Se agrandaban las puertas. Yo gigante, con el recuerdo de mi olvido dentro, atravesaba las estancias, golpeando las paredes sordas.
¡Qué collar interior en mi garganta de palabras en germen, de lamentos que no podían salir, que se estorbaban en su gran muchedumbre!
¡Cuánto tiempo de olvido incomprensible! Siempre ella en su ventana. Su ventana entre dos nubes -una y ella- siempre.
Y yo distante, agigantado, loco, con el recuerdo de mi olvido dentro, pesándome en el alma su naufragio, agarrándose, hundiéndome, en un espeso mar de cielos grises.
Collage propio
Tłum. Ada Trzeciakowska
Wspomnienie zapomnienia
Drzwi stawały się coraz większe. Olbrzymi ja, ze wspomnieniem zapomnienia w sercu, przemierzałem pomieszczenia, uderzając w głuche ściany.
Cóż za wewnętrzny naszyjnik noszę w gardle ze słów w zarodku, ze skarg nie mogących się wydostać, blokujących się w tak licznej gromadzie!
Ileż to czasu niepojętego zapomnienia! Zawsze ona w swoim oknie. Oknie między dwiema chmurami -Jedna i ona- zawsze.
A ja, daleki, wyolbrzymiony, obłąkany, ze wspomnieniem zapomnienia w sercu, z duszą, której ciąży jej zatonięcie, gdy czepia się kurczowo, a ja tonę, w gęstym morzu szarego nieba.
No haber engendrado también es dar. Nadie pasa sin haber legado, nadie carece de sonido. No hay yermo estéril si alguien lo mira. Si se oye cantar al mirlo cuando el alba es porque un primer mirlo cantó, y fue recordado. Si el castaño está entre nosotros es porque hubo un primer polen, y fue recordado. Si el tejado existe como conciencia es porque un día hubo desnudez, y fue recordado. Si el bajar del río es su enseñanza es porque alguien aprendió del cauce, y fue recordado. Las cosas significan por su memoria, y lo que unos llaman brisa y otros alma, otros aliento, arima, —atman, psyché, es el soplo, el aire que empuja al mirlo a posarse en una teja y a escuchar como si tú llevaras la canción que le falta.
de Poesía reunida y aforismos
Fotograma de Madame Bovary de Claude Chabrol
Tłum. Ada Trzeciakowska
Zawsze Genesis
Nie spłodzić nic też znaczy dawać. Nikt nie przemija nie pozostawiwszy po sobie dziedzictwa, nikt nie jest pozbawiony głosu. Nie istnieje jałowa ziemia, jeśli przyciąga czyjś wzrok. Jeśli o świcie słychać śpiew kosa to dlatego, że pierwszy kos zaśpiewał i został zapamiętany. Jeśli kasztan rośnie obok nas to dlatego, że pojawił się pierwszy pyłek i został zapamiętany. Jeśli mamy świadomość dachu to dlatego, że kiedyś była nagość i został zapamiętany. Jeśli bieg rzeki jest jej lekcją to dlatego, że ktoś nauczył się z jej koryta i został zapamiętany. Rzeczy znaczą tyle, co pamięć o nich, i to co jedni nazywają bryzą, drudzy duszą, a inni oddechem, arimą*, -atman**, psyché, to tchnienie, powietrze, które popycha kosa by przysiąść na dachu i słuchać jak gdybyś to ty niósł pieśń, której mu brakuje.
En aquella mañana de luz azul, en barcas jubilosas, las velas desplegadas, partimos al Oriente. Y entramos en el bronce del pecho de aquel sol. El mar quedó desierto tras nosotros, bajo una lluvia de oro. Así tuvo lugar el único viaje.
A la tarde volvimos, caídas ya las velas, derramada en las aguas la púrpura extendida de aquel día cansado.
(Ya solo miro el mar por la abierta ventana, y otras velas que parten, matutinas, regresan a la tarde, sin color, fatigadas.)
Me han borrado los años con piedad, y el cuerpo es solo un bulto. Aún con vida en los ojos vigilo los navíos de luz, distantes y amarrados, en el puerto celeste. Igual que en la niñez los miro ahora. Son eternos, y tiemblan sus fanales en lo oscuro. Son el feliz engaño del mundo que no ha sido. Y allí, me lo dijeron y nunca les creí, habita Dios.
Fotogramas de Nostos: El retorno de Franco Plavoli
Tłum. Ada Trzeciakowska
Długa podróż na Wschód
W tamten poranek z niebieskiego światła w beztroskich łodziach, rozpostarłszy żagle, wyruszyliśmy na Wschód. I wniknęliśmy w brązową pierś tamtego słońca. Morze opustoszało za nami, pod złotym deszczem. Tak oto odbyła się ta wyjątkowa podróż.
