escribo poemas cada vez más oscuros cuando es de día y me pongo delante de la hoja de papel rechazando palabras huecas la inspiración la inspiración no existe damas y caballeros el papel es el residuo de la noche
el papel es el residuo de muchas muchísimas noches cuando los ausentes escriben poemas cada vez más oscuros cállate tú mismo eres un payaso que se afana rechazando la inspiración obsesiones preceptos:
«recuerda honrar a tus muertos tanto a los de ayer como a los de hoy renunciando a las palabras huecas». las palabras huecas no existen, damas y caballeros, en el choque con el lugar vacante de quien se supone que falta
en el sueño y a quien aún no le han crecido las esperadas uñas y por tus uñas reconocerás cuánto te mereces a ti mismo y a los demás y en qué grado esta mugre bajo las uñas bajo la lengua es tuya ya que quieres pasarla de contrabando al campo de
la poesía
Foto propia
Szmugler
piszę coraz ciemniejsze wiersze gdy jest dzień i zasiadam do papieru odrzucając pustosłowie natchnienie natchnienia nie ma panie i panowie papier to jest pozostałość z nocy
papier to jest pozostałość z wielu wielu nocy gdy nieobecni piszą coraz ciemniejsze wiersze zamilcz sam jesteś błazen który się sili odrzucając natchnienie obsesje nakazy:
„pamiętaj abyś czcił swoich zmarłych zarówno wczorajszych jak i dzisiejszych rezygnując z pustosłowia” pustosłowia nie ma panie i panowie w zderzeniu z nieobsadzonym miejscem po kimś kogo ponoć zabrakło
we śnie i komu dotąd nie wyrosły spodziewane paznokcie po paznokciach zaś poznasz ile jesteś wart siebie i innych i na ile ten brud pod paznokciami pod językiem jest twój że go chcesz przeszmuglować w dziedzinie
Ah ira de la luz, calor del excremento que se asoma pálido a la página en do brillan las heces, y en ellas se disuelve el mundo oh tú hombre que no existe tengo hambre de hombre, no de hombre inmundo sino de hombre
*
«Qué inmortal mano o qué ojo pudo crear tu aterradora simetría» Himno al diablo de William Blake
Cuán perfecta es la silueta del desastre mano del diablo y de la ruina que en el hombre escupe, y en su sombra que puede más que el viento, y que la espuma cruel sobre la página de la saliva.
*
Oh hipócrita lector, qué hay en mí que en ti no haya, cuál de los dos es más canalla qué oscuro perfil en el marfil se cincela para acabar de una vez con el hombre: después de muerto Dios, muerto está el hombre.
*
Oh marfil de la crueldad perfecta crueldad de la sombra en que desaparece el hombre y la nada sobre la nada se construye en un palacio en donde no está el hombre.
*
«La luz que nunca sufre» PEDRO SALINAS
Capturar al hombre en la red del espejo donde la nada reina sobre el crepúsculo del viento.
*
Te esperaré hasta el amanecer y lloraré cuando vengas de haber llorado de haber rezado al silencio por haber llorado por despedazarme otra vez oh violeta pálida del silencio oh colorido azul de la nada único asesino, único resplandor victoria pálida del silencio pálido (Carnero lo dijo en un mundo sin nada).
*
Ah, sol de la ceniza de la ceniza al viento enredada oh sombrero para el viento para aullar en la manada.
*
El poema es sólo un fonema a cuyos dientes la sombra de Cravan enferma en el aliento de otros ojos.
*
Y el poema es sólo espuma contra el viento espuma en la boca, últimos sonidos antes que por la boca se vaya el alma.
de Erección del labio sobre la página (2004)
Cuadro de Zdzisław Beksiński
Tłum. Ada Trzeciakowska
DIOGENES
Ach gniewie światła, cieple ekskrementów które blade pojawiają się na stronie gdzie błyszczą odchody, a w nich rozpuszcza się świat oh człowieku ty, który nie istniejesz czuję głód człowieka, nie człeka plugawego lecz człowieka
*
«Jaka nieśmiertelna ręka lub oko mogła stworzyć twą przerażającą symetrię«. Hymn do diabła autorstwa Williama Blake’a
Jakże doskonała jest sylwetka nieszczęścia ręka diabła i zniszczenia który w człowieka pluje, a w jego cieniu mogącym więcej niż wiatr, więcej niż piana okrutna na stronie śliny.
*
O obłudny czytelniku, co jest we mnie, czego w tobie nie ma, który z nas jest bardziej niegodziwy jaki ciemny profil w kości słoniowej jest ryty aby rozprawić się z człowiekiem raz na zawsze: po tym jak umarł Bóg, martwy jest człowiek.
*
O kości słoniowa okrutności doskonałej okrutności cienia w którym człowiek znika i nicość na nicości się wznosi w pałacu, w którym nie mieszka człowiek.
