1920-1986, Polonia
Trad. Ada Trzeciakowska
cuaderno de notas 1973-1979
Durante mucho tiempo he vivido como si intentara recordar algo olvidado. No sé lo que es, pero seguramente he perdido algo, he dejado algo atrás, debería volver a algún momento para recuperarlo. Pero, ¿es posible volver al pasado?
En esta inquietud y búsqueda, hay que escribir algo, darle forma a algo. Sea lo que sea, tal vez surja de ello alguna propuesta de sentido y de orden. Cualquier situación puede llegar a ser un punto de partida. Conocer la vida no tiene principio ni fin. Es como la tierra; cada punto en su superficie puede convertirse en un principio y en un centro.
Cada punto de la vida puede ser aquel a partir del cual comienza algo importante.
Es importante recordarlo cuando la vida se pone muy difícil y cuando el curso de lo cotidiano ya nos resulta demasiado despiadado.
Teóricamente, una “nueva vida” la podemos empezar desde cualquier punto, así que ¿por qué no lo hacemos? Arrastramos a cuestas a nuestro “yo”, una marioneta que es ridícula y en cualquier momento queda obsoleta, falsa.
Dejar de esperar.
Pero inmediatamente empezamos a esperar otra cosa. No hay manera de salir de este bucle: excepto la muerte del alma o del cuerpo. (…)
Julio
La sensación de que todo carece de sentido nace cuando el hombre no está lo suficientemente arraigado en el mundo humano. Cuando vive casi como en la naturaleza, porque vegeta.
Sólo cuando uno está “implicado”, por ejemplo, en salvar vidas humanas (como en la catástrofe en la mina), aporta un sentido al esfuerzo. Pero estos momentos dramáticos escasean en la vida. Y por eso tenemos que escuchar música, refugiarnos en objetos inservibles, escuchar nuestro propio cuerpo y sus caprichos.
“Rayuela” de Julio Cortázar es precisamente un libro sobre la alienación. El hombre debe sentir que su esfuerzo es imprescindible, no aparente. De hecho, necesitamos constantemente salvar alguna existencia o su percepción de sentido. Se ven amenazadas a cada momento.
La amistad, el amor, también son saltos al abismo, al precipicio. O muero yo o nos salvamos los dos. Siempre se esconde en ello una cierta determinación y obediencia a algo que nos empuja al uno hacia el otro.
Uno no debe resistirse a la voz que le dice que corra para salvar vidas.
Hay personas, las llamadas decentes, que colaboran con la vida en lugar de luchar contra ella.
Cuando nos quedamos de brazos cruzados, a veces nos sentimos como condenados que esperan su ejecución. Y en realidad es un sentimiento legítimo. Nos inventamos todo tipo de cosas para olvidar que somos convictos.
Fotografías de Lee Friedlander (1934, EE.UU)
Notatnik 1973-1979
Od dłuższego czasu żyję tak, jakbym starała się przypomnieć sobie coś zapomnianego. Nie wiem, co to jest, ale na pewno coś zgubiłam, zostawiłam, powinnam wrócić do jakiegoś momentu, aby to odzyskać. Ale czy można wrócić w przeszłość?
W tym niepokoju i poszukiwaniu trzeba coś pisać, coś kształtować. Cokolwiek to będzie, może wyrazi się w tym jakaś propozycja sensu i ładu. Każda sytuacja może stać się punktem wyjścia. Wiedza o życiu nie ma początku ani końca. Jest jak ziemia; każdy punkt na niej może stać się początkiem i środkiem.
Każdy punkt życia może być tym, od którego coś ważnego się rozpocznie.
Trzeba o tym pamiętać, gdy jest bardzo ciężko i gdy bieg powszedniości jest już zbyt bezlitosny.
Teoretycznie od każdego punktu można zacząć „nowe życie”, Czemuż więc tego nie robimy? Wleczemy za sobą swoje „ja”, kukłę śmieszną i w każdej chwili już przestarzałą, nieprawdziwą.
Przestać oczekiwać.
Ale natychmiast zaczynamy oczekiwać czegoś innego. Nie ma wyjścia z tego kręgu – prócz śmierci dla duszy albo dla ciała.
Lipiec
Poczucie bezsensu wszystkiego rodzi się tam, gdzie człowiek nie jest dostatecznie zakorzeniony w ludzkim świecie. Gdzie żyje prawie jak w naturze, wegetuje.
Dopiero „zaangażowanie” np. w ratowanie życia ludzkiego (jak w czasie katastrofy kopalni) budzi poczucie sensu wysiłków. Lecz te dramatyczne chwile są w życiu rzadkie. I dlatego musimy słuchać muzyki, grzebać się w śmieciach przedmiotów, nasłuchiwać własnego ciała i jego zachcianek.
,,Gra w klasy” Julio Cortazara to książka właśnie o wyobcowaniu. Człowiek musi czuć, że jego trud jest konieczny, nie pozorny. Właściwie ciągle trzeba nam ratować jakieś zagrożone istnienie albo poczucie jego sensu. Ono w każdej chwili jest zagrożone.
Przyjaźń, miłość – to także skoki w przepaść, w głębię. Albo zginę, albo uratujemy się we dwoje. Jest w tym zawsze jakaś determinacja i posłuszeństwo czemuś, co nas pcha ku sobie.
Nie wolno się opierać głosowi, który każe biec na ratunek życia.
Są ludzie tzw. porządni, którzy kolaborują z życiem, zamiast z nim walczyć.
Gdy siedzimy bezczynnie, mamy czasem poczucie skazańców oczekujących egzekucji. I to jest właściwie słuszne samopoczucie. Wymyślamy sobie różne rzeczy, aby zapomnieć o tym, że jesteśmy skazańcami.