Cristina Peri Rossi

1941, Uruguay/España

ALEJANDRA ENTRE LAS LILAS

He de morir de cosas así*
ALEJANDRA PIZARNIK
(suicidada el 27 de setiembre de 1972)

I

Quizás fuera el nombre
dulce de Alejandra
o esas lilas de los muros
soplando en la noche densa
o fuera
la nocturna cacería
de palabras deslizándose
en el vidrio
que te precipitó a la muerte
en la solitaria
duración de un grito
a medianoche
cómplice de nombres oscuros
impronunciables.

X

Después de haberte leído
los puntos y las comas
las metáforas tristes
y las niñas que llevabas
a lomos de los versos
sus pubis rosados
humedeciéndote el vestido
y los silencios
ah los silencios
esos silencios
que las niñas no hacen
porque gritaban
cuando tú las invitabas
a andar en barca
o cuando les regalabas
caballitos de juguete.

*VÉRTIGOS O CONTEMPLACIÓN DE ALGO QUE TERMINA

Esta lila se deshoja.
Desde sí misma cae
y oculta su antigua sombra.
He de morir de cosas así.

Collage a partir de un fotograma de Liberté de Albert Serra

Trad. Ada Trzeciakowska

Alejandra wśród bzów

Od czegoś takiego muszę umrzeć.*

ALEJANDRA PIZARNIK
(samobójstwo 27 września 1972)

I

Może było to
słodkie imię Alejandra
albo tamte liliowe bzy murów
które natchnęły cię gęstą nocą
czy też
nocne polowanie
na słowa prześlizgujące się
po szkle
tym co popchnęło cię ku śmierci
w samotnej
przeciągłości krzyku
o północy
wspólniczce ciemnych
niewymawialnych imion.

X

Po przeczytaniu ciebie:
te kropki i przecinki
smutne metafory
i dziewczęta, które woziłaś
na grzbiecie wersów
ich różowe łona
zraszające ci sukienkę
i ciche pauzy
ah pauzy
te pauzy
których dziewczęta nie robią
bo krzyczały
kiedy zapraszałaś je
na spacer łódką
lub gdy dawałaś im w prezencie
koniki na biegunach.

*ZAWROTY GŁOWY LUB KONTEMPLACJA CZEGOŚ, CO SIĘ KOŃCZY

Bez zrzuca płatki.
Sam od siebie odpada
i ukrywa swój prastary cień.
Od czegoś takiego muszę umrzeć.

Linda Gregg

1942-2019, EE.UU.

Trad. Ana Terán Corenjo

Resurrección

Deja la torre en tu ciudad arder. Deja los pasos
hacia el edificio en sombra junto al lago arder
aunque esté hecho de piedra. Deja la casa
del león arder para que el rugir y el fuego
resuenen juntos. Permite que la vieja, pobre,
casa de madera donde viví se levante en llamas, aunque
hayas regresado y te hayas sentado en los escalones que subían
hasta donde solíamos existir. Déjalo arder todo,
no para destruirlos, sino para darles la vida,
que ahora mi vida les da. Para hacerlos relumbrar
como lo hacen en mí, brillante y ardiente, brillante y ardiendo.

Fotograma del «Sacrificio» de Andréi Tarkovsky

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zmartwychwstanie

Niech zapłonie wieża w twoim mieście. Niech spłoną kroki
wiodące do zacienionej chaty nad jeziorem,
nawet jeśli jest z kamienia. Niech gniazdo
lwa płonie i splotą się ryk i ogień. Niech stara, uboga,
drewniana chata, gdzie mieszkałam stanie w płomieniach, choćbyś
wrócił i usiadł na stopniach prowadzących
tam, gdzie zazwyczaj istnieliśmy. Niech wszystko spłonie,
nie by zniszczeć, lecz by przyjąć życie,
którym obdarza je moje życie. Uczynić z nich źródło światła, flarę
którą były dla mnie, jasną i gorącą, jasną i płonącą.

The Resurrection

Let the tower in your city burn. Let the steps
to the shadowed building by the lake burn
even though it is made of stone. Let the lion
house burn so that the roaring and burning
will be heard together. Let the old, poor,
wooden house where I lived go up in flames, even though
you returned and sat on the steps that led
up to where we used to exist. Let it all burn,
not to destroy them, but to give them the life
my life gives to them now. To make them flare
as they do in me, bright and hot, bright and burning.



Cristina Peri Rossi

1941, Uruguay/España

DIALÉCTICA DE LOS VIAJES

Para recordar
tuve que partir.
Para que la memoria rebosara
como un cántaro lleno
―el cántaro de una diosa inaccesible―
tuve que partir.
Para pensar en ti
tuve que partir.
El mar se abrió como un telón
como el útero materno
como la placenta hinchada
lentas esferas nocturnas brillaban en el cielo
como signos de una escritura antigua
perdida entre papiros
y la memoria empezó a destilar
la memoria escanció su licor
su droga melancólica
su fuego
sus conchas nacaradas
su espanto
su temblor.
Para recordar
tuve que partir
y soñar con el regreso
―como Ulises―
sin regresar jamás.
Ítaca existe
a condición de no recuperarla.