*
„Światło, które nigdy nie cierpi” PEDRO SALINAS
Schwytać człowieka w sieci lustra gdzie króluje nicość nad zmierzchem wiatru.
*
Będę cię czekał aż po świt i zapłaczę, gdy nadejdziesz za sprawą przelanych łez za sprawą modlitw do ciszy za przelane łzy za rozdarcie mnie znów na strzępy o blady fiołku ciszy oh barwny błękicie nicości jedyny zabójco, jedyny blasku blada wiktorio bladej ciszy (Carnero powiedział to w świecie bez nicości).
*
Ach, słońce z popiołów z popiołów w wiatr zaplątanych oh kapeluszu dla wiatru by zawyć stadnie.
*
Wiersz jest tylko fonemem w którego zębach cień Cravana choruje w oddechu innych oczu.
*
A wiersz to tylko piana na wietrze piana w ustach, ostatnie dźwięki nim ustami ucieknie dusza.
*
Y el poema es sólo espuma contra el viento espuma en la boca, últimos sonidos antes que por la boca se vaya el alma.
México pierde en dos días a sus dos grandes poetas, David Huerta y anteyer, Javier Raya con apenas 37 años.
El Remolino
Adentro, en las rajadas claridades del remolino, el artista beckettiano se agazapa, se curva, hecho un ovillo de uranio, despidiendo toscos perfumes de fenomenología. Sobre sus espaldas, la tarde es un vaho de polimorfismo perverso. El artista beckettiano cierra los ojos para ver la transparencia interior, un dispositivo cómico que ha inventado para contrarrestar el dolor de cabeza. Circunda la escena un teatro filosófico: alma, tiempo, espacio, trascendencia, muescas de sílabas. Samuel Beckett deja de escribir, mete la mano en el remolino y saca bolsas llenas de frías efigies –monedas o máscaras de yeso.
Wewnątrz, wśród rozszczepionych jasności wiru, Beckettowski artysta kuli się, skręca, zwija w kłębek uranu, wydzielając szorstkie wonie fenomenologii. Na jego barkach, wieczór jest wyziewem perwersyjnego polimorfizmu. Beckettowski artysta zamyka oczy chcąc dojrzeć wewnętrzna przejrzystość, wymyślony przez niego komiczny mechanizm zwalczający ból głowy. Scenę otacza filozoficzny teatr: dusza, czas, przestrzeń, transcendencja, karby sylab. Samuel Beckett przerywa pisanie, sięga ręką do wiru i wyciąga siatki pełne zimnych podobizn -monet lub gipsowych masek.
A Agnès Varda y al LP de «La rosa del azafrán» que había en mi casa
La segunda existencia de las cosas derecho de espigueo le glâneur/ la glâneuse
un edicto del siglo dieciséis autorizaba a espigar a los pobres después de la cosecha tras la puesta del sol y antes de amanecer
esta mañana muy tempranico coros de espigadoras encerradas en un círculo negro de vinilo hambre de trigos vístete de canciones hambre de canciones sáciate de pasiones diminutas
por los carriles de los rastrojos la espigada la muchacha-espiga pasó a ser la mujer espigante
si a tu lado me aguarda un querer no me importan los aires ni el sol ni que arranques de cuajo la mies
Agnès glâneuse de nuevo va a nombrar este desatendido microamor hacia el mundo
—Dos momentos son buenos para espigar moluscos en la arena después de las tormentas fabulosas o tras la alta marea (pues llega la tormenta de la trágica muerte desordena lo alzado en las orillas y has de salir descalza solitaria a espigar los residuos de ánima y de ánimo caracolas con un poco de carne salada y comulgable)
Agnès ha regresado de Japón la espigadora con su esportilla entra en su casa vieja trae su maleta llena de trouvailles soy la hormiguita de los despojos —Hormiguea y espiga, mas no pierdas tu musical carácter de cigarra canta la dignidad de lo que arrastra vida con ahínco nadie escriba por ti la canción de lo útil
por esos trigos van ellas solas y se engalanan con amapolas la mujer espigante pasó a ser la anciana espigadora
Agnès filma su mano izquierda con una cámara en la derecha y encuentra a un animal autónomo. —Me gusta ser vieja, creo —dice
Y como tiene muy buenos ojos espiga a veces de los manojos
Varda espiga espigadores. Me quisiera enrolar ser una de las suyas en los silencios de horas despojadas contra el mundo que eleva vacíos deslumbrantes y luminosas nadas flatulentas que fabrica furiosamente ruidos y ficción de alimentos impolutos
ir detrás de las hoces cuidando los descartes espigas en el borde lodoso de la acequia manzanas olvidadas en lo alto de las ramas la carne irregular la piel manchada los malformados frutos las horas malvividas calientes y deformes palabras averiadas
que olvidamos guardar y están a la intemperie entre los surcos
levantarse y volverse a agachar todo el día a los aires y al sol si acaricio lo roto entre mis manos volverá a germinar
¿y si escribir no fuera sino un himno al final de la cosecha sino un recolectar despreocupadas aceitunas o díscolas espigas o un racimo en la helada
celebrar la segunda existencia de las cosas recuperar la vida que acusaron de inútil el amor del camino?
