Manuel Altolaguirre

1905-1959, España

Recuerdo de un olvido

Se agrandaban las puertas. Yo gigante,
con el recuerdo de mi olvido dentro,
atravesaba las estancias,
golpeando las paredes sordas.

¡Qué collar interior en mi garganta
de palabras en germen, de lamentos
que no podían salir, que se estorbaban
en su gran muchedumbre!

¡Cuánto tiempo de olvido incomprensible!
Siempre ella en su ventana.
Su ventana entre dos nubes
-una y ella- siempre.

Y yo distante, agigantado, loco,
con el recuerdo de mi olvido dentro,
pesándome en el alma su naufragio,
agarrándose, hundiéndome,
en un espeso mar de cielos grises.

Collage propio

Tłum. Ada Trzeciakowska

Wspomnienie zapomnienia

Drzwi stawały się coraz większe. Olbrzymi ja,
ze wspomnieniem zapomnienia w sercu,
przemierzałem pomieszczenia,
uderzając w głuche ściany.

Cóż za wewnętrzny naszyjnik noszę w gardle
ze słów w zarodku, ze skarg
nie mogących się wydostać, blokujących
się w tak licznej gromadzie!

Ileż to czasu niepojętego zapomnienia!
Zawsze ona w swoim oknie.
Oknie między dwiema chmurami
-Jedna i ona- zawsze.

A ja, daleki, wyolbrzymiony, obłąkany,
ze wspomnieniem zapomnienia w sercu,
z duszą, której ciąży jej zatonięcie,
gdy czepia się kurczowo, a ja tonę,
w gęstym morzu szarego nieba.

Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

Siempre Génesis

No haber engendrado
                                también es dar.
Nadie pasa sin haber legado, nadie
            carece       de sonido.
No hay yermo estéril si alguien lo mira.
Si se oye cantar al mirlo cuando el alba
es porque un primer mirlo cantó,
                                 y fue recordado.
Si el castaño está entre nosotros
es porque hubo un primer polen,
                                 y fue recordado.
Si el tejado existe como conciencia
es porque un día hubo desnudez,
                                 y fue recordado.
Si el bajar del río es su enseñanza
es porque alguien aprendió del cauce,
                                 y fue recordado.
Las cosas significan por su memoria,
y lo que unos llaman brisa y otros alma,
otros aliento, arima, —atman, psyché,
es el soplo, el aire que empuja al mirlo
a posarse en una teja y a escuchar
como si tú llevaras la canción que le falta.

de Poesía reunida y aforismos

Fotograma de Madame Bovary de Claude Chabrol

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zawsze Genesis

Nie spłodzić nic
                                też znaczy dawać.
Nikt nie przemija nie pozostawiwszy po sobie dziedzictwa, nikt
           nie                       jest pozbawiony                      głosu.
Nie istnieje jałowa ziemia, jeśli przyciąga czyjś wzrok.
Jeśli o świcie słychać śpiew kosa
to dlatego, że pierwszy kos zaśpiewał
                                i został zapamiętany.
Jeśli kasztan rośnie obok nas
to dlatego, że pojawił się pierwszy pyłek
                                i został zapamiętany.
Jeśli mamy świadomość dachu
to dlatego, że kiedyś była nagość
                                i został zapamiętany.
Jeśli bieg rzeki jest jej lekcją
to dlatego, że ktoś nauczył się z jej koryta
                                 i został zapamiętany.
Rzeczy znaczą tyle, co pamięć o nich,
i to co jedni nazywają bryzą, drudzy duszą,
a inni oddechem, arimą*, -atman**, psyché,
to tchnienie, powietrze, które popycha kosa
by przysiąść na dachu i słuchać
jak gdybyś to ty niósł pieśń, której mu brakuje.

*dusza w języku baskijskim

**w hinduizmie określenie duszy rozumianej jako indywidualna jaźń, obecnej w każdej żywej istocie. 

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

El largo viaje a Oriente

En aquella mañana de luz azul,
en barcas jubilosas, las velas desplegadas, partimos al Oriente.
Y entramos en el bronce del pecho de aquel sol.
El mar quedó desierto tras nosotros, bajo una lluvia de oro.
Así tuvo lugar el único viaje.

A la tarde volvimos, caídas ya las velas,
derramada en las aguas la púrpura extendida
de aquel día cansado.

(Ya solo miro el mar por la abierta ventana,
y otras velas que parten, matutinas,
regresan a la tarde, sin color,
fatigadas.)

Me han borrado los años con piedad,
y el cuerpo es solo un bulto. Aún con vida en los ojos
vigilo los navíos de luz, distantes y amarrados,
en el puerto celeste.
Igual que en la niñez los miro ahora.
                                                                Son eternos,
y tiemblan sus fanales en lo oscuro. Son el feliz engaño
del mundo que no ha sido.
Y allí, me lo dijeron y nunca les creí,
habita Dios.

Fotogramas de Nostos: El retorno de Franco Plavoli

Tłum. Ada Trzeciakowska

Długa podróż na Wschód

W tamten poranek z niebieskiego światła
w beztroskich łodziach, rozpostarłszy żagle, wyruszyliśmy na Wschód.
I wniknęliśmy w brązową pierś tamtego słońca.
Morze opustoszało za nami, pod złotym deszczem.
Tak oto odbyła się ta wyjątkowa podróż.

Wieczorem wróciliśmy, opuściwszy już żagle,
rozlana na wodach rozciągała się purpura
znużonego dnia.

