Gilles Deleuze

1925-1995, Francia

Trad . Luis Ferrero Carracedo

La memoria como coexistencia virtual

La duración es esencialmente memoria, conciencia, libertad. Es conciencia y libertad porque en primer lugar es memoria. Ahora bien, esta identidad de la memoria con la duración nos la presenta Bergson siempre de dos maneras: «conservación y acumulación del pasado en el presente»; o bien: «ya sea que el presente encierra distintamente la imagen siempre creciente del pasado, ya sea, más bien, que testifica, mediante su continuo cambio de cualidad, la carga que uno lleva a sus espaldas, tanto más pesada cuanto más viejo uno se va haciendo»; o también: «la memoria bajo estas dos formas: en cuanto recubre con una capa de recuerdos un fondo de percepción inmediata y en cuanto contrae una multiplicidad de momentos». En efecto, debemos expresar de dos maneras el modo en que la duración se distingue de una serie discontinua de instantes que se repiten idénticos a sí mismos: por una parte, «el momento siguiente contiene siempre, además del precedente, el recuerdo que éste le ha dejado»; por otra parte, ambos momentos se contraen o se condensan uno en otro, pues no ha desaparecido uno todavía cuando ya el otro aparece. Hay, por tanto, dos memorias, o dos aspectos de la memoria indisolublemente ligados: la memoria-recuerdo y la memoria-contracción. (Si finalmente nos preguntamos cuál es la razón de esta dualidad en la duración, sin duda la encontraremos en un movimiento que estudiaremos más adelante, por el cual el «presente» que dura se divide a cada «instante» en dos direcciones, una orientada y dilatada hacia el pasado, otra contraída, contrayéndose hacia el futuro.)

Pero la duración pura es el resultado de una división de «derecho». Es cierto que la memoria es idéntica a la duración, que es coextensiva a la duración; pero esta proposición es válida de derecho más que de hecho. El problema particular de la memoria es el siguiente: ¿cómo, por medio de qué mecanismo, la duración llega a ser memoria de hecho? ¿Cómo se actualiza lo que es de derecho? Bergson mostrará igualmente que la conciencia es de derecho coextensiva a la vida; pero, ¿cómo, en qué condiciones llega la vida a ser de hecho conciencia de sí?

de El bergsonismo

Fotografías de Christoffer Relander

Tłum. Piotr Mrówczyński

Pamięć Jako Wirtualne WspółistnienieBergsonizm (frg.)

Trwanie jest zasadniczo pamięcią, świadomością, wolnością. Jest ono świadomością i wolnością, ponieważ jest najpierw pamięcią. Ową tożsamość pamięci z samym trwaniem Bergson przedstawia zawsze na dwa sposoby: „zachowanie i gromadzenie przeszłości w teraźniejszości”. Albo: „czy to w tej formie, że teraźniejszość wyraźnie zawiera nieustannie wzrastający obraz przeszłości, czy też, że świadczy ona raczej przez ciągłe swoje zmiany jakościowe o coraz cięższym brzemieniu, jakie człowiek dźwiga na sobie, w miarę jak się starzeje”. Albo też „pamięć pod swymi dwiema postaciami: o ile pokrywa siatką wspomnień tło postrzeżenia bezpośredniego, o ile również skupia wielość momentów”. W istocie należy wyrazić na dwa sposoby różnicę między trwaniem a nieciągłą serią chwil, które powtarzałyby się jako identyczne z samymi sobą: z jednej strony „chwila następna oprócz poprzedniej zawiera zawsze wspomnienie, które tamta jej pozostawiła”; z drugiej strony dwie chwile kurczą się lub też kondensują jedna w drugiej, ponieważ jedna jeszcze nie zniknęła, kiedy pojawia się druga. Mamy zatem dwie pamięci albo dwa aspekty pamięci nierozerwalnie związane, pamięć-wspomnienie i pamięć-skurczenie. (Jeśli zapytamy wreszcie o powód tej dualności w trwaniu, to bez wątpienia odnajdziemy go w ruchu, który przebadamy później, a za sprawą którego trwająca „teraźniejszość” dzieli się w każdej „chwili” na dwa kierunki, jeden zmierzający i rozszerzający się ku przeszłości, drugi skurczony, kurczący się ku przyszłości.)

Jednak samo trwanie jest rezultatem podziału de iure. Pewne jest, że pamięć jest identyczna z trwaniem, że jest w stosunku do niego koekstensywna, ale jest to twierdzenie, które ma raczej wartość de iure niż de facto. Specyficzny problem związany z pamięcią jest następujący: w jaki sposób, za sprawą jakiego mechanizmu trwanie staje się faktycznie pamięcią? W jaki sposób to, co jest tylko de iure, zostaje zaktualizowane? Podobnie zresztą Bergson pokaże, że świadomość jest, de iure, koekstensywna w stosunku do życia; jak jednak, w jakich warunkach życie staje się faktycznie świadomością siebie?

w Bergsonizm

Roberto Juarroz

1925-1995, Argentina

Quinta Poesía vertical

(en recuerdo de Alejandra Pizarnik)

54

La avalancha de los muertos,
la avalancha de los que se suicidan
por su mano o por otra,
porque vivir es un suicidio,
la avalancha de las sombras
que en vano amontonamos
en los rincones de la tierra,
la avalancha de lo que no sabemos ni pensar,
hace que cada tanto extendamos un brazo
y hagamos una señal en el vacío.

Y aunque el brazo no resiste
y se desmorona como los gestos de los tímidos,
la señal queda rodando por el aire
como un golpe de viento,
como la hilacha de un fúnebre planeta
que gira hacia algo menos que el olvido.

Sólo un desequilibrio de las cosas,
un fugaz desnivel inexplicable
permite todavía
este naufragio sin barco, sin mar y sin playa,
sin espectador, sin fondo y sin náufrago,
esta historia que nadie cuente y nadie escucha,
esta falla sin importancia del abismo.
Sólo queda la señal como un detalle.

Fotografías de Francesca Woodman

Tłum. Ada Trzeciakowska

Piąte Poezje pionowe

(pamięci Alejandry Pizarnik)

54

Lawina umarłych,
lawina tych, którzy się zabijają sami
własną lub cudzą ręką,
bo życie to samobójstwo,
lawina cieni
które na próżno składamy
w szczelinach ziemi,
lawina tego, o czym nawet myśleć nie umiemy,
sprawia, że co chwilę wyciągamy rękę
i w próżnię wysłyłamy znaki.

I chociaż ramię nie daje rady
i rozpada się jak gesty ludzi nieśmiałych,
znak krąży w powietrzu dalej
jak podmuch wiatru,
jak strzęp żałobnej planety
wirując ku czemuś mniej niż zapomnieniu.