Wieczorem wróciliśmy, opuściwszy już żagle, rozlana na wodach rozciągała się purpura znużonego dnia.
(Teraz spoglądam na morze tylko przez otwarte okno, i inne żagle odpływają, poranne, by powrócić wieczorem, wyblakłe, umęczone).
Lata wymazały mnie litościwie, a ciało jest już tylko niewyraźnym garbem. Żywe pozostały moje oczy: czuwam nad statkami ze światła, w oddali, przycumowanymi w błękitnym porcie. Tak jak w dzieciństwie patrzę na nie teraz. Są wieczne, a ich lampy drżą w ciemnościach. Są szczęśliwą złudą świata, którego nie było. I właśnie tam, mówiono mi, choć nie wierzyłem, mieszka Bóg.
A mí misma me digo: he sido atraída a un ejército de heraldos de la magna noche y del océano sin fondo conocido, a tal punto que: yo también hozo en las sepulturas. Tal vez el pasado solo sea para ser destripado. (…)
En una carta a Lukács (con quien tuvo un breve pero intenso romance), Hilda Bauer escribe: «He aprendido que los seres humanos son inaccesibles. Que sus almas están tan lejos las unas de las otras como estrellas. Solo un resplandor remoto llega al otro. Sé que los seres humanos están rodeados de mares oscuros e inmensos, y que se miran los unos a los otros, anhelándose sin alcanzarse nunca». (…)
Existe en la Polinesia una leyenda para explicar el origen del cocotero: un hombre enamorado muere jurando que la joven a la que ama, que no le corresponde, habrá de darle finalmente un beso. Su cuerpo sin vida yace en el bosque y tan grande y puro es el amor que siente, dice la leyenda, que su cabeza acaba transformada en coco (en el primer coco que hubo en el mundo, de hecho). Pasan las semanas y, un día, ella, la mujer amada, pasea junto a sus amigos entre los árboles. Hace un calor intenso y uno de ellos le acerca el nuevo fruto que da la tierra, al que se le ha hecho un boquete en la cáscara, a lo que la joven oye: toma y bebe. Besa.
Cuadros de Leonor Fini, Georges La Tour, Paul Gauguin
Tłum. Ada Trzeciakowska
Noc i ocean
Mówię sobie: przyciągnęły mnie wojska heroldów wielkiej nocy i bezdennego oceanu, do tego stopnia, że: ja również grzebię w grobach. Być może przeszłość istnieje tylko po to, by wypruć jej trzewia (…)
W liście do Lukácsa (z którym łączył ją krótki, ale intensywny romans) Hilda Bauer pisze: «Nauczyłam się, że istoty ludzkie są nieosiągalne. Ich dusze są tak odległe od siebie jak gwiazdy. Do drugiego człowieka dociera ledwie daleki blask. Wiem, że istoty ludzkie są otoczone przez ciemne i niezmierzone morza, i że patrzą na siebie, tęskniąc za sobą, nie mogąc nigdy do siebie dosięgnąć». (…)
W Polinezji istnieje legenda wyjaśniająca pochodzenie drzewa kokosowego: zakochany mężczyzna umiera przysięgając, że młoda kobieta, którą kocha, a która nie odwzajemnia jego uczuć, w końcu go pocałuje. Jego martwe ciało spoczywa w lesie, a miłość, którą czuje, jest tak wielka i czysta, że jego głowa zmienia się w kokos (pierwszy zresztą kokos na świecie). Mijają tygodnie i pewnego dnia ona, ta ukochana kobieta, spaceruje ze swoimi przyjaciółmi wśród drzew. Jest bardzo gorąco i jeden z nich podaje jej nowy owoc, który rodzi ziemia, w skorupie którego zrobiło się pęknięcie, a młoda kobieta słyszy: bierz i pij. Całuj.
Qué larga es la ribera de la noche, qué larga es. No hay animales ya ni estrellas y el matorral de los recuerdos la vida es una línea recta, qué larga es la ribera de la noche qué larga es. El mar, al lado, tan oscuro ya ni la luna quiere verme y allá en el pozo sepultada la miel aquella de esos labios que de algo como amor me hablaron, luego en silencio se quedaron: qué larga es la ribera de la noche, qué larga es. Flotan cabellos en el agua de una mujer que no existió y en la cabeza hay unas letras la A, la V más dos Os: qué larga es la ribera de la noche qué larga es. Tal vez sea un oso lo que anda con una pierna y luego otra, las huellas son como de oso, no de yo. Qué larga es la ribera de la noche, qué larga es. No se terminará nunca la playa con esa sombra que recorre ese desierto tal un péndulo: qué larga es la ribera de la noche, qué larga es. Cómo saber si ya estoy muerto o si aún vivo como dicen si allá en la playa sólo hay playa atrás, delante sólo hay playa cómo saber si yo soy indio si yo soy Crow o yo soy Cuervo, si ni la Luna quiere verme y Padre Sol nunca aparece: qué larga es la ribera de la noche, qué larga es. No es que esté solo, es que no existo es que no hay nadie en esta playa y ya ni yo aun me acompaño son estos ojos cual dos cuevas y en mi cabeza sopla el viento: será la muerte como un vino? habrá mujeres en la tumba? Qué larga es la ribera de la noche, qué larga es.