(Teraz spoglądam na morze tylko przez otwarte okno,
i inne żagle odpływają, poranne,
by powrócić wieczorem, wyblakłe,
umęczone).

Lata wymazały mnie litościwie,
a ciało jest już tylko niewyraźnym garbem. Żywe pozostały moje oczy:
czuwam nad statkami ze światła, w oddali, przycumowanymi
w błękitnym porcie.
Tak jak w dzieciństwie patrzę na nie teraz.
                                                                     Są wieczne,
a ich lampy drżą w ciemnościach. Są szczęśliwą złudą
świata, którego nie było.
I właśnie tam, mówiono mi, choć nie wierzyłem,
mieszka Bóg.

Raquel Taranilla

1981 , España

Noche y océano

A mí misma me digo: he sido atraída a un ejército de heraldos de la magna noche y del océano sin fondo conocido, a tal punto que: yo también hozo en las sepulturas. Tal vez el pasado solo sea para ser destripado.  (…)

En una carta a Lukács (con quien tuvo un breve pero intenso romance), Hilda Bauer escribe: «He aprendido que los seres humanos son inaccesibles. Que sus almas están tan lejos las unas de las otras como estrellas. Solo un resplandor remoto llega al otro. Sé que los seres humanos están rodeados de mares oscuros e inmensos, y que se miran los unos a los otros, anhelándose sin alcanzarse nunca». (…)  

Existe en la Polinesia una leyenda para explicar el origen del cocotero: un hombre enamorado muere jurando que la joven a la que ama, que no le corresponde, habrá de darle finalmente un beso. Su cuerpo sin vida yace en el bosque y tan grande y puro es el amor que siente, dice la leyenda, que su cabeza acaba transformada en coco (en el primer coco que hubo en el mundo, de hecho). Pasan las semanas y, un día, ella, la mujer amada, pasea junto a sus amigos entre los árboles. Hace un calor intenso y uno de ellos le acerca el nuevo fruto que da la tierra, al que se le ha hecho un boquete en la cáscara, a lo que la joven oye: toma y bebe. Besa.   

Cuadros de Leonor Fini, Georges La Tour, Paul Gauguin

Tłum. Ada Trzeciakowska

Noc i ocean

Mówię sobie: przyciągnęły mnie wojska heroldów wielkiej nocy i bezdennego oceanu, do tego stopnia, że: ja również grzebię w grobach. Być może przeszłość istnieje tylko po to, by wypruć jej trzewia (…)

W liście do Lukácsa (z którym łączył ją krótki, ale intensywny romans) Hilda Bauer pisze: «Nauczyłam się, że istoty ludzkie są nieosiągalne. Ich dusze są tak odległe od siebie jak gwiazdy. Do drugiego człowieka dociera ledwie daleki blask. Wiem, że istoty ludzkie są otoczone przez ciemne i niezmierzone morza, i że patrzą na siebie, tęskniąc za sobą, nie mogąc nigdy do siebie dosięgnąć». (…)

W Polinezji istnieje legenda wyjaśniająca pochodzenie drzewa kokosowego: zakochany mężczyzna umiera przysięgając, że młoda kobieta, którą kocha, a która nie odwzajemnia jego uczuć, w końcu go pocałuje. Jego martwe ciało spoczywa w lesie, a miłość, którą czuje, jest tak wielka i czysta, że jego głowa zmienia się w kokos (pierwszy zresztą kokos na świecie). Mijają tygodnie i pewnego dnia ona, ta ukochana kobieta, spaceruje ze swoimi przyjaciółmi wśród drzew. Jest bardzo gorąco i jeden z nich podaje jej nowy owoc, który rodzi ziemia, w skorupie którego zrobiło się pęknięcie, a młoda kobieta słyszy: bierz i pij. Całuj.

Leopoldo María Panero

1948-2014, España


La canción del indio Crow

Qué larga es la ribera de la noche,
qué larga es.
No hay animales ya ni estrellas
y el matorral de los recuerdos
     la vida es una línea recta,
          qué larga es la ribera de la noche
          qué larga es.
El mar, al lado, tan oscuro
ya ni la luna quiere verme
y allá en el pozo sepultada
la miel aquella de esos labios
     que de algo como amor me hablaron,
     luego en silencio se quedaron:
          qué larga es la ribera de la noche,
          qué larga es.
Flotan cabellos en el agua
de una mujer que no existió
     y en la cabeza hay unas letras
          la A, la V más dos Os:
     qué larga es la ribera de la noche
          qué larga es.
                  Tal vez sea un oso lo que anda
      con una pierna y luego otra,
las huellas son como de oso,
no de yo.
          Qué larga es la ribera de la noche,
           qué larga es.
     No se terminará nunca la playa
con esa sombra que recorre
ese desierto tal un péndulo:
     qué larga es la ribera de la noche,
           qué larga es.
Cómo saber si ya estoy muerto
     o si aún vivo como dicen
si allá en la playa sólo hay playa
     atrás, delante sólo hay playa
cómo saber si yo soy indio
     si yo soy Crow o yo soy Cuervo,
     si ni la Luna quiere verme
y Padre Sol nunca aparece:
qué larga es la ribera de la noche,
     qué larga es.
No es que esté solo, es que no existo
es que no hay nadie en esta playa
y ya ni yo aun me acompaño
     son estos ojos cual dos cuevas
y en mi cabeza sopla el viento:
será la muerte como un vino?
          habrá mujeres en la tumba?
     Qué larga es la ribera de la noche,
      qué larga es.