Tylko brak równowagi wśród rzeczy,
ulotna, niewytłumaczalna nierówność
nadal zezwala na
tę morską katastrofę bez statku, bez morza i bez plaży,
bez widza, bez dna i bez rozbitka,
tę historię, której nikt nie opowiada i nikt nie słucha,
tę zapadlinę bez grozy otchłani.
Zostaje tylko znak jak drobna pamiątka.

Ángel M. Alcalá

1981- , España (Albacete)

***

Vieja, bella, triste Europa
aquejada de melancolía crónica
y lagunas de amnesia
a veces recuerdas haber sido resplandeciente
pero te sabes apenas cielo gris y viento frío
y tratas de suicidarte una vez más
y otra
y otra más
sin conseguirlo nunca
y arrastrando nuevas secuelas
tras cada intento.

Pobre, rota, triste Europa
que abandonaste a tus hijos en la calle
sin volver siquiera la mirada
de madrugada
y ahora
no haces más que ir llorando por las esquinas
bajo la lluvia
entre relentes de niebla helada
con el pelo revuelto y el rímel corrido
preguntando a los transeúntes si alguna vez los vieron
pero a quién podría amamantar tu cuerpo seco
qué ibas a darles
te jugaste hasta el último níquel
entre cucarachas
en cuartuchos en la parte de atrás de un cabaret berlinés
tuviste que arrancar las puertas de tus palacios polacos
para calentarte
en el invierno congelado que no se acababa
que no se acaba
nunca
pero aún sales a pasearte como si fueras un cisne
recorres tus viejas ciudades
y la gente se aparta a tu paso
crees que abren paso a tu elegancia
pero ellos ven un cuervo cubierto de hollín
que les dispara dardos envenenados
con la mirada.
Te rehúyen, asqueados.

A quién darás cobijo en tu regazo,
mi querida,
vieja, bella, triste Europa,
si ya
no tienes alma que te anime.

Fotogramas de Páginas susurrantes (Páginas ocultas) (1994) de Aleksandr Sokúrov

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Stara, piękna, smutna Europo
cierpiąca na chroniczną melancholię
i luki zapomnienia
choć nieraz przypominasz sobie dawny blask
wiesz, żeś tylko szarym niebem i zimnym wiatrem
i oto znów próbujesz się zabić
i raz jeszcze
i kolejny
bez powodzenia
męczysz się z nowymi bliznami
po każdej samobójczej próbie.

Biedna, rozdarta, smutna Europo,
porzuciłaś dzieci swe na ulicy
nie oglądając się za siebie
o świcie
i teraz
nic nie robisz, tylko wypłakujesz oczy na rogatkach
w deszczu
wśród rosy lodowatej mgły
z rozczochranymi włosami i rozmazanym tuszem do rzęs
pytasz przechodniów, czy kiedykolwiek je widzieli.
ale kogo mógłby wykarmić twoje wysuszone ciało
co chciałaś im dać
przegrałaś każdy grosz
wśród karaluchów
w barakach na tyłach berlińskiego kabaretu
musiałaś wyrwać drzwi ze swoich polskich pałaców,
aby się ogrzać
w mroźną zimę, która nie chciała się skończyć,
która nigdy się nie kończy
nigdy
ale i tak wychodzisz na spacer jak łabędź
płyniesz spacerowym krokiem po swoich starych miastach
a ludzie rozstępują się przed Tobą
myślisz, że to z podziwu dla twej elegancji,
a oni widzą kruka pokrytego sadzą
strzelającego do nich zatrutymi strzałami
spojrzeń.
Stronią od ciebie z obrzydzeniem.

Komu udzielisz schronienia na swoich kolanach,
moja ukochana,
stara, piękna, smutna Europo,
gdy już
nie masz duszy zdolnej cię pokrzepić

Ángel M. Alcalá

1981- , España (Albacete)

***

Hazme piel y conviérteme en refugio
en nido, calor en medio de la nada
en savia, vaho de sangre que late
y germina en zarza resplandeciente
Hazme tierra y manto
déjame al compás del sol
que me reparta el viento del oeste
por los rincones y grietas más intrincados
ocultos
que haya sobre el planeta
Que sea roca
lava
ceniza.

Foto propia (collage). Alcoy

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Uczyń mnie skórą i zmień mnie w schronienie
w gniazdo, ciepło pośród nicości
w żywotne soki, wyziewy krwi, która pulsuje
i kiełkuje w połyskującym krzaku jeżyn
Uczyń mnie glebą, ściółką
porzuć mnie w takt słońca
niech rozproszy mnie zachodni wiatr
po najzawilszych zakątkach i najskrytszych
szczelinach
ziemi
Będę skałą
lawą
prochem.

Roberto Juarroz

1925-1995, Argentina

Poesía vertical I-51

Algún día encontraré una palabra
que penetre en tu vientre y lo fecunde,
que se pare en tu seno
como una mano abierta y cerrada al mismo tiempo.

Hallaré una palabra
que detenga tu cuerpo y lo dé vuelta,
que contenga tu cuerpo
y abra tus ojos como un dios sin nubes
y te use tu saliva
y te doble las piernas.

Tú tal vez no la escuches
o tal vez no la comprendas.
No será necesario.
Irá por tu interior como una rueda
recorriéndote al fin de punta a punta,
mujer mía y no mía
y no se detendrá ni cuando mueras.

Mi videopoema, In a manner of speaking

Tłum. Krystyna Rodowska

Poezje pionowe I-51

Kiedyś znajdę nareszcie takie słowo
co przeniknie twe łono i je zapłodni,
spocznie na twojej piersi
niczym dłoń równocześnie otwarta i zaciśnięta.

Znajdę takie słowo,
które wstrzyma twe ciało i wprawi je w obrót,
które zawrze w sobie twe ciało
rozszerzy twe oczy jak bezchmurny bóg!
Wypije twą ślinę
rozchyli twe nogi.

Może nic nie usłyszysz ani nie zrozumiesz.
To nie będzie potrzebne.
Ono będzie się toczyć w tobie niczym koło
przemierzając cię od krańca do krańca,
kobieto moja i nie moja,
i nie powstrzyma go nawet twoja śmierć.

Fotografía de Francesca Woodman

Gilles Deleuze

1925-1995, Francia

Trad . Luis Ferrero Carracedo

El bergsonismo (frg.)