Trad. Ada Trzeciakowska

DIALEKTYKA PODRÓŻY

Aby pamiętać
musiałam odejść.
Aby pamięć się przepełniła
jak pełny dzban,
– dzban niedostępnej bogini –
musiałam odejść.
Aby myśleć o tobie
musiałam odejść.
Morze otworzyło się jak kurtyna
jak matczyne łono
jak spuchnięte łożysko
powolne nocne kule jarzyły się na niebie
jak znaki starożytnego pisma
zagubionego pomiędzy papirusami
a pamięć zaczęła się destylować
pamięć rozlała swój trunek
swój melancholijny narkotyk
swój ogień
swoje perłowe muszle
swój strach
swoje drżenie.
Aby pamiętać
musiałam odejść.
i marzyć o powrocie,
jak Ulysses,
nie powróciwszy nigdy.
Itaka istnieje
pod warunkiem, że jej nie odzyskamy.

Fotogramas de Largo viaje hacia la noche de Bi Gan

Sharon Olds

1943 – , Estados Unidos

Trad. Natalia Liederman

a último momento

De repente, a último momento
antes de que me llevara al aeropuerto, se levantó,
tropezando con la mesa, y dio un paso
hacia mí, y como un personaje de una de las primeras
películas de ciencia ficción se inclinó
hacia adelante y hacia abajo, y desplegó un brazo,
golpeándome el pecho, y trató de abrazarme
de alguna forma, yo me levanté y nos tropezamos,
y después nos quedamos parados, alrededor de nuestro núcleo, su
áspero llanto de temor, en el centro,
en el final, de nuestra vida. Rápidamente, después,
lo peor había pasado, pude consolarlo,
sosteniendo su corazón en su sitio, desde atrás,
y acariciándolo por delante, su propia vida
continuaba, y lo que lo había
unido, alrededor del corazón – unido a él
conmigo- ahora descansaba en nosotros, a nuestro alrededor,
agua de mar, óxido, luz, fragmentos,
los pequeños espirales eternos de eros
aplanados a la fuerza.

Fotogramas de Lo que queda del día de James Ivory, adaptación de la novela homónima de Kazuo Ishiguro

Tłum. Ada Trzeciakowska

Ostatnia godzina

Nagle, na godzinę
przed wyjazdem na lotnisko, wstał
i wpadając na stół, zrobił krok
w moją stronę, jak postać z wczesnego
filmu science fiction, pochylił się
do przodu i w dół, wyciągnąwszy ramię
uderzył mnie w pierś, i próbując objąć mnie
jakoś, ja wstałam i potknęliśmy się,
a potem staliśmy, wokół naszego jądra, jego
chrapliwy szloch grozy, w centrum,
na końcu, naszego życia. Szybko, wtedy
najgorsze było już za nami, mogłam go pocieszyć,
przytrzymując jego serce na miejscu, od tyłu
i głaszcząc je od przodu, jego własne
życie trwało nadal i to, co
wiązało go, jego serce – a wiązało go
ze mną – kryje się teraz wewnątrz i wokół nas,
morska woda, rdza, światło, odłamki,
małe wieczne kędziory erosa
rozprostowane na siłę.

The last hour

Suddenly, the last hour
before he took me to the airport, he stood up,
bumping the table, and took a step
toward me, and like a figure in an early
science fiction movie he leaned
forward and down, and opened an arm,
knocking my breast, and he tried to take some
hold of me, I stood and we stumbled,
and then we stood, around our core, his
hoarse cry of awe, at the centre,
at the end of, of our life. Quickly, then,
the worst was over, I could comfort him,
holding his heart in place from the back
and smoothing it from the front, his own
life continuing, and what had
bound him, around his heart – and bound him
to me – now lying on and around us,
sea-water, rust, light, shards,
the little eternal curls of eros
beaten out straight.

Linda Gregg

1942-2019, EE.UU.

Trad. Ada Trzeciakowska

Verano en un pueblo

Cuando los hombres me dejan
me dejan en un lugar hermoso.
Siempre es el final del verano.
Cuando pienso en ellos ahora,
pienso en el lugar.
Y en ser feliz sola después.
Esta vez es en Clinton, Nueva York.
Nado en la piscina pública
a las seis, cuando los demás
se ha ido a casa.
El cielo es gris, el aire es caliente.
De vuelta camino por el césped recién cortado
amando el olor y las casas
tan completamente que mi corazón se queda vacío.

