Joseph Brodsky

1940-1996, Rusia/EE. UU

Trad. A. Lacasa y R. Buenaventura

Torso

Si de pronto caminas sobre hierba hecha piedra,
más hermosa, por mármol, que si fuera verdad;
si el fauno se deleita con la ninfa
y el bronce les otorga la dicha de los sueños.
deja caer el báculo de las manos cansadas:
estás en el Imperio, amigo mío.

Aire, fuego, leones, faunos, náyades,
de la naturaleza o del ingenio,
todas las criaturas concebidas por Dios
y descartadas por la razón, están en piedra
o en metal. Es el fin de las cosas, del camino,
el espejo de entrada.

Súbete a un nicho vacío, pon los ojos en blanco,
mira cómo los siglos van doblando la esquina,
cómo se pierden, mira crecer el musgo en las estatuas,
en las ingles, los hombros: el tostado del tiempo.
Alguien arranca un brazo y la cabeza rueda de los hombros
con estruendo de alud.

Un torso quedará: la suma de los músculos anónimos.
Cuando pase un milenio, saldrá de su horado el ratón,
con las uñas vencidas por la dureza del granito;
será una tarde cualquiera; chillará;
pasará al otro lado de la calle, para no regresar a su nido
ni a medianoche ni por la mañana.

Tłum. Katarzyna Krzyżewska

Tors

Gdybyś kiedyś przyglądał się kamiennej trawie,
co w marmurze wygląda lepiej niż na jawie
lub dostrzegł fauna z nimfą, i że w brązie oni
szczęśliwsi są niż we śnie – ze zmęczonych dłoni
możesz się pozbyć swego kija pastuszego:
jesteś w Imperium, kolego.

Powietrze, ogień, woda, fauny. Iwy, najady,
z natury albo z głowy, to co Bóg dał radę
stworzyć i mózg zmęczony kontynuowaniem,
zostało zamienione w metal albo w kamień.
To koniec rzeczy, to u kresu drogi wreszcie
zwierciadło, które jest wejściem.

Stań w pustej wnęce i przez powieki przymknięte
patrz, jak mijają wieki, niknąć za zakrętem,
jak mech rośnie pod pachą: opada na niego
i na barkach się kładzie pył – karnacja epok.
Wpierw odłupana ręka, głowa z karku potem
stoczy się na dół z łoskotem.

Oto tors – bezimienna suma mięśni w niszy.
A za tysiąc lat jedna z żyjących w niej myszy,
która złamała pazur próbując granitu.
kiedyś wyruszy w drogę, nie czekając świtu
i pisnąwszy pódrepcze, nie wróci do nory.
Ani w dzień, ani wieczorem.

Fotogramas de 1.El vientre del arquitecto (P. Greenaway), 2. Foto propia 3. Estatua de Aquiles 5. Mediterráneo de Jean-Daniel Pollet

Topc

Если вдруг забредаешь в каменную траву,
выглядящую в мраморе лучше, чем наяву,
иль замечаешь фавна, предавшегося возне
с нимфой, и оба в бронзе счастливее, чем во сне,
можешь выпустить посох из натруженных рук:
ты в Империи, друг.

Воздух, пламень, вода, фавны, наяды, львы,
взятые из природы или из головы, —
все, что придумал Бог и продолжать устал
мозг, превращено в камень или металл.
Это — конец вещей, это — в конце пути
зеркало, чтоб войти.

Встань в свободную нишу и, закатив глаза,
смотри, как проходят века, исчезая за
углом, и как в паху прорастает мох
и на плечи ложится пыль — этот загар эпох.
Кто-то отколет руку, и голова с плеча
скатится вниз, стуча.

И останется торс, безымянная сумма мышц.
Через тысячу лет живущая в нише мышь с
ломаным когтем, не одолев гранит,
выйдя однажды вечером, пискнув, просеменит
через дорогу, чтоб не прийти в нору
в полночь. Ни поутру.

Torso

If suddenly you walk on grass turned stone
and think its marble handsomer than green,
or see at play a nymph and faun that seem
happier in bronze titan in any dream,
let vour walking stiek fall from your weary hand,
you’re in The Empire, friend.

Air. fire, water, fauns, naiads, lions
drawn from nature, or bodied in imagination,
everything God ventured and reason grew bored
nourishing have in stone and metal been restored.
This is die end of things. This is, at the road’s end,
a mirror by which to enter.

Stand in a niche, roll your eyes up, and watch
die ages vanish round the bend, and watch
how moss develops in the statue’s groin,
how dust rains on die shoulders—dial tan of time.
Someone breaks an arm off, and the head from the shoulders
falls with die thud of boulders.

The torso left is a nameless sum of muscle.
In a diousand years a mouse, living in a hole,
with a claw broken off from trying to eke
a life out of granite, will scurry’ with a squeak
across lire road one night and not come back to its burrow
at midnight tonight. Or at daybreak tomorrow.

Deja un comentario

Related Post