de Erección del labio sobre la página (2004)
Fotogramas de Dead man de Jim Jarmusch
Tłum. Ada Trzeciakowska
Pieśń Indianina Crow
Jak długi jest brzeg nocy, jak długi jest. Nie ma zwierząt już ani gwiazd a gąszcz to wspomnienia Życie to linia prosta, jak długi jest brzeg nocy, jak długi jest. Morze, obok, takie ciemne nawet księżyc nie chce mnie znać a tam w studni pochowany miód z tamtych ust które jakby o miłości mówiły, a potem w ciszy glos straciły: jak długi jest brzeg nocy, jak długi jest. Włosy nieistniejącej kobiety unoszą się na wodzie a na jej głowie litery A, V plus dwa O: jak długi jest brzeg nocy jak długi jest. Może to niedźwiedź, stawia jedną łapę, a potem drugą, ślady stóp jakby niedźwiedzia, to nie mogę być ja. Jak długi jest brzeg nocy, jak długi jest. Plaża nigdy się nie skończy To przez ten cień, co jak wahadło sunie po pustyni: jak długi jest brzeg nocy, jak długi jest. Jak rozpoznać czy mnie już nie ma czym nadal żywy jest gdy tam na plaży tylko plaża z tyłu, z przodu tylko plaża jest Jak rozpoznać czy jestem Indianinem czy jestem Crow, czy Kruk, skoro nawet księżyc nie chce mnie znać a Ojciec Słońce nigdy nie pojawia się: jak długi jest brzeg nocy, jak długi jest. Nie żebym był samotny, tyle, że nie istnieję tyle, że na tej plaży nikogo nie ma a nawet ja nie widzę się te oczy są jak dwie jaskinie a w mej głowie wieje wiatr: Czy śmierć smakuje jak wino? a w grobie kobiet w bród? Jak długi jest brzeg nocy, jak długi jest?
Me lo dedico a mí misma, con cariño el día de mi cumpleaños.
Aproar
Vino la poesía de improviso. A mí, que me sentía malquerida por ella -porque yo no la quise a su capricho me dijo: Túmbate y mira al cielo. Vuelve al ciclo del huerto, vuelve al mar mitológico. ¿No adorabas de niña las mochilas? Da la espalda al vecino vertedero de datos, ruido y prosa. Traduce a ver si puedes- esa gracia del mundo que es aullido y sonrisa. Métete ya en un barco con proa de dragón. Fuiste vikinga, sí, aunque no lo sepas. Así que bebe océano, come islas y duerme ya en los bosques que metí entre tus sueños de once años.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Zwróć Dziób łodzi
Poezja przyszła nagle. Do mnie, choć czułam się przez nią niekochana -bo nie kochałam ulegając jej kaprysom rzuciła do mnie: Połóż się i popatrz w niebo. Na powrót wpisz się w cykl sadu cofnij się do mitologicznego morza. Czy w dzieciństwie nie uwielbiałaś plecaków? Odwróć się tyłem do pobliskiego śmietnika pełnego danych, szumu i prozy. Przełóż na słowa, zobacz czy możesz – ten urok świata, jego skowyt i uśmiech. Wskakuj więc do łodzi o smoczym dziobie. Byłaś wikingiem, tak, choć o tym nie wiesz. Więc pij ocean, jedz wyspy i śpij w lasach które zasadziłam w twych snach jedenastoletniej dziewczynki.
¿En qué oscuro rincón del tiempo que ya ha muerto viven aún, ardiendo, aquellos muslos? Le dan luz todavía a estos ojos tan viejos y engañados, que ahora vuelven a ser el milagro que fueron: deseo de una carne, y la alegría de lo que no se niega.
La vida es el naufragio de una obstinada imagen que ya nunca sabremos si existió, pues solo pertenece a un lugar extinguido.
Fotografías de Francesca Woodman (1951- 1981, Estados Unidos)
Tłum. Ada Trzeciakowska
Miłosierdzie czasu
W jakim mrocznym zakątku czasu, który już się dokonał żyją wciąż, płonąc, te uda? Ciągle napełniają światłem te oczy takie stare i tyle razy oszukane, które znów stały się cudem, jakim były kiedyś: pragnienie innego ciała, i radość z tego, czego się nie odmawia.
Życie to wrak pewnego natarczywego obrazu, nigdy się już nie dowiemy, czy istniał naprawdę: przynależy wyłącznie do miejsca, które wygasło.