Fotografías de Nadev Kander

Tłum. Ada Trzeciakowska

Lato w małym mieście

Kiedy mężczyźni mnie opuszczają,
zostawiają mnie w pięknym miejscu.
Zawsze jest to późne lato.
Kiedy teraz o nich myślę,
myślę o tym miejscu.
I o tym, że potem jestem szczęśliwa sama.
Tym razem jest to Clinton, Nowy Jork.
Pływam w publicznym basenie
o szóstej, kiedy inni ludzie
poszli do domu.
Niebo jest szare, powietrze gorące.
Idę z powrotem przez skoszony trawnik
kochając zapach i domy
tak całkowicie, że moje serce staje się puste.

Summer in a Small Town

When the men leave me,
they leave me in a beautiful place.
It is always late summer.
When I think of them now,
I think of the place.
And being happy alone afterwards.
This time it’s Clinton, New York.
I swim in the public pool
at six when the other people
have gone home.
The sky is gray, the air is hot.
I walk back across the mown lawn
loving the smell and the houses
so completely it leaves my heart empty.



Cristina Peri Rossi

1941, Uruguay/España

Después

Y ahora se inicia
la pequeña vida
del sobreviviente de la catástrofe del amor:

Hola, perros pequeños,
hola, vagabundos,
hola, autobuses y transeúntes.

Soy una niña de pecho
acabo de nacer
del terrible parto del amor.

Ya no amo.

Ahora puedo ejercer en el mundo
inscribirme en él
soy una pieza más del engranaje.

Ya no estoy loca.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Po

A teraz zaczyna się
skromne życie
ocalałej z miłosnej katastrofy:

Witajcie, małe pieski,
witajcie. włóczędzy,
dzień dobry, autobusy i piesi.

Jestem oseskiem
właśnie się przyszłam na świat
w przeraźliwym miłosnym porodzie.

Już nie kocham.

Mogę już pełnić moją rolę w świecie
wpisać się w niego
być kolejną śrubką w mechanizmie.

Już nie jestem szalona.

Fotografías de Vivian Maier

Joanna Pawlik

1978 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Instancia

De forma desigual palpita el río, se ha enrabiado
en la lluvia. El puente que quise atravesar contigo,

tembló. Brotes de grosella salvaje anuncian la llegada
del verano. Hay un lenguaje de la hierba e ilegible código de abandono.

El mundo sucede por sí solo, el conocimiento selecto
sobre él es inútil, por ejemplo

Cuando yaces en la oscuridad, en una cuarto sin ventanas,
Y sabes que el sueño no llegará, sin embargo, volverá aquel otro.

¿Tiene algún sentido, aunque solo sea una pepita? No sé salvar,
por eso canto o hago cosas sin mayor utilidad.

Calculo en cuántos dedos cabe tu cabello,
huelo las fotos, espero, pienso en lugares

donde pudimos habernos empezado. Me tumbaré a tu lado,
chiquillo, nos moriremos juntos.

Fotografías de Denise Grünstein (salvo la última)

Podanie

Nierówno pulsuje rzeka, rozsrożyła się
w deszczu. Most, którym chciałam się z tobą przeprawić,

zadrżał. Zawiązki agrestu zwiastują przyjście
lata. Jest język traw i nieczytelny kod odchodzenia.

Świat dzieje się samoistnie, wybiórcza wiedza
o nim jest nieprzydatna, na przykład

kiedy leżysz w ciemności, w pokoju bez okien,
i wiesz, że sen nie przyjdzie, lecz wróci tamten.

Jest w tym sens, choćby pestka? Nie umiem ocalać,
więc śpiewam, albo robię rzeczy bezużyteczne.

Liczę, w ilu palcach mieszczą się twoje włosy,
wącham zdjęcia, czekam, myślę o miejscach,

w których mogliśmy się zacząć. Położę się koło ciebie
chłopczyku, razem sobie umrzemy.


Bogdan Loebl & Breakout

1932 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Gran fuego

El sueño del día ha terminado
Los pájaros se han dormido
El fuego, el fuego aún arde latente

El nuevo día pronto llegará
El velo de la noche se ha consumido
El fuego, el fuego aún arde latente

Tanto sol en mi alrededor
Pero el frío
El frío agudo me atraviesa
Cada vez estoy más sola
Aquí
Mi sombra sobre la casa camina

Te llevaste contigo
Todo el calor
Ahora la oscuridad vive aquí
Y la casa se transforma
En una isla maldita
Flores de cardos
cubren las sendas

Cada noche
Alguien prende el fuego
Y clama tu nombre
Desde algún lugar lejano

Todo mi cuerpo muere de hambre
El hambre aguda, un anhelo
Hacia mis brazos
Hacia mis pies reptando vienen
Las llamas de tus manos

Cada noche
Alguien prende el fuego
Y clama tu nombre
Desde algún sito lejano

El fuego el fuego
Alguien prende el fuego
Y clama tu nombre desde algún lugar lejano

El sueño del día ha acabado
pájaros volando en él se han sumido
el fuego, el fuego aún arde latente
El nuevo día pronto llegará
El velo de la noche se consumirá
El fuego, el fuego que aún arde latente

