1955- 1981, Canadá
Trad. Ada Trzeciakowska
Y sin embargo existen…
Y sin embargo existen manzanas y naranjas.
Cézanne sosteniendo con una mano
toda la amplitud fértil de la tierra
el hermoso vigor de la fruta
No me sé todas las frutas de memoria
ni el benévolo calor de la fruta sobre una sábana blanca
Pero los hospitales no se acaban
las fábricas no se acaban
las colas bajo el frío no se acaban
las playas convertidas en ciénagas no se acaban.
He conocido a personas que sufrían hasta perder el aliento
no dejan de morir
al escuchar la voz de un violín o la de un cuervo
o la de los arces en abril
No dejan de llegar a los ríos dentro de ellos
que pasan llevando témpanos de luz
jirones de estaciones tienen tantos sueños
Pero las barreras las antecámaras no se acaban
Las torturas los cánceres no se acaban
los hombres que luchan en las minas
contra las raíces de su pueblo
que son fusilados a bocajarro locos de rabia
no dejan de
soñar en color naranja
Las mujeres nunca dejan de coser a los hombres.
y los hombres no dejan de echarse un trago tras otro
Sin embargo, a pesar de las múltiples arrugas del mundo
a pesar de los múltiples exilios
las heridas repetidas
en la ceguera de las piedras
aún capto el sonido de las olas
la paz de las naranjas
Dulcemente Cézanne reivindica el sufrimiento de la tierra
de su construcción
y todo el verano dinámico viene a despertarme
viene dulce febrilmente a legarme sus frutos
Fotogramas del documental MARIE UGUAY de Jean-Claude Labrecque (1982) sobre la escritura que falleció prematuramente a causa del cáncer de huesos. Conmovedora e íntima, la película capta la cautivadora imagen de la joven poeta, una reflexión sobre la escritura, la vida y la muerte
Tłum. Ada Trzeciakowska
Istnieją jednak…
Istnieją jednak jabłka i pomarańcze
Cézanne trzymający w jednej ręce
całą żyzną amplitudę ziemi
piękną żywość owoców
Nie znam wszystkich owoców na pamięć
ani dobroczynnego ciepła owoców na białym prześcieradle.
Lecz szpitalom nie ma końca
fabrykom nie ma końca
kolejki na mrozie nie mają końca
plaże zamienione w bagna nie mają końca.
Poznałam ludzi, którzy cierpieli bez wytchnienia
ich umieranie nie miało końca
gdy słuchali głosu skrzypiec lub kruka
lub klonów w kwietniu
Docierają jednak do rzek wewnątrz nich
które wiją się niosąc kry światła
strzępy pór roku mają tyle marzeń.
Lecz bariery korytarze nie mają końca
Tortury i nowotwory nie mają końca
mężczyźni walczący w kopalniach
z korzeniami swojego plemienia
których rozstrzeliwuje się z bliska zaślepieni furią
nie przestają
śnić w kolorze pomarańczy
Kobiety nigdy nie przestają zszywać mężczyzn
a mężczyźni raz por raz polewać sobie
Jednak pomimo niezliczonych zmarszczek świata
pomimo niezliczonych zesłań
ran powtarzających się
w ślepocie kamieni
wciąż wychwytuję szum fal
spokój pomarańczy
Cézanne łagodnie przywołuje cierpienie ziemi
jej struktury
i całe to porywające lato nadchodzi, by mnie przebudzić
nachodzi ze słodyczą rozgorączkowaniem, by powierzyć mi swoje owoce.
Il existe pourtant…
Il existe pourtant des pommes et des oranges
Cézanne tenant d’une seule main
toute l’amplitude féconde de la terre
la belle vigueur des fruits
Je ne connais pas tous les fruits par cœur
ni la chaleur bienfaisante des fruits sur un drap blanc
Mais des hôpitaux n’en finissent plus
des usines n’en finissent plus
des files d’attente dans le gel n’en finissent plus
des plages tournées en marécages n’en finissent plus
J’en ai connu qui souffraient à perdre haleine
n’en finissent plus de mourir
en écoutant la voix d’un violon ou celle d’un corbeau
ou celle des érables en avril
N’en finissent plus d’atteindre des rivières en eux
qui défilent charriant des banquises de lumière
des lambeaux de saisons ils ont tant de rêves
Mais les barrières les antichambres n’en finissent plus
Les tortures les cancers n’en finissent plus
les hommes qui luttent dans les mines
aux souches de leur peuple
que l’on fusille à bout portant en sautillant de fureur
n’en finissent plus
de rêver couleur d’orange
Des femmes n’en finissent plus de coudre des hommes
et des hommes de se verser à boire
Pourtant malgré les rides multipliées du monde
malgré les exils multipliés
les blessures répétées
dans l’aveuglement des pierres
je piège encore le son des vagues
la paix des oranges
Doucement Cézanne se réclame de la souffrance du sol
de sa construction
et tout l’été dynamique s’en vient m’éveiller
s’en vient doucement éperdument me léguer ses fruits