de Erección del labio sobre la página (2004)

Fotogramas de Dead man de Jim Jarmusch

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pieśń Indianina Crow

Jak długi jest brzeg nocy,
jak długi jest.
Nie ma zwierząt już ani gwiazd
a gąszcz to wspomnienia
     Życie to linia prosta,
          jak długi jest brzeg nocy,
          jak długi jest.
Morze, obok, takie ciemne
nawet księżyc nie chce mnie znać
a tam w studni pochowany
miód z tamtych ust
     które jakby o miłości mówiły,
     a potem w ciszy glos straciły:
          jak długi jest brzeg nocy,
          jak długi jest.
Włosy nieistniejącej kobiety
unoszą się na wodzie
     a na jej głowie litery
          A, V plus dwa O:
     jak długi jest brzeg nocy
          jak długi jest.
                  Może to niedźwiedź, stawia
      jedną łapę, a potem drugą,
ślady stóp jakby niedźwiedzia,
to nie mogę być ja.
          Jak długi jest brzeg nocy,
          jak długi jest.
     Plaża nigdy się nie skończy
To przez ten cień, co jak wahadło
sunie po pustyni:
     jak długi jest brzeg nocy,
           jak długi jest.
Jak rozpoznać czy mnie już nie ma
     czym nadal żywy jest
gdy tam na plaży tylko plaża
     z tyłu, z przodu tylko plaża jest
Jak rozpoznać czy jestem Indianinem
     czy jestem Crow, czy Kruk,
     skoro nawet księżyc nie chce mnie znać
a Ojciec Słońce nigdy nie pojawia się:
jak długi jest brzeg nocy,
     jak długi jest.
Nie żebym był samotny, tyle, że nie istnieję
tyle, że na tej plaży nikogo nie ma
a nawet ja nie widzę się
     te oczy są jak dwie jaskinie
a w mej głowie wieje wiatr:
Czy śmierć smakuje jak wino?
          a w grobie kobiet w bród?
     Jak długi jest brzeg nocy,
     jak długi jest?

Aurora Luque

1962 – , España

Me lo dedico a mí misma, con cariño el día de mi cumpleaños.

Aproar

Vino la poesía de improviso.
A mí, que me sentía
malquerida por ella
 -porque yo no la quise a su capricho
me dijo: Túmbate y mira al cielo.
Vuelve al ciclo del huerto,
vuelve al mar mitológico.
¿No adorabas de niña las mochilas?
Da la espalda al vecino vertedero
de datos, ruido y prosa.
Traduce a ver si puedes-
esa gracia del mundo
que es aullido y sonrisa.
Métete ya en un barco
con proa de dragón.
Fuiste vikinga, sí,
aunque no lo sepas.
Así que bebe océano,
come islas y duerme ya en los bosques
que metí entre tus sueños
de once años.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zwróć Dziób łodzi

Poezja przyszła nagle.
Do mnie, choć czułam się
przez nią niekochana
-bo nie kochałam ulegając jej kaprysom
rzuciła do mnie: Połóż się i popatrz w niebo.
Na powrót wpisz się w cykl sadu
cofnij się do mitologicznego morza.
Czy w dzieciństwie nie uwielbiałaś plecaków?
Odwróć się tyłem do pobliskiego śmietnika
pełnego danych, szumu i prozy.
Przełóż na słowa, zobacz czy możesz –
ten urok świata,
jego skowyt i uśmiech.
Wskakuj więc do łodzi
o smoczym dziobie.
Byłaś wikingiem, tak,
choć o tym nie wiesz.
Więc pij ocean,
jedz wyspy i śpij w lasach
które zasadziłam w twych snach
jedenastoletniej dziewczynki.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

La piedad del tiempo

¿En qué oscuro rincón del tiempo que ya ha muerto
viven aún,
ardiendo, aquellos muslos?
       Le dan luz todavía
a estos ojos tan viejos y engañados,
que ahora vuelven a ser el milagro que fueron:
deseo de una carne, y la alegría
de lo que no se niega.

La vida es el naufragio de una obstinada imagen
que ya nunca sabremos si existió,
pues solo pertenece a un lugar extinguido.

Fotografías de Francesca Woodman (1951- 1981, Estados Unidos)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Miłosierdzie czasu

W jakim mrocznym zakątku czasu, który już się dokonał
żyją wciąż,
płonąc, te uda?
                               Ciągle napełniają światłem
te oczy takie stare i tyle razy oszukane,
które znów stały się cudem, jakim były kiedyś:
pragnienie innego ciała, i radość
z tego, czego się nie odmawia.

Życie to wrak pewnego natarczywego obrazu,
nigdy się już nie dowiemy, czy istniał naprawdę:
przynależy wyłącznie do miejsca, które wygasło.

Joan Margarit

1938 – 16 de febrero de 2021 , España

lectura

Penetro en otras vidas.
Llevo días leyendo, pero ahora
alzo los ojos porque me doy cuenta
de que apenas sé nada de quien escribió el libro.
Me avergüenza no conocer
más que su lucidez. Toda supervivencia
es esta especie de conversación
silenciosa y sin tiempo. Es algo aterrador
y ocurre en el abismo de la mente,
un frío cielo azul en el que el amor es
la única forma de posteridad.