Cada noche
Alguien prende el fuego
Y clama tu nombre
Desde algún lugar lejano

El fuego el fuego
Alguien prende el fuego
Y clama tu nombre desde algún lugar lejano

Wielki ogień

Prześnił się już dzień
Ptaki weszły w sen
Ogień ogień się jeszcze tli

Nowy idzie dzień
Spłonął nocy tren
Ogień ogień się jeszcze tli

Tyle słońca w koło
A mnie chłód
Ostry chłód przeszywa
Coraz bardziej sama
Jestem tu
Dom mój cień przykrywa

Całe ciepło z sobą
Wziąłeś stąd
Teraz mrok tu mieszka
Coraz bardziej wyspą
Jest mój dom
Ostów szum
Na ścieżkach

Każdej nocy
Ogień ktoś pali
Twoje imię
Woła w dali

Całe moje ciało trawi głód
Ostry głód łaknienie
Do rąk moich pełzną
Do mych nóg
Dłoni twych płomienie

Każdej nocy
Ogień ktoś pali
Twoje imię
Woła w dali

Ogień ogień
Ogień ktoś pali
Twoje imię woła w dali

Prześnił się już dzień
Ptaki lecą w sen
Ogień ogień się jeszcze tli
Nowy idzie dzień
Spłonie nocy tren
Ogień ogień się jeszcze tli

Każdej nocy
Ogień ktoś pali
Twoje imię
Woła w dali

Ogień ogień
Ogień ktoś pali
Twoje imię woła w dali

Un montaje propio basado en uno de los planos secuencia más conmovedores y dramáticos de la historia del cine que encontramos en la metafísica y metafórica Nostalgia de Andréi Tarkovsky (1983). El fuego, la determinación y la angustia con la letra y música de esta sobrecogedora canción de la época dorada de mis padres (Polonia, 1973) que es Gran fuego de Breakout.

Ana Blandiana

1942 – , Rumanía

Trad. Viorica Patea y Natalia Carbajosa

¿Recuerdas la playa?

¿Recuerdas la playa
revestida de cristales amargos
sobre los que
no podíamos caminar descalzos?
¿El modo en que
mirabas el mar
y decías que me escuchabas?
¿Recuerdas
las gaviotas histéricas
girando en el tañido
de campanas de iglesias invisibles
y los peces como santos patrones,
el modo en que
corriendo, te alejabas
hacia el mar
y me gritabas que te hacía falta
distancia
para contemplarme?
La nieve
se apagaba
enredada entre las aves
en el mar;
con una desesperanza casi alegre
yo miraba
tus huellas en el mar
y el mar se cerraba como un párpado
sobre el ojo, dentro del cual yo esperaba.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pamiętasz plażę

Pamiętasz plażę
pokrytą gorzkimi kryształkami,
po których
nie mogliśmy spacerować boso?
Sposób w jaki
patrzyłeś na morze
i mówiłeś, że mnie słuchasz?
Pamiętasz
mewy histeryczki
krążące w uderzeniach
dzwonów niewidzialnych kościołów
i ryby jak święci patroni,
sposób w jaki
biegnąc, oddalałeś się
ku morzu
i krzyczałeś, że potrzebujesz
dystansu
żeby na mnie patrzeć?
Śnieg
topił się
wplątany w ptaki
w morzu;
z desperacją prawie radosną
patrzyłam
na twoje ślady na morzu
a morze zamykało się jak powieka
na oku, wewnątrz którego czekałam ja.

Fotogramas de La mujer del lago de Yoshishige Yoshida

Îţi aduci aminte plaja?

Îţi aduci aminte plaja
Acoperită cu cioburi amare
Pe care
Nu puteam merge desculţi?
Felul în care
Te uitai la mare
Şi spuneai că m-asculţi?
Îţi aminteşti
Pescăruşii isterici
Rotindu-se-n dangătul
Clopotelor unor nevăzute biserici
Cu hramuri de peşti,
Felul în care
Te îndepărtai alergând
https://Versuri.ro/w/mf17
Înspre mare
Şi-mi strigai că ai nevoie
De depărtare
Ca să mă priveşti?
Ninsoarea
Se stingea
Amestecată cu păsări
În apă,
Cu o aproape bucuroasă disperare
Priveam
Urmele tălpilor tale pe mare
Şi marea
Se-nchidea ca o pleoapă
Peste ochiul în care-aşteptam.