Ten memoria de mí, segadora
Fotogramas de Espigadores, espigadoras de Agnès Varda (1928-2019)
Tłum. Ada Trzeciakowska
Zbierać pokłosie
Agnès Vardzie i LP „Róża szafranu”, który mam w domu
Drugi żywot rzeczy prawo do zbierania pokłosia le glâneur / la glâneuse*
szesnastowieczny edykt zezwalał biednym zbierać pokłosie po żniwach po zachodzie słońca lecz przed świtem
dziś o poranku, całkiem raniusieńko chóry zbieraczek zamknięte w czarnym winylowym okręgu głodzie pszenicy przywdziej pieśń głodzie pieśni nasyć się małymi pasjami
przez bruzdy ścierniska zbierana dziewczyna-kłos stała się zbierającą kobietą
jeśli u twego boku czeka na mnie miłość nie dbam o powietrze ani o słońce. ani o to, że wyrywasz zboże z korzonkami
Agnès glâneuse raz jeszcze nada nazwę tej zaniechanej formie mikromiłości do świata
-Dwa momenty są dobre na zbieranie mięczaków z piasku po niezwykłych sztormach lub tuż po przypływie. (bo nadciąga nawałnica tragicznej śmierci rujnuje to, co wyrosło na brzegach i musisz sama wyjść na boso by zebrać resztki duszy i ducha muszle z odrobiną mięsa solone i komunijne)
Agnès wróciła z Japonii zbieraczka ze swoim koszem wchodzi do starego domu taszczy walizkę pełną trouvailles jestem mróweczką od odpadków -kręć się i zbieraj, lecz nie trać swojego muzykalnego ducha cykady śpiewaj o godności tego co gorliwie przyciąga życie oby nikt nie napisał za ciebie pieśni o rzeczach użytecznych
łanami pszenicy idą samotne makami przystrojone kobieta zbierająca stała się staruszką zbieraczką
Agnès filmuje swoją lewą rękę kamerę trzyma w prawej i odkrywa niezależne stworzenie. -Lubię być stara, tak mi się wydaje – mówi.
A skoro ma dobry wzrok czasami bywa, że zbiera garściami
Varda zbiera zbieraczy. Chciałbym się zaciągnąć by być jedną z nich w ciszy godzin odrzuconych przeciwko światu, który wznosi olśniewające próżnie i świetliste nicości wywołujące wzdęcia który wściekle produkuje hałasy i fikcję nieskażonej żywności
idąc za sierpami troszcząc się o odrzuty kłosy na błotnistym brzegu rowu zapomniane jabłka wysoko pośród gałęzi nierówny miąższ, przebarwiona skórka brzydkie kształtem owoce godziny źle przeżyte, gorące i niekształtne uszkodzone słowa
które zapominamy zachować i leżą na ziemi między bruzdami
wstać i ponownie się schylić przez cały dzień na wietrze i słońcu jeśli pogłaszczę to, co zepsute w moich rękach wykiełkuje ponownie
i gdyby pisanie było niczym innym jak tylko hymnem na zakończenie żniw jak tylko beztroskim zbieraniem oliwek lub niesfornych kłosów lub kiści na mrozie
świętowaniem drugiego żywota rzeczy odzyskaniem życia, któremu zarzucono bezużyteczność miłością do drogi? Pamiętaj o mnie, żniwiarzu
*Aluzja do filmu Agnès Vardy Zbieracze, zbieraczki (2000)
Si estuvieras un día fuera de ti solamente sabrías lo intensa que es la muerte. Si estuviera sin ti la muerte solamente una noche no se despertaría el oso blanco de la aurora. Poco sabes de ella pues se esconde en tu risa justo cuando se apaga. Si en ese mismo instante mirases como miran las garzas verías cómo de mi pecho se cuelga cada tarde para mamar un resto de amapola. Luego se duerme en mi vientre y espera tu abrazo y mi delirio. La beso entonces con ternura. Es tan blanca que apenas puedo saber cuándo se ausenta.
La muerte de la que hablo es mi muerte. Ella no existe en nada de lo que veo: el rocío alimenta los cuerpos que se pudren y nacen en la aurora otros, iguales o distintos. Sólo aquello que tiene nombre muere. Mi nombre es la máscara que llevaré por ti en la danza. Cuando al fin me la arranquen estaré tan desnuda que ni siquiera tú podrás nombrarme. Existiré entonces en todo lo que veo, naceré del rocío, ciega, igual y distinta en cada aurora.