Fotogramas de Nostos: El retorno de Franco Piavoli y foto de Quicksand -una instalación de audio y vídeo- de Nikolaj Larsen y Duncan Pickstock

Tłum. Ada Trzeciakowska

lektura

Zagłębiam się w inne życia.
Czytam od wielu dni, lecz teraz
podnoszę wzrok, uświadomiwszy sobie
że nie wiem nic o tym, kto napisał tę książkę.
Wstyd, że znana jest mi
ledwie jasność jego umysłu. Sztuką przetrwania
jest ten rodzaj rozmowy
milczącej i ponad czasem. Budzi grozę
a rozgrywa się w czeluściach mego umysłu,
zimnym błękitnym niebie, gdzie miłość jest
jedyną formą pośmiertnej sławy.


Jorge Urrutia

1945 – , España (Madrid)

El humo de Ítaca

¿Hay un hogar? ¿Se parte de algún sitio?
Siempre de las ruinas, pero exigen
las ruinas hogar un día construido.
Se parte de algún sitio, del derrumbe
del manto, de la saya
caída,
de la camisa rota,
del ánimo cortado por no se sabe qué,
por no se sabe quién.
Y se encamina uno hacia el pasado.

Fotogramas de Eleni y Viaje a Citera de Theo Angelopoulos 

Tłum. Ada Trzeciakowska

Dym Itaki

Czy istnieje dom? Skąd wyruszamy?*
Od zgliszczy zawsze, lecz zgliszczom
trzeba domu wpierw postawionego.
Czy wyruszamy skądś począwszy od rozpadu
schronienia, od opadłej
szaty,
od rozdartej koszuli
od ducha ściętego przez niewiadome coś,
przez nie wiadomo kogo.
I bierzemy kurs na przeszłość.

*czasownik partir posiada wiele znaczeń, brać początek, zaczynać, dzielić, ale też wyruszać.


Entrevista con Jorge Urrutia en Poesía Exterior

Abraham Gragera

1973 – , España

A LA ALTURA, A MEDIDA

En museos, en libros de arte, trato de adivinar siempre en qué cuadros les gustaría vivir a las personas que admiro, los seres que amo, aquellos que recuerdo por soñar

todavía. A veces los descubro entre la multitud, en ceremonias campesinas, y a veces los convierto en ciudadanos de una ciudad ideal, la pincelada viva de una naturaleza

muerta, o unas simples figuras en un paisaje simple, cuyo único deseo es quedarse un poco más ahí, de pie, frente a los campos vacíos, como si el hombre fuese

sólo la forma humana del tiempo, y no la forma temporal del hombre el tiempo que los ha soñado así, a la altura de la siembra, a medida de la siega.

Cuadros de Ann Magill y Jules Breton

Tłum. Ada Trzeciakowska

NA WYSOKOŚĆ, NA MIARĘ

W muzeach, malarskich albumach, zawsze próbuję zgadnąć, które obrazy wybraliby do życia ludzie, których podziwiam, osoby, które kocham, ci, którzy, jak pamiętam, nadal mają

marzenia. Czasem odkrywam ich wśród tłumu, w wiejskich sceneriach, czasem zmieniam ich w mieszkańców idealnego miasta, żywe pociągnięcie pędzla martwej

natury, lub proste postacie na tle skromnego pejzażu, których jedynym pragnieniem jest pozostać tam na dłużej, stojąc na wprost opustoszałych pól, tak jakby człowiek był tylko

ludzkim uosobieniem czasu, a nie czas przemijającą wcieleniem człowieka, który ich wyśnił ich tej samej wysokości co plony, gotowych do żęcia.

Cuadros de Johanna Harmon, Gustave Courbet, Jules Breton.

Transl. Judith Nantell

THIS SIZE, THIS HEIGHT

In museums, in art books, I always try to guess which paintings the people I look up to, or those ones whom I love or the ones I realize having not yet dreamt of, would choose to live in.

Sometimes I find them amongst the crowd in a pastoral scene, other times I turn them into the dwellers of an ideal city, into the moving brushstrokes of a still life,

or into simple figures in a simple landscape whose sole ambition is to stay there for a little longer, standing before the empty fields, as if man were simply

the human embodiment of time instead of time being the transient form of man that it dreamt of this way, just the same size as the crop, the perfect height for harvest.

Basilio Sánchez

1958 – , España

***

Paisaje de invierno

Donde el agua se espesa, una palabra
que se queda en los labios es un hilo de nieve.

Donde la voz se pierde está el secreto
de las manos del frío,
de todas las pequeñas hojas cristalizadas.

Una estrella oscilante se detiene
para la intimidad de la vigilia.
La calle está mojada, el paseante
va pisando la luna bajo la indiferencia de los árboles,
bajo la indiferencia de una noche
que ahora mismo se ordena
sobre las previsiones de sus lámparas.

Como un faro en lo alto,
la luz en la ventana de una mujer que duerme
ilumina los ojos
de otra mujer que, al borde de la cama,
permanece despierta mientras crece
la sombra de sus manos,
su invisible soledad de otro mundo.

La herida del invierno te ha llevado a creer.

Fotografías de Katia Chausheva

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pejzaż zimowy

Tam, gdzie woda gęstnieje, słowo
osadzone na wargach staje się nitką śniegu.

Tam, gdzie głos przepada, kryje się tajemnica
rąk chłodu,
wszystkich maleńkich listków z kryształu.

Oscylująca gwiazda zastyga
w imię intymności czuwania.
Mokre ulice, przechodzień
depcze księżyc pod osłoną obojętności drzew,
pod osłoną obojętności nocy
która właśnie wyrusza
wedle przewidywań swoich lamp.

