1880-1942, Austria
Tonka (frag.)
en Tres mujeres
Y dado que junto a Tonka, al lado de su cama de hospital, a menudo casi no hablaba, le escribió unas cartas en las que decía muchas cosas que no dijo de palabra; le escribió casi tan en serio como a un gran amor; sólo ante la frase: ¡Creo en ti!, se detuvieron también estas cartas. Tonka no le contestó y quedó muy desconcertado. Sólo entonces se acordó que nunca las había mandado, pues no expresaban con certeza su opinión, sino que eran un simple estado de ánimo que no puede desahogarse de ninguna forma más que escribiendo. Entonces se dio cuenta de la suerte que aún tenía al poder expresarse, mientras que Tonka no sabía hacerlo. En aquel momento la vio muy claramente. Era un copo de nieve que caía del cielo solitario, en pleno día de verano.
Pero al cabo de un instante esta definición ya no valía (…).
Entonces se acordó incidentalmente, como de una poesía a cuyo ritmo uno mece la cabeza, de que no era Tonka con quien había vivido, sino que algo le había llamado.
Repitió esta frase, y con ella se encontró en la calle. El mundo le rodeaba. Comprendió que había sufrido un cambio y que aún cambiaría, y sin embargo era él mismo, lo que no era verdaderamente ningún mérito de Tonka. La tensión de las semanas pasadas, la tensión de su invento, entiéndase bien, había cesado, lo tenía hecho. Él estaba a la luz y ella, bajo la tierra, pero lo que sintió en resumen fue el gozo de la luz. Sólo que al mirar a su alrededor, de repente se encontró con la cara llorosa de uno de los muchos niños que le rodeaban; el sol le dio de pleno y se retorcía como un gusano asqueroso; entonces el recuerdo le gritó: ¡Tonka! ¡Tonka! La sintió desde los pies hasta la cabeza, sintió la vida entera de ella. Todo lo que no había sabido nunca lo vio muy claro en aquel momento, cayó la venda de sus ojos; por un breve instante, ya que en seguida le pareció haberse acordado sólo de algo efímero. Desde entonces iba acordándose de muchas cosas que hicieron que fuera algo mejor que los demás, ya que en una vida brillante se había posado una pequeña y cálida sombra.
Tonka (fragm.)
z tomiku Trzy kobiety
A ponieważ siedząc przy szpitalnym łóżku Tonki rzadko z nią rozmawiał, pisał do niej listy, w których wiele mówił z tego, co zazwyczaj przemilczał, pisał do niej niemal tak poważnie, jak do wielkiej miłości swego życia, jedynie przed słowami: wierzę w ciebie! zatrzymywały się również listy. Tonka nie odpowiadała, co go niezmiernie dziwiło. Wtedy dopiero przypomniał sobie, że nigdy przecież tych listów nie wysyłał; niewątpliwie nie wyrażały one jego przekonań, lecz były po prostu wyrazem stanu, w którym człowiek nie umie sobie inaczej poradzić jak tylko pisaniem. Zdał sobie wtedy sprawę, w jak dobrej sytuacji wciąż jeszcze się znajduje, on, który umiał się wypowiadać, Tonka przecież tego nie umiała. I w tym momencie rozpoznał ją wreszcie dokładnie. Była płatkiem śniegu samotnie spadającym w środku lata. Lecz już w następnej chwili przestało to być jakimkolwiek wyjaśnieniem (…).
Wówczas mimochodem nasunęła mu się myśl niczym wiersz, nad którym kręci się głową, że to wcale nie z Tonką żył, lecz że coś go wezwało.
Powtarzał sobie te słowa, stał z nimi na ulicy. Dokoła niego ścielił się świat. Wprawdzie uświadamiał sobie, że został odmieniony i jeszcze stanie się kimś innym, ale przecież był to on sam i właściwie nie było w tym zasługi Tonki. Napięcie ostatnich tygodni, napięcie spowodowane jego wynalazkiem, ustąpiło: skończył dzieło. Stał w świetle, ona zaś leżała w ziemi, ale wszystko razem wziąwszy czuł jednak błogość światła. Tylko gdy tak się rozglądał, zobaczył nagle przypadkiem zapłakaną twarz jednego z licznych dzieci wokoło; była jaskrawo oświetlona słońcem i wykrzywiała się na wszystkie strony niczym paskudny robak; i wtedy wspomnienie krzyknęło w nim: Tonka! Tonka! Czuł ją od ziemi aż po głowę i czuł jej cale życie. W tym momencie stanęło przed nim wszystko, o czym nigdy nie wiedział, zdawało się, że opaska ślepoty opadła z jego oczu; tylko przez moment, bo już w następnej chwili miał tylko wrażenie, że mu się raptem coś przypomniało. I odtąd wiele mu się przypominało, co go czyniło odrobinę lepszym od innych, ponieważ na jego życiu pełnym blasków leżał mały ciepły cień.