Penetro en otras vidas. Llevo días leyendo, pero ahora alzo los ojos porque me doy cuenta de que apenas sé nada de quien escribió el libro. Me avergüenza no conocer más que su lucidez. Toda supervivencia es esta especie de conversación silenciosa y sin tiempo. Es algo aterrador y ocurre en el abismo de la mente, un frío cielo azul en el que el amor es la única forma de posteridad.
Zagłębiam się w inne życia. Czytam od wielu dni, lecz teraz podnoszę wzrok, uświadomiwszy sobie że nie wiem nic o tym, kto napisał tę książkę. Wstyd, że znana jest mi ledwie jasność jego umysłu. Sztuką przetrwania jest ten rodzaj rozmowy milczącej i ponad czasem. Budzi grozę a rozgrywa się w czeluściach mego umysłu, zimnym błękitnym niebie, gdzie miłość jest jedyną formą pośmiertnej sławy.
¿Hay un hogar? ¿Se parte de algún sitio? Siempre de las ruinas, pero exigen las ruinas hogar un día construido. Se parte de algún sitio, del derrumbe del manto, de la saya caída, de la camisa rota, del ánimo cortado por no se sabe qué, por no se sabe quién. Y se encamina uno hacia el pasado.
Fotogramas de Eleni y Viaje a Citera de Theo Angelopoulos
Tłum. Ada Trzeciakowska
Dym Itaki
Czy istnieje dom? Skąd wyruszamy?* Od zgliszczy zawsze, lecz zgliszczom trzeba domu wpierw postawionego. Czy wyruszamy skądś począwszy od rozpadu schronienia, od opadłej szaty, od rozdartej koszuli od ducha ściętego przez niewiadome coś, przez nie wiadomo kogo. I bierzemy kurs na przeszłość.
*czasownik partir posiada wiele znaczeń, brać początek, zaczynać, dzielić, ale też wyruszać.
En museos, en libros de arte, trato de adivinar siempre en qué cuadros les gustaría vivir a las personas que admiro, los seres que amo, aquellos que recuerdo por soñar
todavía. A veces los descubro entre la multitud, en ceremonias campesinas, y a veces los convierto en ciudadanos de una ciudad ideal, la pincelada viva de una naturaleza
muerta, o unas simples figuras en un paisaje simple, cuyo único deseo es quedarse un poco más ahí, de pie, frente a los campos vacíos, como si el hombre fuese
sólo la forma humana del tiempo, y no la forma temporal del hombre el tiempo que los ha soñado así, a la altura de la siembra, a medida de la siega.
Cuadros de Ann Magill y Jules Breton
Tłum. Ada Trzeciakowska
NA WYSOKOŚĆ, NA MIARĘ
W muzeach, malarskich albumach, zawsze próbuję zgadnąć, które obrazy wybraliby do życia ludzie, których podziwiam, osoby, które kocham, ci, którzy, jak pamiętam, nadal mają
marzenia. Czasem odkrywam ich wśród tłumu, w wiejskich sceneriach, czasem zmieniam ich w mieszkańców idealnego miasta, żywe pociągnięcie pędzla martwej
natury, lub proste postacie na tle skromnego pejzażu, których jedynym pragnieniem jest pozostać tam na dłużej, stojąc na wprost opustoszałych pól, tak jakby człowiek był tylko
ludzkim uosobieniem czasu, a nie czas przemijającą wcieleniem człowieka, który ich wyśnił ich tej samej wysokości co plony, gotowych do żęcia.
Cuadros de Johanna Harmon, Gustave Courbet, Jules Breton.
Transl. Judith Nantell
THIS SIZE, THIS HEIGHT
In museums, in art books, I always try to guess which paintings the people I look up to, or those ones whom I love or the ones I realize having not yet dreamt of, would choose to live in.
Sometimes I find them amongst the crowd in a pastoral scene, other times I turn them into the dwellers of an ideal city, into the moving brushstrokes of a still life,
or into simple figures in a simple landscape whose sole ambition is to stay there for a little longer, standing before the empty fields, as if man were simply
the human embodiment of time instead of time being the transient form of man that it dreamt of this way, just the same size as the crop, the perfect height for harvest.
Donde el agua se espesa, una palabra que se queda en los labios es un hilo de nieve.
Donde la voz se pierde está el secreto de las manos del frío, de todas las pequeñas hojas cristalizadas.
Una estrella oscilante se detiene para la intimidad de la vigilia. La calle está mojada, el paseante va pisando la luna bajo la indiferencia de los árboles, bajo la indiferencia de una noche que ahora mismo se ordena sobre las previsiones de sus lámparas.
Como un faro en lo alto, la luz en la ventana de una mujer que duerme ilumina los ojos de otra mujer que, al borde de la cama, permanece despierta mientras crece la sombra de sus manos, su invisible soledad de otro mundo.