Ana Blandiana

1942 – , Rumanía

Trad. Viorica Patea y Antonio Colinas

Un caballo joven

Nunca he llegado a entender en qué mundo vivo.
Cabalgaba sobre un caballo tan joven y feliz como yo
y al galope sentía su corazón batir
contra mis piernas
Y el mío, latiendo incansable en el galope,
todo lo atravesaba, sin que yo advirtiera
que mi montura descansaba
sobre el esqueleto de un caballo
haciéndose pedazos en segundos
mientras yo seguía cabalgando;
sobre un joven caballo de aire
en un siglo que ya no era el mío.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Młody koń

Nie udało mi się zrozumieć na jakim świecie żyję.
Mknęłam na koniu tak młodym i szczęśliwym jak ja
a w galopie czułam jak jego serce uderza
o moje uda
A moje, bijąc niestrudzenie w galopie,
przeszywało wszystko, tak, że nawet nie spostrzegłam,
że siodło spoczywa
na szkielecie konia
rozpadającym się na strzępy w kilka chwil
podczas gdy ja dalej mknęłam;
na młodym powietrznym koniu
w wieku, który dłużej nie był mój.

Fotogramas de Elisa y Marcela de Isabel Coixet

Un cal tânăr

N-am reuşit niciodată să ştiu pe ce lume sunt.
Încălecam un cal tânar şi fericit ca şi mine
Şi în galop îi simţeam între pulpe
Inima zvâcnind
Şi inima mea zvâcnea în galop neobosită,
Fără să observe că între timp
Şeaua mea se sprijinea
Doar pe scheletul unui cal
Care în viteză se dezmembra risipindu-se
Şi eu continuam să călăresc
Un cal tânar de aer
Într-un secol care nu mai era al meu.

Jonathan Galassi

1949 – , Estados Unidos

Trad. Ada Trzeciakowska

Naturaleza muerta

En algún lugar siempre tienes veinticuatro años
y estás acostada en la arena
tan caliente que tienes que quedarte quieta
antes de poder moverte.
Es temprano, pero tienes la tez muy oscura,
y el cabello tan rubio que resulta incongruente.

Un cuerpo rico en posibilidades
como cada cuerpo: tienes largas manos
y ojos muy separados, nublados por algo
que llegas a sentir.
Quitando alcohol, quitando inteligencia,
podría ser algo real.

A la orilla del lago sabías que
guardamos silencio
cuando el sol bañado en sangre
bajaba en el escenario:
blancos establos y un árbol o dos
en el agua turbia.

Podríamos haber roto
su espejo con una piedra
o rama que a lo mejor sacaría
a la superficie algún trapo sucio.
En su lugar seguíamos observando
y el sol se puso varias veces.

En algún lugar ese estado se mantiene,
espera a uno de nosotros para inmovilizar
el hilo que zumba entre nosotros,
no de telaraña sino de acero.

En algún sito brillas como el lago,
la imagen en el espejo es real,
y uno de nosotros dice lo que no dijimos,
siente lo que no sentimos.

Tłum. Ryszard Mierzejewski

Życie w bezruchu

Gdzieś masz zawsze dwadzieścia cztery lata
i leżysz na piasku
tak gorącym, że musisz pozostać w bezruchu
zanim możesz się poruszyć.
Jest wcześnie, ale twoja cera jest ciemna jak u Araba,
a twoje włosy osobliwie jasne.

Ciało bogate w możliwości
jak każde ciało: masz dość długie ręce
i szeroko rozstawione oczy, zamglone przez coś
co musi sięgać uczuć.
Oddziel napój, oddziel inteligencję,
to może być prawdziwe.

Nad małym jeziorem wiedzieliśmy
że trzeba milczeć
kiedy krwawoczerwone słońce
układało się w dole na scenicznym widoku:
białe gęsi i jakieś drzewo lub dwa
w zapaskudzonej wodzie.

Mogliśmy rozłupać
jej lustro skałą,
czy gałęzią, która byłaby w stanie unieść
na powierzchnię coś zabłoconego.
Zamiast tego pozostawaliśmy zapatrzeni,
a słońce zachodziło wiele razy.

Gdzieś jest ten układ utrzymywany,
wciąż ktoś z nas czeka,
a nić szumów między nami jest
nie z pajęczyny, ale ze stali.

Gdzieś lśnisz jak jezioro,
obraz na szkle jest prawdziwy,
a jedno z nas mówi, czego nie mówimy,
czuje, czego nie czujemy.

Obra de Will Barnet (1911-2012, Estados Unidos)

Still life

Somewhere you’re always twenty-four
and lie on sand
so hot you have to stand still
before you can move.
It’s early but your tan is Arab-dark,
your hair incongruous blond.

A body rich in possibilities
like any body: you had longish hands
and wide eyes, blurred by something
you had to reach to feel.
Part liquor, part intelligence,
it might have been real.

At the little lake you knew about
we were silent
while the bloodred sun
rang down on the scenic view:
white barns and a tree or two
in the flyblown water.

We could have cracked
its mirror with a rock,
a branch that might have lifted
something muddy to the surface.
Instead we kept on staring
and the sun set, several times.

Somewhere it keeps setting,
waits for one of us to still
the thread that hums between us,
not gossamer but steel.

Somewhere you shimmer like the lake,
the picture on the glass is real,
and one of us says what we didn’t say,
feels what we didn’t feel.

