1921-2014, Polonia
Trad. Fernando Presa (con una corrección mía)
Jaula II 1974
Los pájaros que vuelan
por esta habitación
se transforman en silencio
los versos
se convierten en cosas
oscuras físicas literales
se puede atarlos al cuello
me visita aquí
mi doble
duplo
der Doppelganger
se burla de mí
en el abrigo vuelto
de mi verso
revienta de risa
es éste -pienso- del que dicen
que grita como yo pero con mesura
que defeca como yo
pero educadamente
que llora como yo pero más bellamente
la gente que pasa
por esta habitación habla en voz baja
a hurtadillas toca los muebles
los lomos de los libros ya leídos
miran la pluma el peine las gafas
el ya místico cuerpo
de la fiel compañera de la vida
el manuscrito inacabado de un poema
parí un demonio
en el desierto
se arrastraba por la arena
lo parí por el ano
salió gimiendo de la inexistencia
de mí
un duramen
amarillo y negro resplandeciente
pesado aburrido
cubierto de mucosidad
que se transformó
en un ojo aletargado por la sangre
el cuerpo que sale de mi
cuerpo
que me abandona
que me vacía
que me transforma
en nada en un negro agujero
los críticos aviesos pasan
por esta habitación
leen él manuscrito
inacabado
del poema
con repugnancia
este énfasis artificial
estas secreciones
esta bilis esta sangre este agua
este exhibicionismo
se encogen de hombros
abandonan el taller
del poeta que se
quitó
Bocetos de William Kentdrige
Klatka II 1974
Ptaki które przelatują
przez ten pokój
zmieniają się w ciszę
wiersze
przechodzą w rzeczy
ciemne fizyczne dosłowne
można je wiązać u szyi
odwiedza mnie tu
mój sobowtór
dwojnik
der Doppelganger
natrząsa się ze mnie
w moim przenicowanym
płaszczu wierszu
pęka ze śmiechu
to ten —myślę— o którym mówią
że krzyczy tak jak ja ale z umiarem
że wypróżnia się
tak jak ja
ale kulturalniej
że płacze tak jak ja ale piękniej
ludzie którzy przechodzą
przez ten pokój mówią ciszej
ukradkiem dotykają mebli
grzbietów przeczytanych książek
patrzą na pióro grzebień na szkła
na mistyczne już ciało
wiernej towarzyszki życia
na rękopis nie skończonego wiersza
rodziłem diabla
na pustyni
wlókł sie po piasku
rodziłem go odbytem
z niebytu wyłaził ze mnie
stękając twardziel
żółtoczarny lśniący
ciężki nudny
powleczony śluzem
przemieniał się w nalane krwią oko
ciało wychodzące z mojego
ciała
opuszczające mnie
pustoszące
przemieniające
mnie w nic w czarną dziurę
zoile którzy przechodzą
przez ten pokój
odczytują rękopis
nie skończonego wiersza
z niesmakiem
ten sztuczny patos
te wydzieliny
ta żółć ta krew ta woda
ten ekshibicjonizm
wzruszają ramionami
opuszczają warsztat
poety który odebrał
sobie