Digo «el tiempo transcurre» porque recuerdo la flor amarilla en el tallo desnudo que el viento balancea. La sombra de un ciruelo cubre ahora su sombra y yo me invento el tiempo para poder dormir y no arder en tus labios. Cuando dance, Señor, seré contigo la flor, la savia y la semilla, todos los nacimientos y todas las imágenes y todo lo que ahora distingo por su sombra, y en aquel gesto que presiento largo como nueve crepúsculos, será contigo este presente eterno en el que nada puede ser nombrado. Será mi danza, Señor, el reflejo de la luna apresada en los guijarros del bosque.
Gdybyś przez jeden dzień pozostał poza sobą, dowiedziałbyś się jak intensywna jest śmierć. A gdyby śmierć została bez ciebie tylko jedną noc nie przebudziłby się biały niedźwiedź świtu. Niewiele o niej wiesz, kryje się w twoim śmiechu, wtedy, gdy gaśnie. Gdybyś w tej samej chwili spojrzał tak, jak patrzą czaple zobaczyłbyś, jak u mej piersi co wieczór wisi by ssać ostatnią stróżkę polnych maków. Potem zasypia na moim łonie i czeka na twój uścisk i moje majaczenie. Całuję ją wtedy czule. Jest tak biała, że z trudem mogę rozpoznać, kiedy jej nie ma.
Śmierć, o której mówię, jest moją śmiercią. Ona nie istnieje w niczym z tego, co widzę: rosa odżywia ciała, które rozkładają się i rodzą o brzasku inne, takie same lub różne. Tylko to, co ma imię, umiera. Moje imię to maska, którą założę dla ciebie w tańcu. Gdy w końcu mi ją zerwą będę tak naga że nawet ty nie będziesz umiał mnie nazwać. Wówczas będę istniała we wszystkim, co widzę, narodzę się z rosy, ślepa, taka sama i różna w każdym brzasku.
Mówię «czas płynie». bo pamiętam żółty kwiat na nagiej łodyżce kołysanej przez wiatr. Cień śliwy kryje teraz jej cień i wymyślam czas, żeby zasnąć i nie spłonąć na twoich wargach. Kiedy zatańczę, Panie, będę z Tobą kwiatem, sokiem i nasieniem, wszelkimi narodzinami i obrazami i wszystkim, co teraz rozróżniam po jego cieniu, i w tym geście, który przeczuwam, że będzie długi jak dziewięć zmierzchów, będzie z tobą ta wieczna teraźniejszość w której nic nie może być nazwane. To będzie mój taniec, Panie, odbicie księżyca uwięzionego w okrągłych kamykach lasu.
Stąpałam po grzbiecie twojej dłoni, ufna, jak ten, co idzie wzgórzami pewny, że wiatr istnieje, że ziemia jest niewzruszona, a rzeczy wiecznie się powtarzają. Lecz nagle wszechświat zadrżał: wyciągnąłeś palce i ziewnięciem otworzyłeś noc jak ciepłą grotę. Budziłeś się od dziesięciu tysięcy wieków a ogień płonął niecierpliwy w twoich ustach.
Las cartas comunican lo frío y negro. Me doy cuenta: sólo sirvo de intermediario. Se quejan a Dios. Permanezco inmóvil contra un viento intenso, el viento sopla a través de mí. La culpa es mía.
Fotogramas de Las Armonías Werckmeister y La condena de Béla Tarr
***
W listach zimno i czarno. Uświadamiam sobie: jedynie pośredniczę. Żalą się do Boga. Stoję na wielkim wietrze, wiatr przewiewa przeze mnie. Moja wina.
Entre una imagen tuya y otra imagen de ti el mundo queda detenido. En suspenso. Y mi vida es ese pájaro pegado al cable de alta tensión, después de la descarga.
de Hainuwele y otros poemas
Tłum. Ada Trzeciakowska
Intermedium
Między jednym wyobrażeniem ciebie a kolejnym twoim obrazem świat staje w miejscu. W zawieszeniu. A moje życie to ten ptak jest przyklejony do linii wysokiego napięcia, tuż po wyładowaniu.
z tomiku Hainuwele i inne wiersze
Collage de Paul Cupido y fotograma de El sueño de invierno de Nuri Bilge Ceylan
Hubo tantas palabras indiferentes y duras y en las caras sólo muecas
un día ahora nos cuesta más vivirlo más que a nuestros padres pavor y desgarro febriles bebemos la vida a lengüetadas
derribados inmaduros con la boca abierta bañados en sangre
sin haber llegado a la época de floración
II Hubo desgarro odio mutua antipatía y mueca hubo un callejón sin salida y rostro plano de los muros cacarañado por la andanada arrojados de los vagones de ganado un rebaño empujado a golpes y rugidos y cerca sólo las patas de los perros las patas de los perros las patas de los perros
Sé que no se debe ser así lo sé, lo sé. pero cuando un amigo me tiende la mano cubro mi cabeza como si de un golpe se tratara me protejo de un gesto humano
me protejo de un arrebato de ternura.