Tam, gdzie woda gęstnieje, słowo osadzone na wargach staje się nitką śniegu.
Tam, gdzie głos przepada, kryje się tajemnica rąk chłodu, wszystkich maleńkich listków z kryształu.
Oscylująca gwiazda zastyga w imię intymności czuwania. Mokre ulice, przechodzień depcze księżyc pod osłoną obojętności drzew, pod osłoną obojętności nocy która właśnie wyrusza wedle przewidywań swoich lamp.
Jak latarnia morska na wysokości, światło w oknie śpiącej kobiety rozświetla oczy innej kobiety, która, na skraju łóżka, czuwa, podczas gdy rośnie cień u jej rąk, niewidoczna samotność z innego świata.
Nadaba por el agua transparente en lo hondo, y pescaba gozoso con un pequeño arpón peces brillantes, amigos, moteados. Aquella agua tan densa, nadar como un gran pez; vosotros, dijo, me esperabais en casa. Pensé entonces en Klee, en la dorada. Ahora leo: estás roto y tus sueños se cuelan en tu vida, esa sensación de realidad es muy fuerte; estas pastillas te ayudarán. Dorado pez, dorada de los abismos, destellos en lo hondo. Un sueño subterráneo nos recorre, nos reúne, nacemos y morimos, mas se repite el sueño y queda el pez, su densidad, la transparencia.
De Caza nocturna
Paul Klee El pez dorado (1925)
Tłum. Ada Trzeciakowska
***[Płynęłam przez przejrzystą wodę]
Płynęłam przez przejrzystą wodę w głębinach, radośnie łowiłam niewielkim harpunem lśniące ryby, przyjaciół, cętkowanych. Woda była taka gęsta, płynęłam niczym wielka ryba; wy, powiedział, czekaliście na mnie w domu. Pomyślałam wtedy o Klee, o złotogłowej doradzie. Czytam teraz: już po tobie a sny przenikają do twojego życia, wrażenie rzeczywistości jest bardzo silne; te pastylki pomogą ci. Złota rybko, złota główko z otchłani skrząca się na dnie. Podziemny sen przepływa przez nas i jednoczy, rodzimy się i umieramy, lecz powtarza się sen i pozostaje ryba, jej gęstość i przejrzystość.
La hermosura de la vida no acaba, y así nos lo parece a los humanos. Y amamos las cosas que aquí se continúan, los cuerpos que ocuparán, con más belleza, nuestro sitio, y vamos ya llegando a la quietud difícil, y aceptarán nuestro silencio en comprensión, porque nosotros antes habremos comprendido y aceptado la noche ya sin fin y sin estrellas.
Quizá hayas venido, ahora que nuestros cuerpos se han amado con furia y alegría, para escuchar de mí esta verdad sencilla, y que aún desconoces: ningún hombre es feliz.
Rtograma de Altered States de Ken Russell
Tłum. Ada Trzeciakowska
Perwersja
Piękno życia nie ma końca, tak nam, ludziom, się wydaje. Kochamy rzeczy, które trwają tutaj, ciała, które zajmą, jeszcze piękniej, nasze miejsca, i dochodzimy do trudnego stanu wyciszenia, oni zaś nasze milczenie przyjmą ze zrozumieniem, bo wcześniej i my zdążymy już zrozumieć i zaakceptować tę noc bez końca już i bez gwiazd.
A może przyszłaś, teraz, gdy nasze ciała kochały się z furią i radością, by usłyszeć ode mnie tę prostą prawdę, która wciąż jest ci obca: żaden człowiek nie jest szczęśliwy.
Madrugada de invierno. Insomnio. Oscuridad. Sé que afuera está helando. Hiela en el huerto, hiela en las montañas. Traza abrazos la escarcha. El frío atroz obliga a las moléculas del agua a renunciar a su ser-danza. La fluidez se torna abrazo rígido, lazo de hielo blanco. La gota sola aferra a la otra gota y entretienen así el amargo clima.
Así, en el interior, ocurre a los recuerdos. Una desolación helada los abraza.
Es tanto el frío adentro. Un amago de vida recordada extiende un brazo rígido y polar hacia un recuerdo aún más entumecido. Una red que construye sus destellos en las desolaciones de los climas con cristales tristísimos y rotos. La memoria funciona como escarcha.
Collage propio (yo en 1983)
Tłum. Ada Trzeciakowska
Szron
Zimowy poranek. Bezsenność. Mrok. Wiem, że jest zimno na zewnątrz. Sady ścina mróz, mróz ścina góry. Szron bierze je w objęcia. Potworne zimno zmusza cząsteczki wody do wyrzeczenia się swej tanecznej natury. Płynność staje się sztywnym uściskiem, białą wstęgą z lodu. Samotna kropla lgnie do drugiej kropli i tak oto zabawia ten cierpki klimat.