Jak latarnia morska na wysokości,
światło w oknie śpiącej kobiety
rozświetla oczy
innej kobiety, która, na skraju łóżka,
czuwa, podczas gdy rośnie
cień u jej rąk,
niewidoczna samotność z innego świata.

Zimowa szrama kazała ci uwierzyć.

Aby wejść w biel, potrzebujesz serca.

Olvido García Valdés

1950 – , España

***[Nadaba por el agua transparente]

Nadaba por el agua transparente
en lo hondo, y pescaba gozoso
con un pequeño arpón peces brillantes,
amigos, moteados.
Aquella agua tan densa, nadar
como un gran pez; vosotros,
dijo, me esperabais en casa.
Pensé entonces en Klee,
en la dorada. Ahora leo:
estás roto y tus sueños
se cuelan en tu vida, esa sensación
de realidad es muy fuerte; estas pastillas
te ayudarán.
Dorado pez,
dorada de los abismos, destellos
en lo hondo. Un sueño subterráneo
nos recorre, nos reúne,
nacemos y morimos, mas se repite
el sueño y queda el pez,
su densidad, la transparencia.

De Caza nocturna

Paul Klee El pez dorado (1925)

Tłum. Ada Trzeciakowska

***[Płynęłam przez przejrzystą wodę]

Płynęłam przez przejrzystą wodę
w głębinach, radośnie łowiłam
niewielkim harpunem lśniące ryby,
przyjaciół, cętkowanych.
Woda była taka gęsta, płynęłam
niczym wielka ryba; wy,
powiedział, czekaliście na mnie w domu.
Pomyślałam wtedy o Klee,
o złotogłowej doradzie. Czytam teraz:
już po tobie a sny
przenikają do twojego życia, wrażenie
rzeczywistości jest bardzo silne; te pastylki
pomogą ci.
Złota rybko,
złota główko z otchłani skrząca się
na dnie. Podziemny sen
przepływa przez nas i jednoczy,
rodzimy się i umieramy, lecz powtarza się
sen i pozostaje ryba,
jej gęstość i przejrzystość.

Alfonso Costafreda

1926-1974, España/Suiza

Has crecido, raíz

Has crecido, raíz,
en el cuerpo, en las manos,
en mí como una parte
visible de mí mismo,
en el pecho febril como un sueño palpable.

Dejaban su guarida
de pronto esos temores
oscuros de la sangre,
mi vida, frente a frente, y el fulgor
de un sueño interminable.

Fotografías de Walter Chappell, Jerry Uelsmann; fotograma de Orfeo de Jean Cocteau

Wyrosłeś, korzeniu

Wyrosłeś, korzeniu,
w głębi ciała, w moich rękach,
w środku mnie jak widoczna
część mnie samego,
w rozpalonej piersi niczym namacalny sen.

Swą kryjówkę opuściły
nagle krwi
ciemne lęki,
moje życie, vis-a-vis i przebłysk
snu bez końca.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

La perversión

La hermosura de la vida no acaba, y así nos lo parece a los humanos. Y amamos
las cosas que aquí se continúan, los cuerpos que ocuparán, con más belleza, nuestro sitio,
y vamos ya llegando a la quietud difícil, y aceptarán nuestro silencio en comprensión, porque nosotros antes
habremos comprendido y aceptado la noche ya sin fin y sin estrellas.

Quizá hayas venido, ahora que nuestros cuerpos se han amado con furia y alegría,
para escuchar de mí esta verdad sencilla, y que aún desconoces:
ningún hombre es feliz.

Rtograma de Altered States de Ken Russell

Tłum. Ada Trzeciakowska

Perwersja

Piękno życia nie ma końca, tak nam, ludziom, się wydaje. Kochamy
rzeczy, które trwają tutaj, ciała, które zajmą, jeszcze piękniej, nasze miejsca,
i dochodzimy do trudnego stanu wyciszenia, oni zaś nasze milczenie przyjmą ze zrozumieniem, bo wcześniej i my zdążymy już zrozumieć i zaakceptować tę noc bez końca już i bez gwiazd.

A może przyszłaś, teraz, gdy nasze ciała kochały się z furią i radością,
by usłyszeć ode mnie tę prostą prawdę, która wciąż jest ci obca:
żaden człowiek nie jest szczęśliwy.

Aurora Luque

1962 – , España

LA ESCARCHA

Madrugada de invierno. Insomnio. Oscuridad.
Sé que afuera está helando.
Hiela en el huerto, hiela en las montañas.
Traza abrazos la escarcha.
El frío atroz obliga a las moléculas
del agua a renunciar a su ser-danza.
La fluidez se torna abrazo rígido,
lazo de hielo blanco.
La gota sola aferra a la otra gota
y entretienen así el amargo clima.

Así, en el interior, ocurre a los recuerdos.
Una desolación helada los abraza.

Es tanto el frío adentro.
Un amago de vida recordada
extiende un brazo rígido y polar
hacia un recuerdo aún más entumecido.
Una red que construye sus destellos
en las desolaciones de los climas
con cristales tristísimos y rotos.
La memoria funciona como escarcha.

Collage propio (yo en 1983)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Szron

Zimowy poranek. Bezsenność. Mrok.
Wiem, że jest zimno na zewnątrz.
Sady ścina mróz, mróz ścina góry.
Szron bierze je w objęcia.
Potworne zimno zmusza cząsteczki
wody do wyrzeczenia się swej tanecznej natury.
Płynność staje się sztywnym uściskiem,
białą wstęgą z lodu.
Samotna kropla lgnie do drugiej kropli
i tak oto zabawia ten cierpki klimat.