III
«Nuestras voces secas cuando murmuramos ingenuos en voz baja como el viento en la hierba seca o las patitas de rata entre los trastos viejos de nuestros sótanos vacíos…»
Poetas que midieron su vida en cucharitas de café son como trajes de pájaros en pares o trajes de piel de los animales que brillan y el agua corre por ellos
cuando cierran la puerta allí dentro son como figuras de yeso con dulces sonrisas de idiotas dicen «¿la verdad? ¿qué es la verdad?» levantan los ojos al cielo se encogen de hombros son criaturas que tienen dos lenguas dos caras y entrañas artificiales giran sobre sus espinas dorsales giran sus caras planas sobre sus espinas el viento está soplando el viento está soplando
aprieto los párpados
chirrían mis ojos inquietos con sus suaves hocicos tocan mi corazón
La segunda estrofa del poema abre El último día del verano de Tadeusz Konwicki, película desgarradora e intimista, premiada en el Festival de Venencia (cine experimental), precursora de la Nueva Ola Polaca. Dos personas solitarias y anónimas, heridas por el pasado, se reúnen en una playa desierta. Ambas viven obsesionadas por traumáticos recuerdos de la Segunda Guerra Mundial. Pero, aunque hacen todo lo posible por comunicarse, al final se impone el silencio.
Drugą strofa wiersza rozpoczyna się Ostatni dzień lataTadeusza Konwickiego, film rozpisany na dwoje aktorów, kameralny i bolesny, prekursor Nowej Fali, pierwszy polski film nagrodzony na Festiwalu w Wenecji.
głosy
I
Było tyle słów obojętnych i ostrych i na twarzach tylko grymas
dzień teraz trudniej nam przeżyć niż naszym rodzicom przerażenie i rozdarcie chłeptanie życia gorączkowe
strąceni niedojrzali z otwartymi ustami ociekamy krwią
I nie było pory rozkwitania.
II
Było rozdarcie nienawiść niechęć wzajemna i grymas był zaułek ślepy i płaskie twarze murów dziobate od salwy
wywalani z bydlęcych wagonów stado pędzone razami i rykiem a obok tylko łapy psów łapy psów łapy psów
Ja wiem nie trzeba tak ja wiem ja wiem ale kiedy przyjaciel wyciągnie rękę zasłaniam głowę jak przed ciosem zasłaniam się przed ludzkim gestem
zasłaniam się przed odruchem czułości.
III
«Suche nasze głosy kiedy szemramy cicho i naiwnie jak wiatr w wyschniętej trawie lub szczurze łapki w rupieciach naszych pustych piwnic…»
Poeci którzy wymierzyli swe życie łyżeczką od kawy są jak ubranka ptaków po dwa albo futrzane ubranka zwierząt które lśnią i spływa po nich woda
kiedy zamykają drzwi tam wewnątrz jak gipsowe figury ze słodkimi uśmiechami idiotów mówią «prawda? co to jest prawda?» wznoszą oczy do nieba wzruszają ramionami a są to stworzenia które mają po dwa języki dwa oblicza i sztuczne wnętrzności kręcą się dokoła na kręgosłupach obracają płaskie twarze na kręgosłupach wieje wiatr wieje wiatr
Pequeña mancha de sangre encontrada después de hacer el amor
La revelación nos llega a todos, a los bomberos y a las ancianas que queman las tostadas. Hiciste el amor con la diosa del bosque cuyo pelo se enrollaba en espirales de llamas en torno a sus pies en la senda. La quisiste llevar contigo como la imagen del pequeño hilo de sangre en la sábana. Pero en cambio estás sentado en un parque junto a una sibila sin hogar envuelta en periódicos, y te sientes vacío, como si la sangre rezumase de tu propio cuerpo. Pero ¿adónde se fue? Ella no va a cambiar su vida, ¿por qué iba a hacerlo? Solo puede verte a escondidas, como si fuera un libro en una lengua extranjera que un lector desentrañaría, si tan solo supiera qué dice el texto. Por eso sólo puede quedarse en la estantería, sin traducir. ¿Tal vez sólo nuestros secretos explican nuestras vidas, y al revelar cualquiera perdemos todo el significado posible? ¿Tal vez esta mancha es todo lo que queda de un incendio forestal: aquel pino Ponderosa que renació de una piña semienterrada, la luna creciente que ella dejó atrás iluminándote invisiblemente cada noche?