Donia Lilly

?, Estados Unidos

Trad. Ada Trzeciakowska

Tu anillo

Tu anillo
me oprimía
desde que
tocó mi mano.
Demasiado brillo,
poquísima alma.
Nunca me he acostumbrado
a su presencia arrastrándolo
por todas partes
como a un perro muerto
en la cuerda.
Así, involuntariamente, perdí mi propio peso,
quizá por haber equilibrado la carga adicional.
Hasta que un día, tu anillo se deslizó de mi dedo
y ya no se ajustaba, se desprendía.
Y como si fuera poco,
pese a que sabías cómo era,
te viste obligado,
citando prosa jurídica,
demandar la devolución de
Tu anillo.

Tłum. Krystyna Lenkowska

Twój pierścionek

Twój pierścionek
przytłaczał mnie
od chwili
gdy dotknął mojej dłoni.
Za dużo błysku,
nie dość duszy.
Nigdy nie przyzwyczaiłam się
do jego obecności ciągnąc
wszędzie ze sobą
jak martwego psa
na smyczy.
I tak, chcąc nie chcąc, straciłam własną wagę,
może przez równoważenie dodatkowego ciężaru.
Aż pewnego dnia, twój pierścionek ześlizgnął się z mojego palca
i już więcej do niego nie pasował, odstawał.
I jakby tego było mało,
mimo że wiedziałeś jaka jestem,
czułeś się w obowiązku,
cytując prawniczą prozę,
domagać się zwrotu
Twojego pierścionka.

Obra de Hans Memling y Rafał Olbiński

Marcin Świetlicki

1961 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

El lunes negro

El instante en el que se encienden a la vez todas
las farolas de la ciudad. El instante cuando dices
aquel inconcebible ´no´ y de repente no sé qué hacer
a continuación: ¿morir? ¿salir? ¿no reaccionar?
El instante al sol cuando te observo desde la ventana del autobús,
tu cara es distinta a la que tienes cuando sabes que te miro
-ahora no me ves, miras la nada, el cristal
brillante detrás del que se supone que estoy yo-.
No más yo, no conmigo, no de esta forma, no aquí.
Puede pasar de todo, porque aquí pasa de todo.
Todo lo determinan tres posturas básicas:
hombre sobre mujer, mujer sobre hombre o la de ahora
-mujer y hombre separados por la luz.

Fotogramas de My Blueberry Nights (2007) de Wong Kar-Wai

Czarny Poniedziałek

Moment, kiedy się zapalają jednocześnie wszystkie
lampy uliczne w mieście. Moment, kiedy mówisz
to niepojęte «nie» i nagle nie wiem co z tym robić
dalej: umrzeć? wyjechać? nie zareagować?
Moment w słońcu, kiedy cię obserwuję z okna autobusu,
masz inną twarz niż w chwilach, kiedy wiesz, że patrzę
-a teraz mnie nie widzisz, patrzysz w nic, w błyszczącą
szybę, za którą niby jestem. Już nie ja, nie ze mną,
nie ten sposób, nie tutaj. Może zdarzyć się
wszystko, bo wszystko się wydarza. Wszystko określają
trzy podstawowe pozycje: mężczyzna na kobiecie,
kobieta na mężczyźnie albo to, co teraz
-kobieta i mężczyzna przedzieleni światłem.

Sharon Olds

1943 – , Estados Unidos

Trad. Inés Garland, Ignacio Di Tullio

Vuelvo a mayo de 1937 

Los veo parados frente a los portones formales de sus colegios secundarios,
veo a mi padre salir caminando
por debajo del arco de piedra ocre, los
destellos de los azulejos rojos como curvos
platos de sangre detrás de su cabeza, veo
a mi madre con unos pocos libros livianos contra su cadera
parada contra un pilar hecho de pequeños ladrillos con el
portón de hierro forjado todavía abierto detrás de ella, las
puntas de lanza negras en el aire de mayo,
están por graduarse, están por casarse,
son chicos, son tontos, todo lo que saben es que son
inocentes, no lastimarían a nadie.
Yo quiero acercarme a ellos y decirles Alto,
no lo hagan – ella es la mujer equivocada,
él es el hombre equivocado, van a hacer cosas
que no pueden imaginarse que harían,
van a hacerles cosas malas a los niños,
van a sufrir de maneras de las que nunca oyeron hablar,
van a querer morirse. Quiero acercarme
a ellos ahí en el sol de esa tarde de mayo y decirlo,
la cara ávida y preciosa de ella girándose hacia mí,
su lastimoso cuerpo virgen,
la cara arrogante atractiva ciega de él girándose hacia mí,
su lastimoso cuerpo virgen,
pero no lo hago. Quiero vivir. Yo
los levanto como a muñecos de papel
hombre y mujer y los choco uno contra otro
por las caderas como a trozos de pedernal para
que saquen chispas, digo
Hagan lo que van a hacer, y yo voy a contarlo.

