Inger Christensen

1935-2009, Dinamarca

Trad. Francisco J. Uriz

Alfabeto (frag. 10, I)

la noche de junio existe, la noche de junio existe,
el cielo por fin como elevado a las alturas celestes
y al mismo tiempo descendido tan delicadamente
         como cuando
los sueños pueden vislumbrarse antes de ser soñados;
         un espacio como
esfumado, como saturado de blancura, un repique

intemporal de rocío e insectos, y nadie en
este verano fugitivo, nadie comprende que
el otoño existe, el regusto y la reflexión
existen, sólo esas vertiginosas filas
de ultrasonidos inquietos y la oreja de jade
del murciélago vuelta hacia el tictac de la niebla;

nunca había sido tan hermosa la inclinación del
         globo terráqueo
nunca las noches blancas como el zinc tan blancas,

tan indefensamente disueltas, suavemente ionizadas
blancas, y nunca el límite de la invisibilidad tan casi
rozado; junio, junio, tus escaleras de Jacob
existen, tus bichos durmientes y sus sueños de sueño
existen, un revoloteo de gérmenes galácticos entre
la tierra tan terrenal y el cielo tan celestial,
el valle de lágrimas sereno, muy sereno, y el llanto
hundido, hundido, como las aguas freáticas de nuevo

bajo tierra; la Tierra, la Tierra en su órbita
alrededor del sol existe; la Tierra en su ruta
por la Vía Láctea existe; la Tierra en camino
con su cargamento de jazmines, con jaspe y hierro,
telones de acero, presagios y júbilo, con besos de Judas
dados promiscuamente e ira virginal
en las calles, Jesús de sal; con la sombra de la jacaranda
sobre el agua del río, con halcones, cazabombarderos
y enero en el corazón, con el pozo Fonte Gaia
de Jacopo della Quercia en Siena y con julio
pesado como una bomba? con cerebros hogareños,
con dolencia cardíaca y cedacillo y fresas,
con las raíces de la casuarina en la tierra cansada de
         la tierra

la Tierra que Yaiádeva canta en su poema místico
del siglo XII; la Tierra con la línea
azul costera de la conciencia y con nidos donde
la garza real existe con su espalda
gris azulada y encorvada existe, o el avetorillo común
         existe, misterioso
y tímido, o el martinete, la garceta existen,
y las variaciones en el aleteo del acentor común, grullas
y palomas; la Tierra con Jalandhar, Jabalpur y
Jungfrau existe, con Jotunheimy Jura
existe, con Jabrony Jambo, Jogjakarta
existe, con corrimientos de tierras, fumaria existe,
con masas de agua, masas de tierra, terremotos existe,
con Judenburg, Johannesburgo, la Jerusalén de Jerusalén

Fotografías de Tamara Dean

Tłum. Bogusława Sochańska

Alfabet (10, frgm. 1)

jasność czerwcowej nocy istnieje, jasność czerwcowej nocy,
niebo nareszcie jakby wzniesione na niebiańskie
wysokości i zarazem chylące się tak tkliwie jak w chwilach
gdy widzisz sny, nim ci się przyśnią; przestrzeń jakby
omdlała, jak nasycona bielą, bezbrzeżne

dźwięczenie owadów i rosy, i nikt
w to szybujące lato nie pojmuje że
istnieje elegia jesieni, zaduma, posmak;
tylko te oszalałe serie rozedrganych
ultradźwięków istnieją i jadeitowe ucho
nietoperza zwrócone ku tykającej mgle;
nigdy przechylenie globu nie było tak cudowne,
nigdy cynkowej bieli noce tak biale,

tak bezbronnie rozproszone, łagodnie zjonizowane
białe, i nigdy granica niewidzialności tak niemal
dotykalna; czerwcu, czerwcu, twoje drabiny Jakubowe
istnieją, twoje śpiące stworzenia i ich sny
istnieją, plankton galaktycznych zarodków między
ziemią tak ziemską i niebem tak niebiańskim,
dolina płaczu cicha, tak cicha, i płacz
co jak wody gruntowe na powrót wsiąkł

w ziemię; Ziemia; Ziemia krążąca
wokół Słońca istnieje; Ziemia w wędrówce
przez Drogę Mleczną; Ziemia w drodze
z bagażem jaśminów, jaspisu i żelaza, żelaznych
kurtyn, znaków i wiwatów, Judaszowych pocałunków
rozdawanych na prawo i lewo i dziewiczej złości na
ulicach, Ziemia z Jezusem z soli, cieniem jakarandy
nad rzeką, z jastrzębiami, jazgotem myśliwców,
Ziemia ze styczniem w sercu, z fontanną Fonte Gaia
Jacopa della Quercia w Sienie i z lipcem
ciężkim jak bomba; Ziemia z lokalnymi mózgami,
wadami serca, jaskrami i jagodami,
z korzeniami jodeł w zmęczonej ziemią ziemi

