Andréi Tarkovski

1932-1986, Rusia

Trad. Ada Trzeciakowska

El complejo de tolstói*

¿Qué es la poesía?

¿Qué es la poesía? Es una forma muy original de pensar y expresar el mundo. Un simple mortal no es capaz de expresar una concepción general del mundo. Le resulta imposible. Sus visiones siempre serán fragmentarias. El poeta es alguien quien, a través de una sola imagen, puede lanzar un mensaje universal. Un hombre pasa junto a otro, lo mira, pero no lo ve. Otra persona mirando al mismo hombre sonreirá inesperadamente. Un desconocido desencadenará en él una explosión de asociaciones. Lo mismo ocurre con el arte. El poeta toma un pequeño fragmento como punto de partida y lo convierte en un todo coherente. A algunos hombres este proceso les parece aburrido. Son personas a las que les gustaría conocerlo todo al detalle, como los contables o los abogados. Para un poeta, basta con mostrar un dedo del pie sobresaliendo de un calcetín para evocar una imagen del mundo entero. La poesía no es un género artístico, sino una visión del mundo, una forma de vida, un medio de explorar la realidad. ¿No son poetas Pushkin, Dostoievski o Gogol? Bach, Leonardo da Vinci, van Gogh… La poesía no es sólo un género literario -aunque también es eso, como sabemos-, un pensamiento revestido de palabras rítmicas. También se dice de la poesía que lo impregna todo: la vida y el arte.

Sobre la esencia del arte

La causa del conflicto es nuestra suspensión entre el ideal espiritual y la necesidad de vivir en el mundo material. En mi opinión, se trata de un conflicto fundamental: la causa de todos los problemas de la sociedad contemporánea. Llamémoslo «complejo de Tolstoi».
(…)
Este mundo no es el lugar de nuestra felicidad. No fue creado para que el hombre fuera feliz, aunque muchos piensen que precisamente el sentido del mundo en que viven se reduce a ello. Sin embargo, me parece que el mundo existe para que se libre una batalla, una lucha entre el bien y el mal en nuestro interior, para que triunfe el bien y así las personas se desarrollen espiritualmente. (…)
El arte contiene en sí mismo el anhelo de un ideal. Debe despertar la esperanza y la fe en el hombre. Incluso si el mundo del que habla el artista no deja lugar a la esperanza. Yo diría más: cuanto más sombrío es el mundo que aparece en la pantalla, más claramente debe revelarse el ideal subyacente en el concepto creativo del director, más nítidamente debe abrirse ante el espectador la posibilidad de elevarse espiritualmente.

*Selección de extractos de entrevistas, declaraciones y publicaciones de Andréi Tarkovski del periodo comprendido entre 1960 y 1986. Seleccionado, editado y prologado por S. Kuśmierczyk. Publicado en Polonia en 1989.

Fotograma de Stalker (1979)

Tłum. Seweryn Kuśrnierczyk

Kompleks Tołstoja*

Co to jest poezja?

Co to jest poezja? To niezwykle oryginalny sposób myślenia i wyrażania świata. Zwykły śmiertelnik nie jest zdolny do wyrażenia ogólnego poglądu na świat. Jest to dla niego niemożliwe. Jego wizje będą zawsze fragmentaryczne. Poeta jest kimś, kto dzięki pośrednictwu pojedynczego obrazu może wysłać przekaz uniwersalny. Człowiek przechodzi obok drugiego człowieka, patrzy na niego, lecz go nie widzi. Inny człowiek patrząc na tą samą osobę niespodziewanie się uśmiechnie. Nieznajomy wywoła w nim eksplozje skojarzeń. Ze sztuką jest podobnie. Poeta biorąc za punkt wyjścia niewielki fragment obraca go w spójną całość. Niektórym ludziom proces ten wydaje się nudny. Są to osoby, które chciałyby poznać wszystko w najdrobniejszych szczegółach, jak księgowi lub prawnicy. Poecie wystarczy pokazać wystający ze skarpetki palec u nogi, by wywołać w nim obraz całego świata. Poezja nie jest gatunkiem sztuki, tylko światopoglądem, sposobem życia, środkiem badania rzeczywistości. Czyż Puszkin, Dostojewski lub Gogol nie są poetami? Bach, Leonardo da Vinci, van Gogh… Poezja nie jest jedynie gatunkiem literackim — choć tym też jest, jak wiadomo — myślą ubraną w rytmiczne słowa. Mówi się także o poezji, że przenika wszystko — życie i sztukę.