Fotografía de Ruth Orkin

Trad. Julia Hartwig

Powracam do maja 1937 roku

Widzę ich, jak stoją w bramach swoich college’ów.
Widzę mojego ojca, właśnie wychodzi,
nad nim łuk piaskowca koloru ochry,
czerwone kafle błyszczą niby krwawe
talerze za jego głową, i widzę
moją matkę z kilkoma książkami pod pachą,
stoi przy kolumnie z drobnych cegiełek, za nią
kute żelazo jeszcze otwartej furty, ostrza
są czarnymi mieczami w powietrzu maja.
Kończą studia, mają się pobrać,
są dziecinni, głupi, tyle wiedzą, że są niewinni
i że nigdy nie będą krzywdzić nikogo.
Chcę podejść do nich i powiedzieć: stop,
nie róbcie tego-to nie jest mężczyzna dla ciebie,
to nie jest kobieta dla ciebie, będziecie
robić rzeczy, o których wam się nie śniło,
wyrządzicie swoim dzieciom wiele zła,
będziecie tak cierpieć, jak wam nigdy nie przyszło do głowy,
będziecie chcieli umrzeć. Chcę podejść do nich
w tym słońcu maja i rzucić im to:
w jej głodną, śliczną i pustą twarz
zwróconą ku mnie, w jej żałosne, piękne i nietknięte ciało,
w jego arogancką, przystojną i ślepą twarz
zwróconą ku mnie, w jego żałosne, piękne i nietknięte ciało,
ale nie robię tego. Chwytam ich
jak papierowe lalki mężczyzny i kobiety,
i tłukę nimi jedna o drugą,
jakbym z bioder ich, niby z krzemienia,
chciała wykrzesać iskrę, i mówię:
Róbcie, co macie zrobić, a ja wam o tym opowiem.

Fotografía de Ruth Orkin

I Go Back to May 1937

I see them standing at the formal gates of their colleges,
I see my father strolling out
under the ochre sandstone arch, the
red tiles glinting like bent
plates of blood behind his head, I
see my mother with a few light books at her hip
standing at the pillar made of tiny bricks with the
wrought-iron gate still open behind her, its
sword-tips black in the May air,
they are about to graduate, they are about to get married,
they are kids, they are dumb, all they know is they are
innocent, they would never hurt anybody.
I want to go up to them and say Stop,
don’t do it–she’s the wrong woman,
he’s the wrong man, you are going to do things
you cannot imagine you would ever do,
you are going to do bad things to children,
you are going to suffer in ways you never heard of,
you are going to want to die. I want to go
up to them there in the late May sunlight and say it,
her hungry pretty blank face turning to me,
her pitiful beautiful untouched body,
his arrogant handsome blind face turning to me,
his pitiful beautiful untouched body,
but I don’t do it. I want to live. I
take them up like the male and female
paper dolls and bang them together
at the hips like chips of flint as if to
strike sparks from them, I say
Do what you are going to do, and I will tell about it.

Bogdan Loebl & Breakout

1932 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Las hojas se las llevó el viento (letra)

Nuestro amor tiene frío hoy
¿Cómo le calentaremos las manos?
Hace tiempo ya que cayó la última hoja,
y la primera nieve caerá mañana

Nuestro amor tiene frío hoy
¿Cómo le calentaremos los pies?
Entre la vid primer racimo de la escarcha
y el viento sopla en el flautín de las calles.

El hielo nos ha cortado las flores.
El viento ha arrancado las hojas
y la nieve ha cubierto la hierba de las colinas.
Y tanto miedo me da que
hasta la primavera
el amor también se nos muera.

Nuestro amor pasa mucho frío hoy.
¿Dónde puedo resguardarlo del frío?
Tantas casas en mí alrededor, tantos caminos,
y él no tiene adónde ir.

El frío nos ha cerrado los bosques.
El viento nos ha expulsado de los campos,
La nieve ha cubierto la hierba de las colinas.
Y tanto miedo me da que
hasta la primavera
el amor también se nos muera.

El poema en versión de Breakout (1973)

 Liście zabrał wiatr

Naszej miłości bardzo zimno dziś.
Czym mamy ogrzać ręce jej?
Już dawno z drzewa spadł ostatni liść,
A jutro spadnie pierwszy śnieg.

Naszej miłości bardzo zimno dziś.
Czym ogrzać mamy nogi jej?
Na winogradzie pierwsza szronu kiść
I wiatr w piszczałki ulic dmie.

Kwiaty nam skosił mróz.
Liście pozrywał wiatr.
Śniegiem przysypał trawy wzgórz.
I tak się boję, że 
Do wiosny umrze nam,
Do wiosny umrze miłość już.

Naszej miłości bardzo zimno jest.
Gdzie ją przed mrozem schować dziś?
Tyle wokoło domów, tyle dróg,
A ona nie ma dokąd iść.