Ziemia, którą w dwunastym wieku w mistycznym
wierszu opiewał Dżajadewa; Ziemia z błękitną
linią brzegową świadomości i gniazdami w których
istnieją czaple o szaroniebieskim łukowatym
grzbiecie lub bączki, tajemnicze
i nieśmiałe, albo ślepowrony, czaple nadobne
i rytm trzepotu skrzydeł jaskółek, jerzyków
gołębi; Ziemia z Dźalandharem, Džabalpurem
i Jungfrau istnieje, z Jotunheim Jurą
Jabronem i Jambo, z Yogyakartą
istnieje, z burzami pyłowymi jeżynami
masami wód i lądów, trzęsieniami istnieje,
z Judenburgiem, Johannesburgiem, Jerozolimą Jerozolimy

Transl. Susanna Nied

Alphabet (10, part I)

June nights exist, June nights exist,
the sky at long last as if lifted to heavenly
heights, simultaneously sinking, as tenderly as
when dreams can be seen before they are dreamed; a space
as if dizzied, as if filled with whiteness, an hourless

chiming of insects and dew, and no one in
this gossamer summer, no one comprehends that
early fall exists, aftertaste, afterthought;
just these reeling sets of restless ultrasounds
exist, the bat’s ears of jade
turned toward the ticking haze;
never has the tilting of the planet been so pleasant,
never the zinc-white nights so white,

so defencelessly dissolved, gently ionized and
white, never the limit of invisibility so nearly
touched; June, June, your Jacob’s ladders,
your sleeping creatures and their dreams exist,
a drift of galactic seed between
earth so earthly and sky so heavenly,
the vale of tears so still, so still, and tears
sinking, sinking like groundwater back

into earth; Earth; Earth in its trajectory
around the sun exists, Earth on its journey
along the Milky Way, Earth on its course with
its cargo of jasmine, jasper, iron,
iron curtains, omens, jubilation, Judas’s kiss
kissed right and left, and virgin anger in
the streets, Jesus of salt; with the shadow of the
jacaranda over the river, with gyrfalcons, jet planes,
and January in the heart, with Jacopo della Quercia’s
well Fonte Gaia in Siena and with July
heavy as a bomb, with domestic brains
heart defects, quaking grass and strawberries
the ironwood‘s roots in the earthworn earth

Earth sung by Jayadeva in his mystical
poem from the 12th century, Earth with
the coastline of consciousness blue, with nests where
fisherbird herons exist, with their grey-blue arching
backs, or where bitterns exist, cryptic
and shy, or night herons, egrets,
with the wingbeat variations of hedge sparrows, cranes
and doves; Earth exists with Jullundur, Jabalpur and
the Jungfrau, with Jotunheim, the Jura,
with Jahrun, Jambo, Jogjakarta,
with duststorms, Dutchman’s breeches
with water and land masses jolted by tremors
with Judenburg, Johannesburg, Jerusalem’s Jerusalem

Alfabet (10, I)

juninatten findes, juninatten findes,
himlen omsider som løftet til himmelske
højder og samtidig sænket så ømt som når
drømme kan ses før de drømmes; et rum som
besvimet, som mættet med hvidhed, en timeløs

kimen af dug og insekter, og ingen i
denne flyvende sommer, ingen begriber at
efteråret findes, eftersmagen og eftertanken
findes, kun disse rastløse ultralydes
svimlende rækker findes og flaggermusens
jadeøre vendt mot den tikkende dis;
aldrig var jordklodens hældning så dejlig,
aldrig de zinkhvide nætter så hvide,

så værgeløst opløste, mildt ioniserede
hvide, og aldrig usynlighedsgrændsen så næsten
berørt; juni, juni, dine jakobsstiger
findes, dine sovende kræ og deres søvndrømme
findes, et svæv af galaktiske kim mellem
jorden så jordisk og himlen så himmelsk,
jammerdalen stille, så stille, og gråden
sunket ned, sunket ned, som grundvand igen

