1911-1995, Rumanía
Trad. Rafael Panizo
El lirismo absoluto
Quisiera estallar, hundirme, disgregarme, quisiera que mi destrucción fuese mi obra, mi creación, mi inspiración; quisiera realizarme en el aniquilamiento, elevarme, mediante un ímpetu demente, pro encima de los confines, y que mi muerte fuese mi triunfo. Quisiera fundirme en el mundo y que el mundo se fundiera en mí, que juntos tuviésemos en nuestro delirio un sueño apocalíptico, extraño como una visión del final y magnífico como un gran crepúsculo. Quisiera que naciesen de la materia de nuestro sueño esplendores enigmáticos y sombras conquistadoras, que un incendio total devorase el mundo y que sus llamaradas provocasen voluptuosidades crepusculares tan complicadas como la muerte y fascinantes como la nada.
Para que el lirismo alcance su expresión suprema son necesarias tensiones dementes. El lirismo absoluto es el lirismo de los últimos instantes. La expresión se confunde en ellos con la realidad, se vuelve todo, se convierte en una hipóstasis del ser. No ya objetivación parcial, menor e incapaz de revelaciones sino parte integrante de nosotros mismos. A partir de entonces no son importantes solamente la sensibilidad o la inteligencia, sino también el ser, el cuerpo entero, toda nuestra vida con su ritmo y sus pulsaciones. El lirismo total no es más que el destino llevado al grado supremo del conocimiento de sí mismo. Cada una de sus expresiones es un trozo de nosotros mismos. De ahí que sólo lo experimentemos en los momentos esenciales, en los que los estados expresados se consumen al mismo tiempo que la propia expresión, al igual que el sentimiento de la agonía y el fenómeno complejo de morir. El acto y la realidad coinciden: el primero no es ya una manifestación de la segunda, sino ella misma. El lirismo como una tendencia hacia la auto-objetivación se sitúa más allá de la poesía, del sentimentalismo, etc. Se parece más a una metafísica del destino, en la medida en que coinciden en él una actualidad total de la vida y el contenido más profundo del ser a la búsqueda de una conclusión. Por regla general, el lirismo absoluto tiende a resolverlo todo haciéndolo girar alrededor de la muerte. Pues todo lo que es capital tiene algo que ver con la muerte.
¡Sensación de la confusión absoluta! No ser ya capaz de ninguna distinción, no poder ya aclarar nada, no comprender ya nada… Esa sensación convierte al filósofo en poeta. Sin embargo, no todos los filósofos pueden conocerla ni vivirla con una intensidad permanente. Si lo hicieran, no podrían continuar filosofando de manera abstracta y rigurosa.
El proceso de transformación del filósofo en poeta es esencialmente dramático. Desde la cumbre del mundo definitivo de las formas y de las interrogaciones abstractas, se hunde uno, en pleno vértigo de los sentidos, en la confusión de los elementos del alma, que se entretejen para engendrar construcciones extrañas y caóticas. ¿Cómo consagrarse a la filosofía abstracta a partir del momento en que se siente en sí mismo el desarrollo de un drama complejo en el cual se amalgaman un presentimiento erótico y una inquietud metafísica torturadora, el miedo a la muerte y una aspiración a la ingenuidad, la renuncia total y un heroísmo paradójico, la desesperación y el orgullo, la premonición de la locura y el deseo de anonimato, el grito y el silencio, y el entusiasmo y la nada? Además, esas tendencias se amalgaman y evolucionan en una efervescencia suprema y una locura interior, hasta la confusión total. Ello excluye toda filosofía sistemática, toda construcción precisa. Hay muchos seres que han comenzado por el mundo de las formas y han acabado en la confusión; esos seres no pueden ya filosofar más que de manera poética. Pro cuando se alcanza ese grado de confusión, sólo importan los suplicios y las voluptuosidades de la locura.
