1904-1973, Chile
El barco
Pero si ya pagamos nuestros pasajes en este mundo
por qué, por qué no nos dejan sentarnos y comer?
Queremos mirar las nubes,
queremos tomar el sol y oler la sal,
francamente no se trata de molestar a nadie,
es tan sencillo: somos pasajeros.
Todos vamos pasando y el tiempo con nosotros:
pasa el mar, se despide la rosa,
pasa la tierra por la sombra y por la luz,
y ustedes y nosotros pasamos, pasajeros.
Entonces qué les pasa?
Por qué andan tan furiosos?
A quién andan buscando con revólver?
Nosotros no sabíamos
que todo lo tenían ocupado,
las copas, los asientos,
las camas, los espejos,
el mar, el vino, el cielo.
Ahora resulta
que no tenemos mesa.
No puede ser, pensamos.
No pueden convencernos.
Estaba oscuro cuando llegamos al barco.
Estábamos desnudos.
Todos llegábamos del mismo sitio,
Todos veníamos de mujer y de hombre.
Todos tuvimos hambre y pronto dientes.
A todos nos crecieron las manos y los ojos
para trabajar y desear lo que existe.
Y ahora nos salen con que no podemos,
que no hay sitio en el barco,
no quieren saludarnos,
no quieren jugar con nosotros.
Por qué tantas ventajas para ustedes?
Quién les dio la cuchara cuando no habían nacido?
Aquí no están contentos,
así no andan las cosas.
No me gusta en el viaje
hallar, en los rincones, la tristeza,
los ojos sin amor o la boca con hambre.
No hay ropa para este creciente otoño
y menos, menos para el próximo invierno.
Y sin zapatos cómo vamos a dar la vuelta
al mundo, a tanta piedra en los caminos?
Sin mesa dónde vamos a comer,
dónde nos sentaremos si no tenemos silla?
Si es una broma triste, decídanse, señores,
a terminarla pronto,
a hablar en serio ahora.
Después el mar es duro.
Y llueve sangre.
Mi videopoema, adaptación de El barco
Tłum. Ada Trzeciakowska
Statek
Ale przecież zapłaciliśmy już za nasze bilety w tym świecie
dlaczego, dlaczego nie dacie nam spocząć i zjeść?
Chcemy popatrzeć na chmury,
chłonąć słońce i zapach soli,
mówiąc szczerze nie mamy zamiaru nikomu przeszkadzać,
to jest takie oczywiste: jesteśmy pasażerami.
Wszyscy przemijamy a czas wraz z nami:
przemija morze, żegna się róża,
ziemia przechodzi przez cień i światło,
my i wy, wszyscy przemijamy, pasażerowie.
W takim razie co się z wami dzieje?
Skąd ta wściekłość?
Kogo szukacie z rewolwerem w ręku?
Nie wiedzieliśmy,
że wszystko jest już zajęte,
kieliszki, miejsca,
łóżka, lustra,
morze, wino, niebo.
Okazuje się,
że nie ma dla nas stołu.
To nie możliwe, myślimy.
Nie przekonacie nas.
Było ciemno, kiedy dotarliśmy do statku.
Byliśmy nadzy.
Wszyscy przybyliśmy z tego samego miejsca.
Wszyscy pochodzimy od kobiety i mężczyzny.
Wszyscy byliśmy głodni i wyrosły nam zęby.
Wszystkim urosły ręce i oczy,
by pracować i pragnąć tego, co istnieje.
A wy teraz mówicie, że nie możemy,
że nie ma miejsca na statku,
nie chcecie nas przywitać,
nie chcecie się z nami bawić.
Dlaczego dla was rezerwujecie wszystkie przywileje?
Czy ktoś wam podał łyżkę, kiedy jeszcze was nie było?
My tutaj nie jesteśmy zadowoleni,
nie tak świat został ułożony.
Nie lubię podróżować
natykać się, po kątach, na smutek,
wzrok bez miłości lub głodne usta.
Brak nam ubrań na zbliżającą się jesień
i tym bardziej, tym bardziej na przyszłą zimę.
A bez butów jak okrążymy świat,
skoro na dogach leżą kamienie?
Bez stołu, gdzie zjemy,
gdzie usiądziemy, skoro nie mamy krzesła?
Jeśli to jakiś smutny żart, niech się państwo zdecydują,
zakończyć go szybko,
i porozmawiać poważnie.
Potem morze staje się srogie.
I z nieba pada krew.
Más Neruda!