i jorden; Jorden; Jorden i sit omløb
om Solen findes; Jorden på sin rute
gennem Mælkevejen findes; Jorden på vej
med sin last af jasminer, med jaspis og jern,
med jerntæpper, jærtegn og jubel, med Judaskys
kysset i flæng og jomfruelig vrede i
gaderne, Jesus af salt; med jacarandatræets
skygge over flodvandet, med jagtfalke, jagerfly
og januar i hjertet, med Jacopo della Quercias
brønd Fonte Gaia i Siena og med juli
så tung som en bombe; med hjemlige hjerner,
med hjertefeil og hjertegræs og jordbær,
med jerntræets rødder i den jordtrætte jord

Jorden Jayadeva besynger i sit mystiske
digt fra det 12. århundrede; Jorden med
bevidsthedens kystlinie blå og med reder hvor
fiskehejren findes, med sin gråblå hvælvede
ryg, eller dværghejren findes, kryptisk
og sky, eller nathejren, siljehejren findes,
og graden af vingeslag hos jernspurve, traner
og duer; Jorden med Jullundur, Jabalpur og
Jungfrau findes, med Jotunheim og Jura
findes, med Jabron og Jambo, Jogjakarta
findes, med jordfygning, jordrøg findes,
med vandmasser, landmasser, jordskælv findes,
med Judenburg, Johannesburg, Jerusalems Jerusalem




Inger Christensen

1935-2009, Dinamarca

Trad. Francisco J. Uriz

Alfabeto (frag. 12, I)

la vida, el aire que respiramos existe
una levedad en todo, una semejanza en todo,
una ecuación, una declaración abierta y móvil
en todo, y mientras árbol tras árbol estallan en espuma
en este verano temprano, una pasión, pasión
en todo, como si hubiese para el juego del aire
con el maná que cae un sencillo boceto,
sencillo como cuando la felicidad tiene montones de comida
y la desgracia nada, sencillo como cuando la nostalgia
tiene un montón de caminos y el sufrimiento ninguno,
sencillo como el sagrado loto es sencillo
porque es comestible, un dibujo tan sencillo
como cuando la risa dibuja tu rostro en el aire

Fotografía de Astrid Kruse Jensen

Tłum. Bogusława Sochańska

Alfabet (12, frgm. 1)

Lekkość istnieje, łatwość, równość we wszystkim,
życie istnieje, powietrze które wdychamy,
równanie, twierdzenie otwarte i zmienne
we wszystkim, a gdy wczesnym latem jedno
po drugim eksplodują drzewa, pasja,
pasja we wszystkim, jak gdyby istniał prosty rysunkowy
wzór dla zabaw powietrza z manną nasion lip,
tak prosty jak szczęście, kiedy ma w bród jedzenia
i nieszczęście, kiedy nie ma nic, tak prosty jak tęsknota
która ma mnóstwo dróg i cierpienie które nie ma żadnej,
prosty jak prosty jest święty kwiat lotosu
bo można go zjeść, rysunek tak prosty
jak śmiech rysujący w powietrzu twoją twarz

Transl. Susanna Nied

Alphabet (12, part I)

life, the air we inhale exists
a lightness in it all, a likeness in it all,
an equation, an open and transferable expression
in it all, and as tree after tree foams up in
early summer, a passion, passion in it all,
as if in the air’s play with elm keys falling
like manna there existed a simply sketched design,
simple as happiness having plenty of food
and unhappiness none, simple as longing
having plenty of options and suffering none,
simple as the holy lotus is simple
because it is edible, a design as simple as laughter
sketching your face in the air

Alfabet (12, I)

livet, luften vi indånder findes.
en lethed i alt, en lighed i alt,
en ligning, et åbent bevægeligt udsagn
i alt, og mens træ efter træ bruser op i
den tidlige sommer, en lidenskab, lidenskab
i alt, som fandtes der til luftens leg med
den faldende manna en enkel principtegning,
enkel som når lykken har masser af mad
og ulykken ingen, enkel som når længslen
har masser af veje og lidelsen ingen,
enkel som den hellige lotus er enkel
fordi den kan spises, en tegning så enkel
som når latteren tegner dit ansigt i luft




Wisława Szymborska

1923 – 2012, Polonia

Trad. Gerardo Beltrán y Abel Murcia Soriano

Monólogo para Casandra

Soy yo, Casandra.
Y esta es mi ciudad bajo la ceniza.
Y este es mi cayado y mis cintas de profeta.
Y esta es mi cabeza colmada de dudas.