O istocie sztuki

Przyczyną konfliktu jest nasze zawieszenie pomiędzy ideałem duchowym a koniecznością życia w świecie materialnym. Jest to moim zdaniem konflikt fundamentalny – przyczyną wszystkich problemów współczesnego społeczeństwa. Nazwijmy go „kompleksem Tołstoja”
(…)
Świat ten nie jest miejscem naszego szczęścia. Nie został stworzony po to, by człowiek był szczęśliwy, chociaż wiele ludzi uważa, że właśnie sens istnienia świata, w którym żyją, do tego się sprowadza. Wydaje mi się jednak, że świat istnieje po to, by toczyła się walka, walka dobra ze złem wewnątrz nas, by dobro zwyciężyło i tym samym ludzie rozwijali się duchowo. (…)
Sztuka zawiera w sobie tęsknotę za ideałem. Powinna budzić w człowieku nadzieję i wiarę. Nawet jeśli świat, o którym mówi artysta, nie zostawia miejsca na nadzieję. Powiem więcej: im bardziej posępny jest świat pojawiający się na ekranie, tym jaśniej powinien ujawniać się uwidaczniać leżący u podstaw twórczej koncepcji reżysera ideał, tym wyraźniej powinien się otwierać przed widzem możliwość wzniesienia się na wyżynę duchową.

*Wybór fragmentów wywiadów, wypowiedzi i publikacji Andrieja Tarkowskiego z lat 1960-1986. Wybrał, opracował i przedmową opatrzył S. Kuśmierczyk. Wydano w 1989 roku.





Idea Vilariño

1920-2009, Uruguay

Lo que siento por ti es tan difícil…

Lo que siento por ti es tan difícil.
No es de rosas abriéndose en el aire,
es de rosas abriéndose en el agua.
Lo que siento por ti. Esto que rueda
o se quiebra con tantos gestos tuyos
o que con tus palabras despedazas
y que luego incorporas en un gesto
y me invade en las horas amarillas
y me deja una dulce sed doblada.
Lo que siento por ti, tan doloroso
como pobre luz de las estrellas
que llega dolorida y fatigada.
Lo que siento por ti, y que sin embargo
anda tanto que a veces no te llega.

To co czuję do Ciebie jest tak trudne

To co czuję do Ciebie jest tak trudne.
Nie do róż otwierających się na wietrze podobne,
lecz do róż otwierających się na wodzie.
To co czuję do Ciebie. To co toczy się
lub ginie pośród tylu gestów twoich
lub to co słowami drzesz na kawałki
i później wcielasz jednym gestem
a mnie wypełnia w żółtych godzinach
podwajając słodkie pragnienie.
To co czuję do ciebie, tak bolesne
jak biedne światło gwiazd,
które dociera obolałe i zmęczone.
To co czuję do ciebie, i co jednak ruchome
jest tak bardzo, że czasem ciebie nie sięga.

Fotos propias

Marianne Moore

1887-1972, Estados Unidos

Trad. Olivia de Miguel

Críticos y Connoisseurs

Hay una fuerte dosis de poesía en la inconsciente
    meticulosidad. Algunos productos Ming,
       alfombras imperiales en carrozas de ruedas
     amarillas, están bastante bien a su manera, pero he visto algo
       que me gusta más: el
       simple intento infantil de poner en pie
              un animal imperfectamente lastrado,
       y la misma decisión para obligar a un cachorro
              a comer su alimento del plato.

Recuerdo un cisne bajo los sauces de Oxford
,    con pies color flamenco como hoja de arce.
       Inspeccionaba como un barco
    de guerra. Escepticismo y meticulosidad consciente eran
       ingredientes en su
            apatía para moverse. Por fin, su desdén
                     no resistió su
             inclinación a valorar plenamente los trocitos
                  de comida que el arroyo

alejaba de él; escapó con lo que le di
    de comer. He visto este cisne y
         te he visto a ti; he visto ambición sin
     lucidez en formas diversas. De pie
          junto a un hormiguero, he
              visto una meticulosa hormiga llevar un palito
                        de norte a sur, de este a oeste, girar
              sobre sí misma, avanzar desde el macizo de flores
                   al césped y volver al punto

de partida. Después, abandonando el palito como algo
    inútil y agobiando
       sus mandíbulas con un pedacito de cal, como una píldora
     pesada, seguir otra vez el mismo procedimiento.
                           ¿De qué sirve
     poder decir
       que se ha dominado el arroyo en una actitud de autodefensa;
       o probar que se ha vivido la experiencia
              de transportar un palito?