Cuando nos preguntamos «¿por qué algo más bien que nada?», o «¿por qué el orden más bien que el desorden?», o «¿por qué esto más bien que aquello (aquello que era igualmente posible)?», caemos en el mismo vicio: tomamos el más por el menos y hacemos como si el no-ser existiera antes que el ser, el desorden antes que el orden, lo posible antes que lo existente; como si el ser viniera a llenar un vacío, el orden a organizar un desorden previo, lo real a realizar una posibilidad primordial. El ser, el orden o lo existente son la verdad misma; pero en el falso problema hay una ilusión fundamental, un «movimiento retrógrado de lo verdadero», por el cual consideramos que el ser, el orden o lo existente se preceden a sí mismos o preceden al acto creador que los constituye, retroyectando una imagen de sí mismos en una posibilidad, un desorden, un no-ser supuestamente primordiales. Este tema es esencial en la filosofía de Bergson: resume su crítica de lo negativo y de todas las formas de negación como fuentes de falsos problemas.
Los problemas mal planteados, el segundo tipo de falsos problemas, parece que hacen intervenir un mecanismo diferente: se trata en este caso de mixtos mal analizados, en los que se agrupan arbitrariamente cosas que difieren en naturaleza. Nos preguntamos, por ejemplo, si la felicidad se reduce o no al placer; pero quizás el término placer encierra estados irreductibles muy diversos, al igual que la idea de felicidad. Si los términos no responden a “articulaciones naturales”, entonces el problema es falso y no concierne a “la naturaleza misma de las cosas”. 

Gerhard Richter

Tłum. Piotr Mrówczyński

Bergsonizm (frg.)

Kiedy pytamy „dlaczego raczej coś niż nic?” lub „dlaczego raczej porządek niż nieporządek?”, czy też „dlaczego raczej to niż tamto (tamto, które było równie możliwe)?”, popełniamy ten sam błąd: bierzemy więcej za mniej, postępujemy tak, jak gdyby niebyt istniał przed bytem, nieporządek przed porządkiem, możliwość przed istnieniem. Tak jak gdyby byt przychodził, aby wypełnić pustkę, porządek, aby uporządkować uprzedni nieporządek, zaś to, co rzeczywiste, aby zrealizować pierwotną możliwość. Byt, porządek czy też istnienie są prawdą samą, lecz w problemie fałszywym tkwi fundamentalne złudzenie, „przesunięcie do tyłu [mouvement rėtrograde] tego, co prawdziwe” za sprawą którego byt, porządek i istnienie miałyby siebie poprzedzać lub poprzedzać twórczy akt, który je ustanawia, odrzucając obraz ich samych w możliwość, nieporządek, niebyt założone jako pierwotne. Jest to istotny wątek filozofii Bergsona streszcza on jego krytykę negatywności oraz wszelkich form negacji jako źródeł fałszywych problemów.
Problemy źle postawione, czyli drugi rodzaj fałszywych problemów, wydają się uruchamiać odmienny mechanizm. tym razem chodzi o źle przeanalizowane mieszaniny, w których zestawiamy dowolnie rzeczy różniące się naturą. Zastanawiamy się na przykład, czy szczęście redukuje się do przyjemności, czy też nie, ale być może termin przyjemność odnosi się do bardzo odmiennych nieredukowalnych stanów, podobnie zresztą jak idea szczęścia. Jeśli terminy nie odpowiadają „naturalnym artykulacjom”, wówczas problem, nie dotycząc „samej natury rzeczy”, jest fałszywy.

Ángel M. Alcalá

1981- , España (Albacete)

Sé que seremos inmortales

Sé que seremos inmortales
que nuestra historia sobrevivirá
              a las hojas de papel de un libro
nuestra memoria viajará por el espacio
sin detenerse nunca
eternamente a
velocidad constante
para enseñar a razas que no podemos ni imaginar
             que pudimos ser felices
que teníamos el mundo a nuestros pies
y aprovechamos para pisotearlo.

Mi videopoema, adaptación del texto del poeta manchego, Ángel M. Alcalá. En las imágenes retomo la reflexión del escritor que gira alrededor de la condición humana y la dualidad inscrita en ella. Nociones antitéticas, sin embargo, inseparables del bien y del mal, de la belleza y la fealdad, felicidad y desgracia, guerra y paz, memoria y olvido, vida y muerte forman vértebras visuales que sostienen la reflexión del poeta.

Música del oratorio de Richard Einhorn compuesta en 1995 como banda sonora para La pasión de Juana de Arco de C.T. Dreyer (1928).

Imágenes grabadas entre España y Polonia (Cracovia, Auschwitz, La Mancha)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Wiem, że będziemy nieśmiertelni

Wiem, że będziemy nieśmiertelni
że nasza historia przetrwa
dłużej niż papierowe stronice książek
                  nasza pamięć będzie przemierzać przestrzeń
nie zatrzymując się nigdy
wiecznie
z tą samą prędkością
                 aby pokazać innym rasom trudnym do wyobrażenia
że mogliśmy być szczęśliwi
jednak mając świat u stóp
skorzystaliśmy by go zdeptać.

Fotogramas del videopoema

Eloy Sánchez Rosillo

1948 – , España (Murcia)

La luz no te recuerda

Entra la luz hoy en el cuarto como
entraba la otra tarde. Y no nos ve
aquí junto al muro: no has venido.
Yo puedo recordarte.

Y te recuerdo, a solas, en esta habitación
-llena de nada ahora-que entonces compartimos.
Las palabras que hablan, la música, tu risa
y lo que entre nosotros sucedió en esas horas,
siguen viviendo en mí.

Pero la luz no te recuerda, porque
la luz ama el presente. Regresa sin memoria
a la estancia vacía. Y ya no sabe
que se enredó en tu pelo y que brilló en tus ojos
que, a la vez que mis manos minuciosas, anduvo
despacio por tu cuerpo.
                        No la luz no recuerda,
haber estado aquí, contigo, con nosotros.
Llega, alegre y dorada,
al lugar en que ardiera la otra tarde la vida.
Y únicamente encuentra en su silencio
a un hombre recordando, recordándote:
un hombre triste, y derrotado, y solo.

La luz no te recuerda. Mi videopoema adaptación del texto de Eloy Sánchez Rosillo.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Światło Cię nie pamięta

Światło wpada do pokoju jak
wpadało tamtego popołudnia. I nie zauważa nas
tutaj tuż przy murze: nie przyszłaś.

Ja mogę sobie Ciebie przypomnieć.
I pamiętam Ciebie, sam na sam, w tym pokoju
-teraz pełnym nicości- który wówczas dzieliliśmy.
Słowa, które mówią, muzyka, twój śmiech
i to co wydarzyło się między nami w tamych godzinach,
wciąż żyje we mnie.

