Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

EL PORQUÉ DE LAS PALABRAS

A Fernando Delgado

No tuve amor a las palabras;
si las usé con desnudez, si sufrí en esa busca,
fue por necesidad de no perder la vida,
y envejecer con algo de memoria
y alguna claridad.

Así uní las palabras para quemar la noche,
hacer un falso día hermoso,
y pude conocer que era la soledad el centro de este mundo.
Y solo atesoré miseria,
suspendido el placer para experimentar una desdicha nueva,
besé en todos los labios posada la ceniza,
y así pude aceptar la cobardía porque era fiel y era digna del hombre.

Hay en mi tosca taza un divino licor
que apuro y que renuevo;
desasosiega, y es
                            remordimiento;
tengo por concubina a la virtud.
No tuve amor a las palabras,
¿cómo tener amor a vagos signos
cuyo desvelamiento era tan solo
despertar la piedad del hombre para consigo mismo?
En el aprendizaje del oficio se logran resultados:
llegué a saber que era idéntico el peso del acto que resulta de lenta reflexión y el gratuito,
y es fácil desprenderse de la vida, o no estimarla,
pues es en la desdicha tan valiosa como en la misma dicha.

Debí amar las palabras;
por ellas comparé, con cualquier dimensión del mundo externo:
el mar, el firmamento,
un goce o un dolor que al instante morían;
y en ellas alcancé la raíz tenebrosa de la vida.
Cree el hombre que nada es superior al hombre mismo:
ni la mayor miseria, ni la mayor grandeza de los mundos,
pues todo lo contiene su deseo.

Las palabras separan de las cosas
la luz que cae en ellas y la cáscara extinta,
y recogen los velos de la sombra
en la noche y los huecos;
mas no supieron separar la lágrima y la risa,
pues eran una sola verdad,
y valieron igual sonrisa, indiferencia.
Todo son gestos, muertes, son residuos.

Mirad el sigiloso ladrón de las palabras,
repta en la noche fosca,
abre su boca seca, y está mudo.

Jerry Uelsmann (1934-2022, Estados Unidos)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Dlatego Słowa

Dla Fernando Delgado

Nie żywiłem miłości do słów;
jeśli używałem ich otwarcie, jeśli cierpiałem w tym poszukiwaniu,
to tylko po to, by nie stracić życia,
i zestarzeć się z okruchem pamięci
i odrobiną jasności.

Tak złączyłem słowa, by noc spłonęła
a dzień nastał piękny i fałszywy
i tak dowiedziałem się, że to samotność była ośrodkiem świata.
A ja zaś gromadziłem tylko nędzę,
zawiesiwszy przyjemność, by doświadczyć nowego nieszczęścia,
scałowaływałem ze wszystkich warg osiadły popiół,
i tak oto uznałem bojaźń, bo była wierna i godna człowieka.

Chropowaty kubek kryje boski trunek,
wychylam go i napełniam ponownie;
budzi niepokój i jest
                                       wyrzutem sumienia;
za konkubinę mam cnotę.
Nie żywiłem miłości do słów,
jak kochać mgliste znaki
których odsłanianie było jedynie
budzeniem litości nad samym sobą?
Terminując w zawodzie osiąga się rezultaty:
zrozumiałem, że taka sama jest waga czynu wynikającego z powolnej
refleksji i tego próżnego,
i łatwo żyć w oderwaniu od życia, albo go nie szanować,
bo w nieszczęściu jest ono równie cenne jak w czasie szczęśliwym.

Powinienem był kochać słowa;
przez nie porównywałem, z dowolnym wymiarem świata zewnętrznego:
morze, niebieski firmament,
rozkosz lub ból, które momentalnie obumierały;
i dzięki nim dosięgnąłem tenebrowego korzenia życia.
Człowiekowi wydaje się, że nic nie przewyższa samego człowieka:
ani największa nędza, ani największa świetność światów,
bowiem wszystko to zawiera się w jego pragnieniu.

Słowa oddzielają od rzeczy
światło, które na nie pada, i wygasłą skorupę,
i zbierają zasłony cienia
w nocy i rozpadlinach;
lecz nie zdołały oddzielić łez od śmiechu,
jedną prawdą będąc,
zasługując na ten sam uśmiech, zobojętnienie.
Wszystko to puste gesty, śmierci, marne resztki.

Spójrzcie, jak skrada się złodziej słów,
jak pełza w mroku nocy,
otwiera swe suche usta, jest niemy.

Deja un comentario

Related Post