en Las cimas de la desesperación (1934)
Cuadros de Z. Beksiński
Tłum. Ireneusz Kania
Liryzm absolutny
Chciałbym eksplodować cały, od korzeni, wszystkim, co w sobie mam, całą swoją energią i wszystkimi zasobami, chciałbym popłynąć wartkim strumieniem zmieszanych szczątków, tak by moje samozniszczenie stało się bezpośrednią ekspresją, moim własnym dziełem, tworem i inspiracją. Bym urzeczywistnił się w niszczeniu, bym rósł w szaleńczym wzlocie poza wszelkie granice, i by moja śmierć stała się moim triumfem. Niechbym roztopił się w świecie, a świat we mnie, niechbyśmy w naszym szaleństwie wyśnili apokaliptyczny sen, dziwny jak wszystkie wizje końca i wspaniały jak wielkie zmierzchania. Wtedy z tkaniny naszego snu wyłoniłyby się enigmatyczne splendory i dziwaczne kształty, zdobywcze cienie i halucynacyjne głębie. Tę fantastyczną scenerię końca ozdobiłaby nadto gra świateł i cieni, i wówczas, gdy nic już nie stawia oporu, gdy wzlot wiedzie ku nicości, a formy rozpękają się upojone agonią i zachwytem— wszystko rozrosłoby się bezgranicznie w jakiejś kosmicznej transfiguracji. Wtedy wszechogień ogarnie cały ten świat, a jego płomienie, bardziej zdradliwe niż kobiecy uśmiech i bardziej niematerialne niż melancholia, wzbudzą w nas rozkosze zmierzchu, skomplikowane jak śmierć i fascynujące jak nicość w chwilach smutku.
Szaleńcze przeżycia są konieczne, aby liryzm uzyskał ostateczny swój wyraz, by jego natężenie przekroczyło granice normalnej subiektywności. Liryzm absolutny to liryzm chwil ostatnich, albowiem w nim ekspresja miesza się z rzeczywistością, staje się wszystkim, bytem w pewnej hipostazie. Nie jest już częściowym, poślednim i jałowym poznawczo uzewnętrznieniem, lecz staje się częścią samego ciebie. Tutaj nie jest już ważna tylko wrażliwość lub inteligencja, ale całość twojej istoty, całe twoje ciało, życie, jego rytm i pulsowanie. Liryzm totalny, absolutny, to sam los sprowadzony do absolutnego samopoznania. Taki liryzm nigdy nie będzie się wyrażał w oderwanych formułach, bo każdy akt ekspresji to kawałek ciebie samego. Toteż liryzm ten pojawia się tylko w momentach rozstrzygających, kiedy wyrażane przezeń stany wygasają wraz z ekspresją. Akt nakłada się tu na rzeczywistość, nie jest już bowiem jedynie przejawem rzeczywistości, ale samą rzeczywistością. Liryzm absolutny – totalny popęd do samouzewnętrznienia się – to coś ponad i poza poezją, sentymentalizmem itd… Stoi on bliżej jakiejś metafizyki losu, gdyż totalna aktualność życia i najgłębsze treści bytu manifestują się w nim, aby ostatecznie znaleźć takie czy inne rozwiązanie. Na ogół liryzm absolutny rozwiązuje wszystko w sensie śmierci. Albowiem wszystko, co naprawdę ważne, ma związek ze śmiercią.
Czuję, że na pewno rozewrze się pode mną wielka, mroczna pustka, która pochłonie mnie na zawsze w wiecznej nocy. I dziwię się, że zachodzi to tylko w moim odczuciu, nie zaś w rzeczywistości. Nic w takich chwilach nie wydawałoby mi się bardziej naturalne, niż żebym pogrążył się w jakąś ciemną otchłań, dokąd nie docierałby nawet najbledszy odblask mdłego światła tego świata. Nie chcę szukać organicznego wytłumaczenia tego mojego popędu ku ciemności -bo nie mogę znaleźć przyczyny upojenia światłem. Zawsze jednak jestem w kłopocie, gdy myślę, jaki może mieć sens to naprzemienne doświadczanie światła i mroku… Koncepcja biegunowości wydaje mi się niewystarczająca, ponieważ w inklinacji ku rejonom nocy kryje się o wiele głębszy niepokój, którego źródłem nie może być struktura bytu, geometria istnienia. Odczucie, że pochłania cię noc, która się pod tobą otwiera, możliwe jest tylko gdy masz wrażenie, że coś ciężkiego uwiera cię w mózgu i w całej twojej istocie, tak jakby cały twój organizm gniotła bezmierność nocy. Ach, kiedyż pochłonie mnie na wieczność bezgraniczna noc świata!
