1931-2015, Suecia
Trad. Roberto Mascaró
Seminario de sueños
Cuatro mil millones de personas en la tierra.
Y todos duermen, todos sueñan.
En cada sueño se apiñan los rostros y los cuerpos
—las personas soñadas son más que nosotros.
Pero no ocupan lugar…
Sucede que te duermes en el teatro.
En medio de la pieza se hunde el instante.
Un breve segundo de doble exposición: el escenario.
allí al frente, es aventajado por un sueño.
Luego, ya no hay más escenario; eres tú.
¡Teatro en la sincera profundidad!
¡El misterio de un director teatral
agotado!
Continuo aprendizaje de memoria…
Un dormitorio. Es de noche.
El cielo oscuro se desliza dentro de la habitación.
El libro que alguien dejó al quedarse dormido
todavía está abierto
y permanece abatido al borde de la cama.
Los ojos del durmiente se mueven,
siguen el texto sin letras
en otro libro
—con iluminaciones, antiguo, rápido.
Una commedia vertiginosa que se impregna
dentro de los muros de convento del párpado.
Un solo ejemplar. ¡Existe en este instante!
Mañana, todo estará tachado.
¡Misterio de este gran derroche!
Eliminación… Como cuando el turista es detenido
por sospechosos hombres de uniforme
—abren la cámara, desenrollan su película
y dejan que el sol mate las imágenes:
así son los sueños oscurecidos por la luz del día,
¿Eliminados o solo invisibles?
Hay un soñar-fuera-del-alcance
que siempre está pasando. Luz para otros ojos.
Una zona donde pensamientos que reptan aprenden a andar.
El rostro y las imágenes se reorganizan.
Nos movemos en una calle, entre gente,
en la canícula.
Pero tantos, o más,
que no vemos,
están dentro de los oscuros edificios
que se alzan a ambos lados.
A veces alguno de ellos se acerca a la ventana
y arroja una mirada sobre nosotros.
Ilustración propia
Tłum. Leonard Neuger
Seminarium oniryczne
Cztery miliardy ludzi na ziemi.
I wszyscy śpią i wszystkim śni się.
W każdym śnie tłoczą się twarze i ciała —
ludzi którzy się śnią jest więcej niż nas.
Za to nie zajmują miejsca…
Zdarza się, że zaśniesz na spektaklu.
W połowie sztuki powieki opadają.
Podwójna ekspozycja krótkiej chwili: scena
tam z przodu oskrzydlana przez sen.
Potem już nie ma sceny. Ty nią jesteś.
Teatr w zacnej głębi!
Misterium z przepracowanym
dyrektorem teatru!
Nieprzerwane wyuczanie się roli od nowa…
Sypialnia. Noc.
Mroczne niebo przepływa przez pokój.
Książka, nad którą ktoś zasnął,
jest jeszcze otwarta
i leży raniona na brzegu łóżka.
Oczy śpiącego poruszają się
wodząc po pozbawionym liter tekście
w innej książce —
iluminowanej, starodawnej, szybkiej.
Zawrotna commedia spisywana
wewnątrz klasztornych murów powiek.
Jedyny egzemplarz. Dostępny właśnie teraz!
Jutro wszyściutko zniknie.
Misterium z ogromną rozrzutnością!
Unicestwienie… Jak gdy turysta zostaje zatrzymany
przez podejrzliwych mundurowych —
otwierają aparat fotograficzny, wyjmują film
i pozwalają słońcu zamordować zdjęcia:
tak zaciemniane są sny przez światło dzienne.
Unicestwione czy tylko niewidzialne?
Istnieje śnienie-poza-zasięgiem-wzroku,
które trwa nieprzerwanie. Światło dla innych oczu.
Sfera gdzie raczkujące myśli uczą się chodzić
Twarze i postaci przegrupowują się.
Poruszamy się po ulicy, wśród ludzi
w spiekocie słońca.
Lecz równie wielu, albo i więcej,
których nie widzimy,
jest wewnątrz tych mrocznych zabudowań
wznoszących się po obu stronach.
Czasami ktoś z nich podchodzi do okna
i rzuca spojrzenie. W dół. Na nas.
Transl. Robin Fulton
Dream Seminar
Four thousand million on earth.
They all sleep, they all dream.
Faces throng, and bodies, in each dream –
the dreamt-of people are more numerous
than us. But take no space …
You doze off at the theatre perhaps,
in mid-play your eyelids sink.
A fleeting double-exposure: the stage
before you out-manoeuvred by a dream.
Then no more stage, it’s you.
The theatre in the honest depths!
The mystery of the overworked director!
Perpetual memorising of new plays …
A bedroom. Night.
The darkened sky is flowing through the room.
The book that someone fell asleep from lies
still open
sprawling wounded at the edge of the bed.
The sleeper’s eyes are moving,
they’re following the text without letters
in another book –
illuminated, old-fashioned, swift.
A dizzying commedia inscribed
within the eyelids’ monastery walls.
A unique copy. Here, this very moment.
In the morning, wiped out.
The mystery of the great waste!
Annihilation. As when suspicious men
in uniforms stop the tourist –
open his camera, unwind the film
and let the daylight kill the pictures:
thus dreams are blackened by the light of day.
Annihilated or just invisible?
There is a kind of out-of-sight dreaming
that never stops. Light for other eyes.
A zone where creeping thoughts learn to walk.
Faces and forms regrouped.
We’re moving on a street, among people
in blazing sun.
But just as many – maybe more –
we don’t see
are also there in dark buildings
high on both sides.
Sometimes one of them comes to the window
and glances down on us.