Tłum. Julia Hartwig

Krytycy i znawcy

Jest dużo poezji w nieuświadomionej
potrzebie zbytku. Niektóre przedmioty
z epoki Ming, żółte pokrycia podłóg
w cesarskich lektykach są wcale dobrym przykładem, ale widziałam

coś, co bardziej mi się podoba-
dziecinną próbę postawienia na nogi zwierzęcia
nie umiejącego utrzymać równowagi
i podobny upór, by nakłonić szczenię
do jedzenia mięsa z talerza.

Pamiętam łabędzia pod wierzbami Oksfordu
o nogach barwy nóg flaminga, podobnych do liścia klonu.
Przeprowadzał zwiad jak statek wojenny.
Nieufność i potrzeba zbytku powodowały
jego niechęć do ruchu.
Ostatecznie jednak odwaga
nie przeszkadzała mu doceniać
okruchów pożywienia, które strumień

niósł ku niemu; oddalał się z kęskami,
które mu rzucałam. Widziałam tego łabędzia i widziałam
ciebie; widziałam wyzutą z rozumu ambicję
w najróżniejszych odmianach. Kiedyś,
stojąc przy mrowisku,
śledziłam niezwykłe zachowanie mrówki,
która dźwigała źdźbło na północ,
południe, wschód i zachód;
zmieniwszy zamiary
utorowała sobie drogę z klombu na trawnik, by wrócić
do punktu wyjścia. Porzuciwszy bezużyteczne źdźbło
i wepchnąwszy między szczęki kawałek wapna
– ciężki i podobny do pigułki – wykonała ten sam rytuał.
Dlaczego tak bardzo
pragniemy powiedzieć, że w obronie własnej
opanowaliśmy bieg potoku;
dowieść, że przeszliśmy przez doświadczenie
dźwigania źdźbła?

Critics and Connoisseurs

There is a great amount of poetry in unconscious
    fastidiousness.  Certain Ming
        products, imperial floor coverings of coach-
    wheel yellow, are well enough in their way but I have seen something
            that I like better–a
                mere childish attempt to make an imperfectly bal-
                        lasted animal stand up,
                similar determination to make a pup
                    eat his meat from the plate.

I remember a swan under the willows of Oxford,
    with flamingo-colored, maple-
        leaflike feet.  It reconnoitered like a battle-
    ship.  Disbelief and conscious fastidiousness were
            ingredients in its
                disinclination to move.  Finally its hardihood was
                        not proof against its
                proclivity to more fully appreciate such bits
                    of food as the stream

bore counter to it; it made away with what I gave it
    to eat.  I have seen this swan and
        I have seen you; I have seen ambition without
    understanding it in a variety of forms.  Happening to stand
            by an ant-hill, I have
                seen a fastidious ant carrying a stick north, south,
                        east, west, till it turned on
                itself, struck out from the flower bed into the lawn,
                    and returned to the point

From which it had started.  Then abandoning the stick as
    useless and overtaxing its
        jaws with a particle of whitewash–pill-like but
    heavy–it again went throught the same course of procedure.
                        What is
            there in being able
                to say that one has dominated the stream in an attitude of
                        self-defense;
                in proving that one has had the experience
                    of carrying a stick?

        

Marianne Moore

1887-1972, Estados Unidos

Trad. Jorge Aulicino

¿Qué son los años?

        ¿Cuál es nuestra inocencia,
cuál es nuestra culpa? Todos estamos
        desnudos, nadie está seguro. Por lo tanto,
es coraje: la pregunta sin contestar,
la duda firme,-
llamando muda, escuchando sorda- ¿eso
en la desgracia, hasta la muerte,
        dando coraje a otros,
        y en su derrota, alentando

        al alma a ser fuerte? Ve
profundo y es alegre quien
        accede a la mortalidad
y en su prisión se levanta
a sí mismo como
al mar en un abismo, luchando por ser
libre aunque es incapaz,
        en su entrega,
        de encontrar su continuidad.

