Francisco Marcos-Marín

1946 – , España (Madrid)

Espacio ausente

Sobre el mantel la leve gota oscura
Es sólo el eco breve de la copa,
Como el hueco vacío de la almohada
Es un espacio ahora sin imágenes.
Las manos ya no sienten otras manos
Ni los cuerpos se buscan como entonces.
Aunque estamos aquí: seguimos vivos
En los mismos lugares que dejamos.

¿Es quizás la ilusión la que nos hace
Imaginar las cosas que ocurrieron?
Ocurrieron así, nadie lo dude:
En el mismo lugar, sombras distintas.

Carraspea el reloj, dando a las horas
La voz a la que están acostumbradas.
Nada nuevo hay en él, sólo parece
Que intenta recordar otras edades,
Sin lamentar el paso de los días.
¿Son las luces más tenues o no prende
Dentro del corazón el fuego el aire?
Vaga por ese hueco el mismo cuerpo,
El mismo espacio con distinta ausencia.

Agostino Arrivabene

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nieobecna przestrzeń

Na obrusie ciemna i skromna kropla
To tylko krótkie echo kielicha,
Jak puste wgłębienie na poduszce
Jest przestrzenią bez obrazów.
Dłonie nie czują już innych dłoni
Ani ciała nie szukają się jak dawniej.
Choć jesteśmy tutaj: nadal żywi
W tych samych miejscach porzuconych.

Czy to złudzenie sprawia, że
Wymyślamy rzeczy, które się stały?
Stały się, niepodważalnie:
W tym samym miejscu, inne cienie.

Zegar zachrypł wybijając godziny
Głos który je do siebie przyzwyczaił.
Nie brzmi inaczej, wydaje się tylko,
Że chce przypomnieć inne czasy,
Bez żalu za utraconymi dniami.
Czy to światła tak zbladły czy ognia
Nie wznieca już w sercu powietrze?
Krąży po tym wgłębieniu to samo ciało,
Ta sama przestrzeń innym brakiem opisana.

Francisco Marcos-Marín

1946 – , España (Madrid)

***

Eran, fotografía, caminantes,
Miraban diferentes,
Ella con su pañuelo de colores
Y su ilusión de esposa,
Una estación sin trenes
Con columnas partidas a su espalda.
Buscaba él en el suelo lo que sólo
En su sonrisa se explicaba a medias,
Más llena de preguntas que de aciertos.
Y ningún tren y nada
En la caja vacía de las fotos
Con las caras de nombres que se pierden,
Donde todas las épocas se encuentran
Como si en un vestuario de teatro
Cupieran las memorias de la vida.

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Byli: fotografia, przechodnie,
Spoglądali w różne strony,
Ona w kolorowej chusteczce
Pełna złudzeń żona,
Dworzec kolejowy
I rozpołowiona kolumna za plecami.
Szukała na ziemi tego, co
uśmiech insynuował zaledwie,
raczej pełen pytań niż odpowiedzi.
I żaden pociąg i nic więcej
w pustym pudełku na zdjęcia:
na twarze imion, co się gubią,
a wszystkie czasy spotykają.
Jakby teatralna garderoba
mogła pomieścić wspomnienia.

Fotogramas de La mujer del lago (1966) de Yoshishige Yoshida

Murid alBarghuthi

1944 – , Palestina

Trad. Francisco Marcos Marín

*Comentario del poema de parte del traductor F. Marcos Marín

Está bien

Está bien morir en nuestro colchón
Con una almohada limpia y entre nuestros amigos.
Está bien morir una vez,
Poner las manos en el pecho,
Pálidas tan sólo,
Sin rasguños ni grilletes,
Sin pancartas ni peticiones de protesta.
Está bien que muramos como muertos sin polvo,
Y con nuestras camisas sin agujeros,
Sin evidencias en nuestras costillas.
Está bien que muramos sobre una almohada blanca,
No con la acera bajo nuestras mejillas
Y con nuestra palma en la palma de quien amamos,
Rodeados por la desesperación del médico y las enfermeras,
Y que sólo nos quede la gracia del adiós,
Haciendo caso omiso de los días,

Dejándonos el mundo como estaba,
Quizás “otros”
Lo cambien.

Obra de Banksy en la franja de Gaza

Tłum. Ada Trzeciakowska

Dobrze jest

Dobrze jest umrzeć na własnym materacu
Na czystej poduszce i wśród przyjaciół.
Dobrze jest umrzeć raz,
Na piersi złożyć ręce,
Blade zaledwie,
Bez zadrapań ani kajdan,
Bez transparentów ani nawołań do protestów.
Dobrze byśmy umarli jako martwi bez kurzu,
W naszych koszulach bez dziur,
Bez dowodów na naszych żebrach.
Dobrze byśmy umarli na białej poduszce,
Nie z chodnikiem pod policzkami
I z dłonią w dłoni tego kogo kochamy,
Otoczeni rozpaczą lekarza i pielęgniarek,
I by pozostała nam tylko łaska pożegnania,

Nie zważając na dni,
Zostawiwszy świat takim jakim był,
Być może „inni”
Go zmienią.