Antonio Gamoneda

1931 – , España (León)

Escribe Clara Janés:
“Arroja Gamoneda los dados definitivos de su ciencia en este poema, y los números son palabras inapelables. Con el primero nos sitúa en la sabiduría más hispana, arrastra ante nuestros ojos la frase de Séneca: «la misericordia no considera la causa, sino el infortunio; la clemencia va unida a la razón». Rotundo concepto que enlaza con el siguiente dado, que cae sobre la palabra «serenidad». Ésta participa de la razón y le permite abarcar el dolor. Después, un «pero» hace saltar el número: «lucidez», bajo su aspecto socavante –para Cioran es precisamente la lucidez lo que desfonda al espíritu–, siendo, con todo, aquello a lo que no podemos renunciar.
Establecidas estas premisas, siguen los dados con el enigma y la paradoja de la muerte, la separación definitiva, pero ésta se ha anticipado ya. La vida es deseo que mueve hacia el otro –al que nunca llega– y la conciencia son ojos medidores de esa distancia. De ahí que el dado oscile ahora un momento ante la «sombra» y se detenga en la «luz».
Y queda la última tirada: tres palabras redondas: «ebriedad», «vértigo» y «olvido». «Sólo se embriaga el que está desesperado», dijo María Zambrano refiriéndose al poeta. La ebriedad de Gamoneda procede de la luz, que permite abarcar, a ser posible, la totalidad. De ahí el vértigo y también el olvido. Se trata de conocer. Y ya en Descripción de la mentira, se preguntaba: «Después del conocimiento y el olvido, ¿qué pasión me concierne?». El vértigo, dice en ese mismo libro, es «la exactitud», y en otro, Sublevación inmóvil, que es la perfección de la belleza, pero acaso es también ese ir «de lo visible a lo invisible» de Arden las pérdidas, ese error que es la vida. En Lápidas escribió: «No hay memoria ni olvido y el error es la única existencia». Pero sí, hay olvido, al fin, y es «la única sabiduría». Y quizá el vértigo consista en no alcanzar todo el necesario. (…)”

Viene El olvido

La luz hierve debajo de mis párpados.
De un ruiseñor absorto en la ceniza, de sus negras entrañas musicales,
surge una tempestad. Desciende el llanto a las antiguas celdas,
advierto látigos vivientes
y la mirada inmóvil de las bestias, su aguja fría en mi corazón.
Todo es presagio. La luz es médula de sombra: van a morir los insectos
en las bujías del amanecer. Así
arden en mí los significados.

He tirado al abismo el hueso de la misericordia; no es necesario
cuando el dolor es parte de la serenidad, pero la lucidez trabaja
en mí como un alcohol enloquecido.
Sé que las uñas crecen en la muerte. No
baja nadie al corazón. Nos despojamos de nosotros mismos al expulsar
la falsedad, nos desollamos y
no viene nadie. No
hay sombras ni agonía. Bien:
no haya más que luz. Así es
la última ebriedad: partes iguales
de vértigo y olvido.

Palomas. Atraviesan la inexistencia.
Hay huellas de pastor frente al abismo. Cóncavas.
Todo se explica en la imposibilidad.
 
Hay úlceras en la pureza, vamos
de lo visible a lo invisible.
 
En este error descansa nuestro corazón.
                                                                                             
 
He atravesado las creencias. Durante mucho tiempo
nevó sin esperanza.
Había madres que enloquecían al amanecer: oigo sus gritos amarillos.
                                                                                             
 
Aún nieva. Creo en la desaparición.
Creo en la ira.

de Arden las pérdidas

Fotogramas de La jetée de Chris Marker; fotografías de Robert Doisneau y Josef Sudek