        Entonces quien fuertemente siente,
se comporta. El pájaro mismo,
        se ensancha; acerado
en su forma, se endereza. Aunque está cautivo,
sus poderosos cantos
dice, la satisfacción es una cosa
humilde, como pura una cosa es alegría.
        Eso es mortalidad,
        eso es eternidad.

Tłum. Julia Hartwig

Czym są lata?

        Czym jest nasza niewinność
i czym nasza wina? Wszyscy są
        nadzy, nikt nie jest bezpieczny. Skąd płynie
męstwo: rzecz bez odpowiedzi,
harda wątpliwość –
co niema krzyczy, głucha nasłuchuje
i sprawia, że na przekór nieszczęściu i śmierci
        rośnie odwaga
        i we własnej klęsce

        duch krzepnie. Widzi
do głębi i szczęśliwy ten,
        kto przystał na śmiertelność
i w więzieniu własnym
wznosi się ponad siebie
jak morze, co szamocąc się w otchłani,
aby być wolne, choć nim być nie może,
        w swoich porażkach
        odnajduje ciągłość.        

        Tak postępuje ten,
kto czuje mocno. Nawet ptak
        gdy śpiewa, rośnie,
prostuje swój kształt. Chociaż uwięziony,
mocnym śpiewem głosi,
że sytym być to rzecz pozioma,
czysta jest radość.
        To jest śmiertelność.
        To wieczność.

Fotografías de Bruce Davidson (1933- , EE.UU)

What Are Years?

        What is our innocence,
what is our guilt? All are
        naked, none is safe. And whence
is courage: the unanswered question,
the resolute doubt, —
dumbly calling, deafly listening—that
in misfortune, even death,
         encourage others
         and in its defeat, stirs

        the soul to be strong? He
sees deep and is glad, who
        accedes to mortality
and in his imprisonment rises
upon himself as
the sea in a chasm, struggling to be
free and unable to be,
        in its surrendering
        finds its continuing.

        So he who strongly feels,
behaves. The very bird,
      grown taller as he sings, steels
his form straight up. Though he is captive,
his mighty singing
says, satisfaction is a lowly
thing, how pure a thing is joy.
        This is mortality,
          this is eternity.

Marianne Moore

1887-1972, Estados Unidos

Trad. Olivia de Miguel

En la desconfianza de los méritos

¿Afianzado en vivir, en morir
por medallas y victorias confiables?
Luchan, luchan, lucha el ciego
que cree ver, –
quien no puede ver que el esclavizador
está esclavizado; el odiador, dañado. Oh brillo,
oh firme estrella, oh tumultuoso
océano azotado hasta que las diminutas cosas van
como lo desean, la montañosa
onda nos hace conocer a quienes miramos

lo profundo. ¡Perdidos en el mar antes de luchar!
Oh estrella de David, estrella de Belén,
oh negro león imperial
del Señor – emblema
de un mundo levantado – sean juntados al fin, sean
juntados. Hay la corona del odio y debajo de ella todo es
muerte; hay la del amor sin la que nadie
es rey; los actos benditos santifican
el halo. Así como el contagio
de la enfermedad hace la enfermedad,

el contagio de la verdad puede hacer la confianza. Están
luchando en cavernas y desiertos, uno por
uno, en batallones o escuadrones;
ellos están luchando para que yo
pueda todavía curarme de la enfermedad, Mi
Yo; algunos están ligeramente enfermos; algunos morirán. «El hombre
lobo del hombre y nos devoramos
entre nosotros. El enemigo no hubiera
podido abrir una brecha mayor en nuestras
defensas. Alguien

que guía a un ciego puede hacerlo escapar, pero
Job descorazonado por el falso alivio supo
que nada puede derrotar tanto
como un ciego que
puede ver. Oh, vivos quienes están muertos, quienes están
satisfechos de no ver, oh, nimio polvo de la tierra
que camina tan arrogante,
la confianza engendra poder y la fe es
una cosa afectuosa. Juramos,
hacemos esta promesa

