1990 – , México
Leonel (o en la orilla del sueño)
A mi generación
Bajo el horizonte un muchacho con lágrimas en los ojos dice que el tiempo no existe. El tiempo toma su sombrero y se va como un ave entre las ramas de la medianoche. La cuerda se ha detenido, y el agua del lavabo ha hecho de la casa un litoral donde los tiburones entran y salen de los cuadros en busca de más estrellas, un litoral donde las ballenas saltan y se revuelven entre las constelaciones, donde el cadáver de los cetáceos se transforma en polvo cósmico y arena; un litoral donde los delfines convirtieron la literatura en arrecifes y corales. Alguien ha dejado de dar cuerda a nuestra casa y las escamas del reptil se incrustan en un sueño. Todo quedó revuelto. El siglo XVI tomó la forma de un barco negro encallado en la arena. Un muchacho salió del barco y dijo “Algunos hombres nacen más pájaro que hombre” y se fue volando. Entonces, pude escuchar una voz. Era como un evangelio de tierra entre las manos de otro. Un otro que llevaba su corazón extendido como la piel de un tambor y que sabía mi nombre. Pienso que ese otro bien pudiera ser el mago. El siglo XVII siguió flotando como los planetas en el cielo. Una vez bajó a mi casa de cuerda y me dijo: “Si de alguna forma pudieses mezclar los sueños con la tinta de los calendarios, o decirle que le amas a una muchacha mientras un cometa le atraviesa el pecho; si de alguna forma pudieses revolver la música con las piedras y el agua con el pensamiento, si pudieses volverte noche, o volverte día para llenar el vacío de la muerte con las piedrillas del amor; entonces, quizá, tendrías lo necesario para empezar un poema”, y se fue.
Fragmento del Capítulo 3 de El sueño de Visnu
Mi videopoema, adaptación del texto de David Meza
Tłum. Ada Trzeciakowska
Leonel (czyli na brzegu snu)
Do mojego pokolenia
Pod nieboskłonem chłopiec ze łzami w oczach mówi, że czas nie istnieje. Czas zabiera swój kapelusz i znika jak ptak wśród gałęzi nocy. Struna zatrzymała się, a woda w umywalce zmieniła dom w wybrzeże, gdzie rekiny wskakują i wyskakują z obrazów w poszukiwaniu innych gwiazd, wybrzeże, gdzie wieloryby skaczą i obracają się wśród gwiezdnych konstelacji, gdzie ciało morświnów staje się kosmicznym pyłem i paskiem, wybrzeże, gdzie delfiny zmieniły literaturę w rafy koralowe i koralowce. Ktoś przestał nakręcać nasz dom i gadzie łuski wbijają się w sen. Wszystko się zagmatwało. XVI wiek przybrał formę czarnegco statku, który osiadł na piachu. Chłopiec opuścił łódź i powiedział „Niektórzy ludzie rodzą się bardziej ptakami niż ludźmi” i odleciał. Mogłem wtedy usłyszeć jego głos. Był jak ewangelia z ziemi w rękach kogoś innego. Kogoś kogo serce zostało naciągnięte jak skóra na bębenku i kto znał moje imię. Myślę, że ten ktoś inny mógł być czarodziejem. XVII wiek unosił się nadal jak planety na niebie. Pewnego razu zdjął mój dom z sznurka i powiedział: „Gdybyś w jakiś sposób mógł zmieszać sny z atramentem kalendarzy lub powiedzieć dziewczynie, że ją kochasz, podczas gdy kometa przeszywa jej pierś; gdybyś w jakiś sposób mógł poruszyć muzykę kamieniami i wodę za pomocą myśli, gdybyś mógł stać się nocą, lub zostać dniem by wypełnić pustkę śmierci kamyczkami miłości; wtedy, być może, miałbyś wszystko co potrzebne do napisania wiersza», i odszedł.
Fragment Rozdziału 3 ze Snu Wisznu
Collage de Robin Isely