To samo spotyka wewnątrz nasze wspomnienia. Ogarnia je lodowe spustoszenie.
Tak strasznie zimno jest od wewnątrz. Podszept zapamiętanego życia wysuwa swe polarne zesztywniałe ramię ku jeszcze bardziej odrętwiałemu wspomnieniu. Sieć, która wznosi swoje błyski w spustoszonych strefach klimatycznych z przesmutych i potłuczonych kryształków. Pamięć zachowuje (się) jak szron.
Ah ira de la luz, calor del excremento que se asoma pálido a la página en do brillan las heces, y en ellas se disuelve el mundo oh tú hombre que no existe tengo hambre de hombre, no de hombre inmundo sino de hombre
*
«Qué inmortal mano o qué ojo pudo crear tu aterradora simetría» Himno al diablo de William Blake
Cuán perfecta es la silueta del desastre mano del diablo y de la ruina que en el hombre escupe, y en su sombra que puede más que el viento, y que la espuma cruel sobre la página de la saliva.
*
Oh hipócrita lector, qué hay en mí que en ti no haya, cuál de los dos es más canalla qué oscuro perfil en el marfil se cincela para acabar de una vez con el hombre: después de muerto Dios, muerto está el hombre.
*
Oh marfil de la crueldad perfecta crueldad de la sombra en que desaparece el hombre y la nada sobre la nada se construye en un palacio en donde no está el hombre.
*
«La luz que nunca sufre» PEDRO SALINAS
Capturar al hombre en la red del espejo donde la nada reina sobre el crepúsculo del viento.
*
Te esperaré hasta el amanecer y lloraré cuando vengas de haber llorado de haber rezado al silencio por haber llorado por despedazarme otra vez oh violeta pálida del silencio oh colorido azul de la nada único asesino, único resplandor victoria pálida del silencio pálido (Carnero lo dijo en un mundo sin nada).
*
Ah, sol de la ceniza de la ceniza al viento enredada oh sombrero para el viento para aullar en la manada.
*
El poema es sólo un fonema a cuyos dientes la sombra de Cravan enferma en el aliento de otros ojos.
*
Y el poema es sólo espuma contra el viento espuma en la boca, últimos sonidos antes que por la boca se vaya el alma.
de Erección del labio sobre la página (2004)
Cuadro de Zdzisław Beksiński
Tłum. Ada Trzeciakowska
DIOGENES
Ach gniewie światła, cieple ekskrementów które blade pojawiają się na stronie gdzie błyszczą odchody, a w nich rozpuszcza się świat oh człowieku ty, który nie istniejesz czuję głód człowieka, nie człeka plugawego lecz człowieka
*
«Jaka nieśmiertelna ręka lub oko mogła stworzyć twą przerażającą symetrię«. Hymn do diabła autorstwa Williama Blake’a
Jakże doskonała jest sylwetka nieszczęścia ręka diabła i zniszczenia który w człowieka pluje, a w jego cieniu mogącym więcej niż wiatr, więcej niż piana okrutna na stronie śliny.
*
O obłudny czytelniku, co jest we mnie, czego w tobie nie ma, który z nas jest bardziej niegodziwy jaki ciemny profil w kości słoniowej jest ryty aby rozprawić się z człowiekiem raz na zawsze: po tym jak umarł Bóg, martwy jest człowiek.
*
O kości słoniowa okrutności doskonałej okrutności cienia w którym człowiek znika i nicość na nicości się wznosi w pałacu, w którym nie mieszka człowiek.
*
„Światło, które nigdy nie cierpi” PEDRO SALINAS
Schwytać człowieka w sieci lustra gdzie króluje nicość nad zmierzchem wiatru.
*
Będę cię czekał aż po świt i zapłaczę, gdy nadejdziesz za sprawą przelanych łez za sprawą modlitw do ciszy za przelane łzy za rozdarcie mnie znów na strzępy o blady fiołku ciszy oh barwny błękicie nicości jedyny zabójco, jedyny blasku blada wiktorio bladej ciszy (Carnero powiedział to w świecie bez nicości).
*
Ach, słońce z popiołów z popiołów w wiatr zaplątanych oh kapeluszu dla wiatru by zawyć stadnie.
*
Wiersz jest tylko fonemem w którego zębach cień Cravana choruje w oddechu innych oczu.
*
A wiersz to tylko piana na wietrze piana w ustach, ostatnie dźwięki nim ustami ucieknie dusza.
*
Y el poema es sólo espuma contra el viento espuma en la boca, últimos sonidos antes que por la boca se vaya el alma.
Oye, cuántos mares ahondé en su reflujo vesperal, cuántas colinas bajo el azul, con mis podencos mágicos, al chascar la yerba que me tuvo con mi reina marina. Devoré la ciudad de niños meditabundos, los jardines con cuernos negros, aún me veo en los espejos sombra desdibujándose, los abanicos de abuelitas enfermas, drogadas por el vicio de la soledad.