a los que luchan – es una promesa – «Jamás
odiaremos el negro, lo blanco, lo rojo, lo amarillo, al judío,
el gentil, al intocable». No somos
aptos para jurar.
Con las mandíbulas apretadas ellos luchan,
luchan, luchan, – amamos a algunos que conocemos,
amamos a algunos pero no los conocemos – para
que los corazones puedan sentir y no se entumezcan.
Eso me cura; ¿o soy yo lo que
no puede creer? Algunos
en la nieve, o en despeñaderos, otros en arenas movedizas,
poco a poco, mucho a mucho, ellos
luchan luchan luchan para que donde
había muerte pueda haber
vida. «Cuando un hombre es presa de la ira,
es movido por cosas exteriores; cuando se sostiene
en su sitio con paciencia paciencia
paciencia, eso es acción o
belleza», la defensa del soldado
y la más dura coraza para

la lucha. El mundo es el hogar de un huérfano. ¿Jamás
tendremos paz sin tristeza?
¿Sin las súplicas de los que mueren
por una ayuda que no ha de venir? Oh,
tranquila forma sobre el polvo, no puedo
mirar y sin embargo debo. Si estos grandes y pacientes
moribundos – todas estas agonías
y heridas soportadas y sangre derramada –
nos pueden enseñar cómo vivir, estos
moribundos no fueron en vano.

Corazón endurecido de odio, oh, corazón de hierro,
el hierro es hierro hasta hacerse herrumbre.
Jamás ha habido una guerra que no lo fuera
de adentro; debo
luchar hasta conquistar en mí lo que
causa la guerra, pero no lo creeré.
Yo en mis adentros nada hice.
¡Oh, crimen de Iscariote!
La belleza es eterna
y el polvo dura un rato.

Obras de William Kentridge

Tłum. Julia Hartwig

Nie ufając zasługom

Gotowi żyć, gotowi umrzeć
dla honorów i pozycyjnej przewagi?
Walczą, walczą zaciekle ze ślepcem,
który myśli, że widzi –
a nie widzi, że zniewolony
to ten, co zniewala; że nienawistnik godzi
w samego siebie. O, potężna, o, jasna gwiazdo. O, huczący
oceanie smagany tak długo, aż rzeczy drobne
ułożą się po swojemu, a spiętrzona fala ukaże nam

głębinę. Zaginieni na morzu, nim zdążyli stanąć do walki! O,
gwiazdo Dawida, gwiazdo Betlejemska, o, czarny lwie cesarski
Pana, znaku wzniesionego świata, kiedy wreszcie
połączycie się ze sobą. W królestwie nienawiści
wszystko przemienia się w śmierć,
bez władzy miłości nikt
nie może być królem. Święte czyny uświęcają
aureolę. Podobnie jak zaraźliwa jest choroba,

zaraźliwa może być ufność. Walczą na pustyniach i w pieczarach,
pojedynczo, batalionami i w szwadronach, walczą, bym wreszcie
wyleczyła się z choroby. Ja właśnie.
Niektórzy przechodzą ją lekko, inni umierają. „Człowiek
człowiekowi wilkiem, pożeramy się
nawzajem. Żaden wróg
nie dokonałby większego wyłomu
w naszych fortyfikacjach. Człowiek

wiodący ślepca może od niego uciec, ale Hiob zgnębiony fałszywą
pociechą dobrze wiedział, że nie ma nic groźniejszego od ślepca,
który widzi.
O, martwi, choć żywi, dumni z tego, że nie widzicie.
O, marny prochu poruszający się butnie, ufność daje siłę, wiara jest
sprawą uczucia.
Ślubujemy i przyrzekamy

walczącym – i niech to starczy za przysięgę. „Nigdy” nie nienawidzić
czarnego, białego, czerwonoskórego, żółtego, Żyda, szlachcica i
pariasa. Nie jesteśmy gotowi do przysięgi. Z zaciśniętymi zębami
walczą, walczą zaciekle – kochamy jednych, których znamy, innych,
choć ich nie znamy – aby serca umiały czuć, nie były odrętwiałe.
To mnie uzdrawia; a może jestem czymś, czemu nie mogę wierzyć?
Wśród