Autor: Sdanir. Estatua de Tanit hallada en la isla de Ibiza. Museo de Arqueología de Barcelona.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Plamka krwi znaleziona po uprawianiu miłości
Iluminacji może doznać każdy, nawet strażacy i starsze panie przypalając tosty. Kochałeś się z leśną boginką, której włosy zwijały się w płonące spirale wokół jej stóp na ścieżce. Pragnąłeś zabrać ją ze sobą jako obraz strużki krwi na prześcieradle. Lecz zamiast tego siedzisz w parku przy bezdomnej sybilli owiniętej gazetami, i czujesz się pusty, jakby krew sączyła się po kropli z twojego ciała. A obraz, gdzie jest? Ona nie ma zamiaru zmieniać swojego życia, niby z jakiego powodu miałaby? Może widywać cię tylko po kryjomu; jakby była książką w obcym języku, którą czytelnik mógłby zgłębić gdyby tylko wiedział o czym jest tekst. Może jedynie leżeć na półce, nieprzetłumaczona. Być może tylko nasze sekrety tłumaczą nasze życie, a wyjawienie któregokolwiek pociąga za sobą utratę wszelkich możliwych znaczeń? Być może ta plamka jest wszystkim co zostało z leśnego pożaru, po którym odrodziła się sosna Ponderosa z na wpół pogrzebanej szyszki, półksiężyc, który pozostawiła po sobie, rzucający blask na ciebie niewidzialnie co noc?
Small Blood Stain Found after Making Love
Revelation come to everyone, firefighters and old women burning toast. You made love to the forest goddess whose hair wound in flaming coils around her feet on the trail. You wanted to take her with you, as the image of the little curve of blood on the sheet. But instead you are sitting in a park next to a homeless sibyl wrapped in newspapers, and feel empty, as if the blood leaked out of your own body. But where did it go? She’s not going to change her life, and why should she? She can only see you clandestinely; as it is as if she is some book in a foreign language that a reader would give away if they knew what the text said. She can only remain on the shelf, untranslated. Perhaps only our secrets explain our lives, and to reveal any secret is to lose all possible meaning? Perhaps this stain is all that’s left of a forest fire that rekindled Ponderosa from a long buried-cone, the crescent moon she left behind shining invisibly on you every night?
Detrás de la pared un jardín pero por los ruidos pareciera que hay un dormitorio más los ratones lo han notado y han sacado su ejército de esta casa
Un perro blanco gordo ángel blanco te anunció ayer lo ahuyenté barrí pedacitos del espejo roto lavé los ojos encendí la lumbre
Entran salen me miran y yo sonrío, aunque podría matar cuando miraste por la ventana e hiciste seña con las cejas decidí no salir para llevarte la contraria
Me defiendo y me quedo inventando el calor tus trineos en la nevisca no conoceré el Reino agarrado a la mesa no conoceré el Reino agarrado a la mesa las pupilas las tengo blancas
Imágenes de Laura Makabresku y Masao Yamamoto
PIERWSZY ŚNIEG
Za ścianą ogród a takie odgłosy jakby miał być tam jeszcze jeden pokój myszy poczuły i wyprowadziły swoje oddziały z tego domu
Biały pies tłusty biały anioł wczoraj ciebie zwiastował odgoniłem go zmiotłem okruchy stłuczonego lustra przemyłem oczy napaliłem w piecu
Wchodzą wychodzą przyglądają się ja się uśmiecham chociaż mógłbym zabić gdy zajrzałaś przez okno i dałaś znak brwiami postanowiłem na złość nie wychodzić
Bronię się i zostaję wymyślając ciepło twoje sanie w zadymce nie zaznam Królestwa trzymam się mocno stołu nie zaznam Królestwa trzymam się mocno stołu źrenice mam białe
A esta luz de hoy abotonada al forro entumecido del cielo, la querría más austera y no menos poética, sí más inmediata, despojada de límites retóricos que, dilatando el campo, sujetan, sin embargo, la mirada al cerco empobrecido de las comparaciones. A esta luz de hoy la quisiera neblina entre mis dedos, prieta en los recodos de la piel, aliento en la copa de los pinos, pero, más aún, la quiero en su infinito presa y al tiempo dilatada, simplemente luz y la sostenga el graznido de un cuervo en su aleteo, el arrullo de una alondra, a lo lejos, y el biselado roce de cigarras, haciendo más compacto el aire a medida que avanza el sol hacia el cenit.
*
Ocupada por algo que pretende vivir, que insiste en respirar el aire de la mañana y me despierta, despierta al yo (que acompaña los actos como el pronombre al verbo) para que aprecie. Hace mal. Mejor sería dejarle dormir. En cuanto se despierte irá a cobijarse, según es su costumbre, en uno de los husos. Lo hallaremos colgado de una imagen-recuerdo o revolviendo, febril, la caja de herramientas.