Es verdad, estoy triunfando.
Mi razón hasta golpeó el cielo con un destello.
Sólo los profetas a los que no se cree
tienen semejantes vistas.
Sólo aquellos que mal empezaron las cosas,
y todo pudo haberse cumplido tan deprisa,
como si ellos no hubiesen existido.

Ahora me acuerdo claramente,
cómo la gente, al verme, callaba a mitad de palabra.
Se cortaba la risa.
Las manos ardían.
Los niños corrían hacia sus madres.
Ni siquiera conocía sus efímeros nombres.
Y aquella canción sobre la hoja verde,
nadie la terminó en mi presencia.

Yo les quería.
Pero quería desde lo alto.
Por encima de la vida.
Desde el futuro. Donde siempre hay vacío
y desde donde, ¿hay algo más fácil que ver la muerte?
Me arrepiento porque mi voz era dura.
Mírense desde las estrellas –gritaba–.
Mírense desde las estrellas.
Me oían y bajaban la mirada.

Vivían en la vida.
Forrados de gran viento.
Condenados.
Desde el nacer en los cuerpos del adiós.
Pero hubo en ellos una esperanza húmeda,
una llama alimentándose de su propio reverberar.
Ellos sabían lo que era un instante,
ay, al menos uno
antes de que…

Me salí con la mía.
Sólo que eso no significa nada.
Y esta es mi ropita manchada por el fuego.
Y estos son mis trastos de profeta.
Y esta es mi cara compungida.
Cara que ignoraba que pudiera ser hermosa.

Obra de Władysław Hasior La Madre Dolorosa

Nieuwaga

To ja, Kasandra
A to jest moje miasto pod popiołem.
A to jest moja laska i wstążki prorockie.
A to jest moja głowa pełna wątpliwości.

To prawda, tryumfuję.
Moja racja aż łuną uderzyła w niebo.
Tylko prorocy, którym się nie wierzy,
mają takie widoki.
Tylko ci, którzy źle zabrali się do rzeczy,
i wszystko mogło spełnić się tak szybko,
jakby nie było ich wcale.

Wyraźnie teraz przypominam sobie,
jak ludzie, widząc mnie, milkli w pół słowa.
Rwał się śmiech.
Rozplatały ręce.
Dzieci biegły do matki.
Nawet nie znałam ich nietrwałych imion.
A tu piosenka o zielonym listku –
nikt jej nie kończył przy mnie.

Kochałam ich.
Ale kochałam z wysoka.
Sponad życia.
Z przyszłości. Gdzie zawsze jest pusto
i skąd cóż łatwiejszego jak zobaczyć śmierć.
Żałuję, że mój głos był twardy.
Spójrzcie na siebie z gwiazd – wołam –
spójrzcie na siebie z gwiazd.
Słyszeli i spuszczali oczy.

Żyli w życiu.
Podszyci wielkim wiatrem.
Przesądzeni.
Od urodzenia w pożegnalnych ciałach.
Ale była w nich jakaś wilgotna nadzieja,
własną migotliwością sycący się płomyk.
Oni widzieli, co to takiego chwila,
och, bodaj jedna jakakolwiek
zanim –

Wyszło na moje.
Tyle że z tego nie wynika nic.
A to jest moja szatka ogniem osmalona.
A to są moje prorockie rupiecie.
A to jest moja wykrzywiona twarz.
Twarz, która nie wiedziała, że mogła być piękna.

Charles Simic

1938 – 2023, Serbia/ EE. UU

Trad. Martin López-Vega

Nubes que se acercan

Se parecía a la vida que querríamos.
Fresas salvajes con nata por la mañana.
La luz del sol en cada habitación.
Nosotros dos caminando desnudos junto al mar.

Alguna que otra tarde, sin embargo, nos descubríamos
inseguros ante lo que estaba por venir.
Como actores trágicos en un teatro en llamas
con pájaros volando en círculos sobre nuestras cabezas.
Los oscuros pinos extrañamente inmóviles
cada piedra que pisábamos ensangrentada por la puesta de sol.

Una vez estábamos en nuestra terraza con una copa de vino.
¿Por qué persiste siempre la intuición de un final infeliz?
Nubes de apariencia casi humana
se acercan por el horizonte, pese a la paz luminosa
del aire apacible y el mar en calma.

