1887-1972, Estados Unidos
Trad. Olivia de Miguel
En la desconfianza de los méritos
¿Afianzado en vivir, en morir
por medallas y victorias confiables?
Luchan, luchan, lucha el ciego
que cree ver, –
quien no puede ver que el esclavizador
está esclavizado; el odiador, dañado. Oh brillo,
oh firme estrella, oh tumultuoso
océano azotado hasta que las diminutas cosas van
como lo desean, la montañosa
onda nos hace conocer a quienes miramos
lo profundo. ¡Perdidos en el mar antes de luchar!
Oh estrella de David, estrella de Belén,
oh negro león imperial
del Señor – emblema
de un mundo levantado – sean juntados al fin, sean
juntados. Hay la corona del odio y debajo de ella todo es
muerte; hay la del amor sin la que nadie
es rey; los actos benditos santifican
el halo. Así como el contagio
de la enfermedad hace la enfermedad,
el contagio de la verdad puede hacer la confianza. Están
luchando en cavernas y desiertos, uno por
uno, en batallones o escuadrones;
ellos están luchando para que yo
pueda todavía curarme de la enfermedad, Mi
Yo; algunos están ligeramente enfermos; algunos morirán. “El hombre
lobo del hombre y nos devoramos
entre nosotros. El enemigo no hubiera
podido abrir una brecha mayor en nuestras
defensas. Alguien
que guía a un ciego puede hacerlo escapar, pero
Job descorazonado por el falso alivio supo
que nada puede derrotar tanto
como un ciego que
puede ver. Oh, vivos quienes están muertos, quienes están
satisfechos de no ver, oh, nimio polvo de la tierra
que camina tan arrogante,
la confianza engendra poder y la fe es
una cosa afectuosa. Juramos,
hacemos esta promesa
a los que luchan – es una promesa – “Jamás
odiaremos el negro, lo blanco, lo rojo, lo amarillo, al judío,
el gentil, al intocable”. No somos
aptos para jurar.
Con las mandíbulas apretadas ellos luchan,
luchan, luchan, – amamos a algunos que conocemos,
amamos a algunos pero no los conocemos – para
que los corazones puedan sentir y no se entumezcan.
Eso me cura; ¿o soy yo lo que
no puede creer? Algunos
en la nieve, o en despeñaderos, otros en arenas movedizas,
poco a poco, mucho a mucho, ellos
luchan luchan luchan para que donde
había muerte pueda haber
vida. “Cuando un hombre es presa de la ira,
es movido por cosas exteriores; cuando se sostiene
en su sitio con paciencia paciencia
paciencia, eso es acción o
belleza”, la defensa del soldado
y la más dura coraza para
la lucha. El mundo es el hogar de un huérfano. ¿Jamás
tendremos paz sin tristeza?
¿Sin las súplicas de los que mueren
por una ayuda que no ha de venir? Oh,
tranquila forma sobre el polvo, no puedo
mirar y sin embargo debo. Si estos grandes y pacientes
moribundos – todas estas agonías
y heridas soportadas y sangre derramada –
nos pueden enseñar cómo vivir, estos
moribundos no fueron en vano.
Corazón endurecido de odio, oh, corazón de hierro,
el hierro es hierro hasta hacerse herrumbre.
Jamás ha habido una guerra que no lo fuera
de adentro; debo
luchar hasta conquistar en mí lo que
causa la guerra, pero no lo creeré.
Yo en mis adentros nada hice.
¡Oh, crimen de Iscariote!
La belleza es eterna
y el polvo dura un rato.
Obras de William Kentridge
Tłum. Julia Hartwig
Nie ufając zasługom
Gotowi żyć, gotowi umrzeć
dla honorów i pozycyjnej przewagi?
Walczą, walczą zaciekle ze ślepcem,
który myśli, że widzi –
a nie widzi, że zniewolony
to ten, co zniewala; że nienawistnik godzi
w samego siebie. O, potężna, o, jasna gwiazdo. O, huczący
oceanie smagany tak długo, aż rzeczy drobne
ułożą się po swojemu, a spiętrzona fala ukaże nam
głębinę. Zaginieni na morzu, nim zdążyli stanąć do walki! O,
gwiazdo Dawida, gwiazdo Betlejemska, o, czarny lwie cesarski
Pana, znaku wzniesionego świata, kiedy wreszcie
połączycie się ze sobą. W królestwie nienawiści
wszystko przemienia się w śmierć,
bez władzy miłości nikt
nie może być królem. Święte czyny uświęcają
aureolę. Podobnie jak zaraźliwa jest choroba,
zaraźliwa może być ufność. Walczą na pustyniach i w pieczarach,
pojedynczo, batalionami i w szwadronach, walczą, bym wreszcie
wyleczyła się z choroby. Ja właśnie.
Niektórzy przechodzą ją lekko, inni umierają. „Człowiek
człowiekowi wilkiem, pożeramy się
nawzajem. Żaden wróg
nie dokonałby większego wyłomu
w naszych fortyfikacjach. Człowiek
wiodący ślepca może od niego uciec, ale Hiob zgnębiony fałszywą
pociechą dobrze wiedział, że nie ma nic groźniejszego od ślepca,
który widzi.
O, martwi, choć żywi, dumni z tego, że nie widzicie.
O, marny prochu poruszający się butnie, ufność daje siłę, wiara jest
sprawą uczucia.