To samo spotyka wewnątrz nasze wspomnienia.
Ogarnia je lodowe spustoszenie.

Tak strasznie zimno jest od wewnątrz.
Podszept zapamiętanego życia
wysuwa swe polarne zesztywniałe ramię
ku jeszcze bardziej odrętwiałemu wspomnieniu.
Sieć, która wznosi swoje błyski
w spustoszonych strefach klimatycznych
z przesmutych i potłuczonych kryształków.
Pamięć zachowuje (się) jak szron.

Leopoldo María Panero

1948-2014, España

DIÓGENES

Ah ira de la luz, calor del excremento
que se asoma pálido a la página
en do brillan las heces, y en ellas
se disuelve el mundo
oh tú hombre que no existe
tengo hambre
de hombre, no de hombre inmundo
sino de hombre

*

«Qué inmortal mano o qué ojo
pudo crear tu aterradora simetría
»
Himno al diablo de William Blake

Cuán perfecta es la silueta del desastre
mano del diablo y de la ruina
que en el hombre escupe, y en su sombra
que puede más que el viento, y que la espuma
cruel sobre la página
de la saliva.

*

Oh hipócrita lector, qué hay en mí que en ti
no haya, cuál de los dos es más canalla
qué oscuro perfil en el marfil se cincela
para acabar de una vez con el hombre:
después de muerto Dios, muerto está el hombre.

*

Oh marfil de la crueldad
perfecta crueldad de la sombra
en que desaparece el hombre
y la nada sobre la nada se construye
en un palacio en donde no está el hombre.


*

«La luz que nunca sufre»
PEDRO SALINAS

Capturar al hombre
en la red del espejo
donde la nada reina
sobre el crepúsculo del viento.

*

Te esperaré hasta el amanecer
y lloraré cuando vengas
de haber llorado
de haber rezado al silencio
por haber llorado
por despedazarme otra vez
oh violeta pálida del silencio
oh colorido azul de la nada
único asesino, único resplandor
victoria pálida del silencio pálido
(Carnero lo dijo
                  en un mundo sin nada).

*

Ah, sol de la ceniza
de la ceniza al viento enredada
oh sombrero para el viento
para aullar en la manada.

*

El poema es sólo un fonema
a cuyos dientes la sombra de Cravan
enferma
en el aliento de otros ojos.

*

Y el poema
es sólo espuma contra el viento
espuma en la boca, últimos sonidos
antes que por la boca
se vaya el alma.

de Erección del labio sobre la página (2004)

Cuadro de Zdzisław Beksiński

Tłum. Ada Trzeciakowska

DIOGENES

Ach gniewie światła, cieple ekskrementów
które blade pojawiają się na stronie
gdzie błyszczą odchody, a w nich
rozpuszcza się świat
oh człowieku ty, który nie istniejesz
czuję głód
człowieka, nie człeka plugawego
lecz człowieka

*

«Jaka nieśmiertelna ręka lub oko
mogła stworzyć twą przerażającą symetrię
«.
Hymn do diabła autorstwa Williama Blake’a

Jakże doskonała jest sylwetka nieszczęścia
ręka diabła i zniszczenia
który w człowieka pluje, a w jego cieniu
mogącym więcej niż wiatr, więcej niż piana
okrutna na stronie
śliny.

*

O obłudny czytelniku, co jest we mnie, czego w tobie
nie ma, który z nas jest bardziej niegodziwy
jaki ciemny profil w kości słoniowej jest ryty
aby rozprawić się z człowiekiem raz na zawsze:
po tym jak umarł Bóg, martwy jest człowiek.

*

O kości słoniowa okrutności
doskonałej okrutności cienia
w którym człowiek znika
i nicość na nicości się wznosi
w pałacu, w którym nie mieszka człowiek.

*

Światło, które nigdy nie cierpi
PEDRO SALINAS

Schwytać człowieka
w sieci lustra
gdzie króluje nicość
nad zmierzchem wiatru.

*

Będę cię czekał aż po świt
i zapłaczę, gdy nadejdziesz
za sprawą przelanych łez
za sprawą modlitw do ciszy
za przelane łzy
za rozdarcie mnie znów na strzępy
o blady fiołku ciszy
oh barwny błękicie nicości
jedyny zabójco, jedyny blasku
blada wiktorio bladej ciszy
(Carnero powiedział to
                      w świecie bez nicości).

*

Ach, słońce z popiołów
z popiołów w wiatr zaplątanych
oh kapeluszu dla wiatru
by zawyć stadnie.

*

Wiersz jest tylko fonemem
w którego zębach cień Cravana
choruje
w oddechu innych oczu.

*

A wiersz
to tylko piana na wietrze
piana w ustach, ostatnie dźwięki
nim ustami
ucieknie dusza.

*

Y el poema
es sólo espuma contra el viento
espuma en la boca, últimos sonidos
antes que por la boca
se vaya el alma.

Félix Francisco Casanova

1956-1976, España (Santa Cruz de Tenerife)

Los viejos bosques

Oye, cuántos mares ahondé en su reflujo vesperal,
cuántas colinas bajo el azul, con mis
podencos mágicos, al chascar la yerba que me tuvo
con mi reina marina.
Devoré la ciudad de niños
meditabundos, los jardines con cuernos negros,
aún me veo en los espejos
sombra desdibujándose, los abanicos de
abuelitas enfermas, drogadas por
el vicio de la soledad.