Poetka i filozofka, Clara Janés, pisze :”Gamoneda rzuca ostatecznymi kośćmi swej wiedzy w tym wierszu, a liczby są słowami nie do podważenia. Za pomocą pierwszej z nich sytuuje nas wobec najstarszych źródeł hiszpańskiej mądrości, gdy przesuwa przed naszymi oczami zdanie Seneki: “miłosierdzie nie zważa na przyczynę, ale na nieszczęście; litość idzie w parze z rozumem”. Jest to znacząca koncepcja, która łączy się z następnym rzutem kością, która wypada na słowo “spokój”. Bierze się on z rozsądku i pozwala pojąć ból. Następnie “lecz” przeskakuje na liczbę: “jasność umysłu”, w znaczeniu korodującym – dla Ciorana to właśnie jasność umysłu powoduje korozję ducha – jest jednak tym, czego nie możemy się wyrzec.
Po ustaleniu tych przesłanek, kości podążają za zagadką i paradoksem śmierci, ostatecznym rozdzieleniem, lecz ona została już zapowiedziana. Życie jest pragnieniem, które dąży do drugiego człowieka – do którego nigdy nie dociera – a świadomość jest oczami, które mierzą tę odległość. Dlatego kość oscyluje teraz przez chwilę przed słowem ” cień ” i zatrzymuje się na ” świetle “.
Pozostaje ostatni rzut: trzy okrągłe słowa: “upojenie”, “zawrót głowy” i “zapomnienie”. “Tylko desperat się upija”, powiedziała María Zambrano odnosząc się do poety. Upojenie Gamonedy pochodzi od światła, które pozwala nam objąć, jeśli to możliwe, całość. Stąd zawrót głowy i zapomnienie. Chodzi o poznanie. Już w “Opisie kłamstwa” zadał sobie pytanie: “Po wiedzy i zapomnieniu, jaka pasja mnie dotyka? Vertigo, jak mówi w tej samej książce, jest ” dokładnością “, a w innej „Nieruchomy bunt”, jest nim doskonałość piękna, ale być może również przejście “od widzialnego do niewidzialnego” ze “Tlą się straty”, jest tym błędem, którym jest życiem. W „Płytach nagrobnych” pisał: “Nie ma ani pamięci, ani zapomnienia, a błąd jest jedynym istnieniem”. Ale tak, w końcu istnieje zapomnienie i właśnie ono jest “jedyną mądrością”. I być może vertigo bierze się z niemożności osiągnięcia wszystkiego, co konieczne (…)”.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nadchodzi zapomnienie

Światło wrze pod powiekami.
Ze słowika pogrzebanego w popiołach, z jego czarnych muzykalnych trzewi,
rodzi się burza. Płacz spływa do pradawnych cel,
dostrzegam żyjące bicze
i nieruchomy wzrok zwierząt, ich zimna szpila w sercu.
Wszystko źle wieszczy. Światło to szpik cienia: owady zginą
w świecach brzasku. Tak samo
tlą się we mnie znaczenia.

Rzuciłem w przepaść kość miłosierdzia; nie potrzeba jej,
gdy ból jest częścią spokoju, lecz jasny umysł pracuje
we mnie jak oszalały alkohol.
Wiem, że w stanie śmierci rosną paznokcie. Nikt
nie zstępuje do serca. Wyzbywamy się siebie, wydalając
fałsz, obdzieramy się ze skóry i
nie nadchodzi nikt. Ani
cienie ani agonia. Dobrze:
niechaj będzie tylko światło. To
ostatnie pijaństwo: pół na pół
vertigo i zapomnienia.


Gołębie. Przecinają niebyt.
Przy przepaści ślady pasterza. Wklęsłe.
Wszystko można wyjaśnić w niemożności.
 
Nieskazitelność pokrywają wrzody, przejdźmy
od widzialnego do niewidzialnego.
 
W tym błędzie spoczywa nasze serce.
                                                                                             
Przebrnąłem przez wierzenia. Przez długi czas
prószył śnieg nie niosąc nadziei.
Niektóre matki o świcie popadały w obłęd: słyszę ich żółte wrzaski.
                                                                                             
 
Śnieg wciąż sypie. Wierzę w znikanie.
Wierzę w gniew.

Z Tlą się straty

Deja un comentario

Related Post