Qué tristes todos los árboles que suben al monte deshojados y con caras de viejos. El invierno cubre el bosque con sus alas, las ratas amarillas mueren con los pájaros en las cumbres. Dónde están las piceas que trepé, los bancos carcomidos por arañas, las alondras roídas por los hilos del aire.
Qué pena cada plaza de la muerte, las iglesias y el rifador, las espumajosas calaveras.
Oye, qué vestuario usan las hojas del otoño y qué viento las marea. Indemnes las sangres que jóvenes intercambian y graciosas sus palabras de pasión. Paz. Al fondo, la noche de madera, ya prisión húmeda. Los duendes en las luces de cristal y el verde susurrador. Es tiempo para recordar qué hermoso fue todo.
Felix Francisco Casanova. Collage propio.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Dawne lasy
Ej, ileż to mórz zgłębiłem w ich wieczornym odpływie, ileż wzgórz pod błękitem, z mymi magicznymi ogarami, gryząc trawę, która miała mnie z moją królową mórz. Pożarłem miasto medytujących dzieci, ogrody o czarnych rogach, wciąż widzę się w lustrach zacierający się cień, wachlarze schorowanych babć, odurzonych nałogiem samotności.
Jakże smutne są wszystkie te drzewa co wspinają się na wzgórze, opadły z nich liście i mają twarzach starców. Zima przykrywa las swoimi skrzydłami, żółte szczury umierają wraz z ptakami na szczytach. Gdzież są te świerki, na które się wspinałem, ławki pożarte przez pająki, skowronki przeżarte przez nitki powietrza.
Jakże mi żal każdego placu umierania, kościoły i siejący zamęt, toczące pianę czaszki.
Ej, jakież to szaty wdziały jesienne liście i cóż to za wiatr nimi buja. Nieskalana jest krew, którą wymieniają się młodzi i śmieszne są ich słowa namiętności. Spokój. W głębi, drewniana noc, już wilgotne więzienie. Duszki w kryształowych światłach i szepcząca zieleń. Nadszedł czas wspomnień, jakże piękne było wszystko.
El cuarto, oscuro; y la ventana abierta en la noche desnuda del estío. El canto seco de la tierra ciega es de cristal, y lo dicen los grillos; hay un enjambre azul de altas estrellas que no vuelan, y hay unos leves hilos que nuestros ojos unen con belleza. Desde mi ardiente soledad yo miro las sombras de este cuarto, tan espesas, y el campo no visible al que yo aflijo con ese pensamiento del que vela sabiéndose de carne. ¿Algo es mío? Muy lejos, se reúnen las casas, son inciertas y agrupadas sus luces junto al mar: hay un ritmo de olas negras y sordas. La alegría gobierna, en esos territorios, el vivir. Yo respiro la oscuridad tan mía, mi vida no está cerca del agua ni del cielo, ni tampoco de aquello que deseo.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Nokturn
Pokój, ciemny; i okno otwarte na nagą sierpniową noc. Sucha śpiew ślepej ziemi jest ze szkła, świerszcz tak szepcze, jest i wysokich gwiazd rój niebieski który nie potrafi latać, i nikłe nitki które oczy nasze wiążą z pięknem. Z żaru samotności zerkam na cienie w tej izbie, tak gęste, i na niewidoczne pole, które nękam myślą bezsennego i śmiertelnego śtworzenia. Czy coś jest moje? Hen daleko, zbierają się domy, niepewne ich światła stłoczone na brzegu: rytm wybijają czarne i głuche fale. Na tym terenie radość rządzi i życie. Oddycham ciemnością tak bardzo moją, me życie nie toczy się blisko ani wody ani nieba, ani też tego, czego bym pragnął.
Ya sólo soy fragmentos, piezas sueltas de mí, pero no soy la mano que me une. En la pantalla el mundo me grita cuarteado, feliz, amargamente, cítricamente luminoso con su necia alegría de refresco. Sólo soy mis fisuras. También el mundo es sólo sus fisuras.
Jestem już tylko fragmentami, luźnymi cząstkami siebie, ale nie jestem ręką, która mnie scala. Z ekranu krzyczy do mnie świat, poćwiartowany, szczęśliwy, świetlisty cytrusową goryczą, niemądrą radością chłodzącego napoju. Ja to moje rozdarte miejsca. A świat ma swoje własne pęknięcia.
A punto de cruzar ese puente del medio del camino cuando vas eligiendo malgré toi los llamados placeres sencillos de la vida -sabiendo que, en el fondo, te eligen a ti ellos, te suman a su séquito caduco- simplificas el cálculo del mundo: hasta de la belleza que presumías tan incalculable. Y descubres que todo se reduce a viajar de lo mucho a lo muy menos, de lo poblado al viento del desierto, del exceso a lo escaso, a declinar palabras consabidas o a declinar sin más, intransitivamente, a cambiar los magníficos plurales por un acorralado singular enarbolando alguna resistencia…
Los puentes inflamables del medio del camino de la vida.