Qué tristes todos los árboles que suben al monte
deshojados y con caras de viejos. El invierno
cubre el bosque con sus alas, las ratas amarillas
mueren con los pájaros en las cumbres.
Dónde están las piceas que trepé,
los bancos carcomidos por arañas, las alondras
roídas por los hilos del aire.

Qué pena cada plaza de la muerte,
las iglesias y el rifador,
las espumajosas calaveras.

Oye, qué vestuario usan las hojas del otoño y
qué viento las marea.
Indemnes las sangres que jóvenes intercambian y
graciosas sus palabras de pasión.
Paz. Al fondo, la noche de madera,
ya prisión húmeda. Los duendes
en las luces de cristal y el
verde susurrador. Es tiempo
para recordar qué hermoso fue
todo.

Felix Francisco Casanova. Collage propio.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Dawne lasy

Ej, ileż to mórz zgłębiłem w ich wieczornym odpływie,
ileż wzgórz pod błękitem, z mymi
magicznymi ogarami, gryząc trawę, która miała mnie
z moją królową mórz.
Pożarłem miasto medytujących
dzieci, ogrody o czarnych rogach,
wciąż widzę się w lustrach
zacierający się cień, wachlarze
schorowanych babć, odurzonych
nałogiem samotności.

Jakże smutne są wszystkie te drzewa co wspinają się na wzgórze,
opadły z nich liście i mają twarzach starców. Zima
przykrywa las swoimi skrzydłami, żółte szczury
umierają wraz z ptakami na szczytach.
Gdzież są te świerki, na które się wspinałem,
ławki pożarte przez pająki, skowronki
przeżarte przez nitki powietrza.

Jakże mi żal każdego placu umierania,
kościoły i siejący zamęt,
toczące pianę czaszki.

Ej, jakież to szaty wdziały jesienne liście i
cóż to za wiatr nimi buja.
Nieskalana jest krew, którą wymieniają się młodzi i
śmieszne są ich słowa namiętności.
Spokój. W głębi, drewniana noc,
już wilgotne więzienie. Duszki
w kryształowych światłach i
szepcząca zieleń. Nadszedł czas
wspomnień, jakże piękne było
wszystko.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

Nocturno

El cuarto, oscuro; y la ventana abierta
en la noche desnuda del estío.
El canto seco de la tierra ciega
es de cristal, y lo dicen los grillos;
hay un enjambre azul de altas estrellas
que no vuelan, y hay unos leves hilos
que nuestros ojos unen con belleza.
Desde mi ardiente soledad yo miro
las sombras de este cuarto, tan espesas,
y el campo no visible al que yo aflijo
con ese pensamiento del que vela
sabiéndose de carne. ¿Algo es mío?
Muy lejos, se reúnen las casas, son inciertas
y agrupadas sus luces junto al mar: hay un ritmo
de olas negras y sordas. La alegría gobierna,
en esos territorios, el vivir. Yo respiro
la oscuridad tan mía, mi vida no está cerca
del agua ni del cielo,
ni tampoco de aquello que deseo.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nokturn

Pokój, ciemny; i okno otwarte
na nagą sierpniową noc.
Sucha śpiew ślepej ziemi
jest ze szkła, świerszcz tak szepcze,
jest i wysokich gwiazd rój niebieski
który nie potrafi latać, i nikłe nitki
które oczy nasze wiążą z pięknem.
Z żaru samotności zerkam
na cienie w tej izbie, tak gęste,
i na niewidoczne pole, które nękam
myślą bezsennego i śmiertelnego
śtworzenia. Czy coś jest moje?
Hen daleko, zbierają się domy, niepewne
ich światła stłoczone na brzegu: rytm wybijają
czarne i głuche fale. Na tym terenie
radość rządzi i życie. Oddycham
ciemnością tak bardzo moją,
me życie nie toczy się blisko
ani wody ani nieba,
ani też tego, czego bym pragnął.

Aurora Luque

1962 – , España

Sola en casa

Ya sólo soy fragmentos, piezas sueltas de mí,
pero no soy la mano que me une.
En la pantalla el mundo
me grita cuarteado,
feliz, amargamente,
cítricamente luminoso
con su necia alegría de refresco.
Sólo soy mis fisuras.
También el mundo es sólo sus fisuras.

Fotografía de Henri Senders y Rupert Harris

Tłum. Ada Trzeciakowska

Sama w domu

Jestem już tylko fragmentami, luźnymi cząstkami siebie,
ale nie jestem ręką, która mnie scala.
Z ekranu krzyczy do mnie
świat, poćwiartowany,
szczęśliwy, świetlisty
cytrusową goryczą,
niemądrą radością chłodzącego napoju.
Ja to moje rozdarte miejsca.
A świat ma swoje własne pęknięcia.

Aurora Luque

1962 – , España

Los puentes inflamables

A punto de cruzar
ese puente del medio del camino
cuando vas eligiendo malgré toi
los llamados placeres sencillos de la vida
-sabiendo que, en el fondo, te eligen a ti ellos,
te suman a su séquito caduco-
simplificas el cálculo del mundo: hasta de la belleza
que presumías tan incalculable.
Y descubres que todo se reduce
a viajar de lo mucho a lo muy menos,
de lo poblado al viento del desierto,
del exceso a lo escaso,
a declinar palabras consabidas
o a declinar sin más, intransitivamente,
a cambiar los magníficos plurales
por un acorralado singular
enarbolando alguna resistencia…

Los puentes inflamables
del medio del camino de la vida.