Ale światło Ciebie nie pamięta, dlatego, że
światło kocha terażniejszość. Powraca bez pamięci
do pustego pokoju. I już nie wie,
że zaplątało się w twoje włosy i błyszczało w twoich oczach,
że, wraz z moimi dokładnymi dłońmi, przemierzało
powoli twoje ciało.
                                   Światło nie pamięta,
że tu było, z Tobą, z nami.
Przybywa, radosne i złote,
do miejsca w którym tamtego popołudnia żarzyło się życie.
I w jego ciszy znajduje jedynie
człowieka pamiętającego, wspominającego Ciebie:
człowieka smutnego, i pogrążonego, i samotnego.

Światło Cię nie pamięta. Wideopoezja, adaptacja tekstu

Charles Simic

1938 – 2023 , Serbia / EE. UU

Trad. Marcela María Raggio

Miedo

El miedo pasa de un hombre a otro
Sin saberlo,
Como una hoja pasa su temblor
A otra.

De pronto todo el árbol está temblando
Y no hay señales del viento.

Tłum. Stanisław Barańczak

Strach

Strach przechodzi z człowieka na człowieka
Bezwiednie,
Jak dreszcz, co udziela się liściom
Od innych liści.

I naraz całe drzewo drży,
A nie ma ani śladu wiatru.

Mi videopoema, adaptación de Miedo de Charles Simic

Fear

Fear passes from man to man
Unknowing,
As one leaf passes its shudder
To another.

All at once the whole tree is trembling
And there is no sign of the wind.

Olga Jackowska (Kora)

Trad. Ada Trzeciakowska

Explosión

Todo tiene su forma, la hoja, el árbol, la lagartija
En los océanos el agua yace como en un cáliz
En las chimeneas el fuego se consume sereno
Encerrada en una palabra la tierra traza una elipse

Explosión …

El aire adopta libre la forma de las cosas
Y yo sigo la misma dentro de los gestos involuntarios
Uno al lado del otro vivimos pacíficamente
Hasta que la rabia revienta las formas
Y explota el contenido

Explosión …

¿Quién puede detener el aire y el agua?
¿Quién puede exigir a la Tierra que retroceda la candente lava?
¿Quién puede contrarrestar mi desaliento
Hacia las formas cada vez más estrechas y su
Destino

Explosión…

Mi videopoema para el poema de Kora
Eksplozja

Wszystko ma swoją formę, liść, drzewo, jaszczurka
Woda w oceanach, jak w czarach spoczywa
Ogień w kominach spala się bezpiecznie
Ziemia zamknięta słowem, krąży po elipsie

Eksplozja

Powietrze przybiera kształt rzeczy dowolny
Ja wciąż taka sama w gestach mimowolnych
Żyjemy obok siebie spokojnie do chwili
Gdy gniew rozsadza formy, a treść eksploduje

Eksplozja…

Kto powstrzymać może powietrze i wodę
Kto Ziemi rozkaże cofnąć rozżarzoną lawę
Kto stanie na drodze mego zniechęcenia
Do form coraz ciaśniejszych i ich
Przeznaczenia

Eksplozja..

José Iniesta

1962 – , España (Valencia)

Instante de sol

Qué júbilo este sol sobre mi cuerpo
desnudo.

Qué sentido una lágrima
de amor y plenitud
resbalando en el barro de los años,
en la profundidad de lo profundo.

Trad. Ada Trzeciakowska

Chwila słońca

Co za radość słońce na mojej
nagiej skórze.

Jaki sens łzy
miłości i spełnienia
toczącej się po błocie lat,
w głąb niezgłębionego.

Mi videopoema, adaptación de Instante de sol de José Iniesta

David Meza

1990 – , México

Leonel (o en la orilla del sueño)

A mi generación

Bajo el horizonte un muchacho con lágrimas en los ojos dice que el tiempo no existe. El tiempo toma su sombrero y se va como un ave entre las ramas de la medianoche. La cuerda se ha detenido, y el agua del lavabo ha hecho de la casa un litoral donde los tiburones entran y salen de los cuadros en busca de más estrellas, un litoral donde las ballenas saltan y se revuelven entre las constelaciones, donde el cadáver de los cetáceos se transforma en polvo cósmico y arena; un litoral donde los delfines convirtieron la literatura en arrecifes y corales. Alguien ha dejado de dar cuerda a nuestra casa y las escamas del reptil se incrustan en un sueño. Todo quedó revuelto. El siglo XVI tomó la forma de un barco negro encallado en la arena. Un muchacho salió del barco y dijo “Algunos hombres nacen más pájaro que hombre” y se fue volando. Entonces, pude escuchar una voz. Era como un evangelio de tierra entre las manos de otro. Un otro que llevaba su corazón extendido como la piel de un tambor y que sabía mi nombre. Pienso que ese otro bien pudiera ser el mago. El siglo XVII siguió flotando como los planetas en el cielo. Una vez bajó a mi casa de cuerda y me dijo: “Si de alguna forma pudieses mezclar los sueños con la tinta de los calendarios, o decirle que le amas a una muchacha mientras un cometa le atraviesa el pecho; si de alguna forma pudieses revolver la música con las piedras y el agua con el pensamiento, si pudieses volverte noche, o volverte día para llenar el vacío de la muerte con las piedrillas del amor; entonces, quizá, tendrías lo necesario para empezar un poema”, y se fue.

Fragmento del Capítulo 3 de El sueño de Visnu

Mi videopoema, adaptación del texto de David Meza

Tłum. Ada Trzeciakowska

Leonel (czyli na brzegu snu)

Do mojego pokolenia

Pod nieboskłonem chłopiec ze łzami w oczach mówi, że czas nie istnieje. Czas zabiera swój kapelusz i znika jak ptak wśród gałęzi nocy. Struna zatrzymała się, a woda w umywalce zmieniła dom w wybrzeże, gdzie rekiny wskakują i wyskakują z obrazów w poszukiwaniu innych gwiazd, wybrzeże, gdzie wieloryby skaczą i obracają się wśród gwiezdnych konstelacji, gdzie ciało morświnów staje się kosmicznym pyłem i paskiem, wybrzeże, gdzie delfiny zmieniły literaturę w rafy koralowe i koralowce. Ktoś przestał nakręcać nasz dom i gadzie łuski wbijają się w sen. Wszystko się zagmatwało. XVI wiek przybrał formę czarnegco statku, który osiadł na piachu. Chłopiec opuścił łódź i powiedział „Niektórzy ludzie rodzą się bardziej ptakami niż ludźmi” i odleciał. Mogłem wtedy usłyszeć jego głos. Był jak ewangelia z ziemi w rękach kogoś innego. Kogoś kogo serce zostało naciągnięte jak skóra na bębenku i kto znał moje imię. Myślę, że ten ktoś inny mógł być czarodziejem. XVII wiek unosił się nadal jak planety na niebie. Pewnego razu zdjął mój dom z sznurka i powiedział: „Gdybyś w jakiś sposób mógł zmieszać sny z atramentem kalendarzy lub powiedzieć dziewczynie, że ją kochasz, podczas gdy kometa przeszywa jej pierś; gdybyś w jakiś sposób mógł poruszyć muzykę kamieniami i wodę za pomocą myśli, gdybyś mógł stać się nocą, lub zostać dniem by wypełnić pustkę śmierci kamyczkami miłości; wtedy, być może, miałbyś wszystko co potrzebne do napisania wiersza», i odszedł.