Ślubujemy i przyrzekamy
walczącym – i niech to starczy za przysięgę. „Nigdy” nie nienawidzić
czarnego, białego, czerwonoskórego, żółtego, Żyda, szlachcica i
pariasa. Nie jesteśmy gotowi do przysięgi. Z zaciśniętymi zębami
walczą, walczą zaciekle – kochamy jednych, których znamy, innych,
choć ich nie znamy – aby serca umiały czuć, nie były odrętwiałe.
To mnie uzdrawia; a może jestem czymś, czemu nie mogę wierzyć?
Wśród
śniegów, pod szczytami gór, na ruchomych piaskach,
krok za krokiem, piędź po piędzi
posuwają się walcząc, walcząc zaciekle, aby tam,
gdzie dotąd była śmierć, powstało
życie. „Kiedy człowiek pada ofiarą własnego gniewu,
powodują nim rzeczy zewnętrzne.
Kiedy trzyma się swego gruntu wytrwale, z całą wytrwałością,
powstaje działanie lub piękno”, to żołnierska obrona i zbroja
najlepsza
w walce. Świat jest domem sierot. Czy nigdy nie nastanie pokój nie
zakłócony smutkiem?
Krzykiem wołającego o pomoc, która nie nadchodzi?
O, uciszony kształcie na piasku, nie mogę patrzeć, a przecież
muszę. Jeśli ci wszyscy konający cierpliwie – wszystkie te
cierpienia i zadane rany, i rozlew krwi – zdolne są nauczyć nas,
jak żyć, śmierć tych ludzi nie była daremna.
Serce stwardniałe z nienawiści, o, serce z żelaza, żelazo jest
żelazem, dopóki nie stoczy go rdza.
Nie ma takiej wojny, która nie zaczynałaby się od wnętrza.
Muszę
walczyć, dopóki nie pokonam w sobie tego,
co jest przyczyną wojny, a w co nie chciałam uwierzyć.
Nic wewnątrz nie uczyniłam.
O, zbrodnio Judaszowa!
Piękno trwa wiecznie, proch zaledwie chwilę.
In Distrust of Merits
Strengthened to live, strengthened to die for
medals and positioned victories?
They’re fighting, fighting the blind
man who thinks he sees,—
who cannot see that the enslaver is
enslaved; the hater, harmed. O shining O
firm star, O tumultuous
ocean lashed till small things go
as they will, the mountainous
wave makes us who look, know
depth. Lost at sea before they fought! O
star of David, star of Bethlehem,
O black imperial lion
of the Lord-emblem
of a risen world—be joined at last, be
joined. There is hate’s crown beneath which all is
death; there’s love’s without which none
is king; the blessed deeds bless
the halo. As contagion
of sickness makes sickness,
contagion of trust can make trust. They’re
fighting in deserts and caves, one by
one, in battalions and squadrons;
they’re fighting that I
may yet recover from the disease, My
Self; some have it lightly; some will die. ‘Man’s
wolf to man’ and we devour
ourselves. The enemy could not
have made a greater breach in our
defenses. One pilot-
ing a blind man can escape him, but
Job disenheartened by false comfort knew
that nothing can be so defeating
as a blind man who
can see. O alive who are dead, who are
proud not to see, O small dust of the earth
that walks so arrogantly,
trust begets power and faith is
an affectionate thing. We
vow, we make this promise
to the fighting—it’s a promise—’We’ll
never hate black, white, red, yellow, Jew,
Gentile, Untouchable.’ We are
not competent to
make our vows. With set jaw they are fighting,
fighting, fighting,—some we love whom we know,
some we love but know not—that
hearts may feel and not be numb.
It cures me; or I am what
I can’t believe in? Some
in snow, some on crags, some in quicksands,
little by little, much by much, they
are fighting fighting that where
there was death there may
be life. ‘When a man is prey to anger,
he is moved by outside things; when he holds
his ground in patience patience
patience, that is action or
beauty,’ the soldier’s defense
and hardest armor for
the fight. The world’s an orphans’ home. Shall
we never have peace without sorrow?
without pleas of the dying for
help that won’t come? O
quiet form upon the dust, I cannot
look and yet I must. If these great patient
dyings-all these agonies
and wound bearings and bloodshed—
can teach us how to live, these
dyings were not wasted.
Hate-hardened heart, O heart of iron
iron is iron till it is rust.
There never was a war that was
not inward; I must
fight till I have conquered in myself what
causes war, but I would not believe it.
I inwardly did nothing.
O Iscariot-like crime!
Beauty is everlasting
and dust is for a time.
Ada, me estás descubriendo una cantidaad de autoras,sobre todo, que voy anotando que no me dará la vida. Intensa su poesía..gracias
Ana, Marianne Moore está profundamente relacionada con Elizabeth Bishop, fue su amiga y mentora. Un abrazo y gracias!
Mi más sincera enhorabuena por tu admirable trabajo.
Muchas gracias, de todo corazón. Poco a poco voy descubriendo el tuyo y reconozco que está repleto de maravillas. Un abrazo 😉
Gracias, Ada. Tus palabras confirman la legendaria leyenda que circula por toda Europa: “Todas las polacas, además de guapas, son muy exageradas…” 🙂 Feliz domingo!
Ay, tú sí que eres un verdadero maestro de piropos 😉
Te aclaro que soy un feminista radical, pero hay veces que no me puedo contener… Lo siento. 🙂