Lasy nam zamknął mróz.
Z pól nas wypędził wiatr.
Śniegiem przysypał trawy wzgórz.
I tak się boję, że 
Do wiosny umrze nam,
Do wiosny umrze miłość już.

Ryszard Krynicki

1943 – , Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

***

… y no esconderte bajo los párpados
cuando apartas la vista de mí

Antes, sin embargo, de que cierres la puerta detrás de ti
peine lanza hacia atrás por lo menos un peine
que crezca entre nosotros un bosque
lanza por lo menos una cinta lánzala hacia atrás
que brote un río entre nosotros

prorroga la deuda de la alienación
desiste de la lanza de la puerta

Colinas de Alcaraz. Foto propia.

***

…i nie ukryć mi się pod powiekami
gdy odwracasz ode mnie spojrzenie

zanim jednak zamkniesz za sobą drzwi
grzebień rzuć przynajmniej grzebień za siebie
niech się stanie między nami las
rzuć przynajmniej wstążkę rzuć za siebie
niechaj wzejdzie rzeka między nami

przedłuż dług obcości
drzewca drzwi poniechaj

Mark Strand

1934-2014, Estados Unidos / Canadá

Recomiendo leer este poema junto con otro de A. Świrszczyńska

Trad. Juan Carlos Galeano

El matrimonio

El viento viene de polos opuestos,
viajando lentamente.

Ella gira en el aire profundo.
Él anda en las nubes.

Ella se alista,
sacude los cabellos,

se pinta los ojos,
sonríe.

El sol calienta sus dientes,
la punta de la lengua se los humedece.

Él saca el polvo de su traje
y se arregla la corbata.

Fuma.
Pronto se van a encontrar.

El viento los junta.
Se hacen señas.

Cerca, más cerca.
Se abrazan.

Ella arregla una cama.
Él se quita los pantalones.

Se casan
y tienen un hijo.

El viento se los lleva
en diferentes direcciones.

El viento es fuerte, piensa
mientras se arregla la corbata.

Me gusta este viento, dice ella
Vistiéndose.

El viento abre sus alas.
Para ellos, el viento lo es todo.

Imagen de Troche

Tłum. Stanisław Barańczak

Małżeństwo

Wiatr przybywa niespiesznym lotem
z przeciwległych biegunów.
 
Ona obraca się w głębokim powietrzu.
On stąpa w obłokach.
 
Ona doprowadza się do porządku,
potrząsa włosami,
 
maluje oczy,
uśmiecha się.
 
Słońce nagrzewa jej zęby,
zwilżane czubkiem języka.
 
On strzepuje pył z garnituru
i poprawia krawat.
 
Pali papierosa.
Wkrótce się spotkają.
 
Wiatr niesie ich ku sobie coraz bliżej.
Machają rękami.
 
Jeszcze bliżej.
Obejmują się.
 
Ona ściele łóżko.
On ściąga spodnie.
 
Biorą ślub
i mają dziecko.
 
Wiatr unosi ich dwoje
w przeciwne strony.
 
Ależ ten wiatr silny, myśli on,
kiedy poprawia krawat.
 
Przyjemny ten wiatr, mówi ona,
kiedy wkłada suknię.
 
Wiatr ogarnia coraz szersze przestrzenie.
Dla nich ten wiatr jest wszystkim.

The Marriage

The wind comes from opposite poles,
traveling slowly.
 
She turns in the deep air.
He walks in the clouds.
 
She readies herself,
shakes out her hair,
 
makes up her eyes,
smiles.
 
The sun warms her teeth,
the tip of her tongue moistens them.
 
He brushes the dust from his suit
and straightens his tie.
 
He smokes.
Soon they will meet.
 
The wind carries them closer.
They wave.
 
Closer, closer.
They embrace.
 
She is making a bed.
He is pulling off his pants.
 
They marry
and have a child.
 
The wind carries them off
in different directions.
 
The wind is strong, he thinks
as he straightens his tie.
 
I like this wind, she says
as she puts on her dress.
 
The wind unfolds.
The wind is everything to them.

Raúl Vacas Polo

1971- , España

El hombre que olvidó su nombre
no sabe regresar a la ciudad oscura
donde olvidó el amor.

El hombre que buscó la cifra exacta
de sus huellas
sobre el cemento aún reciente
creció como los árboles del bosque.

El hombre que pasea al lado de la muerte
siembra su soledad a manos llenas,
llora en abundancia.

Collage propio (fotografía base del libro de Raúl Vacas dedicado a la ciudad de Salamanca)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Człowiek, który zapomniał swojego imienia
nie potrafi wrócić do ciemnego miasta
gdzie zapomniał czym jest miłość.

Człowiek, który szukał dokładnej liczby
swoich śladów
na świeżym wciąż cmentarzu
urósł jak drzewa w lesie.

Człowiek, który spaceruje wraz ze śmiercią
rozsiewa swoją samotność pełnymi garściami,
płacze obficie.