Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

OTOÑO INGLÉS

A Carmen Bravo Villasante

No para ver la luz que baja de los cielos,
incierta en estos campos,
sino por ver la luz que, del oscuro centro de la tierra,
a las hojas asciende y las abrasa.
Yo no he salido a ver la luz del cielo
sino la luz que nace de los árboles.
Hoy lo que ven mis ojos
no es un color que a cada instante muda su belleza,
y ahora es antorcha de oro,
voraz incendio, humareda de cobre,
ola apacible de ceniza.
Hoy lo que ven mis ojos
es el profundo cambio de la vida en la muerte.
Este esplendor tranquilo
es el acabamiento digno de una perfecta creación,
y más si se advierte
la consunción penosa de los hombres,
tan sólo semejantes en su honda soledad,
mas con dolor y sin belleza.

El hombre bien quisiera que su muerte
no careciese de alguna certidumbre,
y así reflejaría en su sonrisa,
como esta tarde el campo, una tranquila espera.
                                       (Belleza del durmiente
que agita imperceptible el mudo pecho
para alzarse después con mayor vida;
como en la primavera los árboles del campo.
)
¿Como en la primavera…?
No es lo que veo, entonces, trastorno de la muerte,
sino el soñar del árbol, que desnuda
su frente de hojarasca,
y entra así cristalino en la honda
noche que ha de darle más vida.

Es ley fatal del mundo
que toda vida acabe en podredumbre,
y el árbol morirá, sin ningún esplendor,
ya el rayo, el hacha o la vejez
lo abatan para siempre.
En la fingida muerte que contemplo
todo es belleza:
el estertor cansado de las aves,
la algarabía de unos perros viejos, el agua
de este río que no corre,
mi corazón, más pobre ahora que nunca,
pues más ama la vida.

Las rotas alas de la noche
caen sobre este vasto campo de ceniza:
huele a carroña humana.
La luz se ha vuelto negra, la tierra
sólo es polvo, llega un viento
muy frío.
Si fuese muerte verdadera la de este bosque de oro
sólo habría dolor
si un hombre contemplara la caída.
Y he llorado la pérdida del mundo
al sentir en mis hombros, y en las ramas
del bosque duradero,
el peso de una sola oscuridad.

Fotografías de Nicolas Dhervillers, Sandra Bartocha, Anni Leppälä, Wiktor Wołkow

Tłum. Ada Trzeciakowska

ANGIELSKA JESIEŃ

Dla Carmen Bravo Villasante

Nie, by zobaczyć światło, które spływa z niebios,
niepewne na tych polach,
lecz z powodu światła, które z ciemnego środka ziemi,
wznosi się ku liściom i je pali.
Nie wyszedłem, by zobaczyć światło nieba
lecz światło, które bije od drzew.
Dziś tym, co widzą moje oczy
nie jest kolor mieniący się co chwilę innym pięknem,
będąc raz pochodnią ze złota,
a to żarłocznym pożarem, miedzianym kłębem dymu,
łagodną falą popiołu.
Dziś tym, co widzą moje oczy
jest głęboka przemiana życia w śmierć.
Ten spokojny blask
jest godnym uwieńczeniem doskonałego stworzenia,
tym bardziej, jeśli zważymy na
żałosne wyniszczenie ludzi,
przypominających ich jedynie głęboką samotnością,
lecz z dodatkiem bólu i bez piękna.

Już człowiek pragnąłby bardzo, by jego śmierć
nie była pozbawiona pewności,
wówczas w jego uśmiechu odbiłoby się,
jak tego wieczoru na polu, ciche oczekiwanie.
                             (Piękno uśpionego człowieka,
który niedostrzegalnie porusza niemą piersią
by później powstać bardziej żywy;
jak drzewa na polu wiosną
).
Jak wiosną…?
Nie to widzę, zatem nie zaburzenie śmierci,
lecz śnienie drzewa, które odsłania
z czoła listowie,
i tak oto, krystaliczne, wkracza w głęboką
noc, która dać ma mu więcej życia.

Fatalne prawo świata mówi
że wszelkie życie kończy się rozkładem,
zatem drzewo umrze, bez blasku,
piorun, topór czy starość
powalą je na wieki.
W upozorowanej śmierci, którą obserwuję
wszystko jest pięknem:
znużone rzężenie ptaków,
ujadanie starych psów, woda
tej stojącej rzeki,
moje serce, biedniejsze niż kiedykolwiek,
bo bardziej kocha życie.

Połamane skrzydła nocy
opadają na to rozległe pole popiołów:
czuć je ludzką padliną.
Światło stało się czarne, ziemia
jest tylko pyłem, nadciąga wiatr
zimny bardzo.
Gdyby była to prawdziwa śmierć, ta tego lasu ze złota
byłby tylko ból,
gdyby człowiek obserwował jego upadek.
I opłakiwałem stratę świata
czując na mych barkach i w gałęziach
wiecznego lasu,
ciężar pojedynczej ciemności.

Deja un comentario

Related Post

Anxo PastorAnxo Pastor

1959- , España (Pontevedra) Ir hacia un fresno conoces el secretoy lo olvidas mientrassalta un mirlo a tus piesy levanta la hierba con su picoy levanta oscuridadtú dentro del afuerade

Ada SalasAda Salas

1965 – , España (Cáceres) Hay libros que se escriben sobre la carne misma.Son esas cicatrices que nos hablany sangrancuando el tiempo se rinde a su derrotaun puñado de signos

Ángel M. AlcaláÁngel M. Alcalá

1981- , España (Albacete) *** Vieja, bella, triste Europaaquejada de melancolía crónicay lagunas de amnesiaa veces recuerdas haber sido resplandecientepero te sabes apenas cielo gris y viento fríoy tratas de