La estación florida
Las abejas esperan en el panal a que llegue la estación florida, los estanques están congelados y los osos hibernan. Cuando el oso se despereza despierta a las abejas y en los estanques el cisne, la rana y el martín pescador cantan, croan y chapotean. La estación florida convierte el bosque en un jardín de ensueño. Hay flores pintadas con pintalabios, las hay de plástico en las ventanas; los parques y los valles que la estación sombría secó vuelven a vivir después de haber perecido con el manto de flores. Es exagerado, desordenado, abigarrado, llamativo, y no puedes cerrar los ojos ni para pestañear pensando que desaparezca tras los párpados tal espectáculo que cubre la Tierra. Belleza, pétalos, pistilos, trinos, arroyuelos, cascadas, orquestinas, pérgolas con gente que repite el eco de los colores y la música, que ya olvidó la bufanda y fuman en pipa y lucen sombreros -ninguno de ellos negro-, cubren la faz de la Tierra. Los días duran más que en la estación sombría. En las noches, la Luna se ve reflejada en las flores blancas, y la noche americana parece un jardín de estrellas azules donde poder ver los anillos de Saturno y fuegos artificiales. La estación florida trae sonrisas y besos. Los niños juegan al columpio y el tobogán. El aroma de esta estación es el perfume de las flores, el agua de colonia y el olor del tabaco. Los árboles gritan y las flores se marchitan cuando llega a su fin y el soplo helado de la estación sombría cubre el cielo de nubes grises y despierta al oso polar. Y sueñas con colores que mañana al levantar no recuerdas dónde viste.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Ukwiecony czas
W plastrach wosku pszczoły oczekują aż nadejdzie epoka kwitnienia, jeziora zamarzły a niedźwiedzie zasnęły. Kiedy przeciąga się niedźwiedź budzi pszczoły i łabędzie w jeziorach, żaba i zimorodek zaczynają śpiewać, rechotać i pluskać się w kałużach. Pora kwitnienia przeobraża las w ogród ze snu. Są kwiaty jakby pomalowane szminką, inne, plastykowe, w oknach; parki i doliny, które ponura pora roku wysuszyła wracają do życia po tym jak umarły, pokryte kwiecistym płaszczem. Wszystko staje się przesadne, wyolbrzymione, pomieszane, wielobarwne, jaskrawe, i strach zamknąć oczy, by nie zniknęło pod powiekami owo przedstawienie, które budzi Ziemię. Piękno, płatki, słupki, trele, strumyki, kaskady, orkiestry grające do tańca, pergole pełne ludzi, którzy jak echo powtarzają barwy i muzykę; zapomnieli już o szalikach, palą fajkę i założyli kapelusze -nigdy nie czarne-, pokrywają Ziemię. Dni są dłuższe niż w ponurej porze roku. Nocami, Księżyc odbija się w białych kwiatach, i amerykańska noc upodabnia się do ogrodu błękitnych gwiazd, w którym można ujrzeć nawet pierścienie Saturna i sztuczne ognie. Sezon kwitnienia rozsyła uśmiechy i pocałunki. Dzieci dokazują na huśtawkach i na zjeżdżalni. Zapach tej pory roku to aromat kwiatów, wody kolońskiej i tytoniu. Drzewa krzyczą a kwiaty więdną, kiedy dobiega końca i mroźny oddech ponurej pory roku pokrywa niebo pełne szarych chmur a niedźwiedź polarny budzi się. A ty dalej śnisz twój sen pełen kolorów, których rano już nie potrafisz sobie przypomieć, skąd, kiedy i gdzie je widziałeś.