Trad. Ada Trzeciakowska
Abril tardío
Vio cómo las abejas alzaban en el aire
un guindo truncado – sobre la charca fangosa-.
Esa tiene que ser una religión, pensó, y antes
Un digno insecto mutante alzó un ramo pesado
Sobre el cañal como si no hubiera gravedad
Y en el mundo de las abejas no la hay, o quizá
La haya, pero no pienses, así todo empeora.
Abrazaron esa rama sin pensar, pensó,
Sin pensar abrázame tú, seamos como ellas,
Aun si no estamos ya en los pensamientos de nadie
Nos hundiremos, las antiflores, abrazadas,
El enjambre soltó la rama, flotaba el guindo
Aun si no estamos, en aquellas aguas no turbias
Aún voló y se posó sobre sus ojos, cerca,
Como si deseara irse y cambiara de opinión,
Rozó delicadamente la primera flor
Con un beso, decía: eras todo para mí
Y entonces se desvaneció. Un momento duró
Aquel extraño amor abejero en el viento ártico,
Unos soplos furibundos y se acabó todo:
Aun si tú no estás, ni existes, abrazaré el aire,
Pensó, que sea una religión amar al aire
Sin sentido, sin importancia, cuando se aspira,
Solo aliento, sin palabra que todo empeora.
Que sea una religión despojada de fe
Que uno está y ha vivido, despojada de objetivo,
Aun si no estamos, nos levantarán las abejas
Caeremos, las antiflores, blancas no turbias.

Foto propia
Późny kwiecień
Zobaczył, jak pszczoły unoszą w powietrze
Ściętą wiśnię – nad oko błotnistego stawu.
To musi być religia, pomyślał, a wcześniej
Dostojny owad mutant wyniósł ciężką gałąź
Nad kępę trzcin tak, jakby nie było ciążenia
I w świecie pszczół go nie ma, pomyślał, lub może
Jest, lecz nie myśl, tak tylko jest gorzej.
Przytuliły tę gałąź nie myśląc, pomyślał,
Bez myślenia mnie przytul, bądźmy tak jak one,
Nawet jeśli nas nie ma w niczyich już myślach
Będziemy, antykwiaty, tonąć przytulone,
Rój zawisł, puścił gałąź, pławiła się wiśnia,
Nawet jeśli nas nie ma, w niezmąconej wodzie.
Jeszcze sfrunął i usiadł na jej oczach, blisko,
Jakby chciał odlecieć, ale się rozmyślił,
W końcu delikatnie musnął pierwszy z kwiatów
Pocałunkiem mówiącym: Byłaś dla mnie wszystkim
I dopiero zniknął. Chwilę jeszcze trwała
Dziwna pszczela miłość na arktycznym wietrze,
Jeden wściekły podmuch i było po wszystkim:
Nawet jeśli cię nie ma, przytulę powietrze,
Niech to będzie religia kochanie powietrza,
Bez znaczenia, bez sensu, gdy oddech przychodzi
Jak oddech, nie jak słowa, tak tylko jest gorzej.
Niech to będzie religia pozbawiona wiary,
Że się jest i żyło, pozbawiona celu,
Nawet jeśli nas nie ma, uniosą nas pszczoły
I spadniemy, antykwiaty, niezmąconą bielą.