Foto propia

Tłum. Ada Trzeciakowska

Łatwopalne mosty

Przekroczywszy prawie
ów most w połowie drogi
kiedy wybierasz malgré toi
tak zwane proste przyjemności życia
– w głębi rzeczy świadom, że to one wybierają ciebie,
dodają cię do swej przebrzmiałej świty –
upraszczasz rachubę świata: nawet piękna
które brałeś za niemierzalne.
Odkrywasz, że wszystko ogranicza się
do podróży od wiele do o wiele mniej,
od zaludnionych ulic do pustynnego wiatru,
od nadmiaru do niedoboru,
do odmiany przez przypadki znajomych słów
lub do zaniku po prostu, nieprzejednanie,
do wymiany okazałych liczb mnogich
na osaczoną liczbę pojedyńczą
wywieszającą flagi oporu.

Łatwopalne mosty
na środku drogi życia.

Ada Salas

1965 – , España (Cáceres)

***

¿Para quien edifiqué torres?
Fernando de Rojas

A veces el error contra natura
la perla equivocada azul del sufrimiento
-cómo
decirle al corazón
ama lo que
te ama-. En la orilla
se pudren
las quillas de los barcos
-y digo
para quién
edificamos torres
-. Como lo que
rebosa
y que mancha el mantel
y sigue y continúa y hace un charco
como todo lo que es pensamiento
-y solo
pensamiento-
el amor como un lujo el amor se derrocha se da
a comer al olvido. Así como si no
supieras lo que es hambre
-así
como si no
muy terco y desde siempre-.
Bajo la superficie una fuerza que no puedes parar no se puede
parar
             -Ah,
lo que arrastra.

de Descendimiento (2018)

Fotogramas de La mujer del lago de Yoshishige Yoshida (1966)

Tłum. Ada Trzeciakowska

***

Dla kogo wzniosłem wieże?*
Fernando de Rojas

Czasami błąd wbrew naturze
błędna niebieska perła cierpienia
-jak
powiedzieć sercu
kochaj to, co
ciebie kocha. Na brzegu
butwieją
stępki łodzi
-i mówię
dla kogo
wznieśliśmy wieże
. Jak to co
przelewa się
i plami obrus
i płynie dalej i dalej i robi kałużę
jak wszystko, co jest myślą
-i tylko
myślą -.
miłość jak zbytek miłość się marnuje oddaje się
na pożarcie zapomnieniu. Tak jakbyś nie
wiedział co to głód
-taki
jakże by nie
uporczywy i odwieczny.
Pod powierzchnią siła, której nie możesz powstrzymać nie można
jej powstrzymać
             -Ah,
co porywa.

*Cytat z Celestyny, piętnastowiecznego dramatu uznawanego za pierwszą powieść

Ramón Andrés

1955 – , España (Pamplona)

LA CRÍTICA DE LA RAZÓN PURA
ABIERTA EN LA PÁGINA 46

Si decimos que el pájaro resume
las ramas al volar en su sonido,
si decimos
                que alguien junta el tiempo
para aprender que es vano conjugarlo,
es porque el pájaro no sabe
que el cielo es suyo y suyo es lo abierto;
podría sentir que sin aire
batiría más libre la distancia.
Y así pensamos lo anterior,
el recordarlo invierte la raíz
y hace que el fruto sea
                         nostalgia del adentro,
pues al nacer los árboles
                                       mueren
en la lluvia interior de su corteza,
lo mismo que las casas son declive
en la niebla que suman estos valles.
 
Podemos encontrarnos
en medio de algún nombre,
                                  decir qué pueblos
caben bajo las nubes de este frente
que entra por Legate,
qué parte es del quitar,
                             y cuál del ofrecer.
Esto lleva a hablar y a existir
lo menos en los días,
a mostrar que somos vacío,
                           como es vacío el cauce,
y no por ello dejan de crecer las cosechas,
como el viento es también vacío
          y no por ello olvida
despertar y esparcirnos por el mundo.

de Poesía reunida y aforismos

Tłum. Ada Trzeciakowska

KRYTYKA CZYSTEGO ROZUMU
OTWARTA NA STRONIE 46

Jeśli mówimy, że ptak zawiera w sobie
gałęzie, gdy wznosi się w ich szumie,
jeśli mówimy
                   że ktoś gromadzi czas
by nauczyć się, że próżno go wiązać,
to dlatego, że ptak nie wie
że niebo jest jego i jego jest to, co otwarte;
mógłby poczuć, że bez powietrza
swobodniej pokonałby odległość.
I w ten sposób myślimy o tym co powyżej,
Rozpamiętywanie odwraca korzeń
i sprawia, że owoc staje się
                nostalgią od wewnątrz,
bo rodząc się drzewa
                                   umierają
w wewnętrznym deszczu kory,
tak jak domy są zboczem
we mgle, którą dodają te doliny.

Możemy spotkać się
w połowie imienia,
                         powiedzieć, które wioski
zmieszczą się pod chmurami tego frontu
nadchodzącego od strony Legate,
jaką część trzeba ująć,
                          jaką oddać.
Co prowadzi do tego, że przemawia i istnieje
to czego w dniach ubywa,
pokazując, że jesteśmy pustką,
                               jak puste jest koryto rzeki,
a jednak zbiory nie przestają rosnąć,
tak jak i wiatr jest pustką
                 a jednak nie zapomina
budzić i rozpraszać nas po świecie.