1904-1973, Chile
La verdad
Os amo idealismo y realismo,
como agua y piedra
sois
partes del mundo,
luz y raíz del árbol de la vida.
No me cierren los ojos
aun después de muerto,
los necesitaré aún para aprender,
para mirar y comprender mi muerte.
Necesita mi boca
para cantar después, cuando no exista.
Y mi alma y mis manos y mi cuerpo
para seguirte amando, amada mía.
Sé que no puede ser, pero esto quise.
Amo lo que no tiene sino sueños.
Tengo un jardín de flores que no existen.
Soy decididamente triangular.
Aún echo de menos mis orejas,
pero las enrrollé para dejarlas
en un puerto fluvial del interior
de la República de Malagueta.
No puedo más con la razón al hombro.
Quiero inventar el mar de cada día.
Vino una vez a verme
un gran pintor que pintaba soldados.
Todos eran heroicos y el buen hombre
los pintaba en el campo de batalla
muriéndose de gusto.
También pintaba vacas realistas
y eran tan extremadamente vacas
que uno se iba poniendo melancólico
y dispuesto a rumiar eternamente.
Execración y horror! Leí novelas
interminablemente bondadosas
y tantos versos sobre
el Primero de Mayo
que ahora escribo sólo sobre el 2 de ese mes.
Parece ser que el hombre
atropella el paisaje
y ya la carretera que antes tenía cielo
ahora nos agobia
con su empecinamiento comercial.
Así suele pasar con la belleza
como si no quisiéramos comprarla
y la empaquetan a su gusto y modo.
Hay que dejar que baile la belleza
con los galanes más inaceptables,
entre el día y la noche:
no la obliguemos a tomar la píldora
de la verdad como una medicina.
Y lo real? También, si duda alguna,
pero que nos aumente,
que nos alargue, que nos haga fríos,
que nos redacte
tanto el orden del pan como el del alma.
A susurrar! ordeno
al bosque puro,
a que diga en secreto su secreto
y a la verdad: No te detengas tanto
que te endurezcas hasta la mentira.
No soy rector de nada, no dirijo,
y por eso atesoro
las equivocaciones de mi canto.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Prawda
Kocham was idealizmie i realizmie,
jak kamień i woda
jesteście
częścią świata,
światłem i korzeniem drzewa życia.
Nie zamykajcie mi oczu
nawet gdy umrę,
będą mi ciągle potrzebne by móc się nauczyć,
by zobaczyć i zrozumieć własną śmierć.
Potrzebne mi usta,
by śpiewać potem, kiedy przestanę istnieć.
I dusza, i ręce, i ciało,
by nadal kochać cię, najmilsza.
Wiem, to się nie uda, ale tak chciałem.
Kocham to co posiada tylko marzenia .
Mam ogród pełen nieistniejących kwiatów.
Jestem zdecydowanie trójkątny.
Ciągle żal mi moich uszu,
ale zwinąłem je, i zostawiłem
w pewnym rzecznym porcie
Republiki Malaguety.
Nie daję już rady z rozumem na ramieniu.
Chciałbym wymyśleć morze dnia codziennego.
Pewnego razu odwiedził mnie
wielki malarz malujący żołnierzy.
Wszyscy byli bohaterami a poczciwina
malował ich na polu walki
gdy umierali zachwyceni.
Malował także realistyczne krowy
i były tak przesadnie krowami,
że aż człowiek wpadał w melancholię,
gotowy żuć i przeżuwać po wieki.
Koszmar i potworność! Czytałem powieści
pełne nieskończonej dobroci
i tyle wierszy o dniu Pierwszego Maja,
że teraz piszę tylko o drugim dniu tego
miesiąca.
Zdaje się, że człowiek
tratuje krajobraz,
zaś droga, która niegdyś sięgała nieba,
teraz przygniata nas
swoim handlowym zacięciem .
Tak zazwyczaj dzieje się z pięknem,
jakbyśmy nie chcieli go kupić,
więc opakowują nam je na swoją modłę.
Powinniśmy pozwolić pięknu tańczyć
z najbardziej niestosownymi kochankami,
wirować między dniem i nocą:
nie zmuszajmy go do zażycia
pigułki prawdy jak lekarstwa.
A rzeczywistość? Również, bez wątpienia,
ale niech nas podnosi,
niech nas podźwignie, niech wstrząśnie nami,
niech nam wytyczy,
porządek chleba ale i duszy.
Szepcie! Rozkazuję
najczystszym lasom,
by powierzyły wam swój sekret
a prawdzie mówię: Nie zwlekaj tyle
bo stwardniejesz na kłamstwo.
Nie jestem przełożonym, niczym nie rządzę,
zbieram tylko błędy własnej pieśni.

Árbol de Rafał Ołbiński