Así que el aire, ¿dónde, el aire? Ah, sí, el aire, la mañana, vivir, decía algo, alguien tal vez decía, no sé. Las cigarras. En otro tiempo, las cigarras.
de Hilos
Tłum. Ada Trzeciakowska
ŚWIATŁO, POWIETRZE, PTAK I
To dzisiejsze światło przypięte do spuchniętego podbicia nieba chciałabym je posępniejsze i nie mniej poetyckie, owszem bardziej bezpośrednie, pozbawione retorycznych ograniczeń które, poszerzając pole, przykuwają, mimo wszystko, spojrzenie do zubożałego kręgu porównań. To dzisiejsze światło chciałabym je jako gęstą mgłę pomiędzy palcami, prawie czarną w załamaniu skóry, jako oddech w koronach sosen, lecz, jeszcze bardziej, chcę je schwytane w swej nieskończoności i na czas rozszerzone, po prostu światło i by podtrzymywało je krakanie kruka gdy porusza skrzydłami, śpiew skowronka, w oddali, ścięte krawędzie szmeru świerszczy, czyniące powietrze bardziej zwartym w miarę jak słońce zbliża się do zenitu.
*
Zajęta czymś, co usiłuje żyć, co upiera się przy oddychaniu powietrzem poranka i budzi mnie, budzi moje ja* (które towarzyszy działaniom jak zaimek czasownikowi) aby go doceniło. Czyni źle. Lepiej byłoby dać mu spać. Jak tylko się ocknie pójdzie się szukać schronienia, zgodnie ze swym zwyczajem, w jednym z wrzecion** czasu. Znajdziemy go zwisającego z jakiegoś obrazu-wspomnienia*** lub przetrząsającego, w gorączce, skrzynkę z narzędziami.
Tak więc powietrze, gdzie, powietrze? Ach, powietrze, poranek, żyć, coś mówił, ktoś być może mówił, nie wiem. Świerszcze. W innym czasie, świerszcze.
z tomiku Nici
*El yo, angielskie I, Maillard z wykształcenia jest filozofką, w dalszej części rozróżnia, za George’em Meadem, el Yo od el Mí , które to terminy na polski są tłumaczone opisowo jako ja podmiotowe i ja przedmiotowe (bierne i aktywne).
**termin huso po hiszpańsku oznacza wrzeciono, ale również strefę czasową (huso horario). Należy również wziąć pod uwagę tytuł tomiku Nici, odwołania do Parek itd.
*** imagen-recuerdo, obraz-wspomnienie, prawdopodobnie w nawiązaniu do typologii, którą posługiwał się Gilles Deleuze w analizach filmowych, w odniesieniu do filozofii Henri Bergsona (Kino: 1. Obraz-ruch, 2. Obraz-czas )
Polaroid de Andréi Tarkovsky y fotogramas de su película El espejo. Fotogramas de la película de Bi Gan El largo viaje hacia la noche (en la que rinde homenaje a Tarkovsky)
He aquí el retrato de un hombre que conocí. Sentado a la mesa, el periódico abierto. Los ojos se cierran tras las gafas. El traje lavado con brillo de pinar.
Es un rostro pálido y a medio terminar. Pero él siempre ha inspirado confianza. Por esto la gente evitaba acercársele y quizá, así, toparse con la desgracia.
Su padre ganaba dinero a raudales. Pero en la casa nadie andaba seguro. La sensación de que extraños pensamientos se metían en la casa por las noches.
El periódico, gran mariposa sucia, la silla y la mesa y el rostro, descansan. La vida se detuvo en los grandes cristales. ¡Dejémoslo un momento suspendido!
*
Eso que soy yo en él descansa. Existe. Él no lo siente y por eso existe y está vivo.
¿Qué soy yo? A veces, hace mucho tiempo, por unos segundos me acerqué a qué es YO, qué es Yo, qué es YO.
Pero cuando precisamente vi a YO, YO desaparecí y quedó un hueco por el que yo caí como cayera Alicia.
Matthieu Bourel
Tłum. Leonard Neuger
Portret z komentarzem
Oto portret człowieka którego znałem. Siedzi przy stole z rozłożoną gazetą. Oczy zadomowiły się za okularami. Ubranie obmyte blaskiem sosnowego lasu.
Jest to mizerna i półgotowa twarz. Lecz zawsze budził zaufanie. Dlatego zbliżano się do niego z oporem by się nie przytrafiło jakieś nieszczęście.
Jego szanowny ojciec miał pieniędzy jak lodu A jednak nikt nie szedł tam całkiem bezpiecznie odnosiło się wrażenie, że obce myśli wdzierają się do willi nocą.
Gazeta ten wielki brudny motyl, krzesło i stół i twarz odpoczywają. Życie trwa jeszcze w wielkich kryształach. I bodaj sobie trwało aż do odwołania!
*
A to co w nim spoczywa to ja. To jest. On tego wcale nie dostrzega i dzięki temu to żyje i jest.
Czym jest ja? Czasem, dawno temu, na kilka sekund byłem bardzo blisko tego czym JA jest, czym JA jest, czym JA jest.