śniegów, pod szczytami gór, na ruchomych piaskach,
krok za krokiem, piędź po piędzi
posuwają się walcząc, walcząc zaciekle, aby tam,
gdzie dotąd była śmierć, powstało
życie. „Kiedy człowiek pada ofiarą własnego gniewu,
powodują nim rzeczy zewnętrzne.
Kiedy trzyma się swego gruntu wytrwale, z całą wytrwałością,
powstaje działanie lub piękno”, to żołnierska obrona i zbroja
najlepsza

w walce. Świat jest domem sierot. Czy nigdy nie nastanie pokój nie
zakłócony smutkiem?
Krzykiem wołającego o pomoc, która nie nadchodzi?
O, uciszony kształcie na piasku, nie mogę patrzeć, a przecież
muszę. Jeśli ci wszyscy konający cierpliwie – wszystkie te
cierpienia i zadane rany, i rozlew krwi – zdolne są nauczyć nas,
jak żyć, śmierć tych ludzi nie była daremna.

Serce stwardniałe z nienawiści, o, serce z żelaza, żelazo jest
żelazem, dopóki nie stoczy go rdza.
Nie ma takiej wojny, która nie zaczynałaby się od wnętrza.
Muszę
walczyć, dopóki nie pokonam w sobie tego,
co jest przyczyną wojny, a w co nie chciałam uwierzyć.
Nic wewnątrz nie uczyniłam.
O, zbrodnio Judaszowa!
Piękno trwa wiecznie, proch zaledwie chwilę.

In Distrust of Merits

Strengthened to live, strengthened to die for
medals and positioned victories?
They’re fighting, fighting the blind
man who thinks he sees,—
who cannot see that the enslaver is
enslaved; the hater, harmed. O shining O
firm star, O tumultuous
ocean lashed till small things go
as they will, the mountainous
wave makes us who look, know

depth. Lost at sea before they fought! O
star of David, star of Bethlehem,
O black imperial lion
of the Lord-emblem
of a risen world—be joined at last, be
joined. There is hate’s crown beneath which all is
death; there’s love’s without which none
is king; the blessed deeds bless
the halo. As contagion
of sickness makes sickness,

contagion of trust can make trust. They’re
fighting in deserts and caves, one by
one, in battalions and squadrons;
they’re fighting that I
may yet recover from the disease, My
Self; some have it lightly; some will die. ‘Man’s
wolf to man’ and we devour
ourselves. The enemy could not
have made a greater breach in our
defenses. One pilot-

ing a blind man can escape him, but
Job disenheartened by false comfort knew
that nothing can be so defeating
as a blind man who
can see. O alive who are dead, who are
proud not to see, O small dust of the earth
that walks so arrogantly,
trust begets power and faith is
an affectionate thing. We
vow, we make this promise

to the fighting—it’s a promise—’We’ll
never hate black, white, red, yellow, Jew,
Gentile, Untouchable.’ We are
not competent to
make our vows. With set jaw they are fighting,
fighting, fighting,—some we love whom we know,
some we love but know not—that
hearts may feel and not be numb.
It cures me; or I am what
I can’t believe in? Some
in snow, some on crags, some in quicksands,
little by little, much by much, they
are fighting fighting that where
there was death there may
be life. ‘When a man is prey to anger,
he is moved by outside things; when he holds
his ground in patience patience
patience, that is action or
beauty,’ the soldier’s defense
and hardest armor for

the fight. The world’s an orphans’ home. Shall
we never have peace without sorrow?
without pleas of the dying for
help that won’t come? O
quiet form upon the dust, I cannot
look and yet I must. If these great patient
dyings-all these agonies
and wound bearings and bloodshed—
can teach us how to live, these
dyings were not wasted.

Hate-hardened heart, O heart of iron
iron is iron till it is rust.
There never was a war that was
not inward; I must
fight till I have conquered in myself what
causes war, but I would not believe it.
I inwardly did nothing.
O Iscariot-like crime!
Beauty is everlasting
and dust is for a time.