Fragment Rozdziału 3 ze Snu Wisznu

Collage de Robin Isely

Celia Corral Cañas

1987 – , España

*** en La voz del animal bajo tu piel

La noche empezó entre los labios,
la luna se escondió bajo la piel,
el bosque despertaba en los cartílagos,
los párpados crecieron al sentir
la espalda de un gusano que crujía.
Tu historia era el misterio de los árboles;
el fondo de tu voz, un mar nocturno.

Videopoema -mi adaptación del texto de Celia-.

Tłum. Ada Trzeciakowska

*** w Głos zwierzęcia pod twoją skórą

Noc rozpoczęła się między wargami,
księżyc schował się pod skórę,
las obudził się w chrząstkach,
powieki rosły czując
chrobot grzbietu gąsienicy.
Twoja historia była sekretem drzew;
głębia twojego głosu, nocnym morzem.

Ada Trzeciakowska

1977 – , Polonia

2º Carta. Correspondencia audiovisual con «El cine que llevamos dentro» (transcripción)

No! ¡Deja eso! ¡Te he dicho que no lo toques!
Este no es un lugar para dar paseos de placer.
La Zona quiere ser respetada. Si no, te castigará.
Stalker
Andriej Tarkovski

Queridos Carlos:

hace pocas semanas, casi sin pensarlo, le dije sí a Vicente para presentar con él la película Stalker en la Filmoteca de Murcia. Naturalmente volví a ver Stalker, de nuevo dejé que me penetraran sus nieblas, sepias, corrientes, su turbia belleza.
Es eso, Carlos y Carlos. Aquel grito de dolor con el que arranca mi carta lo contiene todo. Y de alguna forma podría ser respuesta a la vuestra. El árbol de Sacrificio, la lluvia de Nostalghia (Tarkovski) llegan a ser todos los árboles y todas las lluvias del mundo, su esencia, más árbol y más lluvia de la lluvia cotidiana. Aislados, condensados, sublimados no tanto simbolizan como realmente son árbol y lluvia, cordón umbilical desplegado entre el cielo y la tierra, el espacio celeste y el terrestre, entre lo humano y lo eterno, lo limitado y lo infinito.
Alexánder Dovzhenko, el gran paisajista cinematográfico soviético, creía que los postes eléctricos eran ‘’árboles editados”, árboles transformados por el hombre. Para él estos nuevos árboles no se diferenciaban demasiado de la tradición que otorgaba a tal presencia vertical el valor intermediador con una realidad trascendente: en ese caso, el anhelo de la utopía comunista.
Sin embargo, qué brecha de nivel ontológico se abre entre la imagen de una arboleda y la de una carretera. Una fila de árboles parece guiarnos, sus susurrantes manos-copas señalan el camino hacia la serenidad, hacia esa felicidad amarga que trae recorrer aquel camino con los poros bien abiertos. Y, por otro lado, la carretera, el camino asfaltado, con los postes perplejos, rígidos, mudos que no señalan sino enseñan sus muñones y mediante kilómetros de cables fluye la angustia. El abrazo vegetal lo hemos sustituido por una herida, víctimas de nuestra propia violencia.
Stalker Tarkovski, stalker Tolstói, stalker Sebastião Salgado lo comprenden. Tolstói al regresar a Iasnaia Poliana, la finca familiar en la que había pasado su infancia, se involucró en la definición y transformación del paisaje a través de masivas plantaciones de árboles. Salgado, después de haber inmortalizado en sus fotografías los infiernos, enfermo de tristeza se curó con el paisaje al hacer brotar árboles, manantiales y animales en el secarral en Minas Gerais, convirtiendo la finca que heredó de sus padres en su cielo en la tierra. De allí que el espacio que abre el árbol haya llegado a ser la Zona, un terreno ambivalente de confrontación y recogimiento que agita un profundo deseo de fusión o de disolución en ella. Ofrece consuelo y redención, alivia la culpa.

¿Qué tienes ahí? ¡Aquí no quiero pistolas!
Te vas a matar, ¡y a nosotros también!
¿No recuerdas los tanques? Tírala, te lo suplico.
¿No lo comprendes? Si pasara algo, yo podría salvarte, pero no de esta manera…
¡Te lo suplico!

¿A quién vas a disparar?

Un abrazo, Carlos y Carlos

Proszę to zostawić! Nie wolno! Nie ruszać! Nie ruszać, powiedziałem!
To nie miejsce na przechadzki.
W Strefie trzeba z szacunkiem. Inaczej pokarze.
Stalker

