1896-1981, Italia
Trad. Alejandro Oliveros
Casa en el mar
El viaje termina aquí:
en los mezquinos cuidados que separan
el alma que ya no sabe dar un grito.
Ahora los minutos son iguales y fijos
como las vueltas de la rueda de una bomba.
Una vuelta: un chorro de agua que retumba
otra: más agua y de vez en cuando un chirrido.
El viaje termina en esta playa
que prueban las asiduas y lentas mareas.
Nada sino cansados humos revelan
el mar tramado con conchas
por suaves brisas: y es raro que aparezcan
en la muda bonanza
entre las islas del aire migratorio
montañosa Córcega o Capraia.
Preguntas si todo así se desvanece
en esta poca niebla de memoria
si en la hora que adormece o en el suspiro
del oleaje se cumple cada destino.
Quisiera decirte que no, que se aproxima
la hora en que pasarás más allá del tiempo;
quizá sólo el que desea se hace infinito
y tú podrás, tal vez, no yo.
Y acaso tú puedas, yo no.
Pienso que para la mayoría no hay salvación,
pero alguien subvierte todo designio,
atraviesa el umbral, y se reencuentra cuando desea.
Antes de ceder quisiera señalarte esta vía de escape
frágil como en los agitados campos
del mar erizado o la espuma.
Te entrego asimismo mi avara esperanza.
Hasta nuevos días, cansado, no sé aumentarla:
la ofrezco en prenda a tu destino, que te salve.
El camino termina en estas playas
que la marea roe con movimiento alterno.
Tu cercano corazón no me oye,
tal vez zarpa ya hacia el infinito.
Tłum. Zygmunt Kubiak
Dom nad morzem
Podróż kończy się tu:
w lichych troskach dzielących duszę,
która krzyknąć już nie potrafi.
Wszystkie minuty teraz bliźniacze są i stałe
jak obroty koła u pompy.
Obrót: wznosi się woda, spada głośnym pluskiem.
Drugi obrót, woda znów, zgrzyt przy każdym obrocie.
Podróż kończy się na tym piasku wybrzeża
Nawiedzanym przez uparte a powolne przypływy.
Niczego, oprócz leniwych dymów, nie odsłania
nadmorski ten płat, który przetykają konchami
powiewy łagodne: rzadko się pojawi
w niemym spokoju morza
pośród wędrownych wysp powietrza
szeroki grzbiet Korsyki albo Kapraja.
Pytasz, czy właśnie tak się wszystko rozwiewa
w tej ulotnej mgle pamięci,
czy w godzinie odrętwienia albo w westchnieniu niedoli
wszelkie się przeznaczenie wypełnia.
Chciałbym ci rzec: nie, powiedzieć, że dla ciebie
zbliża się godzina, gdy poza czas odejdziesz;
może tylko ten, kto chce, wchodzi w nieskończoność –
i ty dokonasz tego, być może, ja nie.
Myślę, że dla większości nie ma ocalenia,
ale czasem ktoś obala wszelki wzór,
przekracza wyłom i, czym być zapragnął, tym się staje.
Chciałbym, zanim odejdę, tę ucieczki drogę
wskazać tobie
nietrwałą, jak nad wzdętym morza rozłogiem
zmarszczka wody, piana fali.
Daję ci także moją skąpą nadzieję.
W nowych dniach, znużony, już bym jej nic nie przydał;
pragnę nią przekupić twój los, niech się ocali.
Droga kończy się u tych morskich podwoi,
które przypływy ruchem zmiennym przeżera.
Serce twe, tak bliskie, niech słucha słów moich,
pewnie już ku wieczności żagle rozpościera.



Fotogramas de Villa Amalia de Benoît Jacquot y de La mirada de Ulises de Theo Angelopoulos
Casa sul mare
ll viaggio finisce qui:
nelle cure meschine che dividono
l’anima che non sa più dare un grido.
Ora i minuti sono eguali e fissi
come i giri di ruota della pompa.
Un giro: un salir d’acqua che rimbomba.
Un altro, altr’acqua, a tratti un cigolio.
Il viaggio finisce a questa spiaggia
che tentano gli assidui e lenti flussi.
Nulla disvela se non pigri fumi
la marina che tramano di conche
i soffi leni: ed è raro che appaia
nella bonaccia muta
tra l’isole dell’aria migrabonde
la Corsica dorsuta o la Capraia.
Tu chiedi se così tutto vanisce
in questa poca nebbia di memorie;
se nell’ora che torpe o nel sospiro
del frangente si compie ogni destino.
Vorrei dirti che no, che ti s’appressa
l’ora che passerai di là dal tempo;
forse solo chi vuole s’infinita,
e questo tu potrai, chissà, non io.
Penso che per i più non sia salvezza,
ma taluno sovverta ogni disegno,
passi il varco, qual volle si ritrovi.
Vorrei prima di cedere segnarti
codesta via di fuga
labile come nei sommossi campi
del mare spuma o ruga.
Ti dono anche l’avara mia speranza.
A’ nuovi giorni, stanco, non so crescerla:
l’offro in pegno al tuo fato, che ti scampi.
Il cammino finisce a queste prode
che rode la marea col moto alterno.
Il tuo cuore vicino che non m’ode
salpa già forse per l’eterno.
Transl. William Arrowsmith
House by the Sea
Here the journey ends:
in these petty cares dividing
a soul no longer able to protest.
Now minutes are implacable, regular
as the flywheel on a pump.
One turn: a rumble of water rushing.
Second turn: more water, occasional creakings.
Here the journey ends, on this shore
probed by slow, assiduous tides.
Only a sluggish haze reveals
the sea woven with troughs
by the mils breezes: hardly ever
in that dead calm
does spiny Corsica or Capraia loom
through islands of migratory air.
You ask: Is this how everything vanishes,
in this thin haze of memories?
Is every destiny fulfilled
in the torpid hour or the breaker’s sigh?
I would like to tell you: No. For you
the moment for your passage out of time is near:
transcendence may perhaps be theirs who want it,
and you, who knows, could be one of those. Not I.
There is no salvation, I think, for most,
but every system is subverted by someone, someone
breaks through, becomes what he wanted to be.
Before I yield, let me help you find
such a passage out, a path
fragile a ridge or foam
in the furrowed sea.
And I leave you my hope, too meager
for my failing strength to foster
in days to come. I offer it
to you, my pledge to your fate, that you break free.
My journey ends on these shores
eroded by the to-and-fro of the tides.
Your heedless heart, so near, may even now
be lifting sail for the eternities.