1880-1942, Austria
Trad. Mario Benedetti, Ingrid Zeder
La portuguesa (frag.)
en Tres mujeres
Su mujer, cuando se quedaba a mirar las ilustraciones de los libros, invitaba al viejo servidor que administraba el castillo, para que la acompañase a vagabundear por el bosque. Un bosque puede abrirse, pero su alma siempre retrocede. La portuguesa atravesaba grandes zonas arboladas, trepaba a las rocas, seguía rastros y alimañas, pero al regreso sólo traía consigo esos pequeños temores, esos obstáculos vencidos, esas curiosidades satisfechas que pierden toda su fuerza cuando se sale del bosque, y aun aquel verde espejo que conocía por relatos antes de venir a este país. Apenas se salía del bosque, éste se cerraba a espaldas de uno. En el castillo, empero, su indolencia no conspiraba contra el orden. Sus hijos, ninguno de los cuales había visto ni una sola vez el mar, ¿eran verdaderamente sus criaturas? A veces le parecía que, más bien, eran semejantes a pequeños lobos. Cierta vez le trajeron del bosque un lobezno y también lo crió. Entre él y los enormes perros reinaba una incómoda tolerancia. Era cosa de dejar hacer, sin ningún intercambio de señales. Si el lobo atravesaba el patio del castillo, los perros se incorporaban y lo seguían con los ojos, pero no ladraban ni gruñían. El lobo parecía tener la vista siempre fija hacia adelante, aun cuando a veces miraba de soslayo, y, para no hacerse notar, andaba más tieso y más despacio, siguiendo a su ama, dondequiera ella se dirigiese, sin que fuera visible otro signo de amor y de fidelidad. El lobo la miraba con sus ojos intensos, pero ella no decía nada. La portuguesa quería a este lobo, porque sus músculos, su pelo castaño, su muda bravura, la intensidad de sus ojos, todo le recordaba a Ketten.
Adaptación cinematográfica realizada por la directora Rita Azevedo Gomes (1952, Lisboa)
Portugalka (fragm.)
z tomiku Trzy kobiety
Żona jego, gdy nie oglądała rycin w swoich księgach, brała z sobą zarządzającego grodem starego sługę i przemierzała wraz z nim lasy. Las się rozstępuje, lecz jego dusza cofa się. Portugalka przedzierała się poprzez zarośla, wdrapywała na kamienie, widziała tropy i zwierzynę, ale do domu unosiła jedynie owe drobne lęki, pokonane przeszkody i zaspokojoną ciekawość, które, gdy się je zabierało z lasu, traciły całą swoją moc i nie były już owymi zielonymi mirażami, jakie znała z opowiadań, zanim tu przybyła; z chwilą gdy przestawało się do niego wdzierać, zwierał się na nowo za plecami. Niewiele natomiast dbała młoda pani o porządek w zamku. Czy jej synowie, z których żaden nie oglądał morza, byli jej dziećmi? Chwilami Portugalce się zdawało, że są to młode wilki. Pewnego razu przyniesiono jej młodego wilka z lasu. Wychowywała również tego wilczka. Pomiędzy nim oraz dużymi psami panowała niechętna obojętność, tolerancja bez oznak zrozumienia. Gdy wilk przechodził przez podwórze, psy wstawały przyglądając mu się, ale nie szczekały ani nie warczały. A on, chociaż ukradkiem zerkał na bok, patrzył wprost przed siebie i szedł tylko troszeczkę wolniej i sztywniej, tak by nie dać tego znać po sobie. Wilk wszędzie towarzyszył swojej pani nie okazując przywiązania lub miłości. Przyglądał się jej często swoim mocnym wzrokiem, lecz ona nie mówiła nic. Kochała tego wilka, ponieważ jego mięśnie, jego ciemna sierść, milcząca dzikość oraz siła wzroku przypominały jej pana Kettena.