Andriej Tarkovski

Drodzy Carlos i Carlos,

ledwie kilka tygodni temu, bez namysłu prawie, zgodziłam się na propozycję Vicenta odnośnie wspólnej prezentacji filmu Stalker A. Tarkowskiego w Filmotece w Murcji. Naturalnie wróciłam do Stalkera, raz jeszcze nasiąkłam jego mgłami, sepiami, strumieniami, tym mętnym pięknem.
I myślę, że właśnie tu odnajdziemy klucz. W okrzyku bólu, który rozpoczął się list zawiera się wszystko. I zapewne stanowi odpowiedź na wasz ostatni list. Drzewo z Ofiarowania, deszcz z Nostalgii, stają się wszystkimi drzewami i wszystkimi deszczami świata, ich esencją, bardziej drzewem i bardziej deszczem niż codzienny deszcz. Wyizolowane, skondensowane, wysublimowane nie tyle symbolizują, ile naprawdę są drzewem i deszczem, pępowiną rozciągającą się między niebem i ziemią, przestrzenią niebieską i ziemską, między tym co ludzkie i wiecznością, tym co ograniczone i nieskończonością.
Aleksander Dowżenko, wybitny kinowy pejzażysta radziecki, uważał, że słupy elektryczne są swego rodzaju „wyedytowanymi drzewami”, drzewami przeobrażonymi przez człowieka. Jego zdaniem te nowe drzewa nie odbiegały zbytnio od tradycji, która tejże pionowej obecności drzew przypisywała wymiar pośredniczący w kontakcie z rzeczywistością transcendentalną: w tym przypadku, dążeniu do komunistycznej utopii.
Mimo to, jak ogromna przepaść w statusie ontologicznym dzieli obraz alei porośniętej drzewami i szosy pofragmentowanej słupami. Rząd drzew wydaje się nas prowadzić, jego szumiące dłonie-korony wskazują drogę ku łagodności, ku gorzkawemu szczęściu, które przynosi przemierzanie tej drogi z rozchylonymi łuskami skóry. Z drugiej strony, szosa, asfaltowa jezdnia, poczłonkowana bezradnymi słupami, surowymi, niemymi, które zamiast wskazywać pokazują nam swoje kikuty podczas gdy kilometrami kabli sączy się niepokój. Roślinne objęcia zastąpiła rana, a my staliśmy się ofiarami naszej własnej gwałtowności.
Stalker Tarkowski, stalker Tołstoj, stalker Sebastião Salgado już dawno to zrozumieli. Tołstoj powróciwszy do Jasnej Polany, rodzinnej posiadłości, w której spędził dzieciństwo, zaangażował się nadanie kształtu i transformację pejzażu poprzez masowe sadzenie drzew. Salgado, po tym jak uwiecznił na kliszy wszystkie rodzaje ludzkiego piekła, chory ze smutku, znalazł lekarstwo pośród przyrody, zalesiając wyschnięte wzgórza Minas Gerais, napełniając je szumem drzew, strumieni i szeptem zwierząt, przekształcając suche tereny odziedziczone po rodzicach w niebo na ziemi. Stąd przestrzeń, którą otwiera drzewo może stać się Strefą, pełnym ambiwalencji terenem konfrontacji i schronienia, wzbudzającym głębokie pragnienie zjednoczenia czy też stopienia się z nim. Oferuje nam pociechę i możliwość odkupienia, przynosi ulgę.

Co pan tam ma? Tu nie wolno z bronią!
Zgubi pan siebie, i nas też! Pamięta pan czołgi?
Proszę, niech pan to wyrzuci.
Nie rozumie pan? Jeśli coś się stanie, mogę panu pomóc, ale nie tak… Błagam!

Do kogo pan będzie strzelał?

Ściskam Was mocno

Ángel M. Alcalá

1981- , España

Sábado tarde

Llegará el día
              no lo dudes
regresaremos a casa
y correremos
hasta los viejos soportales de la iglesia del pueblo
a refugiarnos y ver
al mundo derrumbarse aplastado
              bajo su propio peso
y reiremos
              no lo dudes
nos parecerá estar viendo
alguna de esas películas
apocalípticas
de sábado por la tarde
comeremos patatas fritas
tomaremos cocaloca
cuando salgamos a jugar
tendremos que hacerlo
              entre ruinas
a jugar
como los sábados de nuestra infancia
sólo disfrutar jugando
ignorar todo lo otro
tal vez nos olvidemos por un rato
de que la locura
se ha vuelto nuestro último vecino.

Videopoema con texto de Ángel

Tłum. Ada Trzeciakowska

Sobotnie popołudnie

Nadejdzie taki dzień
                 bez wątpienia
wrócimy do domu
i pobiegniemy
do starego portyku wiejskiego kościoła
by schronić się i patrzeć
jak świat runął przygnieciony
                swoim własnym ciężarem
i zaśmiejemy
                bez wątpienia
jakbyśmy oglądali
któryś z tych filmów
o czasie Apokalipsy
sobotnim popołudniem
Zjemy frytki
i weźmiemy cocaloca
A kiedy pójdziemy się bawić
będziemy biegać
             pośród ruin
grajmy
jak w soboty w dzieciństwie
cieszmy się zabawą
ignorując całą resztę
być może zapomnimy choć na chwilę
że szaleństwo
stało się naszym ostatnim sąsiadem.

Wideopoezja. Wiersz Angela.

Vicente Cervera Salinas

1961 – , España

Violeta

Te imaginé violeta y dulce
para que lo fueras.
Para que llegaras a serlo
en ti pensé sin amargura ni rencor,
sin maldición ni sombras,
lejos del árbol turbio
y del agua abyecta.
Entronicé un reino de concordia
y dijiste adiós a la estación traidora,
donde alisan las horas su corteza
y refrescan los días su meridiano atroz.
Bosquejé contornos helados
para avivar la calidez lozana y fresca
donde crecen las entrañas del perdón.
Te imaginé sonriendo, para que sonrieras.
Te descubrí una noche sin aurora
para que arrostraras las mañanas venideras
con hábito gozoso y sereno.
Así te concibió mi pensamiento.
Violeta y libre.
Para que lo seas.

Mi videopoema, adaptación de «Violeta» de Vicente Cervera Salinas

Tłum. Ada Trzeciakowska

Fiołek

Wymyśliłem sobie Ciebie fiołkową i słodką
abyś taką była.
Abyś taką się stała
myślałem o tobie bez goryczy i żalu.
bez klątw i cieni,
daleko od wzburzonego drzewa
i nieczystej wody.
Sławiłem królestwo harmonii
i pożegnałaś zdradziecki czas,
kiedy godziny wygładzają korę
a dni chłodzą swój straszliwy południk.
Nakreśliłem mroźne zarysy
aby podsycić pełną życia i rześką ciepłotę
tam gdzie rosną trzewia wybaczenia.
Wymyśliłem Cię z uśmiechem, abyś się uśmiechała.
Odkryłem przed tobą noc bez jutrzenki
abyś mierzyła się z nadchodzącymi porankami
z radosną i pogodną lekkością.
Tak cię pojęła myśl moja.
Fiołkową i wolną.
Abyś taką była.

Alejandra Pizarnik

1936-1972, Argentina

Árbol de Diana, 1-8

1
He dado el salto de mí al alba.
He dejado mi cuerpo junto a la luz
y he cantado la tristeza de lo que nace.

2
Estas son las versiones que nos propone:
un agujero, una pared que tiembla…

3
sólo la sed
el silencio
ningún encuentro
cuídate de mí amor mío
cuídate de la silenciosa en el desierto
de la viajera con el vaso vacío
y de la sombra de su sombra

4
Ahora bien:
Quién dejará de hundir su mano en busca
del tributo para la pequeña olvidada. El frío
pagará. Pagará el viento. La lluvia pagará.
Pagará el trueno.

5
por un minuto de vida breve
única de ojos abiertos
por un minuto de ver
en el cerebro flores pequeñas
danzando como palabras en la boca de un mudo

6
ella se desnuda en el paraíso
de su memoria
ella desconoce el feroz destino
de sus visiones
ella tiene miedo de no saber nombrar
lo que no existe

7
Salta con la camisa en llamas
de estrella a estrella,
de sombra en sombra.
Muere de muerte lejana
la que ama al viento.

