1922-2012, EE.UU.
Trad. Juan Carlos Villavicencio
Los árboles
Los árboles del interior se mueven hacia el bosque,
el bosque que estuvo vacío todos estos días
donde ningún pájaro podía sentarse
ningún insecto esconderse,
ningún sol enterrar sus pies en la sombra
el bosque que estuvo vacío todas estas noches
estará lleno de árboles por la mañana.
Toda la noche las raíces trabajan
por retirarse de las grietas
en el suelo de la terraza.
Las hojas se tuercen hacia los vidrios
pequeños vástagos rígidos por el esfuerzo
largas y estrechas ramas se arrastran bajo el tejado
como pacientes recién dados de alta
medio aturdidos, dirigiéndose
a las puertas de la clínica.
Me siento adentro, las puertas se abren a la terraza,
escribo largas cartas
en las que apenas menciono la partida
del bosque desde la casa.
La noche está fresca, la luna entera brilla
en un cielo aún abierto
el olor de las hojas y el liquen
aún alcanza como una voz las habitaciones.
Mi cabeza está llena de susurros
que mañana estarán en silencio.
Escucha. Los vidrios se quiebran.
Los árboles se van tropezando
hacia la noche. Los vientos se apresuran
a reunirse con ellos.
La luna se ha roto como un espejo,
sus fragmentos fulguran ahora en la copa
del más alto de los robles.
Fotografías de Denise Grunstein y Marit Beer
Tłum. Julia Hartwig
Drzewa
Drzewa z wnętrza domu wyruszają do lasu
las był pusty przez wszystkie te dni
i nie mógł w nim spocząć żaden ptak
ni skryć się żaden owad
ani słońce nie mogło zagłębić nóg w jego cieniu
Las, który był pusty przez wszystkie te noce
rankiem zapełni się drzewami.
Przez całą noc korzenie pracują
by wyjść przez szpary
w podłodze werandy
Liście prężą się w stronę lustra
gałązki sztywnieją z wysiłku
skurczone przez długi czas konary szorują pod dachem
jak dopiero co zwolnieni pacjenci
którzy na wpół oszołomieni spieszą
do drzwi kliniki
Siedzę wewnątrz przy otwartych na werandę drzwiach
i piszę długie listy
w których lekko tylko napomykam o odwrocie
lasu z mojego domu
Noc jest świeża świeci pełny księżyc
na otwartym wciąż niebie,
zapach liści i mchu
wchodzi do pokoju jak czyjś głos.
Głowa moja jest pełna szeptów
które jutro umilkną
Posłuchaj To pęka szkło
Drzewa potykając się suną
w głąb nocy Wiatry spieszą im na spotkanie
Księżyc roztrzaskał się jak lustro
jego odłamki tkwią teraz w koronie
najwyższego dębu
The trees
The trees inside are moving out into the forest,
the forest that was empty all these days
where no bird could sit
no insect hide
no sun bury its feet in shadow
the forest that was empty all these nights
will be full of trees by morning.
All night the roots work
to disengage themselves from the cracks
in the veranda floor.
The leaves strain toward the glass
small twigs stiff with exertion
long-cramped boughs shuffling under the roof
like newly discharged patients
half-dazed, moving
to the clinic doors.
I sit inside, doors open to the veranda
writing long letters
in which I scarcely mention the departure
of the forest from the house.
The night is fresh, the whole moon shines
in a sky still open
the smell of leaves and lichen
still reaches like a voice into the rooms.
My head is full of whispers
which tomorrow will be silent.
Listen. The glass is breaking.
The trees are stumbling forward
into the night. Winds rush to meet them.
The moon is broken like a mirror,
its pieces flash now in the crown
of the tallest oak.