La noche nos alcanza de súbito, una noche sin estrellas.
Enciendes una vela, desnuda la llevas
a nuestra habitación y la apagas despacio.
Los oscuros pinos y la hierba extrañamente inmóviles.

Sharon Tate en las fotos de Walter Chappell

Tłum. Jerzy Jarniewicz

Chmurzy się

Mogłoby się wydawać, że takiego świata chcieliśmy.
Poziomki w śmietanie nad ranem.
Słońce w każdym pokoju.
I my nadzy we dwoje na spacerze nad morzem.

Są jednak wieczory, kiedy nie wiemy,
Co zdarzy się za chwilę.
Jak tragicy w teatrze, który płonie,
A ptaki krążą nad naszymi głowami,
Czarne sosny dziwnie nieruchome,
Skały, po których stąpamy, krwiste od zachodu słońca.

Wróciliśmy na taras i piliśmy wino.
Skąd to ciągłe przeczucie fatalnego końca?
Chmury o niemal ludzkim kształcie
Zbierają się na horyzoncie, ale poza tym – pięknie,
Powietrze łagodne, morza nic nie zakłóca.

I noc spada na nas gwałtownie, bezgwiezdna noc.
Zapalasz świeczkę, niesiesz ją naga
Do naszej sypialni i szybko zdmuchujesz.
Czarne sosny i trawa dziwnie nieruchome

Clouds Gathering

It seemed the kind of life we wanted.
Wild strawberries and cream in the morning.
Sunlight in every room.
The two of us walking by the sea naked.

Some evenings, however, we found ourselves
Unsure of what comes next.
Like tragic actors in a theater on fire,
With birds circling over our heads,
The dark pines strangely still,
Each rock we stepped on bloodied by the sunset.

We were back on our terrace sipping wine.
Why always this hint of an unhappy ending?
Clouds of almost human appearance
Gathering on the horizon, but the rest lovely
With the air so mild and the sea untroubled.

The night suddenly upon us, a starless night.
You lighting a candle, carrying it naked
Into our bedroom and blowing it out quickly.
The dark pines and grasses strangely still.

Charles Simic

1938 – 2023, Serbia/ EE. UU

Trad. Nieves García Prados

Al destino

Para mí siempre fuiste más real que Dios.
Preparando el decorado para una tragedia,
golpeando los clavos
Con sólo unos pocos amigos cercanos como invitados.

Sólo por resultar amable, dejaste coja a una joven hermosa,
y atropellaste a un niño con una motocicleta.
Puedo pensar en un millón de ejemplos parecidos.
De nuevo: ¿Cómo es que nos seguimos encontrando?

Una máquina que adivina el futuro en Chinatown
Quizás tenga la respuesta,
Una vieja puerta que cruje en una película de terror;
Una baraja de cartas que dejé en una playa.

Puedo sentirte cuando te acercas a mí en las noches,
Con tu respiración caliente, tus manos frías-
Y yo que ahora soy como un piano viejo
colgando de una cuerda al otro lado de la ventana.

Trad. Ada Trzeciakowska

Do losu

Dla mnie byłeś zawsze bardziej rzeczywisty niż Bóg.
Rozstawiając rekwizyty do tragedii,
Wbijając gwoździe
Z kilkoma najbliższymi przyjaciółmi za publiczność.

Dlatego tylko, że była miła, sprawiłeś, że okulała śliczna dziewczyna,
I potrąciłeś dziecko motorem.
Mogę podać wiele innych przykładów.
Powtarzam: Jak to jest, że my dwoje ciągle się spotykamy?

Maszyna przepowiadająca przyszłość w Chinatown
Może zna odpowiedź,
Stare skrzypiące drzwi otwierające się w horrorze,
Talia kart, którą zostawiłem na plaży.

Czuję jak przytulasz się do mnie nocą,
Twój gorący oddech, twoje zimne dłonie-
A ja przypominam już stare pianino
Dyndające za oknem na końcu sznura.

To Fate

You were always more real to me than God.
Setting up the props for a tragedy,
Hammering the nails in
With only a few close friends invited to watch.

Just to be neighborly, you made a pretty girl lame,
Ran over a child with a motorcycle.
I can think of many other examples.
Ditto: How the two of us keep meeting.

A fortunetelling gumball machine in Chinatown
May have the answer,
An old creaky door opening in a horror film,
A pack of cards I left on a beach.

