii. Mimo to, jak ogromna przepaść w statusie ontologicznym dzieli obraz alei porośniętej drzewami i szosy pofragmentowanej słupami. Rząd drzew wydaje się nas prowadzić, jego szumiące dłonie-korony wskazują drogę ku łagodności, ku gorzkawemu szczęściu, które przynosi przemierzanie tej drogi z rozchylonymi łuskami skóry. Z drugiej strony, szosa, asfaltowa jezdnia, poczłonkowana bezradnymi słupami, surowymi, niemymi, które zamiast wskazywać pokazują nam swoje kikuty podczas gdy kilometrami kabli sączy się niepokój. Roślinne objęcia zastąpiła rana, a my staliśmy się ofiarami naszej własnej gwałtowności. Stalker Tarkowski, stalker Tołstoj, stalker Sebastião Salgado już dawno to zrozumieli. Tołstoj powróciwszy do Jasnej Polany, rodzinnej posiadłości, w której spędził dzieciństwo, zaangażował się nadanie kształtu i transformację pejzażu poprzez masowe sadzenie drzew. Salgado, po tym jak uwiecznił na kliszy wszystkie rodzaje ludzkiego piekła, chory ze smutku, znalazł lekarstwo pośród przyrody, zalesiając wyschnięte wzgórza Minas Gerais, napełniając je szumem drzew, strumieni i szeptem zwierząt, przekształcając suche tereny odziedziczone po rodzicach w niebo na ziemi. Stąd przestrzeń, którą otwiera drzewo może stać się Strefą, pełnym ambiwalencji terenem konfrontacji i schronienia, wzbudzającym głębokie pragnienie zjednoczenia czy też stopienia się z nim. Oferuje nam pociechę i możliwość odkupienia, przynosi ulgę.
Co pan tam ma? Tu nie wolno z bronią! Zgubi pan siebie, i nas też! Pamięta pan czołgi? Proszę, niech pan to wyrzuci. Nie rozumie pan? Jeśli coś się stanie, mogę panu pomóc, ale nie tak… Błagam!