Lecz gdy już JA dostrzegłem JA się rozwiało i powstała dziura, przez którą ja spadłem w dół jak Alicja.
Transl. Robin Fulton
Portrait with Commentary
Here is a portrait of a man I knew. He’s sitting at the table, his newspaper open. The eyes settle down behind the glasses. The suit is washed with the shimmer of pinewoods.
It’s a pale and half-complete face. – Yet he always inspired trust. Which is why people would hesitate to come near him for fear of meeting some misfortune.
His father earned money like dew. But no one felt secure there at home – always a feeling that alien thoughts broke into the house at night.
The newspaper, that big dirty butterfly, the chair and the table and the face are at rest. Life has stopped in big crystals. But may it stop there only till further notice!
*
That which is I in him is at rest. It exists. He doesn’t notice and therefore it lives, exists.
What am I? Now and then long ago I came for a few seconds quite close to ME, to ME, to ME.
But the moment I caught sight of ME I lost ME – there was only a hole through which I fell like Alice.
Si me preguntáis en dónde he estado debo decir «Sucede». Debo de hablar del suelo que oscurecen las piedras, del río que durando se destruye: no sé sino las cosas que los pájaros pierden, el mar dejado atrás, o mi hermana llorando. Por qué tantas regiones, por qué un día se junta con un día? Por qué una negra noche se acumula en la boca? Por qué muertos?
Si me preguntáis de dónde vengo, tengo que conversar con cosas rotas, con utensilios demasiado amargos, con grandes bestias a menudo podridas y con mi acongojado corazón.
No son recuerdos los que se han cruzado ni es la paloma amarillenta que duerme en el olvido, sino caras con lágrimas, dedos en la garganta, y lo que se desploma de las hojas: la oscuridad de un día transcurrido, de un día alimentado con nuestra triste sangre.
He aquí violetas, golondrinas, todo cuanto nos gusta y aparece en las dulces tarjetas de larga cola por donde se pasean el tiempo y la dulzura.
Pero no penetremos más allá de esos dientes, no mordamos las cáscaras que el silencio acumula, porque no sé qué contestar: hay tantos muertos, y tantos malecones que el sol rojo partía, y tantas cabezas que golpean los buques, y tantas manos que han encerrado besos, y tantas cosas que quiero olvidar.
Jeśli mnie spytacie, gdzie bywałem, winienem odpowiedzieć: „To się dzieje». Winienem mówić o ziemi, którą zaciemniają głazy, 0 rzece, która niweczy się trwając; nic nie wiem, prócz tego, co tracą ptaki 1 morze, co za mną zostało lub płacząca siostra. Czemu tyle okolic, czemu jeden dzień z drugim się łączy? Czemu noc czarna w ustach się gromadzi? Czemu umarli?
Że mnie pytacie, skąd przybywam, muszę rozmawiać z rzeczami zdartymi,
z przedmiotami, co nazbyt żałosne, z wielkimi bestiami, często przegniłymi i z własnym, ściśniętym sercem.
Nie są to wspomnienia, które się krzyżują, ni żółtawa gołąbka śpiąca w zapomnieniu, tylko twarze we łzach, tylko palce przy krtani i to, co z liści się stacza: ciemność jednego ubiegłego dnia, dnia wykarmionego naszą smętną krwią.
Ot, tutaj fiołki, jaskółki, wszystko, co lubimy i co się pojawia na miłych pocztówkach z długim trenem, po których spaceruje łagodność i czas.
Nie przekraczajmy jednak bariery tych zębów, nie przegryzajmy skorup, które nakłada milczenie, bo nie wiem, co odpowiedzieć: tylu jest umarłych, tyle falochronów ciętych przez czerwone słońce i tyle głów przez statki obijanych i tyle zaciśniętych dłoni na pocałunkach i tyle spraw, o których pragnę zapomnieć.
Del jardín encendido al sótano: noche. Todo coincide: aquí en el sótano las flores ya se han cerrado, las hojas se han teñido de negro. Algo hay debajo de la noche, debajo del sótano, algo. La madurez definitiva.
Imágenes de Pinterest, faltan datos del autor.
Południe
Z rozpalonego ogrodu do piwnicy: noc. Wszystko się zgadza: tu w piwnicy kwiaty już się zamknęły, liście zaszły czernią. Coś jest pod nocą, pod piwnicą, coś. Ostateczna dojrzałość.
Por el sendero voy encontrándome más páginas del libro, paripinadas, en encuadernación de fino hielo, hora de comer para los guardas del jardín. Con los dedos palpo la herida del árbol: es profunda, como una sonrisa boba.
Cudze wiersze
Na ścieżce odnajduję kolejne strony książki parzyste, oprawione w cienki lód Pora posiłku strażników ogrodu Badam palcami ranę w drzewie – jest głęboka, wygląda jak głupi uśmiech.