I can feel you snuggle close to me at night,
With your hot breath, your cold hands—
And me already like an old piano
Dangling out of a window at the end of a rope.

César Vallejo

1892-1938, Perú

Los heraldos negros

Hay golpes en la vida, tan fuertes… ¡Yo no sé!
Golpes como del odio de Dios; como si ante ellos,
la resaca de todo lo sufrido
se empozara en el alma… ¡Yo no sé!

Son pocos; pero son… Abren zanjas oscuras
en el rostro más fiero y en el lomo más fuerte.
Serán tal vez los potros de bárbaros Atilas;
o los heraldos negros que nos manda la Muerte.

Son las caídas hondas de los Cristos del alma
de alguna fe adorable que el Destino blasfema.
Esos golpes sangrientos son las crepitaciones
de algún pan que en la puerta del horno se nos quema.

Y el hombre… Pobre… ¡pobre! Vuelve los ojos, como
cuando por sobre el hombro nos llama una palmada;
vuelve los ojos locos, y todo lo vivido
se empoza, como charco de culpa, en la mirada.

Hay golpes en la vida, tan fuertes… ¡Yo no sé!

El caballo de Turín (Hungría 2011) Dirigida por Béla Tarr y Ágnes Hranitzky. Libremente inspirada en un episodio que marca el fin de la carrera del filósofo Friedrich Nietzsche. El 3 de enero de 1889, en la plaza Alberto de Turín, Nietzsche se lanzó llorando al cuello de un caballo agotado y maltratado por su cochero y, después, se desmayó. Desde entonces, dejó de escribir y se hundió en la locura y el mutismo. En una atmósfera preapocalíptica, se nos muestra la vida del cochero, su hija y el viejo caballo.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Czarni heroldowie

Bywają ciosy w życiu, tak potężne… Sam nie wiem!
Ciosy jakby z nienawiści Boga, jakby w ich obliczu,
przypływ gorzki wycierpianych chwil
ugrzązł nam w duszy… Sam nie wiem!

Jest ich niewiele, ale są… Rysują się ciemnymi bruzdami
na twarzy najdzikszej i najtwardszym karku.
Być może to źrebaki barbarzyńskich attylii:
lub czarni heroldowie, których wysyła nam Śmierć.

To głębokie upadki Chrystusów z duszy,
jakiejś godnej podziwu wiary, którą Los przeklina.
Te krwawe ciosy to trzaski
chleba co w drzwiczkach pieca się nam pali.

A człowiek… Biedny… biedny! Zwraca oczy, jak
przywołany szturchnięciem w plecy:
zwraca oczy oszalałe i wszystko co przeżył
tkwi, jak kałuża winy, w spojrzeniu.

Bywają ciosy w życiu, tak potężne… Sam nie wiem!

Ángel M. Alcalá

1981 – , España

RAÍCES

Mis raíces
me cuentan sus penas
tan tristes tan lastimosas
tan patéticas
tan de pueblo
tan conmovedoras
que me provocan el llanto

a mi casa no se le ocurre
ninguna otra cosa
que no sea decirme
llora
mis cimientos pasados
sugieren
significan una vida
– más cuatro…
            más ocho…
                          más quince…
tal vez más-

qué tiempo queda
para que la condena se termine
prescriba
sea olvidada
              el reo
los hijos y sus padres,
              los primos y los tíos
                          los nietos y los abuelos
qué sabe nadie del pasado o del futuro
el futuro me llama a gritos
la historia escrita me retiene
y parezco ser el único capaz de ver
los fantasmas que deambulan por mi casa

Tłum. Ada Trzeciakowska

Korzenie

Moje korzenie
żalą mi się
tak smutne tak żałosne
tak patetyczne
tak plebejskie
tak przejmujące
aż ciekną mi łzy

mój dom
wciąż uparcie
powtarza
płacz
moje fundamenty z przeszłości
przypominają
świadczą o czyimś istnieniu
– plus cztery…
              plus osiem…
                             plus piętnaście…
być może więcej

ile czasu musi minąć
by kara dobiegła końca
uległa przedawnieniu
by została zapomniana
                     winowajca
dzieci i ich ojcowie,
             kuzyni i wujowie
                           wnuki i dziadkowie
co człowiek wie o przeszłości lub przyszłości
przyszłość mnie wzywa
a zapisane karty historii powstrzymują
i wydaje się, że tylko ja
jestem w stanie dostrzec
duchy krążące po moim domu

Mi adaptación del poema de Angel