1916-1998, México
PARA LLEGAR
Para llegar atravieso sombreros, gestos,
voces llamándome
y llego al bosque perdido,
arrinconado junto a un paseo.
Ninguna hoja se ha caído;
no hay hojas de oro.
Las verdes me rodean y no las toco.
El viento circular mece las ramas;
circula prisionero en ellas.
El ruido de unos pasos en la hierba,
mis pasos junto al ruido por la hierba.
El pelo es cobre junto al verde.
Mi pelo no lo veo.
Una voz se desliza entre las ramas.
Sólo queda el hueco
que dejaron las palabras.
La voz, el surtidor y la garganta
se han perdido
y el eco sigue dibujando el mismo verbo.
¿Es esto lo que llaman un recuerdo?

Imagen propia
BY DOTRZEĆ
By dotrzeć mijam kapelusze, gesty,
głosy wzywają mnie
aż dotrę do utraconego lasu,
przykulonego obok alejki.
Nie spadł żaden liść;
nie ma liści ze złota.
Te zielone otaczają mnie, nie sięgam po nie.
Kolisty wiatr kołysze gałęziami;
krąży w nich uwięziony.
Szelest kroków na trawie,
moje kroki tuz przy szeleście po trawie.
Włosy jak z miedzi przy tej zieleni.
Choć moich nie dostrzegam.
Jakiś głos wymyka się spośród gałęzi.
Została tylko dziupla
po słowach.
Głos, strumień i gardło
utracone
a echo nadal wyrysowuje to samo słowo.
Tym właśnie są wspomnienia?