Sharon Olds

1943 – , Estados Unidos

Trad. Inés Garland, Ignacio Di Tullio

Vuelvo a mayo de 1937 

Los veo parados frente a los portones formales de sus colegios secundarios,
veo a mi padre salir caminando
por debajo del arco de piedra ocre, los
destellos de los azulejos rojos como curvos
platos de sangre detrás de su cabeza, veo
a mi madre con unos pocos libros livianos contra su cadera
parada contra un pilar hecho de pequeños ladrillos con el
portón de hierro forjado todavía abierto detrás de ella, las
puntas de lanza negras en el aire de mayo,
están por graduarse, están por casarse,
son chicos, son tontos, todo lo que saben es que son
inocentes, no lastimarían a nadie.
Yo quiero acercarme a ellos y decirles Alto,
no lo hagan – ella es la mujer equivocada,
él es el hombre equivocado, van a hacer cosas
que no pueden imaginarse que harían,
van a hacerles cosas malas a los niños,
van a sufrir de maneras de las que nunca oyeron hablar,
van a querer morirse. Quiero acercarme
a ellos ahí en el sol de esa tarde de mayo y decirlo,
la cara ávida y preciosa de ella girándose hacia mí,
su lastimoso cuerpo virgen,
la cara arrogante atractiva ciega de él girándose hacia mí,
su lastimoso cuerpo virgen,
pero no lo hago. Quiero vivir. Yo
los levanto como a muñecos de papel
hombre y mujer y los choco uno contra otro
por las caderas como a trozos de pedernal para
que saquen chispas, digo
Hagan lo que van a hacer, y yo voy a contarlo.

Fotografía de Ruth Orkin

Trad. Julia Hartwig

Powracam do maja 1937 roku

Widzę ich, jak stoją w bramach swoich college’ów.
Widzę mojego ojca, właśnie wychodzi,
nad nim łuk piaskowca koloru ochry,
czerwone kafle błyszczą niby krwawe
talerze za jego głową, i widzę
moją matkę z kilkoma książkami pod pachą,
stoi przy kolumnie z drobnych cegiełek, za nią
kute żelazo jeszcze otwartej furty, ostrza
są czarnymi mieczami w powietrzu maja.
Kończą studia, mają się pobrać,
są dziecinni, głupi, tyle wiedzą, że są niewinni
i że nigdy nie będą krzywdzić nikogo.
Chcę podejść do nich i powiedzieć: stop,
nie róbcie tego-to nie jest mężczyzna dla ciebie,
to nie jest kobieta dla ciebie, będziecie
robić rzeczy, o których wam się nie śniło,
wyrządzicie swoim dzieciom wiele zła,
będziecie tak cierpieć, jak wam nigdy nie przyszło do głowy,
będziecie chcieli umrzeć. Chcę podejść do nich
w tym słońcu maja i rzucić im to:
w jej głodną, śliczną i pustą twarz
zwróconą ku mnie, w jej żałosne, piękne i nietknięte ciało,
w jego arogancką, przystojną i ślepą twarz
zwróconą ku mnie, w jego żałosne, piękne i nietknięte ciało,
ale nie robię tego. Chwytam ich
jak papierowe lalki mężczyzny i kobiety,
i tłukę nimi jedna o drugą,
jakbym z bioder ich, niby z krzemienia,
chciała wykrzesać iskrę, i mówię:
Róbcie, co macie zrobić, a ja wam o tym opowiem.

Fotografía de Ruth Orkin

I Go Back to May 1937

I see them standing at the formal gates of their colleges,
I see my father strolling out
under the ochre sandstone arch, the
red tiles glinting like bent
plates of blood behind his head, I
see my mother with a few light books at her hip
standing at the pillar made of tiny bricks with the
wrought-iron gate still open behind her, its
sword-tips black in the May air,
they are about to graduate, they are about to get married,
they are kids, they are dumb, all they know is they are
innocent, they would never hurt anybody.
I want to go up to them and say Stop,
don’t do it–she’s the wrong woman,
he’s the wrong man, you are going to do things
you cannot imagine you would ever do,
you are going to do bad things to children,
you are going to suffer in ways you never heard of,
you are going to want to die. I want to go
up to them there in the late May sunlight and say it,
her hungry pretty blank face turning to me,
her pitiful beautiful untouched body,
his arrogant handsome blind face turning to me,
his pitiful beautiful untouched body,
but I don’t do it. I want to live. I
take them up like the male and female
paper dolls and bang them together
at the hips like chips of flint as if to
strike sparks from them, I say
Do what you are going to do, and I will tell about it.