Doznanie absolutnego pomieszania! Czyli: niemożliwa już jest żadna dystynkcja, żadne rozróżnienie i przyporządkowanie, niczego już nie można objaśnić, zrozumieć ani ocenić. Doznanie tej absolutnej konfuzji z każdego filozofa czyni poetę; tyle tylko, że nie każdy filozof może je poznać i przeżyć z długotrwałą intensywnością. Albowiem gdyby zaznał tego odczucia, nie mógłby już filozofować w sposób abstrakcyjny i sztywny.
Proces, w którym filozof staje się poetą, jest pełen dramatyzmu. Nie ma już raz na zawsze określonego świata form i problemów abstrakcyjnych, które w wirze uczuć, w zamęcie rozmaitych elementów duszy splatają się tworząc kształty cudaczne i bezładne. Jak mógłbyś uprawiać filozofię abstrakcyjną, gdy rozgrywa się w tobie skomplikowany dramat, w którym spotykają się przeczucie erotyczne z dręczącym niepokojem metafizycznym, strach przed śmiercią z tęsknotami do naiwności, całkowita rezygnacja z paradoksalnym heroizmem, rozpacz z dumą, przeczucie szaleństwa z pragnieniem bezimienności, krzyk z milczeniem, poryw z nicością? I wszystko to dzieje się równocześnie, w tym samym czasie. Wszystkie te impulsy rosną wśród największego, jak tylko być może, tumultu, w jakimś absolutnym zamęcie. Jakże wówczas można jeszcze uprawiać filozofię systemową, jak można się jeszcze zdobyć na budowę jasno rozplanowanego gmachu? Są ludzie, którzy zaczęli od świata form, a kończą w absolutnym zamęcie. Dlatego mogą oni filozofować tylko poetycko. Ale w absolutnym pomieszaniu nie jest ważne nic oprócz mąk i rozkoszy szaleństwa.
W Na szczytach rozpaczy (1934)
Transl. Ilinca Zarifopol-Johnston
Absolute lirycism
I would like to explode, flow, crumble into dust, and my disintegration would be my masterpiece. I would like to melt in the world and for the world to melt orgasmically in me and thus in our delirium to engender an apocalyptic dream, strange and grandiose like all crepuscular visions. Let our dream bring forth mysterious splendors and triumphant shadows, let a general conflagration swallow the world, and let its flames generate crepuscular pleasures as intricate as death and as fascinating as nothingness.
Lyricism reaches its ultimate form of expression only through delirium. Absolute lyricism is the lyricism of last moments. In it, expression becomes reality, ceasing to be a partial, minor, and unrevealing objectification. Not only your intelligence and your sensitivity, but your entire being, your life, and your body participate in it. Absolute lyricism is destiny which has reached absolute self-knowledge. Such lyricism will never take an objective and separate form, for it is your own flesh and blood. It only emerges at those crucial moments when experience is expression. Death’s only form is its experience. Thus lyricism is a juxtaposition of act and reality, because the act is no longer a manifestation of reality but reality itself. Absolute lyricism is beyond poetry and sentimentalism, and closer to a metaphysics of destiny, in general, it tends to put everything on the plane of death. All important things bear the sign of death.
The feeling of utter confusion! Not to be able to differentiate, clarify, understand, or appreciate! Such a feeling would make any philosopher a poet, but not all philosophers experience it with significant and durable intensity, for if they did, they could no longer philosophize abstractly and rigidly.
How a philosopher becomes a poet is like a drama. You fall from a world of abstractions into a whirlwind of feelings, into all the fantastic shapes and figures entangled in the soul. How could the actor of a complicated drama of the soul in which, all at once, erotic anticipation clashes with metaphysical anxiety, fear of death with desire for innocence, total renunciation with paradoxical heroism despair with pride, forebodings of madness with longings for anonymity, screams with silence, aspiration with nothingness- how could he still go on philosophizing in a systematic way? There are men who started in the world of abstract forms and ended in absolute confusion. Therefore they can only philosophize poetically. In the state of absolute confusion, only the delights and torments of madness still matter.
In On Heights of Despair (1934)
Con Cioran me has tocado de pleno mis debilidades…..