8
Memoria iluminada, galería donde vaga
la sombra de lo que espero. No es verdad
que vendrá. No es verdad que no vendrá.

A Aurora y Julio Cortázar

Árbol de Diana (1-5). Mi videopoema a partir de las imágenes de la película del 1921 de Ernst Lubitsch «Wildcat» con Pola Negri. Pola Negri (Apolonia Chałupiec) nació en 1897 en Lipno, a 20 km de mi ciudad natal en Polonia.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Drzewo Diany, 1-8

1
Wyskoczyłam z siebie o świcie.
Porzuciłam ciało obok światła
y wyśpiewałam smutek z tego czego się rodzi

2
Oto wersje nam przedstawione:
otwór, drżąca ściana…

3
pragnienie tylko
cisza
żadnego spotkania
strzeż się mnie kochany mój
strzeż się milkliwej na pustyni
wędrowniczki z pustą szklanką
i cienia jej cienia

4
                                               A zatem:
Kto zaprzestanie sięgania po datek
dla maleńkiej zapomnianej? Zimno
zapłaci. Zapłaci wiatr. Deszcz zapłaci.
Zapłaci grzmot.

5
przez minutę krótkiego życia
wyjątkowo z otwartymi oczyma
przez minutę, w której może ujrzeć
w głowie małe kwiaty
tańczące niczym słowa na ustach niemowy

6
ona obnaża się w raju
swojej pamięci
ona nie zna straszliwego losu
swoich wizji
ona boi się nieumiejętności nazwania
tego co nie istnieje

7
Przeskakuje w koszuli wśród płomieni
z gwiazdy na gwiazdę,
z cienia na cień.
Śmierć odległej śmierci
ta, która kocha wiatr.

8
Rozświetlona pamięć, krużganek, po którym błądzi
cień tego na co czekam. To nieprawda,
że nadejdzie. To nieprawda, że nie nadejdzie.

dla Aurory y Julio Cortázara

Drzewo Diany. Wideowiersz.

Pablo Neruda

1904-1973, Chile

El barco

Pero si ya pagamos nuestros pasajes en este mundo
por qué, por qué no nos dejan sentarnos y comer?
Queremos mirar las nubes,
queremos tomar el sol y oler la sal,
francamente no se trata de molestar a nadie,
es tan sencillo: somos pasajeros.

Todos vamos pasando y el tiempo con nosotros:
pasa el mar, se despide la rosa,
pasa la tierra por la sombra y por la luz,
y ustedes y nosotros pasamos, pasajeros.

Entonces qué les pasa?
Por qué andan tan furiosos?
A quién andan buscando con revólver?

Nosotros no sabíamos
que todo lo tenían ocupado,
las copas, los asientos,
las camas, los espejos,
el mar, el vino, el cielo.

Ahora resulta
que no tenemos mesa.
No puede ser, pensamos.
No pueden convencernos.
Estaba oscuro cuando llegamos al barco.
Estábamos desnudos.
Todos llegábamos del mismo sitio,
Todos veníamos de mujer y de hombre.
Todos tuvimos hambre y pronto dientes.
A todos nos crecieron las manos y los ojos
para trabajar y desear lo que existe.

Y ahora nos salen con que no podemos,
que no hay sitio en el barco,
no quieren saludarnos,
no quieren jugar con nosotros.

Por qué tantas ventajas para ustedes?
Quién les dio la cuchara cuando no habían nacido?

Aquí no están contentos,
así no andan las cosas.

No me gusta en el viaje
hallar, en los rincones, la tristeza,
los ojos sin amor o la boca con hambre.

No hay ropa para este creciente otoño
y menos, menos para el próximo invierno.
Y sin zapatos cómo vamos a dar la vuelta
al mundo, a tanta piedra en los caminos?

Sin mesa dónde vamos a comer,
dónde nos sentaremos si no tenemos silla?
Si es una broma triste, decídanse, señores,
a terminarla pronto,
a hablar en serio ahora.

Después el mar es duro.

Y llueve sangre.

Mi videopoema, adaptación de El barco

Tłum. Ada Trzeciakowska

Statek

Ale przecież zapłaciliśmy już za nasze bilety w tym świecie
dlaczego, dlaczego nie dacie nam spocząć i zjeść?
Chcemy popatrzeć na chmury,
chłonąć słońce i zapach soli,
mówiąc szczerze nie mamy zamiaru nikomu przeszkadzać,
to jest takie oczywiste: jesteśmy pasażerami.

Wszyscy przemijamy a czas wraz z nami:
przemija morze, żegna się róża,
ziemia przechodzi przez cień i światło,
my i wy, wszyscy przemijamy, pasażerowie.

W takim razie co się z wami dzieje?
Skąd ta wściekłość?
Kogo szukacie z rewolwerem w ręku?

Nie wiedzieliśmy,
że wszystko jest już zajęte,
kieliszki, miejsca,
łóżka, lustra,
morze, wino, niebo.

Okazuje się,
że nie ma dla nas stołu.
To nie możliwe, myślimy.
Nie przekonacie nas.
Było ciemno, kiedy dotarliśmy do statku.
Byliśmy nadzy.
Wszyscy przybyliśmy z tego samego miejsca.
Wszyscy pochodzimy od kobiety i mężczyzny.
Wszyscy byliśmy głodni i wyrosły nam zęby.
Wszystkim urosły ręce i oczy,
by pracować i pragnąć tego, co istnieje.

A wy teraz mówicie, że nie możemy,
że nie ma miejsca na statku,
nie chcecie nas przywitać,
nie chcecie się z nami bawić.

Dlaczego dla was rezerwujecie wszystkie przywileje?
Czy ktoś wam podał łyżkę, kiedy jeszcze was nie było?

My tutaj nie jesteśmy zadowoleni,
nie tak świat został ułożony.

Nie lubię podróżować
natykać się, po kątach, na smutek,
wzrok bez miłości lub głodne usta.

Brak nam ubrań na zbliżającą się jesień
i tym bardziej, tym bardziej na przyszłą zimę.
A bez butów jak okrążymy świat,
skoro na dogach leżą kamienie?

Bez stołu, gdzie zjemy,
gdzie usiądziemy, skoro nie mamy krzesła?
Jeśli to jakiś smutny żart, niech się państwo zdecydują,
zakończyć go szybko,
i porozmawiać poważnie.

Potem morze staje się srogie.

I z nieba pada krew.