Foto propia
Tłum. Ada Trzeciakowska
Łatwopalne mosty
Przekroczywszy prawie ów most w połowie drogi kiedy wybierasz malgré toi tak zwane proste przyjemności życia – w głębi rzeczy świadom, że to one wybierają ciebie, dodają cię do swej przebrzmiałej świty – upraszczasz rachubę świata: nawet piękna które brałeś za niemierzalne. Odkrywasz, że wszystko ogranicza się do podróży od wiele do o wiele mniej, od zaludnionych ulic do pustynnego wiatru, od nadmiaru do niedoboru, do odmiany przez przypadki znajomych słów lub do zaniku po prostu, nieprzejednanie, do wymiany okazałych liczb mnogich na osaczoną liczbę pojedyńczą wywieszającą flagi oporu.
A veces el error contra natura la perla equivocada azul del sufrimiento -cómo decirle al corazón ama lo que te ama-. En la orilla se pudren las quillas de los barcos -y digo para quién edificamos torres-. Como lo que rebosa y que mancha el mantel y sigue y continúa y hace un charco como todo lo que es pensamiento -y solo pensamiento- el amor como un lujo el amor se derrocha se da a comer al olvido. Así como si no supieras lo que es hambre -así como si no muy terco y desde siempre-. Bajo la superficie una fuerza que no puedes parar no se puede parar -Ah, lo que arrastra.
Czasami błąd wbrew naturze błędna niebieska perła cierpienia -jak powiedzieć sercu kochaj to, co ciebie kocha. Na brzegu butwieją stępki łodzi -i mówię dla kogo wznieśliśmy wieże. Jak to co przelewa się i plami obrus i płynie dalej i dalej i robi kałużę jak wszystko, co jest myślą -i tylko myślą -. miłość jak zbytek miłość się marnuje oddaje się na pożarcie zapomnieniu. Tak jakbyś nie wiedział co to głód -taki jakże by nie uporczywy i odwieczny. Pod powierzchnią siła, której nie możesz powstrzymać nie można jej powstrzymać -Ah, co porywa.
*Cytat z Celestyny, piętnastowiecznego dramatu uznawanego za pierwszą powieść
LA CRÍTICA DE LA RAZÓN PURA ABIERTA EN LA PÁGINA 46
Si decimos que el pájaro resume las ramas al volar en su sonido, si decimos que alguien junta el tiempo para aprender que es vano conjugarlo, es porque el pájaro no sabe que el cielo es suyo y suyo es lo abierto; podría sentir que sin aire batiría más libre la distancia. Y así pensamos lo anterior, el recordarlo invierte la raíz y hace que el fruto sea nostalgia del adentro, pues al nacer los árboles mueren en la lluvia interior de su corteza, lo mismo que las casas son declive en la niebla que suman estos valles.
Podemos encontrarnos en medio de algún nombre, decir qué pueblos caben bajo las nubes de este frente que entra por Legate, qué parte es del quitar, y cuál del ofrecer. Esto lleva a hablar y a existir lo menos en los días, a mostrar que somos vacío, como es vacío el cauce, y no por ello dejan de crecer las cosechas, como el viento es también vacío y no por ello olvida despertar y esparcirnos por el mundo.
de Poesía reunida y aforismos
Tłum. Ada Trzeciakowska
KRYTYKA CZYSTEGO ROZUMU OTWARTA NA STRONIE 46
Jeśli mówimy, że ptak zawiera w sobie gałęzie, gdy wznosi się w ich szumie, jeśli mówimy że ktoś gromadzi czas by nauczyć się, że próżno go wiązać, to dlatego, że ptak nie wie że niebo jest jego i jego jest to, co otwarte; mógłby poczuć, że bez powietrza swobodniej pokonałby odległość. I w ten sposób myślimy o tym co powyżej, Rozpamiętywanie odwraca korzeń i sprawia, że owoc staje się nostalgią od wewnątrz, bo rodząc się drzewa umierają w wewnętrznym deszczu kory, tak jak domy są zboczem we mgle, którą dodają te doliny.
Możemy spotkać się w połowie imienia, powiedzieć, które wioski zmieszczą się pod chmurami tego frontu nadchodzącego od strony Legate, jaką część trzeba ująć, jaką oddać. Co prowadzi do tego, że przemawia i istnieje to czego w dniach ubywa, pokazując, że jesteśmy pustką, jak puste jest koryto rzeki, a jednak zbiory nie przestają rosnąć, tak jak i wiatr jest pustką a jednak nie zapomina budzić i rozpraszać nas po świecie.