Robert Burns

1759-1796, Escocia

Trad. Raúl Vacas Polo

Mi corazón está en Tierras Altas

En Tierras Altas mi corazón ausente,
en Tierras Altas mi corazón valiente
que sigue a ciervos y a corzos mientras calla,
mi corazón allí, y a donde yo vaya.

Adiós Tierras Altas y mi adiós al Norte
donde el valor es signo, es pasaporte.
Allí por dónde vague o yerre el camino
amar las Tierras Altas será mi sino.

Adiós a las cumbres heridas de nieves,
adiós a los valles y llanuras leves.
Adiós a los bosques con piel de madera,
adiós a los ríos de la primavera.

En Tierras Altas mi corazón ausente,
en Tierras Altas mi corazón valiente
que sigue a ciervos y a corzos mientras calla,
mi corazón allí, y a donde yo vaya.


Tłum. Adam Pajgert

Me serce jest w górach

Me serce jest w górach, me serce nie tu! 
Tam pnie się za sarną po skałach, po mchu! 
Za sarną, jeleniem tam tropi mój wzrok, 
Me serce jest w górach, gdzie bądź niosę krok!

Żegnajcie mi góry! mój kraju, bądź zdrów! 
Gdziekolwiek po świecie zapędzi los mnie, 
Me serce ku górom, ku górom się rwie!

O, żegnam was, góry! i wieczny wasz śnieg, 
I wasze doliny zielone wzdłuż rzek, 
I żegnam sosnowy szumiący wasz bór, 
I waszych strumieni ryczący im wtór.

Me serce jest górach, me serce nie tu! 
Tam pnie się za sarną po skałach, po mchu! 
Za sarną, jeleniem tam tropi mój wzrok, 
Me serce jest w górach, gdziekolwiek krok!

Mi videopoema con traducción propia del poema.

My heart’s in the Highlands 

My heart’s in the Highlands, my heart is not here,
My heart’s in the Highlands a-chasing the deer –
A-chasing the wild deer, and following the roe;
My heart’s in the Highlands, wherever I go.

Farewell to the Highlands, farewell to the North
The birth place of Valour, the country of Worth;
Wherever I wander, wherever I rove,
The hills of the Highlands for ever I love.

Farewell to the mountains high cover’d with snow;
Farewell to the straths and green valleys below;
Farewell to the forests and wild-hanging woods;
Farewell to the torrents and loud-pouring floods.

My heart’s in the Highlands, my heart is not here,
My heart’s in the Highlands a-chasing the deer
Chasing the wild deer, and following the roe;
My heart’s in the Highlands, wherever I go.

Ángel M. Alcalá

1981 – , España

RAÍCES

Mis raíces
me cuentan sus penas
tan tristes tan lastimosas
tan patéticas
tan de pueblo
tan conmovedoras
que me provocan el llanto

a mi casa no se le ocurre
ninguna otra cosa
que no sea decirme
llora
mis cimientos pasados
sugieren
significan una vida
– más cuatro…
            más ocho…
                          más quince…
tal vez más-

qué tiempo queda
para que la condena se termine
prescriba
sea olvidada
              el reo
los hijos y sus padres,
              los primos y los tíos
                          los nietos y los abuelos
qué sabe nadie del pasado o del futuro
el futuro me llama a gritos
la historia escrita me retiene
y parezco ser el único capaz de ver
los fantasmas que deambulan por mi casa

Tłum. Ada Trzeciakowska

Korzenie

Moje korzenie
żalą mi się
tak smutne tak żałosne
tak patetyczne
tak plebejskie
tak przejmujące
aż ciekną mi łzy

mój dom
wciąż uparcie
powtarza
płacz
moje fundamenty z przeszłości
przypominają
świadczą o czyimś istnieniu
– plus cztery…
              plus osiem…
                             plus piętnaście…
być może więcej

ile czasu musi minąć
by kara dobiegła końca
uległa przedawnieniu
by została zapomniana
                     winowajca
dzieci i ich ojcowie,
             kuzyni i wujowie
                           wnuki i dziadkowie
co człowiek wie o przeszłości lub przyszłości
przyszłość mnie wzywa
a zapisane karty historii powstrzymują
i wydaje się, że tylko ja
jestem w stanie dostrzec
duchy krążące po moim domu

Mi adaptación del poema de Angel

Małgorzata Hillar

1926-1995, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Pensaba que iba a hablar

He pensado
por fin hablaré

Tantas palabras en mí
se han acumulado

Tantas palabras
maduras y duras
como granos de centeno
agrias
como peras salvajes
aterciopeladas
como abejas

He pensado
te regalaré esas palabras
algo harás con ellas
Pero cuando he abierto la boca
tú me la has cerrado
con tus labios

Mis palabras han retrocedido
se han escondido en mí
como pájaros temerosos

Ahora
solo de vez en cuando
se asoman por mis ojos

Mi videopoema sobre el arte de las palabras

Myślałam, że będę mówić

Myślałam 
wreszcie będę mówić

Tyle się we mnie 
słów zebrało

Tyle słów 
dojrzałych i twardych 
jak ziarnka żyta 
cierpkich 
jak gruszki polne 
aksamitnych 
jak pszczoły

Myślałam 
dam ci te moje słowa 
coś z nimi zrobisz
Kiedy otworzyłam usta 
zamknąłeś je 
swoimi wargami

Cofnęły się słowa moje 
schowały się we mnie 
jak ptaki lękliwe

Teraz 
już tylko czasami 
wyglądają oczami

Andrzej Stasiuk

1960 – , Polonia

*Recomiendo comparar este poema con el de Basilio Sánchez

Trad. Ada Trzeciakowska

*** (Perseguidos por el miedo)

Perseguidos por el miedo
u otros animales cuya
belleza iguala al espanto,

los humanos se reúnen
a orillas de los lagos.
Los barqueros de rostros tapados
señalan los remos mojados hasta el puño.

Este viaje, amor mío,
recuerda a un sueño o
vestíbulo de la muerte.

La imaginación no vuela
fuera del bestiario cotidiano
oculto en el verdor y acuáticos ojos
del jardín de paraíso.

Perseguidos por el miedo de Andrzej Stasiuk. Videopoema.

*** (Ścigani przez strach)

Ścigani przez strach
albo inne zwierzęta, których uroda
dorównuje grozie,

ludzie spotykają się u brzegów jezior.
Przewoźnicy o zakrytych twarzach
wskazują na wiosła zmoczone po rękojeść.

Ta podróż, moja miła,
przypomina sen albo
sień śmierci.

Wyobraźnia nie wybiega
poza powszednie bestiarium
ukryte w zieleni i wodnych okach
rajskiego ogrodu.

Ścigani przez strach Andrzej Stasiuk. Wideopoezja.